Ludzie i zachowania, które nas dziwią + ot, część 77.

[Trzepotka]

Treść usunięta

[Imperfecta]

Napisane przez lightangel

Życzę Ci żebyś jednak znalazła fajną pracę w której będziesz mogła się wygadać i jednocześnie nie będziesz musiała pracować z klientem detalicznym. Sama niedawno zmieniłam pracę w której ciągle miałam kontakt z klientami i nareszcie odżyłam, teraz przynajmniej nikt mnie nie traktuje jak śmiecia (a niestety tak się zdarzało, zwłaszcza w przypadku jakichś bardzo tanich produktów, że klienci czuli się królem a sprzedawców traktowali najgorzej jak tylko się da).


Po raz kolejny powtórzę - przestańmy szukać
wymówek dla chamskich zachowań. Wszyscy mamy w życiu trudniej przez wszystko co działo się przez ostatnie dwa lata, ale to nie daje nikomu prawa do wyżywania się na drugim człowieku. A jak ktoś się zachowuje jak burak to znaczy że był nim też przed kryzysem czy przed pandemią, po prostu wtedy może nie pozwalał sobie na tak wiele bo nie było aż takiego społecznego przyzwolenia na bycie ch...m jakie mamy na obecną chwilę.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Dziękuję Ci bardzo póki co nie będę zmieniać, bo całkiem dobrze płacą jak za ilość obowiązków, klienci też milsi niż na poczcie, bo przychodzą z wyboru nie z przymusu, ale kiedyś na pewno będę szukać czegoś innego, bo już mam chyba nerwicę.

Co do drugiej części się zgodzę w stu procentach. Nie ma ŻADNEGO wytłumaczenia chamskiego zachowania, ani przez obsługę, ani przez klienta.

[4d032753774d1a68efa6ccfc57dfedd4115cfe72_6584d22253d76]

Napisane przez Trzepotka

Treść usunięta

Zrodlo tego problemu jest bardzo proste, ludzie po prostu nie sa nauczeni szanowac innych ludzi.
''Boksowanie sie'' przez zycie przez niektorych uwazane jest wrecz za cos z czego mozna byc dumnym. Ja bardzo czesto to slyszalam, ze musze sie nauczyc byc mocniejsza, bo inaczej swiat mnie zniszczy. Kilka lat minelo, ja to sobie poobserwowalam i jednak wole pozostac taka jaka jestem, bo koniec koncow okazalo sie, ze jak czegos potrzebuje (od wlasciciela mieszkania, od ludzi dookola mnie, nie wiem, dostawcy paczek z mojej dzielnicy), to ludzie jednak inaczej do mnie podchodza niz do osob, ktorzy sie pienia o byle co.

Mam takich znajomych wlasnie, szczyca sie, ze oni to sobie nie dadza w kasze dmuchac. Tyle tylko ze przy kazdej rozmowie z kims jak czegos potrzebuja bardzo szybko zaczynaja rzucac tekstami w stylu ''no jesli nic sie nie zmieni to ja pojde do adwokata, zloze skarge''. No i zazwyczaj dostaja to czego chca, bo ludziom sie nie chce z nimi uzerac. Ale w sumie to sa dosyc samotni.

[Dobranka]

pomyliłam wątki

[Imperfecta]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89443325]Zrodlo tego problemu jest bardzo proste, ludzie po prostu nie sa nauczeni szanowac innych ludzi.

''Boksowanie sie'' przez zycie przez niektorych uwazane jest wrecz za cos z czego mozna byc dumnym. Ja bardzo czesto to slyszalam, ze musze sie nauczyc byc mocniejsza, bo inaczej swiat mnie zniszczy. Kilka lat minelo, ja to sobie poobserwowalam i jednak wole pozostac taka jaka jestem, bo koniec koncow okazalo sie, ze jak czegos potrzebuje (od wlasciciela mieszkania, od ludzi dookola mnie, nie wiem, dostawcy paczek z mojej dzielnicy), to ludzie jednak inaczej do mnie podchodza niz do osob, ktorzy sie pienia o byle co.



Mam takich znajomych wlasnie, szczyca sie, ze oni to sobie nie dadza w kasze dmuchac. Tyle tylko ze przy kazdej rozmowie z kims jak czegos potrzebuja bardzo szybko zaczynaja rzucac tekstami w stylu ''no jesli nic sie nie zmieni to ja pojde do adwokata, zloze skarge''. No i zazwyczaj dostaja to czego chca, bo ludziom sie nie chce z nimi uzerac. Ale w sumie to sa dosyc samotni.[/QUOTE]Moja teściowa taka jest. Kiedyś, jak jeszcze miałyśmy kontakt, to, z dumą mi opowiadała jak zjechała kasjerkę w biedronce, bo sprzedała jej zepsute mięso. żal.pl

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89443325]Zrodlo tego problemu jest bardzo proste, ludzie po prostu nie sa nauczeni szanowac innych ludzi.
''Boksowanie sie'' przez zycie przez niektorych uwazane jest wrecz za cos z czego mozna byc dumnym. Ja bardzo czesto to slyszalam, ze musze sie nauczyc byc mocniejsza, bo inaczej swiat mnie zniszczy. Kilka lat minelo, ja to sobie poobserwowalam i jednak wole pozostac taka jaka jestem, bo koniec koncow okazalo sie, ze jak czegos potrzebuje (od wlasciciela mieszkania, od ludzi dookola mnie, nie wiem, dostawcy paczek z mojej dzielnicy), to ludzie jednak inaczej do mnie podchodza niz do osob, ktorzy sie pienia o byle co.

Mam takich znajomych wlasnie, szczyca sie, ze oni to sobie nie dadza w kasze dmuchac. Tyle tylko ze przy kazdej rozmowie z kims jak czegos potrzebuja bardzo szybko zaczynaja rzucac tekstami w stylu ''no jesli nic sie nie zmieni to ja pojde do adwokata, zloze skarge''. No i zazwyczaj dostaja to czego chca, bo ludziom sie nie chce z nimi uzerac. Ale w sumie to sa dosyc samotni.[/QUOTE]

Pomiędzy byciem burakiem, a "nie dam sobie w kaszę dmuchać" jest duża różnica. Nie chodzi o robienie kasjerce awantury, ale trzeba umieć walczyć o swoje. Przykład, chciałam się dostać do lekarza rodzinnego - 5 dni dzwoniłam i całowałam klamkę. Panie recepcjonistki miały mnie w poważaniu. Wkurzyłam się, powiedziałam, że działają niezgodnie z prawem ( muszą mnie zarejestrować na jutro, jeśli mają wolne numerki) i będę zgłaszała skargę do rzecznika praw pacjenta. Kurde... magia, nagle mogłam zapisać się na jutro. Tylko jak siedziałam z gorączką 39 stopni to ledwo mówiłam to nie dało się zapisać na jutro tylko "dzwonić jutro i może będzie numerek".

---------- Dopisano o 16:15 ---------- Poprzedni post napisano o 16:14 ----------

Napisane przez Imperfecta

Moja teściowa taka jest. Kiedyś, jak jeszcze miałyśmy kontakt, to, z dumą mi opowiadała jak zjechała kasjerkę w biedronce, bo sprzedała jej zepsute mięso. żal.pl

Zjechanie oczywiście jest złe.
Zwrócenie uwagi "mięso było nieświeże" - tak. Może to pojedynczy przypadek, może zaniedbanie. Sama informacja zła nie jest.

[Imperfecta]

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89443354]

Zjechanie oczywiście jest złe.

Zwrócenie uwagi "mięso było nieświeże" - tak. Może to pojedynczy przypadek, może zaniedbanie. Sama informacja zła nie jest.[/QUOTE]

Ale co taka kasjerka ma do pakowanego mięsa? mają każde otwierać i sprawdzać czy nie śmierdzi? Przecież to nie mięsny, że obsługa dotyka, może powąchać i ocenić stan.

To się idzie z paragonem i reklamuje a nie wyrzuca mięso i jedzie po kimś, że jest do dvpy, bo nie sprawdza zapakowanego mięsa i żąda NATYCHMIASTOWEGO zwrotu pieniędzy od kasjerki, bo jej nic nie interesuje.

