|
|
#1 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Kryzys swój i związku
Hej drogie Kobietki,
potrzebuję trzeźwego spojrzenia z zewnątrz. Kurczę, ciężko w kilku zdaniach opisać cały związek i kryzys jaki nastał. Postaram się streścić, bo potrzebuję - spojrzenia z innej perspektywy? Oboje jesteśmy trochę po trzydziestce. Poznaliśmy się przez Tindera, tuż przed pandemią - rozmowy zaiskrzyły i się spotykaliśmy - on z innego miasta, więc przyjeżdżał do mnie. Pisaliśmy ze sobą ok. 3 miesiące, spotykaliśmy się też ok. 4 - mieliśmy flow, było nam ze sobą przyjemnie - choć to ja narzekałam na brak dotyku z jego strony na początku:P. Potem wspólny wyjazd do jego miasta kilka razy, dotyk zaczął się pojawiać, szybko staliśmy się parą, wspólne góry, a potem ponieważ studiował w moim mieście i szukał tutaj pracy - rozmowa o pracę i po kilku dniach już u mnie mieszkał. Była to spontaniczna decyzja, trochę nieprzemyślana, ale nie wiedziałam co się za tym kryło... Na początku było mi dziwnie, bo byłam ułożoną wcześniej singielką, w końcu wyszłam z rodzinnego gniazdka (mieszkanie rodziców, ale mieszkałam w nim sama), ale byliśmy w pewien sposób na siebie skazani, bo w pandemii izolacja itp. Teraz minęło już 2,5 roku jak mieszkamy ze sobą. Dotarliśmy się szybko jeśli chodzi o wspólne mieszkanie, podział obowiązków (facet i sprząta, i po zakupy pójdzie), każdy znalazł swoją wspólną przestrzeń i na tym polu spoko. Facet jest z konserwatywnej rodziny, w której rodzice niewiele poza "przynieść dobre oceny" rozmawiali ze swoimi dziećmi, jest też odludkiem, ma tylko jednego kolegę w swoim rodzinnym mieście, ogólnie jest rodzinny, spokojny domator. Też lubię spokój w domu, ale ja mam tysiąc pomysłów i słomiany zapał, lubię gamę emocji i jak coś się dzieje. Mieliśmy kłotnie na polach naszych różnic charakteru - mnie nie można było powiedzieć czegoś co się nie zgadza z moimi poglądami, bo wybuchałam. Przy nim nauczyłam się wyciszać, argumentować nieco bardziej i że mieć inne zdanie też jest ok, ale nie należy go nikomu narzucać. W codzienności jest nam ze sobą dobrze, rozmawialiśmy, mamy jakieś wspólne punkty zaczepienia jeśli chodzi o zainteresowania, ale...pierwszym ale było, że on skupiał się głównie na ukończeniu studiów (prawo). Nie pracował! po tym jak przeniósł się do mojego miasta, poza krótkimi epizodami robienia praktyk - ale pracy szukał w "swojej działce". Stać go na studia, życie i rozrywki było - mówił, że ma odłożone pieniądze, ma też na giełdzie (tego dowiedziałam się dużo później) i z tego się utrzymuje. Nie mówię o jakichś luksusach, ot raz w miesiącu wyjście gdzieś, jakieś jedzonko na zachciewajkę, jakiś gadżet czasem, nic ponad podstawowe potrzeby. Był już na 4 roku studiów, i w jego planie było skończyć studia i iść na aplikację. Siedział w domu i cały czas się uczył. Namawiałam go, żeby chociaż jakąś dorywczą pracę sobie znalazł - odłoży więcej, nie będzie tylko tracił pieniędzy - ale kończyło się to spinami o wtrącanie w finanse. Odpuściłam na 1,5 roku - niech robi tak jak uważa. Ogólnie jak pisałam - jest odludkiem, ma swoje jakieś schematy. Ja mam swoich znajomych, może nie głębokie relacje i nie widuję się z nimi często, ale ten brak kontaktów z ludźmi z jego strony mi jakoś tak przeszkadzał. Wychodził ze mną czasem do moich znajomych - ale układaliśmy sobie razem życie, proponowałam czasem aby znaleźć jakąś wspólną pulę znajomych - rowery, planszówki... No i pies jest pogrzebany w szczegółach. Mieliśmy kilka większych kłótni, głównie jak wyjeżdżał do swojego miasta - a robi to co miesiąc, co kilka - i ja nie fair robiłam awantury, że mnie zostawia samą. Wiem, że sama mam kilka spraw do przepracowania z sobą - jakaś nieufna zazdrość o innych, obwinianie za swoje niepowodzenia drugiej połówki. Ale moja nieufność z nikąd się nie wzięła. Przyznałam się, że kilka razy sprawdziłam mu telefon - wynikało to z tej nieufności, bo partner mnie kilka razy okłamywał, a raczej plótł barwne historie...gdzie mówił, że z kimś się umówił inaczej, bo ktoś nie mógł - a wychodziło coś innego (głównie z tym kolegą); ale najgorsze jest że wyszło, o co chodziło w sprawach finansowych. Półtora tygodnia temu wyjechał do swojego miasta załatwiać "sprawy z maklerem", żeby wyciągnąć kasę na aplikacje, egzamin itp. Nie było żadnego maklera, zostać chciał dłużej, żeby spędzić czas z ojcem - ale bał się to zakomunikować niby, bo bym zrobiła awanturę, że znowu mnie zostawia samą. Przyznaję, było tak kilka razy, ale potem się to poprawiało - przecież gdyby mi to tak przedstawić, nie zabroniłabym mu spędzić dłużej czasu z rodziną...i od tego wyjazdu zaczęło się rozplątywanie oczekiwań i kłamstw...a jeśli chodzi o finanse, jak wspomniałam, mówił że ma na giełdzie, nie pracował...powoli okazywało się, że pieniądze, które przychodzą na opłaty za mieszkanie, finansuje mu ojciec - to było po moim kolejnym drążeniu i kłótni, bo zwyczajnie z tych historii mi coś nie pasowało. Potem się okazało, że książki też mu czasem finansuje ojciec. Miałam czerwoną lampkę i po jego powrocie zapytałam, czy może mi udowodnić, że ten makler faktycznie był (potwierdzenie przelewu?) - jedyna ostateczna jakaś rzecz namacalna, która by potwierdziła, że to co wszystko mówił - że mam się nie martwić o pieniądze, że po "jego sposobie" mam dać mu załatwiać jego sprawy, że po studiach (teraz skończył) będzie się wszystko układać, że pójdzie pracować, będzie robił aplikację, w międzyczasie też załatwia rodzinny spadek - ziemię w okolicy rodzinnego miasta, w którym mielibyśmy zamieszkać...a okazało