Kobieta nieasertywna... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2012-01-15, 12:27   #1
baobabka
Zadomowienie
 
Avatar baobabka
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 996

Kobieta nieasertywna...


...czyli- niestety- ja

Piszę z prośbą o porady wszystkich asertywnych Wizażanek . Rozpoczynając- nie uważam siebie za osobę nieasertywną tak po prostu. W związku potrafię wyrazić swoje zdanie, w grupie znajomych nie mam z tym problemu, w pracy także nie da się mnie namówić na nadgodziny, jeżeli mam inne plany. Tu odmowy są miłe, łagodne, żadna ze stron (mam nadzieję ) nie czuje się urażona.

Problem zaczyna się przy osobach reprezentujących... mocno specyficzny typ zachowania. I tu niestety nawalam na całego. Po wnikliwej analizie mojego życia w Nowym Roku zauważyłam, że są to osoby zazwyczaj głupio uparte. Trzymające się kurczowo swojego (często nieprzemyślanego)zdania, głuche na argumenty. Dominujące, ale nie poprzez błyskotliwość, tylko agresję. Zilustruję przykładem :

Numer 1:

2 lata temu jeszcze na uczelni poznałam kolegę. Jakoś tak się dogadaliśmy, zaprosiłam go później wraz z ówczesną narzeczoną na kolacyjkę. I tak się rozpoczęła nasza znajomość. Dziewczyna już od początku wydawała mi się przemiła, otwarta, uprzejma, radosna- byłam nią zachwycona przez długi czas. Pierwsze zgrzyty pojawiły się przed ich ślubem, kiedy to ryki, nazwijmy ją, Kasi oraz średnio 15 SMS-ów do mnie, że życie jest złe i że nie może mieć takiego ślubu ani życia jak chce, zaczęły mnie męczyć. Kasia, im dłużej się znałyśmy, zaczynała być coraz mniej miła, a coraz bardziej sobą Rozklęła się na dobre, wyrażała głośno i często ogólnikowe zdania typu " Każdy ksiądz to j***y pedofil" w miejscach publicznych. Płakała codziennie. Na jej weselu także zrobiła straszną awanturę, bo DJ, na życzenie jej mamy puścił "Kawiarenki"- wrzeszcząca i płacząca panna młoda "Takie gówno na moim weselu" na długo pozostanie nam w pamięci. Wszyscy, wraz z mamą Kasi, traktowali ją baaardzo pobłażliwie, jak pięcioletnie krzyczące dziecko.

Mimo wszystko przymknęłam na te dantejskie sceny oko, stwierdzając, że to może ślub wyzwolił w niej takie nerwy. I tu zauważyłam, że za każdym razem kiedy z nią rozmawiam, rozpoczynam pokrętne tłumaczenia, chęć, żeby się ze mną zgodziła, żeby nie była obrażona. A obrażona jest często. I niestety w tym miejscu rozpoczynają się moje dylematy - pomimo tych zachowań Kasia wciąż jest pomocna, często powraca jej dobry humor, a wówczas jest najmilszą osoba na świecie, wciąż jest żoną mojego dobrego kolegi i dodatkowo zapowiada się na mojego gościa weselnego . Obawiam się, że nasza znajomość wyszła trochę poza ramy, z jakich byłabym zadowolona, Kasia bowiem wczuła się w rolę mojej mentorki życiowej i wciąż słyszę "Musisz kupić sobie teraz takie i takie buty/wyjechac z TŻ-em" etc. I tu moje zachowanie - niestety, całą aktualną energię życiową skupiam na tłumaczeniu się przed Kasią, że oczywiście ma absolutna rację, że pomysł jest super, ale że ja, biedna myszka, nie wykonam go bo to i tamto. Kasia się obraża, a ja za nią latam, nie skupiając się na niczym innym.Czyste wariactwo i sama nie wiem o co mi naprawdę chodzi Po czym snuję czarne scenariusze, czy powinnam koleżeństwo zerwać, ale jak to zrobić etc. Na dzień następny Kasi przechodzi i pisze mi SMSy typu "Jem kanapkę z jajkiem". A ja, za co pluję sobie w brodę odpisuję, że to naprawdę wspaniale. i problem zostaje zakopany aż do focha następnego.

Własnie przeczytałam co napisałam i jest mi wstyd Ale nic to, otworzę się przed Wami, bo, niestety, problem, jakby głupi nie był, jest realny. Czuję się z sytuacją niekomfortowo, nie jestem przy Kasi ( i osobach tego pokroju!) sobą, nie potrafię wypowiedzieć własnego zdania. Z drugiej strony wiem, że jest to złota osoba, która naprrrrawdę chce dobrze i pomagała mi w drobnostkach wiele razy. Pytanie- czy całkiem odsuwać się od takich fochmanów tupiących nóżką "Bo ja chcęę a ty nie masz racjiii" ,czy też zaakceptować ich przywary, jesli tak, to kurcze blaszka, jak?