___


Dla mnie hitem było, jak jedna listonoszka dostała zawału na rejonie i nie doręczyła części przesyłek i przekazów, a jeden facet przyszedł gdzie jego duży list polecony, mówimy mu jaka sytuacja a on, że jego to nie interesuje, on miał zapłacone, że listonosz miał to przynieść. No po prostu hiiiit

[Pusheen_]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89443325]Zrodlo tego problemu jest bardzo proste, ludzie po prostu nie sa nauczeni szanowac innych ludzi.

''Boksowanie sie'' przez zycie przez niektorych uwazane jest wrecz za cos z czego mozna byc dumnym. Ja bardzo czesto to slyszalam, ze musze sie nauczyc byc mocniejsza, bo inaczej swiat mnie zniszczy. Kilka lat minelo, ja to sobie poobserwowalam i jednak wole pozostac taka jaka jestem, bo koniec koncow okazalo sie, ze jak czegos potrzebuje (od wlasciciela mieszkania, od ludzi dookola mnie, nie wiem, dostawcy paczek z mojej dzielnicy), to ludzie jednak inaczej do mnie podchodza niz do osob, ktorzy sie pienia o byle co.



Mam takich znajomych wlasnie, szczyca sie, ze oni to sobie nie dadza w kasze dmuchac. Tyle tylko ze przy kazdej rozmowie z kims jak czegos potrzebuja bardzo szybko zaczynaja rzucac tekstami w stylu ''no jesli nic sie nie zmieni to ja pojde do adwokata, zloze skarge''. No i zazwyczaj dostaja to czego chca, bo ludziom sie nie chce z nimi uzerac. Ale w sumie to sa dosyc samotni.[/QUOTE]

Nie cierpię określenia "boksować się" z życiem.

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Napisane przez Imperfecta

Ale co taka kasjerka ma do pakowanego mięsa? mają każde otwierać i sprawdzać czy nie śmierdzi? Przecież to nie mięsny, że obsługa dotyka, może powąchać i ocenić stan.

To się idzie z paragonem i reklamuje a nie wyrzuca mięso i jedzie po kimś, że jest do dvpy, bo nie sprawdza zapakowanego mięsa i żąda NATYCHMIASTOWEGO zwrotu pieniędzy od kasjerki, bo jej nic nie interesuje.

:

Przeczytałaś, co napisałam? Napisałam, że jechanie po kasjerce jest złe, jednocześnie ZGŁOSZENIE jest ok.

Tak, bo komu mam tej przykładowej biedronce zgłosić? Może mięso było źle przechowywane. INFORMACJA nie jest zła.

[Pusheen_]

Napisane przez Imperfecta

Moja teściowa taka jest. Kiedyś, jak jeszcze miałyśmy kontakt, to, z dumą mi opowiadała jak zjechała kasjerkę w biedronce, bo sprzedała jej zepsute mięso. żal.pl

Lol. To chyba trochę słabo wróży w kontaktach na przyszłość
[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89443354]Pomiędzy byciem burakiem, a "nie dam sobie w kaszę dmuchać" jest duża różnica. Nie chodzi o robienie kasjerce awantury, ale trzeba umieć walczyć o swoje. Przykład, chciałam się dostać do lekarza rodzinnego - 5 dni dzwoniłam i całowałam klamkę. Panie recepcjonistki miały mnie w poważaniu. Wkurzyłam się, powiedziałam, że działają niezgodnie z prawem ( muszą mnie zarejestrować na jutro, jeśli mają wolne numerki) i będę zgłaszała skargę do rzecznika praw pacjenta. Kurde... magia, nagle mogłam zapisać się na jutro. Tylko jak siedziałam z gorączką 39 stopni to ledwo mówiłam to nie dało się zapisać na jutro tylko "dzwonić jutro i może będzie numerek".

