głupia jestem ?!

[princessss]

Otoz rozmawialam z moim Tż-tem .. i zadawalismy sobie takie ot pytanka i nagle z moich ust poszlo-
KOGO PROSISZ O RADE GDY NIE MOZESZ SOBIE Z CZYMS PORADZIC ?.. odpowiedzial:
-"tak szczerze to nikogo" ?! :|.. (a ja?!)

Ja zapytalam czy nie ufa nikomu ?.. a on ze malej czesci ufa.. a pozniej ja na to ze to smutne ze nikomu nie moze sie zwierzyc..to on odpowiedzial ze ma siostry...
Zapytalam czy jest w stanie z nimi o wszystkim rozmawiac.. Odpowiedzial ze tak..
A ja na to co w sprawach sexu,typowych problemach.. meskich, ktowymi mozna podzielic sie z ta sama plcia,z przyjacielem, etc..
To na to juz wymienil jakiegos tam kolege.. to ja mu kontra- ze rowniez nikomu innemu nie ufam oprocz mojej przyjaciolki ..

Pozniej powiedzialam mu ze szkoda ze sobie nie ufamy. Faktycznie nie potrafimy sobie doradzac i wogole nie jestesmy przyjaciolmi .. on na to :"Bo to doradzanie zawsze sie zle konczy... ty mi powiesz ze jestem ktorys raz w tej samej koszuli a ja powiem ci ze nie podobaja mi sie twoje spodnie i sie newujesz. takie kolo sie robi"..
Pozniej z gupa zapytalam kim dla niego jestem to on mi ze ukochana i sloneczkiem ble ble.. a ja - ale juz nie porzyjacielem.. i on ze "Misku przyjaciel tez.."

Nie rozumiem go .. jestem za glupia ? ze czepiam sie o takie szczegoly??

Zaznacze- jestesmy ze soba 2 lata, praktycznie widujemy sie raz w tygodniu.. bo on jest bardzo zajetym czlowiekiem.. smsy bardzo czesto ale co z tego ?! czy komorka zastapi spotkanie.. mam duzo watpliwosci ..

[cava]

Napisane przez princessss

Otoz rozmawialam z moim Tż-tem .. i zadawalismy sobie takie ot pytanka i nagle z moich ust poszlo-
KOGO PROSISZ O RADE GDY NIE MOZESZ SOBIE Z CZYMS PORADZIC ?.. odpowiedzial:
-"tak szczerze to nikogo" ?! :|.. (a ja?!)

Po prostu jest chłopak samodzielny i sam lubi ponosić konsekwencje swoich wyborów. Bardzo dobrze rokująca na przyszłość cecha.

Mam wrażenie, ze mylisz przyjaźń, związek z czyjąś samodzielnością.
To 2 różne rzeczy.

Uważam ze robisz problem gdzie go nie ma.

[princessss]

Napisane przez cava

Po prostu jest chłopak samodzielny i sam lubi ponosić konsekwencje swoich wyborów. Bardzo dobrze rokująca na przyszłość cecha.

Mam wrażenie, ze mylisz przyjaźń, związek z czyjąś samodzielnością.
To 2 różne rzeczy.

Uważam ze robisz problem gdzie go nie ma.

moze ten poczatek jest egoistycznie zaczety .. ale tam nizej wzmianka o siostrach, kumplu..

[xhankax]

Kobieta to jednak potrafi poprowadzić rozmowę tak, żeby się zaplątało Ja myślę, że panikujesz. Przede wszystkim większość mężczyzn radzi sobie z problemami samodzielnie, bez zwierzania się i pytania o rady. Po prostu tak mają, nie są w tych kwestiach wylewni. To, komu najbardziej ufa i kim dla niego jesteś, dowiesz się, jak kiedyś taki problem naprawdę przyjdzie. To normalne, że cię zabolało. Ale nie robiłabym z tego dużego problemu. oczywiście koniecznie o tych odczuciach musisz mu powiedzieć, bez żadnych nerwów

[Paraboliczna]

ale w sumie o co Ci chodzi?
O to, że nie wymienił Ciebie? Te pytania zastawiłaś na pułapkę, by potwierdził że Ciebie się by radził i Tobie ufa.
Jemu to się najwyraźniej nie spodobało. Poza tym to poniekąd logiczne, że skoro jesteście razem, to Ty jesteś na pierwszym miejscu. o czym powinnaś wiedzieć i nie musi Cie za kazdym razem w tym utwierdzać.
Ja bym odpowiedziała to samo bo nie lubie być brana pod włos

[***luna]

Napisane przez princessss

Otoz rozmawialam z moim Tż-tem .. i zadawalismy sobie takie ot pytanka i nagle z moich ust poszlo-
KOGO PROSISZ O RADE GDY NIE MOZESZ SOBIE Z CZYMS PORADZIC ?.. odpowiedzial:
-"tak szczerze to nikogo" ?! :|.. (a ja?!)

Ja zapytalam czy nie ufa nikomu ?.. a on ze malej czesci ufa.. a pozniej ja na to ze to smutne ze nikomu nie moze sie zwierzyc..to on odpowiedzial ze ma siostry...
Zapytalam czy jest w stanie z nimi o wszystkim rozmawiac.. Odpowiedzial ze tak..
A ja na to co w sprawach sexu,typowych problemach.. meskich, ktowymi mozna podzielic sie z ta sama plcia,z przyjacielem, etc..
To na to juz wymienil jakiegos tam kolege.. to ja mu kontra- ze rowniez nikomu innemu nie ufam oprocz mojej przyjaciolki ..

Pozniej powiedzialam mu ze szkoda ze sobie nie ufamy. Faktycznie nie potrafimy sobie doradzac i wogole nie jestesmy przyjaciolmi .. on na to :"Bo to doradzanie zawsze sie zle konczy... ty mi powiesz ze jestem ktorys raz w tej samej koszuli a ja powiem ci ze nie podobaja mi sie twoje spodnie i sie newujesz. takie kolo sie robi"..
Pozniej z gupa zapytalam kim dla niego jestem to on mi ze ukochana i sloneczkiem ble ble.. a ja - ale juz nie porzyjacielem.. i on ze "Misku przyjaciel tez.."

Nie rozumiem go .. jestem za glupia ? ze czepiam sie o takie szczegoly??

Zaznacze- jestesmy ze soba 2 lata, praktycznie widujemy sie raz w tygodniu.. bo on jest bardzo zajetym czlowiekiem.. smsy bardzo czesto ale co z tego ?! czy komorka zastapi spotkanie.. mam duzo watpliwosci ..

Moim zdaniem sama na złość chciałaś zrobić, prowadząc tę gierkę.


Wg mnie czepiasz się i tyle.

[agunia1985]

Nie jesteś głupia. Jesteś tylko przewrażliwiona. Wasz związek jest na tyle szczęśliwy, że masz możliwość szukania dziur, gdzie ich nie ma. Nie myśl już najlepiej o tym, za to ciesz się, że Twój Tż sprawia, że trapią Cię jedynie takie problemy.

[Aggie125]

Napisane przez princessss

To na to juz wymienil jakiegos tam kolege.. to ja mu kontra- ze rowniez nikomu innemu nie ufam oprocz mojej przyjaciolki ..

I po co ta kontra? Tylko po to, że skoro on powiedział tak, to Ty nie możesz być gorsza?

Mogłas powiedziec, że ufasz mu najbardziej na świecie i wtedy mielibyście pretekst do rozmowy, może on tez by powiedział, że Tobie ufa najbardziej. Ale skoro wyskoczyłaś z owa kontrą, to nie dziw się, że usłyszalaś rzeczy, których nie chcialaś usłyszeć.

Poza tym może on w ten sposób daje Ci do zrozumienia, że nie potrafisz go wysłuchac, bo od razu sie denerwujesz albo go pouczasz?

[Hija]

Co do tego proszenie o radę, o problemy, to może nie prosił Cię o pomoc, bo problemów nie było większych? Pewnie, że są małe problemy, ale z takimi to człowiek powinien umieć radzić sobie sam. I dobrze, że on sobie radzi.

[SickAtHeart]

Zgadzam się z wszystkimi przedmówczyniami.
Faceci z natury mają tak, że nie lubią się nikomu zwierzać ze swoich problemów... Więc troszkę przesadzasz... Myślę, że gdyby Ci nie ufał, to nie rozmawiałby właściwie z Tobą na tak poważny temat jakim jest "zaufanie"

[wesna]

Uważam, że masz nieco mylne pojęcie zaufania w związku. Moim zdaniem, zaufanie w związku to niekoniecznie pytanie o radę kiedy ma się problem, oraz o to czy dana koszula ładnie wygląda. Przyjaźń w związku ma zupełnie inny wydźwięk niż przyjaźń wśród przyjaciół. Przyjaciele są właśnie od tego, żeby spytać ich o męskie sprawy, przyjaciółki są od tego, żeby powiedzieć Ci, że masz niefajne spodnie, a siostry są od tego, żeby ponarzekać na problemy z dziewczyną i zaciągnąć ewentualnej porady.


