|
Notka |
|
Kobieta 30+ Forum dla trzydziestolatek, czterdziestolatek i innych -latek. Tutaj możesz podzielić się swoimi problemami, poradami i doświadczeniem. |
|
Narzędzia |
2015-07-28, 10:27 | #1 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
|
Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Witajcie. Może mi tutaj ktoś coś poradzi bo już nie radzę sobie sama z sobą i moim związkiem. Mojego obecnego partnera poznałam kiedy lizałam rany po zakończeniu poprzedniego bardzo toksycznego związku. Wiem, że to brzmi jak banał ale tak właśnie było, byłam strasznie samotna i zrozpaczona a on był przyjacielem i pocieszycielem. Najpierw byliśmy tylko przyjaciółmi (chyba od razu wrzuciłam go do kategorii friendzone) a potem dołączyliśmy do tego różne czynności o charakterze seksualnym (najczęściej wzajemną masturbację). Pełny stosunek był niezmiernie rzadko a jak był to sprawiał mi ból, więc coraz bardziej go unikałam. Przez pierwsze dwa lata znajomości nasz związek mogę określić jako "friends with benefits". Dopiero potem zaczęliśmy się nazywać „parą”. W sumie przez te prawie 7 lat naszego bycia razem pełny stosunek seksualny mieliśmy może 30 razy. A może nawet mniej. Wiem, że to strasznie rzadko ale po pierwsze bałam się, że zajdę z nim w ciążę (a nie chciałam bo nigdy nie odczułam na 100% że to tzw. TEN facet) a po drugie nigdy nie byłam dostatecznie podniecona żeby seks nie był bolesny. Jak już do stosunku dochodziło, to było to na zasadzie "na siłę", "bo tak trzeba", mimo że sucho i boli (wspomagaliśmy się lubrykantami). Głównie ja zmuszałam się do stosunków bo mi się wydawało, że bez tego nie jesteśmy prawdziwą parą. Może problem tkwi w tym, że chyba nigdy się w nim tak naprawdę nie zakochałam, z tą całą sławną chemią, itp. Przez te 7 lat niesamowicie się do siebie przywiązaliśmy i on jest najbliższym mi człowiekiem na świecie (bliższym o wiele niż najbliższa rodzina) ale brak poczucia, że go naprawdę kocham sprawił, że przez większość związku nie byłam szczęśliwa, chodziłam do psychologów, zastanawiałam się czy z nim zerwać czy zostać. Zerwaliśmy chyba dwa albo trzy razy ale po miesiącu-dwóch wracaliśmy do siebie. Zawsze to ja inicjowałam i zerwania i powroty. On jest bardzo bierny i nie podejmuje żadnych kategorycznych decyzji. Pamiętam, że wiele razy szukałam w internecie informacji czy taki związek bardziej z przyjacielem niż z pożądaniem ma szansę przetrwać i być szczęśliwy. Znajdowałam podzielone opinie. Mnóstwo ludzi twierdzi, że "z przyjacielem jest spokojniej i pewniej a chemia i tak kiedyś znika, ważniejszy jest szacunek, zaufanie itp" albo "małżeństwa z rozsądku są trwalsze niż te z wielkiej miłości", albo „na starość i tak nie będziecie uprawiać seksu a będziecie dla siebie wsparciem i przyjaciółmi i to jest najważniejsze”.
