Czy da się odchudzić grube dziecko?

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez natalia_t

Jak przy każdej zmianie musi nastąpić pewnego rodzaju zmiana pokolenia. Tak samo jest z cytologią, mammografią, tak samo będzie z żywieniem. Na każdym spędzie rodzinnym jest dyskusja na temat jedzenia młodzi vs starsi. O ile wśród młodych poniżej 40rż. widać, że w jakimś stopniu wiedzą co jedzą, to wśród starszych są tacy, którzy są zainteresowani tematem, ale są też tacy, którzy uważają, że to tylko moda która przeminie jak moda na spodnie dzwony, że robienie ciasta co sobota jest jak najbardziej ok i ich nadwaga >20kg to nie z tego, że to niedobrze że młodzi nie jedzą bochenka chleba dziennie, a jedzenie warzyw do każdego posiłku to "zamulanie układu pokarmościowego". To już są betony, których się nie przebije, ale trzeba celować do ich dzieci i wnuków.

Ja o tych zacofanych ludziach po 40tce to słucham już tak z 20 lat. Albo i dłużej. Z każdą dekadą kolejne zastępy młodych gniewnych oświeconych bardziej niż ci starzy, przekraczają ten Rubikon, a rzecz jakoś nie ulega poprawie. Coraz więcej grubasów w naszej części świata, coraz bardziej krzyczy się, że pokolenie najmłodszych będzie żyło krócej niż ich rodzice (a jednocześnie coraz bardziej przesuwa się wiek przechodzenia na emeryturę, bo podobno żyjemy coraz dłużej - kolejny paradoks), odpowiedzią na tłuszcz jest cukier, a zamiennikiem cukru - syrop g-f, oprysków coraz więcej, bo ciemny lud chce okrągłych, gładkich jabłuszek i bananów o doskonałym kącie wygięcia, E-250 pompuje się do wędlin tonami, bo ten sam lud chce różowej szynki, w Wielkiej Brytanii są 40latkowie, którzy nie wiedzą jak wygląda buraczek czy rzodkiewka, a w USA zastępy utuczobych 300kilowych grubasów, o których robi się programy jak kiedyś w cyrku wystawiało się brodate baby, itd.itp. Kociokwik trwa, a kasa musi się zgadzać Czy da się odchudzić grube dziecko ? Im bardziej czytam ten wątek, tym bardziej tracę nadzieję, że się da.

[dori7]

Napisane przez Liara_Tsoni

Wiem i pisałam ze sezonowe albo podstawowe rzeczy sa tanie. Ale jak się chce urozmaicenia to już gorzej. Awokado kosztuje miłą złotych z sztukę a pismatujesz niż może z 6 kanapek jak chcesz mieć zamiennik masła czy margaryny. Dobra oliwa/olej też są drogie. Dobre mięso i ryby sa drogie. Jasne można wsuwac owsianke z bananen czy owocem sezonowym ale show w końcu znudzi.

Wysłane z mojego ONE E1003 przy użyciu Tapatalka

Mięsa i ryb nie trzeba jeść codziennie. Oliwa z dyskontu jest wystarczająco dobra. Kanapek można nie smarować niczym, pomidor lub np. twarożek jest mokry, można użyć odrobiny oliwy. Można w ogóle ograniczyć chleb. Owsiankę można jeść na wiele sposobów, także na słono. Zamiast owsianki można jaglanke, koktajl z sezonowymi owocami, koktajl warzywny, jajecznicę... Warzywa teraz tanie, sycące zupy-kremy kosztują grosze, można wymyśleć tysiąc i pięćset odmian, kwestia chęci i pokombinowania. Nie trzeba jeść wyłącznie superfoods i ekstra bio za ekstra kasę.

[Silence_]

Napisane przez cava

Ale ja nie jestem przeciwko edukacji.
Ja po prostu uważam, ze ta edukacja jest, tylko ze wiadomości są olewane.
Nie da się za ludzi przeżyć ich życia.
Natomiast nie można też iść w stronę odgórnego zmuszania do określonego stylu życia czy wyborów dietetycznych. Bo to prosta droga do ubezwłasnowolnienia jednostki przez system.

