Zamieszkać razem... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2010-12-28, 02:15   #1
pasta z krewetek
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 9
Cool

Zamieszkać razem...


Chyba rozbudziła się we mnie potrzeba 'wspólnego życia' czyli zamieszkania razem. A w tż najwyraźniej nie.
I rodzi nam się problem...

Jesteśmy razem prawie 4 lata, oboje mamy po 21, studiujemy.
Przeglądając to co tu piszecie zauważyłam, że wg Was już od dawna powinniśmy mieszkać razem. Ale wynika to chyba z tego, że jesteście (większość z Was, a przynajmniej te, których posty rzuciły mi się w oczy) troszkę ode mnie starsze. U nas to wygląda tak, że oboje jesteśmy dla siebie pierwszą miłością, pierwszymi partnerami seksualnymi. Jesteśmy bardzo młodzi. Dotychczas sprawa wspólnego mieszkania nie była poruszana, ale ostatnio coraz częściej o tym myślę...
Myślę też o tym, żebyśmy zaczęli bardziej poważnie podchodzić do związku. Żebyśmy zaczęli planować (chociażby wakacje - jako studenci mamy 3 miesiące wolnego i fakt, wyjeżdżamy gdzieś razem, ale na tydzień, dwa, a resztę każde z nas planuje samo. A chciałabym, żeby to się zmieniło). Chciałabym, żebyśmy nie bali się mówić, choćby w żartach: 'powiesimy takie zasłony w naszym domu' albo 'będziemy to opowiadać naszym dzieciom'. On chyba boi się, że ja bym takie teksty potraktowała jako deklarację. A dla mnie to by był po prostu znak, że on myśli o nas poważnie.


W sumie fajny ten nasz związek. Nie jest idealnie, ale mimo młodego wieku wiem, że nigdy nie będzie. Bajka jest tylko na początku, a później przychodzi szara rzeczywistość, którą trzeba się nauczyć ubarwiać. Wiem też, że związek to sztuka kompromisu - ktoś będzie dostawał co tydzień kwiaty, ale do zepsutego kranu wzywał fachowca, a ja kwiaty zobaczę może dwa razy do roku, ale mam wszystko w mieszkaniu naprawione zanim zauważę, że w ogóle się zepsuło. Komuś będzie odpowiadać inny układ, mi odpowiada taki. To tylko przykład, a tak ogólniej chodzi mi o to, żeby pokazać, że dogadujemy się, uzupełniamy, naprawdę uważam że dobrze się dobraliśmy. Podobne temperamenty, zainteresowania. Nawet jak rozmawiamy o naszych współlokatorach (oboje wynajmujemy ze znajomymi mieszkania w mieście gdzie studiujemy), o tym co nas w nich wkurza, to okazuje się że rewelacyjnie by się nam razem mieszkało.
I nie tylko ja tak uważam. On też często mówi, że jesteśmy dobrze dobrani.

To, co nas łączy jest cudowne, ale boję się, że jeśli nie pójdziemy do przodu, tylko będziemy stać w miejscu, 'chodzić ze sobą' jak gimnazjaliści, zamiast 'być ze sobą' jak dorośli ludzie, ten związek się po prostu rozchodzi i rozstaniemy się właściwie bez powodu. Powodem będzie to, że się znudzimy tą stagnacją, nie będzie żadnego postępu.

Rozmawiałam z nim o tym jakieś dwa, trzy tygodnie temu. Pokłóciliśmy się ostro, usłyszałam parę niemiłych zdań... Między innymi ironiczne 'Ahaaa, czyli chcesz żebym ci się oświadczył? Zapomnij!' i że jeśli czekam na konkretne deklaracje z jego strony to nie mam na co liczyć. Podłamało mnie to, bo po co w takim razie te 4 lata? 4 bardzo fajne lata, ale nieprowadzące do niczego...
Później przeprosił, powiedział, że on mnie traktuje bardzo poważnie, że go zaskoczyłam i powiedział to w emocjach, a chodziło o to, że w tej chwili nie jest na to gotowy, ale wciąż jeszcze się zmienia i żebym nie przekreślała związku z tego powodu, bo pewnie zmieni mu się myślenie, tylko musi do tego dojrzeć. Nie mam powodów, żeby w to nie wierzyć. Od czterech lat dorastaliśmy razem i ten proces wciąż się nie zakończył.
Od tamtej rozmowy jest lepiej. Widzę, że on też inicjuje różne 'wspólne' przedsięwzięcia (chociażby wspólne wybieranie prezentów dla moich i jego rodziców – zawsze coś).
Zawarliśmy wtedy pewien 'układ' - wakacje planujemy i spędzamy razem, a mniej więcej za rok zamieszkamy wspólnie. To znaczy, to była moja propozycja, a dokładniej żądanie. Może niezbyt to fajne żądać od kogoś takich obietnic, ale ja po prostu wiem, że jeśli wciąż nie będzie stabilizacji, ten związek nie przetrwa do końca wakacji. Ja, mimo że kocham, nie dam rady psychicznie. Więc lepiej już teraz się określić.
Usłyszałam, że wakacje ok, a co do mieszkania to zobaczymy... Że jest to bardzo prawdopodobne.
Czyli coś osiągnęłam.

Ale później zaczęłam myśleć, że ten rok to dla mnie i tak za długo... Że najlepiej byłoby już po wakacjach. Na wakacje pojedziemy do domu rodzinnego, do pracy za granicę, czy co tam zaplanujemy, a po nich wynajmiemy mieszkanie razem. Bo przecież nie ma sensu wynajmować na pół roku i zaraz się przeprowadzać (same problemy ze znalezieniem kogoś na swoje miejsce w mieszkaniu). Poza tym - w tym roku oboje kończymy licencjat. Magistra chcemy robić zaocznie, a w tygodniu pracować, więc to już jest jakiś krok w stronę dorosłości. Wtedy już nie będziemy studentami, tylko te studia będą tak jakby uzupełnieniem. To już najwyższy czas coś zmienić w życiu, pójść do przodu.
Czyli albo po tych wakacjach, a jeśli nie - pewnie dopiero po przyszłych. A tak długo ja na pewno nie wytrzymam.

Więc ja chcę, on nie, ale tego nie przekreśla. Bardzo go kocham, więc póki co zostawiam ten temat.

Później natomiast zaczęłam się zastanawiać, czy ja na pewno chcę tego wspólnego mieszkania? Czy rzeczywiscie jestem na to gotowa, czy też to jest taka moja zachcianka?
Trochę mnie to przeraziło... Żadnych zaręczyn póki co nie oczekuję, ale to będzie już jak małżeństwo. Czyli będę musiała się przyzwyczaić do teściowej...
Nie powiem, kobitka bardzo fajna, mamy dobry kontakt. Jego ojciec też, brat i bratowa również. Z każdym z nich mogę pogadać. Pod warunkiem, że rozmawiamy w cztery oczy. Bo jak się zbiorą wszyscy... to ja się tam trochę czuję jak intruz. Oni mnie tak absolutnie nie traktują, wręcz przeciwnie, już by chcieli żebyśmy się hajtnęli i mieli dzieci. Ale ja sama nie wiem dlaczego się tak czuję. Prawie się nie odzywam, tylko się uśmiecham i odpowiadam na pytania i czuję się bardzo niepewnie. Fakt, ogólnie jestem małomówna, ale nie aż tak.
Jako nastolatka byłam nieśmiała, więc może dlatego? Na początku jak do niego przychodziłam czułam się nieswojo przy jego rodzicach, powiedziałam tylko 'dzień dobry' i uciekałam, wstydziłam się, nie potrafiłam się otworzyć. Ale myślałam, że z nieśmiałości się wyrasta. A tu zonk - coś jednak jej we mnie zostało. Może też o to chodzi, że mam pewną świadomość, że u jego rodziców jestem 'spalona' za to jak się kiedyś zachowywałam.
Nie wiem. W każdym razie wiele rzeczy zrobiłam źle, mało tego wciąż źle robię. Czasem sobie myślę, że z nim nauczyłam się jak to jest być z kimś, jakich błędów nie popełniać i teraz powinnam znaleźć kogoś innego i zacząć od początku, idealnie.
Ale sama siebie ganię za te myśli. Kocham go bardzo mocno, wiem że on mnie też. Przeszliśmy razem wiele, prawie się rozstaliśmy, ale przetrwaliśmy kryzys. Bardzo dużo się razem nauczyliśmy. Byliśmy razem kiedy kształtowały się nasze charaktery, przez to pewnie są tak podobne.
To dobry związek. Szkoda go przekreślać z powodu różnego tempa dojrzewania.
Chociaż...
Czy ja wiem?
Może to nie jest tak, jak mi się wydaje? Może ja wcale nie jestem dojrzalsza od niego w tej kwestii, jeśli tak mnie nurtuje sprawa z jego rodziną? Popatrzcie na to z boku i powiedzcie mi, jak to jest. Próbować go powoli, drobnymi kroczkami, przekonać do wspólnego patrzenia na przyszłość, czy dać najpierw samej sobie czas na upewnienie się, że to jest właśnie to czego chce?
No ale tyle już jesteśmy razem... Jak nie teraz to kiedy zamieszkamy razem? Jak nie teraz to nigdy, bo nawet najlepszy związek może się rozpaść, jeśli nie idzie naprzód.