Muszę tu wspomnieć również że nie wiem jak to jest mieć stosunek z mężczyzną ,którego się pragnie. W moim poprzednim związku też był z tym kłopot, myślę, że głównie dlatego, że z poprzednim facetem również byłam bardzo niepewna i byłam z nim bardziej z lęku przed samotnością niż z jakiegoś mocnego uczucia. Więc seks też kulał i był niezmiernie rzadki. Niestety wiem co tracę bo uczucie podniecenia i pożądania pojawia się u mnie... w snach. Nigdy na jawie nie byłam tak podniecona tak jak czasem w snach, z jakimiś nieznajomymi mężczyznami albo platonicznymi miłościami z przeszłości. Czasem budzę się z takiego snu i czuję realnie to podniecenie i wtedy wiem że w takim stanie stosunek na pewno byłby czymś wspaniałym i przyjemnym. i tęsknie za tym bardzo. Z obecnym partnerem to mamy bardziej takie mechaniczne zaspokajanie się, nie ma mowy o jakichś przyjemnych odczuciach "połączenia duchowego" itp. Czuję, że mnie coś omija. Oprócz tego przez 7 lat zastanawiam się tylko "kocham go czy lubię" i nie umiem podjąć decyzji ani o zerwaniu permanentnym ani o ślubie. Mam prawie 36 lat i zdaję sobie sprawę że to ostatni dzwonek na dziecko (o ile już nie jest za późno). Tymczasem tkwię w jakimś impasie i kręcę się w kółko. Zapomniałam też wspomnieć że przez ostatnie 3 lata widywaliśmy się tylko w weekendy z powodu prac w różnych miastach. Pół roku temu był jakiś przełom - wróciliśmy do siebie miesiąc po zerwaniu i poczułam jakby pierwszy raz w tym naszym związku, że nie mam już wątpliwości czy chcę z nim być ( a może to była tylko adrenalina po powrocie do siebie). W każdym razie stwierdziłam, że już nie mam wątpliwości i zaczęliśmy się starać o dziecko, co polegało na mniej więcej 3 stosunkach na miesiąc (w dni płodne wyznaczone testami owulacyjnymi). Stosunki bez żadnego podniecenia, czułam się jak na badaniu ginekologicznym. Czasami nie byłam w ogóle nawilżona naturalnie więc używaliśmy żeli. 5 miesięcy starań i nic. Po tych 5 miesiącach starań podjęłam decyzję że rzucam pracę i przeprowadzam się z powrotem do mojego partnera żeby nam się wygodniej starało o dziecko. I co? W zaledwie kilka dni po przeprowadzce (jak już poczułam, że klamka zapadła) poczułam znowu te znajome wątpliwości, które sprawiły że w najbliższe dni płodne wcale nie chciałam się już starać o dziecko bo znowu nie byłam pewna czy chcę z nim być całe życie . Myślałam, że to z powodu stresu i zmian w życiu ale mija już czwarty miesiąc od powrotu a ja nadal nie umiem się zdecydować na współżycie w dniach płodnych, ba, na współżycie w ogóle.. W pozostałe dni jest tak jak wcześniej - mechaniczna wzajemna masturbacja, nieudane próby stosunków albo stosunki takie, że ja tylko czekam żeby już skończył. UWAGA - być może stosunki bolą mnie bo mam endometriozę. Ale nawet jeśli, to powinnam odczuwać napalenie przez jakimkolwiek kontaktem seksualnym, tymczasem ja jestem tylko trochę podniecona, jak już mnie partner pomizia i podotyka. Trochę. Nie mam ochoty się na niego rzucic i zrywać z niego ubrania. Co nas trzyma razem? Wielka przyjaźń, przywiązanie, poczucie, że jesteśmy dla siebie najbliższymi ludźmi na świecie, poleganie na sobie, podobne poczucie humoru, fajne spędzanie czasu, przytulanie, zaufanie, głęboka zażyłość. Jednym słowem mamy prawie wszystko co związek mieć powinien, oprócz chemii i oprócz pewności że kocham.. Niestety ciągle czuję że COŚ MNIE GNIECIE W ŚRODKU I COŚ JEST BARDZO NIE TAK W MOIM ŻYCIU i nie umiem zaplanować niczego nawet kilka miesięcy do przodu. Mieliśmy brać ślub, już nie jestem tego pewna (nie pierwszy raz zresztą) a wiadomości o ślubach lub ciążach koleżanek wywołują u mnie niesamowite poczucie nieszczęścia i frustracji. I tak sobie rozważam - co lepsze? Zrealizować potrzebę macierzyństwa i tęsknić sobie po cichu za tą wymarzoną miłością i chemią (mając u boku fajnego przyjaciela) czy zostawić to w cholerę i postawić wszystko na jedną kartę - być może nie uda mi się już zostać matką ale może jeszcze mam szansę na satysfakcjonujący związek? Taki bez wątpliwości. Tylko z drugiej strony człowiek nie jest gatunkiem monogamicznym i każda chemia kiedyś ulatuje, po kilku latach najczęściej a skoro tak jest to może jednak lepszym pomysłem jest zostać z moim partnerem i po prostu zaakceptować że chemii nie ma... Tylko ja się łapię nawet na tym, że jak on mi mówi, że ładnie wyglądam albo