Przykład 2. Moja droga, opisywana przeze mnie wcześniej przyszła teściowa :

- "Jesteś okropnie chuda" (naturalnie wypowiedziane przy wszystkich uczestnikach obiadku rodzinnego), "musisz przytyć". (Dodam, że nie jestem "okropnie chuda", nie należę do osób z nadwagą, jak mama TŻ, (o czym opowiada w kółko tłumacząc, że nie może jeść, bo jest gruba) wyglądam sobie po prostu normalnie. Póki co mam w miarę dobrą przemianę materii, a zjeść potrafię za trzy osoby. ).

Odpowiadam więc, że moja figura mi i TŻ-owi się podoba. Niestety, to nie może być koniec "Wyglądasz jak szkielet, (nożesz kurdebele, nie!) ale to dlatego, że nic nie jesz. (dodam, że mój TŻ do tej pory strasznie się dziwi, jak można pochłaniac takie ilości pierogów jak ja Wiem, wiem, że przed ślubem chcesz jeszcze mojemu synowi się pokazać, ale to niezdrowo dla ciebie. Zresztą, hehehe i taaak wszystkie cichaczem jemy czekoladki w kątach (znaczysięco? że się kryję w wucecie jak chce zjeść batona?), wiadooomo, ale kiedyś musisz albo przestać się chować albo przestać podjadać, bo potem nie jesz obiadu w ogóle. Nic nie jesz".
Wobec tak przytłaczającej ilości bzdur i nieprawdy reaguję na dwa sposoby: 1. Piekę buraka i chce mi się płakać 2. staje się agresywna, wespół zespół zresztą z moim TŻ, który też takich głupot dzierżyć nie może. Po czym przeżywam zdarzenie nie wiadomo ile, teściowa zaś zapomina od razu. Oczywiście, przykład- bzdura, ale w natłoku setek takich drobiazgów, czuję się słaba i przytłoczona. Stanowcze i kategoryczne "Nie jest tak" [bo ja tak mówię] wprawia mnie w podły nastrój. Moje tłumaczenia spełzają na niczym. Jestem raczej przyzwyczajona do rozmów, dyskusji, rozważań, nie do "Tak jest". Często opada mi szczena, gdy padają zdania "Mój syn czytał Władcę Pierścieni, gdybym nie zabrała go na wakacje do Rabki, wszyscy wiemy jak by sie to skończyło". TŻ się wscieka, kilka razy mnie nawet przepraszał za matkę, zdarzyło się tez opuszczenie domu rodzinnego
I widzicie moje drogie, problemów by nie było, gdyby nie to, że ja post factum nie jestem zła nawet na te osóbki, raczej na siebie, żem dupa wołowa. Że siedzę jak ta myszka i przyjmuję wszystkie uwagi krytyczne, nie potrafiąc zrobić nic innego poza przeproszeniem, że żyję i że w ogóle się odzywam, kiedy tu potok takich mądrości idzie. Co ciekawe- gdyby moja własna mama, inne koleżanki zachowywałyby się w ten sposób, problemów z ochrzandoleniem by nie było Proszę o dobre rady, co by tu zrobić, by się źle nie czuć a przy tym nie obrazić nikogo, bo nie o chamstwo mi tu chodzi. Pozdrawiam wszystkie asertywne i te mniej asertywne
__________________
Cytat:
Napisane przez sine.ira Pokaż wiadomość
Małżeństwo nie gwarantuje posiadania męża.

Edytowane przez baobabka
Czas edycji: 2012-01-17 o 15:13
baobabka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 12:49   #2
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Cytat:
Napisane przez baobabka Pokaż wiadomość
...czyli- niestety- ja

Piszę z prośbą o porady wszystkich asertywnych Wizażanek . Rozpoczynając- nie uważam siebie za osobę nieasertywną tak po prostu. W związku potrafię wyrazić swoje zdanie, w grupie znajomych nie mam z tym problemu, w pracy także nie da się mnie namówić na nadgodziny, jeżeli mam inne plany. Tu odmowy są miłe, łagodne, żadna ze stron (mam nadzieję ) nie czuje się urażona.

Problem zaczyna się przy osobach reprezentujących... mocno specyficzny typ zachowania. I tu niestety nawalam na całego. Po wnikliwej analizie mojego życia w Nowym Roku zauważyłam, że są to osoby zazwyczaj głupio uparte. Trzymające się kurczowo swojego (często nieprzemyślanego)zdania, głuche na argumenty. Dominujące, ale nie poprzez błyskotliwość, tylko agresję. Zilustruję przykładem :

Numer 1:

2 lata temu jeszcze na uczelni poznałam kolegę. Jakoś tak się dogadaliśmy, zaprosiłam go później wraz z ówczesną narzeczoną na kolacyjkę. I tak się rozpoczęła nasza znajomość. Dziewczyna już od początku wydawała mi się przemiła, otwarta, uprzejma, radosna- byłam nią zachwycona przez długi czas. Pierwsze zgrzyty pojawiły się przed ich ślubem, kiedy to ryki, nazwijmy ją, Kasi oraz średnio 15 SMS-ów do mnie, że życie jest złe i że nie może mieć takiego ślubu ani życia jak chce, zaczęły mnie męczyć. Kasia, im dłużej się znałyśmy, zaczynała być coraz mniej miła, a coraz bardziej sobą Rozklęła się na dobre, wyrażała głośno i często ogólnikowe zdania typu " Każdy ksiądz to j***y pedofil" w miejscach publicznych. Płakała codziennie. Na jej weselu także zrobiła straszną awanturę, bo DJ, na życzenie jej mamy puścił "Kawiarenki"- wrzeszcząca i płacząca panna młoda "Takie gówno na moim weselu" na długo pozostanie nam w pamięci. Wszyscy, wraz z mamą Kasi, traktowali ją baaardzo pobłażliwie, jak pięcioletnie krzyczące dziecko.

