wyjazd do UK z facetem - dylematy 32latki

[nonaka91]

A ja bym się w tym wszystkim bała jednego - że twój TŻ za granicą nie znajdzie takiej pracy jak sobie wymyślił, ty się lepiej tam odnajdziesz ze swoimi pomysłami i różnice finansowe będą jeszcze większe. Rzucasz wszystko, on nic. Nie boisz się, że jak mu sie w UK nie spodoba na dłużej, to będzie chciał jechać znów gdzieś indziej? Albo nawet wrócić do kraju?


Poza tym - mówisz, że masz ciężko chorego brata, twoi rodzice nie będą coraz młodsi niestety i pewnie za jakiś czas sami będą potrzebowali pomocy. Ja osobiście w takiej sytuacji chyba nie zdecydowałabym się na stałą emigrację, ale to tylko moje myślenie

[Nikita28]

Napisane przez uzunia

Pytanie: Czemu Twój facet nie może znaleźć pracy TUTAJ?

W zasadzie to Ty również postaw sobie pytanie: Gdzie byś chciała aby wychowywały się twoje dzieci?gdzie wolałabyś mieszkać?

Miałam podobną sytuacje i osobiście bym się nie zdecydowała o ile nie miałabym zapewnionej dobrej pracy.
Zauważ,ze obecnie pracujesz na własny rachunek. Po wyjeździe musiałabyś zaczynać od najniższych stanowisk a naprawdę co raz trudniej o prace dla Polaków w tym kraju (jest już przesyt).
W dodatku tam jest trend ,ze nie kupujesz a wynajmujesz domy/mieszkania... nie wiem jak teraz ,ale jeszcze do niedawna osoby bez obywatelstwa Brytyjskiego (po pracy 7-8 lat można je zdobyć) miały problemy z zakupem nieruchomości mieszkalnych (ale mogę się mylić).

Masz tu dom ,rodzinę i stałą pracę,gdzie dobrze zarabiasz...to tak naprawdę bardzo wiele...Twój facet jest jeszcze mimo wszystko...młody- osobiście ciężko byłoby mi zaryzykować.

On ma pracę. On nigdy nie miał problemu z brakiem pracy. Ze względu na umiejętności i doświadczenie może pracować w budowlance, wykończeniowce, w firmie reklamowej. Z wykształcenia jest nauczycielem Wf-u, instruktorem: jazdy na nartach, desce snowboardowej, pływania, jest ratownikiem wopr'u. Prace ona ma jakąś zawsze. Jest obrotny i pracowity. Poza zwykłym etatem weekendy zimowe spedza na stokach ucząc dzieciaki, letnie na obiektach wodnych. Wścieka się jedynie, że ile by nie pracował to nie może przeskoczyć pewnego pułapu. Rozumiem jak bardzo go wkurza, kiedy kilka dni po wypłacie nie ma już nic na koncie, a ja mam finansowy względny luz. Pamietam to uczucie kiedy ja byłam na etacie... poza tym myslę, że sytuacja kiedy ja zarabiam więcej, uczę się nowych rzeczy i zarabiam przez to znowu więcej może być dla niego frustrująca, choc nigdy o tym nie wspomniał.

Teraz kiedy jego siostra siedzi w anglii i widzimy że w ciągu pol roku kupili za gotowkę, cale wyposazenie kuchni, kilkuletnie auto, 2 kanapy, telewizor, opłacili certyfikowany kurs angielskiego, a my od 10 miesiecy spłacamy pralko-suszarke... możecie sobie wyobrazić jaka jest jego determinacja. Tym bardziej, że siostra z narzeczonym pracują na razie za najnizszą krajową, a mają o tyle łatwiej mimo wynajmowania domu. Gdzie my mamy moje wlasne mieszkanie plus ja mam firmę.

[uzunia]

A nie myślał w takim razie również o założeniu własnej działalności?

Myślę,ze wobec powyższego powinnaś faktycznie porozmawiać z nim co dalej ... .

[Nikita28]

Napisane przez nonaka91

A ja bym się w tym wszystkim bała jednego - że twój TŻ za granicą nie znajdzie takiej pracy jak sobie wymyślił, ty się lepiej tam odnajdziesz ze swoimi pomysłami i różnice finansowe będą jeszcze większe. Rzucasz wszystko, on nic. Nie boisz się, że jak mu sie w UK nie spodoba na dłużej, to będzie chciał jechać znów gdzieś indziej? Albo nawet wrócić do kraju?

Wiesz co, tego akurat się nie boję, to jest tak cwana bestia że uwierze we wszystko tylko nie w to ze on pracy znaleźc nie może. Wiecie co wywinął na wyjeździe ? Łazili ze szwagrem po salonach motocyklowych patrzac na używane motocykle (po glowie chodzil mu deal ze szwagrem na sprowadzanie moto do Polski). Pogadał chwile ze sprzedawcą a potem zapytał o prace tak o... sprawa wyszła tak, że gdyby tam mieszkał to już by miał prace ja wymiekłam...

Napisane przez nonaka91

Poza tym - mówisz, że masz ciężko chorego brata, twoi rodzice nie będą coraz młodsi niestety i pewnie za jakiś czas sami będą potrzebowali pomocy. Ja osobiście w takiej sytuacji chyba nie zdecydowałabym się na stałą emigrację, ale to tylko moje myślenie

Tą sprawę mam cały czas za uszami. Wiem że tak kiedyś może być. Mam jeszcze jednego brata który mieszka z rodzicami i prowadzi z tatą zakład. Więc nie tylko moje ręce są do pomocy. Chory brat dopóki nie zacznie sam oddychać i pewnie i tak będzie pod opieką ZOL'u bo my nie damy rady zapewnić opieki.... za duże ryzyko


Na pewno z TZ'em porozmawiam jak radzicie. Zapytam go o plany i pomysł na życie tam. Muszę wyczekać na jakiś spokojny dogodny moment i przygotowac się psychicznie, bo dla mnie ta rozmowa bedzie mega cieżka. W sensie musze sobie wbić w łeb że to nie będzie skomlenie o slub tylko rzeczowa, szczera rozmowa i konfrontacja naszych oczekiwań względem siebie. No i przygotować się np na każdą ewentualną odpowiedź, żeby w razie czego się nie wściec tylko zachować z godnością

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

odnosze wrazenie ze w sercu juz pojelas decyzje i pojedziesz.
chce ci tylko uswiadomic ze w teorii wszystko wyglada pieknie,a rzeczywistosc nie zawsze jest bajkowa.
mieszkanie u kogos moze sie okazac trudniejsze niz myslisz,co innego byc w odwiedziny u kogos a co innego mieszkac razem.
wynajecie domu z psem?powiem ci ze ciezko bedzie.
rozkrecenie firmy sprzatajacej tez moze okazac sie nie takie latwe jak myslisz,konkurencja jest wielka trzeba miec referencje itp
zastanow sie skoro masz wlasny biznes czy warto ryzykowac.
po tym wszystkim co do dalas w nastepnych postach bym nie wyjezdzala.pamietaj ze "zawsze jest lepiej tam gdzie nas nie ma "masz zbyt wiele do stracenia moim zdaniem
jest takie forum moja wyspa tam sie podpytaj co luzie mysla o wyjezdzie w twoim przypadku dowiesz sie prawdy o zyciu w uk i moze to ci troche rozjasni wizje czy jechac

[Nikita28]

Nie, nie podjęłam żadnej decyzji. Owszem, serce mówi: jedź i spróbuj. Rozum wywala czerwoną lampkę. Niestety intuicja milczy , a obiecalam sobie że już zawsze będę jej słuchać, bo olanie jej konczyło się dla mnie nieciekawie. Glupia już z tego wszystkiego jestem i w sumie zmęczona tymi nawracajacymi myślami. A bylo tak spokojnie dotąd

[Rena]

NIe jedz, masz za duzo do stracenia, marzenie nie jest Twoje, a pomoc siostry to wiesz nie Twoja siostra i na pewno w ktorys momencie to odczujesz.

Jak bym miala mieszkanie w Krakowie nigdzie bym nie jechala (mozna mnie nawet tym przekonywac do powrotu). Poza tym kraj gdzie chcecie jechac jest malo atrakcyjny. Jak juz naprawde musisz, to wybierz cos ciekawszego, gdzie naprawde bys chciala mieszkac.

[WDM]

Na Twoim miejscu nie jechałabym (raczej).

Btw. Jak on argumentował swój plan wyjazdu?