że mam piękną figurę, itp. to wcale mnie te komplementy nie cieszą. Nie mam ochoty ładnie dla niego wyglądać, co gorsza, nie mam ochoty ładnie się ubrać i wyjść na ulicę, żeby nie☠ przyciągać wzroku innych mężczyzn. Bo wiem z doświadczenia, że jak na mnie spojrzy jakiś inny facet, który mi się wizualnie podoba to od razu odzywają się te wstrętne wątpliwości i zastanawiam się jakby to było z innym, czy byłabym szczęśliwsza a potem mam wyrzuty sumienia...Więc chodzę po ulicy byle jak ubrana i się "cieszę" że nie mam pokus... Powinnam jeszcze wspomnieć, że jak byłam nastolatką to byłam molestowana przez członka rodziny. Dotykał mnie po pośladkach, udach w nocy, jak spałam. Był to dla mnie olbrzymi stres ale nikomu o tym nie powiedziałam wtedy, wstydziłam się, byłam może 12-13 letnim wystraszonym dziewczątkiem. Powtórzyło się to kilka razy. Także moja inicjacja seksualna z pierwszym partnerem pozostawia dużo do życzenia - bałam się pierwszego razu więc wypiłam za dużo wina przed i..urwał mi się film a gdy się ocknęłam zostałam opier.....ona, że jestem nienormalna i powinnam iść do psychiatry. Oraz rzucił we mnie poduszką i nie odzywał się aż do następnego dnia. Wiem, że to mogło wpłynąć na moje postrzeganie seksu. Rozmawiałam o tym z wieloma psychologami, również z seksuologiem. Ale błagam, jeżeli pomoc seksuologa ma polegać tylko na wysłuchaniu mojej historii i pokiwaniu głową oraz zadawaniu pytać "jak się wtedy czułaś, co się później z nim stało, itp itd" to naprawdę mnie szkoda na to kasy. Chodziłam do seksuologa całe 3 miesiące - z tego o molestowaniu rozmawialiśmy tylko na 1 spotkaniu a na reszcie o normalnych codziennych sprawach, czyli taka zwykła rozmowa jak z psychologiem. Nie widzę, żeby jakoś właściwie zajął się ten seksuolog moim molestowaniem - zresztą nie wiem jakie w takich przypadkach stosuje się terapie. Ale na pewno wysłuchanie mnie i pogadanie o tym na 1 spotkaniu nic nie dało. Zraziłam się więc i do wszelkiej maści terapeutów i do seksuologów, a ile u nich zostawiłam kasy wolę nawet nie liczyć. Zdaję sobie sprawę, ze pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny, że wychowałam się bez miłości matki, z nieobecnym ojcem, teraz pewnie zbieram tego żniwo. Cóż, może po postu muszę zaakceptować że mnie jest dane nie mieć szczęśliwego związku, dzieci oraz nie wiedzieć czym jest dobry seks. Może muszę się z tym pogodzić i trudno. Jeden rodzi się bez nóg, inny ma tak skopane życie od małego, że potem nie umie szczęśliwie żyć. Nie wiem czy zerwanie z obecnym partnerem jest dobrym pomysłem – po ostatnim zerwaniu wytrzymałam bez niego tylko miesiąc, serce mi się rwało z tęsknoty za nim ale w seksie nie poprawiło się po powrocie nic. A potem jeszcze wątpliwości wróciły, wątpliwości pod tytułem „CZY TO NA PEWNO TEN”. Ale jak wyobrażam go sobie z inną kobietą to jestem strasznie zazdrosna, że nie będzie go już w moim życiu, że nie będę dla niego najważniejsza. Mówiłam mu wiele razy o tych wątpliwościach. Co do seksu, to powiedział, że się z tym pogodził i woli życie ze mną bez seksu niż życie beze mnie i (być może) seks z kimś innym. A może ja wszystko za bardzo analizuję i powinnam się cieszyć z tego co mam i nie szukać dziury w całym? Zaakceptować, że nie można mieć wszystkiego? Że jeśli jest głęboka duchowa więź to należy się z tego cieszyć i przestać rozmyślać o chemii i namiętności? Ale co zrobić kiedy co kilka dni (a czasem codziennie)pojawia się ta uporczywa niemiła myśl i pytanie w głowie „powinnam za niego wyjść czy nie?” i obawa,że jak już za niego wyjdę, to gdzie, kiedyś, potem zakocham się w kimś i naprawdę poczuję jak to jest i rozwalę sobie małżeństwo Ale z drugiej strony...jest tyle momentów, w którym czuję do niego tyle ciepłych uczuć, chcę się do niego przytulać, całować go , wyściskać. Nie wiem sama, mam mętlik w głowie i już naprawdę tracę nadzieję, że to się kiedyś rozwiąże... Przepraszam za tak długi post ale chciałam to wszystko dokładnie opisać. |
2015-07-28, 13:01 | #2 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 1 422
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Trudne. To chyba często tak jest, że bycie z kimś to kompromis. Mam koleżanki, które pogodziły się z tym, że "tak jak w filmach nigdy nie będzie" i są z kimś, do kogo mają stosunek taki jak Ty do swojego partnera. Mają dzieci. Są szczęśliwe.
