Nadmiar miłości - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-08-15, 14:32   #1
tam_taramtam
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 56

Nadmiar miłości


Wiem, że mam problem. Ciężko mi tylko ustalić, czy ze sobą, czy z tżem, czy ze związkiem.
Jestem z moim prawie dwa lata. Ja mam 24 lata, on jest siedem lat starszy. Poznaliśmy się przez wspólnego kolegę pół roku wcześniej. Nie zwróciłam wtedy na niego szczególnej uwagi - lubiłam z nim rozmawiać, ale wykluczyłam go jako kandydata na swojego faceta. Nie myślałam o zaczynaniu kolejnego związku. Bynajmniej, nie przeszkadzało mi to: lubię być sama, czuć się silna, cenię sobie spokój i niezależność. Zaczęłam znowu być szczęśliwa i witałam każdy dzień uśmiechem.
Mój jeszcze-wtedy-nie-ukochany wyprowadził się z naszym wspólnym kolegą do innego miasta. Przyjechałam do nich na weekend. Za dużo alkoholu, ciepła wiosenna noc w pięknym mieście. Zostaliśmy z tżem sami, nawet nie wiem kiedy złapał mnie za rękę. Beztrosko pozwoliłam się tulić i odwzajemniłam pocałunki. Wróciliśmy do domu nad ranem kompletnie pijani, usnęliśmy przytuleni.
Na drugi dzień dopadł nas wstyd i lekka konsternacja, obustronna. Musiałam już wracać, więc mieliśmy chwilę czasu na przemyślenia. Nie chciałam tego związku, ale doszliśmy wspólnie do wniosku, że może warto spróbować.
Na początku: sielanka. Przyjeżdzał w weekendy, rozmawialiśmy przez całe noce leżąc z winem na trawie w parku. Świetnie się rozumieliśmy, mamy podobny system wartości. Nie czułam motylków w brzuchu, ale imponował mi swoją chęcią do podróżowania, organizowania spotkań, ilością znajomych. On, dusza towarzystwa, ja przez większość swojego życia szłam w pojedynkę. On, przez pół dnia wisi na telefonie rozmawiając z ludźmi, ja nawet ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi kontaktuję się raz na pół roku, a telefon najchętniej bym wyrzuciła.
Minęły może dwa miesiące, kiedy pojawił się pierwszy zgrzyt. Zaczęłam czuć presję. Dzwonił do mnie dwa, trzy razy dziennie, nawijając przez godzinę o wszystkim, ot tak, żeby porozmawiać. Ja nie znoszę takich rozmów, jestem raczej zamknięta w sobie i nie zawsze mam ochotę na zwierzenia. Kiedy prosiłam, żeby dzwonił trochę mniej, obrażał się, że mi na nim nie zależy i nie chcę go słyszeć. Tłumaczyłam, że nie lubię telefonów i bezmyślnej paplaniny - niby rozumiał, ale na następny tydzień było to samo.
Później zaczął narzekać, że nie wie gdzie ma się zatrzymywać kiedy przyjeżdża na weekend: czy u mnie, czy u rodziców. Męczył mnie tymi narzekaniami prawie codziennie przez miesiąc, aż w końcu dla świętego spokoju pozwoliłam mu się wprowadzić. Bardzo bolało mnie, że tracę swoją osobistą przestrzeń, ale kiedy wspomniałam o tym, że może to jeszcze za wcześnie, rozpętała się awantura: nie kochasz, nie obchodzi Cię, że nie mam swojego miejsca na świecie, po co proponowałaś, ja przecież nie naciskałem. Dałam spokój.
Później było jeszcze gorzej. Miał problemy zdrowotne i zrobił sobie dwumiesięczny urlop, akurat wtedy kiedy wypadała moja sesja. Jestem na uczelni artystycznej i potrzebuję odpowiednich warunków do pracy. Nie mogę się skupić kiedy ktoś wisi nade mną i zagląda mi przez ramię. On niestety nie mógł tego zrozumieć. Ciągle domagał się uwagi, obrażał kiedy mówiłam mu, że potrzebuję odosobnienia do pracy. Frustracja, stres sesją i jeszcze jego ciągłe narzekanie, dramaty, niezaspokojone potrzeby przytulania i "buziaczków" zaczęły potężnie działać mi na nerwy.
To był chyba moment, kiedy zrozumiałam, że oczekujemy od związku całkowicie innych rzeczy. On jest baaardzo uczuciowy i emocjonalny, wszystko chce robić razem, ciągle chce rozmawiać i analizować, czy wszystko jest w porządku. Ja nie umiem i nie lubię rozmawiać o emocjach, robi mi się słabo, kiedy co wieczór roztrząsamy każdą pierdołę. A najbardziej denerwuje mnie to, że za tymi rozmowami nic nie idzie, nic się nie zmienia.
Powiedziałam wtedy pierwszy raz, że chcę się rozstać. Bardzo płakał, rzucał się po ścianach, błagał, żebym mu dała jeszcze szansę. Zlitowałam się, ale widok mażącego się, zasmarkanego faceta bardzo mnie odrzucił.

Póltora roku później, jestem kłębkiem nerwów. On chce poprosić mnie o rękę, zamieszkać razem na stałe, a ja przez natarczywość jego miłości ciągle chodzę zła, czuję się przytłoczona, jak zwierze w klatce. Póki jesteśmy razem tylko w weekendy, to odbębniam dla świętego spokoju rytuały 'pół godziny porannego przytulania i buziaczka na dzień dobry', mimo, że nie mam na to kompletnie ochoty. Wręcz mdli mnie na samą myśl o wszystkich tych słodkościach, a przez jego ciągłe narzekania na brak czułości, ja również zrobiłam się marudną jędzą. Bez przerwy się kłócimy, zarzucamy wzajemnie oskarżeniami. Jestem rozżalona tym, że mimo jego naciskania na rozmowy i tłumaczenie każdej kłótni, nic się nie zmienia. Wybucham przy każdym najmniejszym problemie, nie mam ochoty na bliskość, marzę tylko o chwili świętego spokoju. Rzygać się chce po prostu.

Wiem, że to ja mam problem. Że jestem mało uczuciowa, że nie czuję potrzeby ciągłego kontaktu. Że nie jest łatwo ze mną rozmawiać, bo kiedy jestem zła, to chcę zostać sama i ochłonąć, a on woli natychmiast wyjaśnić sytuację, stoi więc nade mną i prowadzi łzawe monologi doprowadzając mnie do wrzenia. Rozmawialiśmy o tym z milion razy i nic. Wiem, że to się już nigdy nie zmieni.

Nie wiem już co mam robić. Powinnam docenić to, że ktoś mnie kocha i chce być ze mną do końca życia, pracować nad swoim charakterem, zagryzać zęby i zgadzać się na to, czego nie chcę i nie lubię? W końcu nie trafiłam najgorzej jak mogłam. A może zaakceptować siebie taką jaką jestem i być samotną, ale szczęśliwą?
tam_taramtam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 14:35   #2
MoniaS93
Rozeznanie
 
Avatar MoniaS93
 
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 817
Dot.: Nadmiar miłości

Może to strasznie prosty wniosek ale po przeczytaniu twojego problemu stwierdzam, że po prostu do siebie kompletnie nie pasujecie.
__________________
Baby I can feel your halo
Pray it won't fade away
MoniaS93 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 14:42   #3
natash88
Wtajemniczenie
 
