CAE - przydatny?

[b_blue]

Chciałabym się zapytać jest to jest z tymi certyfikatami, bo mam sprzeczne informacje.
Dużo o tym się naczytałam, przemyślałam wszystko i stwierdziłam, że mój angielski jest na tyle dobry, że właściwie mogłabym podejść do egzaminu. Oprócz pieniędzy nie mam nic do stracenia przecież
Dzisiaj rozmawiałam z koleżanką, która kiedyś próbowała (niestety jej się nie udało) i powiedziałam jej o moich planach. No i zaczęło się. Że to tylko strata czasu, nieprzydatne do niczego, szkoda kasy i milion podobnych argumentów. I teraz nasuwa się pytanie: mam wierzyć temu co czytam w Internecie, czy może koleżance, która bądź co bądź do egzaminu podchodziła.
Chciałabym, żeby doradziła mi jakaś osoba, której faktycznie to się do czegoś przydało. Bo to, że dobrze w CV wygląda to wiem, ale czy coś jeszcze?
Bo teraz mam mętlik w głowie, nie wiem czy podchodzić, czy może faktycznie strata czasu i pieniędzy.

[madana]

Na pewno nie kierowałabym się zdaniem koleżanki, bo jest rozgoryczona oblaniem tego egzaminu. Za to na pewno do takiego egzaminu warto przygotować się w szkole językowej w grupie , która przygotowuje do TEGO właśnie egzaminu wg ściśle określonych procedur i zadań- wtedy zdanie egzaminu jest raczej pewne, a w cv wykazujesz w ten sposób znajomość języka na dobrym poziomie.

[_chocolate]

Poucz się trochę więcej i zrób proficiency.

[Angry]

Napisane przez madana

Na pewno nie kierowałabym się zdaniem koleżanki, bo jest rozgoryczona oblaniem tego egzaminu. Za to na pewno do takiego egzaminu warto przygotować się w szkole językowej w grupie , która przygotowuje do TEGO właśnie egzaminu wg ściśle określonych procedur i zadań- wtedy zdanie egzaminu jest raczej pewne, a w cv wykazujesz w ten sposób znajomość języka na dobrym poziomie.

Zgadzam się. Zanim poszłam na kurs to myślałam, że mój angielski jest na dobrym poziomie, a był po prostu opanowany na tyle, aby swobodnie się komunikować, ale bez fajerwerków i specjalnego bogactwa leksykalnego, a egzamin cae właśnie w dużej mierze opiera się na znajomości takich smaczków, różnych konstrukcji zdaniowych, zwrotów, idiomów, phrasali, jak i samych trudniejszych słówek.
I tak jak pisze madana - certyfikat lepiej widziany jest w cv niż niczym niepoświadczone wpisanie "znajomość języka x na poziomie y"
Dodatkowym plusem może być dorabianie na korepetycjach, myślę, że mając certyfikat łatwiej się do jakichś załapać, czasem można wynegocjować wyższą stawkę, poza tym masz większe pole do popisu, bo ze znajomością języka na tym poziomie spokojnie możesz przygotowywać do matury rozszerzonej czy pracowac ze studentami (o ile studenci biorą korepetycje )

[b_blue]

No jeśli już bym próbowała, to na pewno po jakimś kursie. Pisząc, że mój angielski jest na dobrym poziomie miałam na myśli tylko to, że czuję się na siłach, żeby w ogóle się na coś takiego porywać

[madana]

Napisane przez b_blue

No jeśli już bym próbowała, to na pewno po jakimś kursie. Pisząc, że mój angielski jest na dobrym poziomie miałam na myśli tylko to, że czuję się na siłach, żeby w ogóle się na coś takiego porywać

- dlatego idź na dobry kurs, nie słuchaj koleżanki i powodzenia

[All That Jazz]

A moim zdaniem to jest strata kasy jednak, niestety. Mówię po angielsku biegle, certyfikat mam - z uczelni, zrobiłam, bo musiałam zrobić tak czy siak B2, żeby skończyć studia, więc po prostu zrobiłam wyższy. Nie mam wpisanego w CV tego certyfikatu, po prostu angielski biegły. I nikogo, nigdy, na żadnej rozmowie kwalifikacyjnej (a było ich mnóstwo) nie interesowało, czy posiadam jakiś papier na poparcie tej umiejętności, bo i tak przeprowadzali rozmowę po angielsku. Takie same rozmowy mieli moi znajomi którzy mają certyfikaty. Słyszałam tylko, że Proficiency może zrobić dobre wrażenie, ale nie wiem jak jest faktycznie, bo nie znam nikogo kto miałby ten certyfikat.

[ever-dream]

Napisane przez All That Jazz

A moim zdaniem to jest strata kasy jednak, niestety. Mówię po angielsku biegle, certyfikat mam - z uczelni, zrobiłam, bo musiałam zrobić tak czy siak B2, żeby skończyć studia, więc po prostu zrobiłam wyższy. Nie mam wpisanego w CV tego certyfikatu, po prostu angielski biegły. I nikogo, nigdy, na żadnej rozmowie kwalifikacyjnej (a było ich mnóstwo) nie interesowało, czy posiadam jakiś papier na poparcie tej umiejętności, bo i tak przeprowadzali rozmowę po angielsku. Takie same rozmowy mieli moi znajomi którzy mają certyfikaty. Słyszałam tylko, że Proficiency może zrobić dobre wrażenie, ale nie wiem jak jest faktycznie, bo nie znam nikogo kto miałby ten certyfikat.

Zgadzam się. Ja chciałam robić CAE, ale mi odradzono. Znajomość angielskiego na rozmowach na których byłam i tak sprawdza się poprzez rozmowę. Nigdy się nikt mnie nie pytał o żaden certyfikat. Tym bardziej, że kiedyś wszyscy robili CAE, a teraz jest moda na proficiency, a potem będzie znowu na coś innego.

[keine_angst]

Napisane przez ever-dream

Zgadzam się. Ja chciałam robić CAE, ale mi odradzono. Znajomość angielskiego na rozmowach na których byłam i tak sprawdza się poprzez rozmowę. Nigdy się nikt mnie nie pytał o żaden certyfikat. Tym bardziej, że kiedyś wszyscy robili CAE, a teraz jest moda na proficiency, a potem będzie znowu na coś innego.

Zgadzam się z tym. Mojego szwagra nikt się nie pytał o żadne papierki, po prostu przeprowadzili rozmowę kwalifikacyjną w języku angielskim.

A certyfikat to chyba dla własnej satysfakcji, chyba, że znasz kilka języków obcych na poziomie zaawansowanym, co w niektórych pracach (np. sekretarka w dużej korporacji) jest istotne i taki wpis w CV o zdanym FCE/CAE/CPE dobrze wygląda.

[201604181004]

Oczywiście że przydatne, na studiach oznacza to zwolnienie z języka angielskiego dodatkowo większa szansa na stypendium naukowe, ponieważ jest to traktowane jako dodatkowa aktywność. Nie mówiąc o tym że to idealne przy poszukiwaniu pracy "język angielski zaawansowany" mówi mało, natomiast CAE - to już czarno na białym potwierdzenie.

[mbamboo]

Myślę, że "papier" warto mieć, nawet jeśli znajomość języka zostanie sprawdzona np w rozmowie kwalifikacyjnej. Lepiej wygląda określony poziom niż "język angielski zaawansowany".

Dodam tylko, że jeśli interesuje Cię też praca za granicą, to nie ma co porywać się na CAE/CPE, one są niesamowicie popularne tylko u nas. Wszędzie na świecie wolą TOEFL, IELTS itp. Tylko że one są ważne dwa lata, więc trzeba je zdawać raczej do konkretnego celu, a nie dla siebie (chyba, że stać Cię na wydawanie 600 zł co drugi rok).

[fe414c2710b8060c6dec8506e8442112fb575cc4]

co do samego certyfikatu, a ja uważam że może sie przydać. Przykład ode mnie z pracy. Każdy na rozmowie kwalifikacyjnej musiał oczywiście rozmawiać i po angielsku, i nawet jeśli ten angielski nie był perfekcyjny ale np komunikatywny a inne umiejętności (na dane stanowisko) były akurat to dana osoba została zatrudniona. Tylko że z racji że firma jest międzynarodowa a językiem korporacyjnym był angielski, to po zatrudnieniu pisało się test w stylu FCE. Jeśli się ten test zdało na 80% to było OK, jeśli nie, firma organizuje dodatkowy kurs i za pół roku znów się zdaje. Posiadanie certyfikatu FCE (lub analogicznego) zwalnia oczywiście z pisania takiego testu więc czasami można sobie po prostu oszczędzić czasu .

[keine_angst]

Niestety nie na wszystkich uczelniach CAE zwalnia z wykładów

[szprotka_]

u mojej mamy w pracy jest tak, że jeżeli mają do wyboru, osobę z wyższym wykształceniem ale bez certyfikatu językowego, to wybiorą osobę z niższym wykształceniem, ale z papierkiem potwierdzającym znajomość języka. to zależy od danej firmy/instytucji. moim zdaniem, to warto mieć. może się przydać w przyszłości.

[Lynn]

Ja się jakiś czas temu zastanawiałam nad CAE, ale zrezygnowałam. Mogę podpisać się pod słowami innych dziewczyn, że i tak znajomość języka jest zawsze weryfikowana na rozmowach kwalifikacyjnych. Pamiętam, że na studiach było tak, że jak ktoś miał ten egzamin zdany, to był zwolniony z angielskiego. Nie wiem czy tak jest do tej pory, bo to było x lat temu.

[irene adler]

Też nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że to strata pieniędzy. A może lepiej zdać egzamin ukierunkowany na jakąś dziedzinę? np. prawnicy mogą zdawać ILEC i TOLES, pewnie jakiś egz ze znajomości angielskiego technicznego czy medycznego też jest.

[kaileight]

Mnie cae zwolnił z matury (ustnej i pisemnej) z najwyższą oceną. Na studiach byłam zwolniona z lektoratu (ocena końcowa była oceną certyfikatu). Podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie musiałam pisać testu językowego. Ale to było dość dawno temu. Nie wiem czy teraz też jest tak przydatny. Po za tym lepiej pouczyć się i zrobić od razu cpe

[mbamboo]

Napisane przez kaileight

Mnie cae zwolnił z matury (ustnej i pisemnej) z najwyższą oceną. Na studiach byłam zwolniona z lektoratu (ocena końcowa była oceną certyfikatu). Podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie musiałam pisać testu językowego. Ale to było dość dawno temu. Nie wiem czy teraz też jest tak przydatny. Po za tym lepiej pouczyć się i zrobić od razu cpe

Niestety, certyfikaty jezykowe nie zwalniaja juz z matury.

[huginn]

Warto, jeśli rzeczywiście przyda ci się do czegoś. Ja robiłam kurs CAE w klasie maturalnej, by przygotować się do matury rozszerzonej, a na pierwszym roku studiów zdałam egzamin CAE, by nie chodzić na lektorat na uczelni - i dlatego uważam, że swoją rolę spełnił. Ale gdybym miała już po studiach brać się za CAE, to chyba nie miałoby to sensu, bo w moim zawodzie języki nie są wymagane.

[ulinkaaa]

To wszystko zalezy od tego, do czego Ci to potrzebne.

[himym]

Ja mam CPE.
CAE kiedyś robiło duże wrażenie-teraz praktycznie żadne. Jak wyżej ktoś napisał nitk nie będzie sprawdzał czy masz ten certyfikat czy nie.

[InVain]

Podnosze wątek, ostatnio zastanawiałam sie nad zrobieniem CAE, jestem na pierwszym roku studiów, mature rozszerzoną zdałam na prawie 90% i teraz zauważyłam że chodząc na uczelnię cofam się w języku. I może perspektywa zdawania CAE zmotywowałaby mnie do częstszego obcowania z językiem -tylkoe faktycznie, czy opłaca się wydac te kilkaset złotych na ten cerftfikat? Pracodawcy zwracają na niego obecnie uwagę?