Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia. - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Być rodzicem > Odchowalnia - jestem mamą

Notka

Odchowalnia - jestem mamą Forum dla rodziców. Tutaj porozmawiasz o połogu, karmieniu, wychowaniu dziecka. Wejdź i podziel się swoją wiedzą i doświadczeniem.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-09-17, 15:32   #1
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Lightbulb

Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.


Ufff.
Cześć.
Otwieram wątek z nadzieją, że się zakorzeni i sprawi, że rodzice, którzy rozkładają ręce z powodu charakterku swojego dziecka znajdą tu recepty, porady i wsparcie. A wiem, że takich rodziców jest wielu, choć nie widać tego na ulicach. Każdy radzi sobie jak umie. Często zachodzę w głowę jak to jest u innych rodzin, czy oni dostali aniołki, a mi się trafił diabełek? Jak to jest u Was? Żadnych problemów? Dogadujecie się z dzieckiem? Umiecie wyegzekwować wykonanie polecenia - umyj ręce, złóż zabawki, załóż skarpetki? Jakie metody wychowawcze stosujecie, preferujecie? Dajecie wolną rękę - rób dziecko co chcesz? Tłumaczycie? Wymagacie? Robicie wszystko za dzieci? Stosujecie jakieś działające systemy nagród i kar? Jakie?
Ogólnie jak sobie radzicie z tym trudnym wiekiem swojego dziecka? A może nie jest on trudny?

Ja mam córeczkę - 4 i pół roku.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-17 o 17:05
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-17, 17:20   #2
Melanchton
Zakorzenienie
 
Avatar Melanchton
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: z najwyższej wieży
Wiadomości: 3 768
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Hej, podczytałam trochę o Twojej małej na innym wątku, ale nie chciałam robić offtopu i znalazłam się tutaj. Nie mam jeszcze swoich dzieci, ale obserwuję jak rodzice mojego faceta wychowują jego małą siostrzyczkę. Mała ma obecnie 6 lat i najgorsze już chyba minęło, choć nadal jest dzieckiem z piekła rodem... Apogeum jej złego zachowania zaczęło się gdzieś jak miała 3-4 lata i dopiero teraz przycichło. Mała potrafiła uderzyć, wyrwać włosy, zadrapać do krwi - złośliwie. Nie dało się od niej praktycznie niczego wyegzekwować, nawet pozbierania zabawek, które rozrzuciła. Z byle powodu potrafiła wpaść w histerię i wrzeszczeć (nie płakać, ale właśnie wrzeszczeć) i cały czas domagała się uwagi.
Nie mieszkam z nimi, ale bywam tam na tyle często, że mała traktuje mnie jak członka rodziny i mogę bezstronnie obserwować, jak jest wychowywana. Bardzo lubię rodziców mojego faceta i absolutnie nie chcę ich krytykować, ale moim zdaniem o zachowaniu jego siostry z jednej strony decyduje jej temperament (jest bardzo żywym i radosnym dzieckiem), ale z drugiej także inne czynniki:
- Jest najmłodsza w rodzinie, wszyscy dalsi i bliżsi krewni traktują ją jak księżniczkę - niewiele wymagają, za to cały czas dają odczuć jaka jest wyjątkowa
- Rodzice nie do końca współpracują ze sobą w procesie wychowawczym: ojciec całą odpowiedzialność zwalił na mamę - mała jest córeczką tatusia, który na dużo więcej jej pozwala, a potem jego żonie trudno jest cokolwiek od dziecka wyegzekwować.
- Dziadkowie tak samo: mama/brat (bracia są dorośli) mówią: zostaw, nie rób tak, na co babcia: daj jej spokój, niech się pobawi itd.
- Kiedy mała wpadnie w histerię, zacznie robić fochy w końcu się jej ulega "dla świętego spokoju".

Jej zachowanie poprawiło się odkąd chodzi do przedszkola - zauważyła, że świat nie jest podporządkowany tylko i wyłącznie jej, no i unormował się jej bardzo plan dnia - wszystko ma teraz swoją stałą porę. Wcześniej chodziła spać późno, marudziła, późno wstawała - teraz wszystko ma swoją porę, trzeba iść spać, żeby wstać do przedszkola itd. Trochę energii rozładowuje też na pewno bawiąc się z innymi dziećmi.

Wydaje mi się, że większość problemów z jej humorami wynikało z faktu, że nie miała jasno wytyczonych granic. Najpierw się jej na wszystko pozwala, traktuje jak kogoś wyjątkowego, a tu nagle zonk! bo trzeba się podporządkować, posprzątać zabawki, czy cokolwiek. Rodzina nie ustaliła wspólnych zasad, jeden pozwala na coś, inny nie pozwala i konsekwencje tych wszystkich zachowań spadają na mamę mojego Tż, która spędza z małą najwięcej czasu, a która jest jedyną osobą wprowadzającą zasady i ograniczenia, które mała miała w głębokim poważaniu.
Sądzę też, że dziewczynka zauważyła, iż matka nie ma w domu zbyt dużego autorytetu - nawet przy najgłupszej rozmowie to jej mąż albo teściowie mają zawsze rację i nie zdziwiłabym się, gdyby dziecko to wyczuwało i również chciało nad nią dominować.

Generalnie zauważyłam także wśród znajmych i w rodzinie taki trend heroicznego macierzyństwa. Ludzie zaczynają absolutnie wszystko podporządkowywać dzieciom i jeszcze ba! piętnować tych, którzy tego nie robią. Wszystkiemu radośnie przyklaskuje starsze pokolenie. Przynajmniej tak jest w mojej (sporej) rodzinie, gdzie ostatnio wybuchł wielki lament,bo moja kuzynka ośmieliła się pojechać z mężem (który notabene bardzo ją wspiera) i z małym dzieckiem na wakacje za granicę i "tak dziecko męczyła zamiast jechać gdzieś za miasto". Wszystkie babki i inne ciotki-klotki (łącznie z moją własną mamą, którą uważałam dotychczas za rozsądną kobietę) podniosły z tego powodu wielki raban, jakby nie wiadomo co się stało.