---------- Dopisano o 16:15 ---------- Poprzedni post napisano o 16:14 ----------



Zjechanie oczywiście jest złe.
Zwrócenie uwagi "mięso było nieświeże" - tak. Może to pojedynczy przypadek, może zaniedbanie. Sama informacja zła nie jest.[/QUOTE]A ja na swój sposób "podziwiam" takich ludzi :ifyouknowwhatimean:

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[4d032753774d1a68efa6ccfc57dfedd4115cfe72_6584d22253d76]

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89443354]Pomiędzy byciem burakiem, a "nie dam sobie w kaszę dmuchać" jest duża różnica. Nie chodzi o robienie kasjerce awantury, ale trzeba umieć walczyć o swoje. Przykład, chciałam się dostać do lekarza rodzinnego - 5 dni dzwoniłam i całowałam klamkę. Panie recepcjonistki miały mnie w poważaniu. Wkurzyłam się, powiedziałam, że działają niezgodnie z prawem ( muszą mnie zarejestrować na jutro, jeśli mają wolne numerki) i będę zgłaszała skargę do rzecznika praw pacjenta. Kurde... magia, nagle mogłam zapisać się na jutro. Tylko jak siedziałam z gorączką 39 stopni to ledwo mówiłam to nie dało się zapisać na jutro tylko "dzwonić jutro i może będzie numerek".[COLOR="Silver"][/QUOTE]

Twoj przyklad jest juz dosyc skrajny, bo to raczej zakrawa o nieudzielenie pomocy.

Mysle, ze tych przychodni, ktore robia sobie ludzi w jajo, jest w Polsce juz coraz mniej.

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89443375]Twoj przyklad jest juz dosyc skrajny, bo to raczej zakrawa o nieudzielenie pomocy.

Mysle, ze tych przychodni, ktore robia sobie ludzi w jajo, jest w Polsce juz coraz mniej.[/QUOTE]

Może i tak. Jednak z miłym głosem nic nie osiągnęłam. Mi chodziło tylko o motyw, bo często ludzie olewają i nie walczą o swoje prawa. Co oczywiście nie oznacza awantur czy bluzgania pracowników.

[Imperfecta]

[1=26cabbdd88f595c38f9b7f8 139ef1472f28f75bc_65628a8 226dae;89443366]Przeczytałaś, co napisałam? Napisałam, że jechanie po kasjerce jest złe, jednocześnie ZGŁOSZENIE jest ok.

Tak, bo komu mam tej przykładowej biedronce zgłosić? Może mięso było źle przechowywane. INFORMACJA nie jest zła.[/QUOTE]

Może i źle doczytałam, przepraszam

Napisane przez Pusheen_

Lol. To chyba trochę słabo wróży w kontaktach na przyszłość

Wywróżyło zupełny brak kontaktu

[Pusheen_]

Napisane przez Imperfecta

Wywróżyło zupełny brak kontaktu

No bywa



Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[chacaos]

Napisane przez meliandra

Ja mam wrażenie, że niektórzy są uzależnieni od robienia zakupów i chodzenia po sklepach i są chorzy jak sklepy są zamknięte. Najlepiej jakby wszystko było czynne 24h na dobę Wystarczy czasem jakiś dodatkowy dzień wolny jak wyskoczy jakieś święto i ludzie dostają wariacji. Z tego co kojarzę Kasztanka pisała, że u niej w Australii sklepy są czynne jakoś do 18. Nawet większe markety. U nas to by się ludzie zapłakali Ogólnie smutne to jest, że życie tak wielu ludzi kręci wokół zakupów.



Ja mieszkam w dużym mieście, więc są sklepy czynne i dłużej i krócej, ale pochodzę z małego miasta i ani moi rodzice ani znajomi nie mają takich problemów. Zawsze jakiś sklepik jest czynny dłużej. Jak nie to jest Biedronka, Dino, Lewiatan, ostatecznie Żabka.

No ja bym się na pewno zapłakała, gdyby większe markety były otwarte do 18 albo gdybym była zależna od małych i drogich sklepów, bo pracuję do 17-17:30 i nie mam ochoty ani zrywać się i biec do supermarketu chwilę po zamknięciu laptopa (a przecież na ostatnie 15 min wchodzi tylko buractwo), ani kupować obiadów na cały tydzień w żabce. To, że można w Polsce spokojnie iść na zakupy późniejszym wieczorem i jest wszechobecność sklepów różnych rozmiarów w miastach to dla mnie jedne z niewielu ogromnych zalet życia tutaj. Nie dziwi mnie, że ludzie są przyzwyczajeni do wygody i nie witają pomysłów takich jak niedziele niehandlowe owacjami na stojąco - może właśnie nie chcą, żeby ich życie ,,kręciło się wokół zakupów'', które trzeba niemal wpisywać w grafik.