Przepraszam za tak długi tekst. Dziękuję tym, które dobrnęły do końca
Musiałam napisać wszystko, żeby nie było niedomówień i nieporozumień, żeby jak najlepiej naświetlić Wam sprawę. Liczę na jakieś rady, przemyślenia od bardziej doświadczonych koleżanek.
Pozdrawiam

Edytowane przez pasta z krewetek
Czas edycji: 2010-12-28 o 02:19
pasta z krewetek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 07:45   #2
Amitri
Zadomowienie
 
Avatar Amitri
 
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 1 002
Dot.: Zamieszkać razem...

Ja się nie dziwię chłopakowi, że w tym wieku "wspólność" mu się nie widzi. Problem w tym, że Tobie tak, więc musicie iść na kompromis albo się rozstać. Albo będziesz cierpieć po cichu. Czy on zdaje sobie sprawę, że w dwóch na trzy możliwościach będziesz nieszczęśliwa? Pomijam to, że rozstanie też nie jest chyba jego marzeniem. Pozostaje więc kompromis. Porozmawiajcie za jakiś czas jeszcze raz, ustalcie konkretną datę, na którą oboje jesteście się w stanie zgodzić. Pamiętaj, że dla Ciebie to zawsze będzie za późno, a dla niego za wcześnie. Więc weź to pod uwagę w swoich żądaniach.

Dziwne dla mnie, że boicie się nawet mówić o wspólnej przyszłości. Czy TŻ powiedział Ci, że chce spędzić z Tobą życie? Czy tylko padły słowa myślę o Tobie poważnie, co tak naprawdę niewiele mówi?

Za to zdecydowanie powinnaś poprawić relacje z jego rodziną. Jak jesteście w większej grupie to bądź zawsze uśmiechnięta, zagaduj każdego po kolei, nie łam się a przełam się! Mówi Ci to ta, która wkurzyła matkę swojego TŻta zanim ją jeszcze poznała.
__________________
Ciekawostka na dziś

Edytowane przez Amitri
Czas edycji: 2010-12-28 o 07:46
Amitri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 08:30   #3
makeupnotwar
Wtajemniczenie
 
Avatar makeupnotwar
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 2 670
Dot.: Zamieszkać razem...

ha, ma dopiero 21 lat chłopina! mało który mieszka z dziewczyną w takim wieku, bo nie jest gotowy.
mnie się ciężko wypowiadać, bo w wieku 21 lat już rok mieszkaliśmy razem

ale to, że jesteście razem już tyyyle czasu, to nie jest tyle czasu. zaczęliście być razem jeszcze w LO, dla mnie to się jednak liczy trochę inaczej. i rozumiem Cię, rozumiem bardzo dobrze. ale wydaje mi się, że musisz dać mu trochę czasu, bo inaczej... Twój facet może się zwyczajnie spłoszyć. jeśli nie zareagował po początkowym zdziwieniu 'no pewnie, marzę o tym!' albo przynajmniej minimalnym zapałem, to trzeba dać mu czas. po prostu.

Cytat:
Dziwne dla mnie, że boicie się nawet mówić o wspólnej przyszłości. Czy TŻ powiedział Ci, że chce spędzić z Tobą życie? Czy tylko padły słowa myślę o Tobie poważnie, co tak naprawdę niewiele mówi?
__________________

makeupnotwar jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 09:03   #4
guska
Zadomowienie
 
Avatar guska
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 1 426
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez pasta z krewetek Pokaż wiadomość
Chyba rozbudziła się we mnie potrzeba 'wspólnego życia' czyli zamieszkania razem. A w tż najwyraźniej nie.
I rodzi nam się problem...

Jesteśmy razem prawie 4 lata, oboje mamy po 21, studiujemy.
Przeglądając to co tu piszecie zauważyłam, że wg Was już od dawna powinniśmy mieszkać razem. Ale wynika to chyba z tego, że jesteście (większość z Was, a przynajmniej te, których posty rzuciły mi się w oczy) troszkę ode mnie starsze. U nas to wygląda tak, że oboje jesteśmy dla siebie pierwszą miłością, pierwszymi partnerami seksualnymi. Jesteśmy bardzo młodzi. Dotychczas sprawa wspólnego mieszkania nie była poruszana, ale ostatnio coraz częściej o tym myślę...
Myślę też o tym, żebyśmy zaczęli bardziej poważnie podchodzić do związku. Żebyśmy zaczęli planować (chociażby wakacje - jako studenci mamy 3 miesiące wolnego i fakt, wyjeżdżamy gdzieś razem, ale na tydzień, dwa, a resztę każde z nas planuje samo. A chciałabym, żeby to się zmieniło). Chciałabym, żebyśmy nie bali się mówić, choćby w żartach: 'powiesimy takie zasłony w naszym domu' albo 'będziemy to opowiadać naszym dzieciom'. On chyba boi się, że ja bym takie teksty potraktowała jako deklarację. A dla mnie to by był po prostu znak, że on myśli o nas poważnie.


W sumie fajny ten nasz związek. Nie jest idealnie, ale mimo młodego wieku wiem, że nigdy nie będzie. Bajka jest tylko na początku, a później przychodzi szara rzeczywistość, którą trzeba się nauczyć ubarwiać. Wiem też, że związek to sztuka kompromisu - ktoś będzie dostawał co tydzień kwiaty, ale do zepsutego kranu wzywał fachowca, a ja kwiaty zobaczę może dwa razy do roku, ale mam wszystko w mieszkaniu naprawione zanim zauważę, że w ogóle się zepsuło. Komuś będzie odpowiadać inny układ, mi odpowiada taki. To tylko przykład, a tak ogólniej chodzi mi o to, żeby pokazać, że dogadujemy się, uzupełniamy, naprawdę uważam że dobrze się dobraliśmy. Podobne temperamenty, zainteresowania. Nawet jak rozmawiamy o naszych współlokatorach (oboje wynajmujemy ze znajomymi mieszkania w mieście gdzie studiujemy), o tym co nas w nich wkurza, to okazuje się że rewelacyjnie by się nam razem mieszkało.
I nie tylko ja tak uważam. On też często mówi, że jesteśmy dobrze dobrani.

To, co nas łączy jest cudowne, ale boję się, że jeśli nie pójdziemy do przodu, tylko będziemy stać w miejscu, 'chodzić ze sobą' jak gimnazjaliści, zamiast 'być ze sobą' jak dorośli ludzie, ten związek się po prostu rozchodzi i rozstaniemy się właściwie bez powodu. Powodem będzie to, że się znudzimy tą stagnacją, nie będzie żadnego postępu.

Rozmawiałam z nim o tym jakieś dwa, trzy tygodnie temu. Pokłóciliśmy się ostro, usłyszałam parę niemiłych zdań... Między innymi ironiczne 'Ahaaa, czyli chcesz żebym ci się oświadczył? Zapomnij!' i że jeśli czekam na konkretne deklaracje z jego strony to nie mam na co liczyć. Podłamało mnie to, bo po co w takim razie te 4 lata? 4 bardzo fajne lata, ale nieprowadzące do niczego...
Później przeprosił, powiedział, że on mnie traktuje bardzo poważnie, że go zaskoczyłam i powiedział to w emocjach, a chodziło o to, że w tej chwili nie jest na to gotowy, ale wciąż jeszcze się zmienia i żebym nie przekreślała związku z tego powodu, bo pewnie zmieni mu się myślenie, tylko musi do tego dojrzeć. Nie mam powodów, żeby w to nie wierzyć. Od czterech lat dorastaliśmy razem i ten proces wciąż się nie zakończył.
Od tamtej rozmowy jest lepiej. Widzę, że on też inicjuje różne 'wspólne' przedsięwzięcia (chociażby wspólne wybieranie prezentów dla moich i jego rodziców – zawsze coś).
Zawarliśmy wtedy pewien 'układ' - wakacje planujemy i spędzamy razem, a mniej więcej za rok zamieszkamy wspólnie. To znaczy, to była moja propozycja, a dokładniej żądanie. Może niezbyt to fajne żądać od kogoś takich obietnic, ale ja po prostu wiem, że jeśli wciąż nie będzie stabilizacji, ten związek nie przetrwa do końca wakacji. Ja, mimo że kocham, nie dam rady psychicznie. Więc lepiej już teraz się określić.
Usłyszałam, że wakacje ok, a co do mieszkania to zobaczymy... Że jest to bardzo prawdopodobne.
Czyli coś osiągnęłam.

Ale później zaczęłam myśleć, że ten rok to dla mnie i tak za długo... Że najlepiej byłoby już po wakacjach. Na wakacje pojedziemy do domu rodzinnego, do pracy za granicę, czy co tam zaplanujemy, a po nich wynajmiemy mieszkanie razem. Bo przecież nie ma sensu wynajmować na pół roku i zaraz się przeprowadzać (same problemy ze znalezieniem kogoś na swoje miejsce w mieszkaniu). Poza tym - w tym roku oboje kończymy licencjat. Magistra chcemy robić zaocznie, a w tygodniu pracować, więc to już jest jakiś krok w stronę dorosłości. Wtedy już nie będziemy studentami, tylko te studia będą tak jakby uzupełnieniem. To już najwyższy czas coś zmienić w życiu, pójść do przodu.
Czyli albo po tych wakacjach, a jeśli nie - pewnie dopiero po przyszłych. A tak długo ja na pewno nie wytrzymam.

Więc ja chcę, on nie, ale tego nie przekreśla. Bardzo go kocham, więc póki co zostawiam ten temat.

Później natomiast zaczęłam się zastanawiać, czy ja na pewno chcę tego wspólnego mieszkania? Czy rzeczywiscie jestem na to gotowa, czy też to jest taka moja zachcianka?
Trochę mnie to przeraziło... Żadnych zaręczyn póki co nie oczekuję, ale to będzie już jak małżeństwo. Czyli będę musiała się przyzwyczaić do teściowej...
Nie powiem, kobitka bardzo fajna, mamy dobry kontakt. Jego ojciec też, brat i bratowa również. Z każdym z nich mogę pogadać. Pod warunkiem, że rozmawiamy w cztery oczy. Bo jak się zbiorą wszyscy... to ja się tam trochę czuję jak intruz. Oni mnie tak absolutnie nie traktują, wręcz przeciwnie, już by chcieli żebyśmy się hajtnęli i mieli dzieci. Ale ja sama nie wiem dlaczego się tak czuję. Prawie się nie odzywam, tylko się uśmiecham i odpowiadam na pytania i czuję się bardzo niepewnie. Fakt, ogólnie jestem małomówna, ale nie aż tak.
Jako nastolatka byłam nieśmiała, więc może dlatego? Na początku jak do niego przychodziłam czułam się nieswojo przy jego rodzicach, powiedziałam tylko 'dzień dobry' i uciekałam, wstydziłam się, nie potrafiłam się otworzyć. Ale myślałam, że z nieśmiałości się wyrasta. A tu zonk - coś jednak jej we mnie zostało. Może też o to chodzi, że mam pewną świadomość, że u jego rodziców jestem 'spalona' za to jak się kiedyś zachowywałam.
Nie wiem. W każdym razie wiele rzeczy zrobiłam źle, mało tego wciąż źle robię. Czasem sobie myślę, że z nim nauczyłam się jak to jest być z kimś, jakich błędów nie popełniać i teraz powinnam znaleźć kogoś innego i zacząć od początku, idealnie.
Ale sama siebie ganię za te myśli. Kocham go bardzo mocno, wiem że on mnie też. Przeszliśmy razem wiele, prawie się rozstaliśmy, ale przetrwaliśmy kryzys. Bardzo dużo się razem nauczyliśmy. Byliśmy razem kiedy kształtowały się nasze charaktery, przez to pewnie są tak podobne.
To dobry związek. Szkoda go przekreślać z powodu różnego tempa dojrzewania.
Chociaż...
Czy ja wiem?
Może to nie jest tak, jak mi się wydaje? Może ja wcale nie jestem dojrzalsza od niego w tej kwestii, jeśli tak mnie nurtuje sprawa z jego rodziną? Popatrzcie na to z boku i powiedzcie mi, jak to jest. Próbować go powoli, drobnymi kroczkami, przekonać do wspólnego patrzenia na przyszłość, czy dać najpierw samej sobie czas na upewnienie się, że to jest właśnie to czego chce?
No ale tyle już jesteśmy razem... Jak nie teraz to kiedy zamieszkamy razem? Jak nie teraz to nigdy, bo nawet najlepszy związek może się rozpaść, jeśli nie idzie naprzód.

Przepraszam za tak długi tekst. Dziękuję tym, które dobrnęły do końca
Musiałam napisać wszystko, żeby nie było niedomówień i nieporozumień, żeby jak najlepiej naświetlić Wam sprawę. Liczę na jakieś rady, przemyślenia od bardziej doświadczonych koleżanek.
Pozdrawiam
Jeśli mam być szczera to ja z Tobą w związku bym nie chciała być. Zauważ to podkreślone - Ja chce, ja myślę, według mnie, ja planuję.. A Twój TŻ co? Nic. On tego nie chce i Ci o tym dość dosadnie powiedział. Oczywiście, że Cię później przeprosił, no bo chyba oboje chcieliście się pogodzić. Musiał coś przecież powiedzieć. Sama napisałaś, że używa słów - pewnie, może, zobaczymy. Chłopczysko jest niezdecydowany, w pewnym sensie przyparty do muru.

Przeraża mnie to, jak patrzysz na ten związek.. To są jakieś Twoje zachcianki, nastroje. Gdybyś była dojrzała, nie miałabyś wątpliwości (na czerwono)
. Tym bardziej pomysłów dotyczących innych facetów, że może byś chciała rozpocząć inny związek.
__________________
"Zaśpijmy dzisiaj – będzie fajnie.
Zaśpijmy specjalnie.
Udajmy gorączkę, udajmy malarię.[...]"


guska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 09:08   #5
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez pasta z krewetek Pokaż wiadomość
Chyba rozbudziła się we mnie potrzeba 'wspólnego życia' czyli zamieszkania razem. A w tż najwyraźniej nie.
I rodzi nam się problem...

Jesteśmy razem prawie 4 lata, oboje mamy po 21, studiujemy.
Przeglądając to co tu piszecie zauważyłam, że wg Was już od dawna powinniśmy mieszkać razem. Ale wynika to chyba z tego, że jesteście (większość z Was, a przynajmniej te, których posty rzuciły mi się w oczy) troszkę ode mnie starsze. U nas to wygląda tak, że oboje jesteśmy dla siebie pierwszą miłością, pierwszymi partnerami seksualnymi. Jesteśmy bardzo młodzi. Dotychczas sprawa wspólnego mieszkania nie była poruszana, ale ostatnio coraz częściej o tym myślę...
Myślę też o tym, żebyśmy zaczęli bardziej poważnie podchodzić do związku. Żebyśmy zaczęli planować (chociażby wakacje - jako studenci mamy 3 miesiące wolnego i fakt, wyjeżdżamy gdzieś razem, ale na tydzień, dwa, a resztę każde z nas planuje samo. A chciałabym, żeby to się zmieniło). Chciałabym, żebyśmy nie bali się mówić, choćby w żartach: 'powiesimy takie zasłony w naszym domu' albo 'będziemy to opowiadać naszym dzieciom'. On chyba boi się, że ja bym takie teksty potraktowała jako deklarację. A dla mnie to by był po prostu znak, że on myśli o nas poważnie.


W sumie fajny ten nasz związek. Nie jest idealnie, ale mimo młodego wieku wiem, że nigdy nie będzie. Bajka jest tylko na początku, a później przychodzi szara rzeczywistość, którą trzeba się nauczyć ubarwiać. Wiem też, że związek to sztuka kompromisu - ktoś będzie dostawał co tydzień kwiaty, ale do zepsutego kranu wzywał fachowca, a ja kwiaty zobaczę może dwa razy do roku, ale mam wszystko w mieszkaniu naprawione zanim zauważę, że w ogóle się zepsuło. Komuś będzie odpowiadać inny układ, mi odpowiada taki. To tylko przykład, a tak ogólniej chodzi mi o to, żeby pokazać, że dogadujemy się, uzupełniamy, naprawdę uważam że dobrze się dobraliśmy. Podobne temperamenty, zainteresowania. Nawet jak rozmawiamy o naszych współlokatorach (oboje wynajmujemy ze znajomymi mieszkania w mieście gdzie studiujemy), o tym co nas w nich wkurza, to okazuje się że rewelacyjnie by się nam razem mieszkało.
I nie tylko ja tak uważam. On też często mówi, że jesteśmy dobrze dobrani.

To, co nas łączy jest cudowne, ale boję się, że jeśli nie pójdziemy do przodu, tylko będziemy stać w miejscu, 'chodzić ze sobą' jak gimnazjaliści, zamiast 'być ze sobą' jak dorośli ludzie, ten związek się po prostu rozchodzi i rozstaniemy się właściwie bez powodu. Powodem będzie to, że się znudzimy tą stagnacją, nie będzie żadnego postępu.

