Ludzkie zachowania i poglądy które dziwią cz.4

[Taranka]

Napisane przez WhiteCherry

znam też takich, którzy swoim pociechom czytają na głos lektury, bo inaczej dziecko samo się za czytanie nie zabierze, a w efekcie nie zaliczy lektury...

Połowa rodziny mojej znajomej była zaangażowana w jej edukację.
Mama ją codziennie odpytywała, sprawdzała czy się uczy, tata drukował dodatkowe notatki do nauki.
I tak do matury Jak to wygląda na studiach nie wiem, bo już nie mam z nią kontaktu.

[SoBitterSoSweet]

Z tym pilnowaniem nauki dzieci to ja mam takie obserwacje:

mnie nigdy nikt w nauce nie pomagał, never evev /ja jeszcze z tych starosystemowych/

mój młodszy brat /tegoroczny maturzysta/ - u niego konieczne było sprawdzanie zeszytów w podstawówce a w gim. ewentualnie odpytywanie z najtrudniejszych dla niego przedmiotów

brat mojej przyjaciółki /1 klasa gimn./
konieczne było nie tylko sprawdzanie zeszytów ale uczenie się na wszystkie lekcje razem z nim, nawet już w gimnazum

córka mojej koleżanki /1 klasa podst./
to już wogóle nieporozumienie, bo okazało się, że sprawdzanie zeszytów i nauka nie wystarczy, bo innym dzieciom rodzice wypełniają książeczki do przodu a po zwróceniu uwagi przez nauczycielkę przerabiają do przodu bez wypełniania i te dzieciaki potem przodowały na lekcjach więc ona ze swoją córką robi to samo

Ja to widzę tak, że z czasem się tak pozmieniało, niekoniecznie na dobre. O ile moim zdaniem dobrze, gdy rodzic interesuje się postępami dziecka w nauce, to takie prowadzenie za rączkę, że jak rodzic/rodzeństwo nie siądzie z dzieciakiem to nic z nauki nie będzie jest moim zdaniem błędem, przez to dziecko nie uczy się samodzielności w tej kwestii.

[Impersona]

Napisane przez agniesikk

A czemu Ty sie tak oburzasz, bo nie bardzo rozumiem? Ja tylko napisalam, dlaczego z kolei Twoj argument jest dla mnie "z czapy" (btw. jakie okreslenie...) Zauwaz, ze nie oceniam nikogo pt. "leniwiec" itp. Po prostu dziwi mnie, jak mozna narzekac na brak kasy i nie pracowac Wielu jest studentow w takiej sytuacji, ktorzy lataja w jednych portkach przez caly rok akademicki, a w wakacje siedza w domu i przesiaduja na stronach typu serialeonline itp., bo tak sa zmeczeni po calym roku. Nie oni jedni, zreszta pracowac mozna np. tylko przez miesiac, a potem dwa miesiace odpoczywac w domu czy tam uczyc sie do poprawek. A jak sa studenci, ktorzy maja praktyki np. w szpitalu i nie ma, ze nie chca czy chca? Musza to zrobic i jakos maja mniej wakacji niz studenci innych kierunkow, a zyja.

Oburzam się, że odnosisz się do mojego postu, gdzie pisałam o czymś zupełnie innym. I w ogóle co za porównanie? Studia medyczne mają praktyki letnie wpisane w grafik studiów, jak ktoś idzie na te studia, to się na to od początku nastawia, wie, że 6 lat (i więcej) będzie ciężko pracował.
Tu właśnie wychodzi ten pies ogrodnika "jak inni pracują i dają radę, to niech reszta też pracuje". Ja napisałam, że nie wszyscy mają konieczność zarabiania na naukę i życie, a Ty piszesz o tym, że ktoś lata w jednych portkach. Cytujesz mój post, odnosząc się do zupełnie innych kwestii, niż ja poruszam Napisałam- są osoby, które nie muszą pracować i nie chcą i mogą sobie siedzieć na serialachonline, jeśli to ich relaksuje, co kogo obchodzi, jak ktoś inny odpoczywa? Czy to zbrodnia, że ktoś w czasie wakacji ogląda seriale? Są ludzie, których relaksuje ruch, są tacy, którzy całymi dniami leżeliby na plaży, a są tacy, którzy po 10 (9) miesiącach nauki marzą tylko o tym, by zaszyć się w domu z serialami i się całkiem odmóżdżyć. Mówisz, że nie oceniasz nikogo "leniwiec", a potem mówisz o tych serialach. Może ktoś faktycznie na tyle się zmęczył, ma do tego prawo. Równie dobrze możemy zagnać dzieci w podstawówce do roboty, niech pomagają w polu, zbierają jagody, rozdają ulotki.

