Związek wypalił się w 2 miesiące po wspólnym zamieszkaniu
Drogie wizażanki! Postanowiłam podzielić się z Wami moją historią w nadziei ratującej mnie porady. Od 5 lat jestem w związku z S. Przez cały ten czas tworzyliśmy piękny związek, okazywaliśmy sobie dużo czułości, S. potrafił wyznawać mi miłość 20 razy dziennie, troszczył się o mnie, traktował w taki sposób, że każda kobieta chciała być na moim miejscu. Wszystko było idealnie, oczywiście mieliśmy "spięcia" ale nigdy nie milczeliśmy dłużej jak kilka godzin po prostu nie potrafiliśmy się na siebie długo gniewać. Oboje jesteśmy też o siebie bardzo zazdrośni co czasem dawało upust emocjom. Jesteśmy rozrywkową parą ale są też miesiące które uwielbialiśmy spędzać oglądając wspólnie filmy i pijąc dobre wino. Obracaliśmy się zawsze w elitach społecznych, dużo się bawiliśmy a jak wiadomo na tego typu imprezach jest dużo narkotyków i alkoholu. Wszystko nabrało dużego tempa, pewnego razu S. powiedział że czytał w Polityce artykuł o swingersach (Swingowanie to efekt rewolucji seksualnej, istnieją kluby których członkowie kochają się obok siebie, takie sex party, gdzie można wejść tylko popatrzeć, lub dołączyć się do innej z par, jednego partnera/partnerki lub też do sexu grupowego) temat strasznie go wciągnął, nigdy nie namawiał mnie do "wymian" chciał tylko robić to obok innych par. Nigdy na taką imprezę nie dotarliśmy ze względu na to że ja tego nie chcę, S. szanuje moją decyzję, ale widzę że codziennie ogląda ogłoszenia swingersów w Internecie, czasem wpadam w furię i wtedy on mówi że już o tym nie myśli ale ja widzę że jest inaczej. Od 2 miesięcy mieszkamy razem i wszystko diametralnie się zmieniło, TYLKO pierwszy tydzień był boski, wspólne kąpiele, wieczorami romantyczne kolacje przy winie, dużo seksu, czułości, miłości, a teraz wszystko się zepsuło. Dosłownie mijamy się w domu, nie rozmawiamy ze sobą, chyba że pyta co będzie na obiad, itp. domowe sprawy, o innych sprawach nie rozmawiamy, o niczym mi nie mówi, gdy wraca ze swojej firmy je obiad a potem włącza film i potrafi do wieczora spać na sofie nie zwracając na mnie w ogóle uwagi, raz w tygodniu przypomni mu się że chciałby się ze mną pieprzyć bo tak to już wygląda, dawno nie ma w tym uczucia. Ja z tego wszystkiego uciekam do sprzątania, sprzątam każdego dnia jeszcze więcej by nie siedzieć i nie rozmyślać. Wiem że nie ma kochanki, bo nigdzie nie wychodzi ciągle śpi, nie ma w nim w ogóle życia zachowuje się jak 70-latek, nie chce mnie zabrać nawet na głupi spacer i ciągle jest rozdrażniony... nie wiem co mam robić, jestem kobietą która potrzebuje dużo miłości, jestem wyczerpana tym związkiem, codziennie płaczę przez jego epitety do mnie, i z bezsilności, bo tak bardzo chcę od niego odejść a z drugiej strony ślepo wierzę że wszystko się zmieni. Jednocześnie boję się że kiedyś on wybuchnie i zechce spełnić swoją swingerską fantazję tyle że nie przy mom boku.
|