Rozmawiałam z nim o tym jakieś dwa, trzy tygodnie temu. Pokłóciliśmy się ostro, usłyszałam parę niemiłych zdań... Między innymi ironiczne 'Ahaaa, czyli chcesz żebym ci się oświadczył? Zapomnij!' i że jeśli czekam na konkretne deklaracje z jego strony to nie mam na co liczyć. Podłamało mnie to, bo po co w takim razie te 4 lata? 4 bardzo fajne lata, ale nieprowadzące do niczego...
Później przeprosił, powiedział, że on mnie traktuje bardzo poważnie, że go zaskoczyłam i powiedział to w emocjach, a chodziło o to, że w tej chwili nie jest na to gotowy, ale wciąż jeszcze się zmienia i żebym nie przekreślała związku z tego powodu, bo pewnie zmieni mu się myślenie, tylko musi do tego dojrzeć. Nie mam powodów, żeby w to nie wierzyć. Od czterech lat dorastaliśmy razem i ten proces wciąż się nie zakończył.
Od tamtej rozmowy jest lepiej. Widzę, że on też inicjuje różne 'wspólne' przedsięwzięcia (chociażby wspólne wybieranie prezentów dla moich i jego rodziców – zawsze coś).
Zawarliśmy wtedy pewien 'układ' - wakacje planujemy i spędzamy razem, a mniej więcej za rok zamieszkamy wspólnie. To znaczy, to była moja propozycja, a dokładniej żądanie. Może niezbyt to fajne żądać od kogoś takich obietnic, ale ja po prostu wiem, że jeśli wciąż nie będzie stabilizacji, ten związek nie przetrwa do końca wakacji. Ja, mimo że kocham, nie dam rady psychicznie. Więc lepiej już teraz się określić.
Usłyszałam, że wakacje ok, a co do mieszkania to zobaczymy... Że jest to bardzo prawdopodobne.
Czyli coś osiągnęłam.

Ale później zaczęłam myśleć, że ten rok to dla mnie i tak za długo... Że najlepiej byłoby już po wakacjach. Na wakacje pojedziemy do domu rodzinnego, do pracy za granicę, czy co tam zaplanujemy, a po nich wynajmiemy mieszkanie razem. Bo przecież nie ma sensu wynajmować na pół roku i zaraz się przeprowadzać (same problemy ze znalezieniem kogoś na swoje miejsce w mieszkaniu). Poza tym - w tym roku oboje kończymy licencjat. Magistra chcemy robić zaocznie, a w tygodniu pracować, więc to już jest jakiś krok w stronę dorosłości. Wtedy już nie będziemy studentami, tylko te studia będą tak jakby uzupełnieniem. To już najwyższy czas coś zmienić w życiu, pójść do przodu.
Czyli albo po tych wakacjach, a jeśli nie - pewnie dopiero po przyszłych. A tak długo ja na pewno nie wytrzymam.

Więc ja chcę, on nie, ale tego nie przekreśla. Bardzo go kocham, więc póki co zostawiam ten temat.

Później natomiast zaczęłam się zastanawiać, czy ja na pewno chcę tego wspólnego mieszkania? Czy rzeczywiscie jestem na to gotowa, czy też to jest taka moja zachcianka?
Trochę mnie to przeraziło... Żadnych zaręczyn póki co nie oczekuję, ale to będzie już jak małżeństwo. Czyli będę musiała się przyzwyczaić do teściowej...
Nie powiem, kobitka bardzo fajna, mamy dobry kontakt. Jego ojciec też, brat i bratowa również. Z każdym z nich mogę pogadać. Pod warunkiem, że rozmawiamy w cztery oczy. Bo jak się zbiorą wszyscy... to ja się tam trochę czuję jak intruz. Oni mnie tak absolutnie nie traktują, wręcz przeciwnie, już by chcieli żebyśmy się hajtnęli i mieli dzieci. Ale ja sama nie wiem dlaczego się tak czuję. Prawie się nie odzywam, tylko się uśmiecham i odpowiadam na pytania i czuję się bardzo niepewnie. Fakt, ogólnie jestem małomówna, ale nie aż tak.
Jako nastolatka byłam nieśmiała, więc może dlatego? Na początku jak do niego przychodziłam czułam się nieswojo przy jego rodzicach, powiedziałam tylko 'dzień dobry' i uciekałam, wstydziłam się, nie potrafiłam się otworzyć. Ale myślałam, że z nieśmiałości się wyrasta. A tu zonk - coś jednak jej we mnie zostało. Może też o to chodzi, że mam pewną świadomość, że u jego rodziców jestem 'spalona' za to jak się kiedyś zachowywałam.
Nie wiem. W każdym razie wiele rzeczy zrobiłam źle, mało tego wciąż źle robię. Czasem sobie myślę, że z nim nauczyłam się jak to jest być z kimś, jakich błędów nie popełniać i teraz powinnam znaleźć kogoś innego i zacząć od początku, idealnie.

Ale sama siebie ganię za te myśli. Kocham go bardzo mocno, wiem że on mnie też. Przeszliśmy razem wiele, prawie się rozstaliśmy, ale przetrwaliśmy kryzys. Bardzo dużo się razem nauczyliśmy. Byliśmy razem kiedy kształtowały się nasze charaktery, przez to pewnie są tak podobne.
To dobry związek. Szkoda go przekreślać z powodu różnego tempa dojrzewania.
Chociaż...
Czy ja wiem?
Może to nie jest tak, jak mi się wydaje? Może ja wcale nie jestem dojrzalsza od niego w tej kwestii, jeśli tak mnie nurtuje sprawa z jego rodziną? Popatrzcie na to z boku i powiedzcie mi, jak to jest. Próbować go powoli, drobnymi kroczkami, przekonać do wspólnego patrzenia na przyszłość, czy dać najpierw samej sobie czas na upewnienie się, że to jest właśnie to czego chce?
No ale tyle już jesteśmy razem... Jak nie teraz to kiedy zamieszkamy razem? Jak nie teraz to nigdy, bo nawet najlepszy związek może się rozpaść, jeśli nie idzie naprzód.

Przepraszam za tak długi tekst. Dziękuję tym, które dobrnęły do końca
Musiałam napisać wszystko, żeby nie było niedomówień i nieporozumień, żeby jak najlepiej naświetlić Wam sprawę. Liczę na jakieś rady, przemyślenia od bardziej doświadczonych koleżanek.
Pozdrawiam
A to już jest dla mnie bardzo dziwne. Skoro myśli o Tobie poważnie jak sam deklaruje (choć to brzmi trochę mgliście jak dla mnie, ale ok) no to o co chodzi? dla mnie to normalne, że o takich rzeczach się rozmawia... I to nie planowanie wspólnie wakacji? Nie trzeba ich całych spęddzić razem, ale tydzien czy dwa a potem na własną rekę..? Dziwnie troche...
Powiem tak: jesli masz wątpliwości co do wspólnego mieszkania, to nie sądzę, by rodziły się z tego, że czujesz się niepewnie przy całej jego rodzinie. No bo chwilka, mieszkać masz zamiar z nim czy z rodzinką? Własnie. Więc wydaje mi się, ze to nie tu jest pies pogrzebany. Może podświadomie jednak czujesz, że to jeszcze nie teraz/to nie to?

Wiesz co mi się wydaje? Że Ty wcale tak do konca ochoty z nim zamieszkać jeszcze nie masz, że pewna tego nie jesteś.... a chcesz to zrobić "bo tyle już razem jestescie", bo "powinniście mieszkać już razem". Zaczęliście być ze sobą jako młodzi ludzie, inaczej sie ten czas trochę liczy, niż na przykład w syt. mnie i mojego TŻta, gdy ja mam lat 21 a on 29 a jestesmy razem rok.
Daj sobie i jemu czas i nie patrz na to jak to powinno być.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 09:13   #6
eelmirka
Zadomowienie
 
Avatar eelmirka
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 1 791
Dot.: Zamieszkać razem...

żenada, do wszystkiego go zmuszasz daj mu spokój albo sobie z nim spokój, z takich żądań nic dobrego nie wyniknie. Nawet jak się zgodzi to nie z własnej woli i zawsze będzie coś nie tak. Powstanie kolejny wątek "mieszkamy razem ale czuję, że on tego nie chce" - bo nie chciał
eelmirka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 09:29   #7
szandek
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 183
Dot.: Zamieszkać razem...

Zamieszkanie razem to nie wyrok na całe życie. Szkoda tylko, że tuż obok będzie jego rodzina, bo to nie pozwoli Wam cieszyć się sobą.

Ja zaczęłam drogę wspólnego mieszkania od tyłu, bo najpierw zamieszkałam z TŻetem, a potem zostaliśmy parą, mieszkamy razem już 1,5 roku, i jak na razie jest fantastycznie( ja mam 20 a TŻ 21 lat) Miałam mały kryzys, ale o tym pisałam w swoim wątku, to była tylko moja nieuzasadniona zazdrość.

