zachowanie wykładowcy podczas egzaminu

[beatrycze189]

Mimo upływu kilku dni, wciąż szokuje mnie owe wydarzenie.
Niedawno miałam egzamin ustny. Wykładowca dzień przed wyraził prośbę, by pojawić się 30 minut przed czasem. Niestety, nie byłam w stanie przyjść aż tak wcześnie. Byłam 20 minut przed oficjalnym czasem egzaminu, następnie czekałam kilkanaście minut, bo nie było go w sali. Gdy wrócił, oznajmił zdenerwowany, że jestem spóźniona i już wtedy wiedziałam, że nie będzie lekko. Zaczął oceniać pracę, którą przesłałam do niego wcześniej, porównywać do prac innych osób. Zwróciłam uwagę na to, że mogą istnieć pewne rozbieżności między pracami, ponieważ moim zdaniem pytania nie były do końca sprecyzowane. Agresywnym tonem stwierdził, że go oceniam. Starałam się uspokoić sytuację, ale on niczym zdarta płyta powtarzał to samo. Dodał, że nie mam prawa go oceniać ani nic mówić, bo nie jestem wykładowcą i to ja jestem oceniania. Na jakiekolwiek problemy, z którymi mierzyłam się podczas pisania pracy, zareagował tym, że sobie wymyślam, bo on zna bazę, gdzie są zawarte informacje, bo ma 17-letnie doświadczenie w branży (rzeczywiście, dziwne, żeby student po 3 miesięcznym kursie nie wiedział czegoś, co wie ktoś z 17-letnim doświadczeniem). Przytłoczona emocjami, z którymi musiałam się mierzyć, zaczęłam odpowiadać na zadane pytania, które były bardzo szczegółowe (a poprzednim osobom zadawał pytania bardzo ogólne). Staram się zrozumieć owe zachowanie a im bardziej o tym myślę, tym bardziej się zastanawiam, po czyjej stronie leżała wina. Czy ktokolwiek miał podobną sytuację?

[Magy11]

Cóż, wina raczej nie leżała po twojej stronie, ale tak to już bywa, że wykładowcy na uczelniach w dużej mierze są bezkarni ze swoim stosunkiem to studentów. Mi si ę zdarzały sytuacje, że ja miałam masę pytań a koleżanka usłyszała że jest dobrą studentką wiec zalicza i do widzenia. Innym razem na egzaminie gdzie trzeba było napisać 6 stron wszyscy te same pytania te same odpowiedzi bo te same notatki i niektórzy dostali 4 a inni poprawka. Kobieta uwaliła kolegę, bo chciał wyjść nos wydmuchać a że mu nie pozwoliła zrobił do głośno w sali i po semestrze. Jedni mogli wyzionąć ducha mając wartościową prezentację i dostac 2 bo czytana byla a nie mowiona a inni miec totalną K.U.P.Ę. również czytać i dostać 4. Oczywiście można ich zgłaszać do prodziekana, ale jeśli nie było to poważne przewinienie, to raczej jest słowo przeciw słowu walka z wiatrakiem a delikwent może się tylko mścić. Trzeba przełknąć goryczkę i zapomnieć.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez beatrycze189