Naprawde uważasz, że obowiązkiem Twojego TŻ i niejako oznaką zaufania będzie to, że pogada z Tobą o swoich męskich sprawach? Czy to, że powie Ci o Twojej bluzce? Jeżeli tak, to naprawde dziwne podejście.

[Joline]

Ciekawi mnie ile wy macie lat. Ale hmm wydaje mi sie ze Twoj chlopak jest od Ciebie bardziej dojrzaly ? Doroslejszy ? Bardziej trzezwo patrzy na ten swiat.
Trudno dzis o takiego faceta. Powinnas sie cieszyc ze nie karmi Cie zludzeniami i raczej taki typ szybciej Cie opusci niz np. bedzie zdradzac za plecami.
Konkretny facet i tyle.

[princessss]

Dzieczynki macie racje.. sie czepiam..glupot;/ .. tak nie powinno byc.. popracuje nad tym ;DD dziekuje ;***

[arrabbiata]

A ja cię rozumiem. Zabolało cię to, że twój tż nie uważa cię za swojego powiernika i osobę, z którą można porozmawiać o wszystkim. Miałam podobną sytuację ze swoim. Rozmawialiśmy o zaufaniu i o naszych problemach. Ja sobie uświadomiłam, że praktycznie nie wiem, co dręczy mojego chłopaka.. tzn zawsze wiem, ze coś jest nie tak, poznam nawet po głosie przez telefon albo krótkim smsie, ale właściwie to on nie zwierza mi się z problemów, ja zawsze wszystko z niego wyciągam. A on wie zawsze co mnie męczy. Kiedy powiedziałam mu to wszystko- że przykro mi, że nie chce się dzielić ze mną swoimi problemami, to usłyszałam coś takiego; 'Przecież nie będę przychodził i płakał ci w rękaw, że mi źle. Facet musi być facetem a nie ciotą, co sobie sam z problemami nie radzi i się załamuje, musi być twardy'.
W sumie wiedziałam, że o to chodzi, dostałam tylko potwierdzenie. Porozmawialiśmy o tym i powiedziałam, że po to mamy siebie nawzajem, żeby się wspierać i ze kiedy będzie mi sie żalił to nigdy absolutnie nie pomyślę, że jest mięczakiem, tylko będę się cieszyć, że ma do mnie zaufanie i chce, żebym żyła też jego sprawami. Wtedy pomogę mu jak tylko będę potrafiła. I od tego czasu mój tż rozmawia ze mną o swoich problemach.

Co do waszego związku, to źle pokierowałaś tą rozmową. Mogłaś powiedzieć, że może mieć w tobie wsparcie i kiedy ma jakiś problem, ty chętnie z nim o tym porozmawiasz i chciałabyś, żebyście się tak właśnie nawzajem wspierali. A nie od razu się odgryzać, że ty też mu nie ufasz... na to trzeba długo pracować. Powodzenia

[princessss]

Napisane przez arrabbiata

A ja cię rozumiem. Zabolało cię to, że twój tż nie uważa cię za swojego powiernika i osobę, z którą można porozmawiać o wszystkim. Miałam podobną sytuację ze swoim. Rozmawialiśmy o zaufaniu i o naszych problemach. Ja sobie uświadomiłam, że praktycznie nie wiem, co dręczy mojego chłopaka.. tzn zawsze wiem, ze coś jest nie tak, poznam nawet po głosie przez telefon albo krótkim smsie, ale właściwie to on nie zwierza mi się z problemów, ja zawsze wszystko z niego wyciągam. A on wie zawsze co mnie męczy. Kiedy powiedziałam mu to wszystko- że przykro mi, że nie chce się dzielić ze mną swoimi problemami, to usłyszałam coś takiego; 'Przecież nie będę przychodził i płakał ci w rękaw, że mi źle. Facet musi być facetem a nie ciotą, co sobie sam z problemami nie radzi i się załamuje, musi być twardy'.
W sumie wiedziałam, że o to chodzi, dostałam tylko potwierdzenie. Porozmawialiśmy o tym i powiedziałam, że po to mamy siebie nawzajem, żeby się wspierać i ze kiedy będzie mi sie żalił to nigdy absolutnie nie pomyślę, że jest mięczakiem, tylko będę się cieszyć, że ma do mnie zaufanie i chce, żebym żyła też jego sprawami. Wtedy pomogę mu jak tylko będę potrafiła. I od tego czasu mój tż rozmawia ze mną o swoich problemach.