Na dobrą sprawę jeśli ktoś chce to wyedukuje się sam. W internecie można znaleźć teraz wszystko. Kwestia jest taka ile osób zechce posiedzieć i poczytać o szkodliwości cukru zamiast oglądania pierdół na fb. Sama jestem takim przypadkiem, w szkole nikt nie mówił o czymś takim. Wszystkie informacje znalazłam w internecie, czasami też rozmawiam ze znajomymi na ten temat, ale to walka z wiatrakami. Kiedyś robiłam domową bulionetkę do sosów i zup, współlokator zapytał się po co jeśli sklep mam 2 minuty od domu. Nawet jeśli wytłumaczysz o co chodzi to i tak każdy powie, że jemu by się nie chciało albo że to jakieś głupoty.

[201803120844]

Napisane przez dori7

Mięsa i ryb nie trzeba jeść codziennie. Oliwa z dyskontu jest wystarczająco dobra. Kanapek można nie smarować niczym, pomidor lub np. twarożek jest mokry, można użyć odrobiny oliwy. Można w ogóle ograniczyć chleb. Owsiankę można jeść na wiele sposobów, także na słono. Zamiast owsianki można jaglanke, koktajl z sezonowymi owocami, koktajl warzywny, jajecznicę... Warzywa teraz tanie, sycące zupy-kremy kosztują grosze, można wymyśleć tysiąc i pięćset odmian, kwestia chęci i pokombinowania. Nie trzeba jeść wyłącznie superfoods i ekstra bio za ekstra kasę.

Niekoniecznie oliwa, olej czy masło też są dobre. Ostatnio widziałam się z moja ciotką i wujkiem przy okazji porządkowania grobów bliskich. Mają 85 lat. Zero nadwagi, super forma, a jedzą tak, że niektórym zrobiłoby się słabo. Boczek, smalec,śmietana, masło.

[khloe]

Napisane przez monikam

Niekoniecznie oliwa, olej czy masło też są dobre. Ostatnio widziałam się z moja ciotką i wujkiem przy okazji porządkowania grobów bliskich. Mają 85 lat. Zero nadwagi, super forma, a jedzą tak, że niektórym zrobiłoby się słabo. Boczek, smalec,śmietana, masło.

Nie ma co porównywać. Za ich "młodu" nie było przetworzonego jedzenia,ludzie się nie przejadali,słodycze nie były na wyciągnięcie ręki.ludzie się dużo ruszali bo samochodów nie było. Było,minęło.

wysłano z końca świata...

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Liara_Tsoni]

Napisane przez dori7

Mięsa i ryb nie trzeba jeść codziennie. Oliwa z dyskontu jest wystarczająco dobra. Kanapek można nie smarować niczym, pomidor lub np. twarożek jest mokry, można użyć odrobiny oliwy. Można w ogóle ograniczyć chleb. Owsiankę można jeść na wiele sposobów, także na słono. Zamiast owsianki można jaglanke, koktajl z sezonowymi owocami, koktajl warzywny, jajecznicę... Warzywa teraz tanie, sycące zupy-kremy kosztują grosze, można wymyśleć tysiąc i pięćset odmian, kwestia chęci i pokombinowania. Nie trzeba jeść wyłącznie superfoods i ekstra bio za ekstra kasę.

Oczywiście można niczego nie jeść i wszystko pominąć w diecie tylko po co się tak katować, to ja już nie wiem...