Mimo upływu kilku dni, wciąż szokuje mnie owe wydarzenie.
Niedawno miałam egzamin ustny. Wykładowca dzień przed wyraził prośbę, by pojawić się 30 minut przed czasem. Niestety, nie byłam w stanie przyjść aż tak wcześnie. Byłam 20 minut przed oficjalnym czasem egzaminu, następnie czekałam kilkanaście minut, bo nie było go w sali. Gdy wrócił, oznajmił zdenerwowany, że jestem spóźniona i już wtedy wiedziałam, że nie będzie lekko. Zaczął oceniać pracę, którą przesłałam do niego wcześniej, porównywać do prac innych osób. Zwróciłam uwagę na to, że mogą istnieć pewne rozbieżności między pracami, ponieważ moim zdaniem pytania nie były do końca sprecyzowane. Agresywnym tonem stwierdził, że go oceniam. Starałam się uspokoić sytuację, ale on niczym zdarta płyta powtarzał to samo. Dodał, że nie mam prawa go oceniać ani nic mówić, bo nie jestem wykładowcą i to ja jestem oceniania. Na jakiekolwiek problemy, z którymi mierzyłam się podczas pisania pracy, zareagował tym, że sobie wymyślam, bo on zna bazę, gdzie są zawarte informacje, bo ma 17-letnie doświadczenie w branży (rzeczywiście, dziwne, żeby student po 3 miesięcznym kursie nie wiedział czegoś, co wie ktoś z 17-letnim doświadczeniem). Przytłoczona emocjami, z którymi musiałam się mierzyć, zaczęłam odpowiadać na zadane pytania, które były bardzo szczegółowe (a poprzednim osobom zadawał pytania bardzo ogólne). Staram się zrozumieć owe zachowanie a im bardziej o tym myślę, tym bardziej się zastanawiam, po czyjej stronie leżała wina. Czy ktokolwiek miał podobną sytuację?

W życiu zawodowym będziesz pracowała z różnymi ludźmi.
Wyobraź sobie że spóźnisz się na spotkanie z prezesem i w czasie analizy sprawozdania mówisz mu ze zadał nieprecyzyjne pytania. Już widzę jak dostaniesz premie kwartalna.
Wykładowca zupełnie zbędnie się zirytowal i pokazał to. Pewnie nie jesteś pierwsza irytująca, spóźnialska studentka.
A Ty powinnaś przeprosić za spóźnienie i nie podważać jego kompetencji. Zastanów się jak uniknąć takiej sytuacji na przyszłość.
Na uczelni są czasami ankiety dot.poszczegolnych wykładowców, może będziesz miała możliwość wyrażenia swojego zdania na jego temat.

[967f3601e527e8d89f0729c53155db34a99f48cb_63dafd3d2687d]

Musiał się na kimś wyżyć i trafiło na Ciebie. Też miałam do czynienia z takimi osobami. Nie bierz tego do siebie, a na przyszłość uodpornij się na takich ludzi myślą "Mam was gdzieś, za 5 min o was zapomnę".

[Monia836]

Miałam podobne doświadczenia na studiach, przykre, ale trzeba mieć grubą skórę i przetrwać

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Nie widzicie korelacji między spóźnieniem i pejoratywna oceną pytań a wkurzeniem wykładowcy? Sądzę że gdyby Autorka przyszla punktualnie i mówiła o tym jak rozumie zadane pytania reakcja dydaktyka byłaby zupełnie inna.

[kici88]

Ja bym cię, autorko, zwyczajnie na ten egzamin nie wpuściła. I w ogóle to jak ja się cieszę, że już nie jestem wykładowcą i nie muszę się użerać z takimi ludźmi...

[sonaaa_]

Powinno jednak pojawić sir zasadnicze pytanie, czy to nie było "widzimisię" wykładowcy żeby pojawić się 30 minut przed ustalonym czasem egzaminu?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kici88]

Może i widzimisię, ale skoro wykładowca ustalił takie zasady, to należało się ich trzymać, a nie spóźnić się, pyskować i jeszcze mieć pretensje do egzaminatora tak naprawdę o swoje własne zachowanie.

[7b876ccefd4157b39b86852d237c1fcdcf44b9c3_64850071d5e54]