[Nikita28]

No i rozmowa wyszła przy śniadaniu. Sam zaczął temat wyjazdu, więc spokojnie zapytałam jakie ma plany odnośnie tego wyjazdu dla nas, co by chcial osiągnąć, na jak dlugo jechać, o czym marzy itd - troche owijałam w bawełenkę żeby zobaczyć co odpowie. Spokojnie wysłuchałam, że chciałby na minimum 10 lat (ale ze co wyjdzie to nie wiadomo), że chciałby założyć coś swojego - ale zależnie od możliwości tam, że nie widzi przeszkód żeby robić tam to samo co tu - życie, hobby, wyjazdy itd. No ale nic nie mówił o nas. Stwierdziłam w myślach że chyba jednak trzeba jak to facetowi prostu z mostu... no i zapytałam jakie ma plany względem nas... ze wymaga ode mnie dużo i jestem zmuszona zapytać czego mam się po nim spodziewać i czy w ogóle myślał o nas i naszej przyszłości lub jej braku. Powiedziałam mu dokładnie to samo, co pisałam wam. Jego pierwsza reakcja to ogromny uśmiech i: " nooo teraz wiem o co ci chodzi !" potem mocno przytulił i zapytał czy pamiętam co mi powiedział rok temu na temat wspólnego mieszkania, a o czym dawno zapomniałam bo nie przywiązywałam do tego wielkiej wagi. A było to stwierdzenie, że jeśli rok ze sobą pomieszkamy i się nie pozabijamy to on chce wziąść ślub. I że nadal tak sądzi, tym bardziej że w wakacje mija ten rok. Chciałby pojechać również po to, żeby zarobić na weselicho. Śmiał się że możemy zacząć odkładać już i że mam go uznać za zaklepanego dla siebie. Powiedziałam, że uwierze jak zobaczę. On na to że chętnie, ale na razie ma 4zł na koncie więc muszę dać mu troszkę czasu.


No i co myślicie ?

EWENTUALNY wyjazd (bo nadal sie nie zadeklarowałam ze jade) i tak nie byłby prędzej niż jesienią, a moze nawet wiosną więc czas jest...

Edit: teraz pląta się po mieszkaniu cały szczęśliwy, odkurza, tańczy, gwizda, śpiewa... no nie wygląda na sfrustrowanego rozmową na nasz temat. Wręcz przeciwnie

[Dotka90]

No to poki co czekaj do jesieni/wiosny, bo sytuacja nie wymaga od Ciebie natychmiastowej decyzji
Zobacz, jak będzie między Wami i się zastanów wtedy.

[milka8686]

nie rozumiem czemu owijałaś w bawełnę przy tak ważnej rozmowie, trzeba było od razu zapytać, a nie dopiero potem.

Serio, zdążyłaś założyć wątek na Wizażu zanim miałaś konkretną rozmowę ze swoim facetem?

tutaj nikt Ci nie powie czy lepiej jechać czy zostać, musisz sama się zastanowić, porozmawiać z bliskimi Ci osobami

[Nikita28]

Napisane przez milka8686

nie rozumiem czemu owijałaś w bawełnę przy tak ważnej rozmowie, trzeba było od razu zapytać, a nie dopiero potem.

Serio, zdążyłaś założyć wątek na Wizażu zanim miałaś konkretną rozmowę ze swoim facetem?

Dla mnie to oczywiste. Wolę pociągnąć za język i wysłuchać drugiej strony co sama od siebie powie, zanim wyłożę karty na stół.

I tak, najpierw założyłam wątek. Wrócilismy z Anglii 3 dni temu i nie miałam nawet czasu z nim pogadać bo ma w tym tygodniu zmiane nocną i sie mijalismy. Poza tym miałam mętlik w glowie i chciałam sobie na spokojnie to przemyśleć, pogadać z dziewczynami. Nie lubię rozmawiać na jakiś temat dopóki sama nie wiem co na dany temat mysleć.

[milka8686]

no spoko, ja po prostu najpierw wolałabym porozmawiać z facetem, niż zastanawiać się przez trzy dni jakie ma plany względem związku . Jedna rozmowa przecież może prowadzić do kolejnej.

[Rena]

Napisane przez Nikita28

No i rozmowa wyszła przy śniadaniu. Sam zaczął temat wyjazdu, więc spokojnie zapytałam jakie ma plany odnośnie tego wyjazdu dla nas, co by chcial osiągnąć, na jak dlugo jechać, o czym marzy itd - troche owijałam w bawełenkę żeby zobaczyć co odpowie. Spokojnie wysłuchałam, że chciałby na minimum 10 lat (ale ze co wyjdzie to nie wiadomo), że chciałby założyć coś swojego - ale zależnie od możliwości tam, że nie widzi przeszkód żeby robić tam to samo co tu - życie, hobby, wyjazdy itd. No ale nic nie mówił o nas. Stwierdziłam w myślach że chyba jednak trzeba jak to facetowi prostu z mostu... no i zapytałam jakie ma plany względem nas... ze wymaga ode mnie dużo i jestem zmuszona zapytać czego mam się po nim spodziewać i czy w ogóle myślał o nas i naszej przyszłości lub jej braku. Powiedziałam mu dokładnie to samo, co pisałam wam. Jego pierwsza reakcja to ogromny uśmiech i: " nooo teraz wiem o co ci chodzi !" potem mocno przytulił i zapytał czy pamiętam co mi powiedział rok temu na temat wspólnego mieszkania, a o czym dawno zapomniałam bo nie przywiązywałam do tego wielkiej wagi. A było to stwierdzenie, że jeśli rok ze sobą pomieszkamy i się nie pozabijamy to on chce wziąść ślub. I że nadal tak sądzi, tym bardziej że w wakacje mija ten rok. Chciałby pojechać również po to, żeby zarobić na weselicho. Śmiał się że możemy zacząć odkładać już i że mam go uznać za zaklepanego dla siebie. Powiedziałam, że uwierze jak zobaczę. On na to że chętnie, ale na razie ma 4zł na koncie więc muszę dać mu troszkę czasu.


No i co myślicie ?

EWENTUALNY wyjazd (bo nadal sie nie zadeklarowałam ze jade) i tak nie byłby prędzej niż jesienią, a moze nawet wiosną więc czas jest...

Edit: teraz pląta się po mieszkaniu cały szczęśliwy, odkurza, tańczy, gwizda, śpiewa... no nie wygląda na sfrustrowanego rozmową na nasz temat. Wręcz przeciwnie

Mnie ten tekst o weselisku zwyczajnie zniesmacza, takze zostawie bez komentarza.

Poza tym on chce z duzego miasta jechac na jakas wies czy male miasteczko (bo chyba to znaczy ta okolica Manchesteru) - nie wiem moze naczytalas sie Tolkiena i myslisz, ze bedzie miala sielski Shire - ale ja bym nie byla taka optymistyczna.

Przy okazji zajrzyj do ksiegarni czy biblioteki i sprawdz co podreczniki ekonomii mowia o wartosci rynkowej nieruchomosci w znanym europejskim miescie. Pilnuj wiec mieszkanka i niech Ci nie przyjdzie do glowy go sprzedac.

Na Twoim miejscu puscilabym go samego jak tak bardzo chce, jak kocha to szybko wroci a przynajmniej bedzie miec konfrotacje i porownanie realiow, a jak zostanie to i tak nie bedziesz nikogo na sile trzymala. Jakby chcial jechac do innej baby to bym nie wybaczyla, ale do siostry to moze troche u niej posiedziec (pewnie teskni) i przyjmij z powrotem jak syna marnotrawnego. Moze nawet wroci z wieksza kasa niz te 4 zl w kieszeni i osiagniecie latwy kompromis.

[201607110949]

Napisane przez Nikita28

On na to że chętnie, ale na razie ma 4zł na koncie więc muszę dać mu troszkę czasu.

Nie jestem materialistką, ale dorosły facet, planujący założenie rodziny, ślub i 4 zł w kieszeni? Nie brzmi dobrze.

[Nikita28]

Napisane przez Rena

Mnie ten tekst o weselisku zwyczajnie zniesmacza, takze zostawie bez komentarza.

To ja użyłam takiego określenia, nie on. Dlaczego cie zniesmacza ? Jak dla mnie ślub kościelny i wesela może wcale nie być. Ale on jest "góralem" i nie wyobraża sobie żeby wesela nie było. Przecież nie będę mu bronić jeśli chce.

Napisane przez Rena

Poza tym on chce z duzego miasta jechac na jakas wies czy male miasteczko (bo chyba to znaczy ta okolica Manchesteru) - nie wiem moze naczytalas sie Tolkiena i myslisz, ze bedzie miala sielski Shire - ale ja bym nie byla taka optymistyczna.

Nie takie znowu małe. Na pewno nie docelowe. Zarówno jego siostra jak i on chcą po jakims czasie się przenieść do większego miasta.