Na prawdę, mieszkanie razem to fantastyczne przeżycie, uczycie się siebie tak na prawdę, nic nie jest tak miłe jak zasypianie koło TŻeta po ciężkim dniu
__________________
Wiesz jak wyglądają pomidory w tych ciemnościach?
time for cake and sodomy

szandek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2010-12-28, 11:02   #8
golgie
Zakorzenienie
 
Avatar golgie
 
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: Wroclaw
Wiadomości: 11 148
GG do golgie
Dot.: Zamieszkać razem...

moim zdaniem to za wcześnie na mieszkanie razem i nie dziwię się chłopakowi.
W ogóle to zauważyłam jakąś modę wśród młodych ludzi na mieszkanie razem.
Pytam ,po co?Pokorzystajcie trochę z uroków młodości, jeszcze zdążycie razem pomieszkać w przyszłości, tak za parę lat, o ile dotrwacie, czego Wam życzę
__________________
teraz szczęścia mam(y) dwa:
JULIA
MARCIN

Moja fragrantica


WYMIANA
golgie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 11:09   #9
painka
Zadomowienie
 
Avatar painka
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 202
Dot.: Zamieszkać razem...

on nie chce, więc nie ma tematu. to powinna byc współna decyzja. nie myśl tylko o sobie.
__________________
TP 18.09.2015
painka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 11:15   #10
madana
Zakorzenienie
 
Avatar madana
 
Zarejestrowany: 2004-05
Wiadomości: 17 071
Dot.: Zamieszkać razem...

Macie tylko 21 lat, dla mnie to za wcześnie na wspólne mieszkanie, tym bardziej, ze on nie chce.
madana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 11:16   #11
Karinio
Zakorzenienie
 
Avatar Karinio
 
Zarejestrowany: 2006-12
Wiadomości: 9 348
Dot.: Zamieszkać razem...

No cóż,jesteście 4 lata razem,jakieś ram deklaracje czy zamieszkanie mogloby byc już u Was.Choć z drugiej strony młodzi jesteście,więc nie dziwie się twemu chłopakowi że mówi że jeszcze na to czas.
Karinio jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 11:25   #12
Atila
Zadomowienie
 
Avatar Atila
 
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Sandomierz
Wiadomości: 1 045
Dot.: Zamieszkać razem...

Uważam, ze oboje nie dorośliście do wspólnego mieszkania, a Twoja potrzeba jest zachcianką i wynika z chęci bawienia się w dorosłość
__________________

10.06.2009
24.12.2009

21.08.2010

Atila jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 11:42   #13
la'Mbria
Zakorzenienie
 
Avatar la'Mbria
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Shmalzberg
Wiadomości: 7 002
Dot.: Zamieszkać razem...

wszystko zależy tak naprawdę od tego na jakim etapie są ci młodzi ludzie...czy są w stanie sami się utrzymać- dla mnie to było kluczowe.
My z TŻem zamieszkaliśmy razem w wakacje, decydujac się tym samym na zostanie 3 miesiące razem w dużym mieście i zarabianie kasy zamiast wyjazd do domu i siedzenie u rodziców- innych perspektyw nie było, bo nie było kasy.
Pamiętam, że matka TŻa strasznie oponowała, bulwersowała się i lamentowała jakby to koniec świata miał nadejść...TŻ- im bardziej matka narzekała, tym mocniej chciał sie jej postawić i zrobić po swojemu (co mi bardzo było na rękę).
Tyle, ze my nie zamieszkaliśmy od razu tak całkiem sami- zostaliśmy na wakacje na stancji znajomych, którzy od wrzesnia wracali...potem wynajęliśmy razem z 4 innych znajomych duże mieszkanie (w tym jeden pokój dla nas) także to nie było takie mieszkanie np. w kawalerce tylko we dwoje- i takie coś wam jak najbardziej polecam.
W sumie- zamieszkaliśmy tak gdy ja miałam 21 a on 22 lata.
Wiec można powiedzieć- w waszym wieku...
Na początek to bardzo dobre rozwiązanie:
Z jednej strony- ty będziesz miała swoje "mieszkanko" z TŻem a z drugiej- jeśli to będą jego znajomi- on bedzie miał co jakis czas powiew świeżości i np. imprezki męskie (typu pijemy całą noc i gramy), to dobry moment na wyczucie czy i jak TŻ podchodzi do obowiazków typu sprzątanie, gotowanie- będzie miał czas się nauczyć tego, jesli do tej pory mamusia go wyręczała.
Będziecie mieli czas dotrzeć sie w takich codziennych sprawach...ale pod warunkiem że on tego będzie chciał. Bo jeśli nie zechce (a z tego co piszesz, to na razie on nie chce, a jedynie zgadza się z powodu twojej presji) to nic nie poradzisz.
I tak jak już dziewczyny pisały- im mocniej bedziesz naciskać, tym mocniej on będzie uciekał od tego. Daj na luzzz
__________________
jedyne miejsce gdzie sukces jest wcześniej niż wysiłek, to słownik

jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować...
la'Mbria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 11:55   #14
szandek
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 183
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez la'Mbria Pokaż wiadomość
wszystko zależy tak naprawdę od tego na jakim etapie są ci młodzi ludzie...czy są w stanie sami się utrzymać- dla mnie to było kluczowe.
My z TŻem zamieszkaliśmy razem w wakacje, decydujac się tym samym na zostanie 3 miesiące razem w dużym mieście i zarabianie kasy zamiast wyjazd do domu i siedzenie u rodziców- innych perspektyw nie było, bo nie było kasy.
Pamiętam, że matka TŻa strasznie oponowała, bulwersowała się i lamentowała jakby to koniec świata miał nadejść...TŻ- im bardziej matka narzekała, tym mocniej chciał sie jej postawić i zrobić po swojemu (co mi bardzo było na rękę).
Tyle, ze my nie zamieszkaliśmy od razu tak całkiem sami- zostaliśmy na wakacje na stancji znajomych, którzy od wrzesnia wracali...potem wynajęliśmy razem z 4 innych znajomych duże mieszkanie (w tym jeden pokój dla nas) także to nie było takie mieszkanie np. w kawalerce tylko we dwoje- i takie coś wam jak najbardziej polecam.
W sumie- zamieszkaliśmy tak gdy ja miałam 21 a on 22 lata.
Wiec można powiedzieć- w waszym wieku...
Na początek to bardzo dobre rozwiązanie:
Z jednej strony- ty będziesz miała swoje "mieszkanko" z TŻem a z drugiej- jeśli to będą jego znajomi- on bedzie miał co jakis czas powiew świeżości i np. imprezki męskie (typu pijemy całą noc i gramy), to dobry moment na wyczucie czy i jak TŻ podchodzi do obowiazków typu sprzątanie, gotowanie- będzie miał czas się nauczyć tego, jesli do tej pory mamusia go wyręczała.
Będziecie mieli czas dotrzeć sie w takich codziennych sprawach...ale pod warunkiem że on tego będzie chciał. Bo jeśli nie zechce (a z tego co piszesz, to na razie on nie chce, a jedynie zgadza się z powodu twojej presji) to nic nie poradzisz.
I tak jak już dziewczyny pisały- im mocniej bedziesz naciskać, tym mocniej on będzie uciekał od tego. Daj na luzzz
popieram w 100%, tak jak pisałam wyżej.


I nie rozumiem, czemu wszystkie piszecie, że to za wcześnie, żeby zamieszkali razem? Kiedy się poznają i dotrą jeśli nie teraz? Wiadomo, chłopak sam się musi na to zdecydować, nacisk nie jest dobry, a jeżeli już się zdecyduje, to nikt na tym nic nie straci.
__________________
Wiesz jak wyglądają pomidory w tych ciemnościach?
time for cake and sodomy

szandek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 12:08   #15
moooniaaaa
Zakorzenienie
 
Avatar moooniaaaa
 
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 16 600
Dot.: Zamieszkać razem...

Po kolei
- szkoda, że nie postrzegasz związku dwojga ludzi jak bajki i dla Ciebie norma,że tak nie jest Bo takie bajki istnieją. Nie wiesz co tracisz
- zastanów się czego oczekujesz w przyszłości od faceta i czy akurat On Ci to da. Bo ja po tekście "'Ahaaa, czyli chcesz żebym ci się oświadczył? Zapomnij!'" poważnie bym się nad wszystkim zastanowiła. Bo facet chyba delikatnością i kulturą nie grzeszy A i chyba poważnie o przyszłości z Tobą nie myśli. Chociaż z drugiej strony nie dziwię się bo młody jest.
-jesteście razem 4 lata,a Ty musisz go prosić żebyście wspólnie myśleli o wakacjach?
- za dużo myślisz i planujesz. A bo jak to z mieszkanie, a jak z mamą tż. Wyluzuj i przestań o tym rozmyślać.