Avatar natash88
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 2 122
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
Wiem, że mam problem. Ciężko mi tylko ustalić, czy ze sobą, czy z tżem, czy ze związkiem.
Jestem z moim prawie dwa lata. Ja mam 24 lata, on jest siedem lat starszy. Poznaliśmy się przez wspólnego kolegę pół roku wcześniej. Nie zwróciłam wtedy na niego szczególnej uwagi - lubiłam z nim rozmawiać, ale wykluczyłam go jako kandydata na swojego faceta. Nie myślałam o zaczynaniu kolejnego związku. Bynajmniej, nie przeszkadzało mi to: lubię być sama, czuć się silna, cenię sobie spokój i niezależność. Zaczęłam znowu być szczęśliwa i witałam każdy dzień uśmiechem.
Mój jeszcze-wtedy-nie-ukochany wyprowadził się z naszym wspólnym kolegą do innego miasta. Przyjechałam do nich na weekend. Za dużo alkoholu, ciepła wiosenna noc w pięknym mieście. Zostaliśmy z tżem sami, nawet nie wiem kiedy złapał mnie za rękę. Beztrosko pozwoliłam się tulić i odwzajemniłam pocałunki. Wróciliśmy do domu nad ranem kompletnie pijani, usnęliśmy przytuleni.
Na drugi dzień dopadł nas wstyd i lekka konsternacja, obustronna. Musiałam już wracać, więc mieliśmy chwilę czasu na przemyślenia. Nie chciałam tego związku, ale doszliśmy wspólnie do wniosku, że może warto spróbować.
Na początku: sielanka. Przyjeżdzał w weekendy, rozmawialiśmy przez całe noce leżąc z winem na trawie w parku. Świetnie się rozumieliśmy, mamy podobny system wartości. Nie czułam motylków w brzuchu, ale imponował mi swoją chęcią do podróżowania, organizowania spotkań, ilością znajomych. On, dusza towarzystwa, ja przez większość swojego życia szłam w pojedynkę. On, przez pół dnia wisi na telefonie rozmawiając z ludźmi, ja nawet ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi kontaktuję się raz na pół roku, a telefon najchętniej bym wyrzuciła.
Minęły może dwa miesiące, kiedy pojawił się pierwszy zgrzyt. Zaczęłam czuć presję. Dzwonił do mnie dwa, trzy razy dziennie, nawijając przez godzinę o wszystkim, ot tak, żeby porozmawiać. Ja nie znoszę takich rozmów, jestem raczej zamknięta w sobie i nie zawsze mam ochotę na zwierzenia. Kiedy prosiłam, żeby dzwonił trochę mniej, obrażał się, że mi na nim nie zależy i nie chcę go słyszeć. Tłumaczyłam, że nie lubię telefonów i bezmyślnej paplaniny - niby rozumiał, ale na następny tydzień było to samo.
Później zaczął narzekać, że nie wie gdzie ma się zatrzymywać kiedy przyjeżdża na weekend: czy u mnie, czy u rodziców. Męczył mnie tymi narzekaniami prawie codziennie przez miesiąc, aż w końcu dla świętego spokoju pozwoliłam mu się wprowadzić. Bardzo bolało mnie, że tracę swoją osobistą przestrzeń, ale kiedy wspomniałam o tym, że może to jeszcze za wcześnie, rozpętała się awantura: nie kochasz, nie obchodzi Cię, że nie mam swojego miejsca na świecie, po co proponowałaś, ja przecież nie naciskałem. Dałam spokój.
Później było jeszcze gorzej. Miał problemy zdrowotne i zrobił sobie dwumiesięczny urlop, akurat wtedy kiedy wypadała moja sesja. Jestem na uczelni artystycznej i potrzebuję odpowiednich warunków do pracy. Nie mogę się skupić kiedy ktoś wisi nade mną i zagląda mi przez ramię. On niestety nie mógł tego zrozumieć. Ciągle domagał się uwagi, obrażał kiedy mówiłam mu, że potrzebuję odosobnienia do pracy. Frustracja, stres sesją i jeszcze jego ciągłe narzekanie, dramaty, niezaspokojone potrzeby przytulania i "buziaczków" zaczęły potężnie działać mi na nerwy.
To był chyba moment, kiedy zrozumiałam, że oczekujemy od związku całkowicie innych rzeczy. On jest baaardzo uczuciowy i emocjonalny, wszystko chce robić razem, ciągle chce rozmawiać i analizować, czy wszystko jest w porządku. Ja nie umiem i nie lubię rozmawiać o emocjach, robi mi się słabo, kiedy co wieczór roztrząsamy każdą pierdołę. A najbardziej denerwuje mnie to, że za tymi rozmowami nic nie idzie, nic się nie zmienia.
Powiedziałam wtedy pierwszy raz, że chcę się rozstać. Bardzo płakał, rzucał się po ścianach, błagał, żebym mu dała jeszcze szansę. Zlitowałam się, ale widok mażącego się, zasmarkanego faceta bardzo mnie odrzucił.

Póltora roku później, jestem kłębkiem nerwów. On chce poprosić mnie o rękę, zamieszkać razem na stałe, a ja przez natarczywość jego miłości ciągle chodzę zła, czuję się przytłoczona, jak zwierze w klatce. Póki jesteśmy razem tylko w weekendy, to odbębniam dla świętego spokoju rytuały 'pół godziny porannego przytulania i buziaczka na dzień dobry', mimo, że nie mam na to kompletnie ochoty. Wręcz mdli mnie na samą myśl o wszystkich tych słodkościach, a przez jego ciągłe narzekania na brak czułości, ja również zrobiłam się marudną jędzą. Bez przerwy się kłócimy, zarzucamy wzajemnie oskarżeniami. Jestem rozżalona tym, że mimo jego naciskania na rozmowy i tłumaczenie każdej kłótni, nic się nie zmienia. Wybucham przy każdym najmniejszym problemie, nie mam ochoty na bliskość, marzę tylko o chwili świętego spokoju. Rzygać się chce po prostu.

Wiem, że to ja mam problem. Że jestem mało uczuciowa, że nie czuję potrzeby ciągłego kontaktu. Że nie jest łatwo ze mną rozmawiać, bo kiedy jestem zła, to chcę zostać sama i ochłonąć, a on woli natychmiast wyjaśnić sytuację, stoi więc nade mną i prowadzi łzawe monologi doprowadzając mnie do wrzenia. Rozmawialiśmy o tym z milion razy i nic. Wiem, że to się już nigdy nie zmieni.

Nie wiem już co mam robić. Powinnam docenić to, że ktoś mnie kocha i chce być ze mną do końca życia, pracować nad swoim charakterem, zagryzać zęby i zgadzać się na to, czego nie chcę i nie lubię? W końcu nie trafiłam najgorzej jak mogłam. A może zaakceptować siebie taką jaką jestem i być samotną, ale szczęśliwą?
Oboje macie problem.
Jestecie niedobrani osobowosciowo - facet, ktory laknie zwiazku, wykazuje cechy symbiotyczne. I Ty, ktora ucieka od relacji i kontaktu. Zly, zly, zly uklad - frustrujacy dla obu stron. On nie bedzie nigdy zaspokojony, bo jego potrzeby sa niezmierzone. Ty bedziesz ciagle sfrustrowana, bo Twoja niezaleznosc jest tlamszona.

no coz.
__________________
zakochana w sobie od urodzenia

natash88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 14:45   #4
tam_taramtam
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 56
Dot.: Nadmiar miłości

Tak naprawę, to w głębi serca chyba też tak uważam. Ale on tak mocno wierzy w to, że będziemy razem do końca życia i jesteśmy dla siebie stworzeni, że ciągle daję mu się przekonać. Bezradnie rozkładam ręce, bo wstyd mi nie przyjmować jego - wydaje mi się - szczerej miłości.
Straciłam już całkowicie obiektywny pogląd na sprawę.
tam_taramtam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 14:47   #5
natash88
Wtajemniczenie
 
Avatar natash88
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 2 122
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
Tak naprawę, to w głębi serca chyba też tak uważam. Ale on tak mocno wierzy w to, że będziemy razem do końca życia i jesteśmy dla siebie stworzeni, że ciągle daję mu się przekonać. Bezradnie rozkładam ręce, bo wstyd mi nie przyjmować jego - wydaje mi się - szczerej miłości.
Straciłam już całkowicie obiektywny pogląd na sprawę.
on tak mysli, bo to zgodne z jego osobowoscia - 'bedziemy jednoscia'
Ty myslisz inaczje, bo to zgodne z Twoja osobowoscia - 'moge poradzic sobie sama'

szczera, czy nieszczera - z opisu wyglada, ze raczje przeginajac sie w strone toksycznej a nie zdrowej milosci.