się, że jestem z facetem, który ma ogromny problem aspołeczny (nie umie rozmawiać z ludźmi, w trakcie tych praktyk też mu to jedna osoba powiedziała w aspekcie kontaktów z petentami, a w zawodzie prawa to jednak potrzebne), że nie potrafi komunikować swoich uczuć i potrzeb, bo nigdy tego nie miał i nie znał (nasz związek to raczej poważny, wcześniej był w studenckich relacjach) ani nie potrafił się przede mną otworzyć; że nie ma żadnej giełdy, pieniądze które miał skończyły się po pół roku naszego wspólnego mieszkania a te są od rodziny (która nie widzi w tym problemu) i ogólnie w tym aspekcie mnie okłamywał, bo uważał, że to odepchnie problem w czasie i po studiach, jak pójdzie na aplikację, to się zacznie lepiej układać bo zacznie pracować...pierwszy raz się tak mocno otworzył i powiedział o swoich problemach, rozbiłam tę otoczkę która była, ale też po tych wszystkich kłótniach, kiedy widziałam że mnie okłamuje, a to była sieć pięknie opowiadanych historii, coś we mnie już pękło...wiele razy komunikowałam, że musimy rozmawiać, żeby się otworzył, starałam się go wspierać, wiadomo że były też momenty gdzie ja nie byłam fajna albo miła - jednak szczerość w relacji dla mnie to podstawa, a to rozbiło już całkiem mnie i moje zaufanie. On też mi wiele dał, stabilizację, wyciszenie brzydkich cech charakteru, wsparcie gdy miałam depresję (na początku naszej relacji i potem około ponad roku), jakąś ostoję, w której czułam się bezpiecznie, a to runęło wraz z jego szczerym wyznaniem i jak nigdy, teraz mamy faktyczny kryzys. Widzę, że on dopuścił do siebie w końcu złe postępowanie, że to nie była droga, zaczął nawet sam mówić o tych sygnałach, które ja wysłałam kiedy komunikowałam swoje potrzeby albo naciskałam go, w dobrej wierze, by się otworzył trochę, a on je jakoś nie widział albo ignorował. Zaczął teraz szukać pracy, bo dałam mu ultimatum - musi się odciąć od zasilania z zewnątrz i stanąć na własne nogi. Chce iść na terapię - ale na to są też potrzebne pieniądze, więc te wszystkie działania, naprawianie, bo widzę że mu zależy i wybrał życie ze mną, będą trwały...a ja? Ja się czuję rozbita, wypalona, nie mam sił już na walczenie o tę relację. Cieszę się, że w końcu zaczęliśmy jakoś ze sobą rozmawiać bardziej, że się zaczął uzewnętrzniać. Ale mam też efekt modliszki - unikam partnera, mogę z nim porozmawiać, ale dotyk, jego obecność mnie zbyt boli. I zaczęłam się zastanawiać nad tym, co dalej. Bo ten kryzys, te wyznania - to już było dla mnie za dużo, on też to widzi. I tak się od kilku dni szamocę, nie wiedząc co zrobić. Nie ma tu zerojedynkowej odpowiedzi. Widzę, że on chce powalczyć o to, ale ja na ten moment chciałabym być sama, mieć dłuuuuższy czas żeby siebie poukładać (zapisałam się na psycho, bo już nie wytribiłam). Nie wiem czy trochę nie uciekam przed odpowiedzialnością, nigdy wcześniej nie miałam takiego kryzysu w związku, a miałam ich kilka - wcześniejszy jak doszedł do takiego momentu, zakończyłam, bo nie mogłam znieść stosunku partnera do mnie ogólnie - a tu może, może jest jakaś nadzieja, że możnaby wspólnie nad tym popracować bo ogólnie...było dobrze? I stabilnie? Nie mam sił i nie wyobrażam sobie na ten moment pracowania nad związkiem, prób walki o niego - najpierw czuję, że muszę się zaopiekować sobą...ale mieszkamy razem i nie ma przestrzeni, żebym mogła dojść do siebie. Poprosiłam, aby na parę dni pojechał do swojego rodzinnego miasta....bo gdybym, gdybym chciala to zakończyć, to nie stać go na bycie obok, wynajęcie mieszkania...wróciłby do rodzinnego miasta i to raczej by nas pogrzebało...ale zaczęłam się zastanawiać nad przyszłością, on ma jakąś swoją wizję, ale ona wybiegała daleko, a ja się skupiałam na tym co tu i teraz, a z jego strony nie miałam odzewu co do tego...i kwestia tych wyjść, aktywizacji, znajomych, odludkowania...ja też mam z tym problem, nie aż taki, ale mam wrażenie, że jakoś jego bycie nie pomogło mi na zwalczanie mojej fobii, a ją potęgowało...mam taki mętlik, mam ochotę uciec od tego wszystkiego...nie wiem, co już robić. |
|
|
|
|
#2 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 995
|
Dot.: Kryzys swój i związku
|
|
|
|
|
#3 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Czy mogłabyś rozwinąć, czyli co? Rozstać się? Odsunąć się i zająć sobą, a żyć na razie obok siebie? Na ten moment tak do końca nie wiem, czego chcę...jego obecność mnie boli, ale trudno mi byłoby odsunąć się całkiem, bo widzę jego starania, ale na ten moment ogarnęła mnie taka rezygnacja i uczucie rozbicia, że nie wiem czy będę chciała o to walczyć. Czuję się oszukana, bo związałam się z trochę inną osobą, a ta osoba po prostu tylko część siebie w końcu odkryła i za to jestem jej wdzięczna i się cieszę, bo można na tym coś zacząć budować. Te kłamstwa mnie zabolały. Ale nie mogę naprawiać teraz siebie i kogoś. To jest trudne, dużo za trudne. A czy jeszcze kocham? Nie wiem, coś we mnie pękło, uczucie jakoś tak się ulotniło i boli...ale coś może tam jeszczse jest..?
|
|
|
|
|
#4 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2020-10
Wiadomości: 7 306
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Treść usunięta
Edytowane przez 43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065 Czas edycji: 2023-11-27 o 06:30 |
|
|
|
|
#5 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2021-02
Wiadomości: 3 730
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Zupełnie nie rozumiem motywu tych kłamstw. Chłopaka na studiach utrzymuje rodzina - ani to rzadkie, ani jakieś dziwne. Po co te bajeczki o jakiś maklerach?