Wysłane z mojego ONE E1003 przy użyciu Tapatalka

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Dzieci mają coraz większy wpływ na decyzje zakupowe rodziców, stają się coraz bardziej partnerami w podejmowaniu konsumenckich zachowań.
Pierwszy z brzegu artykuł o tym:"Najmłodsi współdecydują już nie tylko o swoich podstawowych potrzebach, lecz także o istotnych sprawach rodzinnych dotyczących na przykład zakupu mebli czy wakacji. Jak wynika z raportu „Kids’ Power”, przeprowadzonego przez agencję badawczą IQS, wzrasta również rola dzieci jako konsumentów. Prawie połowa dysponuje własnymi pieniędzmi z kieszonkowego albo zarobionymi dzięki pracom dorywczym.
– Potwierdza się powszechny dzieciocentryzm, o którym tyle się ostatnio mówi. Dzieci mają coraz większy wpływ na decyzje zakupowe. Przenosi się on z podstawowych przedmiotów, takich jak ubrania, buty i artykuły szkolne, na poważniejsze rzeczy, jak meble, wakacje, a nawet wybór samochodu. Prawie połowa matek przyznaje, że to właśnie dzieci współdecydują o tak poważnych zakupach – podkreśla Katarzyna Krzywicka-Zdunek, liderka projektu „Kids’ Power” w IQS w rozmowie z agencją informacyjną Newseria.
Z badania „Kids’ Power” wynika, że dzieci coraz częściej są współdecydentami decyzji konsumenckich na równi z dorosłymi. 49,4 proc. ankietowanych kobiet przyznało, że ich dzieci mają również wpływ na wybór dodatków do wyposażenia wnętrz, współdecydują o wakacjach (41,9 proc.), zakupie mebli (34,6 proc.) czy o wyborze restauracji na rodzinny obiad (13 proc.).
– Wpływ dzieci na poważniejsze decyzje, na przykład zakup samochodu, jest nieco mniejszy, ale w porównaniu z poprzednim badaniem widzimy, że jednak rośnie – mówi Katarzyna Krzywicka-Zdune
(...) Rośnie nie tylko ich wpływ na decyzje zakupowe, lecz także ich rola jako konsumentów, ponieważ niemal połowa dysponuje już własnymi pieniędzmi.
– Wzrasta odsetek dzieci, które dostają kieszonkowe. W grupie 11–16 lat wynosi około 48 proc. Zauważyliśmy również, że wśród gimnazjalistów potrzeby finansowe rosną i część z nich ma już własne pieniądze, zarobione dzięki pracy dorywczej. O ile z poprzedniej edycji badania wynikało, że gimnazjaliści wydają te pieniądze na zaspokojenie swoich podstawowych potrzeb, tak teraz widzimy, że starają się oszczędzać na gadżety elektroniczne, nowy telefon albo rzeczy, którymi mogą się pochwalić wśród rówieśników – stwierdza Katarzyna Krzywicka-Zdunek.
15 proc. matek nastolatków w wieku 15–16 deklaruje ich dzieci pracują dorywczo, zdobywając w ten sposób dodatkowe pieniądze. Chęć zarobkowania wynika z rosnących potrzeb: gimnazjaliści chcą nie tylko modnie się ubrać czy wyjść z kolegami, lecz także mieć przedmioty, które budują ich pozycję w grupie rówieśniczej. Nastolatkowie, którzy oszczędzają pieniądze, najczęściej przeznaczają je na nowy smartfon (33 proc.) lub nowy komputer (27 proc.).


https://biznes.newseria.pl/news/rosn..._na,p799783459

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Jak byk tam stoi, że dzieci nie współdecydują już tylko o podstawowych sprawach, ale nawet o tych poważniejszych.
Nikt nie mówi o zwalaniu odpowiedzialności na dzieci, ja tylko pokazuję, że:
* to nieprawda, że dzieci nie mają wpływu na decyzje konsumenckie rodziców,
Oraz:
* wiedzą przyniesioną ze szkoły mogą dzielić się i omawiać ją z rodzicami, tak zresztą się dzieje od zawsze, pamiętam, że i ja rodzicom raportowałam 'co pani powiedziała w szkole' i pamiętam, że był taki czas kiedy było to bardziej święte od tego co mówią rodzice.
Tyle.

[wika82]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Mam identyczne zdanie.