Napisane przez Rena

Przy okazji zajrzyj do ksiegarni czy biblioteki i sprawdz co podreczniki ekonomii mowia o wartosci rynkowej nieruchomosci w znanym europejskim miescie. Pilnuj wiec mieszkanka i niech Ci nie przyjdzie do glowy go sprzedac.

Ani mi się śni sprzedawać. Na łeb nie upadłam

Napisane przez Rena

Na Twoim miejscu puscilabym go samego jak tak bardzo chce, jak kocha to szybko wroci a przynajmniej bedzie miec konfrotacje i porownanie realiow, a jak zostanie to i tak nie bedziesz nikogo na sile trzymala. Jakby chcial jechac do innej baby to bym nie wybaczyla, ale do siostry to moze troche u niej posiedziec (pewnie teskni) i przyjmij z powrotem jak syna marnotrawnego. Moze nawet wroci z wieksza kasa niz te 4 zl w kieszeni i osiagniecie latwy kompromis.

Jeśli już do tego wyjazdu dojdzie to i tak najpierw pojedzie sam.

---------- Dopisano o 14:22 ---------- Poprzedni post napisano o 14:17 ----------

Napisane przez SALIX

Nie jestem materialistką, ale dorosły facet, planujący założenie rodziny, ślub i 4 zł w kieszeni? Nie brzmi dobrze.

No faktycznie niedobrze ... szczególnie że niedawno oddał mi wszystkie oszczednosci (kilkanascie tysiecy) na remont mojego mieszkania, zimą regularnie jezdzilismy na narty i deskę z jego kasy bo ja spłacałam do wiosny kredyt na firmę, teraz na wiosne musielismy opłacić przygotowanie obu motocykli do sezonu (kilka tys), naprawić klimatyzację w aucie i opłacić wyjazd do anglii, w wakacje mamy 4 sluby przyjaciół i wyjazd do Turcji. No spiore go za te 4 złote jak nic

prosze się powstrzymać od komentarzy tego typu ok ?

[JanePanzram]

Napisane przez Nikita28

No faktycznie niedobrze ... szczególnie że niedawno oddał mi wszystkie oszczednosci (kilkanascie tysiecy) na remont mojego mieszkania, zimą regularnie jezdzilismy na narty i deskę z jego kasy bo ja spłacałam do wiosny kredyt na firmę, teraz na wiosne musielismy opłacić przygotowanie obu motocykli do sezonu (kilka tys), naprawić klimatyzację w aucie i opłacić wyjazd do anglii, w wakacje mamy 4 sluby przyjaciół i wyjazd do Turcji. No spiore go za te 4 złote jak nic

prosze się powstrzymać od komentarzy tego typu ok ?

Ale my tego nie wiemy, co jest u ciebie - tylko ty możesz nam opisać całą sprawę, więc jeśli zakładasz, że powinnyśmy to wiedzieć, co właśnie opisałaś, to jesteś w błędzie

---------- Dopisano o 14:52 ---------- Poprzedni post napisano o 14:39 ----------

Dlatego takie pouczanie nie jest w porządku wobec doradzających

Autorko, dlaczego tak ważne rzeczy pomijasz? Skoro facet jest gotowy na takie pożyczki, to to nie jest facet z łapanki, tylko w istocie on ci ufa i mu najprawdopodobniej na tobie bardzo zależy.
Jest to istotna rzecz, którą właśnie stwierdziłaś i zmienia postać rzeczy.
Piszesz z opóźnieniem o ważnych elementach: że ten facet to i rzucony w tundrę sobie poradzi, że obrotny jest, że i człowiek jest z tych życiowych, na których liczyć można. Ja sama odnoszę wrażenie po twoim opisie, że jest on z ludzi, z którymi można "konie kraść".
Innymi słowy można na nim polegać.

To wszystko są istotne rzeczy!

Skoro wiec chcesz jechać, to jedno ci radzę: abyś sama też była do tej decyzji przekonana. Żebyś sama też tego chciała. Wtedy inaczej do wyjazdu podejdziesz, z większą werwą i energią by tam coś działać.

---------- Dopisano o 14:59 ---------- Poprzedni post napisano o 14:52 ----------

Oraz: on jasno mówi, że on tam chce wyjechać w zasadzie na stałe. "10 lat" właśnie to mówi: że to nie będzie wyjazd na spróbowanie, tylko on tam chce życie nowe zacząć.
Więc i ten bardzo ważny fakt powinnaś bać pod uwagę

Czy sama jesteś gotowa na nowe życie na obczyźnie?