Nie chce bronić chłopaka, jednocześnie nie podoba mi się "wyjechał do swojego miasta załatwiać "sprawy z maklerem", żeby wyciągnąć kasę na aplikacje, egzamin itp. Nie było żadnego maklera, zostać chciał dłużej, żeby spędzić czas z ojcem - ale bał się to zakomunikować niby, bo bym zrobiła awanturę, że znowu mnie zostawia samą. Przyznaję, było tak kilka razy, ale potem się to poprawiało". Kłamstwo jest złe, przy czym - Ty też ok w wielu sprawach nie byłaś. Problem nierozwiązany rodzi kolejny problem. Jeśli robiłaś awantury, normalną reakcją jest strach. Wasz związek istnieje jedynie "formalnie". On kłamał, nie ufa Ci, Ty mu robiłaś awantury, sprawdzałaś telefon, nie ufałaś mu i teraz nie nie zaufasz - koło się zamyka. |
|
|
|
|
#6 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2020-10
Wiadomości: 7 306
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Treść usunięta
Edytowane przez 43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065 Czas edycji: 2023-11-27 o 06:30 |
|
|
|
|
#7 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Tak, ja mam świadomość, że mam wiele do przepracowania i staram się nad tym pracować. W trakcie naszego związku zmieniło się też dzięki temu wiele - dzięki wsparciu i jego wyrozumiałości.
A jeśli chodzi o sponsoring - tak, na studiach jak najbardziej, ale on studia już miał za sobą, jedne, drugie, po nich wrócił do rodzinnego miasta i podjął pracę swoją pierwszą - w urzędzie. Potem poszedł na prawo, bo stwierdził że chce iść w tym kierunku. Mieszkał u rodziców, więc mógł pieniądze odkładać, bo dokładać się nie musiał. Nie wnikałam czy studia prawnicze również mu rodzice sponsorowali, w każdym razie odłożył sobie jakąś sumę, bo zarabiał nie najgorzej. Potem zdecydował się na zamieszkanie ze mną i pół roku te pieniądze się skończyły, i w zainstniałej sytuacji poszedł po wsparcie do rodziców. Żałuję, że zerknęłam mu na telefon i mnie to nie usprawiedliwia - jednak miałam swoje powody i bawy - gdybym tego nie zrobiła, nigdy bym się nie dowiedziała o jego bajkach. A one były, dawkowane, zmieniane, od początku mieszkania razem. To znaczy że nie ufał mi od samego początku. Z każdą kłótnią prosiłam żeby nie kłamał, zabiegałam żeby się otworzył. Twierdzi, że nie umiał. Dopiero jak go teeaz przycisnęłam, bo mi się mega te historie nie spinały, poprosiłam o dowód. I dostałam - nie krzyczałam, wyjaśniałam spokojnym głosem, ta rozmowa była inna. Nie wszystkie nasze rozmowy były moim krzykiem, bez przesady. Spiny zaczynały się gdy pytałam o kwestie finansów. Ja się utrzymuje sama, mam swoje kredyty - a facet po 3 latach mi wyskakuje że nie ma żadnych i ściemial od początku, a co gdybyśmy przypadkiem zaciążyli, albo by coś losowego się stało? Kłamstwo mnie strasznie boli. Partner jest nastawiony na zmiany, uważa że moze teraz znaleźć pracę, odłożyć aplikacje w czsiee, zawalczyć o nas bo mu zależy. Tylko ja się czuje mega oszukana w ważnej kwestii, do tego dochodzą inne dysonanse charakteru i nie wiem czy mam siłę zaufać, a tym bardziej jeszcze jego problemy z otwartością, szczerością i aspołecznością dźwigać. Wiem że muszę nad sobą popracować. Ale nie wiem czy są siły walczyć o nas.. |
|
|
|
|
#8 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2020-10
Wiadomości: 7 306
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Treść usunięta
Edytowane przez 43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065 Czas edycji: 2023-11-27 o 06:30 |
|
|
|
|
#9 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Tak, ja mam świadomość, że mam wiele do przepracowania i staram się nad tym pracować. W trakcie naszego związku zmieniło się też dzięki temu wiele - dzięki wsparciu i jego wyrozumiałości.
A jeśli chodzi o sponsoring - tak, na studiach jak najbardziej, ale on studia już miał za sobą, jedne, drugie, po nich wrócił do rodzinnego miasta i podjął pracę swoją pierwszą - w urzędzie. Potem poszedł na prawo, bo stwierdził że chce iść w tym kierunku. Mieszkał u rodziców, więc mógł pieniądze odkładać, bo dokładać się nie musiał. Nie wnikałam czy studia prawnicze również mu rodzice sponsorowali, w każdym razie odłożył sobie jakąś sumę, bo zarabiał nie najgorzej. Potem zdecydował się na zamieszkanie ze mną i pół roku te pieniądze się skończyły, i w zainstniałej sytuacji poszedł po wsparcie do rodziców. Żałuję, że zerknęłam mu na telefon i mnie to nie usprawiedliwia - jednak miałam swoje powody i bawy - gdybym tego nie zrobiła, nigdy bym się nie dowiedziała o jego bajkach. A one były, dawkowane, zmieniane, od początku mieszkania razem. To znaczy że nie ufał mi od samego początku. Z każdą kłótnią prosiłam żeby nie kłamał, zabiegałam żeby się otworzył. Twierdzi, że nie umiał. Dopiero jak go teeaz przycisnęłam, bo mi się mega te historie nie spinały, poprosiłam o dowód. I dostałam - nie krzyczałam, wyjaśniałam spokojnym głosem, ta rozmowa była inna. Nie wszystkie nasze rozmowy były moim krzykiem, bez przesady. Spiny zaczynały się gdy pytałam o kwestie finansów. Ja się utrzymuje sama, mam swoje kredyty - a facet po 3 latach mi wyskakuje że nie ma żadnych i ściemial od początku, a co gdybyśmy przypadkiem zaciążyli, albo by coś losowego się stało? Kłamstwo mnie strasznie boli. Partner jest nastawiony na zmiany, uważa że moze teraz znaleźć pracę, odłożyć aplikacje w czsiee, zawalczyć o nas bo mu zależy. Tylko ja się czuje mega oszukana w ważnej kwestii, do tego dochodzą inne dysonanse charakteru i nie wiem czy mam siłę zaufać, a tym bardziej jeszcze jego problemy z otwartością, szczerością i aspołecznością dźwigać. Wiem że muszę nad sobą popracować. Ale nie wiem czy są siły walczyć o nas.. |
|
|
|
|
#10 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2020-03
Wiadomości: 7 875
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Moim zdaniem on odpowiedzialnosci się tak łatwo nie nauczy skoro rodzice dają mu pieniadze na wszystko nawet jeżeli jemu nie chce się pracować. On nie czuje przez to że musi pracować. Ma pewnie myślenie że zawsze rodzice go poratują. Bałabym się być z kimś takim bo ma niedojrzałe myślenie i nie wie co to dorosłe życie gdy trzeba radzić sobie samemu. No a przyjdą ciężkie momenty wydatki i nie będziesz mogła na niego liczyć według mnie bo on będzie miał luźne podejście.