Morał z mojej epickiej wypowiedzi jest taki, żeby po pierwsze być wobec dziecka konsekwentnym po drugie nie dać się wpędzić w poczucie winy. Własnych doświadczeń macierzyńskich jeszcze nie mam, ale jestem się w stanie założyć, że nawet małe dziecko potrafi wyczuć, że rodzic jest bezradny i zaszczuty. A wtedy zachowuje się jeszcze gorzej, bo nie czuje się w swoim świecie bezpieczne. Pozdrawiam.
__________________
just like Johnny Flynn said, 'the breath I've taken and the one I must' to go on
Melanchton jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-17, 18:57   #3
taszkin
Zakorzenienie
 
Avatar taszkin
 
Zarejestrowany: 2004-12
Lokalizacja: Podbeskidzie/BB
Wiadomości: 4 758
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Witam też jestem mamą świeżo upieczonej czterolatki.
Nie jest aniołkiem, ale też nie jest dzieckiem stwarzającym problemy wychowawcze (nie mylić z wychowaniem bez wysiłku). Jestem w domu, nie pracuję zawodowo. Poświęcam jej dużo czasu, pracujemy razem "edukacyjnie" (nie chodzi do przedszkola), bawimy się, robimy wspólnie obiad, sprzątamy, chodzimy na zakupy itp. Czynnie uczestniczy w życiu domowym, ale właśnie - głównie ze mną. I tu powstaje mały efekt uboczny, córa bardzo niechętnie się ze mną rozstaje, czy pozostaje pod opieką kogoś innego. Ale nie jest źle (a bywało, oj bywało).
Jest bardzo wrażliwa na negatywne zachowania innych dzieci, trochę się boi - co też poniekąd wynika z braku obycia, ale obserwując ją na co dzień wierze, że poradzi sobie z tym gdy będzie musiała. Pomogę jak tylko będę mogła, by zerówka nie była dla niej zbytnim szokiem
Jest dzieckiem wrażliwym, pogodnym, ale ma swoje humory, powiedziałabym nawet, że miewa lekkie stany przewlekłego smutku (potrafi cały dzień chodzić smutna, wszystko ją wtedy smuci, nawet uschnięty listek jest powodem godzinnego płaczu i stanu "nie podchodź", wtedy żadnej muzyki, wzruszeń - po się pogłębia). Mało kto potrafi spojrzeć wtedy na nią łaskawym okiem (nie z rodziny), sprawia wrażenie niegrzecznej i złośliwej - a to nie tak.
Czy się dogadujemy? Tak. Bardzo dużo rozmawiamy, zarówno ja jak i mąż. Tłumaczymy, uświadamiamy konsekwencje postępowań, zachowań, staramy się być konsekwentni. Zdarza się, że gdy córa nie słyszy, robimy sobie z mężem wzajemne uwagi i ustalamy wspólne rozwiązanie jakiejś kwestii, ale raczej jesteśmy jednomyślni (sami byliśmy wychowywani dość podobnie, więc wiele rzeczy robimy instynktownie tak samo, mamy podobne podejście).
Miała okres buntu, nawet nie jeden, ale teraz widzę, że czerpie radość z bycia grzeczną(bardzo chętnie wykonuje te przyziemne polecenia, które kiedyś bywały powodem złości). Chyba wyrosła (pobożne życzenie). Nie, nie wymagam bezwzględnego posłuszeństwa (nie lubię w ogóle tego słowa w odniesieniu do dziecka), dajemy jej wolną rękę w wielu sprawach (oczywiście bardziej błahych, gdzie nie ma mowy o skutkach dla zdrowia czy bezpieczenstwa) i myślę, że jest dzięki temu bardziej samodzielna i pewna siebie. Stawia czasem na swoim, ale uważam, ze to dobrze. Byle nauczyła się robić to mądrze (nie wymuszała krzykiem i płaczem) i umiała poradzić sobie z odmową - często ustalamy wtedy jakieś inne rozwiązanie lub po prostu staramy się by zrozumiała dlaczego tak a nie inaczej. Szanujemy jej potrzeby (tak, przychodzi do naszego łoża w nocy) i zdanie w każdej kwestii (a gdy nie możemy go uwzględnić, to zawsze staram się by wiedziała dlaczego). Ale choć jestem z nią cały dzień, staram się też by nauczyła się uwzględniać potrzeby innych, (na moim biednym przykładzie) i zajęła się na chwilę sobą bo mama musi cośtam, albo pomogła mi/tacie/babci w czymś, czy też wyłączyła na chwilę bajkę z płyty, którą może oglądnąć później, bo teraz tata ma ulubiony film. Jedziemy na tym wózku razem i staram się, by oprócz rozpieszczania (jest naszą jedyną córką, najmłodszym dzieckiem w rodzinie, mieszkamy jeszcze z moimi rodzicami) wiedziała, że jest szanowana, ale szanowała też nas, a to da się chyba wytłumaczyć tylko na drobnostkach życia codzeinnego...
Nie jestem supermamą, popełniłam i pewnie popełnię wiele błędów, czasem sama musiałam je naprawiać (bo sytuacja czasem potrafi zaskoczyć a wtedy można zrobić coś nieprzemyślanego, brzemiennego w skutki). Zdarzały mi się chwile gdy podniosłam głos, żałuję tego ale pracuję nad sobą, by nie dać się wyprowadzić z równowagi (choć nie zawsze chowam głowę w rękaw-pozwalam córce popatrzeć, że mama też ma pewne granice cierpliwości, że się czasem złości/smuci, i że sobie z tym jakoś radzi).
Często miewam wątpliwości, codziennie. Nie wiem czy wychowujemy dobrze, ale na pewno najlepiej jak na dzisiejszy dzień potrafimy. Współpracujemy jak się da.
Nie stosujemy żadnych nagród. No chyba, że pochwałę traktować jako formę nagradzania, to tak - bardzo często chwalimy (za porządek, za rysunek, za to, że mi pomogła w tym czy w tym, nawet za dobre chęci). Kara? nie wierzymy w kary więc nie stosujemy ich wobec dziecka. Nie stosujemy też żadnych gotowych metod wychowawczych (choć dziś już wszystko jest metodą), systemów itp. Słuchamy, tłumaczę, czasem zabraniam (a bardziej tłumaczę tak, by sama zrozumiała dlaczego "nie wolno"). Nie mówię już o klapsowaniu czy zastraszaniu bo to dla mnie abstrakcja i kwestia nie warta poruszania.
Teraz na tapecie "mówienie prawdy - minusy i korzyści" bo fantazjowanie osiągnęło niebezpieczny pułap. Myślę, że są już efekty żmudnej pracy, Jest dobrze. Niedawno miała etap fascynacji brzydkimi wyrazami. Oj, działo się... Na szczęście przeszło.
Przychodzi do mnie z problemem, zmartwieniem, mówi, że coś spsociła, zrobiła źle, mówi o tym co czuje. Jest to dla mnie największa radość - wiem, ze ma we mnie oparcie i woli przyjść mi o tym powiedzieć niż dąsać się, czy dusić w sobie z obawy, że 'będę zła'.
Czy jest grzeczna? Nie wiem. W oczach innych osób bardzo grzeczna (jak trafią na dobry dzień) Ja też nie mogę narzekać - uważam, że jest bardzo mądra i rozważna, choć miewa swoje wybryki, do których również ma jeszcze prawo