daj sobie na spokoj, z Twoim postow mozna wyczytac, ze nie kochasz go.
__________________
zakochana w sobie od urodzenia

natash88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 14:48   #6
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 052
Dot.: Nadmiar miłości

nie wytrzymasz z nim. bez sensu, że w ogóle do niego wróciłaś.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 14:49   #7
Hanako
lubi eks swojego męża
 
Avatar Hanako
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 791
Dot.: Nadmiar miłości

ty go nie kochasz. on ciebie - trudno powiedzieć, czy kocha, czy zwyczajnie potrzebuje. przede wszystkim jednak, jesteście z kompletnie dwóch różnych światów.
kiedy zadajesz sobie pytanie, czy wolisz być szczęśliwa, czy z nim, nie mam pojęcia, jak możesz nie znać jeszcze odpowiedzi.

uciekaj. ty będziesz nieszczęśliwa, a potem unieszczęśliwisz jego, bo nigdy nie będziesz mu mogła dać tego, czego oczekuje. uciekaj. szanuj czas, swój i jego. daj mu szansę na poznanie kogoś, z kim będzie mógł być szczęśliwy. daj taką szansę sobie.
zakończ to dla dobra was obojga.
__________________
chase the rain!
Hanako jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 14:58   #8
uzunia
Wtajemniczenie
 
Avatar uzunia
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 958
Dot.: Nadmiar miłości

Dla dobra swojego i jego zdrowia psychicznego najlepiej się rozstać.
Już i tak długo podtrzymujesz relacje która działa Ci na nerwy.
Myślę,że tak naprawdę go nie kochasz-jest dla Ciebie fajnym kumplem z profitami-ale chemia jest jednostronna.
Im szybciej to zrozumiesz i zakończysz tym lepiej dla Was obojga.
Pytanie brzmi też czy Tobie przeszkadza brak bliskości w relacjach społecznych czy tak jak jest jest dla Ciebie ok?
__________________
MOJA WYMIANKA-KOSMETYKI!!!

NEW~!!! https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...9#post25471289


uzunia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 15:06   #9
bluebluesky
Zakorzenienie
 
Avatar bluebluesky
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 3 569
Dot.: Nadmiar miłości

Zgadzam się z dziewczynami. Nic z tego nie bedzie. Prędzej czy pózniej i tak sie rozstaniecie.
__________________
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.
bluebluesky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 15:31   #10
201706121151
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 1 164
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez MoniaS93 Pokaż wiadomość
Może to strasznie prosty wniosek ale po przeczytaniu twojego problemu stwierdzam, że po prostu do siebie kompletnie nie pasujecie.
Też tak uważam, jesteście zupełnie odmienni, a z tego co mi wiadomo, to przeciwności wcale się nie przyciągają. Facet potrzebuje o wiele więcej kontaktu i uwagi niż Ty, nie wiem po co jest w związku z Tobą, skoro widzi, że nie może tego otrzymać. Z tego co piszesz, to on zachowuje się trochę jak bluszcz. Jemu jest ciężko, Tobie jest ciężko - to naprawdę nie przetrwa.
201706121151 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 15:44   #11
kosiolek
Raczkowanie
 
Avatar kosiolek
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 352
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
Wiem, że to ja mam problem. Że jestem mało uczuciowa, że nie czuję potrzeby ciągłego kontaktu. Że nie jest łatwo ze mną rozmawiać, bo kiedy jestem zła, to chcę zostać sama i ochłonąć, a on woli natychmiast wyjaśnić sytuację, stoi więc nade mną i prowadzi łzawe monologi doprowadzając mnie do wrzenia. Rozmawialiśmy o tym z milion razy i nic. Wiem, że to się już nigdy nie zmieni.

A może zaakceptować siebie taką jaką jestem i być samotną, ale szczęśliwą?
To wcale nie jest tak, ze masz problem - taka masz osobowosc i ten typ tak ma

Jako osoba introwertywna, o wysokiej wrazliwosci, po prostu masz inne potrzeby, sposob bycia, granice, niz osoby o mniejszej wrazliwosci i osoby ekstrowertywne.

To nie jest tak, ze relacja pomiedzy introwertykiem i ekstrowertykiem nie jest mozliwa. Osoby o przeciwnych temperamentach moga byc razem bardzo szczesliwe. Ale wy, tak jak juz ktos to wczesniej powiedzial, wydajecie sie bardzo zle dobrani, o czym Ty od dawna wiesz, a mimo tego tkwisz w tej relacji, pomimo ze wolalabys byc sama.

Powiem Ci tak... ja rozniez jestem introwertykiem z wrazliwa, artystyczna dusza i pomimo, ze jestem osoba bardzo uczuciowa, nie cierpie jak ktos za bardzo sie do mnie zbliza; moja przestrzen osobista jest znacznie wieksza niz przecietna. Zawsze tez lubilam mieszkac sama, a jesli ktos przyjezdza w odwiedziny na kilka dni, to po krotkim czasie zaczyna mnie draznic - nawet ludzie, ktorych bardzo kocham.

Zawsze myslalam, ze nigdy nie bede potrafila mieszkac z mezczyzna, ze bedzie to dla mnie zbyt uciazliwe, zbyt stymulujace, zobowiazujace, denerwujace. W moim poprzednim zwiazku wytrzymalam rok wspolnego mieszkania, ale bylam bardzo nieszczesliwa. Na szczescie ponad rok temu poznalam kogos, z kim wszystko wyglada zupelnie inaczej. Zamieszkalismy razem po 3 tygodniach (dluga historia, nie zamieszkalismy jako para) i od poczatku bylo wspaniale. Jestesmy na tyle podobni, ze potrzebujemy tyle samo przestrzeni (on troszke wiecej, wlasciwie z opisu przypomina mi Ciebie), i na tyle rozni, ze jestesmy soba caly czas zafascynowani. W domu wszystko robimy tak samo, mamy takie same standardy czystosci, gust, smak, jestesmy tak samo chetni do tego, zeby odpoczywac razem jak i osobno. Nie mamy zadnych powaznych konfliktow.

Dlatego nie martw sie. To, ze nie jestes uczuciowa, i nie potrzebujesz duzo kontaktu z ludzmi, nie znaczy, ze musisz sie zmienic albo, ze bedziesz zawsze sama. Daj sobie szanse, z znajdziesz kogos takiego, kto nie bedzie Cie swoja obecnoscia dusil i stresowal.

Jesli mowisz po angielsku, to daj znac. Wysle Ci kilka linkow to testow osobowosciowych i ksiazek, ktore kompletnie zmienia Twoje zycie. (Niczego nie sprzedaje Wszystko jest legalnie darmowe w internecie. No moze poza ksiazkami, ktore trzeba kupic, niestety nie wiem, czy te ksiazki zostaly przetlumaczone na jezyk polski).
kosiolek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 15:56   #12
niebieskie_oczko
Zakorzenienie
 
Avatar niebieskie_oczko
 
Zarejestrowany: 2011-06
Lokalizacja: całe życie na walizkach ;-)
Wiadomości: 6 289
Dot.: Nadmiar miłości