Wysłane z mojego SM-A536B przy użyciu Tapatalka |
|
|
|
|
#11 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 995
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Cytat:
Odsuniecie się to nic innego jak przedłużanie agonii. Zreszta sama jego obecność sprawia, że cierpisz. Chcesz się w tym zakopać? Warto tracić zdrowie? Co z tego, że teraz się stara? Teraz to ty masz dość. Już za późno. Zadbaj o siebie, bo Ty jedyna będziesz zawsze "ze sobą". Wiesz co czujesz. Nie bój się zatroszczyć o swoje emocje oraz potrzeby. A plaster lepiej oderwać szybko i zdecydowanie, bo później moze bolec bardziej. |
|
|
|
Okazje i pomysĹy na prezent
|
|
#12 | |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2023-06
Wiadomości: 2
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Nie przypuszczałam, że cokolwiek, kiedykolwiek zmotywuje mnie do postowania tutaj, ale jednak. Wychodzi na to, że nie wszystko człowiek wie, co jest całkiem poetyckim podsumowaniem niektórych bzdur w tym wątku.
Żeby nie było, że się czepiam Bóg wie czego - nie mam nic do ludzi, którzy mają problemy, ani ludzi, którzy chcą innym pomóc. Irytują mnie natomiast ludzie, którzy wyrażają w toku tej pomocy opinie na temat innych ludzi i ich życia, jakby wiedzieli lepiej, co komu w głowie siedzi. Sytuacja nie jest fajna. Rzekłabym wręcz, że jest okropnie problematyczna, bo przed takim związkiem są w najlepszym razie lata ciężkiej pracy, ale spójrzmy (a raczej spójrzcie) na to z perspektywy, która nie jest przesączona tą babską solidarnością. Facet HermiJony ściemniał. Może nie ufał, może się bał szczerości, jeden pies - ściemniał. Ona zaś, jak sama przyznała, robiła niezbyt sprawiedliwe awantury, sprawdzała jego telefon czy kwestia wspomnianych zazdrości i obwiniania partnera. Cytat:
Zupełnie nie znasz gościa, a już zawyrokowałaś w kwestii jego związku, charakteru i określiłaś go mianem "patologicznego kłamcy" i "manipulanta", co moim zdaniem, w oparciu o siedem lat psychologii, jest bełkotem pokroju clickbaitowych artykułów z internetowych brukowców. Facet (bo po trzydziestce trudno go nazywać "chłopakiem") wyraźnie ma jakiś problem, jednak problem pasujący bardzo do wyjaśnień HermiJony. Jest po trzydziestce, nie kuma życia, jest trochę antyspołeczny, wplątał się w związek z kimś, kogo nie chciał zawieść, odepchnąć, stracić, a kto wydaje się strzelać red flagami na lewo i prawo w oczach niepewnego towarzysko mężczyzny. Szczerość szczerością, ale na Tindera nie wchodzi się znaleźć gwiazdki z nieba i zdecydowanie nie znajduje się takiej od ręki. To pasmo porażek, odrzuceń, bzdur, niesmacznych ofert i przede wszystkim oceniania po pozorach. Kiepskie zdjęcie? Wypad. Dziwne zainteresowania? Wypad. Zielone oczy? Też wypad, przecież jest tylu innych! Nie ma co się dziwić, że dorosły facet, który spartolił sobie życie (bo niestety je sobie spartolił, licho wie czy z własnej woli) sięga po kłamstwa czy koloryzowanie, żeby tylko uniknąć rozczarowań. A ileż lasek sobie filtry na mordki nakłada albo szmaty w staniki wpycha? Ludzie oceniają po pozorach i choć nie pochwalam braku szczerości przez tyle czasu, to autorka (bez urazy, bo nie o to mi chodzi) nie brzmi jak osoba, przy której tego typu koleś potrafiłby się otworzyć. Otworzyć się i powiedzieć, że jest się totalną porażką i nie wie się co zrobić z własnym życiem jest trudno przed samym sobą, a co dopiero przed drugim człowiekiem. Jemu potrzebna jest terapia. Autorce zresztą po tych zawirowaniach pewnie też. Lepiej byłoby, gdyby rolę mediatora przyjęła osoba bliska obojgu, ale nie wydaje mi się to prawdopodobne. Wasz, Autorko, problem (poza kłamstwami, brakiem zaufania i trochę nieskutecznym podejściem do związku) leży w tym, że nie potraficie ze sobą rozmawiać. On nie potrafi, bo nie potrafi, a Ty nie potrafisz, bo go nie rozumiesz. I to nie jest żaden przytyk, bo naprawdę trudno zrozumieć kogoś, kto sam nie potrafi o sobie powiedzieć, trzeba wiele rzeczy wyczytać, interpretować, wyjaśniać, czasem dopisywać... Zupełnie jak Ty dopisałaś mu negatywne cechy i obawy, które popchnęły Cię do utraty zaufania, oraz jak niektóre osoby na tym forum spieszą się oceniać ludzi w oparciu o testy psychologiczne z Pudelka. Ty, HermiJono, potrzebujesz czasu i spokoju, a Twój (może już były) facet potrzebuje motywacyjnego kopa w tyłek. Właściwie to automatu do dawania takich kopów. Wyrwać się z tak głębokiej aspołeczności nie jest prosto, ale patrząc po tych studiach, to gość przynajmniej ma ambicje i jakieś umiejętności. Twoja rola w związku to mu pomóc, jeżeli oboje tego chcecie, choć nie wiem, czego on może chcieć. Ty wiesz? Z takim typem człowieka trudności często pojawiają się w życiu jakąś przyszłością, do której się dąży, zapominając jednak o teraźniejszości. On sam decyzji nie podejmie, Ty też za niego nie decyduj, ale starajcie się podejmować decyzje wspólnie. Niech nie trzyma go jakiś zapał do robienia wielkiej kariery, tylko uczucie i