on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?] - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2012-09-16, 02:25   #1
ironiczna91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: krk
Wiadomości: 137

on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]


Witam
Bardzo dawno mnie tu nie było... a od dawna męczy mnie jedna sprawa... mianowicie, czy myślicie, że mozliwe jest, że facet nie może zdecydować się na związek, później rezygnuje bo rzekomo boi się mnie zranić, a mimo to jak twierdzi kocha?

Sprawa jest troszkę skomplikowana i wszystko trwa jakieś 3 lata... Skrótem ale z najważniejszym, 3 lata temu na NK odezwał się do mnie kumpel z dzieciństwa, nie mieliśmy kontaktu 10 lat, bo rodzice się pokłócili, jemu się o mnie przypomniało więc postanowił mnie poszukać, co mu się udało.

Spotkalismy się, później kilka wspólnych imprez, spotkań, spacerów, obiadków, byliśmy sobą bardzo zainteresowani, w ogole on grzeczny, dżentelmen, kazdy byl zachwycony jak mnie traktuje, ja w 7niebie, ale pewnego razu podczas rozmowy dał mi do zrozumienia, że znów jedzie na studia, i ma tam zycie, o którym ja wole nie wiedziec... i nie bedziemy razem, bo on sie do zwiazku na odleglosc nie nadaje, przystalam na to, kumplowalismy sie, bylo okej. Generalnie domyslalam sie wtedy, ze do zwiazku nie dojdzie, poniewaz nie obrazajac go tutaj od razu moglam stwierdzic, ze to straszny kobieciarz, wiec jakos bardzo mnie nie zabolalo to, ze zrezygnowal z blizej znajomosci, choc przyznam, ze oczekiwalam czegos innego, bo strasznie sie wtedy zauroczylam [jak sie okazalo zakochalam, kocham go do dzis[. Wyjechal na studia... nie wracal na weekendy jak zawsze, odseparowal sie, treningi, nauka, nawet kumple nie wiedzieli co sie dzieje... ponoc musial przemyslec czy dobrze ze mna zrobil.

A mnie w tym czasie zaczal podrywac moj byly facet, z ktorym zaczelam sie spotykac i po jakis 3-4 miesiacach weszlam w zwiazek. Były z moich opowiadan wywnioskowal, ze do kolegi z dziecinstwa cos czuje, wiec jego zdaniem na wszelki wypadek pokasowal mi jego numery i inne, typu znajomi na NK czy facebooku, ja wielce zakochana uleglam, kolega z dziecinstwa odezwal sie na tel, po jakis 3 miesiacach, oczywiscie ja nie majac nr zapytalam kim jest, w odpowiedzi dostałam "nieważne, widze, ze sobie ulozylas zycie, trzymaj sie cieplo". Dalej z moim juz teraz [zreszta od dawna ]bylym jakies tam historie zwiazkowe... ale chodzi mi o kolege z dziecinstwa, nazwijmy go Panem B.

Gdy rozstalam sie z bylym to odzyskalam kontakt z B., znow dwie imprezy, wszystko fajnie, ale po kolezensku, a moj byly myslal, ze cos mnie z nim laczy [dobrze sie domyslal... ale ja to trzymalam dla siebie bo wtedy z B. zwiazku nie chcialam - przeciez kiedys nam nie wyszlo] i na jednej z imprez taki incydent, ze byly pisal do mnie smsy, ze widzi mnie z tym kumplem, ten tzn. B sie tak zdenerwowal, ze momentalnie do niego podbiegl i zaczal mu jakas gadke, ze ma sie odczepic i ode mnie i od niego, ze juz wystarczajaco mnie zranil, a mnie nikt ranił nie bedzie, ze my nie bylismy i nie bedziemy razem. [pytalam o to pozniej, a on, ze chyba nie bedziemy bo tylko by mnie ranil] Były sie przestraszył, dał spokoj. Ale nie wiem co wstapiło w B... nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego... Pomyslalam, ze moze zazdrosc jakas... Pozniej odzysykiwalismy kontakt po tym jak moj byly dal spokoj, bylo dobrze, kilka spotkan, krotkich co prawda, ale zawsze cos i kilka udanych imprez. Na tym koniec... pol roku ciszy... tylko telefony, mile, ale tylko... a na pytanie kiedy sie spotkamy slyszalam '' nie mam czasu, pracuje'' ,

wreszcie spotkalismy sie... pogadalismy po pol roku w pazdzierniku ubieglego roku... wszystko fajnie, a tu B. mowi, ze chyba na erasmusa wyjedzie... wiec pomyslalam sobie - dobra, daj sobie spokoj, kumplowaliscie sie dlugo, nie bylo juz nic tylko kolezenstwo, nie wbijaj sobie go. I bylo calkiem okej, nie wbil mi sie do glowy, mimo, ze pozniej znow spotkania jakies tam, na stopie kolezenskiej. (btw. B to straszny dżentelmen, odnosi sie z szacunkiem, drzwi otwiera, nic na sile nie robi, sprawia wrazenie grzecznego, choc jest inny... lovelas, ma szacunek- do wybranych jak sam twierdzi, mialam okazje obserwowac jak traktuje niektore osoby i musze przyznac, ze mnie traktowal cudownie).

Kolezenstwo kolezenstwem, ale w Boże Narodzenie na imprezie najpierw fajna zabawa, pozniej powiedzial mi, ze jedzie na erasmusa za 2 tygodnie, a pozniej... lekko wstawieni trafilismy do niego do domu, niby pogadac, a wylądowalismy w lozku, ciezko powiedziec kto chcial bardziej, po prostu stalo sie. Wszystko byloby fajnie gdyby nie to, ze mial 2 tyg. do półrocznego wyjazdu... Oczywiscie nastepnego dnia po tym jak zaliczylismy lozko odezwal sie, pelna kulturka, ale tylko kilka smsow - swieta... czas dla rodziny, rozumiem. Pozniej umowilismy sie na wspolnego sylwestra... we dwoje... z tym, ze B. najpierw juz w listopadzie go planowal [wtedy nie planowal, ze tylko we dwoje, ale ze razem], a tuz przed samym sylwestrem nie wiedzial i nie mogl sie zdecydowac, czy spedzic go ze mna we dwoje jak mowil, czy zabrac mnie na impreze do kumpla, a moze isc na nia samemu... wiec niegrzecznie z jego strony, bo jakies 3 godziny przed umowiona godzina dal mi znac, ze jednak mam przyjechac. Wpadlam, do niego bylo milo, pogadalismy dosc duzo, znow wyszlo, ze trafilismy do lozka, tym razem na trzezwo. Rozmawialismy o zwiazkach sporo, ja nie mowilam, ze chce z nim byc, ale czul to na pewno, i jakby wykrecal sie, ze nie chce obiecywac co bedzie jak wroci z erasmusa, bo to pol roku, ze pozniej do pracy jedzie nad morze na cale wakacje itd. Ze do zwiazku sie nie nadaje chyba. Ja oczywiscie, ze rozumiem, ze te pol roku to sporo i nie chce nic na sile, ze jak wroci to sie zastanowimy... Po sylwestrze spotkalismy sie 10 stycznia, na dzien przed jego wyjazdem. Niestety o to spotkanie musialam nalegac, narzucac sie, bo on zmeczony z pracy... ale wybaczcie, przed polrocznym wyjazdem wypada chyba sie pozegnac... Przyjechal i wtedy mielismy powazniejsza rozmowe... Mowil mi znow, ze nie chce obiecywac, ze samo sie potoczy, ze nie mam czekac specjalnie jak cos, bo nie wiadomo co bedzie, ale badz co badz zalezy mu na mnie, ale nie wie jak praca i studia sie potocza, ze chyba zacznie kolejny kierunek... [ma juz 24 lata...] czy sie nadaje do zwiazku, ale do zwiazku na odleglosc na pewno nie, ze chcialby cos ze mna, ale jak to ma byc na odleglosc Pl - Szwecja, a pozniej jak wroci odleglosc jakies 150 km to nie dla niego. Powiedzial mi wtedy, ze miedzy nami przyjazni nie bedzie jako takiej, ze spotkania zwykle, zeby pogadac jakies czeste, bo czujemy cos do siebiei i sie nie da, ze szanuje mnie, swoje sekrety miec mozemy, ufamy sobie itd. ale nie potrafi sie ze mna spotykac po kolezensku, bo kocha mnie, choc to dziwna milosc, bo nie potrafi chyba ze mna byc, a przynajmniej nie na ta chwile...

Wyjechal... kontakt przez inernet calkiem ok. Wrocil w lutym na tydzien, kilka smsow, rozmowa przez tel i zero spotkan, bo nie mial czasu, Wrocil na erasmusa znow pisanie i niby, ze cos czuje, chcialby mnie itd. ze szkoda tylko, ze jest daleko. Pozniej wrocil w kwietniu na wielkanoc czekalam na to bardzo, a niestety tak sie wital z kumplami na imprezie, ze prowadzilam go do domu.. i nasluchalam sie jak to bardzo mnie kocha [ nie pierwszy raz po pijaku, a na trzezwo tylko raz to slyszalam], ze jestem najlepsza, ze kocha mnie i jest glupi i nie nadaje sie do zwiazku, ale sie zmieni dla mnie tylko wroci na stale. Wyciagnelam z niego ile mial kobiet w sensie lozkowym, bo zawsze twierdzil, ze kilka, okazalo sie, ze ponad 20scia, ale sie tego wstydzi i tylko mi powiedzial ile ich bylo, ale to przeciez mnie kocha i ze mna chcialby byc. Oczywiscie w gadanie ''po pijaku'' jakos nie bardzo wierze, ale wiem, ze z iloscia kobiet moze sie zgadzac, wiec ciekawe czy nie mowil prawdy co do kochania W ogole jak juz go odprowadzilam wciagnal mnie do domu, użeralam sie z 3 godziny z pol spiacym, ktory tak bardzo chce sie zmienic i moze zacytuje '' chcialbym sie dla Ciebie zmienic, bo nie jestem dobry... modlisz sie za mnie? [ ja - po co?], no zebym sie zmienil [ja - Bog Ci nie pomoze, idz spac], pomoze, ja sie dla Ciebie zmienie, tylko czy Ty bys mnie nie zdradzila? bo ja sie tego boje [ pijany - pomyslalam - ale moze serio sie boi tego? ], dalej kolejny dzien swiat tylko smsy z przeprosinami za zbyt duza ilosc alkoholu i zyczenia, pytalam o spotkanie, pisal, ze postara sie... i za kilka dni dostalam wiad. ze przeprasza, ale jest juz w Szwecji... Genialnie... pozniej majowka w Pl, ale w pracy, wiec wybaczam, pozniej koniec maja juz Polska i praca nad morzem, predzej kilka dni w domu i nic procz rozmow na fejsie... pytalam o spotkanie, to odpisal jak juz byl nad morzem w pracy. Spoko... kilka rozmow na nieszczesnym fejsie, niby okej, ale tak zwyczajnie... Dowiedzialam sie tylko, ze on do zwiazkow to jednak nie bardzo, ze sie chyba nie zmieni, musi sie wyszalec, mam zajac sie soba, bo on jest nieodpowiedni dla mnie. Napisal cos moim zdaniem smiesznego ale intrygujacego: " Ty to jestes zbyt inteligentna, wyczuwasz kiedy pije, kiedy pale, kiedy nie mam humoru, kiedy z imprezy wracam, wszystko wyczuwasz i mnie to wkurza, ze jestes na tyle cwana i inteligentna, lubie Cie, zreszta cos wiecej, ale ja takiej dziewczyny bym nie mogl miec, stawiasz mi wysoko poprzeczke, nikt mi nigdy nie pokazal tak bardzo, ze powinienem sie starac, stawiasz mi poprzeczke tak wysoko, ze wybacz, ale to nie dla mnie [zadnej wysokiej poprzeczki, zdrowa znajomosc, swietne realcje, zero klotni, zero jakis tam podejrzen, pelne zaufanie, szacunek, troche moze przesadzalam jak byl w szwecji i pozostawaly nam tylko rozmowy na facebooku, moze przesadzalam z gadkami moralizującymi i napedzjaacymi do tego, zeby powiedzial mi czy nas widzi razem czy nie - ale chyba logiczne, ze chcialam wiedziec] mowil ze , zwiazek w ogole ze mna to ciezka sprawa, raz chce, raz nie, wiesz, ze cos czuje, ale to chyba nie ma znaczenia, bo wolnosc mi chyba lepiej odpowiada, sam nie wiem... '', dostalam kilka wiadomosci w miedzy czasie jaka to ja nie jestem cudowna, jak go wspieram, ze bylabym idealna zona, kobieta na stale, ze jestem cudowna w lozku, ze zwiazek ze mna bylby swietny i pewnie najlepszy w jego zyciu, bo sie nie klocimy i swietnie dogadujemy. Po czym napisal, ze moze wyglada jakby dawal mi kosza, ale tak nie jest, jestem piekna, cudowna i porzadna, kogos znajde, raz to ja dostane kosza, raz to ja dam i ze on czesto kosze dostawal... Z tego to akurat nic nie rozumiem, co chcial przez to powiedziec...

Niby rozumiem typ czlowieka, ktory nie umie byc z kims na odleglosc, ale odkad jest w pracy nad morzem, po miesiacu wszedl tam w zwiazek i jest z dziewczyna 2 miesiace... kobieta, ktorej przed rozpoczeciem pracy nie znal totalnie] Skoro rzekomo mnie kocha, a w zwiazku nie umie byc, bo nie chce ranic to jak mozliwe, ze z nia jest 2 mies.? [wiem malo, ale on od dawna z nikim nie byl wiec juz mnie to dziwi, bo sie zarzekal, ze zwiazek nie dla niego] Moze dlatego wytrzymuja, bo sa razem w pracy 12h na dobe, pewnie pozniej razem mieszkaja, sypiaja i on nawet nie ma mozliwosci na imprezy, inne kobiety i jakies nieporozumienia z nia? Dziewczyna nie molestuje go telefonami, smsami bo sa ciagle razem... Chociaz ja akurat co do niego zachowywalam sie normalnie, dobrze, nie bylam bluszczem, jak to kiedys bywalo, nic z tych rzeczy, wszystko na zdrowo.. A on moze tego oczekuje, bycia razem wiec i mieszkania razem? Ale przeciez wszystko z czasem... Naprawde nie rozumiem...