Lepiej będzie dla Was, jak się rozstaniecie.
__________________
Postanowienie: jeździć, latać, zwiedzać za grosze!
2016: Berlin, Monachium, Erfurt, Budapeszt, Chicago, Nowy Jork
Podróże 2015: Praga, Bolonia, Oslo, Rodos, Kijów, Kos
Podróże 2014: Wiedeń, Bratysława, Londyn, Lwów, Budapeszt, Ostrava, Berlin, Budva, Paryż
K&K
niebieskie_oczko jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 16:30   #13
tam_taramtam
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 56
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez natash88 Pokaż wiadomość
daj sobie na spokoj, z Twoim postow mozna wyczytac, ze nie kochasz go.
to chyba nie do końca takie proste. kocham go, ale moje uczucie postawione przy tej całej jego miłości wydaje się takie liche, wątłe, niewiele warte.
trwam przy tym związku z dwóch powodów - on za każdym razem, kiedy rozmawiamy po kłótni, mówi, że wcale nie jest taką nachalną przylepą, że to ja tak na niego działam. Że zachowuje się w ten sposób, ponieważ widzi, że coś jest między nami nie tak i chce to naprawić. Coraz mniej w to wierzę, bo nic się nie zmienia, mimo, że spokojnie tłumaczę mu, jak diametralnie odwrotną reakcję budzą we mnie jego zachowania. Może to faktycznie cecha osobowości, do której on sam nie chce się przed sobą przyznać.
Drugim powodem jest to, że kiedyś tak świetnie się rozumieliśmy. Mogliśmy rozmawiać swobodnie, podczas gdy teraz co drugie zdanie muszę utwierdzać go w swojej miłości. Ciągle domaga się pochwał, komplementów i akceptacji. Może to ja przesadzam, przez swoją alergiczną reakcję na takie zachowania? To chyba nie jest zbyt wielki wysiłek powiedzieć kilka razy dziennie parę miłych słów, ale już jestem tak sfrustrowana, że nie mam na to ochoty. A to jego ciągłe domaganie się działa na mnie jak płachta na byka.
Dlatego sama już nie wiem, czy lepiej odpuścić, zrobić mu przykrość, która ostatecznie wyjdzie wszystkim na dobre, czy pracować nad związkiem.
tam_taramtam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 16:33   #14
natash88
Wtajemniczenie
 
Avatar natash88
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 2 122
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
to chyba nie do końca takie proste. kocham go, ale moje uczucie postawione przy tej całej jego miłości wydaje się takie liche, wątłe, niewiele warte.
trwam przy tym związku z dwóch powodów - on za każdym razem, kiedy rozmawiamy po kłótni, mówi, że wcale nie jest taką nachalną przylepą, że to ja tak na niego działam. Że zachowuje się w ten sposób, ponieważ widzi, że coś jest między nami nie tak i chce to naprawić. Coraz mniej w to wierzę, bo nic się nie zmienia, mimo, że spokojnie tłumaczę mu, jak diametralnie odwrotną reakcję budzą we mnie jego zachowania. Może to faktycznie cecha osobowości, do której on sam nie chce się przed sobą przyznać.
Drugim powodem jest to, że kiedyś tak świetnie się rozumieliśmy. Mogliśmy rozmawiać swobodnie, podczas gdy teraz co drugie zdanie muszę utwierdzać go w swojej miłości. Ciągle domaga się pochwał, komplementów i akceptacji. Może to ja przesadzam, przez swoją alergiczną reakcję na takie zachowania? To chyba nie jest zbyt wielki wysiłek powiedzieć kilka razy dziennie parę miłych słów, ale już jestem tak sfrustrowana, że nie mam na to ochoty. A to jego ciągłe domaganie się działa na mnie jak płachta na byka.
Dlatego sama już nie wiem, czy lepiej odpuścić, zrobić mu przykrość, która ostatecznie wyjdzie wszystkim na dobre, czy pracować nad związkiem.
wampir energetyczny z niego.
ja tez z tych bardziej racjonalnych niz uczuciowych, to moze i przesadzam, ale dla mnie to nie jest zdrowe. facet jest koszykiem bez dna potrzeb (czulosci, uwagi, akceptacji). moglby zamontowac dno w tym koszyku, bo kazdy przy nim wysiadzie - nie da sie permenentnie kogos zaspokajac!
__________________
zakochana w sobie od urodzenia

natash88 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 16:41   #15
tam_taramtam
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 56
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez kosiolek Pokaż wiadomość
nie cierpie jak ktos za bardzo sie do mnie zbliza; moja przestrzen osobista jest znacznie wieksza niz przecietna. Zawsze tez lubilam mieszkac sama, a jesli ktos przyjezdza w odwiedziny na kilka dni, to po krotkim czasie zaczyna mnie draznic - nawet ludzie, ktorych bardzo kocham.
Dlatego nie martw sie. To, ze nie jestes uczuciowa, i nie potrzebujesz duzo kontaktu z ludzmi, nie znaczy, ze musisz sie zmienic albo, ze bedziesz zawsze sama. Daj sobie szanse, z znajdziesz kogos takiego, kto nie bedzie Cie swoja obecnoscia dusil i stresowal.
mam tak samo. to nie jest tak, że nie lubię ludzi, ale kiedy kontakt z nimi jest zbyt intensywny, a ja nie mam miejsca gdzie mogłabym uciec i odetchnąć, zaczynają mnie drażnić. tylko, że zawsze uważałam, że to coś złego i że powinnam z tym walczyć.
ten związek, to właściwie pierwszy raz w życiu, kiedy czuję się tak osaczona. nie cierpię się kłocić i nigdy tego nie robiłam, raczej odchodziłam, wypłakałam się w samotności i mi mijało. a teraz szaleję w nerwach, wyzywam człowieka, którego przecież darzę wielkim uczuciem, z utęsknienia za chwilą spokoju od jego obecności. z drugiej strony, czy mam prawo rezygnować z kogoś, kto trwa przy mnie, mimo, że tak okropnie się zachowuję?

Jest jeszcze jedna sprawa. nie jest łatwo się z nim rozstać. próbowałam już cztery razy i za każdym razem jest coraz gorzej. koniec końców ja leżę schowana pod poduszką, powtarzam jak w hipnozie, żeby się ode mnie odczepił i marzę, żeby wreszcie wyszedł. on płacze, szaleje, rzuca się po pokoju, blaga mnie na kolanach, próbuje na zmianę przytulać i szantażować, wypomina mi, że kłamałam że go kocham, że będziemy razem na całe życie. mówi, że zabieram mu jego dom, że nie ma się gdzie podziać, bo nie wróci do rodziców (co do końca nie jest prawdą, bo wynajmuje mieszkanie w mieście w którym pracuje). krzyczy, że mnie kocha, że nie zgadza się na to żebyśmy się rozstali.
i nie jest jeszcze tak źle, bo później, po jakichś czterech godzinach się uspokaja i stwierdza, że on nie pozwoli mi odejść. i męczy mnie tak długo, aż zacznę z nim rozmawiać i do siebie wrócimy.

ostatnio rozstaliśmy się na wspólnym wyjeździe, dwa tygodnie temu. znalazłam szansę na przerwanie tego jego dramatu w tym, że mogłam uciec na pociąg. i tak zrobiłam. niestety dopadł mnie po drodze. na dworzec z pola namiotowego trzeba było iść około godziny piechotą. przez całą drogę szedł za mną, płakał i krzyczał że mnie kocha i nie mogę go zostawić, co jakiś czas podbiegał i próbował mnie przytulić i zatrzymać siłą. w końcu zainteresowała się nami policja, zatrzymali nas i kazali mu odejść. oczywiście nie obyło się bez płaczu, kilkukrotnych powrotów i dramatu, kiedy wydzierał się na policjantów, że mają mnie puścić i że nie odejdzie póki nie będzie widział, że wszystko ze mną w porządku. policja go przegoniła, zapytali mnie tylko, czy nic sobie nie zrobi.
kiedy czekałam na pociąg, przyszedł na dworzec. dalej prosił, żebym została. kiedy siadłam w pociągu, co chwila do niego wbiegał płacząc i krzycząc, że mnie kocha.
oczywiście nie muszę wspominać, jak było mi wstyd przed wszystkimi świadkami tego przedstawienia? cały dworzec i cały pociąg się żywo interesował moimi problemami miłosnymi. tylko, że w ich oczach widziałam współczucie dla niego. i zachwiałam się w przekonaniu, że robię dobrze.