Mam jednak również takie, które po latach bycia razem po trzydziestce zerwały albo wzięły rozwód i są teraz z kimś innym. Jak długo ten urok nowości potrwa nikt nie jest w stanie powiedzieć. Chociaż umówmy się, z tego co piszesz, Tobie ten mężczyzna nigdy się nie podobał, więc trudno oczekiwać, że nagle zacznie. Z drugiej strony, chyba nie irytuje Cię jakoś wybitnie, bo nie wytrzymałabyś 7 lat z człowiekiem, którego nie możesz znieść. Bycie samemu jest trudne - mówię to z autopsji, jestem od 3 lat sama. Pewnie niektórzy radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej. Ważne, żeby znać siebie i wiedzieć, co jest ważniejsze: bycie z kimś, bo samemu źle czy niechodzenie na ustępstwa. Ja nie dałabym rady być z kimś, kto mnie nie pociąga albo irytuje, więc wolę być sama. Ale ja wiem, że jestem na tyle niezależna i krytyczna, że z facetem, który do mnie nie pasuje bym nie wytrzymała, wiem na jakie kompromisy jestem w stanie pójść a na jakie nie. I wiem, jak to jest, kiedy ktoś mnie pociąga. Ty, z tego co piszesz, nie - dokładnie rzecz biorąc znasz to tylko ze snów, ale nie wiesz czy to, co Ci się śni to coś czego możesz oczekiwać w realu. Takie zupełne zapomnienie się to chyba jednak tylko w snach, filmach i książkach. Ewentualnie po alkoholu i innych narkotykach. Ludzie dorośli myślą nawet podczas seksu, co nie oznacza, że nie mogą czerpać z niego przyjemności. Próbowałaś wibratorów i masturbacji? Sprawia Ci to przyjemność? Jeśli tak, to wiesz, czego mogłabyś oczekiwać od seksu. Jeśli nie to może najpierw skup się na tym, żeby dowiedzieć się, co się kręci, wypróbuj porno - różne jego rodzaje, wibratory, itp. W ten sposób dowiesz się, czy Twoje oczekiwania względem seksu są realistyczne. Dopiero potem zastanów się jak to osiągnąć z tym albo z innym mężczyzną. Pewnie na twoim miejscu zastanowiłabym się czego chcę od życia tak w ogóle, bez związku z twoim związkiem i dzieckiem. Spełniać można się na wielu płaszczyznach, również np. zawodowej, ucząc się, doskonaląc swoje umiejętności, podróżując. Może jak odnajdziesz sens w innych dziedzinach to związek przestanie mieć dla ciebie aż takie fundamentalne znaczenie i łatwiej przyjdzie ci podjąć decyzję. A dziecko w tych okolicznościach to chyba kiepski pomysł, ale jak tam chcesz. Edytowane przez 201703060948 Czas edycji: 2015-07-28 o 14:17 |
2015-07-28, 14:36 | #3 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2015-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 16
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Twoja sytuacja jest ciężka, ale nie beznadziejna.
Przede wszystkim powinnaś przepracować traumę na tle seksualnym. Wszystkie Twoje problemy zaczynają się od tego. To nie tylko wpływa na jakość życia seksualnego, ale na postrzeganie samej siebie, mężczyzn, związki. Złe, bolesne doświadczenia sprawiają, że Twój organizm broni się przed zbliżeniem. Stąd suchość, dyskomfort, brak ochoty. Potrzebujesz pomocy. To nie musi być psycholog, seksuolog. Niech to będzie przyjaciółka, ktoś zaufany, wyrozumiały. Ktoś kto wysłucha, kto pomoże Ci spojrzeć na to z innej perspektywy. Samo nazywanie emocji nie pomoże, trzeba wiedzieć co z nimi zrobić. Jest wiele kobiet o podobnych doświadczeniach. One najlepiej zrozumieją. Odnośnie osoby Twojego partnera. Macie za sobą długą drogę. To zapewne dobry, wspaniały człowiek i z tego co piszesz można wnioskować, że naprawdę go lubisz. Ale pamiętaj, że sama chęć przytulenia kogoś czy pocałowania nie świadczą o miłości, pociągu fizycznym. Przyjaźń też potrzebuje czułości. Osobie "po przejściach" ciężko jest zaufać, otworzyć się i pokochać. Dopiero kiedy przełamiesz w sobie tę blokadę psychiczną będziesz mogła stwierdzić czy go kochasz czy nie. W dzisiejszych czasach nie ma moralnego i społecznego przymusu, żeby wchodzić w związki małżeńskie. To akt dobrej woli. Uważam, ze powinnaś skupić się na pracy nad sobą i dopiero jak poczujesz się pewnie podjąć decyzje co do Waszej przyszłości. |
2015-07-28, 15:34 | #4 |
plum plum
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
teraz nie możesz zdecydować się na ślub? A na Intymnym nie umiałaś zdecydować czy to przyjaźń czy kochanie i zapowiadałaś zerwanie...