A męczy mnie to, bo nie wiem czy wyzej napisalam czy nie, mam do niego przeogromny sentyment, ktory przerodzil sie w szczera milosc, od dawna go kocham, po prostu trzyma mnie te 3 laata, nawet gdy bylam z moim ex kochalam tamtego jakas tam miloscia, choc nie myslalam o nim w zaden sposob na tle erotycznym np., mialam poczucie, ze jest wazny, cholernie wazny, a po prostu nikt o tym nie wiedzial, nawet B., teraz juz wie... moze boi sie tego? Kocham Go, chce zeby byl szczesliwy, nawet nie ze mna, z inna jesli tak wybral, on wie, ze nie chodzi juz o mnie, ale o to by ulozyl sobie zycie... ale skoro teoretycznie on kocha mnie [chyba w 2 miesiace mu sie nie odwidzialo to co niby czuje od ponad 2 lat], bal sie zwiazku, a tu z ledwo poznana dziewczyna sa para to naprawde mnie zaintrygowalo, o co chodzi...

Ps. Nie myslcie, ze po nocach nie spie od 3 lat, bo o nim mysle, moze moj opis wyglada nieco dziwnie, ale to co do niego czuje to dojrzala milosc, wiem co moge mu dac, a czego nie, wiem, ze jesli ze mna nie ma byc szczesliwy to ja bede zadowolona jak z kims innym mu sie ulozy, ale tak zbieralam w sobie to wszystko i zastanawia mnie bardzo jego osoba... co on ma w glowie... a co czuje... Dlaczego trzymal mnie w niepewnosci, mowil, ze zwiazki nie dla niego, a jednak jest w zwiazku...

Podziwiam jak Ktoś to przeczyta, a jeszcze większe podziękowania jak dla osoby, od ktorej dostanę jakaś odpowiedź. opinie, przemyslenia.
Z góry dziękuję!
ironiczna91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 03:53   #2
Corvette
Zadomowienie
 
Avatar Corvette
 
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Tam,Tu i Teraz, Nie Raz
Wiadomości: 1 028
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez ironiczna91 Pokaż wiadomość
Witam
Bardzo dawno mnie tu nie było... a od dawna męczy mnie jedna sprawa... mianowicie, czy myślicie, że mozliwe jest, że facet nie może zdecydować się na związek, później rezygnuje bo rzekomo boi się mnie zranić, a mimo to jak twierdzi kocha?

Sprawa jest troszkę skomplikowana i wszystko trwa jakieś 3 lata... Skrótem ale z najważniejszym, 3 lata temu na NK odezwał się do mnie kumpel z dzieciństwa, nie mieliśmy kontaktu 10 lat, bo rodzice się pokłócili, jemu się o mnie przypomniało więc postanowił mnie poszukać, co mu się udało.

Spotkalismy się, później kilka wspólnych imprez, spotkań, spacerów, obiadków, byliśmy sobą bardzo zainteresowani, w ogole on grzeczny, dżentelmen, kazdy byl zachwycony jak mnie traktuje, ja w 7niebie, ale pewnego razu podczas rozmowy dał mi do zrozumienia, że znów jedzie na studia, i ma tam zycie, o którym ja wole nie wiedziec... i nie bedziemy razem, bo on sie do zwiazku na odleglosc nie nadaje, przystalam na to, kumplowalismy sie, bylo okej. Generalnie domyslalam sie wtedy, ze do zwiazku nie dojdzie, poniewaz nie obrazajac go tutaj od razu moglam stwierdzic, ze to straszny kobieciarz, wiec jakos bardzo mnie nie zabolalo to, ze zrezygnowal z blizej znajomosci, choc przyznam, ze oczekiwalam czegos innego, bo strasznie sie wtedy zauroczylam [jak sie okazalo zakochalam, kocham go do dzis[. Wyjechal na studia... nie wracal na weekendy jak zawsze, odseparowal sie, treningi, nauka, nawet kumple nie wiedzieli co sie dzieje... ponoc musial przemyslec czy dobrze ze mna zrobil.

A mnie w tym czasie zaczal podrywac moj byly facet, z ktorym zaczelam sie spotykac i po jakis 3-4 miesiacach weszlam w zwiazek. Były z moich opowiadan wywnioskowal, ze do kolegi z dziecinstwa cos czuje, wiec jego zdaniem na wszelki wypadek pokasowal mi jego numery i inne, typu znajomi na NK czy facebooku, ja wielce zakochana uleglam, kolega z dziecinstwa odezwal sie na tel, po jakis 3 miesiacach, oczywiscie ja nie majac nr zapytalam kim jest, w odpowiedzi dostałam "nieważne, widze, ze sobie ulozylas zycie, trzymaj sie cieplo". Dalej z moim juz teraz [zreszta od dawna ]bylym jakies tam historie zwiazkowe... ale chodzi mi o kolege z dziecinstwa, nazwijmy go Panem B.

Gdy rozstalam sie z bylym to odzyskalam kontakt z B., znow dwie imprezy, wszystko fajnie, ale po kolezensku, a moj byly myslal, ze cos mnie z nim laczy [dobrze sie domyslal... ale ja to trzymalam dla siebie bo wtedy z B. zwiazku nie chcialam - przeciez kiedys nam nie wyszlo] i na jednej z imprez taki incydent, ze byly pisal do mnie smsy, ze widzi mnie z tym kumplem, ten tzn. B sie tak zdenerwowal, ze momentalnie do niego podbiegl i zaczal mu jakas gadke, ze ma sie odczepic i ode mnie i od niego, ze juz wystarczajaco mnie zranil, a mnie nikt ranił nie bedzie, ze my nie bylismy i nie bedziemy razem. [pytalam o to pozniej, a on, ze chyba nie bedziemy bo tylko by mnie ranil] Były sie przestraszył, dał spokoj. Ale nie wiem co wstapiło w B... nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego... Pomyslalam, ze moze zazdrosc jakas... Pozniej odzysykiwalismy kontakt po tym jak moj byly dal spokoj, bylo dobrze, kilka spotkan, krotkich co prawda, ale zawsze cos i kilka udanych imprez. Na tym koniec... pol roku ciszy... tylko telefony, mile, ale tylko... a na pytanie kiedy sie spotkamy slyszalam '' nie mam czasu, pracuje'' ,

wreszcie spotkalismy sie... pogadalismy po pol roku w pazdzierniku ubieglego roku... wszystko fajnie, a tu B. mowi, ze chyba na erasmusa wyjedzie... wiec pomyslalam sobie - dobra, daj sobie spokoj, kumplowaliscie sie dlugo, nie bylo juz nic tylko kolezenstwo, nie wbijaj sobie go. I bylo calkiem okej, nie wbil mi sie do glowy, mimo, ze pozniej znow spotkania jakies tam, na stopie kolezenskiej. (btw. B to straszny dżentelmen, odnosi sie z szacunkiem, drzwi otwiera, nic na sile nie robi, sprawia wrazenie grzecznego, choc jest inny... lovelas, ma szacunek- do wybranych jak sam twierdzi, mialam okazje obserwowac jak traktuje niektore osoby i musze przyznac, ze mnie traktowal cudownie).

Kolezenstwo kolezenstwem, ale w Boże Narodzenie na imprezie najpierw fajna zabawa, pozniej powiedzial mi, ze jedzie na erasmusa za 2 tygodnie, a pozniej... lekko wstawieni trafilismy do niego do domu, niby pogadac, a wylądowalismy w lozku, ciezko powiedziec kto chcial bardziej, po prostu stalo sie. Wszystko byloby fajnie gdyby nie to, ze mial 2 tyg. do półrocznego wyjazdu... Oczywiscie nastepnego dnia po tym jak zaliczylismy lozko odezwal sie, pelna kulturka, ale tylko kilka smsow - swieta... czas dla rodziny, rozumiem. Pozniej umowilismy sie na wspolnego sylwestra... we dwoje... z tym, ze B. najpierw juz w listopadzie go planowal [wtedy nie planowal, ze tylko we dwoje, ale ze razem], a tuz przed samym sylwestrem nie wiedzial i nie mogl sie zdecydowac, czy spedzic go ze mna we dwoje jak mowil, czy zabrac mnie na impreze do kumpla, a moze isc na nia samemu... wiec niegrzecznie z jego strony, bo jakies 3 godziny przed umowiona godzina dal mi znac, ze jednak mam przyjechac. Wpadlam, do niego bylo milo, pogadalismy dosc duzo, znow wyszlo, ze trafilismy do lozka, tym razem na trzezwo. Rozmawialismy o zwiazkach sporo, ja nie mowilam, ze chce z nim byc, ale czul to na pewno, i jakby wykrecal sie, ze nie chce obiecywac co bedzie jak wroci z erasmusa, bo to pol roku, ze pozniej do pracy jedzie nad morze na cale wakacje itd. Ze do zwiazku sie nie nadaje chyba. Ja oczywiscie, ze rozumiem, ze te pol roku to sporo i nie chce nic na sile, ze jak wroci to sie zastanowimy... Po sylwestrze spotkalismy sie 10 stycznia, na dzien przed jego wyjazdem. Niestety o to spotkanie musialam nalegac, narzucac sie, bo on zmeczony z pracy... ale wybaczcie, przed polrocznym wyjazdem wypada chyba sie pozegnac... Przyjechal i wtedy mielismy powazniejsza rozmowe... Mowil mi znow, ze nie chce obiecywac, ze samo sie potoczy, ze nie mam czekac specjalnie jak cos, bo nie wiadomo co bedzie, ale badz co badz zalezy mu na mnie, ale nie wie jak praca i studia sie potocza, ze chyba zacznie kolejny kierunek... [ma juz 24 lata...] czy sie nadaje do zwiazku, ale do zwiazku na odleglosc na pewno nie, ze chcialby cos ze mna, ale jak to ma byc na odleglosc Pl - Szwecja, a pozniej jak wroci odleglosc jakies 150 km to nie dla niego. Powiedzial mi wtedy, ze miedzy nami przyjazni nie bedzie jako takiej, ze spotkania zwykle, zeby pogadac jakies czeste, bo czujemy cos do siebiei i sie nie da, ze szanuje mnie, swoje sekrety miec mozemy, ufamy sobie itd. ale nie potrafi sie ze mna spotykac po kolezensku, bo kocha mnie, choc to dziwna milosc, bo nie potrafi chyba ze mna byc, a przynajmniej nie na ta chwile...

Wyjechal... kontakt przez inernet calkiem ok. Wrocil w lutym na tydzien, kilka smsow, rozmowa przez tel i zero spotkan, bo nie mial czasu, Wrocil na erasmusa znow pisanie i niby, ze cos czuje, chcialby mnie itd. ze szkoda tylko, ze jest daleko. Pozniej wrocil w kwietniu na wielkanoc czekalam na to bardzo, a niestety tak sie wital z kumplami na imprezie, ze prowadzilam go do domu.. i nasluchalam sie jak to bardzo mnie kocha [ nie pierwszy raz po pijaku, a na trzezwo tylko raz to slyszalam], ze jestem najlepsza, ze kocha mnie i jest glupi i nie nadaje sie do zwiazku, ale sie zmieni dla mnie tylko wroci na stale. Wyciagnelam z niego ile mial kobiet w sensie lozkowym, bo zawsze twierdzil, ze kilka, okazalo sie, ze ponad 20scia, ale sie tego wstydzi i tylko mi powiedzial ile ich bylo, ale to przeciez mnie kocha i ze mna chcialby byc. Oczywiscie w gadanie ''po pijaku'' jakos nie bardzo wierze, ale wiem, ze z iloscia kobiet moze sie zgadzac, wiec ciekawe czy nie mowil prawdy co do kochania W ogole jak juz go odprowadzilam wciagnal mnie do domu, użeralam sie z 3 godziny z pol spiacym, ktory tak bardzo chce sie zmienic i moze zacytuje '' chcialbym sie dla Ciebie zmienic, bo nie jestem dobry... modlisz sie za mnie? [ ja - po co?], no zebym sie zmienil [ja - Bog Ci nie pomoze, idz spac], pomoze, ja sie dla Ciebie zmienie, tylko czy Ty bys mnie nie zdradzila? bo ja sie tego boje [ pijany - pomyslalam - ale moze serio sie boi tego? ], dalej kolejny dzien swiat tylko smsy z przeprosinami za zbyt duza ilosc alkoholu i zyczenia, pytalam o spotkanie, pisal, ze postara sie... i za kilka dni dostalam wiad. ze przeprasza, ale jest juz w Szwecji... Genialnie... pozniej majowka w Pl, ale w pracy, wiec wybaczam, pozniej koniec maja juz Polska i praca nad morzem, predzej kilka dni w domu i nic procz rozmow na fejsie... pytalam o spotkanie, to odpisal jak juz byl nad morzem w pracy. Spoko... kilka rozmow na nieszczesnym fejsie, niby okej, ale tak zwyczajnie... Dowiedzialam sie tylko, ze on do zwiazkow to jednak nie bardzo, ze sie chyba nie zmieni, musi sie wyszalec, mam zajac sie soba, bo on jest nieodpowiedni dla mnie. Napisal cos moim zdaniem smiesznego ale intrygujacego: " Ty to jestes zbyt inteligentna, wyczuwasz kiedy pije, kiedy pale, kiedy nie mam humoru, kiedy z imprezy wracam, wszystko wyczuwasz i mnie to wkurza, ze jestes na tyle cwana i inteligentna, lubie Cie, zreszta cos wiecej, ale ja takiej dziewczyny bym nie mogl miec, stawiasz mi wysoko poprzeczke, nikt mi nigdy nie pokazal tak bardzo, ze powinienem sie starac, stawiasz mi poprzeczke tak wysoko, ze wybacz, ale to nie dla mnie [zadnej wysokiej poprzeczki, zdrowa znajomosc, swietne realcje, zero klotni, zero jakis tam podejrzen, pelne zaufanie, szacunek, troche moze przesadzalam jak byl w szwecji i pozostawaly nam tylko rozmowy na facebooku, moze przesadzalam z gadkami moralizującymi i napedzjaacymi do tego, zeby powiedzial mi czy nas widzi razem czy nie - ale chyba logiczne, ze chcialam wiedziec] mowil ze , zwiazek w ogole ze mna to ciezka sprawa, raz chce, raz nie, wiesz, ze cos czuje, ale to chyba nie ma znaczenia, bo wolnosc mi chyba lepiej odpowiada, sam nie wiem... '', dostalam kilka wiadomosci w miedzy czasie jaka to ja nie jestem cudowna, jak go wspieram, ze bylabym idealna zona, kobieta na stale, ze jestem cudowna w lozku, ze zwiazek ze mna bylby swietny i pewnie najlepszy w jego zyciu, bo sie nie klocimy i swietnie dogadujemy. Po czym napisal, ze moze wyglada jakby dawal mi kosza, ale tak nie jest, jestem piekna, cudowna i porzadna, kogos znajde, raz to ja dostane kosza, raz to ja dam i ze on czesto kosze dostawal... Z tego to akurat nic nie rozumiem, co chcial przez to powiedziec...