[żurawinka]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Już kilkulatek może mieć wpływ na wiele jeśli się weźmie pod uwagę jego zdanie.
Na przykładzie swojej mamy widzę że można zmienić nawyki na lepsze nawet w wieku 55 lat, w wielu domach kucharek i vegeta obok kostki rosołowej to nadal przyprawa must have (pokolenie raczej 50+)

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez żurawinka

Już kilkulatek może mieć wpływ na wiele jeśli się weźmie pod uwagę jego zdanie.
Na przykładzie swojej mamy widzę że można zmienić nawyki na lepsze nawet w wieku 55 lat, w wielu domach kucharek i vegeta obok kostki rosołowej to nadal przyprawa must have (pokolenie raczej 50+)

Absolutnie nie neguję tego. Oby więcej oświeconych w każdym wieku.

[cava]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;7461054 6]Skoro do tej pory nie zrozumiałaś o co chodzi, to już nie pojmiesz, więc sama skończ.

---------- Dopisano o 19:29 ---------- Poprzedni post napisano o 19:19 ----------



Cały czas przecież tutaj twierdzisz, że edukowanie, wbijanie do głów jest bez sensu, bo potem matki i tak posyłaja dzieci do szkoły bez śniadania albo tocza boje o drożdżówki w sklepikach szkolnych. Tak napisałaś. Ciężko w sumie wyczuć o co Ci chodzi, bo twierdzisz, że każdy przecież ma wybór co włoży do gara (a do tego twierdzenia ciekawy wpis poczyniła Hultaj, który to wpis zupełnie zignorowałaś, nie wiem, może był zbyt merytoryczny i trudno przy nim pochojraczyć i pokazać jakim to się jest hop do przodu ) i po cholerę ludziom tłuc coś do głowy skoro potem i tak maja to w nosie. Właśnie o to chodzi, że nie wiadomo o co Ci chodzi Przynajmniej ja się już pogubiłam.[/QUOTE]

Nic takiego nie pisałam, to jest jakaś mylna interpretacja.

Pisałam, że wiedza jest łatwo dostępna, systemy edukacyjne działają, ALE jest jak jest bo ludzie : mają to w nosie, nie chce im się tym przejmować, nie chce im się wysilać i działać nawet jak coś tam dotrze, wolą robić jak robią bo zmiana nawyków to wysiłek, musieliby się przyznać przed samymi sobą że robili źle, inne.

[dfdce9ad473ee3ba4bd9426289ac63cb58eb8552]

Napisane przez cava

Nic takiego nie pisałam, to jest jakaś mylna interpretacja.

Pisałam, że wiedza jest łatwo dostępna, systemy edukacyjne działają, ALE jest jak jest bo ludzie : mają to w nosie, nie chce im się tym przejmować, nie chce im się wysilać i działać nawet jak coś tam dotrze, wolą robić jak robią bo zmiana nawyków to wysiłek, musieliby się przyznać przed samymi sobą że robili źle, inne.

No nie wiem, jeżeli ktoś twiedzi, że jest za edukowanem, a jednocześnie cały czas podważa tego sens, bo ludzie zdobytą wiedzę olewają, bo im tak wygodnie, to trudno wyczuć o co chodzi takiej osobie. Dodatkowo jeszcze jak przekaz podlany jest twierdzeniem, że już bez przesady żeby nam tłukli do głów co mamy jeść, bo to przecież zniewolenie człowieka przez system. Dlatego miałam taki problem z tym co piszesz, postawa pt. jestem za, a nawet przeciw jest dla mnie niezrozumiała i tyle. Ale oczywiście nie muszę wszystkiego rozumieć.
Kampania Jamiego Olivera przeczy Twoim teoriom i tyle. Ludzie jak się do nich trafi z odpowiednim przekazem zaczynają inaczej myśleć i działać. Ktoś tu podał zmianę mentalności na przykładzie kampanii antynikotynowych i ja się z tym zgadzam - system się zmienił, bo zmieniła się ludzka mentalność.