[CytrynkaCytrynka]

Napisane przez meliandra

Ja mam wrażenie, że niektórzy są uzależnieni od robienia zakupów i chodzenia po sklepach i są chorzy jak sklepy są zamknięte. Najlepiej jakby wszystko było czynne 24h na dobę Wystarczy czasem jakiś dodatkowy dzień wolny jak wyskoczy jakieś święto i ludzie dostają wariacji. Z tego co kojarzę Kasztanka pisała, że u niej w Australii sklepy są czynne jakoś do 18. Nawet większe markety. U nas to by się ludzie zapłakali Ogólnie smutne to jest, że życie tak wielu ludzi kręci wokół zakupów.



Ja mieszkam w dużym mieście, więc są sklepy czynne i dłużej i krócej, ale pochodzę z małego miasta i ani moi rodzice ani znajomi nie mają takich problemów. Zawsze jakiś sklepik jest czynny dłużej. Jak nie to jest Biedronka, Dino, Lewiatan, ostatecznie Żabka. Co do urzędów to jest inna bajka. Godziny otwarcia mają jakie mają. Zwykle jest jakiś dzień w którym są czynne dłużej. Ogólnie to jest słabe, ale ile tak naprawdę do tych urzędów chodzi. Raczej sporadycznie. Ja w żadnej pracy nie miałam problemów żeby przyjść później albo na chwilę wyskoczyć żeby coś załatwić. Najwyżej się potem to odrabiało.

Ja mieszkam w małej miejscowości i dłużej otwarte są tylko sklepy spożywcze albo apteki, a tam jednak nie kupisz wszystkiego. Wszystko inne mam max do 16 otwarte. I co mam za każdym razem się zwalniać z pracy, żeby chamsko nie wchodzić 15 minut przed zamknięciem? To dopiero paranoja. Ale empatia tylko wobec kasjerów klienci to same zło.

[26cabbdd88f595c38f9b7f8139ef1472f28f75bc_65628a8226dae]

Napisane przez CytrynkaCytrynka

Ja mieszkam w małej miejscowości i dłużej otwarte są tylko sklepy spożywcze albo apteki, a tam jednak nie kupisz wszystkiego. Wszystko inne mam max do 16 otwarte. I co mam za każdym razem się zwalniać z pracy, żeby chamsko nie wchodzić 15 minut przed zamknięciem? To dopiero paranoja. Ale empatia tylko wobec kasjerów klienci to same zło.

Ona tego nie napisała. Mocno nadinterpretujesz.

[980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328]

Napisane przez meliandra

Ale jakiego całego dnia, o czym Wy w ogóle piszecie Aż z ciekawości wygooglowłam sobie teraz różne sklepy. Biedronki, Lidle Aldi, Carrefoury, Kauflandy. Praktycznie wszystkie są czynne od 6:00 do 23:00. Część do 22:00, część do 23:30. Myślałam, że może to kwestia tego, że mieszkam we Wrocławiu, ale sprawdziłam, swoje rodzinne małe miasteczko i tam tak samo. Serio chcecie mi powiedzieć, że ktoś z 16-17 godzin przez 6 dni w tygodniu kiedy sklep jest otarty ktoś ma czas tylko akurat 10 minut przed zamknięciem ?

No ja juz pisalam, ze pracuje od 8 do 20. Nie codziennie, ale nie mam samochodu, wielkiej lodowki ani dziesieciu szafek, zeby sobie organizowac zakupy raz w tygodniu, robie je co 2-3 dni. A i nie mieszkam w Polsce - fajnie macie z tymi godzinami, u mnie wiekszosc sklepow zamyka sie o 20-21, w niedziele prawie wszystkie zamkniete. Jak mieszkalam na przedmiesciach, to wiekszosc zamykala sie raczej o 20, a jeden z moich ulubionych o 19:30. Takze naprawde malo mnie obchodzi, ze sprzedawcy sie nie podoba, ze sobie wchodze 10 min przed zamknieciem.

