Dlaczego faceci nie stawiają się żonom?

[Bruma_w_Hogsmeade]

Oczywiście dotyczy to też kobiet. Temat zainspirowany wątkiem o wnoszeniu relację na wyższy poziom. Dlaczego ludzie przez całe życie dają się tłamsić partnerowi, który tak naprawdę nic nie wnosi do ich życia (w sensie pieniędzy etc.), i na rozstaniu nic by w sumie nie stracili?

[skara]

Bo mają niskie poczucie własnej wartości, zaburzone wzorce dotyczące związków, wpojone przeświadczenie, że lepiej być z byle kim niż samemu. Powodów jest wiele.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[xfrida]

Napisane przez Bruma_w_Hogsmeade

Oczywiście dotyczy to też kobiet. Temat zainspirowany wątkiem o wnoszeniu relację na wyższy poziom. Dlaczego ludzie przez całe życie dają się tłamsić partnerowi, który tak naprawdę nic nie wnosi do ich życia (w sensie pieniędzy etc.), i na rozstaniu nic by w sumie nie stracili?

Mysle ze czesto ludzie(nie tylko faceci) obawiaja sie opini spolecznej ,rodziny ,czesto nie maja dokad sie wyprowadzi musieli by wrocic do rodziców np albo maja kredyt na dom wspolny nie wiedza o czego zaczac itp

[Bruma_w_Hogsmeade]

Napisane przez xfrida

Mysle ze czesto ludzie(nie tylko faceci) obawiaja sie opini spolecznej ,rodziny ,czesto nie maja dokad sie wyprowadzi musieli by wrocic do rodziców np albo maja kredyt na dom wspolny nie wiedza o czego zaczac itp

A czemu nie zaczną się stawiać? Nie trzeba od razu się rozstawać, ale jak baba rozstawia faceta po kątach, to czemu on nie zaprotestuje. Co by stracił, gdyby przestał robić wszystko pod nią?

[xfrida]

Napisane przez Bruma_w_Hogsmeade

A czemu nie zaczną się stawiać? Nie trzeba od razu się rozstawać, ale jak baba rozstawia faceta po kątach, to czemu on nie zaprotestuje. Co by stracił, gdyby przestał robić wszystko pod nią?

podejrzewam ze sie stawiali ale to do niczego nie prowadzilo poza wiekszymi klotniami w ktorych nie chca uczestniczyc bo np chca byc zostawieni w spokoju
niektorzy ludzie z natury sa ulegli,unikajacy konfliktow to nie ma nic do rzeczy z plcia,jak dla mnie nie widze sensu aby sie stawiac i walczyc ,lepiej juz sie rozstac i zyc po swojemu,tym ludziom widocznie takie rozstawianie po katach nie przeszkadza na tyle zeby cos zmienic albo probowali i nigdzie w tym nie doszli tak jak autor wspomnianego przez ciebie watku,tu nie ma co sie stawiac,probowac cos zmieniac bo tam jest za duzo problemow ,nie ma innej rady jak wyjsc z tej toksyny ratowac siebie
mnie bardziej zawsze zastanawialo dlaczego kobiety/mezczyzni siedza w relacjach w ktorych ktos ich jawnie zdradza, bije,dreczy ich dzieci ,przewala caly dochod na alkohol,nie pracuje i trzeba go utrzymywac.itp
jak mozna sobie brac na barki takiego wrzoda ,przeciez odchodzac od takiej osoby mozna sobie tylko polepszyc w zyciu ,na co oni czekaja?

[Bruma_w_Hogsmeade]

Napisane przez xfrida

podejrzewam ze sie stawiali ale to do niczego nie prowadzilo poza wiekszymi klotniami w ktorych nie chca uczestniczyc bo np chca byc zostawieni w spokoju
niektorzy ludzie z natury sa ulegli,unikajacy konfliktow to nie ma nic do rzeczy z plcia,jak dla mnie nie widze sensu aby sie stawiac i walczyc ,lepiej juz sie rozstac i zyc po swojemu,tym ludziom widocznie takie rozstawianie po katach nie przeszkadza na tyle zeby cos zmienic albo probowali i nigdzie w tym nie doszli tak jak autor wspomnianego przez ciebie watku,tu nie ma co sie stawiac,probowac cos zmieniac bo tam jest za duzo problemow ,nie ma innej rady jak wyjsc z tej toksyny ratowac siebie
mnie bardziej zawsze zastanawialo dlaczego kobiety/mezczyzni siedza w relacjach w ktorych ktos ich jawnie zdradza, bije,dreczy ich dzieci ,przewala caly dochod na alkohol,nie pracuje i trzeba go utrzymywac.itp
jak mozna sobie brac na barki takiego wrzoda ,przeciez odchodzac od takiej osoby mozna sobie tylko polepszyc w zyciu ,na co oni czekaja?

Stawianie się ma sens, w pracy jak jakiś inny pracownik cię ciągle poucza i wydaje rozkazy to też go zlewasz, nawet jak nie zamierzasz odchodzić z tej pracy.
Może faktycznie chodzi o to, że jak taki facet spróbuje się postawić (i np. nie zakończy wizyty u własnej matki na rozkaz i nie pobiegnie do domu, tylko posiedzi godzinę dłużej), to potem przez tygodnie będzie musiał o tym wysłuchiwać 40x dziennie. I uznaje, że skórka nie jest warta wyprawki.

A jak honorowo wyjść z takiej sytuacji: razem palili przez 20 lat, ona rzuciła i wymusza rzucenie na nim. On dla świętego spokoju obiecał rzucić, ale nie wytrzymał i wrócił do palenia. Ona teraz go za to tyra (nastawiając też przeciwko niemu rodzinę), że obiecał i nie dotrzymał słowa.
Jak wyjść z tego honorowo? Bo skoro już obietnica padła, to wypadałoby faktycznie rzucić. O ile taka wymuszona obietnica obowiązuje.

[xfrida]

Napisane przez Bruma_w_Hogsmeade

Stawianie się ma sens, w pracy jak jakiś inny pracownik cię ciągle poucza i wydaje rozkazy to też go zlewasz, nawet jak nie zamierzasz odchodzić z tej pracy.
Może faktycznie chodzi o to, że jak taki facet spróbuje się postawić (i np. nie zakończy wizyty u własnej matki na rozkaz i nie pobiegnie do domu, tylko posiedzi godzinę dłużej), to potem przez tygodnie będzie musiał o tym wysłuchiwać 40x dziennie. I uznaje, że skórka nie jest warta wyprawki.

A jak honorowo wyjść z takiej sytuacji: razem palili przez 20 lat, ona rzuciła i wymusza rzucenie na nim. On dla świętego spokoju obiecał rzucić, ale nie wytrzymał i wrócił do palenia. Ona teraz go za to tyra (nastawiając też przeciwko niemu rodzinę), że obiecał i nie dotrzymał słowa.
Jak wyjść z tego honorowo? Bo skoro już obietnica padła, to wypadałoby faktycznie rzucić. O ile taka wymuszona obietnica obowiązuje.

dla mnie relacja z wspolpracownikiem a wlasnym partnerem to sa dwie rozne rzeczy
wspolpracownikow sobie nie wybierasz ,partnera juz tak

jak ci ewidentnie nie po drodze z kims po co sie stawiac?po co sie meczyc poprostu trzeba to zakonczyc zyc zgodnie z wlasnym planem ,nie widze sensu byc w zwiazku w ktorym na porzadku dziennym trzeba caly czas ustepowac lub walczyc o wlasny komfort

co do palenia to decyzja powinna wyjsc od tego ktory pali tylko wowczas jest w stanie cos z tym zrobic,wymuszanie nie ma sensu
w tej sytuacji on powinien jasno powiedziec ze jednak nie chce rzucac bo to nie byla jego decyzja tylko zostal do tego zmuszony

moga najwyzej wypracowac kompromis ze on nie pali przy niej jesli ona nie umie tego zaakceptowac to niech szuka niepalacza

[Bruma_w_Hogsmeade]

Napisane przez xfrida

dla mnie relacja z wspolpracownikiem a wlasnym partnerem to sa dwie rozne rzeczy
wspolpracownikow sobie nie wybierasz ,partnera juz tak

jak ci ewidentnie nie po drodze z kims po co sie stawiac?po co sie meczyc poprostu trzeba to zakonczyc zyc zgodnie z wlasnym planem ,nie widze sensu byc w zwiazku w ktorym na porzadku dziennym trzeba caly czas ustepowac lub walczyc o wlasny komfort

co do palenia to decyzja powinna wyjsc od tego ktory pali tylko wowczas jest w stanie cos z tym zrobic,wymuszanie nie ma sensu
w tej sytuacji on powinien jasno powiedziec ze jednak nie chce rzucac bo to nie byla jego decyzja tylko zostal do tego zmuszony

moga najwyzej wypracowac kompromis ze on nie pali przy niej jesli ona nie umie tego zaakceptowac to niech szuka niepalacza

Zgadzam się ze wszystkim. Co do tych związków, gdzie trzeba ciągle ustępować, to właściwie skoro ten facet (mówię o autorze tamtego wątku) tak źle mówi o własnej żonie i ma o niej tak złe zdanie (a dobrego mieć się nie da), to chyba nawet jej nie kocha. Bo na czym ta miłość by wtedy polegała? (Chociaż z drugiej strony... matka ma o swoim synu narkomanie-złodzieju też złe zdanie, ale jednak go kocha). Ale w każdym razie jak baba ma tyle wad to może chodzi tutaj o to, że autor znosząc to wydaje się sam sobie głębszy, bardziej skomplikowany? Albo boi się nieznanego po prostu.

[xfrida]

Napisane przez Bruma_w_Hogsmeade

Zgadzam się ze wszystkim. Co do tych związków, gdzie trzeba ciągle ustępować, to właściwie skoro ten facet (mówię o autorze tamtego wątku) tak źle mówi o własnej żonie i ma o niej tak złe zdanie (a dobrego mieć się nie da), to chyba nawet jej nie kocha. Bo na czym ta miłość by wtedy polegała? (Chociaż z drugiej strony... matka ma o swoim synu narkomanie-złodzieju też złe zdanie, ale jednak go kocha). Ale w każdym razie jak baba ma tyle wad to może chodzi tutaj o to, że autor znosząc to wydaje się sam sobie głębszy, bardziej skomplikowany? Albo boi się nieznanego po prostu.

dla mnie milosc matki do dziecka jest zupelnie inna niz do partnera tego nie da sie w zadnen sposob porownac .i znowu to samo co z wspolpracownikiem
dziecka nie wybierasz,rodzi sie z ciebie - kochasz i akceptujesz ze nie jest perfekcyjne ,partner to ktos kogo wybierasz i nie musisz znosic jesli przestal spelniac oczekiwania .kiedy cie rani i wkurza na kazdym kroku po co sie meczyc ?
nie wiem jak mozna bac sie w przypadku autora ?cokolwiek jest przed nim juz raczej gorzej byc nie moze ,zyje zniewolony,zadreczony na kazdym kroku pozbawiany wolnosci wyboru,zdecydowanie problem jest bardziej zlozony ze dorosly czlowiek nie umie powiedziec dosyc i wyjsc z takiego zwiazku a wrecz w wielu przypadkach brnie glebiej kupujac wspolny dom czy jeszcze gporzej robiac dzieci w takim zwiazku

[Bruma_w_Hogsmeade]

Napisane przez xfrida

dla mnie milosc matki do dziecka jest zupelnie inna niz do partnera tego nie da sie w zadnen sposob porownac .i znowu to samo co z wspolpracownikiem
dziecka nie wybierasz,rodzi sie z ciebie - kochasz i akceptujesz ze nie jest perfekcyjne ,partner to ktos kogo wybierasz i nie musisz znosic jesli przestal spelniac oczekiwania .kiedy cie rani i wkurza na kazdym kroku po co sie meczyc ?
nie wiem jak mozna bac sie w przypadku autora ?cokolwiek jest przed nim juz raczej gorzej byc nie moze ,zyje zniewolony,zadreczony na kazdym kroku pozbawiany wolnosci wyboru,zdecydowanie problem jest bardziej zlozony ze dorosly czlowiek nie umie powiedziec dosyc i wyjsc z takiego zwiazku a wrecz w wielu przypadkach brnie glebiej kupujac wspolny dom czy jeszcze gporzej robiac dzieci w takim zwiazku

A może to bardziej jak narkotyk. Uzależniony od obecności tej baby i nie odejdzie, nawet jak zacznie go bić czy nasyłać na niego kolegów, żeby go pobili.