[natalia_t]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;7461405 1]Ja o tych zacofanych ludziach po 40tce to słucham już tak z 20 lat. Albo i dłużej. Z każdą dekadą kolejne zastępy młodych gniewnych oświeconych bardziej niż ci starzy, przekraczają ten Rubikon, a rzecz jakoś nie ulega poprawie. Coraz więcej grubasów w naszej części świata, coraz bardziej krzyczy się, że pokolenie najmłodszych będzie żyło krócej niż ich rodzice (a jednocześnie coraz bardziej przesuwa się wiek przechodzenia na emeryturę, bo podobno żyjemy coraz dłużej - kolejny paradoks), odpowiedzią na tłuszcz jest cukier, a zamiennikiem cukru - syrop g-f, oprysków coraz więcej, bo ciemny lud chce okrągłych, gładkich jabłuszek i bananów o doskonałym kącie wygięcia, E-250 pompuje się do wędlin tonami, bo ten sam lud chce różowej szynki, w Wielkiej Brytanii są 40latkowie, którzy nie wiedzą jak wygląda buraczek czy rzodkiewka, a w USA zastępy utuczobych 300kilowych grubasów, o których robi się programy jak kiedyś w cyrku wystawiało się brodate baby, itd.itp. Kociokwik trwa, a kasa musi się zgadzać Czy da się odchudzić grube dziecko ? Im bardziej czytam ten wątek, tym bardziej tracę nadzieję, że się da.[/QUOTE]
Bo to ci starzy karmili tych młodych grubych za dzieciaka. Starzy nie byli grubi, bo nie mieli się na czym utuczyć, ale swoje dzieci i wnuki już mogli "porządnie" nakarmić.
Tak czy inaczej uważam, że sytuacja w jakimś stopniu, powolutku, będzie się poprawiać.

[_vixen_]

Moja znajoma martwi sie, ze jej dwuletnia córka nie lubi jeść kiełbasy w wielu rodzinach bardzo miłe widziane sa dzieci, które mimo, ze male, to i tłusta kiełbasę wysuną. Taka duma rodu

[aszczerbik]

Wiele małych dzieci często nie chce nic jeść oprócz słodyczy, słodkich napojów i mcdonalda.. a rodzice zamiast wymyślić zdrowe i ciekawe posiłki idą na łatwiznę dając dziecku na kolację frytki i tak to potem niestety wygląda.

[ef9f8e413e9eb165fadd201f4168adc65c42d03a]

Napisane przez aszczerbik

Wiele małych dzieci często nie chce nic jeść oprócz słodyczy, słodkich napojów i mcdonalda.. a rodzice zamiast wymyślić zdrowe i ciekawe posiłki idą na łatwiznę dając dziecku na kolację frytki i tak to potem niestety wygląda.

wystarczy podejscie ''co laduje na stole, to sie je''. Jak dziecku nie przypasuje kolacja, bo nie bedzie frytek, to wystarczy ze raz pojdzie glodne spac, a sniadanie zje juz bez wybrzydzania.

[Wolha wRedna]

Napisane przez _vixen_

Moja znajoma martwi sie, ze jej dwuletnia córka nie lubi jeść kiełbasy w wielu rodzinach bardzo miłe widziane sa dzieci, które mimo, ze male, to i tłusta kiełbasę wysuną. Taka duma rodu

Ja bym się raczej cieszyła, dziecko mądrzejsze od matki. Nosz kurna 2-latce kiełbasę!

Napisane przez aszczerbik

Wiele małych dzieci często nie chce nic jeść oprócz słodyczy, słodkich napojów i mcdonalda.. a rodzice zamiast wymyślić zdrowe i ciekawe posiłki idą na łatwiznę dając dziecku na kolację frytki i tak to potem niestety wygląda.

Skąd te bardzo małe (bo nie mówię to o 10latkach) dzieci w ogóle wiedzą, że coś takiego istnieje? Najczęściej właśnei od tych samych rodziców, którzy teraz mają problem.