[Rena]

Napisane przez Nikita28

Nie takie znowu małe. Na pewno nie docelowe. Zarówno jego siostra jak i on chcą po jakims czasie się przenieść do większego miasta.

czyli sami rozumieja, ze to malo atrakcyjna lokalizacja by ja traktowac jako docelowa. Co innego gdyby Twoj facet chcial jechac np do Wiednia czy Berlina, bo ma propozycje pracy na kierowniczym stanowisku. Wtedy naprawde mozna by sie bylo wybrac.

Co do remontu - dopiero co zainwestowaliscie w mieszkanie i juz chcieliscie go opuscic? To ladny prezent dla wynajmujacych nie powiem.

A do slubu to wyglada na to, ze nie masz za duzo do gadania i to na wlasne zyczenie. Moze byc Ci wszystko jedno, ale to co wymyslil Twoj partner sporo kosztuje, wiec chocby z tego powodu powinnas zabrac glos.

[madana]

Napisane przez SALIX

Nie jestem materialistką, ale dorosły facet, planujący założenie rodziny, ślub i 4 zł w kieszeni? Nie brzmi dobrze.

- nie brzmi dobrze? Toż to eufemizm roku

[JanePanzram]

Napisane przez Rena

A do slubu to wyglada na to, ze nie masz za duzo do gadania i to na wlasne zyczenie. Moze byc Ci wszystko jedno, ale to co wymyslil Twoj partner sporo kosztuje, wiec chocby z tego powodu powinnas zabrac glos.

Pierwsze koty za płoty. Widać, że nie tylko ona, ale i on się takich rozmów obawiał: myślał już o ślubie, ale pary z ust nie puścił. Jak autorko z taką prędkością będziecie do tematu podchodzić i się go oboje obawiać, to może z dobrymi wiatrami gdzieś do 2018 roku go omówicie w całości [żart] w każdym razie: okazało się, że i on miał skrupuły przed ruszeniem tego tematu, jak i ty

[Nikita28]

Napisane przez Rena

czyli sami rozumieja, ze to malo atrakcyjna lokalizacja by ja traktowac jako docelowa. Co innego gdyby Twoj facet chcial jechac np do Wiednia czy Berlina, bo ma propozycje pracy na kierowniczym stanowisku. Wtedy naprawde mozna by sie bylo wybrac.

Ale co z tego. Może i lokalizacja średnia, ale mimo tego już jest im duzo lepiej niz w kraju. Jeszcze pół roku i zaczną pracować w zawodzie (muszą mieć certyfikat z jezyka) i od razu wskoczą na zarobki 2x wieksze. Od czegoś się zazwyczaj zaczyna. Nie każdy może od razu wskoczyć na najwyższy poziom.

Napisane przez Rena

Co do remontu - dopiero co zainwestowaliscie w mieszkanie i juz chcieliscie go opuscic? To ladny prezent dla wynajmujacych nie powiem.

Mieszkanie ma 23 metry. Nie zamierzalismy się w nim kisić w nieskończoność. Niestety jesli chcielismy tu zamieszkac razem remont zrobic bylo trzeba, bo po 30 latach był syf...

Napisane przez Rena

A do slubu to wyglada na to, ze nie masz za duzo do gadania i to na wlasne zyczenie. Moze byc Ci wszystko jedno, ale to co wymyslil Twoj partner sporo kosztuje, wiec chocby z tego powodu powinnas zabrac glos.

Dlaczego tak uważasz że nie mam do gadania ? Przecież to nie jest kwestia ze ja mam cos do powiedzenia i go bierzemy bez wzgledu na jego zdanie. Tylko albo oboje chcą i ok, albo ktoras strona nie chce i trudno - zdaża sie.
Po prostu do tej pory nie rozmawialismy o tym na powaznie. Kompletnie nie rozumiem skąd taki twój wniosek

[Rena]

Napisane przez Nikita28

Ale co z tego. Może i lokalizacja średnia, ale mimo tego już jest im duzo lepiej niz w kraju. Jeszcze pół roku i zaczną pracować w zawodzie (muszą mieć certyfikat z jezyka) i od razu wskoczą na zarobki 2x wieksze. Od czegoś się zazwyczaj zaczyna. Nie każdy może od razu wskoczyć na najwyższy poziom.