Droga Autorko, naprawdę myślisz, że dostaniesz magiczne rady, jak naprawić swoje życie? Jak się sama wreszcie nie ogarniesz i nie weźmiesz za siebie, to nikt tego nie zrobi. Szkoda po prostu czasu na dawanie Ci rad, bo Ty nic ze swoim życiem nie robisz.
__________________
May the Force be with You!
|
2015-07-28, 16:17 | #5 |
.
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
dziewczyny, zanim udzielicie rad autorce, przeczytajcie jej poprzedni wątek. https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=815741 dosłownie kilka dni temu pisała o tym, że daje sobie kilka tygodni na rozstanie.
__________________
-27,9 kg |
2015-07-28, 19:02 | #6 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 1 422
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Cytat:
|
|
2015-07-29, 07:44 | #7 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: jardin du diable
Wiadomości: 1 971
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Po 7 latach "bycia" razem to juz chyba cieżko liczyć na motylki w brzuchu ??? Tak czy siak, skoro ani seksuolog ani psycholog ci nie pomógł, to wątpię, aby zrobił to ktoś z forum.
__________________
Viens avec moi dans le jardin du Diable, endroit dans lequel tout est acceptable. J'ai des invitations pour le jardin du Diable, tous les plaisirs y sont inoubliables
|
2015-07-29, 10:10 | #8 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 383
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Powiem tyle- dobrze jest odpowiedzieć na ten wątek,ale co do Autorki,ona sie nie zdecyduje na nic niestety. Mozna mowic,tlumaczyc, nawet dobrze, ale to jest wkolko to samo, walenie głową w mur.
Kazdy w koncu podejmie jakas decyzje, cos zrobi ,niestety Autorka nie bardzo.. Próbuje tlumaczyc rzeczy, nie ogarnia sie wcale.. no niestety tak decyzji sie nie podejmuje, wiec nie rozumiem po co zakłada kolejny wątek i zapewne taki sam,co poprzednio.. Ile razy mozna Autorko? bronisz sie przed zrobieniem czegokolwiek,to co da zakladanie tego samego?
__________________
> and I'm like... and I'm like... and I'm like... 'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !
<3 |
2015-07-29, 10:52 | #9 | |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 116
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Cytat:
|
|
2015-07-29, 10:58 | #10 |
plum plum
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 4 384
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
powodzenia
__________________
May the Force be with You!
|
2015-07-29, 12:59 | #11 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 383
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Cytat:
A nie po to,zeby czytac i zaprzeczać w nieskończoność ludziom i dalej nic z tym nie robić.. Sorry to marnowanie czyjegoś czasu,zeby Ci pomoc, bo niektórzy tutaj wiecej chca działać, niż Ty. Przemyśl to sobie w końcu
__________________
> and I'm like... and I'm like... and I'm like... 'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !
<3 |
|
2015-07-29, 13:00 | #12 |
Naczelna Nastolatka
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: Podkarpacie
Wiadomości: 25 807
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
Ja jestem stara i radzilam to co większość. Sama siebie oszukuje autorka tylko po to żeby nie podejmować decyzji
__________________
Małgorzata i spółka. Matka natura to suka. |
2015-07-31, 20:16 | #13 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 14 836
|
Dot.: Od 7 lat nie mogę się zdecydować na ślub:(
mam prawie 40 lat, męża i dla mnie to co opisujesz to jakaś tragedia a nie związek.
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...story by Elfir *** Kiedy stwórca składał ten świat, miał mnóstwo znakomitych pomysłów, jednak uczynienie go zrozumiałym jakoś nie przyszło mu do głowy. T.Pratchett |
Nowe wątki na forum Kobieta 30+ |
|
Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 13:40.