[Finlora]

No cóż, niektórzy lubią latać po sklepach, a niektórzy godzinami siedzą w necie i robią zakupy online

[Pusheen_]

No to ja przeszłam na druga stronę mocy i częściej robię zakupy online.

Przestało mnie ekscytowac bieganie po sklepach w okresie przecen.

To jak często chodziłam kiedyś na zakupy, a to jak chodzę teraz...No nie da się tego porównać.

W takim Reserved to bywam teraz 2 - 3 razy w roku, zakupy tam robię w 90% online.

W sumie trochę mi żal, że już tak nie laze, ale to nie chodzi same zakupy, tylko skojarzenie, że to były czasy totalnej beztroski

Ale gdybym mogła, to z chęcią robilabym zakupy spożywcze online. To byloby piękne Akurat bieganie do Biedry obrzydło mi totalnie.


Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[Imperfecta]

Ja przed covidem uwielbiałam chodzić na zakupy, potrafiłam godziny spędzać w galeriach ale maseczki, ograniczenia ilości osób w sklepach mi tak obrzydziły chodzenie do nich, że się odzwyczaiłam i idę jak muszę.
Poza tym najbardziej na świecie nienawidzę kolejek i tłumów jak widzę, że gdzieś jest więcej ludzi, niż jestem w stanie znieść to wychodzę.
Dlatego też na urlop jeżdżę w maju, albo we wrześniu

[natalia_t]

[1=4d032753774d1a68efa6ccf c57dfedd4115cfe72_6584d22 253d76;89443325]Zrodlo tego problemu jest bardzo proste, ludzie po prostu nie sa nauczeni szanowac innych ludzi.
''Boksowanie sie'' przez zycie przez niektorych uwazane jest wrecz za cos z czego mozna byc dumnym. Ja bardzo czesto to slyszalam, ze musze sie nauczyc byc mocniejsza, bo inaczej swiat mnie zniszczy. Kilka lat minelo, ja to sobie poobserwowalam i jednak wole pozostac taka jaka jestem, bo koniec koncow okazalo sie, ze jak czegos potrzebuje (od wlasciciela mieszkania, od ludzi dookola mnie, nie wiem, dostawcy paczek z mojej dzielnicy), to ludzie jednak inaczej do mnie podchodza niz do osob, ktorzy sie pienia o byle co.

Mam takich znajomych wlasnie, szczyca sie, ze oni to sobie nie dadza w kasze dmuchac. Tyle tylko ze przy kazdej rozmowie z kims jak czegos potrzebuja bardzo szybko zaczynaja rzucac tekstami w stylu ''no jesli nic sie nie zmieni to ja pojde do adwokata, zloze skarge''. No i zazwyczaj dostaja to czego chca, bo ludziom sie nie chce z nimi uzerac. Ale w sumie to sa dosyc samotni.[/QUOTE]Ludziom bardzo często asertywność myli się z chamstwem i pieniactwem.
I niestety osoby które najwięcej krzyczą faktycznie dostaną to czego chcą, zazwyczaj kosztem innych osób, które potrzebują tego samego. Staram się walczyć z tym jak tylko mogę, ale niestety czasami kłótnie i tłumaczenie zajmują więcej czasu, zabierają więcej energii i szargają nerwy bardziej niż zrobienie tego czegoś. Jednak zapewniam, że taką osobę często chce się tylko "załatwić" w zakresie niezbędnego minimum i puścić wolno, uprzejmością można więcej zdziałać, bo jeśli z jakąś osobą się zwyczajnie milej przebywa, to i się więcej dla niej zrobi.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[_medianoche]

Napisane przez Pusheen_

No to ja przeszłam na druga stronę mocy i częściej robię zakupy online.

Przestało mnie ekscytowac bieganie po sklepach w okresie przecen.

To jak często chodziłam kiedyś na zakupy, a to jak chodzę teraz...No nie da się tego porównać.