Niby rozumiem typ czlowieka, ktory nie umie byc z kims na odleglosc, ale odkad jest w pracy nad morzem, po miesiacu wszedl tam w zwiazek i jest z dziewczyna 2 miesiace... kobieta, ktorej przed rozpoczeciem pracy nie znal totalnie] Skoro rzekomo mnie kocha, a w zwiazku nie umie byc, bo nie chce ranic to jak mozliwe, ze z nia jest 2 mies.? [wiem malo, ale on od dawna z nikim nie byl wiec juz mnie to dziwi, bo sie zarzekal, ze zwiazek nie dla niego] Moze dlatego wytrzymuja, bo sa razem w pracy 12h na dobe, pewnie pozniej razem mieszkaja, sypiaja i on nawet nie ma mozliwosci na imprezy, inne kobiety i jakies nieporozumienia z nia? Dziewczyna nie molestuje go telefonami, smsami bo sa ciagle razem... Chociaz ja akurat co do niego zachowywalam sie normalnie, dobrze, nie bylam bluszczem, jak to kiedys bywalo, nic z tych rzeczy, wszystko na zdrowo.. A on moze tego oczekuje, bycia razem wiec i mieszkania razem? Ale przeciez wszystko z czasem... Naprawde nie rozumiem...

A męczy mnie to, bo nie wiem czy wyzej napisalam czy nie, mam do niego przeogromny sentyment, ktory przerodzil sie w szczera milosc, od dawna go kocham, po prostu trzyma mnie te 3 laata, nawet gdy bylam z moim ex kochalam tamtego jakas tam miloscia, choc nie myslalam o nim w zaden sposob na tle erotycznym np., mialam poczucie, ze jest wazny, cholernie wazny, a po prostu nikt o tym nie wiedzial, nawet B., teraz juz wie... moze boi sie tego? Kocham Go, chce zeby byl szczesliwy, nawet nie ze mna, z inna jesli tak wybral, on wie, ze nie chodzi juz o mnie, ale o to by ulozyl sobie zycie... ale skoro teoretycznie on kocha mnie [chyba w 2 miesiace mu sie nie odwidzialo to co niby czuje od ponad 2 lat], bal sie zwiazku, a tu z ledwo poznana dziewczyna sa para to naprawde mnie zaintrygowalo, o co chodzi...
Fajnie że potarfiszmu odejść i być szczęśliwym.
Widocznie trafił na taką, która pomimo jego oporów, daje mu coś co inna nie mogła. Zdaża się.
Ps. Nie myslcie, ze po nocach nie spie od 3 lat, bo o nim mysle, moze moj opis wyglada nieco dziwnie, ale to co do niego czuje to dojrzala milosc, wiem co moge mu dac, a czego nie, wiem, ze jesli ze mna nie ma byc szczesliwy to ja bede zadowolona jak z kims innym mu sie ulozy, ale tak zbieralam w sobie to wszystko i zastanawia mnie bardzo jego osoba... co on ma w glowie... a co czuje... Dlaczego trzymal mnie w niepewnosci, mowil, ze zwiazki nie dla niego, a jednak jest w zwiazku...
Widocznie ona ma to coś, czego nie znalazł u Ciebie.
Podziwiam jak Ktoś to przeczyta, a jeszcze większe podziękowania jak dla osoby, od ktorej dostanę jakaś odpowiedź. opinie, przemyslenia.
Z góry dziękuję!
W skrócie, moim zdaniem, jeżeli z kimś jest, to nie ma co wnikać w "dlaczego, po co, na co, jak to jest? ". Nie będziesz zadowolona z mojej wypowiedzi bo wiesz....ja mogę napisać masę przemyśleń, opinii i spekulacji, ale co to da? Jest jak jest i tyle.
Corvette jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 07:29   #3
Siouxsie
Raczkowanie
 
Avatar Siouxsie
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 147
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Może on po prostu czuł, że nie chce z Tobą być. Lubił Cię, ale to nie było to. Niby byłaś idealną kandydatką na dziewczynę, ładna itd., ale po prostu nie wyobrażał sobie was w związku. Nie było tego czegoś. Dla przykładu: Ja miałam taki przypadek - przystojny, starał się, świetne cechy charakteru, lubiłam go...no po prostu idealnie, a jednak czułam, że to nie TO. Aż byłam na siebie zła, że wszystko takie idealne, a ja jakoś nie wyobrażam sobie nas w związku To zrodziło u mnie zagwostkę: a może ja się nie nadaje do związków, skoro odrzucam takiego świetnego faceta? :/

Co oznacza, że ,,nie chciał Cię ranić"? Po prostu to co wyżej - mógłby z Tobą być, bo jesteś teoretycznie idealną kandydatką na dziewczynę (z wygody; bo jesteś ładna; bo Cię lubi; bo jesteś ,,dobra w łóżku"),a nie dlatego - że czuje do Ciebie TO coś - i to właśnie byłoby dla Ciebie krzywdzące.

Teraz druga kwestia...Po co mówił, że mu zależy; że czuje coś więcej itd.?
To może wynikać z tego, że jest facetem i zostawił sobie po prostu otwartą furtkę. Taka już natura Jego płci. Niby nie chciał Cię ranić, ale czasami męski instynkt w nim zwyciężał i skorzystał sobie z ,,darmowego seksiku". Wiem, że to okropne i ciężko mi to pisać, ale mam sporo kolegów...No i można powiedzieć, że już się nauczyłam - że facet nie zawsze potrzebuje głębszych uczuć do seksu - niż sympatia; że dziewczyna jest ładna; i co najważniejsze chętna. (Oczywiście nie można uogólniać i wiadomo, że istnieją różni faceci. Ale ja tu opisałam to z czym się spotykałam - a może pasować do sytuacji).

Dlaczego mówił, że chce się dla Ciebie zmienić itd.? No, bo czasami budziło się w nim to, że skoro jesteś taka ,,teoretycznie idealna" to, że może trzeba spróbować i może z czasem jednak poczuje TO coś. Ale zaraz przypominał sobie, że to by Cię krzywdziło...ble, ble (patrz: druga kwestia) - a co gorsza, gdyby jednak TEGO nie poczuł - to jeszcze bardziej by Cię skrzywdził, bo dał Ci nadzieję.

Dlaczego jest w związku z inną? Ano dlatego, że do niej właśnie poczuł TO coś i wszystkie powyższe wahania nie mają racji bytu -> jest w związku.

Pisząc ,,TO coś" - nie mam na myśli jakiegoś konkretnego uczucia - tylko ten taki pstryczek - że kiedy zaskoczy to już się wie.

Oczywiście nie znam chłopaka, a już na pewno nie tak dobrze jak ty autorko, więc cały ten powyższy opis jest TYLKO moim punktem widzenia - czyli obcej osoby z internetu Nie musi być prawdą, ale może.

Generalnie facet, jak dla mnie skrzywdził Cię tymi swoimi wahaniami. Tym, że kilka razy zwyciężył w nim męski instynkt. No i ogólnie tym, że sam nie wiedział czego chce - a to jest równoznaczne z brakiem TEGO tzw. pstryczka.

Autorko! On nie jest Ciebie wart. Nawet, gdyby faktycznie coś czuł. Jakby na to nie patrzeć (czuł; nie czuł) to zachował się jak świnia. Głównie przez to, że zostawił sobie ,,otwartą furtkę" i namieszał Ci w głowie, a teraz jest z kimś w związku.

Mam nadzieję, że uda Ci się o nim zapomnieć i znajdziesz sobie kogoś, kto nie będzie bawił się w takie gierki A jeśli już, to że gra będzie warta świeczki, bo tutaj nie jest.

Edytowane przez Siouxsie
Czas edycji: 2012-09-16 o 07:59
Siouxsie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 09:10   #4
Melanchton
Zakorzenienie
 
Avatar Melanchton
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: z najwyższej wieży
Wiadomości: 3 768
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Mówiąc w skrócie wizażomową Wasz związek nie jest niczym więcej, jak tylko wspólnym męczeniem d*py...
On niezdecydowany, olewa Cię na każdym kroku, a Ty sobie na to pozwalasz i jeszcze skamlesz, że "jego szczęście" jest najważniejsze. Moim zdaniem to jest prosta droga do zmarnowania sobie życia. Facet ewidentnie Cię nie szanuje, ale czuje się komfortowo, bo wie, że zawsze może liczyć na Twoje uczucie. Gdyby chciał, to by z Tobą był. Nie jest, więc nie wiem czym się jeszcze łudzisz? Ogarnij się i każ mu spadać na bambus. Nikt nie zadba o Ciebie, jeśli sama o siebie nie zadbasz. Pozdrawiam!
__________________
just like Johnny Flynn said, 'the breath I've taken and the one I must' to go on

Edytowane przez Melanchton
Czas edycji: 2012-09-16 o 09:44
Melanchton jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 09:22   #5
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

A dla mnie takie teksty "kocham cię ale chcę byś była szczęśliwa" to mydlenie oczu i tyle pierdzielenie kota za pomocą młota, pociskanie kitu czy jak tam zwał. Facecik bawi się kosztem dziewczyny.
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 10:01   #6
mpt
Zakorzenienie
 
Avatar mpt
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 7 346
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez ironiczna91 Pokaż wiadomość
[...]mianowicie, czy myślicie, że mozliwe jest, że facet nie może zdecydować się na związek, później rezygnuje bo rzekomo boi się mnie zranić, a mimo to jak twierdzi kocha?[...]Generalnie domyslalam sie wtedy, ze do zwiazku nie dojdzie, poniewaz nie obrazajac go tutaj od razu moglam stwierdzic, ze to straszny kobieciarz, wiec jakos bardzo mnie nie zabolalo to, ze zrezygnowal z blizej znajomosci, choc przyznam, ze oczekiwalam czegos innego, bo strasznie sie wtedy zauroczylam [jak sie okazalo zakochalam, kocham go do dzis[. Wyjechal na studia.[...]Na tym koniec... pol roku ciszy... tylko telefony, mile, ale tylko... a na pytanie kiedy sie spotkamy slyszalam '' nie mam czasu, pracuje'' ,[...] (btw. B to straszny dżentelmen, odnosi sie z szacunkiem, drzwi otwiera, nic na sile nie robi, sprawia wrazenie grzecznego, choc jest inny... lovelas, ma szacunek- do wybranych jak sam twierdzi, mialam okazje obserwowac jak traktuje niektore osoby i musze przyznac, ze mnie traktowal cudownie).[...]

Kolezenstwo kolezenstwem, ale w Boże Narodzenie na imprezie najpierw fajna zabawa, pozniej powiedzial mi, ze jedzie na erasmusa za 2 tygodnie, a pozniej... lekko wstawieni trafilismy do niego do domu, niby pogadac, a wylądowalismy w lozku, ciezko powiedziec kto chcial bardziej, po prostu stalo sie. Wszystko byloby fajnie gdyby nie to, ze mial 2 tyg. do półrocznego wyjazdu... Oczywiscie nastepnego dnia po tym jak zaliczylismy lozko odezwal sie, pelna kulturka, ale tylko kilka smsow - swieta... czas dla rodziny, rozumiem. Pozniej umowilismy sie na wspolnego sylwestra... we dwoje... z tym, ze B. najpierw juz w listopadzie go planowal [wtedy nie planowal, ze tylko we dwoje, ale ze razem], a tuz przed samym sylwestrem nie wiedzial i nie mogl sie zdecydowac, czy spedzic go ze mna we dwoje jak mowil, czy zabrac mnie na impreze do kumpla, a moze isc na nia samemu... wiec niegrzecznie z jego strony, bo jakies 3 godziny przed umowiona godzina dal mi znac, ze jednak mam przyjechac. Wpadlam, do niego bylo milo, pogadalismy dosc duzo, znow wyszlo, ze trafilismy do lozka, tym razem na trzezwo. Rozmawialismy o zwiazkach sporo, ja nie mowilam, ze chce z nim byc, ale czul to na pewno, i jakby wykrecal sie, ze nie chce obiecywac co bedzie jak wroci z erasmusa, bo to pol roku, ze pozniej do pracy jedzie nad morze na cale wakacje itd. Ze do zwiazku sie nie nadaje chyba. Ja oczywiscie, ze rozumiem, ze te pol roku to sporo i nie chce nic na sile, ze jak wroci to sie zastanowimy... Po sylwestrze spotkalismy sie 10 stycznia, na dzien przed jego wyjazdem. Niestety o to spotkanie musialam nalegac, narzucac sie, bo on zmeczony z pracy... ale wybaczcie, przed polrocznym wyjazdem wypada chyba sie pozegnac... Przyjechal i wtedy mielismy powazniejsza rozmowe... [...]Powiedzial mi wtedy, ze miedzy nami przyjazni nie bedzie jako takiej, ze spotkania zwykle, zeby pogadac jakies czeste, bo czujemy cos do siebiei i sie nie da, ze szanuje mnie, swoje sekrety miec mozemy, ufamy sobie itd. ale nie potrafi sie ze mna spotykac po kolezensku, bo kocha mnie, choc to dziwna milosc, bo nie potrafi chyba ze mna byc, a przynajmniej nie na ta chwile...
(miłość fiutem - dop. mój)
Wyjechal... kontakt przez inernet calkiem ok. Wrocil w lutym na tydzien, kilka smsow, rozmowa przez tel i zero spotkan, bo nie mial czasu, Wrocil na erasmusa znow pisanie i niby, ze cos czuje, chcialby mnie itd. ze szkoda tylko, ze jest daleko. Pozniej wrocil w kwietniu na wielkanoc czekalam na to bardzo, a niestety tak sie wital z kumplami na imprezie, ze prowadzilam go do domu.. [...]
Niby rozumiem typ czlowieka, ktory nie umie byc z kims na odleglosc, ale odkad jest w pracy nad morzem, po miesiacu wszedl tam w zwiazek i jest z dziewczyna 2 miesiace...[...]
Jesteś rypadełkiem dla ruchacza. Poszukaj w sobie odrobiny godności i to zakończ, bo aż żal czytać. Śmieszne jest to, jak łykasz bajki, jak biegniesz na każde skinienie, jak dopowiadasz sobie romantyczną historię do "otwierania drzwi". Facet bzyka co podejdzie, jak sama się podstawisz, to i Ciebie puknie. Po pijaku już nawet nie wie, co bredzi, bo pewnie powtarza to setny raz setnej dziewczynie, a Ty się cieszysz, jakby Ci się oświadczał. Ogarnij się. I tyle.
__________________
Tu wyjaśniam w prostych słowach trening, dietę i głowę: instagram.com/prostym_slowem
mpt jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 10:02   #7
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez mpt Pokaż wiadomość
Jesteś rypadełkiem dla ruchacza. Poszukaj w sobie odrobiny godności i to zakończ, bo aż żal czytać. Śmieszne jest to, jak łykasz bajki, jak biegniesz na każde skinienie, jak dopowiadasz sobie romantyczną historię do "otwierania drzwi". Facet bzyka co podejdzie, jak sama się podstawisz, to i Ciebie puknie. Po pijaku już nawet nie wie, co bredzi, bo pewnie powtarza to setny raz setnej dziewczynie, a Ty się cieszysz, jakby Ci się oświadczał. Ogarnij się. I tyle.
Poplułam monitor
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2012-09-16, 10:06   #8
mpt
Zakorzenienie
 