Swoja drogą, mam wrażenie, że co raz bardziej się z dziećmi cackamy. Moja babcia 20-kilka lat temu gdy grymasiłam przy podetkniętym pod nos posiłku, stwierdzała, że widocznie nie jestem głodna, jak zglodnieję to sama sięgnę. Z glodu nie umarłam.

[wika82]

Napisane przez Wolha wRedna

Ja bym się raczej cieszyła, dziecko mądrzejsze od matki. Nosz kurna 2-latce kiełbasę!



Skąd te bardzo małe (bo nie mówię to o 10latkach) dzieci w ogóle wiedzą, że coś takiego istnieje? Najczęściej właśnei od tych samych rodziców, którzy teraz mają problem.

Swoja drogą, mam wrażenie, że co raz bardziej się z dziećmi cackamy. Moja babcia 20-kilka lat temu gdy grymasiłam przy podetkniętym pod nos posiłku, stwierdzała, że widocznie nie jestem głodna, jak zglodnieję to sama sięgnę. Z glodu nie umarłam.

Skąd to oburzenie?
Dwulatek spokojnie może zjeść raz na jakiś czas dobrej jakościowo koełbasy, jakkolwiek nie martwiłabym się gdyby nie chciał.

[invisible_01]

Napisane przez Wolha wRedna

Swoja drogą, mam wrażenie, że co raz bardziej się z dziećmi cackamy. Moja babcia 20-kilka lat temu gdy grymasiłam przy podetkniętym pod nos posiłku, stwierdzała, że widocznie nie jestem głodna, jak zglodnieję to sama sięgnę. Z glodu nie umarłam.

Może i tak jest, ale w kwestii żywienia uważam, że trzeba EKSTREMALNIE uważać, bo bardzo łatwo o różnego rodzaju zaburzenia. Nie jestem za tym, żeby podtykać dziecku pod nos frytki, kiedy nie chce jeść, ale wychowanie lat 80/90, czyli "jak nie chcesz tego jeść, to nic nie dostaniesz" w ogóle mi nie odpowiada. Czy Ty jako dorosła wszystko lubisz? Myślę, że nie, a dzieciom bardzo często nie daje się prawa do wyrażania swojego gustu smakowego. 7-latek już wie, że nie lubi mielonych, ale chętnie zje rybę, jednak jakże często musi zjeść mielonego, bo tylko to jest. Dla mnie jedną z zalet dorosłości było właśnie jedzenie tego, na co mam ochotę - i wcale nie oznacza to zestawów z Maka i czekolady, ale dietę bez schabowych, za to z dużą ilością ryb i warzyw, a także zup kremów, które pokochałam, a których w moim domu rodzinnym nigdy nie było.

[mama8888]

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;7455824 6]No pewnie, że w większości przypadków się nie mylę. Nieczęste są ekstrema jak ta otyła kobieta, która podobno jest instruktorką tańca czy w przypadku ludzi chorych, bo wtedy to już nic nie jest takie oczywiste Ale zwykle bardzo widać czy ciało lubi się ze sportem czy nie. Skoro po sobie widzę ogromną różnicę odkąd regularnie ćwiczę, to pewnie nie jestem wyjątkiem. Wiem jak wyglądałam w trybie życia samochodowo- siedzącym, a jak w aktywnym. I tyle na ten temat.[/QUOTE]

Napisane przez viki1988

Z tego co wiem cukier sam w sobie nie jest jakoś bardzo szkodliwy, o ile nie jest spożywany w nadmiarze i nie prowadzi do nadmiernej konsumpcji


No tylko ze między zasłodzonym 6 łyżeczkami cukru Kubusiem a surową marchewką są jeszcze inne opcje np. jednodniowy sok marchewkowy, to że nie ma napisu "dla dzieci" nie znaczy że dziecko nie może go wypić

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[jelonki]

Napisane przez invisible_01

Może i tak jest, ale w kwestii żywienia uważam, że trzeba EKSTREMALNIE uważać, bo bardzo łatwo o różnego rodzaju zaburzenia. Nie jestem za tym, żeby podtykać dziecku pod nos frytki, kiedy nie chce jeść, ale wychowanie lat 80/90, czyli "jak nie chcesz tego jeść, to nic nie dostaniesz" w ogóle mi nie odpowiada. Czy Ty jako dorosła wszystko lubisz? Myślę, że nie, a dzieciom bardzo często nie daje się prawa do wyrażania swojego gustu smakowego. 7-latek już wie, że nie lubi mielonych, ale chętnie zje rybę, jednak jakże często musi zjeść mielonego, bo tylko to jest. Dla mnie jedną z zalet dorosłości było właśnie jedzenie tego, na co mam ochotę - i wcale nie oznacza to zestawów z Maka i czekolady, ale dietę bez schabowych, za to z dużą ilością ryb i warzyw, a także zup kremów, które pokochałam, a których w moim domu rodzinnym nigdy nie było.

Bardzo trafne

[Ninquelote]

Napisane przez aszczerbik

Wiele małych dzieci często nie chce nic jeść oprócz słodyczy, słodkich napojów i mcdonalda.. a rodzice zamiast wymyślić zdrowe i ciekawe posiłki idą na łatwiznę dając dziecku na kolację frytki i tak to potem niestety wygląda.

Napisane przez Hiiro

wystarczy podejscie ''co laduje na stole, to sie je''. Jak dziecku nie przypasuje kolacja, bo nie bedzie frytek, to wystarczy ze raz pojdzie glodne spac, a sniadanie zje juz bez wybrzydzania.

Chyba nigdy nie miałyście do czynienia z dziećmi które nie chcą jeść. Tylko takie dzieci grube nie są bo czekolady, frytek czy maka też zjedzą tylko trochę.

[ef9f8e413e9eb165fadd201f4168adc65c42d03a]

Napisane przez Ninquelote

Chyba nigdy nie miałyście do czynienia z dziećmi które nie chcą jeść. Tylko takie dzieci grube nie są bo czekolady, frytek czy maka też zjedzą tylko trochę.

No i wlasnie tym sie roznia od dzieci, ktore wymuszaja slodkosci grymaszeniem.

[ajah]

Napisane przez Wolha wRedna

Ja bym się raczej cieszyła, dziecko mądrzejsze od matki. Nosz kurna 2-latce kiełbasę!



Skąd te bardzo małe (bo nie mówię to o 10latkach) dzieci w ogóle wiedzą, że coś takiego istnieje? Najczęściej właśnei od tych samych rodziców, którzy teraz mają problem.

Swoja drogą, mam wrażenie, że co raz bardziej się z dziećmi cackamy. Moja babcia 20-kilka lat temu gdy grymasiłam przy podetkniętym pod nos posiłku, stwierdzała, że widocznie nie jestem głodna, jak zglodnieję to sama sięgnę. Z glodu nie umarłam.

Nie lubié takiego podejścia. Jak ze wszystkim warto się dowiedzieć dlaczego dziecko nie je i czy coś mu nie smakuje/ ma nie taką konsystencję itd.


Jestem dorosła i istnieją potrawy, które zjadłabym gdybym była bardzo, bardzo głodna. Dla zaspokojenia głodu, bym ich w ogóle nie tknęła.

[wika82]

Napisane przez ajah

Nie lubié takiego podejścia. Jak ze wszystkim warto się dowiedzieć dlaczego dziecko nie je i czy coś mu nie smakuje/ ma nie taką konsystencję itd.


Jestem dorosła i istnieją potrawy, które zjadłabym gdybym była bardzo, bardzo głodna. Dla zaspokojenia głodu, bym ich w ogóle nie tknęła.

Też nie lubię takiego podejścia.
Klasyczna tresura.