Siostra TZ-ta tez miala firme i mieszkanie w Polsce?

[Nikita28]

Mieszkania nie, ale mieli mozliwosc mieszkac w domu udostępnionym przez rodziców. Oboje mieli dobrą pracę, plus pracowali na własny rachunek zgodnie z wykształceniem. Po mojemu ich sytuacja nie odbiegala duzo od mojej. Nie musieli wynajmowac lokum, pracę mieli.
Zaczynają w UK od dołu. Fabryka plus sprzątanie. Już maja się lepiej mimo że najniższy szczebel. Skończą certyfikaty jezykowe do zawodu i będą zarabiać 5x wiecej niż w polsce - w najgorszym wypadku.

Nie wiem czy jest sens rozpatrywać takie szczegóły.
Po prostu muszę teraz poczekać, zobaczyć jak rozwinie się sytuacja z TZ'em. Jakie podejmie kroki.

Najbardziej zbiła mnie dziś z pantałyku mama. Rozmawialam z nią, zeby się poradzić, zapytać co o tym myśli. W końcu zna mnie najlepiej. Ma dobrą intuicję i rzadko się zdarza żeby źle oceniła innego człowieka. Ona mi radzi jechać i nawet sie nie zastanawiać Że ona przejmie moją firmę na siebie i dopilnuje tu interesu bylebym tylko księgową załatwiła i zaufaną dziewczynę do nadzoru. Jeszcze sama najchętniej by stąd wyjechała tylko ze już za stara no i chory brat. No to mnie zmiażdżyła. Byłam pewna że mi odradzi

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

ale ja nie nie kumam dlaczego uzalezniasz wyjazd od planow slubnych.czy obietnica ze sie z toba ozeni da ci jakakolwiek gwarancje ze do tego naprawde dojdzie?i czy ten slub jesli do niego dojdzie sprawi ze uda wam sie zagranica?

[Nikita28]

[1=7623cb0b746b4d40e529fc1 23bf669aade741778_65822f0 7d8014;40715372]ale ja nie nie kumam dlaczego uzalezniasz wyjazd od planow slubnych.czy obietnica ze sie z toba ozeni da ci jakakolwiek gwarancje ze do tego naprawde dojdzie?i czy ten slub jesli do niego dojdzie sprawi ze uda wam sie zagranica?[/QUOTE]

Gwarancji nie da nikt i na nic, to jest oczywiste.
Nie wiem czy zrozumiesz to co napiszę, ale ślub/zaręczyny SZCZERE! tak, dałyby mi komfort psychiczny związany z emocjami.
Bo wyjazd za granicę to nie jest przeprowadzka na inny koniec miasta. Prosba o to bym zrobiła taką rewoltę w moim życiu musi być czyms poparta. Prosi mnie facet o coś takiego ok, ale kim ja dla niego jestem że o to prosi ? Zakładam (może naiwnie, ale opieram się na opinii przyjaciół oraz własnych rodziców, którzy twierdzą że ślub dużo zmienia, uczy odpowiedzialności i tak! daje blokadę psychiczną przez zbyt pochopnym rozstaniem) że szczerze zawarte małżeństwo daje większą szansę na przetrwanie związku niż związek wolny. W małżeństwo niejednokrotnie wkłada się więcej wysiłku i emocji, niż w związek wolny (zakładam sytuacje kiedy malzenstwo jest zawarte bo oboje chcą, nie ma nacisku, nie ma wpadki, decyzja jest podjęta nie pod wpływem chwili ale namawia do niej i serce i rozum). I często nawet jeśli cos idzie nie tak, są spięcia, problemy, to im więcej w związek się zainwestowało sił i emocji tym bardziej żal się szybko poddać. Najpierw się szuka ratunku i porozumienia. Bo z jakiegos powodu wybrałem/am właśnie Ją/Jego. Dla mnie tak pieczętowany związek jest więcej warty niż związek wolny, skłania do wiekszego poświęcenia, wysiłku i przestawienia myslenia na ciut inne tory. I tak, w takim przypadku moje poczucie bezpieczeństwa, zaufania a co za tym idzie mozliwości podjęcia ryzyka dla dobra związku - wzrasta. Bo czuję, że dla narzeczonego/męża zaryzykuję więcej niż dla chłopaka, który nie jest pewny czy jestem odpowiednią dla niego kobietą (a co za tym idzie czy za chwilę nie będzie innej).

Chyba nie potrafię prościej wyjaśnić tego co czuję

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

to fajnie ze masz takie wzniosle spojrzenie na malzenstwo ale zebys sie nie rozczarowala.papierek czy zawarcie slubu niczego nie gwarantuje i nie utrudnia rozstania niestety.
twoj facet moze ci wszystko obiecac zebys tylko z nim wyjechala,widzi przeciez ze na to czekasz i to blokuje twoja decyzje wiec powie to czego oczekujesz i po sprawie.
moim zdaniem wymusisz ta deklaracje ale nie bedzie to szczere tylko zrobione na potrzebe chwili(oczywiscie nie twierdze ze on cie nie kocha albo ze sie nie ozeni~mysle tylko ze teraz obieca ci wszystko zeby osiagnac swoj cel)

[nonaka91]

Wiesz co mnie niepokoi w twoich postach? Jeżeli mówisz o UK to praktycznie wszędzie pojawia się wątek jego siostry - oni mają plany, oni muszą zrobić certyfikaty, oni chcą w mniejszym mieście, oni potem chcą się przeprowadzać... A gdzie w ty wszystkim jesteś ty? Dla mnie to wygląda tak, jakby on uzależniał więcej rzeczy od siostry niż od ciebie. Mnie by to niepokoiło dość mocno. Rozumiem, że mając kogoś tam na miejscu zawsze jest łatwiej, ale co będzie jak siostra nie zda egzaminów, dostanie pracę w mniejszej miejscowości i będzie chciała tam zostać? Twój TŻ też zdecyduje wtedy, że większe miasto wam nie jest potrzebne? Przyjęłaś pasywną postawę, oni uzgadniają coś, umawiają się, a ty chyba nie wtrącasz swoich 3 groszy. Zastanów się, czy po pół roku, będziesz gotowa znów rzucać wszystko i zaczynać od nowa w innym mieście - fajnie się pisze, gorzej to wszystko potem wygląda.

Facet z tobą powinien uzgadniać wszelkie sprawy i potem z siostrą o tym mówić, a nie na odwrót. Zaraz postawią cię przed faktem dokonanym i będziesz miała wielki problem. Poza tym zawsze powtarzam - można nie wiem jak się przyjaźnić z rodziną partnera, ale i tak w ostateczności przeważnie będą trzymali jego stronę i zdanie. Warto o tym pamiętać.

[zagubiona_w_swoich_snach]

Napisane przez mary_poppins

Szczerze mówiąc nie jestem pewna, czy na Twoim miejscu zdecydowałabym się na wyjazd. Masz w kraju stabilną sytuację, dobrą pracę, mieszkanie... Nie wiem, zwłaszcza że sama piszesz, że w związku nie czujesz się bezpiecznie.

Głównie wyjeżdzają właśnie Ci, którzy tego nie mają....jeżeli masz i czujesz się związana z krajem ( tzn bliskością przyjaciół, rodziny itp.) to niech on zostanie tutaj z Tobą - dla niego zaczynać od zera tu czy tam nie powinno stanowić różnicy ( no poza wypłatą oczywiście, ale nikt od stanowiska dyrektora nie zaczynał)

[kalincia]

Właśnie dlatego, że tu masz wszystko zabezpieczone, jakby coś się nie udalo - możesz spokojnie jechać. ewentualnie firma i mieszkanie czekają. Twój mężczyzna to zaradnu człowiek i chyba wart zaufania.

[Nikita28]

Napisane przez nonaka91

Wiesz co mnie niepokoi w twoich postach? Jeżeli mówisz o UK to praktycznie wszędzie pojawia się wątek jego siostry - oni mają plany, oni muszą zrobić certyfikaty, oni chcą w mniejszym mieście, oni potem chcą się przeprowadzać... A gdzie w ty wszystkim jesteś ty?...

Facet z tobą powinien uzgadniać wszelkie sprawy i potem z siostrą o tym mówić, a nie na odwrót. ...

ONI = siostra TZ'a i JEJ narzeczony. Opisałam ICH sytuacje sprzed wyjazdu, bo mnie pytano czy siostra miała firme i lokum w polsce.
MY (ja i mój TZ) mamy swoje plany, choc miło by bylo mieć pod ręką kogoś z rodziny.
I jestem przekonana że jeśli powiem " ja nie jadę" to zostanie.