Edytowane przez tam_taramtam
Czas edycji: 2015-01-08 o 14:08 Powód: litrówka
tam_taramtam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 17:25   #16
marlena009
Raczkowanie
 
Avatar marlena009
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 46
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
mam tak samo. to nie jest tak, że nie lubię ludzi, ale kiedy kontakt z nimi jest zbyt intensywny, a ja nie mam miejsca gdzie mogłabym uciec i odetchnąć, zaczynają mnie drażnić. tylko, że zawsze uważałam, że to coś złego i że powinnam z tym walczyć.
ten związek, to właściwie pierwszy raz w życiu, kiedy czuję się tak osaczona. nie cierpię się kłocić i nigdy tego nie robiłam, raczej odchodziłam, wypłakałam się w samotności i mi mijało. a teraz szaleję w nerwach, wyzywam człowieka, którego przecież darzę wielkim uczuciem, z utęsknienia za chwilą spokoju od jego obecności. z drugiej strony, czy mam prawo rezygnować z kogoś, kto trwa przy mnie, mimo, że tak okropnie się zachowuję?
Ja mam podobnie. Uwielbiam spędzać czas w towarzystwie, ludzi bardzo lubię, ale nie w nadmiarze. Też zawsze musiałam mieć przestrzeń tylko dla siebie. I bałam się, że kiedy znajdę faceta, to nie będę umiała z nim przebywać non stop, że będzie mnie denerwowało takie ciągłe bycie razem i tak dalej. I kiedy spotkałam tego właściwego chłopaka byłam zaskoczona. On w taki subtelny sposób wyczuwa, kiedy ja potrzebuję być sama, zna mój charakter i chociaż jest totalnie inny od mojego, to rozumie mnie. Nigdy nie drażni mnie jego obecność, nigdy nie pomyślałam sobie, że mam go dosyć, chociaż jesteśmy już razem długo.
Więc wiesz, wydaje mi się, że u Ciebie to kwestia niezrozumienia z chłopakiem, niedopasowania totalnego, poza tym Ty chyba jesteś do niego po prostu przyzwyczajona i żal Ci odpuścić tej jego miłości, bo boisz się, ze większą nikt Cie nie obdarzy. I przez to możesz przegapić kogoś z kim naprawdę będziesz szczęśliwa Powodzenia, życzę wszystkiego co najlepsze
__________________
marlena009 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 17:28   #17
kosiolek
Raczkowanie
 
Avatar kosiolek
 
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 352
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
mam tak samo. to nie jest tak, że nie lubię ludzi, ale kiedy kontakt z nimi jest zbyt intensywny, a ja nie mam miejsca gdzie mogłabym uciec i odetchnąć, zaczynają mnie drażnić. tylko, że zawsze uważałam, że to coś złego i że powinnam z tym walczyć.
ten związek, to właściwie pierwszy raz w życiu, kiedy czuję się tak osaczona. nie cierpię się kłocić i nigdy tego nie robiłam, raczej odchodziłam, wypłakałam się w samotności i mi mijało. a teraz szaleję w nerwach, wyzywam człowieka, którego przecież darzę wielkim uczuciem, z utęsknienia za chwilą spokoju od jego obecności. z drugiej strony, czy mam prawo rezygnować z kogoś, kto trwa przy mnie, mimo, że tak okropnie się zachowuję?
Czy masz prawo zrezygnowac z kogos, kto Cie kocha? (A czy na pewno kocha, a nie desperacko potrzebuje?) A dla kogo Ty zyjesz kochana? Dla niego, czy dla siebie? Jedynym sposobem na szczescie jest zycie dla siebie. Z innymi ludzmi, ale dla siebie.

Zapewniam Cie, ze wszystko jest z Toba w porzadku. My nie jestesmy wszyscy tacy sami, jest wiele roznych typow osobowosci, i wszyscy mamy jakas unikalna wartosc na tym swiecie. Ten zwiazek Cie psychicznie wykancza. Poza tym, probujac zerwac ta relacje kilka razy i rezygnujac z tego, bo on Ciebie do tego emocjonalnie zmusil, stracilas poczucie oparcia w samej sobie. Gdzies tam wewnetrznie, nie wierzysz, ze mozesz na sama siebie liczyc, ze jestes gotowa zaspokoic swoje wlasne potrzeby i to sprawia, ze czujesz sie osamotniona w tym wszystkim (mam racje?).

Osoby takie jak my musza miec poczucie oparcia w samych sobie, bo cenimy nasza niezaleznosc fizyczna i emocjonalna, i spedzamy duzo czasu z dala od innych. Jesli tracimy taka wewnetrzna sile i niezaleznosc to przestajemy byc soba, a takie zycie nie ma sensu.

Wyobraz sobie, ze jestes z kims kogo kochasz, z kim lubisz spedzac czas, kto jednoczesnie szanuje Twoja przestrzen i nie jest od Ciebie zalezny emocjonalnie - mozesz to miec, ale nie z Twoim obecnym mezczyzna.

Edytowane przez kosiolek
Czas edycji: 2013-08-15 o 17:30
kosiolek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-15, 18:25   #18
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 108
Dot.: Nadmiar miłości

Tam-taramtam,
kochanie, odrzuć od siebie myśli, ze coś jest z Tobą nie w porządku.
Ze kochasz za mało, że pozbawiasz tego człowieka domu (?!!!) miłosci, szansy na szczęście itp, itd.

Z Tobą jest wszytko OK.
Jesteś zupełnie normalna i jak tak czytam, to bardzo dojrzała i znająca swoje potrzeby i oczekiwania.

Zwyczajnie, bardzo źle trafiłaś.
Tkwisz w zwiazku z bardzo toksycznym człowiekiem, który dodatkowo koszmarnie Tobą manipuluje. W bardzo egoistyczny, podły sposób ciagle wywiera na Tobie presję i wywołuje poczucie winy.

Ja jestm bardzo podobna do Ciebie.
Nie znoszę ludzi, którzy próbują zblizyć się do mnie za bardzo.
Uciekam od takich znajomości.
Nie mam GG, konta na FB, nie SMSuję, nie lubię gadać przez telefon po próżnicy częsciej niż raz na jakiś czas.

A mimo takiego "dzziwactwa" żyję w udanym związku , już ponad 18to letnim (po ślubie) z człowiekiem, który potrafi szanowac moją przestrzeń intymności. Potrafimy sidzieć na jednej kanapie i "nie wisieć" na sobie mentalnie, psychicznie, ain fizycznie jeśli obojgu nie zbierze nam się na amory. Moge pisac posty, wpisy, cokolwiek innego robić, wiedzząc, ze mąz nie będzie mi zapuszczał zurawia, szturchał, miział, przeszkadzał, wsadzał nos w nie swoje sprawy.

Nie wytrzymałabym zwiazku, z kimś kto próbuje roztrzasac ze mną każda pierdołę, babrać się we flakach mentalnych, dociskać, analizować, bełtać.
I to bez wwzględu czy coś by z atym szło czy nie.
Nienawidzę rozmawiać o uczuciach tak jak Ty, trochę się nauczyłam, ale nadal tego nienawidzę. Dla mnie liczą się czyny.


Moja rada jest taka: ucieknij.
Czasami nie ma możliwości rozstać się jak kulturalny i cywilizowany człowiek.
A jednak trzeba się ratować.

Przygotuj sobie grunt, organizuj wyjazd, może przenieś się na inna uczelnię, do innego kraju, weź dziekankę. Powiedz tylko tym, którzy wiesz ze nie puszczą pary, zostaw list i zwiej bez ostrzeżenia.

Grasz o swoje całe przyszłe życie, wiec nie miej skrupułów.

Bo jak sama już tyle razy widziałaś, ten człowiek nie ma żadnych.

Trzymam za Ciebi kciuki.

I jeszcze ostatnia rada- nie pisz o swoich planach tu, ani nigdzie indziej - SMSy, maile, notatki, kalendarz itp co, gdzie, kiedy.
Nie zostawiaj śladów, które mogłyby go za Tobą poprowadzić.
Bo tak nprawde nie wiesz, jaka kontrolę on może Ci robić, jeśli czuje, lub poczuje się zagrozony.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-16, 08:23   #19
vinga9669
Raczkowanie
 
Avatar vinga9669
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 222
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
mam tak samo. to nie jest tak, że nie lubię ludzi, ale kiedy kontakt z nimi jest zbyt intensywny, a ja nie mam miejsca gdzie mogłabym uciec i odetchnąć, zaczynają mnie drażnić. tylko, że zawsze uważałam, że to coś złego i że powinnam z tym walczyć.
ten związek, to właściwie pierwszy raz w życiu, kiedy czuję się tak osaczona. nie cierpię się kłocić i nigdy tego nie robiłam, raczej odchodziłam, wypłakałam się w samotności i mi mijało. a teraz szaleję w nerwach, wyzywam człowieka, którego przecież darzę wielkim uczuciem, z utęsknienia za chwilą spokoju od jego obecności. z drugiej strony, czy mam prawo rezygnować z kogoś, kto trwa przy mnie, mimo, że tak okropnie się zachowuję?

Jest jeszcze jedna sprawa. nie jest łatwo się z nim rozstać. próbowałam już cztery razy i za każdym razem jest coraz gorzej. koniec końców ja leżę schowana pod poduszką, powtarzam jak w hipnozie, żeby się ode mnie odczepił i marzę, żeby wreszcie wyszedł. on płacze, szaleje, rzuca się po pokoju, blaga mnie na kolanach, próbuje na zmianę przytulać i szantażować, wypomina mi, że kłamałam że go kocham, że będziemy razem na całe życie. mówi, że zabieram mu jego dom, że nie ma się gdzie podziać, bo nie wróci do rodziców (co do końca nie jest prawdą, bo wynajmuje mieszkanie w mieście w którym pracuje). krzyczy, że mnie kocha, że nie zgadza się na to żebyśmy się rozstali.
i nie jest jeszcze tak źle, bo później, po jakichś czterech godzinach się uspokaja i stwierdza, że on nie pozwoli mi odejść. i męczy mnie tak długo, aż zacznę z nim rozmawiać i do siebie wrócimy.

ostatnio rozstaliśmy się na wspólnym wyjeździe, dwa tygodnie temu. znalazłam szansę na przerwanie tego jego dramatu w tym, że mogłam uciec na pociąg. i tak zrobiłam. niestety dopadł mnie po drodze. na dworzec z pola namiotowego trzeba było iść około godziny piechotą. przez całą drogę szedł za mną, płakał i krzyczał że mnie kocha i nie mogę go zostawić, co jakiś czas podbiegał i próbował mnie przytulić i zatrzymać siłą. w końcu zainteresowała się nami policja, zatrzymali nas i kazali mu odejść. oczywiście nie obyło się bez płaczu, kilkukrotnych powrotów i dramatu, kiedy wydzierał się na policjantów, że mają mnie puścić i że nie odejdzie póki nie będzie widział, że wszystko ze mną w porządku. policja go przegoniła, zapytali mnie tylko, czy nic sobie nie zrobi.
kiedy czekałam na pociąg, przyszedł na dworzec. dalej prosił, żebym została. kiedy siadłam w pociągu, co chwila do niego wbiegał płacząc i krzycząc, że mnie kocha. zaczęłam myśleć, że z nim coś jest naprawdę nie w porządku.
oczywiście nie muszę wspominać, jak było mi wstyd przed wszystkimi świadkami tego przedstawienia? cały dworzec i cały pociąg się żywo interesował moimi problemami miłosnymi. tylko, że w ich oczach widziałam współczucie dla niego. i zachwiałam się w przekonaniu, że robię dobrze.
po powrocie, jego znajomi zalewali mnie telefonami, ze ciągle płacze, nie chce jeść i żebym mu dała jeszcze szansę. i dałam. i tak w kółko.


Przepraszam, ale dawno tak się nie uśmiałam, jak z tych fragmentów. Wiem, że dla Ciebie nie jest to śmieszne, ale dla postronnej osoby zachowanie tego człowieka jest komiczne. Jak dla mnie z tym facetem jest coś nie tak. Rozumiem, że można ciężko przeżyć rozstanie, sama pamiętam, że sporo płakałam, nie mogłam nic jeść... Ale to? To jest jakaś farsa. Jak można publicznie tak się zachowywać? W moich oczach taki facet wzbudził by tylko litość, a nie współczucie. Zakończ to, bo tak nie da się żyć.
__________________
"To jakiś banał, lat przybywa a serce coraz głupsze. Mój rozum krzyczy weź się w karby, lecz serce głuche, gdy się uprze..."
vinga9669 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-16, 08:50   #20
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 611
Dot.: Nadmiar miłości

Strach się bać takich facetów. A już związek z kimś takim? Brrr.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-16, 08:55   #21
_ema_
Zakorzenienie
 
Avatar _ema_
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 8 974
Dot.: Nadmiar miłości

Ja nie widzę najmniejszego problemu - od początku tego związku nie chciałaś i nigdy tego człowieka nie pokochałaś. To nie jest brak uczuciowości czy wylewności, to objawia się troszkę inaczej. Po prostu tak reaguje się na czułości ze strony osoby, której się nie kocha, nie pożąda, która wręcz działa na nerwy. Nie wiem w czym problem, dla większości chyba naturalne by było, że jesli kogoś się nie kocha to się związek kończy. A Ty sobie szykujesz małe piekiełko z własnej woli.
__________________
Cytat:
Napisane przez mpt Pokaż wiadomość
CSI Wizaż, proszę przyjechać na wątek!
_ema_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-16, 09:21   #22
mary_poppins
sissy that walk
 
Avatar mary_poppins
 
Zarejestrowany: 2010-08
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 314
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez _ema_ Pokaż wiadomość
Ja nie widzę najmniejszego problemu - od początku tego związku nie chciałaś i nigdy tego człowieka nie pokochałaś. To nie jest brak uczuciowości czy wylewności, to objawia się troszkę inaczej. Po prostu tak reaguje się na czułości ze strony osoby, której się nie kocha, nie pożąda, która wręcz działa na nerwy. Nie wiem w czym problem, dla większości chyba naturalne by było, że jesli kogoś się nie kocha to się związek kończy. A Ty sobie szykujesz małe piekiełko z własnej woli.
Zgadzam sie.

Ty sie wijesz jak piskorz, zeby tylko nie byc z nim emocjonalnie zbyt blisko, bo go nie kochasz, ba - wrecz jakies obrzydzenie i pogarda w Tobie sa, vide fragment o zasmarkanym, mazacym sie facecie - gdybys go kochala, to by Cie to ruszylo, a nie obrzydzilo. Tak wiec Ty wiejesz od niego jak tylko wykazuje Toba wieksze zainteresowanie, a z kolei on widzac Twoja ucieczke czuje sie niepewnie i przystepuje do ataku - co jest nie tak? Co sie zmienilo? Nie musialabys go co chwile utwierdzac w swojej milosci, gdybys go faktycznie kochala - to sie przeciez czuje. Chlopak wie, ze cos jest nie tak, wiec drazy. Ciebie to wkurza i jeszcze bardziej sie od niego odsuwasz, bo Ci dziala na nerwy. To jasne, nikt nie bylby szczesliwy jakby mu psychofan wystawal pod domem - a Ty go traktujesz jak psychofana, a nie partnera. Masz w sobie cala mase pogardy i niezdrowej litosci dla niego, nawet jest nie przyznasz tego wprost to mysle, ze podswiadomie tak wlasnie czujesz. I to wcale nie jest zadna zbrodnia, tylko glupio robisz ze sie "litujesz" nad nim zamiast raz na zawsze to skonczyc. Tworzysz iluzje zwiazku i milosci, w ktorej on sie nie potrafi odnalezc, a Ty sie dusisz.
__________________
Cytat:
Napisane przez dombro
Nie chcę być niedelikatna, ale wymyślasz problemy z dupy.
mary_poppins jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-16, 09:39   #23
201803090921
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 4 538
Dot.: Nadmiar miłości

Czytając opis, miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie i oglądam fragment swego życia...

Autorko, Ty nie potrzebujesz faceta słabszego od Ciebie - a z Twego opisu wyłania się obraz mazgaja i pierdoły, po prostu. Musisz znaleźć mężczyznę, który będzie Ci czymś imponował, bo póki co, to nad obecnym litujesz się, a w głębi duszy gardzisz nim i chyba nie masz do niego za dużo szacunku.
W efekcie krzywdzisz najbardziej sama siebie i jeszcze dodatkowo wmawiasz sobie, że jesteś mało uczuciowa, a to nieprawda - bo gdy poznasz kogoś odpowiedniego, to nagle okaże się, że masz uczucia i to całkiem sporo
To nie jest osobnik z którym mogłabyś być szczęśliwa, lepiej odejdź, głównie dla własnego zdrowia psychicznego (i szansy na szczęście). A on sobie poradzi.
201803090921 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-08-16, 22:57   #24
tam_taramtam
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 56
Dot.: Nadmiar miłości

Dziękuję dziewczyny za wszystkie słowa, dobrze posłuchać kogoś ze zdrowym podejściem do sprawy.