[eyo]

Napisane przez invisible_01

Może i tak jest, ale w kwestii żywienia uważam, że trzeba EKSTREMALNIE uważać, bo bardzo łatwo o różnego rodzaju zaburzenia. Nie jestem za tym, żeby podtykać dziecku pod nos frytki, kiedy nie chce jeść, ale wychowanie lat 80/90, czyli "jak nie chcesz tego jeść, to nic nie dostaniesz" w ogóle mi nie odpowiada. Czy Ty jako dorosła wszystko lubisz? Myślę, że nie, a dzieciom bardzo często nie daje się prawa do wyrażania swojego gustu smakowego. 7-latek już wie, że nie lubi mielonych, ale chętnie zje rybę, jednak jakże często musi zjeść mielonego, bo tylko to jest. Dla mnie jedną z zalet dorosłości było właśnie jedzenie tego, na co mam ochotę - i wcale nie oznacza to zestawów z Maka i czekolady, ale dietę bez schabowych, za to z dużą ilością ryb i warzyw, a także zup kremów, które pokochałam, a których w moim domu rodzinnym nigdy nie było.

bardzo mądry post - ja również uważam, że podtykanie frytek niejadkowi to żadne rozwiązanie tak samo jak jestem przeciwna głodzeniu dziecka są inne alternatywy niż frytki albo głodówka

niektórzy to mam wrażenie by chcieli pieska a nie dziecko - chociaż ja to swojego psa lepiej traktuje niż "jak nie chcesz to nie jedz"... ciekawa jestem co by takie osoby zjadły bez wybrzydzania jakby je tak z 5 dni przegłodzić dla zasady

[Wolha wRedna]

Napisane przez wika82

Skąd to oburzenie?
Dwulatek spokojnie może zjeść raz na jakiś czas dobrej jakościowo koełbasy, jakkolwiek nie martwiłabym się gdyby nie chciał.

Bo znając życie ten kawałek nie był zdrową kiełbasą tylko raczej czymś z marketu 12,99/kg z śladową ilością mięsa, dużą resztek + ja bardzo ostrożnie podchodzę do tego rodzaju wyrobów od kiedy znam osobę, która w ogóle takiego rodzaju mięsa jeść nie może, nie ważne jak dobrej byłoby jakości.

Napisane przez invisible_01

Może i tak jest, ale w kwestii żywienia uważam, że trzeba EKSTREMALNIE uważać, bo bardzo łatwo o różnego rodzaju zaburzenia. Nie jestem za tym, żeby podtykać dziecku pod nos frytki, kiedy nie chce jeść, ale wychowanie lat 80/90, czyli "jak nie chcesz tego jeść, to nic nie dostaniesz" w ogóle mi nie odpowiada. Czy Ty jako dorosła wszystko lubisz? Myślę, że nie, a dzieciom bardzo często nie daje się prawa do wyrażania swojego gustu smakowego. 7-latek już wie, że nie lubi mielonych, ale chętnie zje rybę, jednak jakże często musi zjeść mielonego, bo tylko to jest. Dla mnie jedną z zalet dorosłości było właśnie jedzenie tego, na co mam ochotę - i wcale nie oznacza to zestawów z Maka i czekolady, ale dietę bez schabowych, za to z dużą ilością ryb i warzyw, a także zup kremów, które pokochałam, a których w moim domu rodzinnym nigdy nie było.

Oczywiście, że nie wszystko lubię, ale tak samo jak moja matka, czy babcia mnie - nie będą swojemu przyszłemu dziecku przygotowywać np. rzeczy, których sama nie lubię. No niestety, taka kolej rzeczy. Nie lubię rosołu - nie nauczę się go robić, bo dziecko, skoro dla mnie ta zupa jest fuuj i nie będzie gościć na moim stole. Jeśli mojemu dziecku posmakuje w gościach, to w życiu dorosłym samo sobie ugotuje. Osobiście mam tak z wieloma potrawami. Nie mam pretensji, że mi w domu nie robiono naleśników, sama się nauczyłam smażyć jako osoba dorosła.