Trudno tak pisać ogólnie, bo na pewno, sama wiesz, temat-rzeka. Mogę pogadać o jakiś poszczególnych kwestiach, jak to wygląda u nas, jak rozwiązywaliśmy różne sprawy - łatwiejsze i te trudniejsze, spędzające sen z powiek.

Edit: teraz doczytałam u Melanchton, że wątek ma służyć pomocą w rozwiązywaniu jakiegoś konkretnego problemu. Nie wiem w takim razie, czy mój post tu coś daje, napisałam po prostu z grubsza jak jest u nas. Trudno coś doradzić nie znając Was, mam nadzieję, że znajdziecie drogę, która pomoże Wam opanować sytuację. Trzymam kciuki

Edytowane przez taszkin
Czas edycji: 2011-09-18 o 21:08
taszkin jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-18, 06:42   #4
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Ufff.
Cześć.
Otwieram wątek z nadzieją, że się zakorzeni i sprawi, że rodzice, którzy rozkładają ręce z powodu charakterku swojego dziecka znajdą tu recepty, porady i wsparcie. A wiem, że takich rodziców jest wielu, choć nie widać tego na ulicach. Każdy radzi sobie jak umie. Często zachodzę w głowę jak to jest u innych rodzin, czy oni dostali aniołki, a mi się trafił diabełek? Jak to jest u Was? Żadnych problemów? Dogadujecie się z dzieckiem? Umiecie wyegzekwować wykonanie polecenia - umyj ręce, złóż zabawki, załóż skarpetki? Jakie metody wychowawcze stosujecie, preferujecie? Dajecie wolną rękę - rób dziecko co chcesz? Tłumaczycie? Wymagacie? Robicie wszystko za dzieci? Stosujecie jakieś działające systemy nagród i kar? Jakie?
Ogólnie jak sobie radzicie z tym trudnym wiekiem swojego dziecka? A może nie jest on trudny?

Ja mam córeczkę - 4 i pół roku.

Zauważam, że u mojego czterolatyka (ponad 4.5 roku) wszystko idzie jakby falami/ etapami i ma ścisły związek z tym co się wokół niego dzieje.
Gdy jest przemęczony, znudzony, zapatrzony w kolegów (potrzeba akceptacji u rówieśników okazała się być bardzo silna), w nowym otoczeniu itd.


Tłumaczymy, umawiamy się z nim na określone rzeczy i trzymamy się umowy konsekwentnie.

Są dni fantastyczne, gdy jest do rany przyłóż, a są takie, gdy usiłuje kopiować dorosłych.

Generalnie jednak mogę powiedzieć, że jest dobrze.
W momencie największego kryzysu zastosowaliśmy kartę nagród.
Działaliśmy wobec niej przez tydzień. (tydzień wystarczył, jego zachowanie bardzo się poprawiło).

Poszedł do szkoły, zaczęły się dodatkowe zajęcia pozaszkolne: tym samym spędza czas z rówieśnikami.




Jeśli chodzi o takie rzeczy jak sprzątanie (bywa różnie: tłumaczę wymagam, najlepszą metodą jest współpraca: sprzatamy razem. Mówię mu co ma dokładnie zrobić i jak, sama też sprzatam. Czasami powtarzam kilka razy, czasami wystarczy, że powiem raz).

Mycie rąk, mycie zębów: tłumaczymy dlaczego trzeba myć ręce.
Kiedyś asystowaliśmy, teraz już nie musimy.
Czasami trzeba tylko przypomnieć.


Jeśli chodzi o nagrody to głównie pojawiały się podczas stosowania karty nagród.
Jeśli chodzi o kary to zdarza się, że korzystamy z karnego schodka czy pojawia się zakaz oglądania bajki.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 08:08   #5
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cześć.
Po pierwsze dziękuję za odzew.
Może faktycznie zbyt ogólnikowo napisałam wstępny post, ale jest powód ku temu.
Nie chciałam wychodzić ze swoim kłopotem, bo jak znam życie posypałyby się rady, a w tym każdy jest najlepszy. Potrzebowałam rozeznania jak jest w innych rodzinach z tego prostego powodu, że nie mam odniesienia. Nie wiem czy od mojego małego dziecka nie wymagam zbyt dużo, nie wiem czy nie jest za wcześnie na egzekwowanie niektórych kwestii... Nie wiem, czy problem, który u nas występuje jest problemem, który sami powodujemy, który wynika z jej charakteru, niedogadania, czy to po prostu etap rozwoju i tyle.

