2020-04-21, 23:00 | #91 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Też tak myślę. Gdyby to naprawdę był problem z twarzą, to przecież Aredhel nie udało by się umówić na tyle spotkań. Aredhel opisywała również swoj wygląd i sama przyznała, że obiektywnie nie ma jakichś wad, do tego jest szczupła, wysoka i ćwiczy na siłowni. Moim zdaniem bardziej prawdopodobne jest to, że ktoś trafi 3 razy pod rząd szóstkę w Totka, niż że taka osoba jest nieatrakcyjna
|
2020-04-21, 23:16 | #92 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 4 592
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Przecież Ty doskonale wiesz, na co możesz liczyć w tej sytuacji i w tym wieku Więc nie wymuszaj na mnie tego, żebym zgodziła się z teoriami z kosmosu. Chcesz być nieszczęśliwa na własne życzenie - bądź. Chcesz być wiecznie samotna na własne życzenie - bądź. Chcesz się użalać nad sobą w internecie - powodzenia. Sorry, ale tylko marnujesz czas empatycznym dziewczynom (ofc nie mi) na odpisywanie, zamiast wziąć się porządnie za siebie, za poszukanie wsparcia, za swoje uczucia i samopoczucie - wstyd, że dorosła, wykształcona kobieta nie szuka pomocy w poukładaniu sobie w głowie. |
|
2020-04-21, 23:42 | #93 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 1 922
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
A ilu facetów naprawdę podobało się Tobie, jak często sama czujesz do kogoś silny pociąg seksualny? Nie mówię o ludziach, z którymi spotykałaś się z braku laku i liczyłaś na ciąg dalszy z desperacji, tylko takich, z którymi naprawdę potrafiłaś się wyobrazić, czy to w łóżku, czy to w związku.
|
2020-04-22, 18:11 | #94 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-05
Wiadomości: 48
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Cześć Aredhel, założyłam swoje konto specjalnie w Twoim poprzednim wątku żeby powylewać swoje żale i widzę że znowu tematyka sprawia że chcę podzielić się swoimi rozterkami Sama się zastanawiam często czy jedyna jestem w takiej sytuacji życiowej (a może i gorszej bo jestem starsza...), czy jest jeszcze jakaś nadzieja... Ale odnosząc się do tego co napisałaś mam podobne odczucia. Moi rodzice (poglądy bardzo konserwatywne) nigdy nie rozmawiali ze mną ani o mnie w kontekście związków czy jakichś sympatii ani w żartach ani na poważnie, temat "cisza", jakby nie istniał... Nawet słowa "kolega" nie mogłam wypowiedzieć :-D W odniesieniu do innych ludzi np koleżanek mój ojciec (jeśli o czymkolwiek wiedział np na wsi) reagował niemal furią uważając że są "łatwe". Stąd mam niestety głęboko zakorzenione poczucie, że mi nie wolno się nikim związać... Uważam że odniosłam przez to jakąś krzywdę, w mojej głowie przedstawienie potencjalnego faceta w domu to jest najgorsza rzecz we wszechświecie, coś czego nigdy nie zrobię... Wiem to jest chore - jedynym wyjściem jest terapia żeby pozbyć się tak szkodliwych myśli, kiedyś miałam podejście ale zrezygnowałam, na ten moment nie wiem co ze sobą zrobić... Do 30 jeszcze funkcjonowałam w miarę normalnie, ale teraz też mam takie chore myśli patrząc na inne kobiety, młodsze czy starsze, mniej lub bardziej atrakcyjne, że na pewno są w związkach, mają partnerów, seks... A ja jestem przy tym jakaś nienormalna :-/ Wcześniej tłumaczyłam sobie jeszcze i to rozumiałam, tak jak gdzieś tu wcześniej ktoś napisał (pisząc już nie pamiętam), że tak jak nie kolegujesz się z każdą napotkaną osobą (i wszyscy inni ludzie też się nie zakolegują z Tobą) tak też nie poczujesz pociągu do każdego napotkanego faceta ani jakiś przypadkowo napotkany facet do Ciebie. Stwierdziłam że nie miałam za bardzo sytuacji potencjalnych na seks czy związek z osobami które by mnie serio pociągały czy interesowały (tzn żeby obie strony chciały). Totalnie przypadkowy seks dla mnie osobiście nie byłby raczej przyjemny, więc nie ma co żałować. Tylko straciłam nadzieję że mam szansę poznać kogoś takiego w swoim wieku, i w przypadku związku poradzić sobie przy tym z własnymi (licznymi) problemami i kompleksami. W przypadku romansu to mniejsze znaczenie... Nie wiem jak dalej żyć, wstydzę się tego jak żyję. Mam czasem takie huśtawki nastroju że czuję pogardę do siebie, czasem czuję się normalnie (wiec może jest nadzieja). Ale wiem też że jednorazowy seks tego nie zmieni, większy problem że nikt nie chciał mnie jako towarzyszki życia i to boli... |
|
2020-04-23, 20:34 | #95 | ||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Sudety
Wiadomości: 1 759
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
[1=bbab4b1e68366f09bc3914c 9672f02df694c852f_622be74 47f718;87776737]Przecież Ty doskonale wiesz, na co możesz liczyć w tej sytuacji i w tym wieku Więc nie wymuszaj na mnie tego, żebym zgodziła się z teoriami z kosmosu.
Chcesz być nieszczęśliwa na własne życzenie - bądź. Chcesz być wiecznie samotna na własne życzenie - bądź. Chcesz się użalać nad sobą w internecie - powodzenia. Sorry, ale tylko marnujesz czas empatycznym dziewczynom (ofc nie mi) na odpisywanie, zamiast wziąć się porządnie za siebie, za poszukanie wsparcia, za swoje uczucia i samopoczucie - wstyd, że dorosła, wykształcona kobieta nie szuka pomocy w poukładaniu sobie w głowie.[/QUOTE] Ty chyba żartujesz! A co jest złego w tym, że ktoś chce się wyżalić na forum, czy poznać opinię innych? Mam pisać jedynie pozytywnie bo jak nie to marnuję czas innych? Ludzie mają różne problemy w życiu i nie zawsze to musi być np. bieda albo choroby psychiczne. Ja wiem, że mój problem jest specyficzny i nawet zastanawiam się czy jestem z tym zupełnie sama, czy są jeszcze takie kobiety jak ja. Funkcjonuję normalnie, ale z tą tajemnicą jest mi coraz ciężej. Jedynym miejscem, gdzie mogę się do tego przyznać jest to forum. Skąd ty możesz wiedzieć, że ja wiem na co mogę liczyć w tym wieku?Przecież wiadomo, że w tej kwestii będę teraz miała bardzo bardzo pod górkę i będę musiała się starać i udowadniać, że jestem coś warta. Prędzej czy później ktoś się o tym dowie, że nie byłam nigdy z nikim. Jak kwarantanna minie to pewnie wrócę na terapię, ale nie wiem czy mi to w czymkolwiek pomoże. Po przeczytaniu wypowiedzi na temat 30letnich dziewic, że zmarnowały i przespały życie, że każdy będzie podchodził do nich z dystansem i że będą mieć problemy z bliskością strasznie mnie załamały. Z jednej strony sie mówi, że każdy ma swój czas na wszystko a z drugiej widzę, że coś jest ze mną nie tak i nie wpasowuję się do tego społeczeństwa w ogóle. Cytat:
Cytat:
Ja mam tak samo tyle, ze u mnie nie było w domu nigdy konserwatywnie. Mnie po prostu wyłączono z tej sfery życiowej kompletnie. Mam brata trzy lata młodszego i on tez jest cały czas sam zupełnie, zero kontaktów z dziewczynami. U nas w domu po prostu tak jest, nie umiem tego nawet wytłumaczyć. Edytowane przez Aredhel125 Czas edycji: 2020-04-23 o 20:38 |
||
2020-04-23, 20:49 | #96 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Aredhel. Wybacz, że będzie może trochę dosadnie, ale. Odświeżyłam sobie twoje wcześniejsze wątki. Miałaś tragiczne wzorce w domu rodzinnym, nagadano ci kompletnych bzdur, nawbijano do głowy kompleksów (twojemu bratu pewnie tak samo). 2 lata temu pisalas, że nie zadawałaś się praktycznie w ogóle w swoim życiu z mężczyznami. Portale randkowe były dla ciebie nieakceptowalne, pisalas, że boisz się tego strasznie, że nigdy nie byłaś na randce. Naprawdę nie widzisz, jakie zrobiłaś postępy? Poczytaj to i sobie przypomnij. Szkoda, że tak długo się zbierałaś, że uwierzyłaś w głupoty (i dalej wierzysz), ale czasu już nie cofniesz.
Nie, nie jesteś jakimś wyjątkiem. I to chyba wręcz trudniejsze, stawić czoło temu, że cię skrzywdzono i przez to dokonałas złych wyborów, bo jednak prostsza droga to wmówić sobie, że peszek, takie przeznaczenie, zły urok. No nie. W wątku z 2018 pisalas, że koleżanki pytały cię, dlaczego się z nikim nie umawiasz. A teraz zapomniałaś o tym i piszesz parę stron temu, że nikt cię nawet nie pytał o to i nie widział w tobie seksualnej osoby. Chyba jednak nie. Chyba wiele rzeczy sobie wmówiłaś, żeby pasowały ci do teorii. Teraz są tylko dwie opcje, zawalczyć o siebie albo pogodzić się z tym, że nie będzie w twoim życiu seksu i związków. Poczytaj sobie sama swoje poprzednie wątki, padło tam wiele rad i my naprawde już nic lepszego nie wymyślimy. Daj jeszcze jedna szanse terapii, bo naprawdę przykro czytac, jak się męczysz. Jest taka znana terapeutka Ewa Woydyllo, bardzo lubię jej książki, byłam też kiedyś u niej na wykładzie, świetna babka. Inna terapeutka to Eugenia Herzyk. Może da się z nimi umówić? Pewnie nie mieszkają koniecznie w twoim mieście, ale na twoim miejscu już bym się poświęciła i nawet dojeżdżała. Polecam ci poza tym książkę Herzyk DDD - Dziewczynki z Dysfunkcyjnych Domów, bo że z takiego pochodzisz, to oczywiste. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
2020-04-23, 21:13 | #97 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2018-09
Wiadomości: 402
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Spróbuj terapii behawioralnej i koniecznie uwierz w siebie, tak jak napisała Celestine.
|
2020-04-24, 18:58 | #98 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 4 592
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Nie ma niczego złego w wyżalaniu się na forum. Jeśli jednak piszesz w taki sposób, że nic się nie da zrobić, nie masz już związkowej przyszłości - to uważam, że forum nie jest miejscem do próby zmiany tego nastawienie. Jeśli sama nie masz w sobie na tyle siły, żeby się zmienić, to trzeba poprosić o pomoc. Wiesz, widzę na forum wiele nie-pozytywnych wpisów, ale od razu widać, kto próbuje coś zmienić, a kto klepie kolejne posty w w danym tonie. Wiesz doskonale, że "problem się nie rozwiąże" w rozmowie na forum. Dokładnie tak, gdybyś trafiła na jakąkolwiek terapię grupową to byś zauważyła, że ludzie mają różne problemy w życiu - nie tylko biedę, choroby psychiczne. Natomiast nie wydaje mi się, że ktokolwiek wytrzyma psychicznie z osobą, która wiecznie miele w swojej głowie jak źle jej się stało kiedyś w życiu i jak w skutek tego nie może nic zrobić. Dlatego szukaj sobie zwolenników aprobaty nie-da-się w innym miejscu. Jeśli się zastanawiasz, czy są osoby w dokładnie tej sytuacji - na pewno są. Weź jednak pod uwagę, że duża część osób nie rozmawia w internecie o rzeczach dla nich ważnych. Jeśli serio chcesz coś z tym zrobić to pomyśl o wspomnianej wyżej terapii poznawczo-behawioralnej, która Cię wzmocni. Widzisz, mam 29 lat, chyba niewiele mniej od Ciebie, jestem aktualnie wolna, nie jestem typową 29letnią singielką, w konkursie do beznadziejności na partnerkę nie staję, ale myślę, że obiektywnie jestem zdecydowanie w tyle- nie ze względów moich przekonań o sobie, ale chociażby ze względu na mój stan zdrowia. Ale wiesz co? Nie mam zamiaru zamykać się w domu, nie interesuje mnie plecienie siostrzanej nici z osobami w podobnej sytuacji. Dlaczego? Bo kocham siebie i życzę sobie dobrze, mimo że mam różne nastroje. I chociaż ciągle myślę, że mam złamane serce (XD), to staram się myśleć nie tylko o tym, bo to mi niewiele daje. Nawet na tym forum są takie "beznadziejne" przypadki, które według Twojej logiki są niewiele warte, bo mają duży problem w życiu, nie mają 20 lat... i mnie to mega cieszy, jak czytam, że one się nie poddają. Nawet jeśli widać, że kolejny związek też nie jest ok, to zdecydowanie mają inne podejście. Natomiast jeśli Ty dalej chcesz angażować swój czas w czytanie tego, jak beznadziejnie macie, to powodzenia. Tak naprawdę nie musisz czekać na żaden powrót do terapii, możesz zacząć już w ten poniedziałek. Musisz tylko chcieć walczyć o siebie, o swoje szczęście. Szczęście jest w tu i teraz i w ewentualnej przyszłości, tym, co możesz zbudować - ale za to odpowiadasz tylko Ty. Też sobie kiedyś wyobrażałam, mieląc przez własny system wartości i istotności problemów, że są takie tematy, o których ciężko i wstyd mówić. To prawda. Natomiast fiksowanie się na tym temacie (nie mówienia nikomu) przyniesie szkodę tylko Tobie (no chyba, że będziesz komuś w życiu wiercić dziurę w brzuchu na ten temat, nie polecam tego robić). |
|
2020-04-26, 17:49 | #99 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Sudety
Wiadomości: 1 759
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
[1=980cf4958a6e724c916e7ad b24f4c6159aa2df82_65d7e02 c47328;87784054]Aredhel. Wybacz, że będzie może trochę dosadnie, ale. Odświeżyłam sobie twoje wcześniejsze wątki. Miałaś tragiczne wzorce w domu rodzinnym, nagadano ci kompletnych bzdur, nawbijano do głowy kompleksów (twojemu bratu pewnie tak samo). 2 lata temu pisalas, że nie zadawałaś się praktycznie w ogóle w swoim życiu z mężczyznami. Portale randkowe były dla ciebie nieakceptowalne, pisalas, że boisz się tego strasznie, że nigdy nie byłaś na randce. Naprawdę nie widzisz, jakie zrobiłaś postępy? Poczytaj to i sobie przypomnij. Szkoda, że tak długo się zbierałaś, że uwierzyłaś w głupoty (i dalej wierzysz), ale czasu już nie cofniesz.