Napisane przez aalexandria

Impersona, ale na studiach jest to bardziej na luzie. Poza tym człowiek wraz z teorią, może zgłębić dany temat w praktyce. Co to np. za zarządzanie, kiedy tylko opowiada się o tym, a nie robi. Tak jak agnesikk napisała, nie trzeba też pracować przez całe wakacje, ale miesiąc, dwa jak się spodoba. ;-) Taki absolwent na starcie może później otrzymać lepszą posadę i lepszą płacę (true story). Nie rozumiem co skraca w tym wolność?
Argument "jeszcze się napracujemy" działa na mnie tak samo jak "wyśpimy się w trumnie" - nie trafia do mnie.

Ja wiem, ale piszę, że są kierunki, gdy to nie ma większego znaczenia. Są firmy, które wręcz wolą świeżaka, bo nie jest skażony nawykami i zasadami z poprzednich miejsc pracy, a są to firmy na tyle unikatowe, że i tak uczą wszystkiego na nowo. Wszystko zależy od kierunku, na jakim się studiuje. I z perspektywy wapniaka napiszę, że w życiu nie poszłabym do pracy na studiach. W ogóle dobija mnie perspektywa pracy do późnej starości i uważam, że ludzie za dużo swojego życia marnują na pracę, wiele osób pracuje , bo to ich życie, zamiast pracować po prostu, by żyć. Samo to,że 5 dni w tygodniu wchodzisz do pracy wraz ze słonkiem, wychodzisz, gdy słonko znika, zostaje ci weekend (a niektorym to nawet nie). Co to za życie? Ja kocham swoją pracę, daje mi mnóstwo radości, spełnienie, ale dużo bardziej kocham życie prywatne i jak mogę wybrać, to wolę wypad z rodziną, niż dodatkowe godzinki w ramach nabierania doświadczenia

[funk_you]

A co powiecie na licealistkę, która brała korepetycje z matematyki, rosyjskiego (plus dodatkowe lekcje), chemii, polskiego. Znałam taką dziewczynę, miała na imię Mariolka i jest usobieniem blondynki z kawałów. Nie żartuję. Dziewczyna bardzo w porządku, miła i sympatyczna ale głupiutka.

Dodatkowo chciała brać korepetycje z biologii (bo nie wiedziała jak rysować krzyżówki genetyczne), a babcia uczyła się sama pojęć z geografii po to żeby nauczyć wnuczkę . Mieliśmy wskazywać coś na mapie świata- dokładnie nie pamiętam co, ale dziewczyna nie wiedziała gdzie tego szukać. Nauczycielka zapytała czy wie gdzie leży Afryka i czy może ją wskazać a ona na to: ALE PANI PROFESOR NIE BYŁO MNIE NA OSTATNIEJ LEKCJI

Ogólnie Mariola była nieprzystosowana do życia, nie wiem jak ją przepychano z klasy do klasy. Naprawdę nie wiem. W tym roku skończyliśmy liceum, obie byłyśmy w klasie humanistycznej a ona nie zdała podstawowej matury z polskiego. O czymś to jednak świadczy.

[SoBitterSoSweet]

Apropo tych rozważań na temat pracy to przypomniało mi się coś

oczywiście wiadomo, że to indywidualna sprawa każdej osoby, ale dziwą mnie osoby które pracują od świtu do nocy, łącznie z weekendami i nie mają czasu na nic innego - dosłownie

oczywiście, może się okazać, że taka osoba ma 5 dzieci na utrzymaniu i do spłacenia długi po dziadku, ale ja mówię o 'zwykłym' przypadku, gdzie mniejsza ilość pracy pozwoliłaby na normalne utrzymanie się i życie bez czekania do pierwszego

znam takie osoby i dziwi mnie to, bo z jednej strony te osoby są jednak zmęczone - jak im zdrowia nie szkoda, a z drugiej strony co z korzystaniem z życia, z bliskimi, znajomymi, życiem towarzyskim, odpoczynkiem, hobby itd.

znacie takie przypadki?