Napisane przez beatrycze189

Mimo upływu kilku dni, wciąż szokuje mnie owe wydarzenie.
Niedawno miałam egzamin ustny. Wykładowca dzień przed wyraził prośbę, by pojawić się 30 minut przed czasem. Niestety, nie byłam w stanie przyjść aż tak wcześnie. Byłam 20 minut przed oficjalnym czasem egzaminu, następnie czekałam kilkanaście minut, bo nie było go w sali. Gdy wrócił, oznajmił zdenerwowany, że jestem spóźniona i już wtedy wiedziałam, że nie będzie lekko. Zaczął oceniać pracę, którą przesłałam do niego wcześniej, porównywać do prac innych osób. Zwróciłam uwagę na to, że mogą istnieć pewne rozbieżności między pracami, ponieważ moim zdaniem pytania nie były do końca sprecyzowane. Agresywnym tonem stwierdził, że go oceniam. Starałam się uspokoić sytuację, ale on niczym zdarta płyta powtarzał to samo. Dodał, że nie mam prawa go oceniać ani nic mówić, bo nie jestem wykładowcą i to ja jestem oceniania. Na jakiekolwiek problemy, z którymi mierzyłam się podczas pisania pracy, zareagował tym, że sobie wymyślam, bo on zna bazę, gdzie są zawarte informacje, bo ma 17-letnie doświadczenie w branży (rzeczywiście, dziwne, żeby student po 3 miesięcznym kursie nie wiedział czegoś, co wie ktoś z 17-letnim doświadczeniem). Przytłoczona emocjami, z którymi musiałam się mierzyć, zaczęłam odpowiadać na zadane pytania, które były bardzo szczegółowe (a poprzednim osobom zadawał pytania bardzo ogólne). Staram się zrozumieć owe zachowanie a im bardziej o tym myślę, tym bardziej się zastanawiam, po czyjej stronie leżała wina. Czy ktokolwiek miał podobną sytuację?

Koszmarne to zachowanie.
Też pamiętam ze studiów niektórych wykładowców - zachowywali się, jakby robili człowiekowi łaskę, że w ogóle przychodzą na zajęcia, za to tobie nie można było spóźnić się ani minuty.

[Natalie_Alex]

Napisane przez kici88

Ja bym cię, autorko, zwyczajnie na ten egzamin nie wpuściła. I w ogóle to jak ja się cieszę, że już nie jestem wykładowcą i nie muszę się użerać z takimi ludźmi...

Chyba rzeczywiście dobrze, że nie jesteś wykładowcą
Daj spokój, wykładowcy mówiący do studenta z pretensją, że go ocenia, to komedia. Oczywiście, że student ocenia jego wiedzę i podejście. Na tym między innymi polega przekazywanie wiedzy i dyskusja. Uniwersytet to nie więzienie Może w Polsce takie zachowanie wykładowców przechodzi. Nigdzie indziej podobna arogancja, by nie przeszła.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez Natalie_Alex

Chyba rzeczywiście dobrze, że nie jesteś wykładowcą
Daj spokój, wykładowcy mówiący do studenta z pretensją, że go ocenia, to komedia. Oczywiście, że student ocenia jego wiedzę i podejście. Na tym między innymi polega przekazywanie wiedzy i dyskusja. Uniwersytet to nie więzienie Może w Polsce takie zachowanie wykładowców przechodzi. Nigdzie indziej podobna arogancja, by nie przeszła.

Na egzaminie ocenie podlega student i jego wiedza.

[kici88]

Napisane przez Natalie_Alex

Chyba rzeczywiście dobrze, że nie jesteś wykładowcą
Daj spokój, wykładowcy mówiący do studenta z pretensją, że go ocenia, to komedia. Oczywiście, że student ocenia jego wiedzę i podejście. Na tym między innymi polega przekazywanie wiedzy i dyskusja. Uniwersytet to nie więzienie Może w Polsce takie zachowanie wykładowców przechodzi. Nigdzie indziej podobna arogancja, by nie przeszła.

Arogancka to była przede wszystkim autora wątku - nie dość, że się spóźniła, to zaczęła pyskować...

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez kici88

Arogancka to była przede wszystkim autora wątku - nie dość, że się spóźniła, to zaczęła pyskować...

Studentka z racji wieku i braku doświadczenia zachowała się jak zachowała. Ważne żeby wyciągnęła wnioski na przyszłość. I nauczyła się obchodzić z ludźmi od których coś zależy. Bo sama sobie narobiła kłopotów. Wystarczyło przyjść punktualnie i powiedzieć jak sposob w jaki zrozumiała pytania wpłynął na odpowiedź. a nie oceniać kompetencje wykładowcy.

A wykładowca zachował się nieprofesjonalnie. Jeżeli dziewczyna się spóźniła, nie powinien jej przyjmować . Nie powinien wylewać na nią swoich frustracji.