Avatar mpt
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 7 346
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;36555860]Poplułam monitor [/QUOTE]
<ociera z wyrozumiałością ślinę z brody>

Dziwią mnie takie panny, co to mają w głowie rozbudowany romans, podczas kiedy dla jakiegoś kutaska są tylko marnym, nawracającym epizodem. Coś jak gazy po bigosie. Każdy wie, że przyjedzie na święta i będą gazy, jakoś tam się na to nastawia i nawet nie ma niespodzianki, nic nie zaskakuje - jest bigos i są gazy.
__________________
Tu wyjaśniam w prostych słowach trening, dietę i głowę: instagram.com/prostym_slowem

Edytowane przez mpt
Czas edycji: 2012-09-16 o 10:30 Powód: interpunkcja
mpt jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 10:25   #9
Melanchton
Zakorzenienie
 
Avatar Melanchton
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: z najwyższej wieży
Wiadomości: 3 768
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez mpt Pokaż wiadomość
<ociera z wyrozumiałością ślinę z brody>

Dziwią mnie takie panny, co to mają w głowie rozbudowany romans podczas, kiedy dla jakiegoś kutaska są tylko marnym, nawracającym epizodem. Coś jak gazy po bigosie. Każdy wie, że przyjedzie na święta i będą gazy, jakoś tam się na to nastawia i nawet nie ma niespodzianki, nic nie zaskakuje - jest bigos i są gazy.
Umarłam.
__________________
just like Johnny Flynn said, 'the breath I've taken and the one I must' to go on
Melanchton jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 10:25   #10
ANTERIA
Zakorzenienie
 
Avatar ANTERIA
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Graz/Austria
Wiadomości: 3 730
GG do ANTERIA
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Dotrwałam do końca uff

Dziewczyno szczerze mówiąc czytając twój post śmiałam się z twojej naiwności bo dla mnie jest prze ogromna. Facet ma przyjaciółkę w tobie, dziewczynę i kochankę kiedy tylko chce ma takie wyjście awaryjne jak już ktoś pisał a ty tylko siedzisz i czekasz aż jaśnie pan da ci odrobinę czułości i miłości. koro szukasz tego a na pewno szukasz to znajdź sobie normalnego faceta a nie zbierasz ochłapów i cieszysz się z wciskania ci kitu. Skoro by Cię kochał to by z tobą był, skoro nie chce związków nie wiązał by się z nikim tyle. Chłop cię oszukuje, ma koło ratunkowe w razie w ma i z kim pogadać i z kim się po bzykać, ma po pijaki kto go do domu odprowadzić i nie musi się o to starać bo ma na wyciągnięcie ręki. Radzę Ci zacznij się szanować i skończ tą pożal się Boże znajomość bo ani to nie przyjaźń ani związek tylko zatruwanie sobie życia.
__________________
https://wizaz.pl/Mikroreklama
ANTERIA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 10:29   #11
eyo
Zakorzenienie
 
Avatar eyo
 
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 16 988
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

aż się to przykro czyta..

bez urazy - ale czy ty w ogóle zauważasz to co ten rzekomy dżentelmen mówi pomiędzy 'kocham cię" "zmienię się" itd? Koleś pomiędzy zdaniami jasno Ci powiedział, że zalicza co popadnie, że związki go nie interesują. Zauważ też co on robi - przyjeżdża w twoje okolice i jak ma ochotę to korzysta (a ja nie ma to Cię zbywa tekstem o zmęczeniu). Potem wyjeżdża z tekstem, że związki na odległość go nie obchodzą - i myślisz, że co wtedy robi? Te panny które pozaliczał same się nie namnożyły.

To jest tak oczywiste, że aż szok że tego nie widzisz - koleś prowadzi bujne życie, raz jest tutaj raz tam - i wszędzie chcę sobie zaliczyć. No to akurat w twojej lokalizacji przygruchał sobie Ciebie. Rzuci ci raz na jakiś czas romantyczny tekst, w drzwiach przepuści - i to nie dlatego, że cię kocha a tylko dlatego, żeby kolejnym razem jak przyjedzie i akurat będzie miał ochotę to zamiast szukać i podrywać spotka się z tobą "po koleżeńsku" i przy okazji trochę wygniecie prześcieradło...

I Ty sobie trzeci rok żyjesz w świecie romansu podczas gdy on to tu to tam sobie po prostu zalicza co się nawinie.

Sorry ale to jest tak oczywiste że aż się to boleśnie czyta.
__________________
...

Prędzej czy później cmentarze są pełne wszystkich.

15.02.2017 ♥
eyo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2012-09-16, 10:30   #12
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Dużo tekstu, a treść sprowadza się w sumie do jednego: on nie chciał być z Tobą w związku. Po prostu nie i tyle. Seks owszem, miło i bez zobowiązań chętnie, jak mi się chce, to się z Tobą spotkam (ostatnio mi się nie chce, ale fajnie, że Ty czekasz jak piesek przy furtce), ale związek? Nie. Jakby facet chciał, to by z Tobą był. Reszta to lukrowanie zeschniętego pączka i posypywanie go kolorową, pseudo-romantyczną posypką, żeby go jakoś opchnąć sobie samej. To jest tak naprawdę bardzo, bardzo proste. Tu nie ma miłości. Owszem, jakieś tam uczucia są (a może raczej były), ale bardziej na zasadzie "trochę chemii, trochę ciekawości, trochę z nudów, trochę z pożądania", a z tego się niczego trwałego nie ulepi. Przypisujesz mu zresztą własne uczucia i tłumaczysz jego (denne) zachowania na jego korzyść, oby tylko nie spojrzeć prawdzie w oczy.

Edytowane przez 201803290936
Czas edycji: 2012-09-16 o 10:33
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 10:49   #13
sloniatko007
Wtajemniczenie
 
Avatar sloniatko007
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Wielkopolska
Wiadomości: 2 734
GG do sloniatko007
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez mpt Pokaż wiadomość
Jesteś rypadełkiem dla ruchacza. Poszukaj w sobie odrobiny godności i to zakończ, bo aż żal czytać. Śmieszne jest to, jak łykasz bajki, jak biegniesz na każde skinienie, jak dopowiadasz sobie romantyczną historię do "otwierania drzwi". Facet bzyka co podejdzie, jak sama się podstawisz, to i Ciebie puknie. Po pijaku już nawet nie wie, co bredzi, bo pewnie powtarza to setny raz setnej dziewczynie, a Ty się cieszysz, jakby Ci się oświadczał. Ogarnij się. I tyle.
Zgadzam się w 100%.Skąd się biorą takie dziewczyny jak Ty...
__________________
Życie jest jak sen...
Czasami piękne,a czasami koszmarne...

Nowy,jesienny wątek
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=667473
sloniatko007 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 11:01   #14
new woman in town
Zakorzenienie
 
Avatar new woman in town
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: W.
Wiadomości: 3 218
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;36555222]A dla mnie takie teksty "kocham cię ale chcę byś była szczęśliwa" to mydlenie oczu i tyle pierdzielenie kota za pomocą młota, pociskanie kitu czy jak tam zwał. Facecik bawi się kosztem dziewczyny.[/QUOTE]

Jak wyżej. Ze swojej strony dodam jedynie, że związek to nie telenowela brazylijska i jeśli ma być to jest, jeśli nie - to dzieje się taka historia jak u Autorki.


Przepraszam, ale miałam w swoim życiu kilka tak rozchwianych koleżanek, które potrafiły 3 lata mi i wszystkim znajomym tyłek zawracać historiami tego typu i każdy im zawsze mówił to samo (a po pewnym czasie nie mógł już tego słuchać) a one uwierzyć nie mogły, że jak koleś mówi, że nie chce być w związku bo to i tamto to nie będzie.
new woman in town jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 11:16   #15
ricca166
Wtajemniczenie
 
Avatar ricca166
 
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 2 430
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez ironiczna91 Pokaż wiadomość
Witam
Bardzo dawno mnie tu nie było... a od dawna męczy mnie jedna sprawa... mianowicie, czy myślicie, że mozliwe jest, że facet nie może zdecydować się na związek, później rezygnuje bo rzekomo boi się mnie zranić, a mimo to jak twierdzi kocha?

Sprawa jest troszkę skomplikowana i wszystko trwa jakieś 3 lata... Skrótem ale z najważniejszym, 3 lata temu na NK odezwał się do mnie kumpel z dzieciństwa, nie mieliśmy kontaktu 10 lat, bo rodzice się pokłócili, jemu się o mnie przypomniało więc postanowił mnie poszukać, co mu się udało.

Spotkalismy się, później kilka wspólnych imprez, spotkań, spacerów, obiadków, byliśmy sobą bardzo zainteresowani, w ogole on grzeczny, dżentelmen, kazdy byl zachwycony jak mnie traktuje, ja w 7niebie, ale pewnego razu podczas rozmowy dał mi do zrozumienia, że znów jedzie na studia, i ma tam zycie, o którym ja wole nie wiedziec... i nie bedziemy razem, bo on sie do zwiazku na odleglosc nie nadaje, przystalam na to, kumplowalismy sie, bylo okej. Generalnie domyslalam sie wtedy, ze do zwiazku nie dojdzie, poniewaz nie obrazajac go tutaj od razu moglam stwierdzic, ze to straszny kobieciarz, wiec jakos bardzo mnie nie zabolalo to, ze zrezygnowal z blizej znajomosci, choc przyznam, ze oczekiwalam czegos innego, bo strasznie sie wtedy zauroczylam [jak sie okazalo zakochalam, kocham go do dzis[. Wyjechal na studia... nie wracal na weekendy jak zawsze, odseparowal sie, treningi, nauka, nawet kumple nie wiedzieli co sie dzieje... ponoc musial przemyslec czy dobrze ze mna zrobil.

A mnie w tym czasie zaczal podrywac moj byly facet, z ktorym zaczelam sie spotykac i po jakis 3-4 miesiacach weszlam w zwiazek. Były z moich opowiadan wywnioskowal, ze do kolegi z dziecinstwa cos czuje, wiec jego zdaniem na wszelki wypadek pokasowal mi jego numery i inne, typu znajomi na NK czy facebooku, ja wielce zakochana uleglam, kolega z dziecinstwa odezwal sie na tel, po jakis 3 miesiacach, oczywiscie ja nie majac nr zapytalam kim jest, w odpowiedzi dostałam "nieważne, widze, ze sobie ulozylas zycie, trzymaj sie cieplo". Dalej z moim juz teraz [zreszta od dawna ]bylym jakies tam historie zwiazkowe... ale chodzi mi o kolege z dziecinstwa, nazwijmy go Panem B.

Gdy rozstalam sie z bylym to odzyskalam kontakt z B., znow dwie imprezy, wszystko fajnie, ale po kolezensku, a moj byly myslal, ze cos mnie z nim laczy [dobrze sie domyslal... ale ja to trzymalam dla siebie bo wtedy z B. zwiazku nie chcialam - przeciez kiedys nam nie wyszlo] i na jednej z imprez taki incydent, ze byly pisal do mnie smsy, ze widzi mnie z tym kumplem, ten tzn. B sie tak zdenerwowal, ze momentalnie do niego podbiegl i zaczal mu jakas gadke, ze ma sie odczepic i ode mnie i od niego, ze juz wystarczajaco mnie zranil, a mnie nikt ranił nie bedzie, ze my nie bylismy i nie bedziemy razem. [pytalam o to pozniej, a on, ze chyba nie bedziemy bo tylko by mnie ranil] Były sie przestraszył, dał spokoj. Ale nie wiem co wstapiło w B... nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego... Pomyslalam, ze moze zazdrosc jakas... Pozniej odzysykiwalismy kontakt po tym jak moj byly dal spokoj, bylo dobrze, kilka spotkan, krotkich co prawda, ale zawsze cos i kilka udanych imprez. Na tym koniec... pol roku ciszy... tylko telefony, mile, ale tylko... a na pytanie kiedy sie spotkamy slyszalam '' nie mam czasu, pracuje'' ,

wreszcie spotkalismy sie... pogadalismy po pol roku w pazdzierniku ubieglego roku... wszystko fajnie, a tu B. mowi, ze chyba na erasmusa wyjedzie... wiec pomyslalam sobie - dobra, daj sobie spokoj, kumplowaliscie sie dlugo, nie bylo juz nic tylko kolezenstwo, nie wbijaj sobie go. I bylo calkiem okej, nie wbil mi sie do glowy, mimo, ze pozniej znow spotkania jakies tam, na stopie kolezenskiej. (btw. B to straszny dżentelmen, odnosi sie z szacunkiem, drzwi otwiera, nic na sile nie robi, sprawia wrazenie grzecznego, choc jest inny... lovelas, ma szacunek- do wybranych jak sam twierdzi, mialam okazje obserwowac jak traktuje niektore osoby i musze przyznac, ze mnie traktowal cudownie).