pragnienie niezawiedzenia Cię nigdy więcej. Powinnaś egzekwować od niego pewne rzeczy, motywując go do działania, ale i w tym działaniu wspierać. Jeśli wasz związek przez te parę lat nie był lipą opartą na "wow, fajna dupa!" i "jejku, będę żoną prawnika!", to może jest sens to ratować. Oboje macie problemy i oboje musicie o nich rozmawiać. Oboje musicie je przerabiać i naprawiać, naprawiać samych siebie. W żadnym związku nie jest podobno idealnie, ale w tych najlepszych każdy patrzy na to, jak może siebie polepszyć dla tej drugiej połówki. Fora w sieci, a już to forum w szczególności, Ci nie pomogą. Możesz najwyżej usłyszeć coś, co chcesz usłyszeć, żeby utwierdziło Cię w przekonaniu, że pora zakończyć relację. Nie szukaj usprawiedliwienia online, bo ludzie bzdury gadają, nikt nie jest obiektywny, nikt Cię nie zna, nikt nie zna jego i nikt nie powinien mieć mocy wyrokowania w sprawie Twojego i jego życia. Nie szukaj pomocy w sieci, bo od tego są specjaliści i bliskie Ci osoby. W temacie bliskich osób - próbowałaś kiedyś spotkać się z tym jedynym kumplem tego faceta i o nim pogadać? Czy akceptowałaś po prostu, że jego rodzina i jego znajomi (znajomy?) to jego sprawa i nie będziesz się wpieprzać? |
|
|
|
|
|
#13 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2020-10
Wiadomości: 7 306
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Treść usunięta
Edytowane przez 43f4c6e05089aac1c48e760c19dfc261ffa43875_658383801b065 Czas edycji: 2023-11-27 o 06:30 |
|
|
|
|
#14 |
|
nieprzyzwoita
Zarejestrowany: 2022-04
Wiadomości: 1 141
|
Dot.: Kryzys swój i związku
problem w tym, że samo ukończenie prawa nic nie daje w sensie zawodu. dopiero aplikacja. czyli kolejne dwa lata nauki na garnuszku u rodziców i jakieś grosze od patrona...
|
|
|
|
|
#15 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Facet w przypływie szczerości powiedział mi, że on nie został nauczony rozmawiać i nie rozmawiał z rodzicami. Ma z nimi jakieś bliskie stosunki, bo jest rodzinny? Bo poza rodziną nie ma nikogo? Bo w domu było tylko "przynoś dobre oceny" a jak nie było to nie był zauważany? I teraz to samo - "bo będzie pierwszy prawnik w rodzinie"? Jego siostra żyje w taki sam sposób, też z nimi mieszka, nie dokłada się bo nie musi, pracy mogła sobie na luzie szukać. Chciała pogadać z rodzicami jak jej w pracy nie szło, to usłyszała "jak sobie zrobisz, tak bedzisz miała". Pytania co u niej ze strony matki ja irytują. Ani ona ani jej brat nie zwierzają się jakoś mocno rodzicom. Na początku naszego związku musiałam przekonywać partnera, że fajnie byłoby poznać rodzinę, tzn po jakimś czasie, skoro już jesteśmy razem. Poznałam, fajnie. Ale byłam tam raz na weekend, w ciągu 3 lat, z noclegiem. Ale był to problem i widziałam że czuli się tym zakłopotani - partner w ogóle to miał iść spać do kuzyna, ja z jego siostra ostatecznie spałam (partnera kanapa w rodzinnym domu jest dużo mniejsza). Ja tu widzę rodzinę z konserwatywnym podejściem i problemami w komunikacji z dziećmi - ponoć koleżanek i kolegów do domu też nie sprowadzali, bo to kłopot. To akurat znam z autopsji, bo u mnie też to tak wyglądało. Że to tak nie wypada po domach komuś chodzić i przesiadywać. Jestem pierwszą dziewczyną syna, o której wiedzą i która poznali.
Czy poznałam jego kumpla? Jak? Nie mam do niego kontaktu, parter z nim się umawia tylko bo "oni tak zawsze się sami widywali", kiedyś go zapraszaliśmy do nas, na co nalegałam to niby nie mógł, a ostatnio się wyjaśniło, że uznał partner że jak nie chce, że to będzie dla mnie jakoś kłopot bo mam coś do zrobienia, posprzątania (eeee?). Wiele razy pytałam czy go poznam - i za każdym razem taka sytuacja niedostępności. Z tego co wiem, to w różnych aspektach z tym kumplem też koloryzuje, tzn opowiada mu swoje historie i ściemnia. Żeby kumpla nie stracić, żeby pokazać się w lepszym świetle? Nie wiem, ja tu widzę skrzywdzonego dorosłego mężczyznę, który nie umie sobie poradzić ze swoimi problemami, a wyniósł pewne wzorce z domu i otoczenia, zamknął się w bańce i nie umie z niej wyjść. Ale to nie usprawiedliwia tych kłamstw, które się pojawiły i oszukiwania mnie. Gdybym nie spojrzała do tego telefonu, to nadal bym tkwiła w tej opisanej historycje. Tak to nie usprawiedliwia mojego zachowania, ma prawo do prywatności. Ale są pewne granice, no kurcze. Z tym ściemnianiem to nie tylko mnie ściemnia, osoby z otoczenia, tego kumpla...czy rodziców? Nie wiem. |
|
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#16 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Edit: z jego rodziną widywałam się już też kilka razy. Jego rodzice też nie utrzymują znajomości poza rodziną matki, jacyś swoi sąsiedzi czy znajomi czy coś. Siostra matko to stara panna, kuzyn też kawaler - jest koło 50tki. Ponoć jego Kumpel też jest taki że obraca się tylko w rodzinie, ale ma kuzynostwo w swoim wieku i z nimi kontakt. A mój partner to jedyni kumpel, ale nie mam jak tego zweryfikować.