Mimo wszystko przymknęłam na te dantejskie sceny oko, stwierdzając, że to może ślub wyzwolił w niej takie nerwy. I tu zauważyłam, że za każdym razem kiedy z nią rozmawiam, rozpoczynam pokrętne tłumaczenia, chęć, żeby się ze mną zgodziła, żeby nie była obrażona. A obrażona jest często. I niestety w tym miejscu rozpoczynają się moje dylematy - pomimo tych zachowań Kasia wciąż jest pomocna, często powraca jej dobry humor, a wówczas jest najmilszą osoba na świecie, wciąż jest żoną mojego dobrego kolegi i dodatkowo zapowiada się na mojego gościa weselnego . Obawiam się, że nasza znajomość wyszła trochę poza ramy, z jakich byłabym zadowolona, Kasia bowiem wczuła się w rolę mojej mentorki życiowej i wciąż słyszę "Musisz kupić sobie teraz takie i takie buty/wyjechac z TŻ-em" etc. I tu moje zachowanie - niestety, całą aktualną energię życiową skupiam na tłumaczeniu się przed Kasią, że oczywiście ma absolutna rację, że pomysł jest super, ale że ja, biedna myszka, nie wykonam go bo to i tamto. Kasia się obraża, a ja za nią latam, nie skupiając się na niczym innym.Czyste wariactwo i sama nie wiem o co mi naprawdę chodzi Po czym snuję czarne scenariusze, czy powinnam koleżeństwo zerwać, ale jak to zrobić etc. Na dzień następny Kasi przechodzi i pisze mi SMSy typu "Jem kanapkę z jajkiem". A ja, za co pluję sobie w brodę odpisuję, że to naprawdę wspaniale. i problem zostaje zakopany aż do focha następnego.

Własnie przeczytałam co napisałam i jest mi wstyd Ale nic to, otworzę się przed Wami, bo, niestety, problem, jakby głupi nie był, jest realny. Czuję się z sytuacją niekomfortowo, nie jestem przy Kasi ( i osobach tego pokroju!) sobą, nie potrafię wypowiedzieć własnego zdania. Z drugiej strony wiem, że jest to złota osoba, która naprrrrawdę chce dobrze i pomagała mi w drobnostkach wiele razy. Pytanie- czy całkiem odsuwać się od takich fochmanów tupiących nóżką "Bo ja chcęę a ty nie masz racjiii" ,czy też zaakceptować ich przywary, jesli tak, to kurcze blaszka, jak?

Przykład 2. Moja droga, opisywana przeze mnie wcześniej przyszła teściowa :

- "Jesteś okropnie chuda" (naturalnie wypowiedziane przy wszystkich uczestnikach obiadku rodzinnego), "musisz przytyć". (Dodam, że nie jestem "okropnie chuda", nie należę do osób z nadwagą, jak mama TŻ, (o czym opowiada w kółko tłumacząc, że nie może jeść, bo jest gruba) wyglądam sobie po prostu normalnie. Póki co mam w miarę dobrą przemianę materii, a zjeść potrafię za trzy osoby. ).

Odpowiadam więc, że moja figura mi i TŻ-owi się podoba. Niestety, to nie może być koniec "Wyglądasz jak szkielet, (nożesz kurdebele, nie!) ale to dlatego, że nic nie jesz. (dodam, że mój TŻ do tej pory strasznie się dziwi, jak można pochłaniac takie ilości pierogów jak ja Wiem, wiem, że przed ślubem chcesz jeszcze mojemu synowi się pokazać, ale to niezdrowo dla ciebie. Zresztą, hehehe i taaak wszystkie cichaczem jemy czekoladki w kątach (znaczysięco? że się kryję w wucecie jak chce zjeść batona?), wiadooomo, ale kiedyś musisz albo przestać się chować albo przestać podjadać, bo potem nie jesz obiadu w ogóle. Nic nie jesz".
Wobec tak przytłaczającej ilości bzdur i nieprawdy reaguję na dwa sposoby: 1. Piekę buraka i chce mi się płakać 2. staje się agresywna, wespół zespół zresztą z moim TŻ, który też takich głupot dzierżyć nie może. Po czym przeżywam zdarzenie nie wiadomo ile, teściowa zaś zapomina od razu. Oczywiście, przykład- bzdura, ale w natłoku setek takich drobiazgów, czuję się słaba i przytłoczona. Stanowcze i kategoryczne "Nie jest tak" [bo ja tak mówię] wprawia mnie w podły nastrój. Moje tłumaczenia spełzają na niczym. Jestem raczej przyzwyczajona do rozmów, dyskusji, rozważań, nie do "Tak jest". Często opada mi szczena, gdy padają zdania "Mój syn czytał Władcę Pierścieni, gdybym nie zabrała go na wakacje do Rabki, wszyscy wiemy jak by sie to skończyło". TŻ się wscieka, kilka razy mnie nawet przepraszał za matkę, zdarzyło się tez opuszczenie domu rodzinnego Perełka z wigilii (!!!): " A u której kosmetyczki depilujesz sobie wąsik?" Ja: "Nie depiluję, mam jasne włosy i nie muszę" Mama TŻ: konspiracyjnym szeptem z wielkim bananem" " No taaaaak, hehe, jaaasne, ja też nie depiluję" I mruga do mnie i do swojego syna. Ja, wnerwiona: "ale ja naprawdę nie..." Ona " Hehe, no dobrze, ja wiem jak to jest, tez byłam przed ślubem". Po czym jakby nigdy nic uśmiecha się po wszystkich i pyta kto chce ryby. A mnie zatyka.

