Moja szybka relacja

Obudziłam się, zero stresu. Kąpiel, ubranie kościoła z mamą, później tata zawiózł mnie do fryzjera, gdzie juz czekała moja siostra. Czesanie (niestety dziewczyna, u ktorej zawsze się czesałam i do której sie zapisałam była na urlopie:/-ale było ok.), po czesaniu wruum do domu by sie umalować, potem tata dowiózł mi siostre- jednoczesnie druhenkę

a po drodze od fryzjera do samochodu spotkałam mojego TŻcika

W domu na spokojnie malowanie, przebranie i normalnie SZOK zero steru. Przyjechali DJe pogadaliśmy. Przyjechał TŻ w końcu-ciut za wczesnie. A ja się wściekałam,że nie ma nikogo z gości koło domu

Ale później przyjechało duzo osób.
Przebrałam się w suknię i zaczęły sie zdjęcia kamerowanie, zlecaiło raz dwa, błogosłąwieństwo itp. Było tak duszno, że aż okropnie

Jeszcze gdy staliśmy w wejściu do koscioła zero stresu ale gdy organista zaczął grać

nie wiem- tak zaczęło mi walić serce i tak się zestresowałam, że aż mi się ręce trzęsły

Goście mówili, że nie było widać jedynie TŻta siostra mówi, że myślała, że się rozpłaczę

Wyszliśmy z kośioła i ulga-haha
Potem wesele, które zleciało sama nie wiem kiedy.
Strasznie martwiłam się, czy goscie się dobrze bawią- ale mówili, że super. I mam nadzieję, że serio tak było.
Na sali mimo klimatyzacji było piekielnie gorąco, jedzenia full, ludzie juz nie brali goracych dań.
Wpadki:
1.W podziękowaniach dla rodziców zamiast dac oda zu portrety zatańczylismy z nimi w kólku a poźniej, że od razu tort- więc szybko by trrt zatryzmac my z portretami i jakoś poszło

Nasze niedogadanie

2. jeszcze w kościele nasz ksiądz jest przeciwnikeim kamerowania i robienia zdjęć. Więc stał i nie zaczął kazania póki fotografka nie usiadła. Więc była chwila krępującej ciszy:/
pewnie jeszcze coś by się znalazło ale tam

Zleciało nie wiem kiedy.
Teraz przeprowadzka.
Wszystkim przyszłym ślubujacym wizażankom życzę mało stresu i dobrej zabawy