Jeśli chodzi o aplikacje to są dwie drogi: ponoć jako aplikant zarabia się już coś i niósł że może studium czy co tam po drodze z tego opłacić. Albo doktorat - niby koszt ten sam? |
|
|
|
|
#17 | ||||||
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2023-06
Wiadomości: 2
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Cytat:
Cytat:
Cytat:
To, do czego doszło, to masa krytyczna, ale problemy zaczęły się już bardzo dawno i żadne z Was niestety nic z tym nie zrobiło. "Próbowałam"? On też pewnie "próbował" powiedzieć Ci prawdę. Niestety "próbowanie" niewiele zmienia. Zabrał Cię do rodziny, poproś o telefon, zajedź tam kiedyś, dowiedz się czegoś, już nawet podkradnij numer z jego telefonu, jeśli grzebanie w nim nie jest dla Ciebie żadnym tabu, a tak męczy Cię wewnętrzny niepokój. Jeśli widzisz przez lata, że on nic nie robi i tylko gada, to możesz się domyślić, że jeśli Ty czegoś nie zrobisz, to nic się raczej nie zmieni. A Twoje wysiłki widać kończyły się na mówieniu mu, czego chcesz i robieniu niczego, kiedy tego konsekwentnie nie otrzymywałaś. Co do samej wymówki, to brzmi jak typowe "to będzie dla mnie problem i szukam byle powodu, żeby go nie zapraszać". Mógł się martwić, że prawda wyjdzie na jaw, albo że kumpel spodoba Ci się bardziej od niego, albo tak stresowała go ta perspektywa. Cytat:
Cytat:
Cytat:
Nie winię Cię w żaden sposób, bo problemów masz pewnie dość, ale zdecydowanie nie wyszła Wam ani komunikacja, ani radzenie sobie z jej brakiem. Wiele kobiet nie trwałoby nawet w takim związku, a lepiej chyba powiedzieć szczerze, że przestaje się komuś ufać i zażądać jakichś wyjaśnień pod groźbą rozstania, niż grzebać komuś w telefonie, bo "intuicja". No bo spójrz na to z tej strony - teraz znasz "prawdę". Nie wiesz ani czy prawdziwą, ani czy całą, jedynie tyle, ile facet Ci przyznał, bo złapałaś go na kłamstwie i nie miał wyjścia. Nie powiedział Ci tego z zaufania (no może po części z zaufania, ale nie zaufanie popchnęło go do szczerości) i to świadczy o powadze problemu. Jeśli chciałabyś go zatrzymać, to zacznijcie, kurczę, rozmawiać. "Ze sobą", nie "do siebie". On musi zrozumieć, że może Ci powiedzieć wszystko (a ja na jego miejscu nie odniosłabym takiego wrażenia), a Ty musisz zrozumieć, że jest jaki jest i od ręki mu nie przejdzie. To będzie proces, długi proces, niekoniecznie skuteczny. I powinnaś w tym trwać tylko, jeżeli go kochasz i wiesz, że on kocha Ciebie, bo to niemałe poświęcenie. A jeśli sprawa się rypła i nie ma szans, że mu wybaczysz, albo że się zmieni, to powiedz mu wprost, jak najsensowniej, dlaczego odchodzisz. Niech chociaż ma jakąś wskazówkę, nad czym mógłby pracować w przyszłości, bo mogłabym się założyć, że tak jak nie wie, co zrobić z własnym życiem, tak nie wie, o ile więcej problemów robi sobie utrzymywaniem kłamstw, niż gdyby po prostu przyznał się do własnej sytuacji. ---------- Dopisano o 21:17 ---------- Poprzedni post napisano o 20:55 ---------- [1=43f4c6e05089aac1c48e760 c19dfc261ffa43875_6583838 01b065;89620510]Treść usunięta[/QUOTE] Jeśli nie chce Ci się czytać, to proszę, nie czuj się zobowiązana odpowiadać. Jeśli zauważyłaś brak cytatów, to jednak czytałaś ponad pierwszy akapit, choć nie wiem po co, jeśli nie chcesz ani czytać, ani odpowiadać na temat. Odpaliłam się mocno, bo trafiłam na wiele takich przypadków w praktyce, przypadków, które autentycznie chcą stać się lepszymi ludźmi, ale właśnie strach przez osobami z podobnym Tobie podejściem często hamuje ich rozwój. No bo czemu "patologiczny kłamca" i "manipulator"? Poza tym ściemnianiem i trochę dupowatym przysposobieniem do dorosłego życia, Autorka zaznaczyła, że technicznie koleś kasę ma, studia skończył, posprząta i zakupy zrobi. Tylko nakręcił ściemę tak, że nie potrafił jej już odkręcić, bo na tym etapie, po jakim czasie takie kłamstwo staje się czymś niewybaczalnym? Dla niego nie miało znaczenia, że ściemnia, bo póki się nie wyda, to nie zaboli, a jak powie, to zaboli na pewno. Poza tymi obawami, kłamstwami i bliskim kontaktem z jednym znajomym Autorka nie narzekała na nic patologicznego, więc może związek sam w sobie nie był aż tak okropny? Rozumiesz, że załamana kobieta przyszła tu pogadać i poradzić się innych, a tu odbywa się krucjata przeciwko kolesiowi, który choć schrzanił i ma problemy (choć nie on jeden w tym związku ma problemy), to wydaje się o wiele lepszym partnerem niż w masie prawdziwie patologicznych związków. Sory, ale nie leży mi jakoś oczernianie ludzi, których się nie zna, nie rozumie, nie chce rozumieć, na dodatek przez kogoś, kto uważa przekraczanie granicy prywatności z powodu jakichś, potencjalnie urojonych, obaw za właściwe, bo samo to wydaje się o wiele bardziej patologiczne. Acz to tylko moje |
||||||
|
|
|
|
#18 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Nie ma kasy. Ona się mu skończyła po pół roku mieszkania ze mną. Od tego czasu jest tylko na łasce rodziców. Nim się poznaliśmy, pracował w urzędzie. Nim się postanowił przeprowadzić do mojego miasta, zbiegło to się z jego zwolnieniem bo redukcja etatów (albo relokacja do innego miasta, do którego iść nie chciał).
