
w końcu w domku

Już po wizycie, oczywiście jak zwykle sporo kobitek i opóźnienie...
Wyniki (toxo, morfologia, mocz) ok. W moczu mam ciała ketonowe i nieliczne bakterie, ale gin powiedział, że wszystko ok.
najpierw zbadał mnie na samolocie i wszystko ok, śmiał się z kształtu brzucha jak leżałam.. Wiktorek lubi się prężyć w brzuszku i gin to dzisiaj widział i mówi:
"ooo.. zobacz, daj rękę.. u szczupłych osób to fajnie można wyczuć, dokładnie wiadomo jak dziecko leży, nawet bez USG"
hihihihii.. tak jakbym nie widziała.. codziennie takie widoki podziwiam

Potem poszliśmy na USG, więc przyszedł też Tż.
Zapytał o cc, ale gin ironicznie zapytał "po co cc" lepiej spróbować sn, sala cięć jest blisko więc zawsze można przejść na cięcie. A jak już się zacznie akcja porodowa to dla dziecka lepiej.
Myślałam, że jskoś fajnie wytłumaczy mojemu Mężulkowi, że lepszy jest poród sn niż cc.. ale niestety takiej rozmowy nie było. Krótko tylko skwitował, żeby spróbować sn.
Wtrąciłam się, że Mąż się martwi że mam wąskie biodra i nie dam rady sn, ale ja mam jednak nadzieję że się uda.. i zapytałam czy może mi zmierzyć miednicę.
Powiedział, że miednicę zmierzą mi położne przed porodem.
W sumie wizyta krótka, standardowo moje odpowiedź że czuję się dobrze i wszystko ok.. I to wszystko.
Nie pobrał mi wymazu na paciora.. i nie wiem czy przypadkiem nie zapomniał

ale może zrobi to na kolejnej wizycie którą mam 10maja.
: