|
Notka |
|
Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności. |
![]() |
|
Narzędzia |
![]() |
#1 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2016-11
Wiadomości: 45
|
jak wyjść z mentalnego kisielu?
Cześć,
chciałabym dostać od Was radę bo może ja coś robię źle w życiu /prywatnym'. Chodzi mi o związki. Zawsze byłam osobą energiczną, zwinną, dość głośną do 2-3 roku studiów zachowywałam się tak jak w liceum, miałam duże powodzenie, nie narzekałam. Problem zaczął się kiedy wróciłam z 1 rocznego erazmusa - mentalnie nie mogłam się przystosować do polskiej rzeczywistości. I nie chodzi mi o to, ze czułam się jak królowa, lepiej- ale że znowu wróciłam na stare śmieci i że życie toczy mi się 'wolno' bo wszystko znam. Dodam jednak że od wlasnie 2-3 roku zaczęły mi się dość 'poważne ' przedmioty, bardzo bardzo spoważniałam, jeśli nie prywatnie to 'zawodowo' . Mieszkałam wtedy tez z rodzicami - mieszkamy w centrum naszego miasta więc powiedzieli mi ze jakby nie ma sensu się wyprowadzać. Oczywiście im wierzyłam. Do czasu. Do czasu kiedy okazało się że nie 'przysiadłam' mentalnie, spowolniłam. Czułam ię tak jakbym się wypaliła. Przez to specjalnie podrózowałam po kraju, miałam pełno znajomych z innych miast z zagranicy, z polski. jezdzilam zwykle 'studencko zawodowo' na wiele warsztatów zwiazanych z moim kieurnkiem, zawodem. Problem w tym, że wtedy nie czułam się juz jakby 'lekka' swobodna mentalnie. ALe jak stara baba, jak starzec. Nie miałam tej iskry nawet aby zachęcić faceta. I zaczęłam byc bardzo powolna, nie tylko w emocjach, w reakcjach ale także w pracy. Kiblowałam rok, później też wyjechalam znowu za granicę do pracy na erazmusa, znowu wróciłam i jakoś mi się znowu odechciało. Niby zarabiałam tam coś ale wisiał nade mną i dyplom i prawo jazdy tutaj w kraju. Nie zarabiałam tyle aby sie utzrymac bez stypendium erazmus a także aby zostac pozniej na dłużej. ZNowu wróciłam do miasta i znowu poczułam depresję. I wlasnei zastanawiam się czy przypadkiem ja sobie jakiś kłód pod nogi nie daję. Pisałam dyplom rok z czego wtedy jeszcze pracowałam w zawodzie na pół etatu i organizowałam pewien krajowy event z branży ze znajomymi. To był etap całego roku 2018 i troszkę 2017 od kiedy we wrzesniu nie wróciłam do POlski. Miałam po powrocie niby duże powodzenie między kolegami , bo się zmieniłam, bo wróciłam z zagranicy- nawet z kilkoma utrzymywałam kontakty, ale ja uważałam, że nie jestem gotowa abym weszła w jakis związek. Zawsze miałam jakieś ale. Oczywiscie Ci koledzi teraz mają jakies nowe dziewczyny i są w zwiążkach a ja nadal sama. Dopiero teraz- 10 miesięcy po dyplomie i 9 miesięcy po znalezieniu dobrej, normalnej pracy na cały etat czuję się wolna, niby optymistyczna i gotowa na ogarnięcie swojego życia. Tylko ze wlasnie nikogo ni ema na horyzoncie. Ci ktorzy chcieli już są zajęci a ja sama byłam wtedy bardzo powolna. Obecnie jest tak, że ci moi koledzy nadal mi się podobają czasem widujemy się na jakis imprezach a ja czuję ukłócie zazdrosci- odwracam się wtedy, przechodzę tyłem aby zobaczyli że ja się zmieniłam, schudłam wyładniałam. Tylko co z tego... Dopiero teraz jestem gotowa. Powiem tak, mialam powodzenie na studiach, ale w momencie kiedy wyjechałam 2 razy na erazmusa mam wrażenie że straciłam cząstkę zycia tutaj i od tamtych momentów nie mogę sobie tego lokalnego życia ułożyć. Problem w tym że dla mnie nie sztuką jest jutro wyjechać do berlina i załatwić sobie staż na pół roku. Naprawdę. Ale ja chcę się tutaj u siebie w miescie ( a nie jest to Warszawa, a 2 miasto w kraju) ustabilizować i zacząć normalnie życ jak dorosly czlowiek...). Mam wrazenie, ze te wyjazdy i mozliwosci za granicą i szybsze życie spowodowały , że tutaj spowolniłam, bo wróciłam na stare śmieci. Mieszkałam tutaj już poł roku sama, ale wróciłam do rodziców bo planujemy zakup mieszkania dla mnie a nie wynajem... I to jest lepsza inwestycja wg mnie. Mam wrażenie, że obecnie niby jestem gotowa na coś, tylko, że jestem powolniejsza, jakaś taka slamazarna, znowu brakuje mi werwy, motywacji... Mam wrażenie, że te dziewczyny ktore są w zwiażkach i moje kolezanki i te nowe dziewczny tych moich 'crushów' z przeszłości - one tutaj były ciągle w miescie, mają od lat te same sprawy , mają bardzo dużą grupe znajomych. te same kręgi znajomych się łączą. A u mnie bywało tak, ze ja musialam odejsc z jakiejs grupy aby wyjechac, cos sie nie udało podtrzymać, jakis kontakt się zerwał itp... Teraz mam dosłownie kilka osób na krzyż jako znajomych , dużo czasu spędzam sama i nawet nie czuję się jakbym mieszkała w swoim ojczystym mieście gdzie się urodziłam, a np znowu gdzies na erazmusie gdzie mam grupkę znajomych. Mam wrazenie, zę coraz bardziej spowalniam, że jakby przystanęłam, nie wiem jak wejść w związek. Że potrzebuję jakiegoś szybkiego kopa od życia. Tylko, że od 2 lat walsnie od powrotu z praktyk erazmusa powiedziałam sobie, że nie będę żyła szybko. Że skupię się na sobie, wyzdrowieję, schudnę. Wczesniej łapałam wię wielu prac oprocz tej w zawodzie jeszcze jako studentka- chciałam miec więcej doswiadczenia, chcialam poznac nowych ludzi bo kisiłam się w tym samym kręgu wtedy znowu od lat... Tylko ze ta machina nasilała się bardzo szybko az przed 2 erazmusem miałam 1.5 roku szybkiej zyciowej harówki gdzie do tej pory stres ma swoje skutki, problemy z zębami, siwienie. Nie wiem jaki krok powinnam postawic teraz w życiu- czy skupić się znowu na zawodzie i szukać faceta w zawodzie, czy znowu odpuscic i jakos 'niech to będzie' nie szukać moze cos samo przyjdzie. Ale skąd niby przyjsc by miało? Jesli ja nie wykonam kroku nikt się do mnie nie odezwie. A tez nie jestem osobą ktora rozbija 10 letnie czy 5 letnie związki aby przypadkiem zacząc pisać z kolegą - bo mialam taki kaprys. Mam pełno znajomych architektek, prawniczek, lekarek weterynarii czy lekarek które mają problem tak samo jak ja ( architekt wnętrz) ze znalezieniem mezczyzny. Ale nawet nie chodzi o malzenstwo tylko o jakis związek. MOje znajome z 2 fakultetami otaczane są w pracy przez niby inteligentnych mezczyzn a okazuje się ze nie umieją się wysłowić lub klepią Cię od razu po tylku. :| :| U mnie domeną profesji są mezczyzni geje, których jest bardzo duzo w sztuce, architekturze, czy architekturze wnętrz. Mam pełno znajomych gejów , w pracy mam nawet 3. Plus 4 hetero z czego kazdy zareczony i jeden zonaty.... Moje kolezanki tak samo mówią... Mój post ma 2 zasadnicze kwestie- po 1 co zrobic aby nie dołować siebie, jesli chcę ulozyc sobie zycie w MOIM miescie na moich warunkach, co zrobic aby jednak podnieść się znowu z jakiejs matni mentalnej, kisielu mentalnego, braku werwy. A po 2- gdzie moge znalezc jakis kolegów? Czy musze wyjezdzac do innych miast i organizowac spotkania z ludzmi z innych miast bo w moim nie mam nikogo? Sama juz nie wiem co zrobic.. Chodzi mi naprawde o niewiele. Wiem jedno- że jesli sama bede z siebie zadowolona to wtedy samo przyjdzie. A co jesli to trwa od 2 lat i naprawdę się zagłębiam w jakiejs dziwniej matni, kisielu i zamiast z niego wyjsc brnę niżej i glebiej? Chodzi mi o zwykle rady... |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 3 503
|
Dot.: jak wyjść z mentalnego kisielu?
Cytat:
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 545
|
Dot.: jak wyjść z mentalnego kisielu?
Ogólnie w pracy już trudniej o znajomych i większości ludzi nagle życie towarzyskie zamiera w porównaniu z okresem studiów. Proponuję Internet i ewentualnie jakieś kursy lub koła zainteresowań.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
|
Dot.: jak wyjść z mentalnego kisielu?
Skonczyłaś szkołę/studia gdzie otoczona byłaś setkami czy dziesiątkami rówieśników lub osób w zbliżonym wieku, w wielu przypadkach wolnych z możliwością związku.
2gie miasto to pewnie Wrocław, nie brak imprez czy eventow, nie siedź w domu, spotykaj się, tyle. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2019-04
Wiadomości: 512
|
Dot.: jak wyjść z mentalnego kisielu?
Poznalas troche inne zycie za granica i to widocznie wplynelo na twoje postrzeganie, do tego czas po studiach to jest zwykle ten moment kiedy sie okazuje, ze masz malo czasu na wszystko, znajomi nagle maja swoje dorosle zycie itd. Opcje widze dwie i albo pomyslisz o wyjezdzie (bo mam wrazenie, ze jednak za granica czulas sie swobodniej) albo po prostu zaczniesz sie z tym oswajac.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 8
|
Dot.: jak wyjść z mentalnego kisielu?
Hej
![]() Jakoś tak dziwnie czuję, że rozumiem na czym polega problem. Tam żyłaś trochę w innym świecie (nie chodzi mi o to, że zagranica, ale sam fakt ERASMUSa - to jest przygoda ![]() ![]() Przyjaciółka czy rodzice na pewno czekali, ale tacy zwykli "znajomi" ruszyli ze swoim życiem i "pozmieniało się". Typu, że znajome twarze zniknęły z siłowni (ktoś wyjechał, ktoś znalazł klub fitness bliżej domu), zamknęli Twój ulubiony salon kosmetyczny (tak naprawdę tylko przenieśli w inną część miasta, ale Tobie nikt nie powiedział bo Cię nie było) itp. itd. Wróciłaś do miasta którego nie znasz. Do tego jesteś singielką, więc bardziej odczuwasz taką pustkę i samotność. A tu nie ma do kogo gęby otworzyć ;-) Zasadniczo, wiem o czym mówisz bo wyprowadziłam się z rodzinnego miasta to innego (dwa średnie miasta) a cała moja paczka i tzw. "siatka znajomych" pozostała w starym mieście. Utrzymujemy kontakt, ale to już nie to samo: oni mieszkają w większości na tym samym osiedlu (!) dzisiaj już z żonami/mężami, spotykają dużo częściej niż ze mną. Ponieważ paczką byliśmy od dzieciństwa, więc ich rodzice też ich znają (w sensie, znajomych swoich dorosłych dzieci). To tworzy taką bezpieczną przystań, jak wiesz, że np. w przychodni X pracuje mama Moniki, pielęgniarka, a fryzjerką jest siostra Tomka. To jest własne środowisko, cholernie ważna sprawa i przede wszystkim wg mnie trudna do stworzenia w dużym mieście. Aczkolwiek jak mieszkasz gdzieś latami, to i w dużym mieście się DA. Tylko że takie coś, jak widzisz, łatwo się rozpada - przestajesz mieć wspólne życie z tymi ludźmi i po pół roku okazuje się, że każdy poszedł w swoją stronę. Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Szukałabym punktów zaczepienia, raczej blisko miejsca zamieszkania (mówię o dzielnicy). Np. zapisz się do osiedlowej siłowni. Tam poznasz ludzi z osiedla. Do osiedlowej fryzjerki (a nie modnego salonu w centrum). Skoro Twoim celem jest odbudowanie sieci relacji ;-) wychodź więcej (gdzie? To zależy co lubisz ale moja rada szukaj blisko). Jakieś kursy itp. W takich miejscach bywają też faceci ;-) ale doceń również relacje z nowymi koleżankami. Nawet jeżeli poszukujesz drugiej połówki przede wszystkim, to koleżanki mają braci, kuzynów, kolegów którymi same nie są zainteresowane :-P Ludzi się poznaje przez ludzi ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 18 638
|
Dot.: jak wyjść z mentalnego kisielu?
Dorosłe życie u większości ludzi tak wygląda, że już się nie imprezuje codziennie, bo rano trzeba wstać do roboty.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 13:43.