[agniesikk]

Impersona, a Ty dalej mowisz tak jakbys myslala tylko o osobach, ktore faktycznie nie musza pracowac, bo zwyczajnie rodzicow stac, zeby te wakacje sfinansowac, zaplacic za wszystko na studiach itp. A ja dalej pisze, ze dziwia mnie ludzie, ktorzy narzekaja na brak kasy i nie pracuja, zamiast wziac sprawy w swoje rece. Zawsze latwiej narzekac, ze sie nie ma. Zbyt dlugimi wakacjami tez sie mozna zmeczyc

[matyldaaaa]

Dla mnie niepojętym jest jak można brać korepetycje na studiach Przecież student powinien być na tyle ogarnięty, żeby samemu poszukać przykładów w książkach, douczyć się. Ewentualnie spytać kolegów, a nie od razy brać korki.
W tamtym roku nawet usłyszałam od dziewczyny, która non stop chodziła na korki z jednego przedmiotu, że skoro ja nie chodzę na żadne douczania to na pewno nie zdam egzaminu

[lagerfeldised]

Napisane przez matyldaaaa

Dla mnie niepojętym jest jak można brać korepetycje na studiach Przecież student powinien być na tyle ogarnięty, żeby samemu poszukać przykładów w książkach, douczyć się. Ewentualnie spytać kolegów, a nie od razy brać korki.
W tamtym roku nawet usłyszałam od dziewczyny, która non stop chodziła na korki z jednego przedmiotu, że skoro ja nie chodzę na żadne douczania to na pewno nie zdam egzaminu

Bardzo dziwny pogląd, moim zdaniem


Mam znajomych na najróżniejszych kierunkach, trudniejszych i łatwiejszych i słyszałam nieraz, że potrzebowali korków, chociażby jednorazowo. Koleżanka na chemii chodziła na korki z chemii właśnie, regularnie.
Ja sobie też wzięłam lekcję z logiki, bo jakaś tam kwestia była niejasna, godzinka i poszłam zdać bez problemu.

[Impersona]

Napisane przez agniesikk

Impersona, a Ty dalej mowisz tak jakbys myslala tylko o osobach, ktore faktycznie nie musza pracowac, bo zwyczajnie rodzicow stac, zeby te wakacje sfinansowac, zaplacic za wszystko na studiach itp. A ja dalej pisze, ze dziwia mnie ludzie, ktorzy narzekaja na brak kasy i nie pracuja, zamiast wziac sprawy w swoje rece. Zawsze latwiej narzekac, ze sie nie ma. Zbyt dlugimi wakacjami tez sie mozna zmeczyc

Jeny, pytasz czemu się oburzam- napisałam: oburzam się, że ja piszę o osobach bez problemów finansowych, a Ty mnie cytujesz i piszesz, że ktoś lata w jednych portkach.
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że jak ktoś nie ma kasy, to powinien coś z tym zrobić, też nie cierpię jęczydeł (o czym już niedawno tu pisałam). Co więcej- uważam, że jak ktoś chce pracować (i mieszka w mieście, gdzie nie ma jakiegoś strasznego bezrobocia) to zawsze znajdzie jakąś godną pracę. Podziwiam osoby, które same utrzymują się i opłacają sobie studia, chociaż również bardzo im współczuję. Posiadanie wakacji jest przywilejem młodości i przykrym jest, że ktoś z tego przywileju musi zrezygnować.

[Cola_Ola]

Napisane przez matyldaaaa

Dla mnie niepojętym jest jak można brać korepetycje na studiach Przecież student powinien być na tyle ogarnięty, żeby samemu poszukać przykładów w książkach, douczyć się. Ewentualnie spytać kolegów, a nie od razy brać korki.
W tamtym roku nawet usłyszałam od dziewczyny, która non stop chodziła na korki z jednego przedmiotu, że skoro ja nie chodzę na żadne douczania to na pewno nie zdam egzaminu

Moja współlokatorka, która studiuje chemię i ma fizykę, to bez pomocy i dodatkowych lekcji nie dałaby rady, więc nie wiem czy to takie dziwne.

[agniesikk]

Napisane przez matyldaaaa

Dla mnie niepojętym jest jak można brać korepetycje na studiach Przecież student powinien być na tyle ogarnięty, żeby samemu poszukać przykładów w książkach, douczyć się. Ewentualnie spytać kolegów, a nie od razy brać korki.
W tamtym roku nawet usłyszałam od dziewczyny, która non stop chodziła na korki z jednego przedmiotu, że skoro ja nie chodzę na żadne douczania to na pewno nie zdam egzaminu

To tak z innej beczki, ale moja kolezanka kiedys powiedziala do drugiej kolezanki "to jak ty chcesz zdac na medycyne, jak nie ogladasz doktora house? "

[Finlora]

Napisane przez matyldaaaa

Dla mnie niepojętym jest jak można brać korepetycje na studiach Przecież student powinien być na tyle ogarnięty, żeby samemu poszukać przykładów w książkach, douczyć się. Ewentualnie spytać kolegów, a nie od razy brać korki.
W tamtym roku nawet usłyszałam od dziewczyny, która non stop chodziła na korki z jednego przedmiotu, że skoro ja nie chodzę na żadne douczania to na pewno nie zdam egzaminu

Dla mnie nie jest to aż takie dziwne. Koledzy z klasy, którzy poszli na ekonomię, musieli mieć korki z matematyki (przynajmniej na początku studiów), ponieważ prowadzący uznawali za pewne, że określony materiał mają już opanowany. Ale w ekonomiku matematyka była strasznie okrojona (na rzecz przedmiotów zawodowych - np 2 godziny matematyki w tygodniu, a 6 rachunkowości) i nie mieliśmy mnóstwa rzeczy, które były przerabiane w zwykłych liceach. Jak mieli sami się tego nauczyć z książek, skoro już na pierwszych zajęć nie mieli pojęcia o czym mówi prowadzący?

[mc266]

Napisane przez new_me

ja tak dodam jeszcze z tej pierwszej strony:P pamietam nauzycieli ktorzy przywystawianiu ocen (np komus wychodzilo 3) pytali czy bedziesz mial jeszce jakies 3? jesli mowil ze tak to nauczyciel na to : "aaa to Ci nie zaszkodzi i bach ta troje, a komus innemu w takiej samej sytuacji, kiedy bylaby to jego jedyna 3 podwyzszal na 4.. pare rzu sie z tym spotkalam i uwazam za mega niesprawiedliwe

U mnie pod koniec gimnazjum była w klasie podobna sytuacja. Jednej z moich koleżanek ocena z polskiego na koniec wahała się pomiędzy 4, a 5. Nauczycielka zapytała się jej, gdzie idzie do liceum. Dziewczyna wybierała się do takiego, do którego dostanie się nie było większym problemem, bo było mało chętnych. Więc nauczycielka postawiła 4.

[agniesikk]

Napisane przez mc266

U mnie pod koniec gimnazjum była w klasie podobna sytuacja. Jednej z moich koleżanek ocena z polskiego na koniec wahała się pomiędzy 4, a 5. Nauczycielka zapytała się jej, gdzie idzie do liceum. Dziewczyna wybierała się do takiego, do którego dostanie się nie było większym problemem, bo było mało chętnych. Więc nauczycielka postawiła 4.

Ocenianie w szkole nigdy nie jest sprawiedliwe, tez jako dziecko plakalam, bo to jednak jest wazne. Potem juz sie na to inaczej patrzy, no ale dzieciaka to krzywdzi, jak mu zalezy na ocenach.

[Sondrina]

Mnie dziwi wysyłanie zaproszeń do obcych ludzi. Moja koleżanka gra na Facebooku w różne gry i jak ją współgracze zapraszają do znajomych, to ona to akceptuje. Czasami zdarza się, że ci sami ludzie wysyłają zaproszenia do mnie... Nie rozumiem po co. Przecież wiadomo, że się nie znamy...

---------- Dopisano o 01:20 ---------- Poprzedni post napisano o 01:08 ----------

Napisane przez Darkoz

Mnie też, tak samo jak wymaganie najwyższych ocen, kiedy dziecko nie ma predyspozycji do danego przedmiotu. A potem takie dzieci zaczynają płakać na lekcji, kiedy dostaną dwójkę, bo co rodzice powiedzą. Każdy powinien uczyć się dla siebie, łaski nikomu nie robi. Powinno się zachęcać do nauki, a nie czepiać o to, że humanista nie rozumie fizyki, a ścisłowiec nie pisze poematów.