Nie, nie jesteś jakimś wyjątkiem. I to chyba wręcz trudniejsze, stawić czoło temu, że cię skrzywdzono i przez to dokonałas złych wyborów, bo jednak prostsza droga to wmówić sobie, że peszek, takie przeznaczenie, zły urok. No nie. W wątku z 2018 pisalas, że koleżanki pytały cię, dlaczego się z nikim nie umawiasz. A teraz zapomniałaś o tym i piszesz parę stron temu, że nikt cię nawet nie pytał o to i nie widział w tobie seksualnej osoby. Chyba jednak nie. Chyba wiele rzeczy sobie wmówiłaś, żeby pasowały ci do teorii. Teraz są tylko dwie opcje, zawalczyć o siebie albo pogodzić się z tym, że nie będzie w twoim życiu seksu i związków. Poczytaj sobie sama swoje poprzednie wątki, padło tam wiele rad i my naprawde już nic lepszego nie wymyślimy. Daj jeszcze jedna szanse terapii, bo naprawdę przykro czytac, jak się męczysz. Jest taka znana terapeutka Ewa Woydyllo, bardzo lubię jej książki, byłam też kiedyś u niej na wykładzie, świetna babka. Inna terapeutka to Eugenia Herzyk. Może da się z nimi umówić? Pewnie nie mieszkają koniecznie w twoim mieście, ale na twoim miejscu już bym się poświęciła i nawet dojeżdżała. Polecam ci poza tym książkę Herzyk DDD - Dziewczynki z Dysfunkcyjnych Domów, bo że z takiego pochodzisz, to oczywiste. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE] Mam już długo to konto i fakt często miałam okresy żalu do siebie, strach i depresji i nigdzie indziej nie byłam w stanie się tak otworzyć i wygadać jak tutaj. Potem potrafiłam milczeć przez dłuższe okresy bo chciałam zapomnieć o tym co napisałam i nie wkręcać się dalej w te straszne emocje. Potem znowu wracałam z tym samym. Szczerze, ja nawet już nie pamiętam wszystkiego co kiedyś pisałam, nie wracam do tego bo boję się. Nie chcę na to patrzeć. Nawet nie pamiętam co pisałam o swojej rodzinie. Nie mieszkam już z nimi kilka lat, wyprowadziłam się, znalazłam nową dobrą pracę, mieszkam w dużym mieście, mam nowych znajomych. Obecnie sytuacja wygląda tak, że z dawnymi znajomymi z miasta rodzinnego mam sporadyczny kontakt, a nowi znajomi nie są na tyle wścibscy, żeby dopytywać mnie o moje życie z przeszłości. W rezultacie tamci zakładają, że tutaj kogoś mam/miałam i ci nowi tutaj, że wtedy byłam z kimś, mimo że ja nigdy sama o tym nie mówią. Tak dedukują po prostu z racji mojego wieku, to dla nich oczywiste, że musiałam kogoś kiedyś mieć na dłużej czy krócej. Faktycznie, kiedyś koleżanki co jakiś czas pytały mnie dlaczego nadal nikogo nie mam. Ja wtedy zazwyczaj odpowiadałam, że jeszcze nie chce i samo przyjdzie ale z wiekiem czułam się z tym coraz gorzej. Nie umiałam nic z tym zrobić jak sama wiesz. Tych kilka pytań z ciekawości nie sprawiło, że czułam się lepiej w tej sferze. Nikt tak naprawdę nigdy nie dociekał dlaczego tak jest i z jednej strony było mi to na rękę, że mam spokój a z drugiej potwierdzało moje przekonanie o swojej beznadziejności jako kobieta. Także w dwa lata zrobiłam jakiś tam postęp, poszłam na kilka randek, na których nic się nie wydarzyło. Naprawdę dużo pomogło mi pisanie na tym forum, rady i wsparcie bo między innymi dzięki temu mam tego tindera i umówiłam się z kimś. Poszłam drugi raz na terapię rok temu i to też mnie trochę napędziło. Gdyby nie kwarantanna na pewno czułabym się lepiej niż siedząc zamknięta w domu i rozmyślając nad swoją sytuacją. Celestine, a co z tego co pisałam świadczy o tym, że pochodzę z rodzin dysfunkcyjnej? Bo ja tak naprawdę nie potrafię tego ocenić. Staram się zapomnieć o wszystkim co było i odkąd się wyprowadziłam to naprawdę odżyłam i czuję się o wiele lepiej ze sobą. [1=bbab4b1e68366f09bc3914c 9672f02df694c852f_622be74 47f718;87787116]Nie ma niczego złego w wyżalaniu się na forum. Jeśli jednak piszesz w taki sposób, że nic się nie da zrobić, nie masz już związkowej przyszłości - to uważam, że forum nie jest miejscem do próby zmiany tego nastawienie. Jeśli sama nie masz w sobie na tyle siły, żeby się zmienić, to trzeba poprosić o pomoc. Wiesz, widzę na forum wiele nie-pozytywnych wpisów, ale od razu widać, kto próbuje coś zmienić, a kto klepie kolejne posty w w danym tonie. Wiesz doskonale, że "problem się nie rozwiąże" w rozmowie na forum. Dokładnie tak, gdybyś trafiła na jakąkolwiek terapię grupową to byś zauważyła, że ludzie mają różne problemy w życiu - nie tylko biedę, choroby psychiczne. Natomiast nie wydaje mi się, że ktokolwiek wytrzyma psychicznie z osobą, która wiecznie miele w swojej głowie jak źle jej się stało kiedyś w życiu i jak w skutek tego nie może nic zrobić. Dlatego szukaj sobie zwolenników aprobaty nie-da-się w innym miejscu. Jeśli się zastanawiasz, czy są osoby w dokładnie tej sytuacji - na pewno są. Weź jednak pod uwagę, że duża część osób nie rozmawia w internecie o rzeczach dla nich ważnych. Jeśli serio chcesz coś z tym zrobić to pomyśl o wspomnianej wyżej terapii poznawczo-behawioralnej, która Cię wzmocni. Widzisz, mam 29 lat, chyba niewiele mniej od Ciebie, jestem aktualnie wolna, nie jestem typową 29letnią singielką, w konkursie do beznadziejności na partnerkę nie staję, ale myślę, że obiektywnie jestem zdecydowanie w tyle- nie ze względów moich przekonań o sobie, ale chociażby ze względu na mój stan zdrowia. Ale wiesz co? Nie mam zamiaru zamykać się w domu, nie interesuje mnie plecienie siostrzanej nici z osobami w podobnej sytuacji. Dlaczego? Bo kocham siebie i życzę sobie dobrze, mimo że mam różne nastroje. I chociaż ciągle myślę, że mam złamane serce (XD), to staram się myśleć nie tylko o tym, bo to mi niewiele daje. Nawet na tym forum są takie "beznadziejne" przypadki, które według Twojej logiki są niewiele warte, bo mają duży problem w życiu, nie mają 20 lat... i mnie to mega cieszy, jak czytam, że one się nie poddają. Nawet jeśli widać, że kolejny związek też nie jest ok, to zdecydowanie mają inne podejście. Natomiast jeśli Ty dalej chcesz angażować swój czas w czytanie tego, jak beznadziejnie macie, to powodzenia. Tak naprawdę nie musisz czekać na żaden powrót do terapii, możesz zacząć już w ten poniedziałek. Musisz tylko chcieć walczyć o siebie, o swoje szczęście. Szczęście jest w tu i teraz i w ewentualnej przyszłości, tym, co możesz zbudować - ale za to odpowiadasz tylko Ty. Też sobie kiedyś wyobrażałam, mieląc przez własny system wartości i istotności problemów, że są takie tematy, o których ciężko i wstyd mówić. To prawda. Natomiast fiksowanie się na tym temacie (nie mówienia nikomu) przyniesie szkodę tylko Tobie (no chyba, że będziesz komuś w życiu wiercić dziurę w brzuchu na ten temat, nie polecam tego robić).