Przez okres naszego mieszkania nie pracował, poza krótkim epizodem praktyk w kancelarii za darmoszkę, która notabene go przeraziła i uświadomiła, że jednak w tym zawodzie nie tylko wiedza się liczy. I stażu w prokuraturze, też w ramach studiów, na którym usłyszał, że jednak te kompetencje do rozmów z petentami są potrzebne, a w jego przypadku - no ich nie ma. Ale nigdy, do teraz, mi o tym nie powiedział. Studia już skończył, szykuje się do aplikacji. Nie pracuje - uważał, że pójście na aplikacje to remedium na problemy. Nie słuchał, gdy proponowałam, żeby chociaż coś dorywczo wziął - żeby podreperować budżet, żeby przebywać trochę poza domem. Nie wiem jak inaczej niż przez rozmowę miałam do niego dotrzeć przez te 3 lata, by go poznać bardziej. Uwierz, próbowałam, ale trafiałam na opór z jego strony, wymijające odpowiedzi lub niespójne, ubarwiane - przełamywanie lodów i pokazanie mu, że można coś inaczej trwało długo. Ale ostatecznie do czegoś dochodziliśmy. Ja wiele razy komunikowałam ze widzę, że nie chce mnie wpuścić do swojego świata i to bolało. Pokazał mi nieco skrawek, ale zbyt mało, abym mogła do rezonować. Wybacz, że od razu nie napisałam, tylko w edytowanym poście - u jego rodziny byliśmy kilka razy do roku. U mojej czasem częściej, bo na miejscu. Trochę poznałam ich problemy i szczęścia, trochę on mojej rodziny. Moich znajomych też i wychodził ze mną do nich. A jego kumpla znam tylko z opowieści. Jestem załamana i rozbita, bo jednak ta sytuacja ma na mnie wpływ. I w szoku byłam, rozwijając to sreberko kłamstw. Ale nie bez powodu piszę, że mam dylemat, sytuacja nie jest zerojedynkowa, nie jestem pewna co do rozstania i rzucenia tu wszystkiego od razu, bo widzę jakąś zmianę i refleksję - też z jego strony. Motam się, bo sama nje wiem czego chcę. Niestety. |
|
|
|
|
#19 | |
|
nieprzyzwoita
Zarejestrowany: 2022-04
Wiadomości: 1 141
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Cytat:
jaką drogę by nie wybrał, czeka go ciężka orka na ugorze, jesli nie ma zaplecza w postaci kancelarii do przejęcia czy prawników w rodzinie. obserwowałam z bliska rozwój takiej kariery od zera, nie polecam. klienci z ulicy, sprawy o pietruszkę, dalsze mozolne zdobywanie klientów z poleceń, stres, bo marne pieniądze i frustracja na maxa, bo nie tak to miało wyglądać. było to kilka lat temu, jeśli coś się zmieniło to raczej tylko na gorsze. |
|
|
|
|
|
#20 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 12 340
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Autorko, a co on ma pójście do psychologa?
|
|
|
|
|
#21 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Niestety żyjemy w państwie, w którym pójście do psychologa lub na psychoterapię kosztuje i mało kto może na to sobie pozwolić finansowo (mało nie zarabiam, można powiedzieć nie za dużo, nie za mało, ale no psycho to długoterminowy koszt i jednak obciąża).
Wcześniej nie kwapił się, żeby zrobić coś z problemami i iść do psycho, nawet o tym nie wspominał. Obok ultimatum z pracą, rzekłam że musi iść do psychologa, na początek na diagnozę, a potem na psycho, ale na to też trzeba mieć pieniądze, których on nie ma. I koło się zamyka. Dla niego najważniejsze jest prawo i dostanie się na aplikację. |
|
|
|
|
#22 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 12 340
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Cytat:
.przez tyle lat doczekały się się pomocy na NFZ. Ja wiem że to nie jest idealne, ale jak ktoś chce sobie pomóc plus ma wsparcie.partnera to to zrobi. On nie chce raczej. Dałabym sobie spokój z pisaniem mu usprawiedliwień.Mi ten związek wydaje się niezbyt zdrowy, także z twojej strony..plus naprawdę nie widzę nic fajnego w przyszłości z kimś takim, jak twój partner. Nawet nie chodzi o to, że bierze kasę od rodziców, to jest chyba najmniejszy problem tutaj, a ty się na tym skupiłas i jak pójdzie do pracy to nagle będzie ok. No nie będzie. |
|
|
|
|
|
#23 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Nim się poznaliśmy miałam w planach emigrację
on i emigracja, co Ty! On może gdzieś być, ale nie za daleko od miasta rodzinnego...podkreślał to wielokrotnie, poza tym z obecnym wykształceniem poza Polską nie dałby rady, języków też się nie uczy...Wiem, że też nie byłam zupełnie fair i dobra w tym związku. Ale chociaż tli się we mnie nadal to uczucie, coraz bardziej się przekonuję, zresztą tak było chyba od początku, że ja nie jestem osobą, która ma dość sił, by to dźwignąć. Trochę się nie zgodzę z poprzedniczką, która pisała, że nic nie wymagałam konsekwentnie przez te kilka lat. Wymagałam, był moment gdzie już mówiłam o rozstaniu, był moment gdzie aktywnie szukał pracy, ale przejechał się na odbiciu od drzwi (po prostu się nie dostał), ale pracy dorywczej szukać nie próbował. Mamił mnie, że zrobi po swojemu i jak skończy studia to się wsio ułoży, to dałam mu przestrzeń i odpuściłam nacisk na 1,5 roku, chociaż czasem się o tym i planach przypominałam. Ja sama sobie nie wyobrażam, też pracowałam i studiowałam jednocześnie, sama mam problem z fobią społeczną, co na pracę też się gdzieś przekładało, bo obrywałam od współpracowników, też miałam ciężkie momenty, w których rodzice mnie wspierali (kasę potem zwracałam) i nie rozumiem takiego podejścia, to fakt. Tzn teraz może rozumiem trochę bardziej, też miałam swoje momenty kiedy było beznadziejnie (okres depresji), ale poszukałam pomocy u terapeuty i jakoś poszło. |
|
|
|
|
#24 |
|
nieprzyzwoita
Zarejestrowany: 2022-04
Wiadomości: 1 141
|
Dot.: Kryzys swój i związku
bardziej martwisz się Ty o niego niż on sam o siebie
z takim charakterem jak ten facet ma to świata prawniczego nie zawojuje, uwierz aż żal, że wierzysz w mrzonki jakimi on Cię karmi. daj spokój, ten związek to się ciągnie chyba siłą Twojej woli. wygląda jak orka na ugorze, a nie zdrowa relacja. nie jesteś od tego, żeby terapeutować dorosłego faceta i gonić go do pracy. |
|
|
|
|
#25 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2021-02
Wiadomości: 3 730
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Autorko, odpowiedz sobie na pytanie, czy dasz radę udźwignąć to, co się wydarzyło. Bez znaczenia, jaka byłaś i co jest powodem. Tak, nie. Jeśli nie, co tu roztrząsać?