I widzicie moje drogie, problemów by nie było, gdyby nie to, że ja post factum nie jestem zła nawet na te osóbki, raczej na siebie, żem dupa wołowa. Że siedzę jak ta myszka i przyjmuję wszystkie uwagi krytyczne, nie potrafiąc zrobić nic innego poza przeproszeniem, że żyję i że w ogóle się odzywam, kiedy tu potok takich mądrości idzie. Co ciekawe- gdyby moja własna mama, inne koleżanki zachowywałyby się w ten sposób, problemów z ochrzandoleniem by nie było Proszę o dobre rady, co by tu zrobić, by się źle nie czuć a przy tym nie obrazić nikogo, bo nie o chamstwo mi tu chodzi. Pozdrawiam wszystkie asertywne i te mniej asertywne
Sytuacja nr 1 -> Kasia się obraża - i dobrze bedzie spokój Przestań się jej tłumaczyć, nie wiem, czy nie najlepiej byłoby po prostu mocno ochłodzić kontakt i tyle, miałabyś spokój

Sytuacja nr 2 -> tu Twój TŻ powinien powaznie porozmawiać z mamą (nie na gorąco, po prostu w 4 oczy usiąść i kobicie niektóre rzeczy naprostować), to jest JEGO matka w końcu; jesli taka sytuacja pojawi się znowu -> suchym i spokojnym tonem "Bardzo proszę nie mówić o mnie w ten sposób, bo sprawia mi to przykrość".


Mam wrażenie, ze Twój problem jest w tym, ze za dużo starasz się tłumaczyć i wyjaśniać. Nie z każdym się tak da
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 12:58   #3
baobabka
Zadomowienie
 
Avatar baobabka
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 996
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość
Sytuacja nr 2 -> tu Twój TŻ powinien powaznie porozmawiać z mamą (nie na gorąco, po prostu w 4 oczy usiąść i kobicie niektóre rzeczy naprostować),

Mam wrażenie, ze Twój problem jest w tym, ze za dużo starasz się tłumaczyć i wyjaśniać. Nie z każdym się tak da
[/FONT]
Ad mamy TŻ-a- o czym już pisałam w poprzednim wątku Nierealne niestety, TŻ próbował z mamą rozmawiać przez niemalże całe życie.

Niestety, jego mama traktuje go wciąż jak półidiotę, podpuszcza mnie , żebym sprawdziła, czy zawsze skarpetki sobie uprał. Nie liczy się z jego zdaniem, gdy próbuje z nią rozmawiać ona chce go złapać za policzki i mówi "Oj synku, synku, kiedy ty się takich mądrych słów nauczyłeś", mimo że facet już prawie ma trzydziestkę. W rezultacie TŻ zawsze postuluje o jak najrzadsze kontakty z mamą, ja się z tym zgadzam , aczkolwiek nawet tak rzadkie spotkania owocują moim nerwem na parę ładnych dni, TŻowi jest o tyle łatwiej, że się wscieknie i mu przejdzie.

Co do podsumowania- zgadzam się, trafne spostrzeżenie. Rzeczywiście, dobrze byłoby odpuścić, może nawet przytaknąć słowami "Dobrze" "Aha"...? Z drugiej strony słysząc publicznie wypowiadaną nieprawdę (vide moje chowanie się z batonikami ) jest mi cięzko... :P
__________________
Cytat:
Napisane przez sine.ira Pokaż wiadomość
Małżeństwo nie gwarantuje posiadania męża.
baobabka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 13:00   #4
201605090958
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 5 661
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Cytat:
Napisane przez baobabka Pokaż wiadomość
...czyli- niestety- ja

Piszę z prośbą o porady wszystkich asertywnych Wizażanek . Rozpoczynając- nie uważam siebie za osobę nieasertywną tak po prostu. W związku potrafię wyrazić swoje zdanie, w grupie znajomych nie mam z tym problemu, w pracy także nie da się mnie namówić na nadgodziny, jeżeli mam inne plany. Tu odmowy są miłe, łagodne, żadna ze stron (mam nadzieję ) nie czuje się urażona.