Kolezenstwo kolezenstwem, ale w Boże Narodzenie na imprezie najpierw fajna zabawa, pozniej powiedzial mi, ze jedzie na erasmusa za 2 tygodnie, a pozniej... lekko wstawieni trafilismy do niego do domu, niby pogadac, a wylądowalismy w lozku, ciezko powiedziec kto chcial bardziej, po prostu stalo sie. Wszystko byloby fajnie gdyby nie to, ze mial 2 tyg. do półrocznego wyjazdu... Oczywiscie nastepnego dnia po tym jak zaliczylismy lozko odezwal sie, pelna kulturka, ale tylko kilka smsow - swieta... czas dla rodziny, rozumiem. Pozniej umowilismy sie na wspolnego sylwestra... we dwoje... z tym, ze B. najpierw juz w listopadzie go planowal [wtedy nie planowal, ze tylko we dwoje, ale ze razem], a tuz przed samym sylwestrem nie wiedzial i nie mogl sie zdecydowac, czy spedzic go ze mna we dwoje jak mowil, czy zabrac mnie na impreze do kumpla, a moze isc na nia samemu... wiec niegrzecznie z jego strony, bo jakies 3 godziny przed umowiona godzina dal mi znac, ze jednak mam przyjechac. Wpadlam, do niego bylo milo, pogadalismy dosc duzo, znow wyszlo, ze trafilismy do lozka, tym razem na trzezwo. Rozmawialismy o zwiazkach sporo, ja nie mowilam, ze chce z nim byc, ale czul to na pewno, i jakby wykrecal sie, ze nie chce obiecywac co bedzie jak wroci z erasmusa, bo to pol roku, ze pozniej do pracy jedzie nad morze na cale wakacje itd. Ze do zwiazku sie nie nadaje chyba. Ja oczywiscie, ze rozumiem, ze te pol roku to sporo i nie chce nic na sile, ze jak wroci to sie zastanowimy... Po sylwestrze spotkalismy sie 10 stycznia, na dzien przed jego wyjazdem. Niestety o to spotkanie musialam nalegac, narzucac sie, bo on zmeczony z pracy... ale wybaczcie, przed polrocznym wyjazdem wypada chyba sie pozegnac... Przyjechal i wtedy mielismy powazniejsza rozmowe... Mowil mi znow, ze nie chce obiecywac, ze samo sie potoczy, ze nie mam czekac specjalnie jak cos, bo nie wiadomo co bedzie, ale badz co badz zalezy mu na mnie, ale nie wie jak praca i studia sie potocza, ze chyba zacznie kolejny kierunek... [ma juz 24 lata...] czy sie nadaje do zwiazku, ale do zwiazku na odleglosc na pewno nie, ze chcialby cos ze mna, ale jak to ma byc na odleglosc Pl - Szwecja, a pozniej jak wroci odleglosc jakies 150 km to nie dla niego. Powiedzial mi wtedy, ze miedzy nami przyjazni nie bedzie jako takiej, ze spotkania zwykle, zeby pogadac jakies czeste, bo czujemy cos do siebiei i sie nie da, ze szanuje mnie, swoje sekrety miec mozemy, ufamy sobie itd. ale nie potrafi sie ze mna spotykac po kolezensku, bo kocha mnie, choc to dziwna milosc, bo nie potrafi chyba ze mna byc, a przynajmniej nie na ta chwile...

Wyjechal... kontakt przez inernet calkiem ok. Wrocil w lutym na tydzien, kilka smsow, rozmowa przez tel i zero spotkan, bo nie mial czasu, Wrocil na erasmusa znow pisanie i niby, ze cos czuje, chcialby mnie itd. ze szkoda tylko, ze jest daleko. Pozniej wrocil w kwietniu na wielkanoc czekalam na to bardzo, a niestety tak sie wital z kumplami na imprezie, ze prowadzilam go do domu.. i nasluchalam sie jak to bardzo mnie kocha [ nie pierwszy raz po pijaku, a na trzezwo tylko raz to slyszalam], ze jestem najlepsza, ze kocha mnie i jest glupi i nie nadaje sie do zwiazku, ale sie zmieni dla mnie tylko wroci na stale. Wyciagnelam z niego ile mial kobiet w sensie lozkowym, bo zawsze twierdzil, ze kilka, okazalo sie, ze ponad 20scia, ale sie tego wstydzi i tylko mi powiedzial ile ich bylo, ale to przeciez mnie kocha i ze mna chcialby byc. Oczywiscie w gadanie ''po pijaku'' jakos nie bardzo wierze, ale wiem, ze z iloscia kobiet moze sie zgadzac, wiec ciekawe czy nie mowil prawdy co do kochania W ogole jak juz go odprowadzilam wciagnal mnie do domu, użeralam sie z 3 godziny z pol spiacym, ktory tak bardzo chce sie zmienic i moze zacytuje '' chcialbym sie dla Ciebie zmienic, bo nie jestem dobry... modlisz sie za mnie? [ ja - po co?], no zebym sie zmienil [ja - Bog Ci nie pomoze, idz spac], pomoze, ja sie dla Ciebie zmienie, tylko czy Ty bys mnie nie zdradzila? bo ja sie tego boje [ pijany - pomyslalam - ale moze serio sie boi tego? ], dalej kolejny dzien swiat tylko smsy z przeprosinami za zbyt duza ilosc alkoholu i zyczenia, pytalam o spotkanie, pisal, ze postara sie... i za kilka dni dostalam wiad. ze przeprasza, ale jest juz w Szwecji... Genialnie... pozniej majowka w Pl, ale w pracy, wiec wybaczam, pozniej koniec maja juz Polska i praca nad morzem, predzej kilka dni w domu i nic procz rozmow na fejsie... pytalam o spotkanie, to odpisal jak juz byl nad morzem w pracy. Spoko... kilka rozmow na nieszczesnym fejsie, niby okej, ale tak zwyczajnie... Dowiedzialam sie tylko, ze on do zwiazkow to jednak nie bardzo, ze sie chyba nie zmieni, musi sie wyszalec, mam zajac sie soba, bo on jest nieodpowiedni dla mnie. Napisal cos moim zdaniem smiesznego ale intrygujacego: " Ty to jestes zbyt inteligentna, wyczuwasz kiedy pije, kiedy pale, kiedy nie mam humoru, kiedy z imprezy wracam, wszystko wyczuwasz i mnie to wkurza, ze jestes na tyle cwana i inteligentna, lubie Cie, zreszta cos wiecej, ale ja takiej dziewczyny bym nie mogl miec, stawiasz mi wysoko poprzeczke, nikt mi nigdy nie pokazal tak bardzo, ze powinienem sie starac, stawiasz mi poprzeczke tak wysoko, ze wybacz, ale to nie dla mnie [zadnej wysokiej poprzeczki, zdrowa znajomosc, swietne realcje, zero klotni, zero jakis tam podejrzen, pelne zaufanie, szacunek, troche moze przesadzalam jak byl w szwecji i pozostawaly nam tylko rozmowy na facebooku, moze przesadzalam z gadkami moralizującymi i napedzjaacymi do tego, zeby powiedzial mi czy nas widzi razem czy nie - ale chyba logiczne, ze chcialam wiedziec] mowil ze , zwiazek w ogole ze mna to ciezka sprawa, raz chce, raz nie, wiesz, ze cos czuje, ale to chyba nie ma znaczenia, bo wolnosc mi chyba lepiej odpowiada, sam nie wiem... '', dostalam kilka wiadomosci w miedzy czasie jaka to ja nie jestem cudowna, jak go wspieram, ze bylabym idealna zona, kobieta na stale, ze jestem cudowna w lozku, ze zwiazek ze mna bylby swietny i pewnie najlepszy w jego zyciu, bo sie nie klocimy i swietnie dogadujemy. Po czym napisal, ze moze wyglada jakby dawal mi kosza, ale tak nie jest, jestem piekna, cudowna i porzadna, kogos znajde, raz to ja dostane kosza, raz to ja dam i ze on czesto kosze dostawal... Z tego to akurat nic nie rozumiem, co chcial przez to powiedziec...

Niby rozumiem typ czlowieka, ktory nie umie byc z kims na odleglosc, ale odkad jest w pracy nad morzem, po miesiacu wszedl tam w zwiazek i jest z dziewczyna 2 miesiace... kobieta, ktorej przed rozpoczeciem pracy nie znal totalnie] Skoro rzekomo mnie kocha, a w zwiazku nie umie byc, bo nie chce ranic to jak mozliwe, ze z nia jest 2 mies.? [wiem malo, ale on od dawna z nikim nie byl wiec juz mnie to dziwi, bo sie zarzekal, ze zwiazek nie dla niego] Moze dlatego wytrzymuja, bo sa razem w pracy 12h na dobe, pewnie pozniej razem mieszkaja, sypiaja i on nawet nie ma mozliwosci na imprezy, inne kobiety i jakies nieporozumienia z nia? Dziewczyna nie molestuje go telefonami, smsami bo sa ciagle razem... Chociaz ja akurat co do niego zachowywalam sie normalnie, dobrze, nie bylam bluszczem, jak to kiedys bywalo, nic z tych rzeczy, wszystko na zdrowo.. A on moze tego oczekuje, bycia razem wiec i mieszkania razem? Ale przeciez wszystko z czasem... Naprawde nie rozumiem...

A męczy mnie to, bo nie wiem czy wyzej napisalam czy nie, mam do niego przeogromny sentyment, ktory przerodzil sie w szczera milosc, od dawna go kocham, po prostu trzyma mnie te 3 laata, nawet gdy bylam z moim ex kochalam tamtego jakas tam miloscia, choc nie myslalam o nim w zaden sposob na tle erotycznym np., mialam poczucie, ze jest wazny, cholernie wazny, a po prostu nikt o tym nie wiedzial, nawet B., teraz juz wie... moze boi sie tego? Kocham Go, chce zeby byl szczesliwy, nawet nie ze mna, z inna jesli tak wybral, on wie, ze nie chodzi juz o mnie, ale o to by ulozyl sobie zycie... ale skoro teoretycznie on kocha mnie [chyba w 2 miesiace mu sie nie odwidzialo to co niby czuje od ponad 2 lat], bal sie zwiazku, a tu z ledwo poznana dziewczyna sa para to naprawde mnie zaintrygowalo, o co chodzi...

Ps. Nie myslcie, ze po nocach nie spie od 3 lat, bo o nim mysle, moze moj opis wyglada nieco dziwnie, ale to co do niego czuje to dojrzala milosc, wiem co moge mu dac, a czego nie, wiem, ze jesli ze mna nie ma byc szczesliwy to ja bede zadowolona jak z kims innym mu sie ulozy, ale tak zbieralam w sobie to wszystko i zastanawia mnie bardzo jego osoba... co on ma w glowie... a co czuje... Dlaczego trzymal mnie w niepewnosci, mowil, ze zwiazki nie dla niego, a jednak jest w zwiazku...

Podziwiam jak Ktoś to przeczyta, a jeszcze większe podziękowania jak dla osoby, od ktorej dostanę jakaś odpowiedź. opinie, przemyslenia.
Z góry dziękuję!
Jak dla mnie to Ty sobie na siłę życie komplikujesz i coraz bardziej się pogrążasz.A najgorsze,że miałaś okazję zapomnieć(jego wyjazd/niechęć z jego strony),a nadal drążysz i drążysz.Jesteś masochistką?Ile jeszcze lat zamierzasz zmarnować?
ricca166 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 11:24   #16
Silesian Girl
Rozeznanie
 
Avatar Silesian Girl
 
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 712
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Piszesz, ze z Twojej strony to dojrzala milosc.
Dojrzala milosc nie daje soba pomiatac i szanuje sie.
To co opisalas to nie dojrzala, ale przechodzona milosc. Cos jak ulubione buty- rozwalaja sie, wygladaja tragicznie, a do tego zzeraja piety, ale wlascicielka chodzi w nich na sile, bo nie porrafi sie z nimi rozstac. A jak w koncu kupi nowe to tamte i tak siedza w szafie na honorowej polce...
Silesian Girl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 11:27   #17
ooioo
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 35
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

wg mnie facet cos do Ciebie czuje, jednoczesnie boi sie. Nie chcialby Cie zawiesc, a boi sie ze moglnby to zrobic, pewnie jest tego swiadom. Nie chcial by Cie zawiesc, bo tyle dla niego znaczysz itd ale jednoczesnie sadze ze on sam tez wie, ze jest mlody i chce sie jeszcze wyszumiec.... A z ta dziewczyna zwiazal sie moze wlasnie dlatego, ze nie byla dla niego az taka wazna, ze jesli ja zdradzi i to wyjdzie, nie bedzie czul sie z tym bardzo zle... To tak jakby idealizowal Ciebie i zwiazek z Toba i chcial ale bal sie.. Np najlepiej bylo miedzy wami tuz przed jego wyjazdem, jak juz iwedzial ze nic z tego nie wyjdzie

ale nie ma sensu tracic zycia na myslenie o nim, jesli jest nieosiagalny. Mozesz pogadac, ale jesli on wie, ze ma sklonnosc do skokow w bok a Ty tego nie bedziesz tolerowac, to nie da sie na sile.. Moze z czasem mu sie zmieni, ale skad wiesz, co bedzie za jakis czas? Nie ma sensu liczyc, czekac i planowac, skoro on juz jest z inna a przez tyle lat nie mogl sie ogarnac i zdecydowac..

w kazdym razie ja bym juz nigdy nie spala z nim bez zwiazku i powanych deklaracji. Pomysl, dla Ciebie jest to cos wyjatkowego, a dla niego jestes jedna z ponad 20... Nie wiadomo wiec, czy nie bylas, jak pisza dziewczyny, "darmowym seksikiem".
__________________
wymiana książek
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=710467

http://musicofyourskin.blogspot.com/
kosmetyki i szycie !