W skrócie to wygląda tak:
Ty-w głowie tylko on, Wasza przyszłość, jesteś zaangażowana na maksa.
On- drgawek dostaje na samą rozmowę o Waszej przyszłości. Nie wygląda na zaangażowanego.
moooniaaaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2010-12-28, 12:39   #16
żurawinka
Zakorzenienie
 
Avatar żurawinka
 
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: kraina uśmiechu i dobrego humoru :-D
Wiadomości: 9 036
Dot.: Zamieszkać razem...

Ja bym tak nie przesadzała jak koleżanka wyżej
Zgodzę się że mało który 21latek marzy o ślubie czy mieszkaniu w tym wieku, szczerze to jesli pasuje Wam i sprawdza się taki układ to poczekałabym jeszcze ze dwa lata...
Oczywiście może mu się w tym czasie odwidzieć życie razem ale to ryzyko zawsze istnieje. Gadaniem innych sie nie przejmuj, każdy to widzi inaczej.
żurawinka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 12:55   #17
moooniaaaa
Zakorzenienie
 
Avatar moooniaaaa
 
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 16 600
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez żurawinka Pokaż wiadomość
Ja bym tak nie przesadzała jak koleżanka wyżej
Zgodzę się że mało który 21latek marzy o ślubie czy mieszkaniu w tym wieku, szczerze to jesli pasuje Wam i sprawdza się taki układ to poczekałabym jeszcze ze dwa lata...
Oczywiście może mu się w tym czasie odwidzieć życie razem ale to ryzyko zawsze istnieje. Gadaniem innych sie nie przejmuj, każdy to widzi inaczej.
Ale chyba kochający facet potrafi delikatnie kobiecie powiedzieć,że jeszcze nie teraz,a nie wybuchać jak dzikus, nawet taki 21-letni
moooniaaaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 13:13   #18
andzia1989r
Zakorzenienie
 
Avatar andzia1989r
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 5 308
Dot.: Zamieszkać razem...

Po 1: skoro uznajesz za normalne, że związek nie jest po czasie jak bajka, nie jest super udany i super dobry, tzn. że nie miałaś jeszcze takiego związku, i nie wiesz co tracisz i o czym mówisz.

Po 2: 21 letni facet nie jest już malutkim dzieckiem. W dodatku jest z dziewczyną 4 lata. Powinien miec jakieś zapatrywania na przyszłośc a nie na propozycję zamieszkania reagowac: chcesz zaręczyn? Zapomnij! Nigdy!... No proszę was. Facet zachował się jakby w ogóle jej w swojej przyszłości nie widział, ani teraz ani nigdy

Po 3: kwestia mieszkania razem: jak nie dasz mu czasu autorko na dojrzenie do tej decyzji (nie mówię w nieskończonośc ale rok dwa czy trzy lata w TYM wieku stanowią kolosalną różnicę), a więc jak nie dasz mu tego czasu to najpewniej to się tylko odwróci przeciwko Tobie. Nie zdziwiłabym się gdyby wtedy zaczęło się między wami psuc itd itp. Nikt nie lubi byc do niczego zmuszany.

Jedyne co bym zrobiła na Twoim miejscu to porozmawiała z nim. Wytłumaczyła, że na chwilę obecną nie oczekujesz zaręczym deklaracji ślubu i tak dalece idących kroków. Wystarczy Ci świadomośc, że traktuje Cię poważnie, że myśli o Tobie przyszłościowo, że Cię widzi u swojego boku. No i, że chciałabyś z nim zamieszkac gdy poczuje się na to gotowy, ale to nie jest jednoznaczne od razu z zaręczynami i ślubem.
andzia1989r jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 13:27   #19
Fruchtgeele
Rozeznanie
 
Avatar Fruchtgeele
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 669
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez golgie Pokaż wiadomość
moim zdaniem to za wcześnie na mieszkanie razem i nie dziwię się chłopakowi.
W ogóle to zauważyłam jakąś modę wśród młodych ludzi na mieszkanie razem.
Pytam ,po co?Pokorzystajcie trochę z uroków młodości, jeszcze zdążycie razem pomieszkać w przyszłości, tak za parę lat, o ile dotrwacie, czego Wam życzę
100 procent racji. Ludzie, macie po 21 lat, weźcie się trochę wyszalejcie, pokorzystajcie z tego, że macie całkowicie własną przestrzeń (nawet jeśli to pokój u rodziców), a nie tylko wspólnie mieszkanie i wspólne mieszkanie. Ciekawa jestem tak na marginesie, jak Autorka z takim podejściem zareaguje na to, że ukochany np. nie zakręca pasty albo rozwala po podłodze bieliznę. I nie że się zgrywam, ja np. mam z tym problem.
Mi się wydaje, że część osób myśli, że to tak super mieszkać razem, cały czas ze sobą i och i ach, a nie zdają sobie sprawy z tego, że może nie być tak cudnie.
Jesteśmy od Was starsi, myślałam o wspólnym mieszkaniu jakoś tak w niedalekiej przyszłości, rozmawialiśmy o tym w żartach, wszystko super, ale kiedy TŻ kupił mieszkanie i powiedział, że chciałby, byśmy wprowadzili się tam razem to się przeraziłam. Całe szczęście nasz blok zaczynają dopiero budować.
Poza tym, to prawda, że jesteście ze sobą 4 lata, ale zgadzam się z napisaną wyżej opinią, że 4 lata w wieku 21 lat to nie to samo co 4 lata w wieku 30.

On chyba boi się, że ja bym takie teksty potraktowała jako deklarację. A dla mnie to by był po prostu znak, że on myśli o nas poważnie.

To weź mi teraz wytłumacz różnicę, bo po tonie wypowiedzi wydaje mi się, że to jedno i to samo. Myśli poważnie <=> będziemy razem mieszkać.

To znaczy, to była moja propozycja, a dokładniej żądanie. Może niezbyt to fajne żądać od kogoś takich obietnic, ale ja po prostu wiem, że jeśli wciąż nie będzie stabilizacji, ten związek nie przetrwa do końca wakacji.

Może ja jestem jakaś dziwna, ale dla mnie stabilizacja to nie tylko mieszkanie razem. Właściwie to bardziej poczucie bezpieczeństwa w związku z tym, że jestem z kimś kto mnie kocha i komu mogę ufać niż fakt posiadania wspólnej kuchni.

La'Mbria napisała świetną rzecz - może spróbujcie na początek pomieszkać razem w wakacje, zobaczycie, czy się nie pozabijacie.
Fruchtgeele jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2010-12-28, 14:52   #20
Juliette88
Zadomowienie
 
Avatar Juliette88
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 672
Dot.: Zamieszkać razem...

O ile nie dziwię się chłopakowi, że dla niego jest jeszcze za wcześnie na zamieszkanie razem (choć nie zgadzam się, że jest to jakoś ogólnie zbyt młody wiek - wybitnie indywidualna sprawa), a tyle szokujące jest dla mnie, żeby po 4 latach bać się w ogóle mówić o wspólnej przyszłości Masz rację, stagnacja i marazm może zabić nawet najlepszy związek, a Wam do tego najlepszego wiele brakuje
Juliette88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 17:40   #21
pasta z krewetek
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 9
Dot.: Zamieszkać razem...

Dziewczyny, dziękuję Wam za odpowiedzi. Zaangażowałyście się w sprawę i szczerze staracie się pomóc, naprawdę to doceniam
Nie ze wszystkimi wypowiedziami się zgadzam, część pomogła mi otworzyć oczy i popatrzyć z innej perspektywy, a część muszę dopiero przetrawić i przemyśleć.
Chciałabym odnieść się do niektórych fragmentów.

Cytat:
Napisane przez Amitri Pokaż wiadomość
Dziwne dla mnie, że boicie się nawet mówić o wspólnej przyszłości. Czy TŻ powiedział Ci, że chce spędzić z Tobą życie? Czy tylko padły słowa myślę o Tobie poważnie, co tak naprawdę niewiele mówi?

Cytat:
Napisane przez Juliette88 Pokaż wiadomość
(...)szokujące jest dla mnie, żeby po 4 latach bać się w ogóle mówić o wspólnej przyszłości

Dla mnie chyba też to jest dziwne. To znaczy - ja dopiero zaczynam zauważać, że to jest dziwne, Powtarzam, jesteśmy bardzo młodzi i nie mamy doświadczenia. Kiedy się poznaliśmy byliśmy dzieciakami. Nie wiedzieliśmy, jak właściwie powinien wyglądać związek. Cieszyliśmy się sobą i to nam wystarczało. Ale wszystko zaczęło się zmieniać - poszliśmy na studia, wyprowadziliśmy się z domu, zaczęliśmy pracować. Słowem - zaczęliśmy dojrzewać. Więc nasz związek chyba też powinien dojrzeć.
Nigdy nie rozmawialiśmy o wspólnej przyszłości, bo byliśmy na to za młodzi. Ja się bałam, on się chyba też bał. Dla mnie to była abstrakcja, nierealne tematy. Ale minęło parę lat a nic się w tej materii nie zmieniło. I ja to zaczynam dostrzegać. Wcześniej myślałam, że tak ma być, że na wspólne plany jest jeszcze za wcześnie - teraz widzę, że właśnie nadchodzi ten czas.