Zaiskrzyła się we mnie na nowo malutka świadomość, że mogę sobie być taka, jaka chcę i dopasowywać otoczenie do siebie, nie odwrotnie. Mimo wszystko, zdecydowałam się jeszcze nie rezygnować. O związek trzeba w końcu walczyć i pracować nad nim, prawda? To niezwykle upierdliwy, ale w gruncie rzeczy niesamowicie dobry człowiek.

I tak bardzo trudno zrezygnować ze świadomości bycia kochanym, uwielbianym i docenianym.

Przeczytałam jeszcze raz wszystko co napisałyście, wyciągnęłam z tego esencję (cava, dziękuję za kumulację wiszenia na sobie, oraz określenie "mentalne flaki", bardzo wymowne mary_poppins, psychofan...nawet nie wiesz jak celnego określenia użyłaś), wypiłam szampana na odwagę, wystosowałam maila. I kazałam mu się zastanowić.
Dla zainteresowanych, poniżej wklejam treść.

Kochanie, chciałabym, żebyś coś sobie przemyślał.

Czy jesteś pewien, że jesteś ze mną szczęśliwy? I że kiedykolwiek w pełni będziesz?

Ja nie jestem szczęśliwa. Mówię Ci, że jestem, kiedy o to pytasz, żeby Cię nie ranić, nie prowokować kolejnego napięcia. Ale tak naprawdę, nie pasuje mi sytuacja, kiedy ciągle się kłócimy. Już dawno nie byłam tak sfrustrowana. I masz rację, że stałam się zrzędą czepiającą się o każdą pierdołę. Żyję ostatnio na granicy wybuchu i każda błahostka przepełnia czarę goryczy. Każdego dnia budzę się pełna napięcia, oczekując na pierwsze objawy niezadowolenia z Twojej strony. I wiem, że Ty też się tak męczysz.

Zaczęłam się ostatnio poważnie zastanawiać, co jest tego przyczyną. Oczywiście, mogłabym, zapewne tak jak Ty, wymienić tutaj milion zachowań, spraw, które mnie doprowadzają do szału. Ale może rozwiązanie jest prostsze. Może po prostu nie dobraliśmy się aż tak dobrze, jak chcielibyśmy to sobie wyobrażać, może mamy zbyt różne charaktery?

Wiem, jak wiele czułości potrzebujesz. Mimo, że zarzekasz się, że tak nie jest. Lubisz się przytulać, całować, rozmawiać, upewniać w uczuciu. Potrzebujesz komplementów, akceptacji. Chcesz analizować po trzykroć każdą kłótnię, dociskać, omówić każde napięcie, wywlec na wierzch wszystkie uczucia. Jesteś bardzo wrażliwy i ciągle dążysz do stworzenia między nami cudownej jedności.

Ale ja nie jestem taka. Jestem zamknięta w sobie i nie lubię, kiedy ktoś mi się babrze w mentalnych flakach. To chyba nie byłby zbyt wielki wysiłek powiedzieć kilka razy dziennie parę miłych słów, wiem, że bardzo tego potrzebujesz. Ale już jestem tak sfrustrowana, że nie mam na to ochoty, a Twoje domaganie się czułości działa na mnie jak płachta na byka. Związek to dla mnie 1+1, a nie jedność. Chcę czuć się silna, niezależna, cenię sobie spokój. Potrzebuję udowadniać sobie, że potrafię być samodzielna, żeby nie umierać każdego dnia ze strachu przed światem.
Nie zawsze mam ochotę na rozmowę, a wręcz bardzo rzadko się to zdarza. Tym bardziej, kiedy mam problem. Często chcę być sama, nie mówiąc już o tym, że potrzebuje odosobnienia, żeby się skupić na pracy. Ale tak NAPRAWDĘ sama, nie z Tobą pytającym co pięć minut 'czy wszystko jest w porządku' bo się nie odzywałam nic przez ostatni kwadrans. Masz jakąś niesamowitą zdolność wiszenia na mnie mentalnie, psychicznie i fizycznie, kiedy jesteśmy blisko siebie. Chciałabym, żebyś w końcu zrozumiał, że nie mówię złośliwie że mi przeszkadzasz, tylko po prostu tak jest. Rozmawialiśmy o tym tak wiele razy, że straciłam już nadzieję na to, że to w końcu do Ciebie dotrze.
Czuję się bardzo, bardzo przytłoczona. Naleganiem na mieszkanie razem, na otwieranie się uczuciowo, zaręczyny, czułość, obietnicę pięknej miłości do końca świata. Przede wszystkim jednak ilością Twoich emocji, zwłaszcza w krytycznych sytuacjach. Nie potrafię patrzeć na Ciebie jak na mężczyznę, kiedy widzę jak płaczesz z mojego powodu. Te wszystkie dramaty budzą we mnie raczej obrzydzenie i litość. Czuję się wtedy bardziej jak z psychofanem niż z partnerem. Może jestem oziębła, mało we mnie miłości i zrozumienia. Ale ja zawsze zostawiałam tego typu emocje dla siebie i nie umiem sobie wyobrazić, że zalewam kogoś nimi w takim stopniu. Taka już jestem. Już zdążyłam się z tym w jakiś sposób pogodzić, a teraz, przez nasz związek, znowu mam wrażenie, że coś ze mną jest bardzo nie tak. Ja się duszę, a Ty po omacku szukasz sposobu na dotarcie do mnie. Tymczasem, przy takim układzie, będę uciekać od Ciebie coraz bardziej. I będzie coraz więcej takich idiotycznych sytuacji, jak wtedy, kiedy proszę Cię o wywiezienie garnituru do rodziców bo nie ma miejsca w szafie, a Ty czujesz się jakbym chciała wyrzucić Twoje rzeczy, bo chcę się z Tobą rozstać. I stale będziemy się o ty kłócić.


Adam, ja bardzo Cię kocham, Uważam, że jesteś wspaniałym człowiekiem, dobrym, szczodrym i czułym. Nie mogłam trafić lepiej. Uważam też, że nie zasługuję na Twoją miłość, bo nigdy nie będę potrafiła jej odwzajemnić w satysfakcjonującym Cię stopniu. Nigdy nie czułam się na siłach, żeby być sensem czyjegoś życia, filarem, bezwarunkową podporą. Ledwo radzę sobie ze sobą. Dlatego, chciałabym żebyś zadał sobie szczerze pytanie: czy ja kiedykolwiek sprostam Twoim wymaganiom? Czy będziesz ze mną szczęśliwy?