Edytowane przez ooioo
Czas edycji: 2012-09-16 o 11:38 Powód: dopisane
ooioo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 11:29   #18
madana
Zakorzenienie
 
Avatar madana
 
Zarejestrowany: 2004-05
Wiadomości: 17 072
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez Silesian Girl Pokaż wiadomość
Piszesz, ze z Twojej strony to dojrzala milosc.
Dojrzala milosc nie daje soba pomiatac i szanuje sie.
To co opisalas to nie dojrzala, ale przechodzona milosc. Cos jak ulubione buty- rozwalaja sie, wygladaja tragicznie, a do tego zzeraja piety, ale wlascicielka chodzi w nich na sile, bo nie porrafi sie z nimi rozstac. A jak w koncu kupi nowe to tamte i tak siedza w szafie na honorowej polce...
- bardzo dobre, ale i obrazowe podsumowanie aż przykro się czyta, jak dziewczyna może się dawać traktować.

Edytowane przez madana
Czas edycji: 2012-09-16 o 11:35
madana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 13:15   #19
deszczowypies
Zakorzenienie
 
Avatar deszczowypies
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 7 190
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

facet ma dziewczynę na boku, która z imprez odprowadza, do łóżka wchodzi kiedy jest potrzeba, można ją pobajerować. każdy by chciał mieć taką 'bezpieczną opcję'. a tekst 'nie chcę Cię ranić' jest najbardziej popularno-kłamliwy na świecie
__________________

deszczowypies jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2012-09-16, 15:02   #20
ironiczna91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: krk
Wiadomości: 137
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Dziękuję wszystkim, którzy to przeczytali i coś odpowiedzieli.

Wiem, że post wygląda śmiesznie, komicznie, że wyszło na to, że od 3 lat sie za nim uganiam i nic wiecej, nie patrze na innych, tylko zyje w swiecie pieknej milosci, bo tak sobie wbilam do glowy. Fakt, pierwszy rok jak Go poznałam było ciezko, naprawde nikt nigdy tak bardzo mi się, że tak to ujmę "nie wkręcił", ale gdy za pierwszym razem sam wywinął się od związku, postanowiłam się z nim kumplowac, stwierdzilam, ze moze cos mnie do niego ciagnie, bo jednak w dziecinstwie dzien w dzien sie bawilismy, pozniej zniknal z mojego zycia, gdy mialam jakies 10 lat, wiec pewnie to taki sentyment.. nie było z tym problemów, moglismy normalnie gadac, pisac, spotykac sie, nie bylo podchodow jakis tam, do pocalunkow czy cos takiego, zdrowa relacja, znazlazłam faceta, ułożyłam sobie życie, nie wiem jak jego zycie partnerskie w tym czasie wygladalo, bo moj ex nie chcial abym utrzymywała z B. kontakt, jakos urwalo sie na czas mojego zwiazku jak pisalam wyzej. Jednak ja bedac z zwiazku z ex nie myslalam o B. w sensie bycia razem, milosci czy cos, po prostu byl wazny, skoro juz sie odnalazl po latach gdy nie mielismy kontaktu, dopiero pozniej po rozstaniu znow cos wrocilo, ale zawsze mowilam sobie, ze skoro raz nie chciał zwiazku, to raczej mu sie nie odmienilo i lepiej jak zostaniemy na stopie kolezenskiej.
Dopiero własnie w Boże Narodzenie, po tym jak trafilismy do lozka pomyslalam, ze on moze cos do mnie czuc, zreszta sam oznajmial mi to wszystko, ze kocha, ze sie zmieni [z niektorych odpowiedzi wyszlo, ze ja sobie do dopowiadalam, ale nie, on potrafil mi to mowic w twarz, pisac czy mowic przez tel., niejednokrotnie uslyszalam od niego takie rzeczy, na trzezwo tez, jakies tam, ze idealna itd itd. wlasnie... tego nie rozumiem, po co komus tak motac w glowie... - wiem, nawinie w to wierzylam, mialam nadzieje. Naiwnośc wielka jak teraz na to patrzę, ale był moment kilku miesiecy przed i po jego wyjezdzie, ze mialam nadzieje, ze serio przemysli, ze jestem wazna, i to co mowi, jest prawda. Jednak jak slusznie zauwazylyscie, tylko ściemial.
Mnie na chwile obecna to juz nie boli az tak bardzo, ze nie moge zyc bez niego i tkwie w tym po uszy. To wszystko trwało do Wielkiej Nocy, kiedy to przyjechal i jeszcze zanim się wstawił na imprezie proponował mi, że może poszlibyśmy do niego, odmówiłam, później gdy już był po sporej ilości %% znów proponował, zaprowadziłam go do domu, pytał czy nie chciałabym "no wiesz...", chodziło o seks, odmówiłam. Wtedy zdałam sobie sprawę (wiem, mega późno, ale zawsze), że chyba jest tak jak pisałyście, że mna mnie na miejscu i jak skądś wraca to teoretycznie zawsze napisze, zadzowni, miło pogada i już mnie ma - w jego mniemaniu. Nigdy tak nie było, sytuacja miała miejsce tylko w Boże Nar. i w sylwka. Predzej nigdy nie poszłam z nim do łozka, bo balam sie, ze to sie tak skonczy, a seks bez zobowiazan czy bez uczuc nie jest dla mnie... jednak jakos przed tym jego wyjazdem tak wyszło i coz...
Generalnie to tylko z nim mam taki problem, nie mam problemu z byciem wykorzystywana przez jakis tam facetow, po prostu nie jestem osoba naiwna jesli chodzi o inne znajomosci, jemu zaufalam, bo myslalam ,ze bedzie szczery, zawsze traktowal mnie jakos tak inaczej, moze mi sie wtedy wydawalo, ale czulam sie wazniejsza niz niektore z jego kolezanek, bo mnie znał za dzieciaka, zawsze potarzał, ze przez to jestem wazniejsza niz inne, najwazniejsza z nich wszystkich - mogl klamac, nie mowie, ze nie. Ale tylko jemu tak zaufałam i naiwnie dałam się wykorzystać, nigdy nie miałam problemu np. wlasnie po imprezach czy cos takiego, mialam tylko dwoch prartnerow, ktorzy sa moimi bylymi facetami no i trzeciego - tego "kolege". To nie do konca bylo tak, ze pojde z nim do lozka na jego zawolanie, bo w Wielkanoc spojrzałam [jak wyzej pisalam] na to inaczej i nie dalam sie zaciagnac. Nie wiem co on ma takiego w sobie... Generalnie ja funkcjonuje normalnie, od świąt Wielkanocnych nie mysle o nim tak jak to było w zimę, albo gdy nie było go w PL., spotykam się z facetami, pogadać, pośmiać się, na spacer, do kina [obecnie przez wakacje z nikim nic większego, głębszego] ale nie widze z nich tego pstryyyczka, o którym jedna z Was pisała. Gdy B. nie było w PL wtedy miałam nadzieję, bardzo złudną i było to naiwne, przyznam. W Wielkanoc postanowiłam sobie dać spokój, ale ostatnio jakos tak spotkałam jego rodziców [znajomi moich rodzicow], zaczeli cos gadac, ze szkoda, ze on ze mna nie jest, ze głupi taki, pozniej widzialam sie z jego kumplami i jego kuzynem, dokladniej wczoraj i dzis, bo na imprezie, po powrocie stworzyłam ten watek, po prostu cos mnie znow tknelo, bo jego kumple są też moimi znajomymi, wypytywali o niego, wygladalo jakby starali sie mnie pocieszyc, ze on na mnie nie zasluguje, a dziewczyne ma teraz ich zdaniem tylko po to, zeby sie po pracy nie nudzic, bo pracuje w malym nadmorskim miasteczku, do poznych godzin i nie ma czasu na "wyrywanie". Jego kuzyn pocieszył mnie dosadnym tekstem " on jest chujem, daj spokój, szkoda, że taką fajną dziewczynę odstawił, bo mało porządnych teraz, to nie człowiek... "
Jakos tak dalo mi to do myslenia, ze nawet jego bliscy znajomi i kuzynk, ktory traktuje go jak brata mi tak zaczal gadac... przypomniala mi sie znow cala ta sprawa i postanowilam Was zapytac co sadzicie. Wiem, ze zwiazek z nim bylby tokstyczny i macie tutaj racje, ze moja naiwnosc byla wielka, a jak jedna pisała on pojawia się raz na jakiś czas, od święta a ja jestem jak gazy po bigosie dosadne, ale prawdziwe, on tak myśli, że jestem i czekam i że zawsze jak wpadnie do 'naszego' lokalu na impreze, a ja tam bede to uda mu sie ze mna wyjsc... Co prawda taka sytuacja mialam miejsce raz, dodatkowo byl ten sylwester, ale on pewnie teraz skoro zna moje uczucia, gdyby w razie stracil dziewczyne znow przyleci i znow bedzie to samo... Podejrzewam, ze on sie nie zmieni, a nawet gdyby to u mnie juz mogl miec tysiac szans, a nie wykorzystal zadnej, wiec do widzenia. Tak będzie lepiej, i tak jest, może późno się ocknęłam, bo 3 lata zawsze czy z kimś byłam, spotykałam sie czy probowalam cos z kim, on sie pojawial, a ja oprocz mojego ex jakies tam inne pozaczynane znajomosci konczylam i szlam do B., rozumiecie, spotykalam sie z facetem, B. był daleko, ja chcialam sobie ulozyc, bylo okej, B wracal, a ja wracalam do niego, niby tylko spotkac sie pgoadac, ale juz kazdego innego odstawialam... Przez niego w sumie nie mam nikogo na stałe, jedynie zeby wyjsc z kims do kina, na impreze czy cos.. ale to koledzy, i nic to nie ma wspolnego z podjeciem sie jakiegos zwiazku... Po prostu moja naiwnosc do B. nie dawala mi z nikim wejsc w zwiazek, bo serio do czasu wielkiej nocy myslalam, ze moze on wroci do mnie... Głupie... strasznie.
Dziękuję Wam, za Wasze reakcje, nie miałam z kim o tym pogadać. Widze, ze problem tkwi w mojej nawisnosci co do jego osoby, a głowny problem tkwi w nim, gdyby nie był jaki jest nikt nie miałby problemow. Generalnie dzis tak sobie myslalam czytajac to co napisalyscie, ze on chyba, dlatego tak czesto wyjezdza, to raz wyrwie cos u mnie w miescie, cos raz na studiach, w Szwecji wole nie myslec, bo po prostu nasze miasto [100tys. mieszkancow] nie jest jakies wielkie, a ludzie w ''naszym wieku'' wszysyc prakrycznie skad sie kojarza, maja wspolnych znajomych, wiec on zaliczajac tu tyle panien juz nic ciekawego tu, ze tak brzydko powiem "nie wyrwie", jedynie mogl liczyc na mnie, bo ja przeciez slepo zakochana, albo zaliczac panienki poza naszym miastem, wiec chetnie wyjzdzal do pracy, imprezowal tam, wyjezdzal na studia, ale tam juz tez cale towarzystwo ''imprezowe'' zna jego wybyrki, wiec sobie poderwal dziewczyne '' na stałe '' w wakacyjnej pracy, ona nie mieszka kompletnie w naszych okolicach i okolicach jego pobytu, wiec nikt u nas jej nie zna, ani ona nie zna nikogo, a on w razie jakiejs wtopy [bo przeciez nie potrafi zyc w zwiazku i fakt... jest lovelasem] nie wpadnie, bo nie bedzie mial go kto, jak i gdzie tej dziewcyznie pod kablowac... Tak sobie pomyslalam, wniaskujac po tm co mowili jego kuzyn i kumple... Cwany jest, ale daleko na tym nie zajedzie... Moja naiwnosc skonczyla sie dawno, nie wierzylam, ze moglby sie ogarnac, jak go nie bylo jakos tak do mnie to dochodzilo, no i jak wrocil na wielkanoc to bylam pewna, ze nie, ale naprawde zastanawialo mnie, dlaczego on sie tak zachowuje... po co to robi... miesza w glowach... sercach... po prostu... lubi miec "otwarta furtke" jak, któraś z WAs zauwazyła. Chra sytuacja...
Dziękuję za opinie, za te delikatne i za te dosadne, potrzebowałam tez własnie takich, żeby się w moim przekonaniu utwierdzić, skończyć to i na następny raz już nikomu nie dac się tak omotac. To co dla Was było proste, dla mnie do jakiegoś marca- kwietnia nie bylo... Inaczej gdy ktoś tkwi w takim gó.wnie, a inaczej jak ktoś patrzy z boku. Na następny raz będę mądrzejsza i nie będzie slepego ufania, bo on tak mowi, zna mnie od lat wiec tak musi byc, o nie.
Dziękuję Wam naprawdę.

Edytowane przez ironiczna91
Czas edycji: 2012-09-16 o 15:10
ironiczna91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 15:15   #21
ANTERIA
Zakorzenienie
 
Avatar ANTERIA
 
Zarejestrowany: 2011-02
Lokalizacja: Graz/Austria
Wiadomości: 3 730
GG do ANTERIA
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez ironiczna91 Pokaż wiadomość
Dziękuję wszystkim, którzy to przeczytali i coś odpowiedzieli.