Nasza młoda ma 4,5 roku i jest jedynym naszym dzieckiem. W rodzinie TŻ ani w mojej nie ma więcej dzieci. Jest jedyna. Była bardzo chcianym i wyczekiwanym dzieckiem. Jest w niej dużo energii, biegałaby i skakała cały czas, bez przystanku i odpoczynku. Potrafi zająć się układanką, albo segregowaniem różnych swoich pierdółek do różnych pudełeczek, ale nie ma szans jej przytrzymać dłużej przy np. rysowaniu, no chyba, że chodzi o struganie kredek, to ok...
Z jedzeniem był kłopot, zresztą jest kłopot, bo młoda jadłaby tylko słodycze. Posiłki - zje tylko to co zna i lubi, bywa, że gotuję oddzielnie dla nas, oddzielnie dla niej...
W sklepie nie ma problemu nawet wśród słodyczy i ekstra zabawek, nie ma też problemu, żeby poszła do domu z placu zabaw, choć kiedyś był taki problem.
Problem jest z dźwiękami otoczenia i to też wybiórczo. Nie przeszkadza jej tramwaj, samolot ale przeszkadza grający pistolet na bańki. Zaczęła się nim bawić dopiero, kiedy zdemontowaliśmy tam dźwięk. To samo z maskotkami, które wydają dźwięk, kiedyś płakała, a teraz niektóre toleruje - te swoje - a z powodu innych się ZŁOŚCI. Zaciska pieści, zęby i warczy na tych co to uruchomili, albo na nas - rodziców. Dziwne to dla mnie, jak się przekona do jakiejś zabawki, to już nie ma problemu.
Kiedy jakieś dziecko dawno temu krzyczało, to ona ma to tak zakodowane, że już tego dziecka nie lubi i to drastycznie nie lubi. Moich znajomych dziecko krzyczało, teraz nie ma możliwości, żeby młoda poszła ze mną do tych znajomych. Zaprze się w progu, rozpacz, łzy, idzie w zaparte, ona nie pójdzie, ona jedzie do domu, ona poczeka na zewnątrz...
I najtrudniejsze są nocki... Rok temu zrobiliśmy dla niej pokoik. Ma swoje łóżeczko. Ja i TŻ śpimy oddzielnie, bo on chrapie, a ja się też chcę wyspać. Jakiś czas temu młoda spała ze mną, a kiedy miała już swój pokój zaczęło się przyzwyczajanie, żeby spała sama. Że już jest dużą dziewczynką i zasłużyła na sowje własne łóżeczko i swój piękny pokoik, że ja z nią będę itp itd. I od roku dzieje się rzecz następująca: rytuał wieczorny super - bajka w tv, kolacja, mycie, czytanie trzech bajeczek i siedzenie w nogach łóżka małej dopóki nie zaśnie, a zasypia szybko. Około 1-2 w nocy - choć różnie bywa - wczoraj o 4.30 - młoda się wybudza i przychodzi do mnie. I jest kłopot, bo mamy ustalone, że śpi u siebie, a do mnie może przyjść rano, próbuję ją nauczyć, żeby spała w swoim łóżku przez całą noc. Nie daje rady. Są krzyki, tupanie, wymyślanie błahych historyjek. Po przeczytaniu Waszych postów zastanawiam się, czy nie jesteśmy zbyt nieustępliwi... W prawdzie po 20 minutach awantury młoda znów zasypia u siebie, gorzej z nami... Piszesz taszkin:
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Szanujemy jej potrzeby (tak, przychodzi do naszego łoża w nocy)
I już zostaje w nim do rana?

Dodam, że młoda chodzi do przedszkola. W przedszkolu spokojna, posłuszna... ale jeszcze rok temu przychodziła i na nas przeprowadzała psychiczną demolkę - od momentu wejścia do domu był wrzask i pięści, bo ona nie zdejmie butów, bo nie umyje rąk, rzuca kurtką, w ogóle tym co ma pod ręką, pokazywanie języka, pięści, kopanie, to była norma, byliśmy najeżeni już w drodze po nią do przedszkola, bo wiedzieliśmy co za chwilę będzie. To był koszmar, posłuszeństwa zero. Teraz trochę ucichło, przychodzi raczej grzecznie, wie, ze taka kolej rzeczy, że po przyjściu skądkolwiek myje się ręce, więc robi to, przebiera się w jakieś inne ubranie i jest ok.

Z ubieraniem jaki kłopot!! Ludzie!! Modelka! Ona tej spódniczki nie założy, bo jest brzydka, te rajstopy są fuuuj, tych spodni też nie bo jej za ciasno. Nie przelewa nam się finansowo i nie ma 20 par spodni, ma dwie pary, obydwie dobre na nią, ale jej nie pasuje i co jej zrobisz? I znów nie wiem jak reagować, niby ubranie to nie skok z dachu, ale ona się naprawdę mocno awanturuje, a ja nie widzę możliwości ustąpić w kwestii ubrania, bo potem dziecko zamarzy ubrać sandałki zimą i przyzwyczajone, ze udało mu się wytupać w kwestii innych rzeczy, będzie chciało wytupać i sandałki...
Albo wybiera jakieś ubranie, które po prostu nie jest odpowiednie na tę pogodę czy okoliczność. Czasem przychodziło jej do głowy ubrać się po domu w białą bluzkę... :/

Cytat:
Napisane przez Melanchton Pokaż wiadomość
Mała ma obecnie 6 lat i najgorsze już chyba minęło, choć nadal jest dzieckiem z piekła rodem... Apogeum jej złego zachowania zaczęło się gdzieś jak miała 3-4 lata i dopiero teraz przycichło. Mała potrafiła uderzyć, wyrwać włosy, zadrapać do krwi - złośliwie. Nie dało się od niej praktycznie niczego wyegzekwować, nawet pozbierania zabawek, które rozrzuciła. Z byle powodu potrafiła wpaść w histerię i wrzeszczeć (nie płakać, ale właśnie wrzeszczeć) i cały czas domagała się uwagi.
No właśnie. I egzekwowanie spraw, które dla niej stanowią kłopot albo wyzwanie.
Np. uporządkowanie zabawek, które rozwaliła: nie umiem, nie mogę, nie mam siły, ty zrób. W przedszkolu przecież pani nie zbiera zabawek za dzieci. Liczy do 10 i dzieci same porządkują salę. Robiliśmy to z nią, pokazywaliśmy od maleńkiego jak się sprząta, ze każda zabawka ma swoje miejsce i tam jest szczęśliwa i zadowolona, że misio tutaj, a ksiązeczka tutaj, a klocki tutaj. Potem nastepny etap - my jej podawaliliśmy zabawki i mówiliśmy gdzie, ona chowała sama, potem podawaliśmy zabawki i ona już wiedziała gdzie schowac, potem już tylko siedzieliśmy z nią w pokoju i ona porządkowała, a bez nas bywa problematycznie... choć z dużego pokoju pozbiera zabawki gdy tam się nimi bawi, w swoim jakaś niemoc ją czasem ogarnia.
Cytat:
Napisane przez Melanchton Pokaż wiadomość
[...]moim zdaniem o zachowaniu jego siostry z jednej strony decyduje jej temperament (jest bardzo żywym i radosnym dzieckiem), ale z drugiej także inne czynniki:
- Jest najmłodsza w rodzinie, wszyscy dalsi i bliżsi krewni traktują ją jak księżniczkę - niewiele wymagają, za to cały czas dają odczuć jaka jest wyjątkowa
- Rodzice nie do końca współpracują ze sobą w procesie wychowawczym: ojciec całą odpowiedzialność zwalił na mamę - mała jest córeczką tatusia, który na dużo więcej jej pozwala, a potem jego żonie trudno jest cokolwiek od dziecka wyegzekwować.
- Dziadkowie tak samo: mama/brat (bracia są dorośli) mówią: zostaw, nie rób tak, na co babcia:daj jej spokój, niech się pobawi itd]
- Kiedy mała wpadnie w histerię, zacznie robić fochy w końcu się jej ulega "dla świętego spokoju".
U nas też tak jest a to jest przestraszne, bo dziecku się pokazuje, ze naszym, rodzicielskim autorytetem można buty sobie wytrzeć...
Nie ulegamy dla świętego spokoju, dlatego tak bardzo boję się ustąpić w sprawie wspólnego spania albo ubrań, bo ona nie rozmawia o tym, ona drze się niemiłosiernie, tupie, rzuca, RWIE ubrania!!, zębami robi w nich dziury!!! A nocą szarpie za prześcieradło, tupie nogami aż się dom trzęsie, a jeśli nie reagujesz, to możesz oberwać pięścią po głowie... Ja widze w tym problem niestety...
Cytat:
Napisane przez Melanchton Pokaż wiadomość
Jej zachowanie poprawiło się odkąd chodzi do przedszkola - zauważyła, że świat nie jest podporządkowany tylko i wyłącznie jej, no i unormował się jej bardzo plan dnia - wszystko ma teraz swoją stałą porę. Wcześniej chodziła spać późno, marudziła, późno wstawała - teraz wszystko ma swoją porę, trzeba iść spać, żeby wstać do przedszkola itd. Trochę energii rozładowuje też na pewno bawiąc się z innymi dziećmi.
O tym pisałam wyżej, u nas przedszkole nam dostarczało ognia bojowego w domu, bo tam się musiała podporządkować, a w domu, czując się bezpiecznie, odreagowywała...

Cytat:
Napisane przez Melanchton Pokaż wiadomość
Morał z mojej epickiej wypowiedzi jest taki, żeby po pierwsze być wobec dziecka konsekwentnym po drugie nie dać się wpędzić w poczucie winy. Własnych doświadczeń macierzyńskich jeszcze nie mam, ale jestem się w stanie założyć, że nawet małe dziecko potrafi wyczuć, że rodzic jest bezradny i zaszczuty. A wtedy zachowuje się jeszcze gorzej, bo nie czuje się w swoim świecie bezpieczne. Pozdrawiam.
I ja chcę to zmienić, nie chcę być bezradna, ale byłoby mi łatwiej gdybym znała jakieś normy ogólnie przyjęte, np, że dziecku pozwala się spać z rodzicami do któregoś tam roku. Wiem, ze każde dziecko jest inne, ale nie wierzę, żebym tylko ja przeżywała katusze, a jeśli tak jest, to coś jest nie tak. CDN

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-19 o 23:21
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 09:14   #6
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

CD
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Witam też jestem mamą świeżo upieczonej czterolatki.
Nie jest aniołkiem, ale też nie jest dzieckiem stwarzającym problemy wychowawcze (nie mylić z wychowaniem bez wysiłku).
Rozumiem, że ten wysiłek to czas i energia, który wkładasz we wspólne przedsięwzięcia, czy jeszcze coś innego masz na myśli?
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Jestem w domu, nie pracuję zawodowo.
Ja też nie pracuję, usiłuję ukończyć studia i pewnie wkrótce, mam nadzieję, osiągnę ten cel.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Jest bardzo wrażliwa na negatywne zachowania innych dzieci, trochę się boi
Co to znaczy?
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Jest dzieckiem wrażliwym, pogodnym, ale ma swoje humory, powiedziałabym nawet, że miewa lekkie stany przewlekłego smutku (potrafi cały dzień chodzić smutna, wszystko ją wtedy smuci, nawet uschnięty listek jest powodem godzinnego płaczu i stanu "nie podchodź", wtedy żadnej muzyki, wzruszeń - po się pogłębia). Mało kto potrafi spojrzeć wtedy na nią łaskawym okiem (nie z rodziny), sprawia wrażenie niegrzecznej i złośliwej - a to nie tak.
Myślisz czasem skąd taka zmiana?
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Miała okres buntu, nawet nie jeden, ale teraz widzę, że czerpie radość z bycia grzeczną(bardzo chętnie wykonuje te przyziemne polecenia, które kiedyś bywały powodem złości). Chyba wyrosła (pobożne życzenie).
Jak się przejawiał ten bunt? Widzisz jakiekolwiek podobieństwo do tego co ja opisałam? A ta złość, jak się objawiała?
Pewnie u Was jest inaczej, bo jesteś z nią w domu i dużo czasu spędzacie razem - wypracowałyście wspólne porozumienie.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Nie, nie wymagam bezwzględnego posłuszeństwa (nie lubię w ogóle tego słowa w odniesieniu do dziecka), dajemy jej wolną rękę w wielu sprawach (oczywiście bardziej błahych, gdzie nie ma mowy o skutkach dla zdrowia czy bezpieczenstwa) i myślę, że jest dzięki temu bardziej samodzielna i pewna siebie. Stawia czasem na swoim, ale uważam, ze to dobrze. Byle nauczyła się robić to mądrze (nie wymuszała krzykiem i płaczem) i umiała poradzić sobie z odmową - często ustalamy wtedy jakieś inne rozwiązanie lub po prostu staramy się by zrozumiała dlaczego tak a nie inaczej.
W jakich np sprawach dajecie młodej wolną rękę? Jeśłi stawia na swoim, to w jaki sposób to robi? No właśnie, jak nauczyc dziecko, żeby nie wytupywało i nie krzyczało stawiając na swoim, żeby potrafiło zaakceptować odmowę. Na razie tłumaczymy, że słowo tak i nie są tej samej wagi, ktoś może powiedzieć tak, ale może też powiedzieć nie i ma do tego prawo. (Ona to wykorzystuje: Idziemy myć rączki - nie, mam prawo powiedzieć NIE! ) Racjonalnie, zgadza się, tyle że dziecko jest pod opieką rodziców i o wielu sprawach oni decydują. ... Też staram się, żeby zrozumiała powód odmowy.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Jedziemy na tym wózku razem i staram się, by oprócz rozpieszczania (jest naszą jedyną córką, najmłodszym dzieckiem w rodzinie, mieszkamy jeszcze z moimi rodzicami) wiedziała, że jest szanowana, ale szanowała też nas, a to da się chyba wytłumaczyć tylko na drobnostkach życia codzeinnego...
Widać, że starszyzna nie wchodzi Ci w paradę w wychowaniu córki.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Zdarzały mi się chwile gdy podniosłam głos, żałuję tego ale pracuję nad sobą, by nie dać się wyprowadzić z równowagi (choć nie zawsze chowam głowę w rękaw-pozwalam córce popatrzeć, że mama też ma pewne granice cierpliwości, że się czasem złości/smuci, i że sobie z tym jakoś radzi).
Ja mam wrażenie, że młoda specjalnie wywołuje u nas stan granicznego zdenerwowania. My nie powinniśmy dać satysfakcji i pozostać spokojnymi niczym stabilna, spokojna góra... ale jeszcze tak nie potrafię. Mam swój próg odporności na bezczelność. Pracuję nad tym, ale to naprawdę nie jest łatwe.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Często miewam wątpliwości, codziennie. Nie wiem czy wychowujemy dobrze, ale na pewno najlepiej jak na dzisiejszy dzień potrafimy. Współpracujemy jak się da.
My też rozmawiamy z mężem gdy młoda jest w przedszkolu nad tym co robić w różnych sytuacjach, nad tym kiedy moze się wtrącić w dyskusję z nią, a kiedy pozwolić mi na rozwiązanie sprawy do końca... Czuję się jak chłopiec do bicia dla mojej córki, za wszystkie złości wyżywa się na mnie po prostu odmawiając współpracy, głównie jeśli chodzi o jej osobę lub jej otoczenie. Jeśli obieca jej się coś w zamian, naprawdę potrafi zrobić wszystko, stąd wiem, zę może i umie, po prostu nie chce, albo chce zobaczyć gdzie ją zaprowadzi takie zachowanie, a zwykle prowadzi do mojego załamania i wtedy muszę wymyślić sposób na okiełznanie jej. Ostatnio nie pozbierała misiów do pojemnika, cały dywan w misiach i innych pluszakach, wystarczyło wszystkie wrzucić do pojemnika, jak zwykle. Na moją prośbę o to najpierw był wywalony język, za drugim powtórzeniem wrzask, tupanie i machanie pięściami, powiedziałam, że ma włożyć miśki do pojemnika, bo zaraz będzie kolacja, nie, nie umiem sprzątać, głucha jesteś? Zareagowałam spokojnie - powiedziałam co się zdarzy jeśli nie zbierze zabawek do określonego czasu - który już zna. Sama je zbiorę i schowam ( w sensie schowam, tak, zeby ich nie miała do zabawy), bo skoro leżą na ziemi, to znaczy, żę ich nie szanuje. Nie zebrała, ja zebrałam i zrobiłam jak zapowiedziałam - miśki i inne szpargałki powędrowały do mojej szafy, nie ma ich już do zabawy. Nie płakała, nie skomlała, nie skrzeczała, oglądała sobie książkę. :/ (Co miało na celu takie jej zachowanie??) Spokój był po tym niesamowity. I nocą i następnego dnia cały dzień. Dziecko do rany przyłóż. Miła, uprzejma, współpracująca.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Nie stosujemy żadnych nagród. No chyba, że pochwałę traktować jako formę nagradzania, to tak - bardzo często chwalimy (za porządek, za rysunek, za to, że mi pomogła w tym czy w tym, nawet za dobre chęci). Kara? nie wierzymy w kary więc nie stosujemy ich wobec dziecka. Nie stosujemy też żadnych gotowych metod wychowawczych (choć dziś już wszystko jest metodą), systemów itp. Słuchamy, tłumaczę, czasem zabraniam (a bardziej tłumaczę tak, by sama zrozumiała dlaczego "nie wolno").
Tak, staram się zawsze widzieć coś pozytywnego i za to pochwalić posumowując sytuację. Jeśli jest coś nie tak, staram się porozmawiać o tym gdy już nerwy opadną, bywa że dobrym momentem jest ten przed snem. Wtedy można spokojnie porozmawiać i wytłumaczyć, dlaczego jakies zachowanie było niedobre. Sporo to daje, bo dziecko możę przemyśleć to i owo. Nie podejmuję takiej rozmowy gdy sama czuję, że mam do niej pretensje, bo nie umiem wtedy zachować jasności myśli i oddzielić emocji od zdarzeń, a ostatnie czego chcę to wpędzać młodą w poczucie winy...
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Teraz na tapecie "mówienie prawdy - minusy i korzyści" bo fantazjowanie osiągnęło niebezpieczny pułap. Myślę, że są już efekty żmudnej pracy, Jest dobrze. Niedawno miała etap fascynacji brzydkimi wyrazami. Oj, działo się... Na szczęście przeszło.
U nas gdy zaczęło się fantazjowanie i wplatanie tego w rzeczywistość, znów nie wiedzieliśmy jak sprawę załatwić. Sama się rozwiązała a mianowicie tak, że opowiadałam TŻ swój sen i rózne niesamowite historie w tym śni, on mi też opowiadał. Ona to słyszała. A później gdy chciała popłynąć w fantazję zaczynała od: śniło mi się, że... Samo się rozwiązało. Ale jeśli chodzi o kłamanie w znaczeniu zaciemnianie prawdy, to nie mamy sukcesów, ale nie mamy też sytuacji do pracy nad tym
A brzydkie wyrazy? Też było, ale krótko. Żadnych oburzeń z naszej strony, tylko informacja, że to jest brzydkie słowo, używają go dorośli gdy są bardzo xłi, ale nie używają go dzieci. To jest słowo dla dorosłych, tak jak piwo i coca cola. Wystarczyło.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Przychodzi do mnie z problemem, zmartwieniem, mówi, że coś spsociła, zrobiła źle, mówi o tym co czuje. Jest to dla mnie największa radość - wiem, ze ma we mnie oparcie i woli przyjść mi o tym powiedzieć niż dąsać się, czy dusić w sobie z obawy, że 'będę zła'.
To super! Wie, że jesteś dla niej otwarta i nie boi się.
Cytat:
Napisane przez taszkin Pokaż wiadomość
Trudno tak pisać ogólnie, bo na pewno, sama wiesz, temat-rzeka. Mogę pogadać o jakiś poszczególnych kwestiach, jak to wygląda u nas, jak rozwiązywaliśmy różne sprawy - łatwiejsze i te trudniejsze, spędzające sen z powiek.
O to chodzi taszkin. Właśnie o to chodzi.
Najgorsze dla mnie, to zostać z problemem samemu i nie mieć punktu odniesienia, wtedy nie wiesz czy coś jest normalne, czy należy nad tym pracować.