[/QUOTE] Tak, ale ja tutaj piszę, żeby właśnie się trochę wyżalić i poczytać co inni mają mi do powiedzenia w tej sprawie. Piszę anonimowo więc mogę powiedzieć wszystko. Jak sama możesz tu przeczytać wcale nie jest tak, że nic nie robię tylko biadolę na forum. Raz, że swoje kompleksy które mam związane z wyglądem staram sie w miarę możliwości "naprawiać" nawet przez te ćwiczenia. Oczywiście nadal mam wątpliwości i kompleksy nadal istnieją ale coraz lepiej sobie z nimi radze i czuję się ze sobą lepiej. Poza tym byłam na kilkunastu randkach już. Teraz jest to utrudnione przez kwarantannę. Jednak szczerze, czasami korzystanie z tindera mnie strasznei męczy i robię sobie przerwy dłuższe lub krótsze. Teraz tak naprawdę najbardziej przeraża mnie czas, który tak szybko upływa, a ja robię się coraz starsza, ładniejsza i atrakcyjniejsza już nie będę. Fakt, ze straciłam swoje najlepsze lata jao kobieta mnie przeraża. Czuje się bezużyteczna i przeterminowana właśnie z tego powodu. I wstydzę się tego jak się stało, do czego sama doprowadziłam, że nie umiałam zwalczyć tych blokad. Nigdy nie czułam się seksowna ani kobieca na tyle, zeby miec świadomość, ze kogoś mogę interesować. Tak przeżyłam całe swoje życie do 30stki. Stresując sie, że mam mały biust, nie mam krągłości, nie mam ładnej cery, że coś ze mną nie tak. Teraz troche za późno babie po 30stce ogarniać sprawy, które się robi po 20stce. To jest dla mnie wstyd! Wstyd mi o tym mówić. Czuję zażenowanie, stres i beznadziejność. I nie jestem w stanie przyznać się do tego nikomu bo się boję. Sama czuję się jak przegryw. Oczywiście mogę kogoś jeszcze poznać i spróbować ułożyć sobie życie ale to nie będzie to samo bo wizja tych straconych lat mnie będzie zawsze przerażać. Edytowane przez Aredhel125 Czas edycji: 2020-04-26 o 18:01 |
2020-04-26, 18:29 | #100 | |||||
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|||||
2020-04-27, 20:57 | #101 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 4 592
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Jeśli piszesz w kategorycznym tonie 'nic się już nie da zrobić' to nie dziw się, że nie odbieram tego jako trochę-wyżalenia się. Cieszę się, że napisałaś taki post, bo to oznacza, że jesteś na dobrej drodze. Nie podoba mi się to, że trochę traktujesz się jak produkt - który mógłby być młodszy, ładniejszy, bardziej atrakcyjny, a jednocześnie wiesz, że to chyba nie o to chodzi. Wiesz, ja bym sama nie chciała być z kimś, kto pragnąłby mnie (w sensie fizycznym i emocjonalnym) tylko dlatego, że jestem jakąś naj- wersją siebie (i jeśli by to odbiegało w danym momencie od ideału to miałabym czuć się źle). I tak też siebie traktuję, mogłabym wymienić długą listę własnych przywar, ale na część nie mogę już wpłynąć (np. też nie będę już młodsza, ale co to w ogóle zmienia? niedawno miałam urodziny, których zwyczajnie nie lubię, bo też jest mi smutno, ale bardzo chcę żyć i doświadczać tego życia na najważniejszym dla mnie polu - dlatego się nie poddaję), więc staram się na nich nie fiksować. Więc może trzeba się z tym pogodzić i żyć? Nadal poniekąd nie rozumiem, co Ty masz z tą kobiecością. Nie wiem, czy to jest kwestia wychowania czy też otoczenia. Ja tam mam wokół siebie skrajnie różne kobiety - jedne, jakbyś to pewnie określiła, kobiece i seksowne, ubrane w jedynie właściwe stroje podkreślające kobiece kształty. Drugie gdzieś po środku. Trzecie totalne przeciwieństwa, takie, o których się mówi 'męskie', w dodatku mające jeszcze nie-kobiece pasje. Plus w tym wszystkim są osoby chore, z problemami różnej natury, które osłabiają ich pozycję na rynku matrymonialnym. I wiesz co? Nie znam kobiety, która zostałaby odtrącona przez wszystkich przez to, jaka jest. Nie jesteś jedyną kobietą, która ma problemy, ale jednocześnie tylko Ty masz szansę, zeby coś zmienić. Odkładanie przede wszystkim randek na przyszłość (uważam, że ta terapia powinna być jednak co najmniej równolegle prowadzona z tym, żeby jednak poznawać nowych facetów, bo im dalej będziesz to odwlekać to tym trudniej Ci będzie) nie pomoże CI. Przykro mi z tym, co napisałaś, że czujesz wstyd i nie chcesz się nikomu przyznać. Tak jak pisałam wcześniej, rozumiem, że są tematy trudne dla nas wszystkich. Też mam takie tematy i pewnie gdybym Ci tu napisała to byś padła - ze śmiechu Natomiast wiem też z doświadczenia, że trzeba szukać wsparcia w otoczeniu, mieć chociaż jedną bliską osobę, na początku to może być właśnie terapeuta, żeby umieć oswoić się ze swoimi lękami. Sama terapia nie rozwiąże problemu, jeśli nie zaczniesz praktykować zmian w życiu. Nie uważam, że rolą otoczenia jest maglowanie komuś życia na tyle i wypytywanie kogoś, z jakiego powodu aktualnie jest sam - dla mnie to temat gdzieś zarezerwowany dla osób bliskich, mimo że mogę porozmawiać z koleżanką o tym, z kim randkuję czy coś. Ale o większych problemach czy złamanym sercu nie miałabym ochoty opowiadać komuś, kto nie pełni ważnej roli w moim życiu i z wzajemnością. Podsumowując, nadal uważam, że nie możesz się ślizgać na tym, co straciłaś w przeszłosci. Nikt Ci tego nie odda i nic już nie możesz zmienić. Fakty są takie, że możesz sobie zapisywać każdego dnia, w którym tak myślisz, że tracisz to, co masz teraz. Jeśli może to być dla Ciebie jakąś inspiracją to sama nigdy nie uznawałam randek online, wszyscy moi faceci to były osoby z otoczenia badź poznane przez kogoś. Nie jestem laską, która sobie chętnie pisze przez neta, męczy mnie, jak kogoś nie widzę, nie znam go, nie jestem w stanie niczego się o nim dowiedzieć. No więc założyłam konto na Tinderze. Nie odnajduję się dobrze w tym trybie "wybierania" ludzi, stresuje mnie, że ktoś mnie odbiera w taki sposób, mając kilkanaście sekund na ocenę mojego wyglądu i mnie jako człowieka, poprzez przesunięcie w lewo bądź w prawo. To że mogę sobie później wesoło łazić na randki i pogłębiać znajomości jakoś mnie nie podnieca, bo mnie to psychicznie męczy, nie czuję takiego luzu w spędzaniu czasu wielokrotnie z obcymi dla mnie facetami. No ale nie mam za bardzo teraz wyboru... |
|
2020-04-28, 23:16 | #102 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Sudety
Wiadomości: 1 759
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
[1=980cf4958a6e724c916e7ad b24f4c6159aa2df82_65d7e02 c47328;87793099]
Nie dziwię się, że odżylas. Z tego, co pisalas dało się wywnioskować, że rodzice tłumili w tobie pewność siebie, wmawiali ci (zapewne nieświadomie) że nie jesteś atrakcyjna, gorsza od innych kobiet, zapewne to jest źródłem wielu twoich problemów. Ale to powinnaś mieć omówione na terapii. Rozumiem to. Z drugiej strony dużo ludzi ma jakieś żale. Są osoby, które weszły w związek w wieku nastoletnim, a potem po powiedzmy 15 latach okazało się, że miłość się wypaliła, partner zdradził i tak naprawdę są w tej samej sytuacji, co ty, tyle że straciły lata na kogoś, kto nie był tego wart. Ja załuję, że nie przemyślałam lepiej swojej ścieżki zawodowej i teraz się miotam, nie wiem, jak dalej pokierować swoim życiem zawodowym i stresuje mnie to. Za 10 lat moze będę żałować czegoś innego. Pewnie cię to nie pocieszy zbytnio, ale niemal każdy ma jakieś żale i to, że ktoś był czy jest w związku nie znaczy, że ma lepsze życie od ciebie. No ale rozumiem cię i nie będę ci wmawiać, że twój problem jest błahy, bo moim zdaniem nie jest. Jednak patrzę na to też w ten sposób, że lata i tak lecą, nie ma sensu tego rozpamiętywać, skoro zamiast tego można się skupić na terazniejszosci. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE] Ja w domu nadal jestem tak traktowana. Do tej pory słyszę komentarze prześmiewcze na temat kobiet z telewizji, które mają małe biusty. Oczywiście nie mam sie o co denerwować bo to nie jest skierowane do mnie, ale fakt, że ja też mam mały i siedzę obok już nic nie znaczy... Chciałabym już pójść na terapię z konkretnie tym tematem, ale kto wie kiedy do tego dojdzie w tej sytuacji. Mam nawet taką koleżankę, która jak sama mówi zmarnowała ostatnie 9 lat swojego życia na kretyna. Mnie jednak przeraża ten fakt braku kontaktu z mężczyznami tak w ogóle. Wiem, że się powtarzam milionowy raz tyle, że tym razem ja jestem już w bardzo złym stanie psychicznym. Na pewno wybiorę się do terapeuty bo nie mam żadnej bliskiej osoby, której mogłabym o tym powiedzieć. Moja mama nie widzi tematu w ogóle, innym się nie przyznam na pewno. Przykro mi, że w domu jestem traktowana z taką obojętnością, bezpłciowo. [1=bbab4b1e68366f09bc3914c 9672f02df694c852f_622be74 47f718;87796839]Jeśli piszesz w kategorycznym tonie 'nic się już nie da zrobić' to nie dziw się, że nie odbieram tego jako trochę-wyżalenia się. Cieszę się, że napisałaś taki post, bo to oznacza, że jesteś na dobrej drodze. Nie podoba mi się to, że trochę traktujesz się jak produkt - który mógłby być młodszy, ładniejszy, bardziej atrakcyjny, a jednocześnie wiesz, że to chyba nie o to chodzi. Wiesz, ja bym sama nie chciała być z kimś, kto pragnąłby mnie (w sensie fizycznym i emocjonalnym) tylko dlatego, że jestem jakąś naj- wersją siebie (i jeśli by to odbiegało w danym momencie od ideału to miałabym czuć się źle). I tak też siebie traktuję, mogłabym wymienić długą listę własnych przywar, ale na część nie mogę już wpłynąć (np. też nie będę już młodsza, ale co to w ogóle zmienia? niedawno miałam urodziny, których zwyczajnie nie lubię, bo też jest mi smutno, ale bardzo chcę żyć i doświadczać tego życia na najważniejszym dla mnie polu - dlatego się nie poddaję), więc staram się na nich nie fiksować. Więc może trzeba się z tym pogodzić i żyć? Nadal poniekąd nie rozumiem, co Ty masz z tą kobiecością. Nie wiem, czy to jest kwestia wychowania czy też otoczenia. Ja tam mam wokół siebie skrajnie różne kobiety - jedne, jakbyś to pewnie określiła, kobiece i seksowne, ubrane w jedynie właściwe stroje podkreślające kobiece kształty. Drugie gdzieś po środku. Trzecie totalne przeciwieństwa, takie, o których się mówi 'męskie', w dodatku mające jeszcze nie-kobiece pasje. Plus w tym wszystkim są osoby chore, z problemami różnej natury, które osłabiają ich pozycję na rynku matrymonialnym. I wiesz co? Nie znam kobiety, która zostałaby odtrącona przez wszystkich przez to, jaka jest. Nie jesteś jedyną kobietą, która ma problemy, ale jednocześnie tylko Ty masz szansę, zeby coś zmienić. Odkładanie przede wszystkim randek na przyszłość (uważam, że ta terapia powinna być jednak co najmniej równolegle prowadzona z tym, żeby jednak poznawać nowych facetów, bo im dalej będziesz to odwlekać to tym trudniej Ci będzie) nie pomoże CI. Przykro mi z tym, co napisałaś, że czujesz wstyd i nie chcesz się nikomu przyznać. Tak jak pisałam wcześniej, rozumiem, że są tematy trudne dla nas wszystkich. Też mam takie tematy i pewnie gdybym Ci tu napisała to byś padła - ze śmiechu Natomiast wiem też z doświadczenia, że trzeba szukać wsparcia w otoczeniu, mieć chociaż jedną bliską osobę, na początku to może być właśnie terapeuta, żeby umieć oswoić się ze swoimi lękami. Sama terapia nie rozwiąże problemu, jeśli nie zaczniesz praktykować zmian w życiu. Nie uważam, że rolą otoczenia jest maglowanie komuś życia na tyle i wypytywanie kogoś, z jakiego powodu aktualnie jest sam - dla mnie to temat gdzieś zarezerwowany dla osób bliskich, mimo że mogę porozmawiać z koleżanką o tym, z kim randkuję czy coś. Ale o większych problemach czy złamanym sercu nie miałabym ochoty opowiadać komuś, kto nie pełni ważnej roli w moim życiu i z wzajemnością. Podsumowując, nadal uważam, że nie możesz się ślizgać na tym, co straciłaś w przeszłosci. Nikt Ci tego nie odda i nic już nie możesz zmienić. Fakty są takie, że możesz sobie zapisywać każdego dnia, w którym tak myślisz, że tracisz to, co masz teraz. Jeśli może to być dla Ciebie jakąś inspiracją to sama nigdy nie uznawałam randek online, wszyscy moi faceci to były osoby z otoczenia badź poznane przez kogoś. Nie jestem laską, która sobie chętnie pisze przez neta, męczy mnie, jak kogoś nie widzę, nie znam go, nie jestem w stanie niczego się o nim dowiedzieć. No więc założyłam konto na Tinderze. Nie odnajduję się dobrze w tym trybie "wybierania" ludzi, stresuje mnie, że ktoś mnie odbiera w taki sposób, mając kilkanaście sekund na ocenę mojego wyglądu i mnie jako człowieka, poprzez przesunięcie w lewo bądź w prawo. To że mogę sobie później wesoło łazić na randki i pogłębiać znajomości jakoś mnie nie podnieca, bo mnie to psychicznie męczy, nie czuję takiego luzu w spędzaniu czasu wielokrotnie z obcymi dla mnie facetami. No ale nie mam za bardzo teraz wyboru...[/QUOTE] Po prostu ja się nie czuję kobieca na tyle, żeby czuć, że mogę interesować facetów. Wiem, że są kobiety odbiegające od stereotypowego postrzegania kobiecości a nadal czują się dobrze ze sobą i są pociągające dla mężczyzn. U mnie tego nie ma w ogóle. Dzisiaj byłam taka rozżalona, że poszłam po pracy do kontenera z odzieżą i wyrzuciłam dwa biustonosze. Chodzę cały czas ostatnio po mieście bez stanika bo czuję, że oszukuję ludzi nosząc go. W sumie z małymi piersiami on nie pełni żadnej funkcji, nie pasuje do mnie i dziwnie to wygląda. Jednocześnie ubieram grubsze bluzki albo bluzy, żeby sutki się nie odznaczały i w ogóle nic nie było widać. Co do tindera, ja go założyłam bo nie am innego wyjścia. Nie poznałam nigdy ani nie mam okazji poznać nikogo w otoczeniu, czy przez znajomych. Wszystkie osoby, które znam są już po ślubie lub w stałych związkach i raczej mało co się udzielają towarzysko. Na tinderze przez wirusa jest bardzo cicho a jak ktoś się odezwie to od razu pyta czy brakuje mi seksu na kwarantannie i jak długo już go nie uprawiam. No nie powiem jak bardzo źle się czuję dostając takie wiadomości. Nie umiem tam też poznać nikogo normalnego. Jest ogólnie mały odzew. Bardzo bym chciała poznać kogoś na żywo ale nie mam takiej możliwości w ogóle. Edytowane przez Aredhel125 Czas edycji: 2020-04-28 o 23:18 |
2020-04-28, 23:41 | #103 | |||
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
No bo masz przedziwny dom, dziwnych rodziców. Zdarza się. Jakim trzeba być burakiem, żeby jakiekolwiek wady wytykać jakimś przypadkowym ludziom? Rozumiem, że twoi rodzice to tacy piękni i idealni? Jakoś nie sądzę. W moim domu seks też był tematem tabu, zresztą na wiele innych tematów też nie mogłam rozmawiać z rodzicami, tak jest do teraz. No i trudno, od zwierzeń mam przyjaciółki. Z rodzicami mam dość poprawne stosunki i tyle. To nie oni mnie definiują, z większością ich poglądów się nie zgadzam, sama sobie układam życie. Cytat:
https://www-s.mlo.me/upen/v/2017/201...4087675586.jpg To nie jest sexy? Zresztą przecież nawet młode, śliczne aktorki porno najczęściej mają małe, zgrabne biusty. Dopiero te starsze sobie robią większe. Kurczę, po prostu nie istnieje jedna wersja bycia kobiecą i seksowną. Czytam te twoje rozkminy tak, jakbyś się uparła, że np. tylko brunetki są seksowne, a że ty jesteś blondynką to kaplica, tylko farbowanie ci zostaje do końca życia. Naprawdę, to jest tak samo absurdalne. Zresztą z twoim postrzeganiem myślę, że nawet gdybyś miała wielki biust i tak modny dzisiaj ogromny tylek to dalej znalazłabyś w sobie jakieś wady, które nie pozwalalyby ci się czuć kobieta. Bo problem jest głębiej. Cytat:
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz Edytowane przez 980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328 Czas edycji: 2020-04-29 o 00:02 |
|||
2020-04-29, 19:03 | #104 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 415
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Podczytuję wątek, a szczególnie podwątek Aredhel125 i podrzucę swoje trzy grosze - problem podobny ale trochę z innej strony może. No więc ja mam np. mam spory biust (ale nie podkreślam, bo jestem drobna) i jestem aseksualna dla facetów. Serio, nawet na apkach randkowych. W mojej głowie już sobie to powoli układam i w swoich oczach jestem dla siebie z wiekiem coraz bardziej kobieca. To trudna wewnętrzna praca, bo nie poparta z zewnątrz, ale może tym cenniejsza.
Widzisz Aredhel125 miałaś randki, umawiałaś się z facetami, więc na pewno jesteś atrakcyjna, tylko nie potrafisz tego zobaczyć, to kwestia samooceny i poczucia własnej wartości. To jest ciężka praca na emocjach i trudna w autoterapii. Do mnie jak już piszą faceci sporo młodsi ode mnie, zdarzali się też jacyś dziwni goście, nazywając mnie ślicznotką . Propozycji seksu nie dostaje, nie żebym marzyła o takich tekstach ale jestem świadoma, że dla facetów jestem nieseksowną dziewczyną. I pewnie taka jestem, ale co poradzę że nie lubię szpilek i dekoltów. Nie chcę tak sztucznie "ukobiecać" się na siłę, bo chcę się czuć przede wszystkim dobrze sama ze sobą, skoro idę sama przez życie. Mam nadzieję, że ten mój wywód i perspektywa coś wniesie . Edytowane przez LoieFuller Czas edycji: 2020-04-29 o 19:05 |
2020-04-29, 19:08 | #105 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 12 340
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Ludzie mają różne podejście do definicji słowa "seksowne" |
|
2020-04-29, 20:49 | #106 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 415
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
[1=4b27789c826749bd4d16893 be0ab05cdfb4777a2_659f2fa 2a88b4;87803968]ja też nie preferuję takich dodatków, a za seksowną się uważam Bycie seksowną to nie noszenie obcisłych wydekoltowanych sukienek. Ile tak ubranych dziewczyn widziałam, a jednocześnie biła od nich totalnie aseksualna energia.
Ludzie mają różne podejście do definicji słowa "seksowne" [/QUOTE] True, prawda posłużyłam się nieco stereotypowym ujęciem, ale to wydaję mi się pierwsze "wspomaganie" jeśli chcesz się poczuć bardziej kobieco :P. Choć wiadomo seksapil to coś co wypływa z wewnątrz, mowa ciała, aura itp. I widać chyba nie każdy to ma. |
2020-04-29, 22:19 | #107 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 3 019
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Tak samo kolor czerwony - bardziej przyciąga wzrok, obcasy - wysmuklają nogi, podwyższają, fajnie się pupa na nich kołysze, jak się umie w nich chodzić. Makijaż - nawet faceci, którzy deklarują, że nie lubią makijażu często nie ogarną, że masz jakiś makijaż, jeśli jest on delikatny i dobrze zrobiony, a wiadomo, że zakrycie sińców pod oczami czy jakichś przebarwień jest na plus. Często na takie "bycie kobiecą" składają się wg mnie takie detale, jak odrobina biżuterii, troszkę makijażu, schlebiający strój, które mogą w ogóle nie rzucać się w oczy na pierwszy rzut oka, a jednak całościowo robią robotę i dają ten efekt "wow". Charakter to w ogóle odrębna sprawa. Uważam, że w charakterze bardzo sexy jest poczucie humoru, asertywność, pewność siebie, ale też empatia (szczególnie u kobiety), dokładnie w tej kolejności. Jak ma się bardzo sexy charakter to IMO może to całkiem przysłonić niezbyt atrakcyjne ciało, ale wg mnie działa to też w drugą stronę - za ładnymi dziewczynami faceci uganiają się często niezależnie od ich charakteru. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
2020-04-29, 22:28 | #108 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Ja tam lubię podkreślać swoją sylwetkę, bo ją lubię, o wiele bardziej niż swoją twarz niektóre dziewczyny mają tak ładne twarze, że już samo to robi robotę i więcej nie trzeba, niestety u mnie to tak nie wygląda. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
2020-05-01, 00:39 | #109 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2018-11
Wiadomości: 4 592
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Cytat:
Już Ci to wcześniej pisałam - słowo klucz - dojrzałość. Jesteś w moim wieku... Praca nad sobą. Owszem, możesz iść do seksuologa, do psychoterapeuty, ustalać wciąż milion lat, dlaczego. Możesz pozwalać wciąż w swoim otoczeniu tak wyrażać się o kobietach, bo mają takie albo srakie biusty. Ewentualnie wyglądają tak, a nie inaczej. Ale jeszcze raz Ci napiszę - Ty sama się unieszczęśliwiasz, nikt inny. Sama sobie nie pozwalasz na seks, na przytulenie, na jakąkolwiek czułość, na stabilność, na możliwość gadania o głupotach (tu wstaw swoją wizję związku) - na to wszystko, co sprawia, że życie wywala o level w górę. Nie chce mi się więcej już pisać o tym biuście. Piszę to jako osoba, która wychodząc nago na ulicy spaliłaby się ze wstydu ze względu na to, jak moje ciało wygląda (z biustem też jest problem), przez co przez lata przeszło, że może nadal wyglada daleko od ideału. Ale wiesz co? Nie muszę tego robić, bo nie jestem towarem, żadnym ideałem i to ja mam siebie kochać, ze wszystkim, co mam, jak wyglądam. To ja przed sobą mam się czuć nago ok, a nie taplać się w jakichś mentach tego, co jest seksowne albo nie wg kogoś lub czegoś, co nie ma dla mnie znaczenia. Ja mam ogromny wpływ na swoje myślenie i ja mogę wszystko z nim zrobić w tym kontekscie, tym bardziej, że mam świadomosć, że lepiej nie będzie. Jestem dorosła, więc jeśli słyszę zyebany komentarz na temat mojego albo czyjegoś ciała to albo mówię, że komentarz jest zyebany albo nie komentuję, ale zapala mi się lampka na temat tej osoby. Moja lista kompleksów nie jest mała i często się przez to smucę, chce mi się płakać, ale przez 95% czasu po prostu jestem dla siebie dobra. Tylko tyle. Myślę, że to czuć. To głupie tak pisać, ale zwyczajnie kocham siebie i wiem, że fikasacja na moich problemach, których w większości już nie mogę zmienic, byłaby tylko gwoździem do trumny. A ja chcę żyć, szczęśliwie. Aaa, w czerwonej sukience i obcasach czułabym się jak debilka. Zazwyczaj nie jestem śmieszna, a raczej zamyślona, a jednak gdzies łapię często ten kontakt na żywo. To tak odnośnie tego, że miałabym zwiększać swoje "powodzenie' prawdopodobnie w targecie, który mnie nie interesuje - bo chcę być odbierana przez pryzmat tego, jakim jestem człowiekiem i jak noszę się na co dzień, jak się zachowuję, a nie przez pryzmat li właściwego pryzmatu postrzegania kobiet przez mężczyzn. |
|
2020-05-23, 13:24 | #110 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Sudety
Wiadomości: 1 759
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
[1=980cf4958a6e724c916e7ad b24f4c6159aa2df82_65d7e02 c47328;87800833]No bo masz przedziwny dom, dziwnych rodziców. Zdarza się. Jakim trzeba być burakiem, żeby jakiekolwiek wady wytykać jakimś przypadkowym ludziom? Rozumiem, że twoi rodzice to tacy piękni i idealni? Jakoś nie sądzę.