Rozstania często są trudne. |
|
|
|
|
#26 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2023-02
Wiadomości: 809
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Brzmi trollowo ten wątek
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz ---------- Dopisano o 09:40 ---------- Poprzedni post napisano o 09:40 ---------- To nie miało być tutaj, ten wątek nie brzmi trollowo, pomyliłam wątki, sorki Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
|
|
|
#27 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 601
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Abstrahując od reszty Was po prostu różni mocno podejście do życia: pieniędzy, pracy, samodzielności itd. Oba podejścia są obiektywnie w porządku ale są na tyle odmienne, że ciężko je pogodzić.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
|
|
|
|
#28 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2019-08
Wiadomości: 249
|
Dot.: Kryzys swój i związku
To prawda, różni nas mocno podejście do tych kwestii.
Ja myślę, że ta chwila kryzysu była po coś, że każdy pojawia się w naszym życiu, mając jakąś rolę...nasza wspólna na ten moment się skończyła... Od momentu tej kłótni otworzyliśmy się oboje przed sobą i rozmawialiśmy przez ten czas jak nigdy. Nie pamiętam też, kiedy ostatnio, będąc obok siebie tak na co dzień, tak często się do siebie odzywali i rozmawiali dłuższe godziny. To znaczy w codzienności były takie rozmowy, ale chodziło o takie naprawdę od serca. Niestety doszłam do wniosku, że nie jestem na tyle silna by udźwignąć swoje problemy, jego i nasze wspólne na ten moment - na ten moment muszę poukładać siebie samą, bo nie wiem czego chcę, co czuję...popracować nad swoimi wadami i ruszyć z miejsca, bo za długo tkwiłam w punkcie, coś mnie blokowało. Teraz siedzę sama na mieszkaniu, bo raptem kilka godzin temu wyniósł swoje rzeczy i czując smutek, na przemian płaczę i czuję jakiś spokój. Usiedliśmy i porozmawialiśmy, jak przyjechał i w sumie to było takie spokojne, na takiej zgodnej stopie - przemyślał i stwierdził, że to co mówiłam, w sumie było słuszne...że musi się otworzyć bardziej na ludzi i popracować nad tym, popracować nad otwartością...aplikację odłożył w czasie, teraz będzie szedł do pracy (choć odezwał się do starego znajomego z urzędu, który może mu tę pracę załatwi w aspekcie prawniczym lub coś podobnego, być może, a jak nie to będzie sam szukał). Pytany o terapię przytaknął, że pójdzie. Jeśli faktycznie czuje taką potrzebę zmiany i będzie do tego dążył, tym bardziej szczęśliwa bym nie mogła być. I 3mam kciuki, żeby się mu udało. Chociaż on patrzy w przyszłość i widzi nas gdzieś za jakiś czas, jak każde siebie najpierw poukłada, ja nic nie mogę mu obiecać...nie wiem co będzie za miesiąc, pół roku, rok. Póki sobie nie odpowiem najpierw, co sama faktycznie czuję itp.. Edit: Nie ogarniam po prostu, że to jakiś koniec, że jakiś rozdział się ma zakończyć...no nie ogarniam. Edytowane przez HermiJona Czas edycji: 2023-07-06 o 23:01 |
|
|
|
|
#29 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 317
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Bardzo mi przykro, autorko. Myślę, że podjęłaś dobrą decyzję. Przesyłam Ci wirtualne uściski jeśli je chcesz - i pamiętaj że zawsze możesz tu napisać, zawsze ktoś Cię wysłucha. Jest też wątek rozstaniowy, gdzie możesz poszukać wsparcia. Trzymaj się, albo i nie trzymaj, to drugie chyba nawet zdrowsze.
Sent from my Pixel 7 Pro using Tapatalk
__________________
Many of us spend half our time wishing for things we could have
if we didn’t spend half our time wishing. • • • • • |
|
|
|
|
#30 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2018-08
Wiadomości: 494
|
Dot.: Kryzys swój i związku
Takie osoby jak twoj chlopak, które skupiły się tylko na nauce i nie rozwijały w tym czasie żadnych kompetencji miękkich czeka twarde zderzenie z rzeczywistością. Bez tego nigdy nie będzie wzietym prawnikiem. Jak dla mnie to nie ma o czym gadać, facet wyglada na mitomana a i ty sama już czujesz ze nie chcesz tego ciągnąć wiec odpowiedz jest prosta.
|
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:16.






.przez tyle lat doczekały się się pomocy na NFZ. Ja wiem że to nie jest idealne, ale jak ktoś chce sobie pomóc plus ma wsparcie.partnera to to zrobi. On nie chce raczej. Dałabym sobie spokój z pisaniem mu usprawiedliwień.
on i emigracja, co Ty! On może gdzieś być, ale nie za daleko od miasta rodzinnego...podkreślał to wielokrotnie, poza tym z obecnym wykształceniem poza Polską nie dałby rady, języków też się nie uczy...