Cytat:
Napisane przez guska Pokaż wiadomość
Zauważ to podkreślone - Ja chce, ja myślę, według mnie, ja planuję.. A Twój TŻ co? Nic. On tego nie chce i Ci o tym dość dosadnie powiedział. Oczywiście, że Cię później przeprosił, no bo chyba oboje chcieliście się pogodzić. Musiał coś przecież powiedzieć. Sama napisałaś, że używa słów - pewnie, może, zobaczymy. Chłopczysko jest niezdecydowany, w pewnym sensie przyparty do muru.

Przeraża mnie to, jak patrzysz na ten związek.. To są jakieś Twoje zachcianki, nastroje. Gdybyś była dojrzała, nie miałabyś wątpliwości (na czerwono)
. Tym bardziej pomysłów dotyczących innych facetów, że może byś chciała rozpocząć inny związek.

Tak mówię o tym, co ja myślę i czego ja chcę, bo to jest mój post, nie jego; to ja tu wyrzucam z siebie co mi leży na sercu, nie on ani nikt inny, więc jak inaczej mam pisać niż 'według mnie' 'chciałabym'?

Przeraża Cię to, jak patrzysz na mój związek? Mnie przeraziło to jedno Twoje zdanie Aż się zaczęłam zastanawiać, czy ja czasem rzeczywiście nie jestem taka straszna... Ale nie, nie jestem. Nie aż tak.
Owszem, zastanawiam się, czy to wspólne mieszkanie to nie jest moja zachcianka. Zresztą - wszystko rozbija się o to całe mieszkanie, a przecież nie tylko o to chodzi. Taki tytuł nadałam mojej wiadomości i o tym głównie mówię, ale nie tylko to się liczy. Chodzi tak OGÓLNIE o zacieśnienie stosunków, o patrzenie na związek jako 'my' zamiast jako 'ty i ja', o poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji i tak dalej.

Myślisz, że mam wątpliwości, bo myślę o innych facetach. Wyrwane z kontekstu rzeczywiście tak brzmi, ale tak naprawdę chodziło mi o co innego - o to, że nie mam porównania. Jako młodziutka kobietka wskoczyłam w poważny związek, zamiast zakochiwać się i odkochiwać, poznawać życie i nabierać doświadczenia. A tak tego doświadczenia nie mam, nie wiem, czy taka relacja między nami jest normalna czy nie, czy z kimś innym byłoby lepiej, czy też z nikim nie byłoby tak dobrze jak z nim - bo przecież każdy ma wady, mogłoby się okazać, że on ze wszystkich pasuje do mnie najlepiej. Bo, cholera, pasuje!


Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość
Powiem tak: jesli masz wątpliwości co do wspólnego mieszkania, to nie sądzę, by rodziły się z tego, że czujesz się niepewnie przy całej jego rodzinie. No bo chwilka, mieszkać masz zamiar z nim czy z rodzinką? Własnie. Więc wydaje mi się, ze to nie tu jest pies pogrzebany. Może podświadomie jednak czujesz, że to jeszcze nie teraz/to nie to?

No tak, mieszkałabym z nim w kawalerce, a nie w domu u jego rodziców. Racja. Tyle że takie mieszkanie razem to prawie jak małżeństwo, z formalną tylko różnicą. Stałabym się wtedy częścią ich rodziny. A tego się boję... Macie racje, to jest wyraźna oznaka niedojrzałości.

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość
Wiesz co mi się wydaje? Że Ty wcale tak do konca ochoty z nim zamieszkać jeszcze nie masz, że pewna tego nie jesteś.... a chcesz to zrobić "bo tyle już razem jestescie", bo "powinniście mieszkać już razem".

Sama się zastanawiam, czy nie jest tak, jak mówisz. Ale jak już pisałam wyżej - nie o samo mieszkanie razem chodzi. To jest tylko element składający się na jedną wielką całość, która nazywa się 'bliskość, bezpieczeństwo i stabilizacja'. Powoli, małymi kroczkami, we wszystkich aspektach bycia razem do tego dojść. Wcale nie na hurra biec do jego mieszkania z rzeczami! A na to wyszło
Nie, nie taki moje wypowiedzi miały mieć wydźwięk!


Cytat:
Napisane przez Atila Pokaż wiadomość
Uważam, ze oboje nie dorośliście do wspólnego mieszkania, a Twoja potrzeba jest zachcianką i wynika z chęci bawienia się w dorosłość

Nie jest fajnie słuchać takich rzeczy o sobie. Zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać... Czy to może jakieś moje fanaberie? Ale nie, chyba nie. Nie tak to miało być zrozumiane, nie do końca to miałam na myśli. Przeczytaj co napisałam powyżej.


Cytat:
Napisane przez la'Mbria Pokaż wiadomość
wszystko zależy tak naprawdę od tego na jakim etapie są ci młodzi ludzie...czy są w stanie sami się utrzymać- dla mnie to było kluczowe.

Jeśli chodzi o sprawy techniczne - oboje wynajmujemy mieszkania ze znajomymi, studiujemy dziennie, jesteśmy częściowo utrzymywani przez rodziców, ale pracujemy na pół etatu (praca typowo studencka, dużych pieniędzy z tego nie ma, ale zawsze coś, zawsze jakaś próba usamodzielnienia się). W tym roku kończymy licencjat, od przyszłego semestru chcemy już całoetatowo pracować bardziej 'w zawodzie', więc jeśli bylibyśmy wspomagani przez rodziców, to podejrzewam że w małym stopniu i od czasu do czasu.


Cytat:
Napisane przez la'Mbria Pokaż wiadomość
I tak jak już dziewczyny pisały- im mocniej bedziesz naciskać, tym mocniej on będzie uciekał od tego. Daj na luzzz

Wiem wiem, dzięki
To nie jest wcale tak, że ja mu truję d*** tym!


Cytat:
Napisane przez moooniaaaa Pokaż wiadomość
Po kolei
- szkoda, że nie postrzegasz związku dwojga ludzi jak bajki i dla Ciebie norma,że tak nie jest Bo takie bajki istnieją. Nie wiesz co tracisz
- zastanów się czego oczekujesz w przyszłości od faceta i czy akurat On Ci to da. Bo ja po tekście "'Ahaaa, czyli chcesz żebym ci się oświadczył? Zapomnij!'" poważnie bym się nad wszystkim zastanowiła. Bo facet chyba delikatnością i kulturą nie grzeszy A i chyba poważnie o przyszłości z Tobą nie myśli. Chociaż z drugiej strony nie dziwię się bo młody jest.
(...)
- za dużo myślisz i planujesz. A bo jak to z mieszkanie, a jak z mamą tż. Wyluzuj i przestań o tym rozmyślać.


W skrócie to wygląda tak:
Ty-w głowie tylko on, Wasza przyszłość, jesteś zaangażowana na maksa.
On- drgawek dostaje na samą rozmowę o Waszej przyszłości. Nie wygląda na zaangażowanego.

Nie, nie wierzę w bajki I wcale nie jest mi z tym źle. Po prostu zdaję sobie sprawę, że ideały nie istnieją, że z czegoś trzeba żyć, jakoś rozwiązać problemy, że każdy ma wady. Cieszę się tym co mam. A mam wiele - mam naprawdę cudownego faceta. Ma mnóstwo zalet, świetnie się dogadujemy. A że ma też wady - przywykłam
To jest właśnie moja bajka

Ten tekst - fakt, był chamski. Ale rozmowa była tak burzliwa, że go poniosło. Mnie też, też wcale nie byłam wtedy dla niego milutka. Kiedy zobaczył moje łzy i przekonał się, że po tym co mi powiedział, może mnie już więcej nie zobaczyć - momentalnie ochłonął. Zaczęliśmy rozmawiać spokojnie. I doszliśmy do tego, że on jest otwarty na to, co mówię, że po prostu przeraziła go wizja tak nagłej zmiany. No i zobaczymy. Ale i tak, uwierzcie mi na słowo, od tamtej rozmowy jest coraz lepiej.

Czego oczekuję od faceta? Właśnie tego, jakim facetem jest on. Znam go trochę i wiem, że jego żona (kimkolwiek będzie) będzie z nim szczęśliwa. Będzie wspaniałym mężem i świetnym ojcem. Będzie się do tego nadawał.

Twój zarzut, że za dużo myślę - WIEM! Wiem o tym, staram się tego pozbyć, usilnie nad sobą pracuję.

I tak, też czasem mi się wydaje, że jestem bardziej zaangażowana od niego. Ale kiedy z nim o tym rozmawiam - okazuje się, że niekoniecznie tak jest. Po prostu on to okazuje w inny sposób, którego ja nie zauważam.

I żeby nie było, że ja taka zapatrzona w niego jak w obrazek, świata poza nim nie widzę, życia swojego nie mam... Wcale tak nie jest, spokojnie!


Cytat:
Napisane przez andzia1989r Pokaż wiadomość
Jedyne co bym zrobiła na Twoim miejscu to porozmawiała z nim. Wytłumaczyła, że na chwilę obecną nie oczekujesz zaręczym deklaracji ślubu i tak dalece idących kroków. Wystarczy Ci świadomośc, że traktuje Cię poważnie, że myśli o Tobie przyszłościowo, że Cię widzi u swojego boku. No i, że chciałabyś z nim zamieszkac gdy poczuje się na to gotowy, ale to nie jest jednoznaczne od razu z zaręczynami i ślubem.

Masz rację. Może odczekam jeszcze trochę, dam mu czas i wrócę do tego. Na spokojnie, bez tej mojej roszczeniowej postawy z poprzedniej rozmowy (chociaż rzadko kiedy zachowuję się tak, jak wtedy - po prostu byłam pod wpływem silnych emocji. Cholernie zabolało mnie to co usłyszałam i już widziałam koniec naszego związku, widziałam cały bezsens... To była ostatnia deska ratunku - albo zrobimy tak, jak powiedziałam, albo się rozstajemy, bo ja tego nerwowo nie wytrzymam. Na szczęście później się opanowaliśmy i doszliśmy do jako takiego kompromisu).

Czyli na razie dajemy sobie spokój na jakiś czas i zobaczymy co będzie.


Cytat:
Napisane przez Fruchtgeele Pokaż wiadomość
Ciekawa jestem tak na marginesie, jak Autorka z takim podejściem zareaguje na to, że ukochany np. nie zakręca pasty albo rozwala po podłodze bieliznę.(...)
Mi się wydaje, że część osób myśli, że to tak super mieszkać razem, cały czas ze sobą i och i ach, a nie zdają sobie sprawy z tego, że może nie być tak cudnie.
(...)
La'Mbria napisała świetną rzecz - może spróbujcie na początek pomieszkać razem w wakacje, zobaczycie, czy się nie pozabijacie.

Nie wiem jak zareaguję na takie sprawy... Wasz pomysł z wspólnym mieszkaniem w wakacje (może wyjazd do pracy za granicę?) wydaje się być dobrym pomysłem.

Bardzo, bardzo dziękuję za rady!

Edytowane przez pasta z krewetek
Czas edycji: 2010-12-28 o 17:44
pasta z krewetek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 19:13   #22
aaricia8
Zakorzenienie
 
Avatar aaricia8
 
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: WAW
Wiadomości: 3 663
Dot.: Zamieszkać razem...

Powiem tak: za bardzo kombinujesz. Ty nie wiesz, czy chcesz już mieszkać z nim. On raczej nie chce. Wniosek jasny, za wcześnie na to.
Inna kwestia czy Was stać na wspólne, niezależne od rodziców mieszkanie.
aaricia8 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 22:00   #23
evoonia86
Zakorzenienie
 
Avatar evoonia86
 
Zarejestrowany: 2009-11
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 3 589
Dot.: Zamieszkać razem...

faceci z reguły później dojrzewają do tak poważnych decyzji jak ślub czy mieszkanie razem. Twój chłopak jeszcze nie dojrzał do decyzji o wspólnym domku i nie możesz go do niczego zmuszać. to nie Ty masz być szczęsliwa,ale Wy oboje. a mam wrażenie, że liczą się tylko twoje potrzeby i pragnienia. nie chcę Cię straszyć, ale naciskany chłopak może się w końcu przestraszyć i najzwyczajniej w świecie Cię zostawić. daj mu czas, a sam przyjdzie do Ciebie z propozycją wspólnego zamieszkania.
__________________
Jako mąż i żona
evoonia86 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 22:27   #24
Zapach deszczu
Zadomowienie
 
Avatar Zapach deszczu
 
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: La Défense,Paris
Wiadomości: 1 643
Dot.: Zamieszkać razem...

Ja i mój TŻ mieliśmy po 18 lat jak ze sobą zamieszkaliśmy. Uważam, że to była super decyzja bo poznaliśmy się na prawdę.

Ale wszystkie znajome pary w moim otoczeniu, które zamieszkały razem rozstały się.

więc spokojnie, przemyślcie, przedyskutujcie.
Zapach deszczu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 22:48   #25
ViLLeMkA
Zakorzenienie
 
Avatar ViLLeMkA
 
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 9 813
Dot.: Zamieszkać razem...

Też się zgadzam, że za dużo myślisz i za dużo planujesz sama
Pamiętam, że jak z moim TŻ chcieliśmy zamieszkać razem (po 4 miesiącach) - zrobiliśmy analizę SWOT, wypisaliśmy wszystkie za i przeciw, przemyśleliśmy to.

I zamieszkaliśmy razem i mieszkamy już tak 8 miesięcy i nie żałuję

Także może po prostu zapytaj go czego się boi itp? jakie są jego minusy. Posłuchaj go czasem. Wszystkiego się dowiesz
__________________
nazywaj mnie Vill

ViLLeMkA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 22:58   #26
meesha
Zakorzenienie
 
Avatar meesha
 
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: wroclaw
Wiadomości: 7 301
Send a message via Skype™ to meesha
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez ViLLeMkA Pokaż wiadomość
Też się zgadzam, że za dużo myślisz i za dużo planujesz sama
Pamiętam, że jak z moim TŻ chcieliśmy zamieszkać razem (po 4 miesiącach) - zrobiliśmy analizę SWOT, wypisaliśmy wszystkie za i przeciw, przemyśleliśmy to.
nam po roku zwiazku z analizy SWOT wyszlo, ze wytrzymamy ze soba jedynie przez 2 miesiace wakacji zawsze cos i przynajmniej wiemy ze narazie tyle nam wystarczy
__________________
What is popular is not always right.
What is right is not always popular.
meesha jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 23:39   #27
ViLLeMkA
Zakorzenienie
 
Avatar ViLLeMkA
 
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 9 813
Dot.: Zamieszkać razem...

meesha, analiza SWOT się widać na coś przydaje Zwłaszcza w sprawach, które wymagają trochę realizmu
__________________
nazywaj mnie Vill

ViLLeMkA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2010-12-28, 23:48   #28
meesha
Zakorzenienie
 
Avatar meesha
 
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: wroclaw
Wiadomości: 7 301
Send a message via Skype™ to meesha
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez ViLLeMkA Pokaż wiadomość
meesha, analiza SWOT się widać na coś przydaje Zwłaszcza w sprawach, które wymagają trochę realizmu
zdecydowanie realizm wazny, zeby milosc nie przyslonila przeslanek do zabicia sie we wspolnym mieszkanku
__________________
What is popular is not always right.
What is right is not always popular.
meesha jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 23:54   #29
ViLLeMkA
Zakorzenienie
 
Avatar ViLLeMkA
 
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 9 813
Dot.: Zamieszkać razem...

meesha, ja uwielbiam mieszkać z TŻ. Czasem mnie denerwuje, ale nie wyobrażam sobie mieszkać bez niego

przepraszam za offtopa
ale trochę jednak związku z tematem ma, bo naprawdę zdarza się, że mieszkanie razem wychodzi świetnie. Nie przeszkadza w wolności [ja tam często mówię, że wrócę jutro ]. Tylko trzeba to dokładnie przemyśleć. Przez obie strony
__________________
nazywaj mnie Vill


Edytowane przez ViLLeMkA
Czas edycji: 2010-12-28 o 23:57
ViLLeMkA jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-12-28, 23:56   #30
meesha
Zakorzenienie
 
Avatar meesha
 
Zarejestrowany: 2005-07
Lokalizacja: wroclaw
Wiadomości: 7 301
Send a message via Skype™ to meesha
Dot.: Zamieszkać razem...

Cytat:
Napisane przez ViLLeMkA Pokaż wiadomość
meesha, ja uwielbiam mieszkać z TŻ. Czasem mnie denerwuje, ale nie wyobrażam sobie mieszkać bez niego
ja nie wytrzymalabym w jednym pokoju non stop z facetem a narazie na nic innego nie byloby nas stac (czyli minimum 2 pokoje), wiec spokojnie poczekamy wystarcza noclegi u siebie
__________________
What is popular is not always right.
What is right is not always popular.
meesha jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 17:58.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.