W moim domu seks też był tematem tabu, zresztą na wiele innych tematów też nie mogłam rozmawiać z rodzicami, tak jest do teraz. No i trudno, od zwierzeń mam przyjaciółki. Z rodzicami mam dość poprawne stosunki i tyle. To nie oni mnie definiują, z większością ich poglądów się nie zgadzam, sama sobie układam życie. Wiesz co, ja często chodzę bez stanika. I czuję się kobieca, w taki świeży, dziewczęcy sposób Na imprezy zakładam raczej delikatne sukienki na cienkich ramiączkach, pewnie i czasem mi prześwitują sutki, i co z tego? Czuję się tak sexy. Brak stanika może się kojarzyć z zadziornością. Nawet dostałam raz komplement od innej dziewczyny, że wyglądam dzięki temu seksownie (przypominam, mam piersi mniejsze od twoich). Tak samo kobiety z małymi piersiami mogą sobie pozwolić na bardzo głębokie dekolty i nie wyglądać przy tym wulgarnie. https://www-s.mlo.me/upen/v/2017/201...4087675586.jpg To nie jest sexy? Zresztą przecież nawet młode, śliczne aktorki porno najczęściej mają małe, zgrabne biusty. Dopiero te starsze sobie robią większe. Kurczę, po prostu nie istnieje jedna wersja bycia kobiecą i seksowną. Czytam te twoje rozkminy tak, jakbyś się uparła, że np. tylko brunetki są seksowne, a że ty jesteś blondynką to kaplica, tylko farbowanie ci zostaje do końca życia. Naprawdę, to jest tak samo absurdalne. Zresztą z twoim postrzeganiem myślę, że nawet gdybyś miała wielki biust i tak modny dzisiaj ogromny tylek to dalej znalazłabyś w sobie jakieś wady, które nie pozwalalyby ci się czuć kobieta. Bo problem jest głębiej. O ile nie mieszkasz na wygwizdowie, to nie ma czegoś takiego, że nie ma możliwości. W dużych miastach na pewno są jakieś spotkania, wieczorki itp. Zainstaluj sobie meet-upa. Już ci chyba kiedyś pisałam, że przecież możesz chodzić na spędy typu wymiany językowe czy inne związane z hobby? Ja tak robię, właśnie niedlugo przed wirusem zaczęłam chodzić sama. Mieszkam w jednej ze stolic Europy i mam mnóstwo aktywności do wyboru, i chodzą na to nie tylko ludzie zaraz po 20., ale przed 30. i nieco po też. Jak jest w Polsce, to nie wiem, bo tu faktycznie jest parcie na wcześniejszy ślub niż w innych krajach Europy. Ale nie wierzę, że w dużym mieście nie da się w ten sposób poznać ludzi bliżej 30. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz[/QUOTE] Mój ojciec zawsze osobie mówi, że jest wstrętnym starym dziadem i jak patrzy w lustro na swoją mordę to się przykro robi. Na każdym kroku to podkreśla, nawet rozmawiając ze znajomymi. Sama nie wiem, czy to ma być w formie żartu ale chyba nie do końca. Jak mówiłam o sobie, że coś mi się tam w sobie nie podoba to on zawsze mówił - patrz na mnie, masz to po mnie, z tobą nie jest tak źle, ja jestem dopiero paskudny. Głupie gadanie, ale na mnie zawsze to miało zły wpływ. Wyśmiewał mnie jak z koleżanką malowałyśmy paznokcie, wyśmiewa, że chodzę do fryzjera i że po co ubieram szpilki na imprezę firmową skoro mam wtedy ponad 180cm, powinnam stanąć i czekać pod klubem koszykarskim. Jednocześnie ile razy przyłapałam go nawet jako dziecko jak oglądał jakieś filmy erotyczne (takie co kiedyś jeszcze w tv pokazywali) i nawet nagrywał to na naszych kasetach z bajkami więc siłą rzeczy trafiałam na takie kwiatki. Oczywiście wszędzie cycki... Do tej pory mi sie rzygać chce jak sobie to przypomnę wszystko. A potem sie śmieje ze mnie , że wszystkie moje problemy wynikają z braku orgazmu. Wiadomo, wiele ludzi miało rodziny z problemami i muszą jakoś funkcjonować, ułożyć sobie życie po swojemu. Czasem jak czytam zwierzenia kobiet z rodzin dysfunkcyjnych, czy nawet patologicznych, które twierdzą, że są zakompleksione, wystraszone i zniszczone a potem nagle taka wyskakuje "mój chłopak"... Skoro one są takie zniszczone przez swoje doświadczenia i z takim niskim poczuciem samooceny to skąd biorą sobie facetów i jak pozwalają im uprawiać seks ze sobą? Bo ja skoro mam problemy ze sobą i z akceptacją to pierwsze co to nie dopuściłabym nikogo do siebie. Nie ma mowy o żadnym mężczyźnie. Kurcze, nie znam tego meet upa. U nas to jest w ogóle popularne? Ja tak naprawdę korzystam z tindera tylko bo chyba mi najłatwiej. W sumie to zrobiłam jakiś tam postęp bo umówiłam się na 3 randki na następny tydzień, ciekawe czy to wypali Ja obecnie mam kontuzję i praktycznie wcale nie ćwiczę, dopiero się diagnozuję i nie wiem co to jest i ile to potrwa ale przez te dwa miesiące zrobiłam się drobniejsza i tyłek też wygląda gorzej. Jak wychodzę teraz na miasto to zawsze oglądam się za kobietami, które mają takie ładne kształty i im zazdroszczę, że mają takie naturalnie. Dużo pracy włożyłam w wyrobienie sobie jakichś tam mięśni ale no niestety jestem z natury szczupła i jak tylko przestaję ćwiczyć i odpowiednio jeść to wszystko wraca do tego co było. Jakoś nie potrafię w tym zobaczyć nic seksownego i nie czuję się wtedy atrakcyjna. Nienawidzę teko płaskodupia i tej świadomości, że nigdy nie będę taka atrakcyjna jak one. Cytat:
Przepraszam jeśli urażę kogokolwiek ale mi się po prostu duże biusty zawsze kojarzą z seksownością. Staram się w swoim zauważać jakieś potencjały i w sumie jako biust jest ładny, okrągły i jędrny ale dość mały. Tak jak pisałam wywaliłam stare biustonosze z push upem i kupiłam 3 nowe bez w tym jedną braletkę Teraz staram się usilnie widzieć w ty coś nawet nie tyle ładnego bo one są ładne ale pociągającego... Już nawet pisząc o tym czuję się niekomfortowo. Wczoraj widziałam na mieście młodą dziewczynę, szczupłą z ładnym okrągłym tyłkiem i sporym jak na takie gabaryty biustem bez stanika. Pierwsze co pomyślałam to to, że pewnie wszyscy sie za nią oglądają bo jest super sexi. Kiedyś trafiłam na jakieś męskie forum i czytałam jak to płaskie deski desperacko pokazują światu te swoje "rodzynki" chodząc bez staników albo w tych koronkowych braletkach właśnie bo kobieta to jednak powinna mieć pierś. Przykro mi się zrobiło wtedy. A najlepsze jak czytałam o wywodach czy jest jakaś korelacja u dziewczyn z pięknymi twarzami i ciałem. I podobno jak ładna twarz to płaska deska i płąskodupie. Byłam w szoku, ze faceci w ogóle w ten sposób na to patrzą. Nawet kiedyś na siłowni słyszałam podobne wywody na własne uszy! [1=bbab4b1e68366f09bc3914c 9672f02df694c852f_622be74 47f718;87808382]Już Ci to wcześniej pisałam - słowo klucz - dojrzałość. Jesteś w moim wieku... Praca nad sobą. Owszem, możesz iść do seksuologa, do psychoterapeuty, ustalać wciąż milion lat, dlaczego. Możesz pozwalać wciąż w swoim otoczeniu tak wyrażać się o kobietach, bo mają takie albo srakie biusty. Ewentualnie wyglądają tak, a nie inaczej. Ale jeszcze raz Ci napiszę - Ty sama się unieszczęśliwiasz, nikt inny. Sama sobie nie pozwalasz na seks, na przytulenie, na jakąkolwiek czułość, na stabilność, na możliwość gadania o głupotach (tu wstaw swoją wizję związku) - na to wszystko, co sprawia, że życie wywala o level w górę. Nie chce mi się więcej już pisać o tym biuście. Piszę to jako osoba, która wychodząc nago na ulicy spaliłaby się ze wstydu ze względu na to, jak moje ciało wygląda (z biustem też jest problem), przez co przez lata przeszło, że może nadal wyglada daleko od ideału. Ale wiesz co? Nie muszę tego robić, bo nie jestem towarem, żadnym ideałem i to ja mam siebie kochać, ze wszystkim, co mam, jak wyglądam. To ja przed sobą mam się czuć nago ok, a nie taplać się w jakichś mentach tego, co jest seksowne albo nie wg kogoś lub czegoś, co nie ma dla mnie znaczenia. Ja mam ogromny wpływ na swoje myślenie i ja mogę wszystko z nim zrobić w tym kontekscie, tym bardziej, że mam świadomosć, że lepiej nie będzie. Jestem dorosła, więc jeśli słyszę zyebany komentarz na temat mojego albo czyjegoś ciała to albo mówię, że komentarz jest zyebany albo nie komentuję, ale zapala mi się lampka na temat tej osoby. Moja lista kompleksów nie jest mała i często się przez to smucę, chce mi się płakać, ale przez 95% czasu po prostu jestem dla siebie dobra. Tylko tyle. Myślę, że to czuć. To głupie tak pisać, ale zwyczajnie kocham siebie i wiem, że fikasacja na moich problemach, których w większości już nie mogę zmienic, byłaby tylko gwoździem do trumny. A ja chcę żyć, szczęśliwie. Aaa, w czerwonej sukience i obcasach czułabym się jak debilka. Zazwyczaj nie jestem śmieszna, a raczej zamyślona, a jednak gdzies łapię często ten kontakt na żywo. To tak odnośnie tego, że miałabym zwiększać swoje "powodzenie' prawdopodobnie w targecie, który mnie nie interesuje - bo chcę być odbierana przez pryzmat tego, jakim jestem człowiekiem i jak noszę się na co dzień, jak się zachowuję, a nie przez pryzmat li właściwego pryzmatu postrzegania kobiet przez mężczyzn.[/QUOTE] Tak, teraz się wszędzie słyszy o samoakceptacji, żeby najpierw kochać siebie i tak dalej. Naprawdę trzeba być na wysokim poziomie samoświadomości, żeby potrafić mimo wszystkich wad i złych doświadczeń życiowych czuć się dobrze ze sobą. Ze mną jest co prawda trochę lepiej niż było ale nadal jest ciężko. Po prostu ja zaczęłam uświadamiać sobie problem dopiero w wieku około 30 lat, wcześniej byłam przekonana, że to wszystko nie dla mnie. Nawet nie byłam w stanie pomyśleć o sobie jako o osobie kobiecej, seksownej, do tej pory powoduje to u mnie dyskomfort. Zmuszam się do pozytywnych myśli ale trudno mi to przychodzi, bardzo trudno. Potem z kolei mam wyrzuty sumienia, że sobie robię taką krzywdę i że nie szanuję siebie. I takie błędne koło. Edytowane przez Aredhel125 Czas edycji: 2020-05-23 o 13:33 |
|
2020-05-23, 13:45 | #111 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2017-09
Wiadomości: 18 061
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Gratuluję randek i trzymam kciuki.
Tak, meet up funkcjonuje w Polsce. Najlepiej zainstaluj sobie aplikacje, to do niczego nie zobowiązuje, nikt tam nie moze do ciebie np. napisac ani jakoś wyszukać twojego profilu. Aplikacja spyta o twoje zainteresowania i pokaże związane z nimi grupy ludzi, a potem wydarzenia, które są przez nie organizowane. Cytat:
Widzę, że starsznie się na tym punkcie biustu zafiksowalas, jakbyś sama sobie chciała zrobić na złość. Mnie też się podoba duży, ale mały też. Rozumiem, jakbyś miała naprawdę kilka cm różnicy między klatka a biustem, ale z tego co piszesz, masz całkiem normalny i pewnie średni biust. Ja tu podejrzewam jakaś traumę z dzieciństwa przez te kasety ojca, bo to naprawdę nie jest normalne. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz Edytowane przez 980cf4958a6e724c916e7adb24f4c6159aa2df82_65d7e02c47328 Czas edycji: 2020-05-23 o 13:46 |
|
2020-05-28, 20:12 | #112 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Sudety
Wiadomości: 1 759
|
Dot.: Singielka w dobie koronowirusa
Niestety znowu mi się nie udało. Byłam w sobotę na spotkaniu, miło się rozmawiało ale facet już więcej się do mnie nie odezwał.
Dzisiaj byłam umówiona z kolejnym, a on nie przyszedł w ogóle na spotkanie. Jak byłam już na miejscu i chciałam napisać, że czekam to zauważyłam, że usunął parę. Taki kawał jechałam specjalnie po pracy, a wczoraj wieczorem jeszcze potwierdzałam spotkanie. Ogarnia mnie straszny lęk, że zawsze tak już będzie i całe życie będę sama. Koleżanka mi mówiła, że może ciąży nade mną klątwa i powinnam pójść do wróżki, żeby ją zdjąć bo to niemożliwe, żeby przez całe moje życie nikt nie chciał w ogóle zbliżyć się do mnie i nawiązać relacji. Chciałabym, żeby ten koszmar wreszcie się skończył... Nie mam pojęcia co jest ze mną nie tak. |
Nowe wątki na forum Intymnie |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:25.