Wiem, że post wygląda śmiesznie, komicznie, że wyszło na to, że od 3 lat sie za nim uganiam i nic wiecej, nie patrze na innych, tylko zyje w swiecie pieknej milosci, bo tak sobie wbilam do glowy. Fakt, pierwszy rok jak Go poznałam było ciezko, naprawde nikt nigdy tak bardzo mi się, że tak to ujmę "nie wkręcił", ale gdy za pierwszym razem sam wywinął się od związku, postanowiłam się z nim kumplowac, stwierdzilam, ze moze cos mnie do niego ciagnie, bo jednak w dziecinstwie dzien w dzien sie bawilismy, pozniej zniknal z mojego zycia, gdy mialam jakies 10 lat, wiec pewnie to taki sentyment.. nie było z tym problemów, moglismy normalnie gadac, pisac, spotykac sie, nie bylo podchodow jakis tam, do pocalunkow czy cos takiego, zdrowa relacja, znazlazłam faceta, ułożyłam sobie życie, nie wiem jak jego zycie partnerskie w tym czasie wygladalo, bo moj ex nie chcial abym utrzymywała z B. kontakt, jakos urwalo sie na czas mojego zwiazku jak pisalam wyzej. Jednak ja bedac z zwiazku z ex nie myslalam o B. w sensie bycia razem, milosci czy cos, po prostu byl wazny, skoro juz sie odnalazl po latach gdy nie mielismy kontaktu, dopiero pozniej po rozstaniu znow cos wrocilo, ale zawsze mowilam sobie, ze skoro raz nie chciał zwiazku, to raczej mu sie nie odmienilo i lepiej jak zostaniemy na stopie kolezenskiej.
Dopiero własnie w Boże Narodzenie, po tym jak trafilismy do lozka pomyslalam, ze on moze cos do mnie czuc, zreszta sam oznajmial mi to wszystko, ze kocha, ze sie zmieni [z niektorych odpowiedzi wyszlo, ze ja sobie do dopowiadalam, ale nie, on potrafil mi to mowic w twarz, pisac czy mowic przez tel., niejednokrotnie uslyszalam od niego takie rzeczy, na trzezwo tez, jakies tam, ze idealna itd itd. wlasnie... tego nie rozumiem, po co komus tak motac w glowie... - wiem, nawinie w to wierzylam, mialam nadzieje. Naiwnośc wielka jak teraz na to patrzę, ale był moment kilku miesiecy przed i po jego wyjezdzie, ze mialam nadzieje, ze serio przemysli, ze jestem wazna, i to co mowi, jest prawda. Jednak jak slusznie zauwazylyscie, tylko ściemial.
Mnie na chwile obecna to juz nie boli az tak bardzo, ze nie moge zyc bez niego i tkwie w tym po uszy. To wszystko trwało do Wielkiej Nocy, kiedy to przyjechal i jeszcze zanim się wstawił na imprezie proponował mi, że może poszlibyśmy do niego, odmówiłam, później gdy już był po sporej ilości %% znów proponował, zaprowadziłam go do domu, pytał czy nie chciałabym "no wiesz...", chodziło o seks, odmówiłam. Wtedy zdałam sobie sprawę (wiem, mega późno, ale zawsze), że chyba jest tak jak pisałyście, że mna mnie na miejscu i jak skądś wraca to teoretycznie zawsze napisze, zadzowni, miło pogada i już mnie ma - w jego mniemaniu. Nigdy tak nie było, sytuacja miała miejsce tylko w Boże Nar. i w sylwka. Predzej nigdy nie poszłam z nim do łozka, bo balam sie, ze to sie tak skonczy, a seks bez zobowiazan czy bez uczuc nie jest dla mnie... jednak jakos przed tym jego wyjazdem tak wyszło i coz...
Generalnie to tylko z nim mam taki problem, nie mam problemu z byciem wykorzystywana przez jakis tam facetow, po prostu nie jestem osoba naiwna jesli chodzi o inne znajomosci, jemu zaufalam, bo myslalam ,ze bedzie szczery, zawsze traktowal mnie jakos tak inaczej, moze mi sie wtedy wydawalo, ale czulam sie wazniejsza niz niektore z jego kolezanek, bo mnie znał za dzieciaka, zawsze potarzał, ze przez to jestem wazniejsza niz inne, najwazniejsza z nich wszystkich - mogl klamac, nie mowie, ze nie. Ale tylko jemu tak zaufałam i naiwnie dałam się wykorzystać, nigdy nie miałam problemu np. wlasnie po imprezach czy cos takiego, mialam tylko dwoch prartnerow, ktorzy sa moimi bylymi facetami no i trzeciego - tego "kolege". To nie do konca bylo tak, ze pojde z nim do lozka na jego zawolanie, bo w Wielkanoc spojrzałam [jak wyzej pisalam] na to inaczej i nie dalam sie zaciagnac. Nie wiem co on ma takiego w sobie... Generalnie ja funkcjonuje normalnie, od świąt Wielkanocnych nie mysle o nim tak jak to było w zimę, albo gdy nie było go w PL., spotykam się z facetami, pogadać, pośmiać się, na spacer, do kina [obecnie przez wakacje z nikim nic większego, głębszego] ale nie widze z nich tego pstryyyczka, o którym jedna z Was pisała. Gdy B. nie było w PL wtedy miałam nadzieję, bardzo złudną i było to naiwne, przyznam. W Wielkanoc postanowiłam sobie dać spokój, ale ostatnio jakos tak spotkałam jego rodziców [znajomi moich rodzicow], zaczeli cos gadac, ze szkoda, ze on ze mna nie jest, ze głupi taki, pozniej widzialam sie z jego kumplami i jego kuzynem, dokladniej wczoraj i dzis, bo na imprezie, po powrocie stworzyłam ten watek, po prostu cos mnie znow tknelo, bo jego kumple są też moimi znajomymi, wypytywali o niego, wygladalo jakby starali sie mnie pocieszyc, ze on na mnie nie zasluguje, a dziewczyne ma teraz ich zdaniem tylko po to, zeby sie po pracy nie nudzic, bo pracuje w malym nadmorskim miasteczku, do poznych godzin i nie ma czasu na "wyrywanie". Jego kuzyn pocieszył mnie dosadnym tekstem " on jest chujem, daj spokój, szkoda, że taką fajną dziewczynę odstawił, bo mało porządnych teraz, to nie człowiek... "
Jakos tak dalo mi to do myslenia, ze nawet jego bliscy znajomi i kuzynk, ktory traktuje go jak brata mi tak zaczal gadac... przypomniala mi sie znow cala ta sprawa i postanowilam Was zapytac co sadzicie. Wiem, ze zwiazek z nim bylby tokstyczny i macie tutaj racje, ze moja naiwnosc byla wielka, a jak jedna pisała on pojawia się raz na jakiś czas, od święta a ja jestem jak gazy po bigosie dosadne, ale prawdziwe, on tak myśli, że jestem i czekam i że zawsze jak wpadnie do 'naszego' lokalu na impreze, a ja tam bede to uda mu sie ze mna wyjsc... Co prawda taka sytuacja mialam miejsce raz, dodatkowo byl ten sylwester, ale on pewnie teraz skoro zna moje uczucia, gdyby w razie stracil dziewczyne znow przyleci i znow bedzie to samo... Podejrzewam, ze on sie nie zmieni, a nawet gdyby to u mnie juz mogl miec tysiac szans, a nie wykorzystal zadnej, wiec do widzenia. Tak będzie lepiej, i tak jest, może późno się ocknęłam, bo 3 lata zawsze czy z kimś byłam, spotykałam sie czy probowalam cos z kim, on sie pojawial, a ja oprocz mojego ex jakies tam inne pozaczynane znajomosci konczylam i szlam do B., rozumiecie, spotykalam sie z facetem, B. był daleko, ja chcialam sobie ulozyc, bylo okej, B wracal, a ja wracalam do niego, niby tylko spotkac sie pgoadac, ale juz kazdego innego odstawialam... Przez niego w sumie nie mam nikogo na stałe, jedynie zeby wyjsc z kims do kina, na impreze czy cos.. ale to koledzy, i nic to nie ma wspolnego z podjeciem sie jakiegos zwiazku... Po prostu moja naiwnosc do B. nie dawala mi z nikim wejsc w zwiazek, bo serio do czasu wielkiej nocy myslalam, ze moze on wroci do mnie... Głupie... strasznie.
Dziękuję Wam, za Wasze reakcje, nie miałam z kim o tym pogadać. Widze, ze problem tkwi w mojej nawisnosci co do jego osoby, a głowny problem tkwi w nim, gdyby nie był jaki jest nikt nie miałby problemow. Generalnie dzis tak sobie myslalam czytajac to co napisalyscie, ze on chyba, dlatego tak czesto wyjezdza, to raz wyrwie cos u mnie w miescie, cos raz na studiach, w Szwecji wole nie myslec, bo po prostu nasze miasto [100tys. mieszkancow] nie jest jakies wielkie, a ludzie w ''naszym wieku'' wszysyc prakrycznie skad sie kojarza, maja wspolnych znajomych, wiec on zaliczajac tu tyle panien juz nic ciekawego tu, ze tak brzydko powiem "nie wyrwie", jedynie mogl liczyc na mnie, bo ja przeciez slepo zakochana, albo zaliczac panienki poza naszym miastem, wiec chetnie wyjzdzal do pracy, imprezowal tam, wyjezdzal na studia, ale tam juz tez cale towarzystwo ''imprezowe'' zna jego wybyrki, wiec sobie poderwal dziewczyne '' na stałe '' w wakacyjnej pracy, ona nie mieszka kompletnie w naszych okolicach i okolicach jego pobytu, wiec nikt u nas jej nie zna, ani ona nie zna nikogo, a on w razie jakiejs wtopy [bo przeciez nie potrafi zyc w zwiazku i fakt... jest lovelasem] nie wpadnie, bo nie bedzie mial go kto, jak i gdzie tej dziewcyznie pod kablowac... Tak sobie pomyslalam, wniaskujac po tm co mowili jego kuzyn i kumple... Cwany jest, ale daleko na tym nie zajedzie... Moja naiwnosc skonczyla sie dawno, nie wierzylam, ze moglby sie ogarnac, jak go nie bylo jakos tak do mnie to dochodzilo, no i jak wrocil na wielkanoc to bylam pewna, ze nie, ale naprawde zastanawialo mnie, dlaczego on sie tak zachowuje... po co to robi... miesza w glowach... sercach... po prostu... lubi miec "otwarta furtke" jak, któraś z WAs zauwazyła. Chra sytuacja...
Dziękuję za opinie, za te delikatne i za te dosadne, potrzebowałam tez własnie takich, żeby się w moim przekonaniu utwierdzić, skończyć to i na następny raz już nikomu nie dac się tak omotac. To co dla Was było proste, dla mnie do jakiegoś marca- kwietnia nie bylo... Inaczej gdy ktoś tkwi w takim gó.wnie, a inaczej jak ktoś patrzy z boku. Na następny raz będę mądrzejsza i nie będzie slepego ufania, bo on tak mowi, zna mnie od lat wiec tak musi byc, o nie.
Dziękuję Wam naprawdę.

Fajnie że to zrozumiałaś Lepiej późno niż wcale.
Na twoim miejscu już bym się do tego pana nie odzywała w ogóle, zamian za niego znalazła sobie jakiegoś normalnego faceta który byłby ciebie wart Tego Ci życzę. Powodzenia
__________________
https://wizaz.pl/Mikroreklama
ANTERIA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 15:21   #22
ironiczna91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: krk
Wiadomości: 137
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez ANTERIA Pokaż wiadomość
Fajnie że to zrozumiałaś Lepiej późno niż wcale.
Na twoim miejscu już bym się do tego pana nie odzywała w ogóle, zamian za niego znalazła sobie jakiegoś normalnego faceta który byłby ciebie wart Tego Ci życzę. Powodzenia
Lepiej serio rozejrzę się i dam szansę komuś normalnemu, zamiast wciąż kogoś odstawiać. Jestem pewna, że jakby teraz wrócił, to po tym co sobie już obiecałam w wielkanoc bym do niego nie poleciała. Teoretycznie wszystko mi przeszło, latanie za nim, zagadywanie, mimo, że coś tam do niego czuję, w zasadzie dużo, to nie mogę wciąż w tym tkwić. Niestety ost. jego rodzice i znajomi mi to wszystko przypomnieli i coś mnie lekko wzięło... Zapewne jakbym go spotkała to chcialabym chociaz pogadać, bo o łóżku nie ma mowy, jednak masz rację, lepiej olać, nie spotykać sie, nie utrzymywac znajomości, po co...
Dziękuję
ironiczna91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 15:54   #23
Mileva_
Zakorzenienie
 
Avatar Mileva_
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 4 679
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Dla mnie sam tytuł, który podsumowuje zachowanie faceta, to klasyczny tekst typów, którzy chcą sobie pokorzystać z towarzystwa Miło spędzić czas, to tak, do tego jesteś dość dobra, ale zdaniem delikwenta nie dośc, by być z nim w poważniejszej relacji, w której ludzie traktuja się poważnie i ze sobą licza.

Nie bój się, gdy spotka panne, na której będzie mu naprawdę zależało, nawet przez myśl mu nie przejdą takie cyrki.
Mileva_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 16:12   #24
ironiczna91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: krk
Wiadomości: 137
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez Mileva_ Pokaż wiadomość
Dla mnie sam tytuł, który podsumowuje zachowanie faceta, to klasyczny tekst typów, którzy chcą sobie pokorzystać z towarzystwa Miło spędzić czas, to tak, do tego jesteś dość dobra, ale zdaniem delikwenta nie dośc, by być z nim w poważniejszej relacji, w której ludzie traktuja się poważnie i ze sobą licza.