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Zauważam, że u mojego czterolatyka (ponad 4.5 roku) wszystko idzie jakby falami/ etapami i ma ścisły związek z tym co się wokół niego dzieje.

Tłumaczymy, umawiamy się z nim na określone rzeczy i trzymamy się umowy konsekwentnie.
Przechodziliście jakieś bunty, jakieś większe bycie na nie jeśli chodzi o spełnianie waszych próśb?

U nas jakby nie ma równowagi - dla niej robi się bardzo wiele, od zakupu ulubionego smakołyku, po spełnianie różnych zachcianek, zapewnianie atrakcji i jest ok, ale nasze prośby traktuje jak utrapienie swego książęcego życia i czujemy się nieco wykorzystywani przez nasze dziecko, jeśli można to tak ująć .

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-19 o 23:28
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 09:37   #7
Patrilla
Zakorzenienie
 
Avatar Patrilla
 
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Toruń
Wiadomości: 5 725
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Patri odnośnie przychodzenia do nas w nocy Api też przychodzi ... ale ... TYLKO jak ja ją usypiam kiedy usypia ją mąż nie przychodzi i śpi do rana dodatkowo tłumaczymy tłumaczymy i tłumaczymy!
odnośnie zabawek Api lubi rywalizację i robimy zawody dzielimy porozrzucane zabawki i kto pierwszy zbierze (nie zawsze wygrywa złości się, ale przyzwyczajam by nie była królewną)
co do jedzenia u nas pomaga wspólne przygotowywanie posiłków zje to co zrobi nawet jeśli wcześniej mówiła ze tego nie znosi
Jedno co mnie zaniepokoiło w Twojej wypowiedzi to stosunek do grających zabawek i głośnych dzieci (przecież w przedszkolu są jedne i drugie)
Ja niestety jestem wstrętna ale u nas w domu nie ma czegoś takiego nie pójdę gdzieś my wychodzimy jest lament krzyk, ale jak nie chce sama zostać musi iśc z nami - takie życie ..
Myślę że problemem u Was jest też ten syndrom jedynego dziecka w rodzinie niestety z tym nie bardzo jest co zrobić
a odnośnie napadów złości u nas jest to forma odreagowywania lub próba zwrócenia na siebie uwagi i jak sinusoida np miesiąc super miesiąc tragiczny awantura co dnia
__________________
Apolonia rośnie poza brzuchem od 03.09.2007'
Bruno dołączył do nas 28.02.2011'
Patrilla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 10:37   #8
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez Patrilla Pokaż wiadomość
Patri odnośnie przychodzenia do nas w nocy Api też przychodzi ... ale ... TYLKO jak ja ją usypiam kiedy usypia ją mąż nie przychodzi i śpi do rana dodatkowo tłumaczymy tłumaczymy i tłumaczymy!
odnośnie zabawek Api lubi rywalizację i robimy zawody dzielimy porozrzucane zabawki i kto pierwszy zbierze (nie zawsze wygrywa złości się, ale przyzwyczajam by nie była królewną)
co do jedzenia u nas pomaga wspólne przygotowywanie posiłków zje to co zrobi nawet jeśli wcześniej mówiła ze tego nie znosi
Jedno co mnie zaniepokoiło w Twojej wypowiedzi to stosunek do grających zabawek i głośnych dzieci (przecież w przedszkolu są jedne i drugie)
Ja niestety jestem wstrętna ale u nas w domu nie ma czegoś takiego nie pójdę gdzieś my wychodzimy jest lament krzyk, ale jak nie chce sama zostać musi iśc z nami - takie życie ..
Myślę że problemem u Was jest też ten syndrom jedynego dziecka w rodzinie niestety z tym nie bardzo jest co zrobić
a odnośnie napadów złości u nas jest to forma odreagowywania lub próba zwrócenia na siebie uwagi i jak sinusoida np miesiąc super miesiąc tragiczny awantura co dnia
Cześć Patrilla.
Już tak dużo dziś napisałam, ze zostawię sobie Twój post na jutro Tyle tylko napiszę, zę te grające zabawki i wszystko inne raz jej przeszkadza, a raz nie. W przedszkolu też miała wstręt do krzyczących dzieci i nie wiem jakie zabawki wybiera do zabawy, z krzyczącymi dziećmi się nie bawi.

Wtedy gdy szlismy do tych znajomych - tłumaczyłam jej, ze dziecko już jest starsze - pół roku młodsze od niej - i że już nie krzyczy, że ją lubi i chce się z nią bawić, poszła z walącym sercem i wielkimi oczami.Byliśmy na powietrzu, dała mu ciastka, zaczęli się bawić, ale ona w wielkim napięciu, jakby coś nie pozwalalo jej się wyluzować, jak z radarem!! On też starał się być miły i był obok niej cały czas i dużo gadał, w końcu ona nie wytrzymała i się rozpłakała. Jakieś napięcie puściło, choć widziałam, że długo starała się zachować kontrolę, żeby się nie rozpłakać. Chcieliśmy wejść do srodka, do domu, ale to już było nie do przekroczenia. Jeszcze raz dała się namówić i do korytarza weszła, ale potem tak się rozpłakała, wyszła stamtąd i była naprawdę roztrzęsiona!
Mogłam się wkurzyć, wziąć ją za łapę i przymusić do wejścia i oswojenia się z sytuacją, ale nie zrobiłam tego. Czułam jej napięcie od początku i nie chciałam jej zmuszać do bycia tam gdzie całą sobą byc nie chciała. Znam takie uczucie z autopsji. Serce waliło jej jak oszalałe. Powiedziała - idź do znajomych, ja tu poczekam na ciebie, Boziu, rozczuliła mnie. Maleństwo, Ty jestes dla mnie ważniejsza, widzę że coś niedobrego się z Tobą dzieje, chodź opowiesz mi. Opowiadała, że to nie on jest winny, że to jej w głowie się przemienia i się pojawia złość a miłości nie ma. I czułam jak opowiada to i uspokaja się. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale czuję, ze dobrze. Nie wiem tylko skąd się biorą takie efekty... I chciałabym zachować takie opanowanie w każdej chwili gdy ona się złości. Pod ta cała złością jest przecież moje dziecko, które bardzo kocham!

