Czy to się kiedyś skończy? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2014-06-20, 22:46   #1
idontknowwhy
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 5
Unhappy

Czy to się kiedyś skończy?


Hej, zazwyczaj korzystam ze stałego konta, ale już nie mogę sobie z tym poradzić i bardzo chciałabym się wyżalić i usłyszeć zdanie osób postronnych na ten temat, bo już nie mam serca męczyć tym moich bliskich…




Dwa miesiące temu po 3 letnim związku rozstałam się z facetem, którego kocham.

tytułem wstępu:
po raz pierwszy rozstaliśmy się po 1,5 roku. bardzo często się kłóciliśmy, ja czułam się zaniedbywana, i do tego - co było dla mnie głównym powodem rozstania - różniliśmy się diametralnie jeśli chodzi o podejście do życia.
mówiąc w skrócie:
ja: skupiona na edukacji, rozwoju, walczyłam i walczę o spełnienie swoich aspiracji, realizuję kolejne plany, dbam o przyszłość itp itd.
on: lekkoduch, nie zależy mu na rozwoju, nie wie co chciałby robić, nie myśli o przyszłości itd.*

(*od razu podkreślam, żebyście mnie nie zjadły - nie neguję i nie gardzę takim podejściem do życia - tzn. innym niż moje. po prostu bardzo trudno mi żyć blisko z kimś o takim podejściu. natomiast każdy ma swój sposób na życie i ja tego nie krytykuję absolutnie, nie chciałabym aby ktokolwiek tak to odebrał.)

rozstaliśmy się, ale on nawet na chwilę nie odpuścił i walczył o mnie. udowodnił mi, że potrafi o mnie zadbać, że bardzo mu zależy. wszystko też wskazywało na to, że "dorósł" - wybrał dość sensowny kierunek na studia magisterskie, zaocznie, bo chciał zacząć pracować. karmiona nadzieją stworzyłam już sobie idealną wizję przyszłego życia z nim, trochę bardziej odpowiedzialnym i rozsądnym.

niestety bardzo szybko powróciły problemy - pracy nie mógł znaleźć, bo w zasadzie przez licencjat nic nie robił, niczym (zawodowo) się nie interesował i nie próbował się rozwijać w jakimkolwiek kierunku. po długich poszukiwaniach poszedł do jedynej pracy w której go chcieli - mało rozwojowej, w firmie krzak etc. w międzyczasie studia przerosły go tak, że nie chciało mu się nawet przystąpić do egzaminów i je rzucił. do tego doszły problemy, których wcześniej jakby nie chciałam zauważać - otaczał się w dużej mierze kiepskim towarzystwem (naprawdę kiepskim, takim, że jestem pewna, że większość z Was zwiałaby na drugi koniec ulicy na sam widok… nie przesadzam. i nie chodzi tu oczywiście o wygląd, a o zachowanie). przez to wspólne wyjścia do znajomych niemal zawsze się kończyły kiepsko, bo ja się czułam po prostu zażenowana.
w rezultacie przez ostatnie miesiące naszego związku paraliżował mnie strach - kończyłam studia, poszukiwałam nowej, lepiej płatnej pracy (choć poprzednia nie była zła, ale taka już jestem że chcę więcej i więcej…) i czułam presję, że cała nasza przyszłość leży w moich rękach - i już tak raczej będzie. że to, jakie życie byśmy wiedli, zależałoby od tego, co ja wywalczę. że nie mam partnera w tej walce, tylko raczej - muszę jeszcze o niego zadbać. ze nie wsparłby mnie w czasie ewentualnej ciąży czy coś. że nawet grunt (zaplecze finansowe i jakieś bezpieczeństwo sytuacyjne) pod 'dziecko' musiałabym zapewnić sobie sama.