Nie bój się, gdy spotka panne, na której będzie mu naprawdę zależało, nawet przez myśl mu nie przejdą takie cyrki.
Ja to nie wiem czy on kiedyś taką spotka, miał tyle kobiet i z żadną nie potrafił się związać na dłużej, zobacz... ma 24 lata, 3 związki na karku, najdłuższy 9 miesięcy... to niewiele, ten, w którym jest to jego czwarty związek, z nikim nie był jakoś za specjalnie długo, a jak z kimś się rozstał to nie przezywał za długo, wszystkie związki prócz obecnego miał przed tym jak poznał mnie, ostatni rok przed naszym poznaniem, pozniej studia.. chyba troszke mu sie zmienilo wtedy w glowie... ogolnie sam mowil, ze rozstania byly zawsze z jego winy, czy z kims byl czy sie spotykal, raz tylko z winy dziewczyny, bo za bardzo chciala go ustawic i za krotko trzymala... on należy chyba do ludzi, którzy lubią sobie zdobyć, pobawić się i wyrzucić... Naprawdę miał fajne dziewczyny, jedną znam dośc dobrze [obecnie ona ma faceta, no.. juz jakies 3-4 lata], B. najpierw wielce zakochany, sam mi mówił, ze zaluje tego co jej zrobil, i jego kumple tez mi opowiadali ta historie, a okazało sie, ze zdradził ją, więc żeby nie zyć w takim zwiazku po zdradzie, zwyczajnie raz na imprezie przy niej zaczal sobie podrywac inne, by ta go zostawiła. Teraz niby tego zaluje, ale jak widac, nie na tyle by sie ogarnąć... Miał tyle typów dziewczyn, ze nie sadze, ze znajdzie taka, na ktorej bedzie mu zalezalo... Ja tam mu zycze, i tym laskom, na ktore dopiero trafi, bo jak ma je traktowac jak mnie potraktowal to tylko wspolczuc, chociaz u mnie to troszke na wlasne zyczenie. W sumie moze masz racje, ze kiedys na taka wreszcie trafi... ale pewnie nie predko, chyba, ze juz trafił.
Może ja dla niego nie nadaję sie do zwiazku, ale znow co, problem we mnie? Czy w niedopasowaniu po prostu? Kiedyś byłam bluszczem, ale bardzo sie zmienilam od tamtego czasu, nie lubie keidy ktos owija mnie swoimi mackami, ani ja nie owijam kogos, zachowuje zdrowe relacje. On mowil kiedyś, że podchodzę za powaznie, ze chcialabym juz prawdziwego zwiazku, ale ludzie, ile mamy lat.. albo sie wiązać, albo nie, ja nie mam ochoty na gierki i inne cyrki, nie nadaje sie do tego, albo zwiazek i uczucia, albo nic, nie wiem moze on szukał kogoś z kim jak sie rozstanie to ta osoba oleje, nie bedzie mu truła, ze odwalił, w ogole bedzie z nim, bedzie mu ufała tak, ze nie bedzie miala nigdy o nic pretensji, a on bedzie ja walil w rogi za kazdym razem... to głupie.. co on niby szuka kobiety, którą można robić w ciula, wiedzieć się z nią raz na miesiąc, a siedziec sobnie na studiach do konca zycia, byc z taka, która nawet się o to nie upomni, ze ja olewa, ze dzowni raz na 2 tyg. nie wiem... Bo niby dlaczego nie potafi zyc w zwiazku na odleglosc, pewnie dlatego, ze nie potrafi utrzymac tego co ma w gaciach gdy dziewczyna daleko...

Edytowane przez ironiczna91
Czas edycji: 2012-09-16 o 16:29
ironiczna91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 16:30   #25
Gwiazdeczka1978
Zakorzenienie
 
Avatar Gwiazdeczka1978
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 8 299
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Ta jasne, dziwie sie, ze wierzysz a taką naciaganą bajeczkę, ze kocha, ale obawia sie, ze Cie zrani.. to woli sobie pobzykac od czasu do czasu niezobowiązująco i jakos wtedy nie boi sie, ze zrani. Daj spokoj dziewczyno, jestes na tyle dobra, ze moze isc z Toba do Łozka, ale nie dosc dobra, zeby z nim byc ( wg niego)
Gwiazdeczka1978 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 16:37   #26
ironiczna91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: krk
Wiadomości: 137
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez Gwiazdeczka1978 Pokaż wiadomość
Ta jasne, dziwie sie, ze wierzysz a taką naciaganą bajeczkę, ze kocha, ale obawia sie, ze Cie zrani.. to woli sobie pobzykac od czasu do czasu niezobowiązująco i jakos wtedy nie boi sie, ze zrani. Daj spokoj dziewczyno, jestes na tyle dobra, ze moze isc z Toba do Łozka, ale nie dosc dobra, zeby z nim byc ( wg niego)
Tzn. no bajka, ale własnie najlepsze jest w nim to, ze on nie zaciągał mnie do łozka na siłe, czy cos, nie było nic takiego, ze wiesz, "przespij sie ze mna, pokaz, ze Ci zalezy", nic z tych rzeczy, po prostu po tych jego gadkach o uczuciach, jak mu zalezy, jak sie zmieni, itd. tak wtedy wyszło, dopiero po ponad 2 latach znajomości. Jakby chciał jakos na siłe to pewnie by predzej do tego doszło, albo jak ja bym się postawiła i nie poszła z nim do łozka, miałby mnie gdzieś. Własnie nie rozumiem tego motania...
Ciekawe kogo on zatem szuka, że nie jestem dobra do związku, bo raczej byłabym za tym, że bardziej nadaję się do bycia w związku - ponoć się nadaję, niż do łozka, bo moim zdaniem nie jestem jakaś bardzo doświadczona, a jego zdaniem było mu najlepiej... to też zapewne bajka, ale gdyby było źle by nie wracał. To chore, nie wiem kogo on szuka do związku... Księżniczki? Nie ma ideałów. Może nie czuł do mnie tego czegoś, ale po co gadał, że mnie kocha i jestem najważniejsza... Hipokryta.
ironiczna91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 16:56   #27
Mileva_
Zakorzenienie
 
Avatar Mileva_
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 4 679
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez ironiczna91 Pokaż wiadomość
Ja to nie wiem czy on kiedyś taką spotka, miał tyle kobiet i z żadną nie potrafił się związać na dłużej, zobacz... ma 24 lata, 3 związki na karku, najdłuższy 9 miesięcy... to niewiele, ten, w którym jest to jego czwarty związek, z nikim nie był jakoś za specjalnie długo, a jak z kimś się rozstał to nie przezywał za długo, wszystkie związki prócz obecnego miał przed tym jak poznał mnie, ostatni rok przed naszym poznaniem, pozniej studia.. chyba troszke mu sie zmienilo wtedy w glowie... ogolnie sam mowil, ze rozstania byly zawsze z jego winy, czy z kims byl czy sie spotykal, raz tylko z winy dziewczyny, bo za bardzo chciala go ustawic i za krotko trzymala... on należy chyba do ludzi, którzy lubią sobie zdobyć, pobawić się i wyrzucić... Naprawdę miał fajne dziewczyny, jedną znam dośc dobrze [obecnie ona ma faceta, no.. juz jakies 3-4 lata], B. najpierw wielce zakochany, sam mi mówił, ze zaluje tego co jej zrobil, i jego kumple tez mi opowiadali ta historie, a okazało sie, ze zdradził ją, więc żeby nie zyć w takim zwiazku po zdradzie, zwyczajnie raz na imprezie przy niej zaczal sobie podrywac inne, by ta go zostawiła. Teraz niby tego zaluje, ale jak widac, nie na tyle by sie ogarnąć... Miał tyle typów dziewczyn, ze nie sadze, ze znajdzie taka, na ktorej bedzie mu zalezalo... Ja tam mu zycze, i tym laskom, na ktore dopiero trafi, bo jak ma je traktowac jak mnie potraktowal to tylko wspolczuc, chociaz u mnie to troszke na wlasne zyczenie. W sumie moze masz racje, ze kiedys na taka wreszcie trafi... ale pewnie nie predko, chyba, ze juz trafił.
Może ja dla niego nie nadaję sie do zwiazku, ale znow co, problem we mnie? Czy w niedopasowaniu po prostu? Kiedyś byłam bluszczem, ale bardzo sie zmienilam od tamtego czasu, nie lubie keidy ktos owija mnie swoimi mackami, ani ja nie owijam kogos, zachowuje zdrowe relacje. On mowil kiedyś, że podchodzę za powaznie, ze chcialabym juz prawdziwego zwiazku, ale ludzie, ile mamy lat.. albo sie wiązać, albo nie, ja nie mam ochoty na gierki i inne cyrki, nie nadaje sie do tego, albo zwiazek i uczucia, albo nic, nie wiem moze on szukał kogoś z kim jak sie rozstanie to ta osoba oleje, nie bedzie mu truła, ze odwalił, w ogole bedzie z nim, bedzie mu ufała tak, ze nie bedzie miala nigdy o nic pretensji, a on bedzie ja walil w rogi za kazdym razem... to głupie.. co on niby szuka kobiety, którą można robić w ciula, wiedzieć się z nią raz na miesiąc, a siedziec sobnie na studiach do konca zycia, byc z taka, która nawet się o to nie upomni, ze ja olewa, ze dzowni raz na 2 tyg. nie wiem... Bo niby dlaczego nie potafi zyc w zwiazku na odleglosc, pewnie dlatego, ze nie potrafi utrzymac tego co ma w gaciach gdy dziewczyna daleko...
Wiek ma tu niewiele do rzeczy, bo są pewne typy charakteru, które się nie zmieniają, można być skaczącym z kwiatka na kwiatek babiarzem w wieku 40 lat. 24 lata to jeszcze nie jest na tyle dużo, by każdy miał mieć trzyletni zwiazek za sobą. Bardziej by mnie alarmowało, jak te związki wyglądały i dlaczego się kończyły tak szybko, bo jeśli faktycznie on za każdym razem nawalał, to musi być coś nie halo i raczej bym sobie odpuściła taką znajomość.

A o jego przyszłe panny już się nie martw, można im współczuć co najwyżej.

I nie szukaj winy w sobie.
Mileva_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 17:02   #28
flisiunia
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 43
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Wygodnie mu było po prostu. Pojechał na te studia i tam sobie wariował i wiedział, że jak wróci tu to Ty będziesz czekała na niego. Nie umiał Ci powiedzieć, że nic z tego nie będzie..
flisiunia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 17:07   #29
ironiczna91
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: krk
Wiadomości: 137
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez Mileva_ Pokaż wiadomość
Wiek ma tu niewiele do rzeczy, bo są pewne typy charakteru, które się nie zmieniają, można być skaczącym z kwiatka na kwiatek babiarzem w wieku 40 lat. 24 lata to jeszcze nie jest na tyle dużo, by każdy miał mieć trzyletni zwiazek za sobą. Bardziej by mnie alarmowało, jak te związki wyglądały i dlaczego się kończyły tak szybko, bo jeśli faktycznie on za każdym razem nawalał, to musi być coś nie halo i raczej bym sobie odpuściła taką znajomość.

A o jego przyszłe panny już się nie martw, można im współczuć co najwyżej.

I nie szukaj winy w sobie.
Masz rację, są tacy starsi ekhem panowie, którzy się tak zachowują... No ja też miałam tylko związki, które trwały 8-9 miesiecy i prawie rok, no ale kurcze, u mnie nie było zdrad aż takich, z mojej strony nie było żadnej, było bluszczowanie, a ze str. facetów jakieś tam pisanie z innymi i jeden skończył na pocałunku z jakas laska... A tu widzisz, ten sam twierdzi, że jego wina zawsze, jego kumple to samo twierdzą, że on przeginał na imprezach z innymi... Więc serio nie halo.
Znajomośc odpuszcze, sporo nerwów na niego i tak straciłam...
Winy w sobie nie szukam, dawniej tak, bo nikt by nie chciał dziewczyny rzepa, a teraz jest zupełnie inaczej, strasznie nad sobą pracowałam, jest ok, każdy znajomy widzi zmianę, ponoć lepiej podchodze do siebie i do zycia, więc chyba problem tkwi w Panu B., a jak we mnie to nie wiem czego on szuka

---------- Dopisano o 18:07 ---------- Poprzedni post napisano o 18:04 ----------

Cytat:
Napisane przez flisiunia Pokaż wiadomość
Wygodnie mu było po prostu. Pojechał na te studia i tam sobie wariował i wiedział, że jak wróci tu to Ty będziesz czekała na niego. Nie umiał Ci powiedzieć, że nic z tego nie będzie..
Typowy tchórz i hipokryta, gada jedno, robi drugie... Przecież to rani bardziej niż takie powiedzenie wprost. Są kobiety, które szukają kogoś do luźnej relacji, ja akurat nie popieram, ale gdyby mówił wprost to pewnie by taką znalazł i zył sobie na spoko jak zyje, dodatkowo mając seks. Ale on chyba nie mysli...
ironiczna91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-16, 17:08   #30
Gwiazdeczka1978
Zakorzenienie
 
Avatar Gwiazdeczka1978
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 8 299
Dot.: on nie chce związku mimo, że kocha bo boi się mnie zranić [?]

Cytat:
Napisane przez ironiczna91 Pokaż wiadomość
Tzn. no bajka, ale własnie najlepsze jest w nim to, ze on nie zaciągał mnie do łozka na siłe, czy cos, nie było nic takiego, ze wiesz, "przespij sie ze mna, pokaz, ze Ci zalezy", nic z tych rzeczy, po prostu po tych jego gadkach o uczuciach, jak mu zalezy, jak sie zmieni, itd. tak wtedy wyszło, dopiero po ponad 2 latach znajomości. Jakby chciał jakos na siłe to pewnie by predzej do tego doszło, albo jak ja bym się postawiła i nie poszła z nim do łozka, miałby mnie gdzieś. Własnie nie rozumiem tego motania...
Ciekawe kogo on zatem szuka, że nie jestem dobra do związku, bo raczej byłabym za tym, że bardziej nadaję się do bycia w związku - ponoć się nadaję, niż do łozka, bo moim zdaniem nie jestem jakaś bardzo doświadczona, a jego zdaniem było mu najlepiej... to też zapewne bajka, ale gdyby było źle by nie wracał. To chore, nie wiem kogo on szuka do związku... Księżniczki? Nie ma ideałów. Może nie czuł do mnie tego czegoś, ale po co gadał, że mnie kocha i jestem najważniejsza... Hipokryta.
NIe wiem po co, ale zwyczajnie jego zachowanie kłoci sie ze słowami, jest nielogiczne, wiec wychodzi na to, ze sciemnia. Nie patrz na słowa, patrz na fakty, na czyny, mowic mozna wszystko.
Gwiazdeczka1978 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 04:21.