Też tego nie rozumiem. Ja nigdy nie będę wybitna z historii, ani nie nauczę się pisać poematów. Zwyczajnie nie mam do tego drygu. Za to z przedmiotów ścisłych idzie mi bardzo dobrze. Przecież nie trzeba we wszystkim być idealnym. Ważne, by w czymś być dobrym. Taka pogoń za 5 z każdego przedmiotu rodzi w człowieku chore ambicje. To szkodzi psychice.

[Hadassah]

Napisane przez Sondrina

Mnie dziwi wysyłanie zaproszeń do obcych ludzi. Moja koleżanka gra na Facebooku w różne gry i jak ją współgracze zapraszają do znajomych, to ona to akceptuje. Czasami zdarza się, że ci sami ludzie wysyłają zaproszenia do mnie... Nie rozumiem po co. Przecież wiadomo, że się nie znamy...

---------- Dopisano o 01:20 ---------- Poprzedni post napisano o 01:08 ----------



Też tego nie rozumiem. Ja nigdy nie będę wybitna z historii, ani nie nauczę się pisać poematów. Zwyczajnie nie mam do tego drygu. Za to z przedmiotów ścisłych idzie mi bardzo dobrze. Przecież nie trzeba we wszystkim być idealnym. Ważne, by w czymś być dobrym. Taka pogoń za 5 z każdego przedmiotu rodzi w człowieku chore ambicje. To szkodzi psychice.

To 'zmuszanie' to też druga strona medalu... Piszecie o tym że nie każde dziecko ma predyspozycje itp. ale jest BARDZO dużo dzieciaków które nauczyciele określają 'zdolny, ale leniwy' - ja uważam że rodzicom, którzy w podstawówce pilnują żeby 'zapominalskie', 'nieobowiązkowe', 'roztrzepane' miało odrobioną każdą pracę domową (co w podstawówce często starcza na same piątki) i było zawsze przygotowane ('spakuj kredki, pamiętaj o kartonie, weź buty') należy się medal.

Przecież spisywanie 7-15 latka na straty bo jego największym hobby nie jest nauka to nieporozumienie, dzieciakom nie to w głowie a po kilku latach - na studiach czy w lo jest później bida, czasami po prostu trzeba ZMUSIĆ je do czegoś. Mam przykład mojego kuzyna, który wył przy korkach z matmy (nie był zagrożony ale nie radził sobie na 3 czy 4) po czym jego życie nocne po lo przycichło, poszedł na polibudę i uważa że bez tej matmy to by skończył marnie...

Niektóre dzieciaki mają tą obowiązkowość jakoś tak 'wrodzoną' inne muszą być pilnowane co wcale nie umniejsza ich zdolnościom .

Nie mniej jednak wymaganie najlepszych ocen to głupota, aczkolwiek przez całą 'karierę' szkolną znałam tylko jedną taką dziewczynkę...

[megamag]

Napisane przez khloe

przepraszam, a jak się ten nawyk wyrabia

moi rodzice w życiu mi nie sprawdzali zeszytów, czy coś mam zadane, nie odpytywali mnie nigdy rodzice powiedzieli mi kiedyś :" to ty chodzisz do szkoły, ton są twoje zadania, my ci ich sprawdzać nie będziemy. Jak nie odrobisz, to ty dostaniesz 1 i ty się będziesz wstydzić"

i śmieszą mnie rodzice, co się cackają z dzieciakami, zeszyty im sprawdzają, pakują im książki do tornistra.

Dobrze, ze kupy z nimi nie chodzą robić

Też nie wiem, jak to się robi i to mnie przeraża. Wiadomo, że jak dzieciak jest ogarnięty to sam załapie, ale mnie przeraża wizja, że kiedyś będę miała dziecko i ono nie będzie ogarnięte. A wręcz tępe i że będzie sprawiało problemy. I w najlepszej rodzinie się trafiają. I co ja wtedy zrobię!?