Problem zaczyna się przy osobach reprezentujących... mocno specyficzny typ zachowania. I tu niestety nawalam na całego. Po wnikliwej analizie mojego życia w Nowym Roku zauważyłam, że są to osoby zazwyczaj głupio uparte. Trzymające się kurczowo swojego (często nieprzemyślanego)zdania, głuche na argumenty. Dominujące, ale nie poprzez błyskotliwość, tylko agresję. Zilustruję przykładem :

Numer 1:

2 lata temu jeszcze na uczelni poznałam kolegę. Jakoś tak się dogadaliśmy, zaprosiłam go później wraz z ówczesną narzeczoną na kolacyjkę. I tak się rozpoczęła nasza znajomość. Dziewczyna już od początku wydawała mi się przemiła, otwarta, uprzejma, radosna- byłam nią zachwycona przez długi czas. Pierwsze zgrzyty pojawiły się przed ich ślubem, kiedy to ryki, nazwijmy ją, Kasi oraz średnio 15 SMS-ów do mnie, że życie jest złe i że nie może mieć takiego ślubu ani życia jak chce, zaczęły mnie męczyć. Kasia, im dłużej się znałyśmy, zaczynała być coraz mniej miła, a coraz bardziej sobą Rozklęła się na dobre, wyrażała głośno i często ogólnikowe zdania typu " Każdy ksiądz to j***y pedofil" w miejscach publicznych. Płakała codziennie. Na jej weselu także zrobiła straszną awanturę, bo DJ, na życzenie jej mamy puścił "Kawiarenki"- wrzeszcząca i płacząca panna młoda "Takie gówno na moim weselu" na długo pozostanie nam w pamięci. Wszyscy, wraz z mamą Kasi, traktowali ją baaardzo pobłażliwie, jak pięcioletnie krzyczące dziecko.

Mimo wszystko przymknęłam na te dantejskie sceny oko, stwierdzając, że to może ślub wyzwolił w niej takie nerwy. I tu zauważyłam, że za każdym razem kiedy z nią rozmawiam, rozpoczynam pokrętne tłumaczenia, chęć, żeby się ze mną zgodziła, żeby nie była obrażona. A obrażona jest często. I niestety w tym miejscu rozpoczynają się moje dylematy - pomimo tych zachowań Kasia wciąż jest pomocna, często powraca jej dobry humor, a wówczas jest najmilszą osoba na świecie, wciąż jest żoną mojego dobrego kolegi i dodatkowo zapowiada się na mojego gościa weselnego . Obawiam się, że nasza znajomość wyszła trochę poza ramy, z jakich byłabym zadowolona, Kasia bowiem wczuła się w rolę mojej mentorki życiowej i wciąż słyszę "Musisz kupić sobie teraz takie i takie buty/wyjechac z TŻ-em" etc. I tu moje zachowanie - niestety, całą aktualną energię życiową skupiam na tłumaczeniu się przed Kasią, że oczywiście ma absolutna rację, że pomysł jest super, ale że ja, biedna myszka, nie wykonam go bo to i tamto. Kasia się obraża, a ja za nią latam, nie skupiając się na niczym innym.Czyste wariactwo i sama nie wiem o co mi naprawdę chodzi Po czym snuję czarne scenariusze, czy powinnam koleżeństwo zerwać, ale jak to zrobić etc. Na dzień następny Kasi przechodzi i pisze mi SMSy typu "Jem kanapkę z jajkiem". A ja, za co pluję sobie w brodę odpisuję, że to naprawdę wspaniale. i problem zostaje zakopany aż do focha następnego.

Własnie przeczytałam co napisałam i jest mi wstyd Ale nic to, otworzę się przed Wami, bo, niestety, problem, jakby głupi nie był, jest realny. Czuję się z sytuacją niekomfortowo, nie jestem przy Kasi ( i osobach tego pokroju!) sobą, nie potrafię wypowiedzieć własnego zdania. Z drugiej strony wiem, że jest to złota osoba, która naprrrrawdę chce dobrze i pomagała mi w drobnostkach wiele razy. Pytanie- czy całkiem odsuwać się od takich fochmanów tupiących nóżką "Bo ja chcęę a ty nie masz racjiii" ,czy też zaakceptować ich przywary, jesli tak, to kurcze blaszka, jak?

Przykład 2. Moja droga, opisywana przeze mnie wcześniej przyszła teściowa :

- "Jesteś okropnie chuda" (naturalnie wypowiedziane przy wszystkich uczestnikach obiadku rodzinnego), "musisz przytyć". (Dodam, że nie jestem "okropnie chuda", nie należę do osób z nadwagą, jak mama TŻ, (o czym opowiada w kółko tłumacząc, że nie może jeść, bo jest gruba) wyglądam sobie po prostu normalnie. Póki co mam w miarę dobrą przemianę materii, a zjeść potrafię za trzy osoby. ).

