mika dobrze pisze, mika! ktora przeszla swoje

dziewczyny (m.in Nawijko kochana) - to ze u naszych dzieciaczkow co i rusz cos tam sie wynajduje to jeszcze nic takiego! ja przy pierwszym katarku plakalam jak bobbr bo to przeciez masakra najwieksza na swiecie byla, potem ta wklesla klatka, kregoslupik, potem 5 i 10 katar itd i troche sie "uodpornilam"...
bo tak naprawde to co to jest ten katar, wiotkosc, wzmozone napiecie, brak pelzania itd... to pryszcz! wsystko predzej czy pozniej MINIE!!!
a przeciez sa takie dzieciaczki u ktorych NIGDY dobrze nie bedzie, beda na konca swojego zycia przykute do lozka, NIGDY nie beda samodzielnie jesc, nigdy nie beda pily z niekapkow, nigdy nie powiedza mama itd

takze kochane - tak jak pisze Mika - to nie koniec swiata!!! Cieszmy sie ze mamy takie wspaniale, ZDROWE dzieci!!!!
tak mnie jakos naszlo po tym blogu co wkleila Szajka - przeczytalam pierwszy wpis i dziekuje bardzo za reszte, nie dam rady...