Co do waszego związku, to źle pokierowałaś tą rozmową. Mogłaś powiedzieć, że może mieć w tobie wsparcie i kiedy ma jakiś problem, ty chętnie z nim o tym porozmawiasz i chciałabyś, żebyście się tak właśnie nawzajem wspierali. A nie od razu się odgryzać, że ty też mu nie ufasz... na to trzeba długo pracować. Powodzenia

Czepiam sie szczegolow i to jest moj problem;// .. On na prawde jest pomocny, uczynni.. Gdy jego cos gnebi rowniez staram sie mu pomoc.. tylko chodzilo o "sucha teorie" ;// .. ehh juz taka jestem((...
dlatego uwielbiam Was.. za trzezwe podejscie do sprawy i kubel zimnej wody !)

[koniczyna82]

Zgadzam sie z opiniami wyżej. A poza tym - nie przejmuj sie że wymienił siostry. Mój brat np czasem pyta się mnie o radę ..właśnie w sprawie "jak zrozumieć zachowanie takiej dziwnej istoty jak dziewczyna" Albo żeby mu doradzić trochę w sprawie np prezentu dla jakiejś koleżanki (kolczyki chciał jej kupić a poczół sie z tym zagubiony :P)

[SquareSky]

Zgadzam sie z opiniami rowiesniczek, szukasz dziury w calym, robisz z igly widly ;> Nie chce Cie tutaj skarcic, ale uwazam ze nie masz sie czego obiawiac.

[agusiajnw]

Napisane przez SquareSky

Zgadzam sie z opiniami rowiesniczek, szukasz dziury w calym, robisz z igly widly ;> Nie chce Cie tutaj skarcic, ale uwazam ze nie masz sie czego obiawiac.

dokładnie to samo chciałam napisać
I faktycznie kobieta to potrafi zrobić problem z niczego

[nadira1204]

Faceci to skomplikowane stworzenia i wolą bić się z myślami, niż poprosić kogoś o rade Jeśli problem byłby naprawde duży na pewno porozmawiałby z Tobą... Wszystko zależy od charakteru. W moim związku jest odwrotnie mój TŻ prosi mnie o pomoc, a ja jestem tak wychowana, że prędzej osiewieje niż sama poprosze o pomoc czy rade ale da sie nad tym pracować spokojnie

[Amathea]

Napisane przez princessss

KOGO PROSISZ O RADE GDY NIE MOZESZ SOBIE Z CZYMS PORADZIC ?.. odpowiedzial:
-"tak szczerze to nikogo" ?! :|.. (a ja?!)

Ja zapytalam czy nie ufa nikomu ?.. a on ze malej czesci ufa.. a pozniej ja na to ze to smutne ze nikomu nie moze sie zwierzyc..to on odpowiedzial ze ma siostry...

Wbrew opiniom wszystkich (?) poprzedniczek, ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji w związku... Dla mnie TŻ jest zdecydowanie najbliższą osobą (w poprzednich związkach tak nie było, zawsze np. przyjaciółce mówiłam dużo więcej - a mój obecny związek jest pierwszym naprawdę udanym), nie wyobrażam sobie, żeby "zwierzać się" tylko - albo głównie - innym ludziom. Nie robię rozgraniczenia pt. "to jest mój chłopak do przytulania i miłego spędzania czasu, a to są moi przyjaciele do zwierzeń". Niiie. Mój chłopak JEST moim przyjacielem i to najlepszym, jakiego kiedykolwiek miałam. Nikt nie wie (i nie wiedział) o mnie tyle, co on.

Napisane przez princessss

Pozniej powiedzialam mu ze szkoda ze sobie nie ufamy. Faktycznie nie potrafimy sobie doradzac i wogole nie jestesmy przyjaciolmi .. on na to :"Bo to doradzanie zawsze sie zle konczy... ty mi powiesz ze jestem ktorys raz w tej samej koszuli a ja powiem ci ze nie podobaja mi sie twoje spodnie i sie newujesz. takie kolo sie robi"..

Jeśli "nie potraficie sobie doradzać" tylko w takich kwestiach jak ciuchy, to błahostka. Jeśli natomiast wszystkie decyzje podejmujecie kierując się opinią osób postronnych i faktycznie - tak jak napisałaś - "w ogóle nie jesteście przyjaciółmi", TŻ na zwierzenia idzie do sióstr a na intymne tematy do kumpla... To o czym Wy właściwie rozmawiacie? ;]

[koKOro]

Napisane przez Aggie125

I po co ta kontra? Tylko po to, że skoro on powiedział tak, to Ty nie możesz być gorsza?

Mogłas powiedziec, że ufasz mu najbardziej na świecie i wtedy mielibyście pretekst do rozmowy, może on tez by powiedział, że Tobie ufa najbardziej. Ale skoro wyskoczyłaś z owa kontrą, to nie dziw się, że usłyszalaś rzeczy, których nie chcialaś usłyszeć.

Poza tym może on w ten sposób daje Ci do zrozumienia, że nie potrafisz go wysłuchac, bo od razu sie denerwujesz albo go pouczasz?

bardzo to mądre

[princessss]

Napisane przez Amathea

Wbrew opiniom wszystkich (?) poprzedniczek, ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji w związku... Dla mnie TŻ jest zdecydowanie najbliższą osobą (w poprzednich związkach tak nie było, zawsze np. przyjaciółce mówiłam dużo więcej - a mój obecny związek jest pierwszym naprawdę udanym), nie wyobrażam sobie, żeby "zwierzać się" tylko - albo głównie - innym ludziom. Nie robię rozgraniczenia pt. "to jest mój chłopak do przytulania i miłego spędzania czasu, a to są moi przyjaciele do zwierzeń". Niiie. Mój chłopak JEST moim przyjacielem i to najlepszym, jakiego kiedykolwiek miałam. Nikt nie wie (i nie wiedział) o mnie tyle, co on.


Jeśli "nie potraficie sobie doradzać" tylko w takich kwestiach jak ciuchy, to błahostka. Jeśli natomiast wszystkie decyzje podejmujecie kierując się opinią osób postronnych i faktycznie - tak jak napisałaś - "w ogóle nie jesteście przyjaciółmi", TŻ na zwierzenia idzie do sióstr a na intymne tematy do kumpla... To o czym Wy właściwie rozmawiacie? ;]

Nie.. to nie chodzi o to ze my wogole sobie nie doradzamy, nie obgadujemy i nie dzielimy sie swoimi zdaniami.. czesto dyskutujemy i to jest wporzadku.. lecz .. wlasnie moja skromna osobka czesto lubi doszukiwac sie jakis bzdur ;[[..wrrr nawet gdy wszystko jest ok (..
Dlatego uswiadomilyscie mnie w tym.. .. )

[Kamilka24]

Panikujesz

[agaafurm]

Napisane przez Amathea

Wbrew opiniom wszystkich (?) poprzedniczek, ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji w związku... Dla mnie TŻ jest zdecydowanie najbliższą osobą (w poprzednich związkach tak nie było, zawsze np. przyjaciółce mówiłam dużo więcej - a mój obecny związek jest pierwszym naprawdę udanym), nie wyobrażam sobie, żeby "zwierzać się" tylko - albo głównie - innym ludziom. Nie robię rozgraniczenia pt. "to jest mój chłopak do przytulania i miłego spędzania czasu, a to są moi przyjaciele do zwierzeń". Niiie. Mój chłopak JEST moim przyjacielem i to najlepszym, jakiego kiedykolwiek miałam. Nikt nie wie (i nie wiedział) o mnie tyle, co on.


Jeśli "nie potraficie sobie doradzać" tylko w takich kwestiach jak ciuchy, to błahostka. Jeśli natomiast wszystkie decyzje podejmujecie kierując się opinią osób postronnych i faktycznie - tak jak napisałaś - "w ogóle nie jesteście przyjaciółmi", TŻ na zwierzenia idzie do sióstr a na intymne tematy do kumpla... To o czym Wy właściwie rozmawiacie? ;]

troche Cie rozumiem,ale musze też przystopować - po co rozmawiać z TŻ o wszystkim?kazdy czlowiek i każdy związek potrzebuje sfery intymnosci.Ja np nie wyobrażam sobie rozmawiania z TŻ o nowym kremie, wizycie u ginekologa czy innych babskich czasem intymnych sprawach.

Ale co do tego,ze przyjazn w zwiazku być musi to popieram - i niekoniecznie ograniczać się do doboru stroju. Jak dla mnie TŻ to najwiekszy powiernik i najblizsza mi na świecie osoba, i kiedy mam problem to uderzam do niego jak w dym ,bo wiem, że przynajmniej mnie wysłucha.