W takim Reserved to bywam teraz 2 - 3 razy w roku, zakupy tam robię w 90% online.

W sumie trochę mi żal, że już tak nie laze, ale to nie chodzi same zakupy, tylko skojarzenie, że to były czasy totalnej beztroski

Ale gdybym mogła, to z chęcią robilabym zakupy spożywcze online. To byloby piękne Akurat bieganie do Biedry obrzydło mi totalnie.


Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

U mnie sklepy odzieżowe / apteki / osiedlowe spożywczaki zamykają o 6 wieczorem. Jak mam kupić jakiś ciuch to tylko online. Po pracy nie zdążę. Musiałabym w weekend. Też nie zaglądam na przeceny i staram się nic nie kupować. Jak będę potrzebowała konkretnej rzeczy to zamówię online. W weekend nie łażę, nie lubię tłumów.

Supermarkety są otwarte do 8 / 9 / 10 wieczorem (zależy który) to zdążę na zakupy po pracy. A teraz mieszkam w centrum to zdarza mi się zrobić zakupy w przerwie obiadowe i zdążę je jeszcze zanieść do domu.

[Trzepotka]

Treść usunięta

[12b24d2a455c078f5629813f5df538e108ef39c5_6556ae3ede293]

Napisane przez _medianoche

U mnie sklepy odzieżowe / apteki / osiedlowe spożywczaki zamykają o 6 wieczorem. Jak mam kupić jakiś ciuch to tylko online. Po pracy nie zdążę. Musiałabym w weekend. Też nie zaglądam na przeceny i staram się nic nie kupować. Jak będę potrzebowała konkretnej rzeczy to zamówię online. W weekend nie łażę, nie lubię tłumów.



Supermarkety są otwarte do 8 / 9 / 10 wieczorem (zależy który) to zdążę na zakupy po pracy. A teraz mieszkam w centrum to zdarza mi się zrobić zakupy w przerwie obiadowe i zdążę je jeszcze zanieść do domu.

U mnie to samo, galerii handlowych nie ma
Mam handlowe czwartki, kiedy niektóre sklepy odzieżowe są otwarte do 21
Online shopping to życie
Tylko ostatnie parę lat sklepy spożywcze są otwarte do 21-22, w niedzielę do 19-20 i to też nie wszędzie, niezależnie od wielkosci miasta.
W Polsce pod względem zakupów jest raj



Sent from my SM-G973F using Tapatalk

[_medianoche]

[1=12b24d2a455c078f5629813 f5df538e108ef39c5_6556ae3 ede293;89443541]U mnie to samo, galerii handlowych nie ma
Mam handlowe czwartki, kiedy niektóre sklepy odzieżowe są otwarte do 21
Online shopping to życie
Tylko ostatnie parę lat sklepy spożywcze są otwarte do 21-22, w niedzielę do 19-20 i to też nie wszędzie, niezależnie od wielkosci miasta.
W Polsce pod względem zakupów jest raj



Sent from my SM-G973F using Tapatalk[/QUOTE]

U mnie to samo. To, co oni nazywają galerią to parę sklepów na krzyż, księgarnia i cukiernia.

Polska to raj zakupowy Oczopląsu można w Polsce dostać od ilości i wyboru produktów.

[magbeth]

[1=12b24d2a455c078f5629813 f5df538e108ef39c5_6556ae3 ede293;89443541]U mnie to samo, galerii handlowych nie ma
Mam handlowe czwartki, kiedy niektóre sklepy odzieżowe są otwarte do 21
Online shopping to życie
Tylko ostatnie parę lat sklepy spożywcze są otwarte do 21-22, w niedzielę do 19-20 i to też nie wszędzie, niezależnie od wielkosci miasta.
W Polsce pod względem zakupów jest raj



Sent from my SM-G973F using Tapatalk[/QUOTE]

O tak, bardzo tak. Mieszkałam na norweskim wygwizdowie, bez auta - i tylko się uśmiechałam pod nosem jak koleżanki w Polsce lament i darcie szat, bo wprowadzili niedziele handlowe.
Zakupy online ratują życie. Ze o wyborze nie wspomnę.