Napisane przez aalexandria

Argument "jeszcze się napracujemy" działa na mnie tak samo jak "wyśpimy się w trumnie" - nie trafia do mnie.

Do mnie trafia, ale dopiero teraz. A mama mówiła, że się jeszcze napracuję... Pracuję od pierwszego roku, teraz kończę studia i mi ta praca uszami wychodzi. Nigdy wakacji, co najwyżej tydzień urlopu, o imprezie zapomnij, bo nieraz do pracy chodziłam na 6.00. Dlatego teraz każdemu powtarzam, jak nie musisz iść do pracy, to daj sobie spokój, od pracy tylko garb rośnie. No ok, nie musiałam mieszkać już w akademiku, wyprowadziłam się do mieszkania, kupiłam samochód, ale przecież mogłam jeździć autobusem i spać do południa. A teraz już nie mogę przestać i nie odpocznę.

Napisane przez SoBitterSoSweet

Z tym pilnowaniem nauki dzieci to ja mam takie obserwacje:

mnie nigdy nikt w nauce nie pomagał, never evev /ja jeszcze z tych starosystemowych/

mój młodszy brat /tegoroczny maturzysta/ - u niego konieczne było sprawdzanie zeszytów w podstawówce a w gim. ewentualnie odpytywanie z najtrudniejszych dla niego przedmiotów

brat mojej przyjaciółki /1 klasa gimn./
konieczne było nie tylko sprawdzanie zeszytów ale uczenie się na wszystkie lekcje razem z nim, nawet już w gimnazum

córka mojej koleżanki /1 klasa podst./
to już wogóle nieporozumienie, bo okazało się, że sprawdzanie zeszytów i nauka nie wystarczy, bo innym dzieciom rodzice wypełniają książeczki do przodu a po zwróceniu uwagi przez nauczycielkę przerabiają do przodu bez wypełniania i te dzieciaki potem przodowały na lekcjach więc ona ze swoją córką robi to samo

Ja jestem z tych czasów, kiedy jeszcze można było siedzieć na trzepaku i samemu chodzić do szkoły. Teraz jakby któryś rodzic puścił gdzieś dziecko samo, to by mu pewnie prawa odebrali rodzicielskie.

Btw. w dzieciństwie lubiłam książkę "Awantura o Basię", jakby ktoś nie pamiętał, to historia o tym, jak dziewczynkę wysyła się samą pociągiem, z kartką z adresem na szyi (na którą kartkę dziewczynka wylewa mleko) i tak tytułowa Basia trafia do złej rodziny. Klasyka. Wielu uważa, że to urocza książka. Ale jak u nas jakieś małżeństwo zostawiło dzieciaka na lotnisku na 2h i poleciało na wakacje, to prawie ich zlinczowali. Nie ma co, czasy się zmieniają.

A co do korków, ja rozumiem że z matmy czy z fizyki można czegoś nie łapać i dobrze, jak ktoś wytłumaczy. Ale u mnie przed maturą popularne były korki z historii. Nosz kurde po co!? Czy jest jakiś inny sposób nauki historii niż siąść na tyłku i czytać książkę? Ktoś tam czytał ją za nich!?

[natalkaa7522]

Z tym nawykiem to chodzi o to, że dziecko wie co ma zrobić, radzić sobie itd. A jak dziecko nigdy się nie uczy, zadań nie robi w podstawówce to potem ciężko mu nagle zacząć.

[candiess]

Wczoraj oglądałam program na TVN Style chyba o nazwie "Cofnij zegar". Występuje tam osoba, która ma nadwagę i inne problemy zdrowotne i chce zmienić swoje nawyki. Jest tam lekarz i trener. No i co mnie zdziwiło? A to, że wczoraj główną bohaterką była 19 letnia dziewczyna. Niby nic w tym dziwnego, bo każdy może się zaniedbać, ale ona była matką 2 dzieci i właśnie rozstała się z ich ojcem, z którym była 7 lat. Jak to usłyszałam to musiałam zbierać szczękę z podłogi.