[casus_belli]

Jak znam takich studentów, to pewnie "współpraca" tak wyglądała cały semestr, czyli: wtedy nie mogłam być, potem się spóźniłam, ale tylko 20 minut, tam nie zdążyłam doczytać materiału przed zajęciami i tak w kółko, a potem zdziwienie, że inni pytania zrozumieli, a ona nie. Tzn. zrozumiała tylko po swojemu.

[b872d78680f891d873273d31baaf276c9d6e57ec_6594a44f1cc14]

Napisane przez casus_belli

Jak znam takich studentów, to pewnie "współpraca" tak wyglądała cały semestr, czyli: wtedy nie mogłam być, potem się spóźniłam, ale tylko 20 minut, tam nie zdążyłam doczytać materiału przed zajęciami i tak w kółko, a potem zdziwienie, że inni pytania zrozumieli, a ona nie. Tzn. zrozumiała tylko po swojemu.

Mnie dziwi, ze sporo osób widzi tylko ze wykładowca po Autorce pojechał. Ale mając semestr czy rok zajęcia z człowiekiem raczej widać co go irytuje, co jest dla niego ważne, czy łatwo się irytuje. Studia to taka trochę szkoła życia, konsekwencje bolą ale nie zabija.

[casus_belli]

Miałam wykładowców, którzy przeginali i wszyscy o tym wiedzieli, ale byli jedna noga na emeryturze i z dorobkiem, wiec uczelnia ich trzymała. To nie jest w porządku. Ale...
To nie ten przykład, jak ktoś sie spóźnia na ważny egzamin nie konsultując tego wcześniej, to zazwyczaj całuje klamkę, nikt na księżniczki i królewiczów nie czeka.
Dwa: skoro pytania nie były dla autorki jasne, to trzeba było o tym pomyśleć wcześniej, są dyżury, są maile, ostatecznie są bardziej ogarnięci koledzy z roku. Ale nie, po co, lepiej (będąc spóźnionym) wyjechać z tekstem, że pytania były złe. A że literatura jest? Ale skąd student, biedny robaczek ma to wiedzieć? Z biblioteki? Internetu? No bez jaj, nie podali pod nos literatury, a wymagają, skandal!

[sonaaa_]

Serio nie widzicie problemu, że wykładowca "poprosił" o pojawienie się 30 minut przed egzaminem? Autorka przecież pojawiła się 20 minut wczesniej, więc myślę jednak ze wykładowca nie miał problemu z tym o której się pojawiła, tylko z tym, że jednak nie jest odpowiednio przygotowana.
Tak jak ktoś już wspomniał, studia to naprawda dobra szkoła życia, czy dalszej drogi zawodowej. To jednak nie zmiania faktu, że wykładowcy czują się jak "święte krowy", a studenci powinni ich przyzwyczajenia traktować jako normę.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[casus_belli]

Nie, jeśli na USOSie jest 11.30 a wykładowca prosi o przyjście na 11, to widocznie ktoś mu narzucał terminy, a on na omówienie pracy i egzamin potrzebuje więcej czasu. Więc dla studenta egzamin zaczyna się o 11. A że nie była przygotowana, to inna sprawa, tylko możliwe, że gdyby pojawiła się punktualnie, a zabrakłoby jej do zaliczenia niewiele, to mogłaby się jakoś wykręcić. Skoro poszła na starcie, to wykładowca szybko udowodnił braki w wiedzy i nie miał interesu w ułatwianiu jej czegokolwiek.

[sonaaa_]

Moim zdaniem w tym przypadku powinien zagrać , stary jak świat kwadrans studencki 10 minut spóźnienia raczej nie przekreśliło zaliczenia egzaminu, jeżeli student jest przygotowany.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[casus_belli]

Nie spotkałam się z kwadransem studenckim na egzaminie.

[sonaaa_]

To nie był egzamin pisemny, zaczynajacy się o godzinie W.
Zresztą mamy jednak za mało danych, żeby wróżyć z kart.
Imo spóźnienie nie miało wpływu na wynik.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz