Czy to jest miłość czy to jest kochanie? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2014-02-16, 18:07   #1
Lunatyczka_93
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 8

Czy to jest miłość czy to jest kochanie?


Witajcie kochane Wizażanki. Nie będzie to wypowiedź krótka, ale nie dam sobie rady bez pomocy kogoś z zewnątrz. Za chaos emocjonalny szczerze przepraszam.

Z moim byłym byliśmy 4,3 lata razem. Kawał czasu, a z tego jedyne pół roku mieszkaliśmy razem. Mimo odległości jaka nas dzieliła i spotkań co dwa tygodnie udało nam się to utrzymać, ba! Byłam bardzo szczęśliwa. Do czasu aż wywiało mnie za zachodnią granicę. Wyjechać musiałam, oboje to przeżywaliśmy, ale wreszcie po 4 miesiącach przyjechał w odwiedziny. I cieszyłam się bardzo. Dwa miesiące był u mnie, kolejna wizyta - na święta. Zrobił mi za to najwspanialszą niespodziankę na świecie: przyjechał szybciej. I wtedy coś mnie uderzyło i zszokowało - nawet się jakoś szalenie nie ucieszyłam. Byłam tylko zaskoczona, ale bez radości.

Od kilku miesięcy pobytu za granicą nie było dnia, żebym nie zastanawiała się czy to ma sens i czy ja go na pewno kocham. To było dołujące, tragiczne i bardzo nie fair, więc mojemu K. powiedziałam co mi na sercu leży. Zaproponował przerwę (najcudowniejszy chłopak na świecie, bo zamiast mnie rzucić w cholerę to próbował). Uznałam, że nie mogę go tak ranić i udawać, że jest ok. Zerwałam. Nie udało mi się zachować przy tym spokoju i wyłam jak idiotka, on też płakał. Tamtej nocy, dokładnie miesiąc temu, złamały się dwa serca, chociaż nie czułam, że go kocham. Więc czemu tak wyłam? I skąd teraz te wątpliwości? Nie wiem.

Kontakt mamy normalny, rozmawiamy i żartujemy (głównie przez skype). Rozmawialiśmy wiele razy o zaprzestaniu tego, ale jakoś nie wyszło. I tak sobie trwamy, jak przyjaciele, ale on nadal mnie kocha i nie mogę znieść jego cierpienia. Chciałabym mu ulżyć, żeby nie myślał o tym, i boję się, że sprawiam mu jeszcze więcej bólu na co dzień. On nie chce słyszeć o zerwaniu kontaktu, a mi z tym też byłoby pewnie źle.

Wiele osób (nawet obcych, które nas pierwszy raz widziało) mówiło, że do siebie nie pasujemy. Rodzina od zawsze za nim nie przepadała, siostra mówi, że on tylko ciągnął mnie w dół. Pewnie, miał i ma masę wad, ale jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego znam: wrażliwy, czuły, kochający. Wszystko by dla mnie zrobił. Jedyne co bardzo mnie uwierało to różnica temperamentów i brak pociągu seksualnego z mojej strony. Ale był na prawdę świetny i nie rozumiem czemu mój mózg stwierdził nagle, że go nie kocham.

A może kocham, tylko jestem głupią, niestabilną emocjonalnie dziewczyną i sama nie wiem? Nie mogę powstrzymać się od myśli, że może to by się udało jakby tu przyjechał (kończy studia w czerwcu). Jest moim najlepszym przyjacielem, również jedynym. Same widzicie, że to skomplikowane!

Nie wiem co robić. Zrywać kontakt, nie zrywać, kocham czy nie kocham? Rodzina i tak jest przeciwna i zawsze stawia go w negatywnym świetle, czasem mają rację ale nie zawsze. Nie wiem czy udałoby nam się to przeskoczyć, ten ich fałsz ("ależ on jest bardzo fajny, my go lubimy!"). To takie trudne... A teraz, miesiąc po rozstaniu, on nadal się stara, jest przemiły i cudowny. Walczy o mnie. I coś mi się tam w serduchu kołacze, małe puk puk, może to miłość? Potrzebuję pomocy, natychmiast. Może któraś zechciałaby mi jej udzielić?

Pozdrawiam
Lunatyczka_93 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-16, 18:14   #2
forsvinn
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 884
Dot.: Czy to jest miłość czy to jest kochanie?

Cytat:
Napisane przez Lunatyczka_93 Pokaż wiadomość
Witajcie kochane Wizażanki. Nie będzie to wypowiedź krótka, ale nie dam sobie rady bez pomocy kogoś z zewnątrz. Za chaos emocjonalny szczerze przepraszam.

Z moim byłym byliśmy 4,3 lata razem. Kawał czasu, a z tego jedyne pół roku mieszkaliśmy razem. Mimo odległości jaka nas dzieliła i spotkań co dwa tygodnie udało nam się to utrzymać, ba! Byłam bardzo szczęśliwa. Do czasu aż wywiało mnie za zachodnią granicę. Wyjechać musiałam, oboje to przeżywaliśmy, ale wreszcie po 4 miesiącach przyjechał w odwiedziny. I cieszyłam się bardzo. Dwa miesiące był u mnie, kolejna wizyta - na święta. Zrobił mi za to najwspanialszą niespodziankę na świecie: przyjechał szybciej. I wtedy coś mnie uderzyło i zszokowało - nawet się jakoś szalenie nie ucieszyłam. Byłam tylko zaskoczona, ale bez radości.

Od kilku miesięcy pobytu za granicą nie było dnia, żebym nie zastanawiała się czy to ma sens i czy ja go na pewno kocham. To było dołujące, tragiczne i bardzo nie fair, więc mojemu K. powiedziałam co mi na sercu leży. Zaproponował przerwę (najcudowniejszy chłopak na świecie, bo zamiast mnie rzucić w cholerę to próbował). Uznałam, że nie mogę go tak ranić i udawać, że jest ok. Zerwałam. Nie udało mi się zachować przy tym spokoju i wyłam jak idiotka, on też płakał. Tamtej nocy, dokładnie miesiąc temu, złamały się dwa serca, chociaż nie czułam, że go kocham. Więc czemu tak wyłam? I skąd teraz te wątpliwości? Nie wiem.

Kontakt mamy normalny, rozmawiamy i żartujemy (głównie przez skype). Rozmawialiśmy wiele razy o zaprzestaniu tego, ale jakoś nie wyszło. I tak sobie trwamy, jak przyjaciele, ale on nadal mnie kocha i nie mogę znieść jego cierpienia. Chciałabym mu ulżyć, żeby nie myślał o tym, i boję się, że sprawiam mu jeszcze więcej bólu na co dzień. On nie chce słyszeć o zerwaniu kontaktu, a mi z tym też byłoby pewnie źle.

Wiele osób (nawet obcych, które nas pierwszy raz widziało) mówiło, że do siebie nie pasujemy. Rodzina od zawsze za nim nie przepadała, siostra mówi, że on tylko ciągnął mnie w dół. Pewnie, miał i ma masę wad, ale jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego znam: wrażliwy, czuły, kochający. Wszystko by dla mnie zrobił. Jedyne co bardzo mnie uwierało to różnica temperamentów i brak pociągu seksualnego z mojej strony. Ale był na prawdę świetny i nie rozumiem czemu mój mózg stwierdził nagle, że go nie kocham.

A może kocham, tylko jestem głupią, niestabilną emocjonalnie dziewczyną i sama nie wiem? Nie mogę powstrzymać się od myśli, że może to by się udało jakby tu przyjechał (kończy studia w czerwcu). Jest moim najlepszym przyjacielem, również jedynym. Same widzicie, że to skomplikowane!

Nie wiem co robić. Zrywać kontakt, nie zrywać, kocham czy nie kocham? Rodzina i tak jest przeciwna i zawsze stawia go w negatywnym świetle, czasem mają rację ale nie zawsze. Nie wiem czy udałoby nam się to przeskoczyć, ten ich fałsz ("ależ on jest bardzo fajny, my go lubimy!"). To takie trudne... A teraz, miesiąc po rozstaniu, on nadal się stara, jest przemiły i cudowny. Walczy o mnie. I coś mi się tam w serduchu kołacze, małe puk puk, może to miłość? Potrzebuję pomocy, natychmiast. Może któraś zechciałaby mi jej udzielić?

Pozdrawiam
Najcudowniejszy chłopak na świecie nigdy w życiu nie zaproponowałby przerwy, tylko walczyłby o Ciebie do utraty tchu. Jemu odległość przeszkadza, ale kocha Cię - czy coś w ten deseń - i nie wie, jak to zakończyć. Tak to widzi forsvinn.
forsvinn jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-16, 18:29   #3
Alexandra92x
Rozeznanie
 
Avatar Alexandra92x
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 764
Dot.: Czy to jest miłość czy to jest kochanie?

Cytat:
Napisane przez Lunatyczka_93 Pokaż wiadomość
Witajcie kochane Wizażanki. Nie będzie to wypowiedź krótka, ale nie dam sobie rady bez pomocy kogoś z zewnątrz. Za chaos emocjonalny szczerze przepraszam.

Z moim byłym byliśmy 4,3 lata razem. Kawał czasu, a z tego jedyne pół roku mieszkaliśmy razem. Mimo odległości jaka nas dzieliła i spotkań co dwa tygodnie udało nam się to utrzymać, ba! Byłam bardzo szczęśliwa. Do czasu aż wywiało mnie za zachodnią granicę. Wyjechać musiałam, oboje to przeżywaliśmy, ale wreszcie po 4 miesiącach przyjechał w odwiedziny. I cieszyłam się bardzo. Dwa miesiące był u mnie, kolejna wizyta - na święta. Zrobił mi za to najwspanialszą niespodziankę na świecie: przyjechał szybciej. I wtedy coś mnie uderzyło i zszokowało - nawet się jakoś szalenie nie ucieszyłam. Byłam tylko zaskoczona, ale bez radości.

Od kilku miesięcy pobytu za granicą nie było dnia, żebym nie zastanawiała się czy to ma sens i czy ja go na pewno kocham. To było dołujące, tragiczne i bardzo nie fair, więc mojemu K. powiedziałam co mi na sercu leży. Zaproponował przerwę (najcudowniejszy chłopak na świecie, bo zamiast mnie rzucić w cholerę to próbował). Uznałam, że nie mogę go tak ranić i udawać, że jest ok. Zerwałam. Nie udało mi się zachować przy tym spokoju i wyłam jak idiotka, on też płakał. Tamtej nocy, dokładnie miesiąc temu, złamały się dwa serca, chociaż nie czułam, że go kocham. Więc czemu tak wyłam? I skąd teraz te wątpliwości? Nie wiem.

Kontakt mamy normalny, rozmawiamy i żartujemy (głównie przez skype). Rozmawialiśmy wiele razy o zaprzestaniu tego, ale jakoś nie wyszło. I tak sobie trwamy, jak przyjaciele, ale on nadal mnie kocha i nie mogę znieść jego cierpienia. Chciałabym mu ulżyć, żeby nie myślał o tym, i boję się, że sprawiam mu jeszcze więcej bólu na co dzień. On nie chce słyszeć o zerwaniu kontaktu, a mi z tym też byłoby pewnie źle.

Wiele osób (nawet obcych, które nas pierwszy raz widziało) mówiło, że do siebie nie pasujemy. Rodzina od zawsze za nim nie przepadała, siostra mówi, że on tylko ciągnął mnie w dół. Pewnie, miał i ma masę wad, ale jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego znam: wrażliwy, czuły, kochający. Wszystko by dla mnie zrobił. Jedyne co bardzo mnie uwierało to różnica temperamentów i brak pociągu seksualnego z mojej strony. Ale był na prawdę świetny i nie rozumiem czemu mój mózg stwierdził nagle, że go nie kocham.

A może kocham, tylko jestem głupią, niestabilną emocjonalnie dziewczyną i sama nie wiem? Nie mogę powstrzymać się od myśli, że może to by się udało jakby tu przyjechał (kończy studia w czerwcu). Jest moim najlepszym przyjacielem, również jedynym. Same widzicie, że to skomplikowane!

Nie wiem co robić. Zrywać kontakt, nie zrywać, kocham czy nie kocham? Rodzina i tak jest przeciwna i zawsze stawia go w negatywnym świetle, czasem mają rację ale nie zawsze. Nie wiem czy udałoby nam się to przeskoczyć, ten ich fałsz ("ależ on jest bardzo fajny, my go lubimy!"). To takie trudne... A teraz, miesiąc po rozstaniu, on nadal się stara, jest przemiły i cudowny. Walczy o mnie. I coś mi się tam w serduchu kołacze, małe puk puk, może to miłość? Potrzebuję pomocy, natychmiast. Może któraś zechciałaby mi jej udzielić?

Pozdrawiam
Ja Ci odpowiem na pytanie w tytule: to jest przyjaźń, tylko i aż przyjaźń. A na takiej podstawie ciężko zbudować związek. Nie chodzi tu o seks 3 razy dziennie, ale o nutę namiętności raz na jakiś czas, o potrzebę przytulenia, pocałunku.

Może warto bardziej ograniczyć kontakt? Na razie on czuje się ok, bo nikogo nie masz, dalej rozmawiacie tylko przez skype'a. Nie ma pocałunków, kontaktu fizycznego, bo na odległość nie jest to możliwe.

To po prostu nie TEN. Nie warto reanimować tego trupa.
__________________
"Chciałabym wystarczyć Ci na całe życie. Żeby cały świat nam zazdrościł, że mamy właśnie siebie."






luty 2014 - początkująca włosomaniaczka
Alexandra92x jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-16, 20:18   #4
Lunatyczka_93
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 8
Dot.: Czy to jest miłość czy to jest kochanie?

Pewnie macie rację, ale to tak boli! 4 lata razem, tyle planów i marzeń i wszystko tak nagle BUM! i nie ma.
Lunatyczka_93 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-02-17, 11:37   #5
Tony_Montana
Raczkowanie
 
Avatar Tony_Montana
 
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 253
Dot.: Czy to jest miłość czy to jest kochanie?

Autorko, u mnie zaczęło się psuć gdy moja była rozpoczęła swoją pierwszą w życiu pracę. Zakończyło sie to rozstaniem po 6 latach bycia razem Pisałaś coś o swojej niestabilności uczuciowej? To chyba to. Nie wytrzymałaś presji. Ja na to zwalam koniec mojego związku. Stresy w pracy, zmiana dotychczasowego trybu życia, no przełom i zmiany. Brak czasu na smsy, choć to zwykle ona "zawalała mnie wiadomościami". A jak to się ma do uczuć? To chyba tylko kobieta potrafi (? ) zrozumieć. Mam wrażenie, że i jej i Tobie zmieniło się życie a nie uczucia (bo jednak coś Cię do niego ciągnie).
Tony_Montana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 
Narzędzia

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-02-17 11:37:36


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 00:32.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.