[Impersona]

Pewnych rzeczy dziecko w podstawówce samo zwykle nie wie.
To do rodzica należy wpojenie mu, że blat biurka musi być posprzątany przed przystąpieniem do pracy, że nie zostawiamy lekcji na ostatnią chwilę, bo masa dzieci lekcje odrabia późnym wieczorem, gdy już umysł nie daje rady, a oczy same się zamykają, że jak odrabiasz lekcje, to w tle nie może lecieć bajka/film, bo ciężko się skupić. Jak widzę, jak niektóre dzieci na kolanie odrabiają lekcje, jednym okiem patrząc w TV, to się bardzo dziwię, że ich rodzicom to odpowiada. Chociaż z drugiej strony masa rodziców w ogóle nie sprawdza, czy dzieci odrabiają lekcje. Czasem się zdarza, że piszę uwagę do rodzica, że dziecko od tygodnia nie ma odrobionego zadania i proszę o kontakt oraz podpis pod informacją i kończy się, że pani pedagog musi dzwonić i rodzice zdziwieni "ojeeeeej, nie widziałam/łem". Moim zdaniem w szkole podstawowej rodzice powinni kontrolować naukę dzieci. Są dzieciaki pilne, którym zależy samym dla siebie, a są takie, które są całe szczęśliwe, że nikt ich nie zmusza do nauki. Nie mogłam powstrzymać raz śmiechu, gdy na początku 4 klasy jedna z uczennic powiedziała mi, że nie mogła odrobić lekcji, bo była bardzo zajęta. Na moje pytanie, co takiego robiła, z rozbrajającym uśmiechem odparła "bawiłam się" Dodam, że to naprawdę inteligentna moim zdaniem dziewczynka, ale całkowicie zostawiona samopas, mama uważa, że nauka do niczego jej się nie przyda (nie wiem czy ta mama jakąś szkołę w ogóle kończyła), z innych przedmiotów poza Wf ma same 2 i 1, u mnie wpadło jej kilka 5 ku zaskoczeniu moich koleżanek i kolegów, bo uważam, że dziecko jest naprawdę mądre i gdyby chociaż trochę ją ktoś przypilnował, to miałaby szansę coś osiągnąć i też uwierzyć we własne możliwości.

[kingur]

Napisane przez megamag

A co do korków, ja rozumiem że z matmy czy z fizyki można czegoś nie łapać i dobrze, jak ktoś wytłumaczy. Ale u mnie przed maturą popularne były korki z historii. Nosz kurde po co!? Czy jest jakiś inny sposób nauki historii niż siąść na tyłku i czytać książkę? Ktoś tam czytał ją za nich!?

Nie wiem jak jest z historią, ale np. biologia na maturze jest strasznie dziwna i bardzo dużo zależy nie od samej wiedzy na dane tematy, ale od umiejętności pisania zadań. A jak ktoś stara się dostać np. na medycynę, gdzie nawet 80% z matury to za mało, to bez korków jest mu bardzo ciężko. Oczywiście, że zdarzają się geniusze, którzy nie chodzili na korki, a maturę napisali na 90-kilka %, ale to jednak wyjątki.

[Impersona]

Napisane przez kingur

Nie wiem jak jest z historią, ale np. biologia na maturze jest strasznie dziwna i bardzo dużo zależy nie od samej wiedzy na dane tematy, ale od umiejętności pisania zadań. A jak ktoś stara się dostać np. na medycynę, gdzie nawet 80% z matury to za mało, to bez korków jest mu bardzo ciężko. Oczywiście, że zdarzają się geniusze, którzy nie chodzili na korki, a maturę napisali na 90-kilka %, ale to jednak wyjątki.

No, ale biologia nie jest przedmiotem humanistycznym jakie skomplikowane zadania mogą być na historii? Albo masz jakąś wiedzę i kojarzysz fakty, albo nie. Jeśli masz wiedzę, to sobie poradzisz, nie musisz tu jakoś specjalnie główkować

[MonikaFaustyna]

W czasach szkolnych miałam taką znajomą, z którą chodziłam do klasy od 1 podstawówki do klasy maturalnej, tak się jakoś złożyło. Od samego początku mamusia chodziła z nią do szkoły i wszystko za nią robiła. Pewnie nawet w czasach LO. Potem się dowiedziałam, że one razem poszły na te same studia i razem je skończyły . Nigdy nie widziałam tej dziewczyny z chłopakiem i sobie nie wyobrażam jej samodzielnego życia bez nadopiekuńczej mamy-bluszcza.

[kasiencja]

a mnie dziwi moja znajoma. niedawno zakończyła kilkuletni związek rozpoczęty w bardzo wczesnym wieku (mieli chyba oboje po jakieś 15 lat, teraz po 20). mimo to wydawali się idealnie dobraną i szczęśliwą parą. nie wiem co się stało, nie będę się dopytywać, ale ona teraz bez przerwy wrzuca na fejsbuka jakieś obrazki/teksty pokazujące jaka to ona nie jest niezależna i jak nienawidzi rasy męskiej
w stylu:
"Kochaj mnie, a będę przenosić góry, żebyś był szczęśliwy. Zrań mnie, a zgniotę tymi górami Twoje jaja"

do tego mnóstwo zdjęć z jakichś imprez, spotkań i innych wydarzeń, bez niego oczywiście bo wszystkie z nim pousuwane

[MonikaFaustyna]

Napisane przez kasiencja

a mnie dziwi moja znajoma. niedawno zakończyła kilkuletni związek rozpoczęty w bardzo wczesnym wieku (mieli chyba oboje po jakieś 15 lat, teraz po 20). mimo to wydawali się idealnie dobraną i szczęśliwą parą. nie wiem co się stało, nie będę się dopytywać, ale ona teraz bez przerwy wrzuca na fejsbuka jakieś obrazki/teksty pokazujące jaka to ona nie jest niezależna i jak nienawidzi rasy męskiej
w stylu:
"Kochaj mnie, a będę przenosić góry, żebyś był szczęśliwy. Zrań mnie, a zgniotę tymi górami Twoje jaja"

do tego mnóstwo zdjęć z jakichś imprez, spotkań i innych wydarzeń, bez niego oczywiście bo wszystkie z nim pousuwane

Mnie nie dziwi, bo sama miałam taki okres w swoim życiu. To jest raczej jakieś odreagowanie żalu do siebie i do świata.

[kasiencja]

Napisane przez MonikaFaustyna

Mnie nie dziwi, bo sama miałam taki okres w swoim życiu. To jest raczej jakieś odreagowanie żalu do siebie i do świata.

zgadzam się, ale po prostu nie wiem czy portal społecznościowy na którym ma mnóstwo bliskich i dalszych znajomych jest do tego najlepszym miejscem

[MonikaFaustyna]

Napisane przez kasiencja

zgadzam się, ale po prostu nie wiem czy portal społecznościowy na którym ma mnóstwo bliskich i dalszych znajomych jest do tego najlepszym miejscem

no raczej nie jest

[syklamen]

Napisane przez kasiencja

a mnie dziwi moja znajoma. niedawno zakończyła kilkuletni związek rozpoczęty w bardzo wczesnym wieku (mieli chyba oboje po jakieś 15 lat, teraz po 20). mimo to wydawali się idealnie dobraną i szczęśliwą parą. nie wiem co się stało, nie będę się dopytywać, ale ona teraz bez przerwy wrzuca na fejsbuka jakieś obrazki/teksty pokazujące jaka to ona nie jest niezależna i jak nienawidzi rasy męskiej
w stylu:
"Kochaj mnie, a będę przenosić góry, żebyś był szczęśliwy. Zrań mnie, a zgniotę tymi górami Twoje jaja"

do tego mnóstwo zdjęć z jakichś imprez, spotkań i innych wydarzeń, bez niego oczywiście bo wszystkie z nim pousuwane

Nie dziwi mnie to. Pewnie po prostu dziewczyna cierpi i jakoś próbuje sobie z tym poradzić. Lepiej tak niż jakby miała w depresje wpaść. Jak się nie jest w takiej sytuacji to lepiej nie krytykować

[alkaxy]

Napisane przez kasiencja

zgadzam się, ale po prostu nie wiem czy portal społecznościowy na którym ma mnóstwo bliskich i dalszych znajomych jest do tego najlepszym miejscem

No raczej nie jest. Ale tekst o jajach dobry

[201610310857]

mnie dziwi takie wychowywanie dzieci, że dziecko 12 lat! (ZNAM osobiście, mieszkałam z tym dzieckiem, więc wiem) nie potrafi zrobic sobie herbaty, sprzątnąc ze stołu, a lekcje tylko pod okiem macochy,PATOla. RODZICE robią krzywde takiemu dziecku, robiąc z niego kalekę.