Co do spożywki to mieszkam obecnie w mniejszym wygwizdowie i daje radę, w dodatku w tym samym budynku gdzie mamy oddział jest na dole sieciówka Rema1000, więc mogę po pracy spokojnie zejść po zakupy. Ewentualnie dalej przy parkingu Coop. Nie powiem, jest to mega wygodne i lubię te opcje. Do kompletu pomaga zmotoryzowanie, bardzo. Ale tak nie było zawsze.
Jakies 15 min jazdy od domu mam tez olbrzymie centrum handlowe, ale po pracy reaguje wysypka na ludzi, a w weekendy odpada, wole żyć, iść w góry, odpocząć a nie przeciskać się przez tłum celem wyrwania nowej kiecki.

Po 18 jedna apteka w mieście jest czynna i trzeba autem, z buta to chyba godzinę mam w jedna stronę.

Ale i tak najfajniej kupuje się tu alko.

---------- Dopisano o 20:52 ---------- Poprzedni post napisano o 20:50 ----------

Napisane przez _medianoche

U mnie to samo. To, co oni nazywają galerią to parę sklepów na krzyż, księgarnia i cukiernia.

Polska to raj zakupowy Oczopląsu można w Polsce dostać od ilości i wyboru produktów.

Sama prawda. W takim Kauflandzie dział z przyprawami jest większy niż mój cały osiedlowy sklep

Choc to centrum handlowe koło mnie jest faktycznie spore i mogłoby stanąć w konkury z jakimś polskim. Ale to raczej wyjątek niż reguła.

[lightangel]

Napisane przez Trzepotka

Treść usunięta

Ja akurat jestem określana przez znajomych jako osoba asertywna, która nie daje sobie w kaszę dmuchać i nigdy nie zachowuję się w taki sposób jaki opisałaś. Po prostu zdaję sobie sprawę z tego jakie w danej sytuacji mam prawa (ale też obowiązki) i kulturalnie tłumaczę swoje racje. Asertywny człowiek nie musi być chamski ani głośny, bez problemu można załatwić to co się chce z uśmiechem i będąc miłym dla innych.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Pusheen_]

Napisane przez _medianoche

U mnie to samo. To, co oni nazywają galerią to parę sklepów na krzyż, księgarnia i cukiernia.



Polska to raj zakupowy Oczopląsu można w Polsce dostać od ilości i wyboru produktów.

Możliwe, że raj zakupowy.

Ciekawe jak wypadamy na tle USA.

Ja mogę powiedzieć, że amerykanski market mnie w sumie zachwycił pod względem zróżnicowania towaru na półkach

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

---------- Dopisano o 20:30 ---------- Poprzedni post napisano o 20:28 ----------

A Kaufland to fajny sklep. Szkoda, że nie ma go w mojej dzielnicy - na pewno robilabym w nim zakupy.

Wysłane z mojego SM-A202F przy użyciu Tapatalka

[Natalie_Alex]

[1=12b24d2a455c078f5629813 f5df538e108ef39c5_6556ae3 ede293;89443541]U mnie to samo, galerii handlowych nie ma
Mam handlowe czwartki, kiedy niektóre sklepy odzieżowe są otwarte do 21
Online shopping to życie
Tylko ostatnie parę lat sklepy spożywcze są otwarte do 21-22, w niedzielę do 19-20 i to też nie wszędzie, niezależnie od wielkosci miasta.
W Polsce pod względem zakupów jest raj



Sent from my SM-G973F using Tapatalk[/QUOTE]

W Londynie też nie ma w sumie dużo centrów handlowych. Jest Westfield, Brent Cross, ale przeważnie, to ludzie robia zakupy na high street. Co najwyżej, są takie pasaże handlowe, które są częścią ulicy. No i depertment stores, których już w ogóle chyba nie ma w Polsce. W ogóle malls były modne w latach 80-tych w Stanach i to raczej w mniejszych miasteczkach. A polska nazwa "galeria" i to, że ludziom to właśnie słowo kojarzy się przeważnie z centrum handlowym, to woła o pomstę o nieba. Nie wiem, co za geniusz wymyślił, by tak potocznie nazywać centra handlowe.