Odpowiadam więc, że moja figura mi i TŻ-owi się podoba. Niestety, to nie może być koniec "Wyglądasz jak szkielet, (nożesz kurdebele, nie!) ale to dlatego, że nic nie jesz. (dodam, że mój TŻ do tej pory strasznie się dziwi, jak można pochłaniac takie ilości pierogów jak ja Wiem, wiem, że przed ślubem chcesz jeszcze mojemu synowi się pokazać, ale to niezdrowo dla ciebie. Zresztą, hehehe i taaak wszystkie cichaczem jemy czekoladki w kątach (znaczysięco? że się kryję w wucecie jak chce zjeść batona?), wiadooomo, ale kiedyś musisz albo przestać się chować albo przestać podjadać, bo potem nie jesz obiadu w ogóle. Nic nie jesz".
Wobec tak przytłaczającej ilości bzdur i nieprawdy reaguję na dwa sposoby: 1. Piekę buraka i chce mi się płakać 2. staje się agresywna, wespół zespół zresztą z moim TŻ, który też takich głupot dzierżyć nie może. Po czym przeżywam zdarzenie nie wiadomo ile, teściowa zaś zapomina od razu. Oczywiście, przykład- bzdura, ale w natłoku setek takich drobiazgów, czuję się słaba i przytłoczona. Stanowcze i kategoryczne "Nie jest tak" [bo ja tak mówię] wprawia mnie w podły nastrój. Moje tłumaczenia spełzają na niczym. Jestem raczej przyzwyczajona do rozmów, dyskusji, rozważań, nie do "Tak jest". Często opada mi szczena, gdy padają zdania "Mój syn czytał Władcę Pierścieni, gdybym nie zabrała go na wakacje do Rabki, wszyscy wiemy jak by sie to skończyło". TŻ się wscieka, kilka razy mnie nawet przepraszał za matkę, zdarzyło się tez opuszczenie domu rodzinnego Perełka z wigilii (!!!): " A u której kosmetyczki depilujesz sobie wąsik?" Ja: "Nie depiluję, mam jasne włosy i nie muszę" Mama TŻ: konspiracyjnym szeptem z wielkim bananem" " No taaaaak, hehe, jaaasne, ja też nie depiluję" I mruga do mnie i do swojego syna. Ja, wnerwiona: "ale ja naprawdę nie..." Ona " Hehe, no dobrze, ja wiem jak to jest, tez byłam przed ślubem". Po czym jakby nigdy nic uśmiecha się po wszystkich i pyta kto chce ryby. A mnie zatyka.

I widzicie moje drogie, problemów by nie było, gdyby nie to, że ja post factum nie jestem zła nawet na te osóbki, raczej na siebie, żem dupa wołowa. Że siedzę jak ta myszka i przyjmuję wszystkie uwagi krytyczne, nie potrafiąc zrobić nic innego poza przeproszeniem, że żyję i że w ogóle się odzywam, kiedy tu potok takich mądrości idzie. Co ciekawe- gdyby moja własna mama, inne koleżanki zachowywałyby się w ten sposób, problemów z ochrzandoleniem by nie było Proszę o dobre rady, co by tu zrobić, by się źle nie czuć a przy tym nie obrazić nikogo, bo nie o chamstwo mi tu chodzi. Pozdrawiam wszystkie asertywne i te mniej asertywne
Sytuacja numer 1-ładnie Cię wyszkolila Kasia mozesz ochlodzic stosunki, ale przede wszystkim koniec z wychowywaniem dorosłej kobiety. To naprawdę nie jest ostatnia osoba na Ziemi, zebys musiała aż tak o jej towarzystwo zabiegać.
Sytuacja numer 2-wyraznie powiedz Teściowej, ze takie zachowanie Cię rani. Najpierw w 4 oczy, potem na forum rodzinnym. To ona ma problem z niekulturalnoscia a nie Ty.

Reasumujac-nie umiesz zachować sie przy ludziach mniej kulturalnych, a wrecz chamskich. Dobra rada-stawiaj granice i ich wymagaj. A jak przekroczą-urywaj te znajomosci. A oni? poradza sobie-wszak "Nawet cham wsrod panow zachowa sie jak pan" jak to drzewiej mawiali
201605090958 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 13:03   #5
klempaa
Zakorzenienie
 
Avatar klempaa
 
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Cytat:
Napisane przez baobabka Pokaż wiadomość
Ad mamy TŻ-a- o czym już pisałam w poprzednim wątku Nierealne niestety, TŻ próbował z mamą rozmawiać przez niemalże całe życie.

Niestety, jego mama traktuje go wciąż jak półidiotę, podpuszcza mnie , żebym sprawdziła, czy zawsze skarpetki sobie uprał. Nie liczy się z jego zdaniem, gdy próbuje z nią rozmawiać ona chce go złapać za policzki i mówi "Oj synku, synku, kiedy ty się takich mądrych słów nauczyłeś", mimo że facet już prawie ma trzydziestkę. W rezultacie TŻ zawsze postuluje o jak najrzadsze kontakty z mamą, ja się z tym zgadzam , aczkolwiek nawet tak rzadkie spotkania owocują moim nerwem na parę ładnych dni, TŻowi jest o tyle łatwiej, że się wscieknie i mu przejdzie.

Co do podsumowania- zgadzam się, trafne spostrzeżenie. Rzeczywiście, dobrze byłoby odpuścić, może nawet przytaknąć słowami "Dobrze" "Aha"...? Z drugiej strony słysząc publicznie wypowiadaną nieprawdę (vide moje chowanie się z batonikami ) jest mi cięzko... :P

W takim razie - może przy rodzinnym obiedzie, bo takim komentarzu (np. dotyczącym wagi) rzucić "Czy zdaje sobie pani sprawę, ze takie wytykanie jest bardzo niekulturalne?" - może to podziała. Ja u siebie w rodzinie tak zrobiłam
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.


