Mohani Masło murumuru 

Zaintrygowana nazwą.. :D sięgnęłam po masełko nie wiedząc w ogóle, jakie ma właściwości. Od razu wydało mi się uniwersalnym produktem, więc sobie wymyśliłam, że przyda mi się do włosów i jako balsam do ust (ewentualnie na zaczerwienienia na twarzy, lub pojedyncze ranki). Jako balsam.. cudowny- zmiękcza usta, pięknie się wchłania. Potrafi bardzo dobrze koić zaczerwienienia na twarzy. Nie ma absolutnie żadnego zapachu, także trafi w każdy gust. Jedyne co może się komuś nie spodobać, to konsystencja. Jak to naturalne masło... jest twarde i trzeba je postawić na grzejniku, albo podgrzać innym sposobem, aby stopniało. Ja wybieram sobie łyżeczką do miski odpowiednią ilość i stawiam na grzejniku. Jeżeli ktoś chce je używać na włosy- jak ja w dużej mierze, to radzę pomieszać z innym olejem: ze słodkich migdałów, z nasion malin. Pozostawiony sam na włosach, po jakimś czasie zacznie zasychać i może splątać nam włosy. Po spłukaniu, pozostawia je nawilżone, końcówki przestają się rozdwajać. Wydajność jest bardzo w porządku, cena też. Najlepszą cechą tego produktu jest jednak to, że jest bardzo oryginalny. Nazwa tropikalna, perełka z drugiego końca świata- fajnie wiedzieć, że tak wiele naturalnych dóbr daje nam Nasza Planeta ♥ Polecam każdemu i do regeneracji wszystkiego, z czym macie problem: włosy, skóra. Gwarantuję, że pomoże. Produkt wegański i w 100% naturalny.