Przemyśl to wszystko i odpisz, kiedy będziesz gotów.
tam_taramtam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 15:47   #25
vinga9669
Raczkowanie
 
Avatar vinga9669
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 222
Dot.: Nadmiar miłości

I jak dalej potoczyła się Twoja historia?
__________________
"To jakiś banał, lat przybywa a serce coraz głupsze. Mój rozum krzyczy weź się w karby, lecz serce głuche, gdy się uprze..."
vinga9669 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 16:05   #26
mind games
Raczkowanie
 
Avatar mind games
 
Zarejestrowany: 2012-09
Wiadomości: 39
Dot.: Nadmiar miłości

też bym chciała wiedzieć co dalej.

ja bym z takim facetem już dawno oszalała. szantażuje jak dziecko, które domaga się od mamy żeby ta kupiła mu cukierka.
mind games jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-02, 17:11   #27
HealthOne
Zadomowienie
 
Avatar HealthOne
 
Zarejestrowany: 2013-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 165
Dot.: Nadmiar miłości

To nie jest twoja wina! wy do siebie nie pasujecie wogóle. On jest troche emocjonalnym bluszczem- chociaż podejrzewam że inny typ dziewczyny ,która wymaga bezustannego kontaktu i zaangażowania byłaby nim zachwycona
W związku ludzie nie powinni się męczyć, a Ty się cały czas męczysz.
Myślę że przydałaby się wam bardzo szczera rozmowa i poprostu rozstanie- mimo że on może znowu emocjonalnie to przeżywać.
A Tobie należy się szansa na poznanie kogoś z kim będzie ci poprostu dobrze.
Życzę powodzenia

---------- Dopisano o 17:11 ---------- Poprzedni post napisano o 17:03 ----------

''niestety dopadł mnie po drodze. na dworzec z pola namiotowego trzeba było iść około godziny piechotą. przez całą drogę szedł za mną, płakał i krzyczał że mnie kocha i nie mogę go zostawić, co jakiś czas podbiegał i próbował mnie przytulić i zatrzymać siłą. w końcu zainteresowała się nami policja, zatrzymali nas i kazali mu odejść. oczywiście nie obyło się bez płaczu, kilkukrotnych powrotów i dramatu, kiedy wydzierał się na policjantów, że mają mnie puścić i że nie odejdzie póki nie będzie widział, że wszystko ze mną w porządku. policja go przegoniła, zapytali mnie tylko, czy nic sobie nie zrobi.''

Doczytałam to później, Boże!
to jest nienormalne zachowanie!
już pomijam fakt że mnie widok mazgającego się mężczyzny nie rozczula tylko mocno wnerwia też i odrzuca!
to cała ta scena wydaje się tak żenująca ....
HealthOne jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-11, 21:22   #28
tam_taramtam
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-03
Wiadomości: 56
Dot.: Nadmiar miłości

Pytałyście, jak skończyła się historia. Otóż chyba właśnie się skończyła.

Reakcja na list była spokojniejsza, niż sobie wyobrażałam. Rozmowa, obietnica, że teraz już będzie inaczej, podziękowanie za to, że byłam szczera.
Oczywiście z czasem wszystko zaczęło wracać do normy, ale w zasadzie byłam już skłonna machnąć na to ręką. W końcu to nie najgorszy facet, troszczy się o mnie, lubię jego znajomych i rodzinę, przeważnie dobrze się z nim bawię. A ja też nie jestem bez wad.
Tymczasem cios przyszedł z zaskoczenia. W weekend pojechałam do niego i dołączyli do mnie jego starzy znajomi. Spędziliśmy miło dzień, wieczorem zrobiliśmy ognisko. Jak to bywa przy okazji takich spotkań polał się alkohol. Kiedy wróciliśmy do domu, on został ze swoimi kumplami przy stole, żeby dalej pić, a ja położyłam się spać.
Obudził mnie w nocy krzykami, a później próbował się przytulać. Lekko zdezorientowana próbowałam go odpędzić, na co on zaczął reagować coraz bardziej agresywnie. Zaczęliśmy się szarpać, krzyczałam, żeby mnie nie dotykał, w końcu zrzuciłam go z łóżka. Wtedy zrobił awanturę, trzaskał drzwiami, płakał, krzyczał, że mam wypier.alać, że traktuję go jak śmiecia, a on mi nigdy nie zrobił nic złego. Bałam się, więc na zmianę prosiłam i groziłam, żeby się wreszcie zamknął, nie dotykał mnie i położył spać. W końcu przyszła go uspokoić żona jego kolegi, bo nie mogła już znieść krzyków.
Na następny dzień utrzymywał, że nic nie pamięta. Oczywiście były łzawe przeprosiny, wiersze o tym, jak to on się podle czuje i jak spierdzielił sprawę.
Wróciłam do domu, nie odzywam się do niego od tamtej pory.
Chyba to przepełniło czarę goryczy. Nienawidzę przemocy, boję się, kiedy ktoś na mnie krzyczy. A to już drugi raz, kiedy po pijaku rzucił się na mnie z łapami. I nie pierwszy raz, kiedy doszło do szarpaniny między nami.

Czy ja dobrze myślę, czy to przesada? Był pijany i nie wiedział co robi, czy ma facet coś odklejone w głowie i powinnam brać nogi za pas? Może raczej powinnam mu pomóc, zamiast go zostawiać?
tam_taramtam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-11, 22:09   #29
_Mia
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 3 119
Dot.: Nadmiar miłości

Zostaw go wreszcie. Przecież Ty go nie kochasz. Ty tylko kalkulujesz, że całkiem niezgorszy, że fajnie się czasem bawicie, a i jego kumple i rodzina spoko.
To jest miłość? Do tego jeszcze dochodzi przemoc, nie spełnianie wzajemnych oczekiwań i potrzeb emocjonalnych, frustracja. Trzymacie się siebie jak tonący brzytwy, i totalnie nie wiem, właściwie, dlaczego.
_Mia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-12, 09:42   #30
vinga9669
Raczkowanie
 
Avatar vinga9669
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 222
Dot.: Nadmiar miłości

Cytat:
Napisane przez tam_taramtam Pokaż wiadomość
Pytałyście, jak skończyła się historia. Otóż chyba właśnie się skończyła.

Reakcja na list była spokojniejsza, niż sobie wyobrażałam. Rozmowa, obietnica, że teraz już będzie inaczej, podziękowanie za to, że byłam szczera.
Oczywiście z czasem wszystko zaczęło wracać do normy, ale w zasadzie byłam już skłonna machnąć na to ręką. W końcu to nie najgorszy facet, troszczy się o mnie, lubię jego znajomych i rodzinę, przeważnie dobrze się z nim bawię. A ja też nie jestem bez wad.
Tymczasem cios przyszedł z zaskoczenia. W weekend pojechałam do niego i dołączyli do mnie jego starzy znajomi. Spędziliśmy miło dzień, wieczorem zrobiliśmy ognisko. Jak to bywa przy okazji takich spotkań polał się alkohol. Kiedy wróciliśmy do domu, on został ze swoimi kumplami przy stole, żeby dalej pić, a ja położyłam się spać.
Obudził mnie w nocy krzykami, a później próbował się przytulać. Lekko zdezorientowana próbowałam go odpędzić, na co on zaczął reagować coraz bardziej agresywnie. Zaczęliśmy się szarpać, krzyczałam, żeby mnie nie dotykał, w końcu zrzuciłam go z łóżka. Wtedy zrobił awanturę, trzaskał drzwiami, płakał, krzyczał, że mam wypier.alać, że traktuję go jak śmiecia, a on mi nigdy nie zrobił nic złego. Bałam się, więc na zmianę prosiłam i groziłam, żeby się wreszcie zamknął, nie dotykał mnie i położył spać. W końcu przyszła go uspokoić żona jego kolegi, bo nie mogła już znieść krzyków.
Na następny dzień utrzymywał, że nic nie pamięta. Oczywiście były łzawe przeprosiny, wiersze o tym, jak to on się podle czuje i jak spierdzielił sprawę.
Wróciłam do domu, nie odzywam się do niego od tamtej pory.
Chyba to przepełniło czarę goryczy. Nienawidzę przemocy, boję się, kiedy ktoś na mnie krzyczy. A to już drugi raz, kiedy po pijaku rzucił się na mnie z łapami. I nie pierwszy raz, kiedy doszło do szarpaniny między nami.

Czy ja dobrze myślę, czy to przesada? Był pijany i nie wiedział co robi, czy ma facet coś odklejone w głowie i powinnam brać nogi za pas? Może raczej powinnam mu pomóc, zamiast go zostawiać?
Nie przesadzasz, od takich "cichych-wariatów" należy trzymać się z daleka. Coś jest z nim jest nie tak, powinien chyba udać się do specjalisty. Dobrze, że przestałaś się odzywać, zasługujesz na normalnie funkcjonujący związek, bez "dzikich", nieadekwatnych emocji i reakcji. Trzymaj się ciepło.
__________________
"To jakiś banał, lat przybywa a serce coraz głupsze. Mój rozum krzyczy weź się w karby, lecz serce głuche, gdy się uprze..."
vinga9669 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 09:09.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.