Śledź też pies! - blogujemy


klempaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 13:22   #6
Salomeasoul
Rozeznanie
 
Avatar Salomeasoul
 
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 713
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Sytuacja nr 1: zgadzam się z Klempą. Jak się Kasia obraziła to trudno. Wnioskując z Twojego postu i tak napisze następnego dnia, więc nie wiem po co za nią latasz.

Sytuacja nr 2: podejrzewam, że ani Twoje, ani TŻ-ta tłumaczenia nic nie dadzą, bo opisany typ człowieka należy do wszechwiedzących i traktujących innych z wyższością, co najwyżej z litościwym pobłażaniem.
Nienawidzę tego typu osobników i unikam jak ognia. Na teksty baby odpowiadałabym konsekwentnie, aby nie mierzyła wszystkich swoją miarą, choć wątpię, by coś dotarło - ona ma swoją rzeczywistość, tak jej wygodnie.
__________________
"Nie mów mi, że nie lubisz żyć..."
Salomeasoul jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 14:16   #7
malamenda2009
Zakorzenienie
 
Avatar malamenda2009
 
Zarejestrowany: 2009-08
Wiadomości: 5 623
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Bardzo zgrabnie i zabawnie opisane Mimo że pewnie nie jest Ci do śmiechu...
Nie jesteś jedyną osobą z tym problemem, ale pora na zmiany.
Po pierwsze, nie musisz się nikomu tłumaczyć, usprawidliwiać i przybierać postawy przepraszającej (to szczególnie w stosunku do Twojej koleżnki). Wyznacz sobie granice i nie pozwól, żeby ktoś je przekraczał i stał się Twoim wampirem energetycznym. Czasem też dobrze mieć większy dystans i przymknąć oko albo pominąć coś milczeniem. Jak Kasia Ci coś na siłę radzi, powiedz "dziękuję, ale mamy już plany" i tyle. Nie wdawaj się w dyskusje.
Co do przyszłej teściowej, jeśli Tż już z nią rozmawiał na ten temat i nic to nie daje, to powiedz, że nie życzysz sobie takich uwag albo po prostu jak się obraża, to zbyj to śmiechem. Ważne, żeby Tż też czuwał i wyraził głośno sprzeciw, jak jego mama zachowuje się nietaktownie.
Pamiętaj, że to Ty ustalasz, na co komu pozwolisz. Nie daj sobie wejść na głowę.
__________________
nasz dzień
malamenda2009 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2012-01-15, 14:39   #8
Maggie Brown
Raczkowanie
 
Avatar Maggie Brown
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 95
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Cytat:
Napisane przez baobabka Pokaż wiadomość
Numer 1:

2 lata temu jeszcze na uczelni poznałam kolegę. Jakoś tak się dogadaliśmy, zaprosiłam go później wraz z ówczesną narzeczoną na kolacyjkę. I tak się rozpoczęła nasza znajomość. Dziewczyna już od początku wydawała mi się przemiła, otwarta, uprzejma, radosna- byłam nią zachwycona przez długi czas. Pierwsze zgrzyty pojawiły się przed ich ślubem, kiedy to ryki, nazwijmy ją, Kasi oraz średnio 15 SMS-ów do mnie, że życie jest złe i że nie może mieć takiego ślubu ani życia jak chce, zaczęły mnie męczyć. Kasia, im dłużej się znałyśmy, zaczynała być coraz mniej miła, a coraz bardziej sobą Rozklęła się na dobre, wyrażała głośno i często ogólnikowe zdania typu " Każdy ksiądz to j***y pedofil" w miejscach publicznych. Płakała codziennie. Na jej weselu także zrobiła straszną awanturę, bo DJ, na życzenie jej mamy puścił "Kawiarenki"- wrzeszcząca i płacząca panna młoda "Takie gówno na moim weselu" na długo pozostanie nam w pamięci. Wszyscy, wraz z mamą Kasi, traktowali ją baaardzo pobłażliwie, jak pięcioletnie krzyczące dziecko.

Mimo wszystko przymknęłam na te dantejskie sceny oko, stwierdzając, że to może ślub wyzwolił w niej takie nerwy. I tu zauważyłam, że za każdym razem kiedy z nią rozmawiam, rozpoczynam pokrętne tłumaczenia, chęć, żeby się ze mną zgodziła, żeby nie była obrażona. A obrażona jest często. I niestety w tym miejscu rozpoczynają się moje dylematy - pomimo tych zachowań Kasia wciąż jest pomocna, często powraca jej dobry humor, a wówczas jest najmilszą osoba na świecie, wciąż jest żoną mojego dobrego kolegi i dodatkowo zapowiada się na mojego gościa weselnego . Obawiam się, że nasza znajomość wyszła trochę poza ramy, z jakich byłabym zadowolona, Kasia bowiem wczuła się w rolę mojej mentorki życiowej i wciąż słyszę "Musisz kupić sobie teraz takie i takie buty/wyjechac z TŻ-em" etc. I tu moje zachowanie - niestety, całą aktualną energię życiową skupiam na tłumaczeniu się przed Kasią, że oczywiście ma absolutna rację, że pomysł jest super, ale że ja, biedna myszka, nie wykonam go bo to i tamto. Kasia się obraża, a ja za nią latam, nie skupiając się na niczym innym.Czyste wariactwo i sama nie wiem o co mi naprawdę chodzi Po czym snuję czarne scenariusze, czy powinnam koleżeństwo zerwać, ale jak to zrobić etc. Na dzień następny Kasi przechodzi i pisze mi SMSy typu "Jem kanapkę z jajkiem". A ja, za co pluję sobie w brodę odpisuję, że to naprawdę wspaniale. i problem zostaje zakopany aż do focha następnego.