uprzedzając pytania "co w takim razie z nim robiłaś?!" odpowiem: wbrew pozorom mieliśmy ze sobą mnóstwo wspólnego i kiedy byliśmy we dwoje i nie myślałam o przyszłości, przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil.
ja mimo mojego sztywniackiego podejścia do przyszłości jestem rozrywkową i wyluzowaną osobą, może nawet nieco męską/twardą w zachowaniu, mimo cukierkowo-dziewczęcego wyglądu. dlatego pewnie doskonale dogadywałam się z nim - typem hardego, męskiego gbura-buntownika. tak jakby coś we mnie chciało przykładnego, porządnego i poukładanego faceta, a druga część mnie ciągnęła w stronę typowych złych chłopców. poza tym mój były był obłędnie inteligentny, przesadnie uczciwy, stuprocentowo wierny, mieliśmy porozumienie dusz, świetny seks no i miał jeszcze szereg innych zalet, o których nie będę pisać, bo się rozkleję…

w przypadku tego zerwania poprosiłam o ograniczenie kontaktu, gdyż poprzednim razem powrót był pochodną właśnie codziennych kontaktów z jego strony. on to szanuje i rzeczywiście nasz kontakt od czasu zerwania jest sporadyczny (choć nawiązywany głównie przez niego, bo twierdzi, że nie może się powstrzymać, ciągle o mnie myśli i zawsze będzie ciekawy jak sie czuję itp). nie potrafię tego kontaktu zerwać, bo za dobrze mi się z nim rozmawia, za bardzo mi zależy żeby wiedzieć co u niego, jak mu się wiedzie itd. - choć wiem, że tak naprawdę rządzi nami chora ciekawość… i uczucia.

chciałabym znaleźć sobie nowego, porządnego faceta… ale wszyscy, którzy dotychczas pojawiali się na horyzoncie i byli mną zainteresowani, wydają mi się niemęscy, ciapciusiowaci, tacy, że po tygodniu wleźliby mi (wbrew mojej woli!) pod pantofel i nigdy spod niego nie wyleźli. mierzi mnie to, nie kręci mnie absolutnie NIC w takich mężczyznach, poza tym, że są odpowiedzialni.

no i nie mogę przestać o nim myśleć… budzę się z myślą o nim, zasypiam z myślą o nim, a pomiędzy są tylko machinalnie wypełniane obowiązki dnia codziennego… oczywiście, jak to ja, jestem oficjalnie harda i dzielna - żyję normalnie, spędzam dużo czasu z rodziną, znajomymi, dbam o siebie, były stwierdził nawet ostatnio, że wyraźnie odżyłam bez niego.
ale wewnętrznie jestem wrakiem, dręczą mnie myśli, że z tak pragmatycznego powodu tracę miłość swojego życia, dręczy mnie też z drugiej strony obawa, że być może nigdy się z siebie nie wyleczymy, że może i ułożę sobie kiedyś z kimś życie, ale będę ciągle żyć z obawą, że go spotkam przypadkiem i to wszystko powróci, i będę miała ochotę rzucić w cholerę porządne poukładane życie i znów wpakować się w to szaleństwo. boję się, że to co teraz czuję, nigdy się nie skończy. że zawsze będę czuć jego oddech na swojej szyi.

nie wiem nawet, po co to piszę, pewnie chciałabym usłyszeć cokolwiek od innych, żeby zobaczyć, jak to wygląda z boku, żeby mi choć trochę ulżyło…
proszę, tylko nie rzucajcie we mnie złośliwościami…

Edytowane przez idontknowwhy
Czas edycji: 2014-06-21 o 10:48
idontknowwhy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-20, 23:02   #2
dagnyze
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 44
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

No cóż, jak Cię ciągnie do złych chłopców, buntowników i niebieskich ptaków, to pewnie źle skończysz. I nie wiem, czy to złośliwe. To prawdziwe.
dagnyze jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-20, 23:29   #3
201608251020
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 290
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Ja jestem skrajnym przypadkiem, ale 2,5 roku temu rozstałam się z facetem po 2 latach związku.
Nadal nie przeszło.
201608251020 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-20, 23:32   #4
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 052
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Cytat:
Napisane przez idontknowwhy Pokaż wiadomość
Hej, zazwyczaj korzystam ze stałego konta, ale już nie mogę sobie z tym poradzić i bardzo chciałabym się wyżalić i usłyszeć zdanie osób postronnych na ten temat, bo już nie mam serca męczyć tym moich bliskich…




Dwa miesiące temu po 3 letnim związku rozstałam się z facetem, którego kocham.

tytułem wstępu:
po raz pierwszy rozstaliśmy się po 1,5 roku. bardzo często się kłóciliśmy, ja czułam się zaniedbywana, i do tego - co było dla mnie głównym powodem rozstania - różniliśmy się diametralnie jeśli chodzi o podejście do życia.
mówiąc w skrócie:
ja: skupiona na edukacji, rozwoju, walczyłam i walczę o spełnienie swoich aspiracji, realizuję kolejne plany, dbam o przyszłość itp itd.
on: lekkoduch, nie zależy mu na rozwoju, nie wie co chciałby robić, nie myśli o przyszłości itd.*

(*od razu podkreślam, żebyście mnie nie zjadły - nie neguję i nie gardzę takim podejściem do życia - tzn. innym niż moje. po prostu bardzo trudno mi żyć blisko z kimś o takim podejściu. natomiast każdy ma swój sposób na życie i ja tego nie krytykuję absolutnie, nie chciałabym aby ktokolwiek tak to odebrał.)

rozstaliśmy się, ale on nawet na chwilę nie odpuścił i walczył o mnie. udowodnił mi, że potrafi o mnie zadbać, że bardzo mu zależy. wszystko też wskazywało na to, że "dorósł" - wybrał dość sensowny kierunek na studia magisterskie, zaocznie, bo chciał zacząć pracować. karmiona nadzieją stworzyłam już sobie idealną wizję przyszłego życia z nim, trochę bardziej odpowiedzialnym i rozsądnym.

niestety bardzo szybko powróciły problemy - pracy nie mógł znaleźć, bo w zasadzie przez licencjat nic nie robił, niczym (zawodowo) się nie interesował i nie próbował się rozwijać w jakimkolwiek kierunku. po długich poszukiwaniach poszedł do jedynej pracy w której go chcieli - mało rozwojowej, w firmie krzak etc. w międzyczasie studia przerosły go tak, że nie chciało mu się nawet przystąpić do egzaminów i je rzucił. do tego doszły problemy, których wcześniej jakby nie chciałam zauważać - otaczał się w dużej mierze kiepskim towarzystwem (naprawdę kiepskim, takim, że jestem pewna, że większość z Was zwiałaby na drugi koniec ulicy na sam widok… nie przesadzam. i nie chodzi tu oczywiście o wygląd, a o zachowanie). przez to wspólne wyjścia do znajomych niemal zawsze się kończyły kiepsko, bo ja się czułam po prostu zażenowana.
w rezultacie przez ostatnie miesiące naszego związku paraliżował mnie strach - kończyłam studia, poszukiwałam nowej, lepiej płatnej pracy (choć poprzednia nie była zła, ale taka już jestem że chcę więcej i więcej…) i czułam presję, że cała nasza przyszłość leży w moich rękach - i już tak raczej będzie. że to, jakie życie byśmy wiedli, zależałoby od tego, co ja wywalczę. że nie mam partnera w tej walce, tylko raczej - muszę jeszcze o niego zadbać. ze nie wsparłby mnie w czasie ewentualnej ciąży czy coś. że nawet grunt (zaplecze finansowe i jakieś bezpieczeństwo sytuacyjne) pod 'dziecko' musiałabym zapewnić sobie sama.

uprzedzając pytania "co w takim razie z nim robiłaś?!" odpowiem: wbrew pozorom mieliśmy ze sobą mnóstwo wspólnego i kiedy byliśmy we dwoje i nie myślałam o przyszłości, przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil.
ja mimo mojego sztywniackiego podejścia do przyszłości jestem rozrywkową i wyluzowaną osobą, może nawet nieco męską/twardą w zachowaniu, mimo cukierkowo-dziewczęcego wyglądu. dlatego pewnie doskonale dogadywałam się z nim - typem hardego, męskiego gbura-buntownika. tak jakby coś we mnie chciało przykładnego, porządnego i poukładanego faceta, a druga część mnie ciągnęła w stronę typowych złych chłopców. poza tym mój były był obłędnie inteligentny, przesadnie uczciwy, stuprocentowo wierny, mieliśmy porozumienie dusz, świetny seks no i miał jeszcze szereg innych zalet, o których nie będę pisać, bo się rozkleję…

w przypadku tego zerwania poprosiłam o ograniczenie kontaktu, gdyż poprzednim razem powrót był pochodną właśnie codziennych kontaktów z jego strony. on to szanuje i rzeczywiście nasz kontakt od czasu zerwania jest sporadyczny (choć nawiązywany głównie przez niego, bo twierdzi, że nie może się powstrzymać, ciągle o mnie myśli i zawsze będzie ciekawy jak sie czuję itp). nie potrafię tego kontaktu zerwać, bo za dobrze mi się z nim rozmawia, za bardzo mi zależy żeby wiedzieć co u niego, jak mu się wiedzie itd. - choć wiem, że tak naprawdę rządzi nami chora ciekawość… i uczucia.

chciałabym znaleźć sobie nowego, porządnego faceta… ale wszyscy, którzy dotychczas pojawiali się na horyzoncie i byli mną zainteresowani, wydają mi się niemęscy, ciapciusiowaci, tacy, że po tygodniu wleźliby mi (wbrew mojej woli!) pod pantofel i nigdy spod niego nie wyleźli. mierzi mnie to, nie kręci mnie absolutnie NIC w takich mężczyznach, poza tym, że są odpowiedzialni.

no i nie mogę przestać o nim myśleć… budzę się z myślą o nim, zasypiam z myślą o nim, a pomiędzy są tylko machinalnie wypełniane obowiązki dnia codziennego… oczywiście, jak to ja, jestem oficjalnie harda i dzielna - żyję normalnie, spędzam dużo czasu z rodziną, znajomymi, dbam o siebie, były stwierdził nawet ostatnio, że wyraźnie odżyłam bez niego.
ale wewnętrznie jestem wrakiem, dręczą mnie myśli, że z tak pragmatycznego powodu tracę miłość swojego życia, dręczy mnie też z drugiej strony obawa, że być może nigdy się z siebie nie wyleczymy, że może i ułożę sobie kiedyś z kimś życie, ale będę ciągle żyć z obawą, że go spotkam przypadkiem i to wszystko powróci, i będę miała ochotę rzucić w cholerę porządne poukładane życie i znów wpakować się w to szaleństwo. boję się, że to co teraz czuję, nigdy się nie skończy. że zawsze będę czuć jego oddech na swojej szyi.

nie wiem nawet, po co to piszę, pewnie chciałabym usłyszeć cokolwiek od innych, żeby zobaczyć, jak to wygląda z boku, żeby mi choć trochę ulżyło…
proszę, tylko nie rzucajcie we mnie złośliwościami…
rozstaliście się raptem 2 miesiące temu, więc wstrzymaj się z szukaniem nowego faceta. ochłoń po poprzednim związku i wylecz się z tego faceta. a najlepszym lekarstwem jest zerowy kontakt zamiast wiecznego rozdrapywania ran!
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-20, 23:39   #5
idontknowwhy
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 5
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

paollino, właśnie tego się strasznie, panicznie boję… że ze mną będzie tak samo…

skazana_na_bluesa, też o tym myślałam, ale nie umiem się na to zdobyć i chyba próbuję racjonalizować swoją niemoc w ten sposób, że mówię sobie "ok, będę poważna i dorosła, nie muszę wyrzucać go ze swojego życia żeby się leczyć, ma prawo raz na parę tygodni zapytać mnie co słychać, w końcu pół dorosłości przeżyliśmy razem" - ale to chyba takie autościemnianie jest… w pokoju mam ciągle pamiątki po nim, niczego nie schowałam/nie wyrzuciłam/nie wykasowałam, niby dlatego, że taka jestem "poważna", a tak w głębi to chyba jakieś zaprzeczenie jest tu grane. i faktycznie próbowałam się zainteresować jednym z moich adoratorów, właśnie typowym porządnym kandydatem, ale chyba przesadziłam w drugą stronę, bo trafiłam na naprawdę kompletnego sztywniaka. może gdzieś istnieje ktoś pomiędzy? tylko ja o tym nie wiem i nigdy takiego nie widziałam?

eh
idontknowwhy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-20, 23:47   #6
201608251020
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 290
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Ale pocieszę Cię, że da się z tym żyć
201608251020 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-20, 23:49   #7
idontknowwhy
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 5
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

… ale co to za życie
idontknowwhy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-20, 23:57   #8
201608251020
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 290
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Cytat:
Napisane przez idontknowwhy Pokaż wiadomość
… ale co to za życie
Całkiem normalne
201608251020 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 00:18   #9
idontknowwhy
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 5
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

w tej chwili trudno mi w to uwierzyć
idontknowwhy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 00:28   #10
201608251020
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 290
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Daj obie czas. To DOPIERO dwa miesiące
201608251020 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 01:33   #11
slawek_33
Raczkowanie
 
Avatar slawek_33
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 357
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Myślę że nie piszesz nam prawdy o nim...

> mój były był obłędnie inteligentny, przesadnie uczciwy
a obok
> niczym (zawodowo) się nie interesował i nie próbował się rozwijać w jakimkolwiek kierunku
i
> otaczał się w dużej mierze kiepskim towarzystwem

To trochę mi nie pasuje, myślałem że obłędnie inteligentni ludzie doceniają takie rzeczy jak wykształcenie, praca i towarzystwo na poziomie. Według mnie to elementarz.
Jak on spędza swój wolny czas?
slawek_33 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 02:02   #12
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 052
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

wywal wszystko, co ci o nim przypomina. poblokuj go na portalach, wywal jego numer. i przestań szukać na siłę faceta, daj sobie czas. zadręczanie się to nie jest dorosle zachowanie.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 09:11   #13
Narrhien
Zakorzenienie
 
Avatar Narrhien
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 6 736
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Cytat:
Napisane przez slawek_33 Pokaż wiadomość
Myślę że nie piszesz nam prawdy o nim...

> mój były był obłędnie inteligentny, przesadnie uczciwy
a obok
> niczym (zawodowo) się nie interesował i nie próbował się rozwijać w jakimkolwiek kierunku
i
> otaczał się w dużej mierze kiepskim towarzystwem

To trochę mi nie pasuje, myślałem że obłędnie inteligentni ludzie doceniają takie rzeczy jak wykształcenie, praca i towarzystwo na poziomie. Według mnie to elementarz.
Jak on spędza swój wolny czas?
Eee tam, niekoniecznie. Miałam kiedyś niesamowicie inteligentnego kolegę, mózg jak sto dwa, fizyka, matematyka, chemia, był niesamowity, łapał wszystko w mgnieniu oka, miał swoją pasję (zoologia) o której wspaniale opowiadał, ogólnie no robił wrażenie!

I przy okazji był osiedlowym dresem, takim typowym łysolem z browarem na ławce pod blokiem, jeżdżącym na ustawki i bijącym się z ludźmi. Był inteligentny do nauki, natomiast życiowo totalnie spaprany psychicznie (moze dlatego, ze wychował się w patologicznej rodzinie i nie miał wzorców?). Czasem miałam wrażenie, że ma złego brata bliźniaka, bo taka była różnica niekiedy w jego zachowaniu...
__________________
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."


Narrhien jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 10:12   #14
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 576
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Cytat:
Napisane przez idontknowwhy Pokaż wiadomość
paollino, właśnie tego się strasznie, panicznie boję… że ze mną będzie tak samo…

skazana_na_bluesa, też o tym myślałam, ale nie umiem się na to zdobyć i chyba próbuję racjonalizować swoją niemoc w ten sposób, że mówię sobie "ok, będę poważna i dorosła, nie muszę wyrzucać go ze swojego życia żeby się leczyć, ma prawo raz na parę tygodni zapytać mnie co słychać, w końcu pół dorosłości przeżyliśmy razem" - ale to chyba takie autościemnianie jest… w pokoju mam ciągle pamiątki po nim, niczego nie schowałam/nie wyrzuciłam/nie wykasowałam, niby dlatego, że taka jestem "poważna", a tak w głębi to chyba jakieś zaprzeczenie jest tu grane. i faktycznie próbowałam się zainteresować jednym z moich adoratorów, właśnie typowym porządnym kandydatem, ale chyba przesadziłam w drugą stronę, bo trafiłam na naprawdę kompletnego sztywniaka. może gdzieś istnieje ktoś pomiędzy? tylko ja o tym nie wiem i nigdy takiego nie widziałam?

eh
Słuchaj, takie samooszukiwanie Ci w niczym nie pomoże. Albo chcesz zapomnieć o nim i zacząć inny etap w życiu, albo nie chcesz.

Nikt Ci nie zabrania z nim być, zaakceptować jego wady. Czyli, na moje oko niskie ambicje, mało zaangażowania w pracę/naukę i brak potrzeby szukania ciągle czegoś lepszego - to obiektywnie patrząc nie są jakieś potworne wady POD WARUNKIEM że potrafisz zaakceptować taki właśnie styl życia. Wiele na pewno jest takich osób, którym wystarcza ich praca i nie czują potrzeby rozwoju zawodowego, a za to skupiają swoją energię na czymś innym. Przy tym wypadałoby mieć podstawowe wymagania, czyli żeby znalazł pracę i zastanowił się nad towarzystwem, jeśli naprawdę coś jest z nim nie tak.
Nie chce kończyć magisterskich, ale to nie przekreśla mu kariery, szczególnie że w sumie ma wyższe wykształcenie, bo ma licencjat.

No ale z tego co piszesz, nie akceptujesz tego, bo Wasza wizja przyszłości jest bardzo odmienna. To jest oczywiście zrozumiałe i też bym się skłaniała do tego, że powinnaś poszukać kogoś innego, z bliższą Tobie wizją. Zamiast "niegrzecznego chłopca", który pewnie na swój urok i wie to wiele kobiet - w poważnym związku sprawdza się raczej odpowiedzialny facet (co nie oznacza przy tym wcale, że będzie on pantoflarzem).
Jak chcesz o nim zapomnieć, powinnaś właśnie pozbyć się tych pamiątek, pochować gdzieś przynajmniej, nie kontaktować się z nim wcale, skupić się na sobie i swoim życiu.

Nie ma też sensu żebyś teraz szukała faceta, bo nie wyleczyłaś się z niego, będziesz wszystkich porównywać do niego i nic z tego nie wyjdzie. Ty byś chciała się umawiać z facetem, który w głębi ducha kocha byłą i za nią wzdycha, i porównuje Cię do niej?



Cytat:
Napisane przez slawek_33 Pokaż wiadomość
Myślę że nie piszesz nam prawdy o nim...

> mój były był obłędnie inteligentny, przesadnie uczciwy
a obok
> niczym (zawodowo) się nie interesował i nie próbował się rozwijać w jakimkolwiek kierunku
i
> otaczał się w dużej mierze kiepskim towarzystwem

To trochę mi nie pasuje, myślałem że obłędnie inteligentni ludzie doceniają takie rzeczy jak wykształcenie, praca i towarzystwo na poziomie. Według mnie to elementarz.
Jak on spędza swój wolny czas?
To niekoniecznie tak wygląda. Nawet były jakieś badania, z których wynikało że inteligencja jako taka ma niezbyt wielki wpływ na powodzenie w nauce/pracy. Tzn pewien wpływ ma, ale nie determinuje niczego. Znacznie większą rolę grają zaangażowanie, pracowitość, czas poświęcony na doskonalenie umiejętności itd. Czyli człowiek może być zupełnie przeciętny pod kątem inteligencji, ale jak będzie pracowity i będzie się starał, to wyjdzie na tym znacznie lepiej niż bardzo inteligentny człowiek ze słomianym zapałem
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 10:37   #15
idontknowwhy
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-06
Wiadomości: 5
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

no właśnie tak jest z moim byłym, jest inteligentny, co nie zmienia faktu, że nie myśli o przyszłości i kompletnie o to nie dba.
czyli sądzicie, że jedyną rozsądną opcją w takiej sytuacji będzie zerwanie kontaktu całkowicie?
idontknowwhy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-06-21, 10:58   #16
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 576
Dot.: Czy to się kiedyś skończy?

Jak nie chcesz do niego wracać, to tak. Inaczej tylko rozdrapujesz niepotrzebnie.
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-06-21 10:58:40


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:24.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.