[Amathea]

Napisane przez agaafurm

rozmawiania z TŻ o nowym kremie, wizycie u ginekologa

O kurczę, a ja już to przerabiałam.

P.S. Pytasz "po co rozmawiać z TŻ o wszystkim?". Myślę, że to zależy od tego, czego się oczekuje od związku. Każdy powinien chyba rozmawiać o tym, o czym CHCE. A to, że jedna osoba będzie chciała rozmawiać o niemalże wszystkim, a inna będzie bardziej zamknięta w sobie, to chyba naturalna kolej rzeczy. ;] I dotyczy nie tylko związków.

[koniczyna82]

Napisane przez Amathea

O kurczę, a ja już to przerabiałam.

P.S. Pytasz "po co rozmawiać z TŻ o wszystkim?". Myślę, że to zależy od tego, czego się oczekuje od związku. Każdy powinien chyba rozmawiać o tym, o czym CHCE. A to, że jedna osoba będzie chciała rozmawiać o niemalże wszystkim, a inna będzie bardziej zamknięta w sobie, to chyba naturalna kolej rzeczy. ;] I dotyczy nie tylko związków.

szczerze - ja nie wierzę że on jest zainteresowany twoim "wszystkim" jak dajmy na to gadanie nad wyższością jednego kremu nad drugim i masa pierdół. Skoro rzeczywiście mówisz mu o wszystkim - to on czasem po prostu tego wysłuchuje i tyle. Wiesz, mam dobrego kumpla. Powiedział mi że jego dziewczyna też mówi mu o "wszystkim" tylko że cześć tych tematów jego kompletnie nie interesuje. Stara sie więc mieć wtedy otwarty net i coś tam w tym czasie porobić, ona się wygada - widać potrzebuje tego żeby być szczęśliwszą - wtedy on spowrotem skupia na niej uwage i już. I nie to że on ją olewa - świetnie sie ze sobą dogadują, mają masę wspólnych zainteresowań, są ze sobą wiele lat. Bardzo sie szanują. Tyle że jego czesc takich babskich pierdułek nie intresuje a ona potrzebuje sie wygadać - pozwala więc jej na to zajmując sie czym innym. I Mówi że sporo jego klegów właśnie tak robi

[Amathea]

Nie musisz wierzyć.

P.S. Generalnie nigdy nie interesowały mnie długie wywody na temat kremików, czy to z TŻ, czy z koleżankami.

[koniczyna82]

Nie no jasne - wyjątki potwierdzają regułę. Ale kremik był tylko przykładem. Każdy z nas ma swoje zajawki, tematy na które może się rozgadać że hoho. A dziewczyny z reguły sa bardziej skłonne do dygresji Ja dajmy na to potrafię sie zagalopowaxc kiedy zaczynam mówic o moich świnkach morskich

[Amathea]

Racja - kremik był tylko przykładem. Moja poprzedniczka podała rozmowy o kremikach i ginekologu jako przykłady "niewyobrażalnych" tematów, a mi się tak tylko wyrwało, że ja już takie rozmowy jak najbardziej prowadziłam z TŻ (myślę, że nie tylko ja). Co nie znaczy, że każdy musi mieć na to ochotę. :P

A to co napisałam wcześniej absolutnie nie oznaczało, że uważam, że trzeba rozmawiać z TŻ na każdy temat, włącznie z tymi, które go nudzą. Np. on gada o piłce nożnej z kumplami a nie ze mną i jestem mu za to wdzięczna.
Chodziło mi tylko o to, że jest różnica między "nie gadam z Tobą o kremikach, bo wiem, że zaśniesz przy tej paplaninie", a "nie gadam z Tobą o tym, bo to zbyt intymne; z problemami idę do sióstr, ze zwierzeniami do koleżanek, z rozmowami o seksie do kumpli, z Tobą mogę co najwyżej podyskutować o filmach i muzyce". Oczywiście można i tak - mi osobiście by to nie pasowało, ale rozumiem że komuś innemu może to odpowiadać. Ważne jednak, żeby obie osoby miały podobne oczekiwania co do związku - a z pierwszego postu autorki wynika, że jej ten stan rzeczy nie odpowiada. Skoro jednak tak szybko wycofała się ze swoich obaw, to może faktycznie w rzeczywistości chodziło o "pierdółki", tylko nieco nieudolnie opisane i wyolbrzymione (albo ja je nieudolnie odczytałam). Howk.