Własnie przeczytałam co napisałam i jest mi wstyd Ale nic to, otworzę się przed Wami, bo, niestety, problem, jakby głupi nie był, jest realny. Czuję się z sytuacją niekomfortowo, nie jestem przy Kasi ( i osobach tego pokroju!) sobą, nie potrafię wypowiedzieć własnego zdania. Z drugiej strony wiem, że jest to złota osoba, która naprrrrawdę chce dobrze i pomagała mi w drobnostkach wiele razy. Pytanie- czy całkiem odsuwać się od takich fochmanów tupiących nóżką "Bo ja chcęę a ty nie masz racjiii" ,czy też zaakceptować ich przywary, jesli tak, to kurcze blaszka, jak?
Nie jesteś sama, mam praktycznie identyczną koleżankę i również latam za nią po każdym fochu, roztrząsam każdą sytuację, robię tak, żeby się nie obraziła . Ona ma duże problemy z tolerancją czyichś odmiennych poglądów, także fochem zarzuca na każdego, kto nie robi czegoś, co ona uważa za słuszne. A ja cholernie przeżywam każdą głupią wymianę zdań, i zastanawiam się: dlaczego ja jestem taka głupia?

Radziłabym Ci w miarę możliwości ochłodzić kontakt, bo Kasia zapewne będzie obrażać się coraz bardziej A ja czekam, aż mój problem rozwiąże się sam, czyli do końca liceum.

Pozdrawiam
__________________
Matura 2012

Próbuję się ogarnąć...
Maggie Brown jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 14:54   #9
baobabka
Zadomowienie
 
Avatar baobabka
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 996
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Cytat:
Napisane przez danusiaes Pokaż wiadomość
Reasumujac-nie umiesz zachować sie przy ludziach mniej kulturalnych, a wrecz chamskich.
O to, to W samo sedno. Nie umiem.
Cytat:
Napisane przez klempaa Pokaż wiadomość

"Czy zdaje sobie pani sprawę, ze takie wytykanie jest bardzo niekulturalne?"
Ano własnie, jest mi ciężko wytknąć komukolwiek starszemu ode mnie brak kultury, choć miałabym absolutną rację... I to jest ten moment, kiedy mnie przytyka i mamroczę pod nosem jak szaleniec jakieś monosylaby
Cytat:
Napisane przez Salomeasoul Pokaż wiadomość
Wnioskując z Twojego postu i tak napisze następnego dnia, więc nie wiem po co za nią latasz.
No widzisz, ja też się sama nad tym zastanawiam
Cytat:
Napisane przez malamenda2009 Pokaż wiadomość
Nie wdawaj się w dyskusje.
Zapiszę sobie na ścianie i będę powtarzać jak mantrę Tłumaczenie się i chęć nieobrażenia drugiej osoby są u mnie chyba nieco zbyt silne, przyznaję
Cytat:
Napisane przez Maggie Brown Pokaż wiadomość
A ja czekam, aż mój problem rozwiąże się sam, czyli do końca liceum.

Pozdrawiam
Ano widzisz, nie chcę być złym prorokiem, ale ja już dawno jestem po studiach a problem istnieje Myślę, że samo nieobcowanie z daną osobą to jedno, z drugiej strony umiejętność zachowania się w sposób, który nie pozbawiałby Cię radości życia po uprzejmej konwersacji to drugie- bo niestety, tego typu osobistości czają się wszędzie Również pozdrawiam

i dzięki, dzięki za rady, siedzę i analizuję w to leniwe, śnieżne popołudnie
__________________
Cytat:
Napisane przez sine.ira Pokaż wiadomość
Małżeństwo nie gwarantuje posiadania męża.
baobabka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-15, 19:33   #10
madana
Zakorzenienie
 
Avatar madana
 
Zarejestrowany: 2004-05
Wiadomości: 17 071
Dot.: Kobieta nieasertywna...

Sytuacja 1:Kasia obrażona? I chwała Panu, masz spokój i tyle- od takich ludzi, jak opisana dziewoja to zwiewa się albo ogranicza kontakty do niezbędnego minimum, a dodatek szybko pozbywa się złudzeń, że to osoba, która nas lubi i na którą możemy liczyć.
Sytuacja 2: przypomina mi "szczerą" śp. babcią męża, która na pierwszym spotkaniu wyskoczyła z tekstem "ale czym ty dzieciaka wykarmisz", robiąc aluzję do mojego niezbyt dużego -w porównaniu z kobietami z rodziny męża -biustu. O swoim szoku mówić nie muszę, ale potem powiedziałam "cóż, ale taki podoba się pani wnukowi i tyle, nie zmienię go, proszę nie robić takich uwag, bo to przykre"- i (chwała kobiecie) nigdy więcej na ten temat nic nie gadała.
madana jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 21:55.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.