2012-10-19, 17:10
|
#1
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 1
|
Niedojrzałość? Związek
Witam Szanowne Wizażanki! Mam dopiero 18 lat, jestem w 5cio-miesięcznym związku i przeżywam co chwile jakieś małe kryzysy....Nie wiem czy to ja jestem zbyt niedojrzeła czy on (notabene mój rowieśnik) Widuję się z nim, (czyt. Tż) raz w tygodniu, co uważam za niezbyt często, rzadkie... bo czuję potrzebę spędzania czasu z nim więcej by móc go lepiej poznawać i czuć, że jest blisko mnie. Z reguły jest to tak, że namawia mnie, żebym do niego przyjeżdżała, nawet jak mam nauke (pyta się czy się wyrobie czy zdąże) a gdy ma on przyjechać to a) mama mu nie pozwala, bo ma zaległości w nauce albo b) ma mecze i treningi, które przypadają na piątki i soboty. Ja niestety jako , że w szkole nie mam lekko (jak większość) to nie mogę się spotykać w tygodniu ani niedziele... Ale on nie spróbuje nawet spytać rodziców, zrezygnować z treningu czy też meczu, żeby się ze mną spotkać...Boli mnie to, bo ja jak jechalam ostatnio do niego to musiałam ubłagać rodziców (podkreślam ubłagać... ) żeby móc jechać. mieszka jakieś 20 km, nie ma prawa jazdy. Jest mi źle...zawsze ja się muszę poświęcać (czyt.nauka na następny dzień a przyjeżdża w godzinach od 15-21) i widujemy się w niedziele, albo akuart jak go nie powołają do kadry....Mówi, że jestem najważniejsza, że mam powiedzieć tylko słowo a zrezygnuje- a ja wiem, że to kocha i to jego pasja... Ponadto w wakacje często pracował u wujka, bo ten zachorował i musiał pare rzeczy wykonywać -też spotykaliśmy sie raz w tygodniu na przykład i nie kazałam mu po pracy przyjeżdżać, bo wiedzialabym nawet co powie - ze nie ma dojazdu.... a teraz gdy ja muszę pomóc rodzicom on mówi, czy sie nie wyrobie na mecz, żeby móc przyjechać, a wie, ze rodzice mnie nie chcą puszczac, ze musze pomóc i , ze rodzice pozwolili tylko na opcje, zeby on przyjechał na kilka godzin- ale on nawet nic nie zrobi z tym, zeby mnie zobaczyć. Nie popyta rodziców o dojazd autem, nie przyjedzie przed meczem, choćby na godzine, dwie... Może to ja tu przesadzam, ale gadałam dzisiaj z przyjaciółką i mówi, że mam być bardziej oschła to mu zacznie bardziej zależeć, ale on gdy tylko widzi, ze nie mam humoru to sie obraża lub pyta co robi źle i mówi z ironią "tak,bo ja sie nie staram......"
Nie wiem...może to ja jestem niedojrzała, zbyt emocjonalnie podchodzę do związku....(Co?) może robie coś źle, ale wkurza mnie to. Najgorsze jest to, że jak sie widzimy to serce mi sie gotuje, kocham go i nie chce go stracić a czasami czuje do niego taką okropną złość.... Pomóżcie proszę, nie mam sił... (przepraszam jeśli sie w tego wywodu mało doczytacie )
|
|
|