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-19 o 23:38
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 13:58   #9
Bettina_
Wtajemniczenie
 
Avatar Bettina_
 
Zarejestrowany: 2011-03
Lokalizacja: południe
Wiadomości: 2 286
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Patri przeczytałam i uważam że potrzebuje mała dużo rozmowy dużo dużo
wieczorem z latarką pod koc i na początek troche wymyślonuch historii a potem próbuj by się zwierzała co jej siedzi w łepetynce co się dzieje w przedszkolu z kim się bawi czym sie bawi
bo takie mam wrażenie że zamknięta i może sama nie rozumie swoich zachowań, boi się ich myśli że robi coś źle ?

ja nie mam problemu z moim dużym chopem za tydzień ma 4 latka

ale mam problem z koleżanką i jej synem normalnie chciałam już iść do naszej wspólnej lekarki i podzielić się obawami bo jej jakoś nie mam odwagi o tym opowiedzieć może Wy pomożecie
chłopczyk ma 4.5 roku i czasem jest prawie normalny a czasem serce mi się kraje
np mój syn się z nim bawi - ok, ale na jego zasadach tzn autko musi być zwrócone z prawo bo inaczej robi nieziemską awanturę, a jak lekko go uderzy przypadkiem to dostaje histerii, zabawki muszą być ułożone w pokoju po jego myśli, autka zaparkowane w równym rzędzie, jak przyjdzie do nas to pierwsze co robi przestawia zabawki,

poza tym koleżanka mimo że poświęca mu 90 % czasu sobie z nim nie radzi małżeństwo się psuje np przy wyjściu jeśli ten chłopczyk sam sie nie ubierze to nie wyjdą z domu jak ubierze siłą to się rozbierze

tak jest od początku i nic się nie zmienia chodzi spać o której chce koleżanka go prosi tłumaczy duuuużo czasu mu poświęca a on ma to gdzieś
zaztanawia mnie czy to nie lekka postać autyzu ? jak myślicie co mam zrobić ?
Bettina_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 18:01   #10
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Patri najpierw odpowiadając na twoje pytanie: owszem zdarzały się sytuacje, gdy mały się buntował.
Nie dochodziło jednak do eskalacji problemu.

Nie wiem czy oczekujesz rad, czy tylko spojrzenia na rozwój innych maluchów. Pokolei:

Jedzenie: skoro nie chce jeść nic innego niż słodycze, odstaw słodycze.

Mój syn jest straszliwym niejadkiem. Je tylko wybrane produkty. Nie zmuszam, przekonuję tylko czasami by spróbował czegoś nowego.
Słodycze je bardzo rzadko.


Dziecko ma prawo nie lubić czegoś lub kogoś, ma prawo reagować z niechęcią.
Zamiast tłumaczyć i racjonalizować warto przyjąć do wiadomości i dać dziecku do zrozumienia, że się to przyjęło:
widzę dziewczynkę, która się złości.


Co do spania i łóżka: myślę, że dużo od niej oczekujesz zważywszy do czego ją przyzwyczaiłaś.
Przyzwyczaiłaś do bliskości, zamiast której chcesz jej dać piękny pokój, w którym jest wszystko tylko nie ma ciebie
To może zająć dużo czasu nim mała przestanie do ciebie przychodzić w nocy.
Przytulać, odnosić, odprowadzać, być.



Piszesz o różnicy w zachowaniu w przedszkolu i w domu:
wskazuje to na to, że przyczyną problemu (albo jedną z przyczyn) jest to jak w domu funkcjonujecie.


Porządki: mój syn próbuje sprawę podobnie: nie umiem itd.

Pracujemy razem: podnieś ten klocek, wrzuć do pudełka... czasami szybko czasami wolniej, powolutku do przodu.
I jestem z nim przy tym i rozkładam to sprzątanie na czynniki pierwsze: złóż to, odłoż tamto.
Samo: sprzątamy zabawki niewiele wnosi do procesu...



Ubrania
dać do wyboru:
ubierasz to lub to. Czyli wybór ograniczony.


Opisana sytuacja z misiami: dziecko kontrolowało sytuację od początku do końca.
Działasz wg jej humorów. Obawiasz się nastroju po powrocie z przedszkola.
To nie jest zdrowe.



Piszesz o tym, że wasze wymagania traktuje jak utrapienie księżniczkowatego życia.
Może warto by dziewczynka przestała być księżniczką?




Doświadczenie zajmowania się dzieciakami mam prywatne: jako mama i zawodowe

Bettina to może być sektrum autyzmu, ale nie musi.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici

Edytowane przez ***luna
Czas edycji: 2011-09-19 o 18:23
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 18:24   #11
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Bettina, poczytaj o zespole Aspergera.
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 18:45   #12
Patrilla
Zakorzenienie
 
Avatar Patrilla
 
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Toruń
Wiadomości: 5 725
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Luna ma racje odnośnie jedzenia słodyczy kiedy Pola ma ograniczone je pięknie posiłki
odnośnie ubrań 2 rzeczy do wyboru
Tak czytam i Twoje małe to taki wrażliwczyk skrajny i na sucho nie da rady dać remedium ja mam córkę "dwubiegunową" jak to nazywamy w skrajności w skrajność mnóstwo zabawy
__________________
Apolonia rośnie poza brzuchem od 03.09.2007'
Bruno dołączył do nas 28.02.2011'
Patrilla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 19:04   #13
Bettina_
Wtajemniczenie
 
Avatar Bettina_
 
Zarejestrowany: 2011-03
Lokalizacja: południe
Wiadomości: 2 286
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;29500138]Bettina, poczytaj o zespole Aspergera.[/QUOTE]

to najlżejsza odmiana autyzmu u kuzyna syna zdiagnozowano
po lekach dziecko "żyje" wśród innych, niestety są to psych0tropy
ale już nie zaśmiecam na Patrinym wątku będę podczytywała bo zawsze coś fajnego się można dowiedzieć w końcu jeszcze jeden mi rośnie heheheheh
Bettina_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-19, 23:14   #14
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Nie wiem czy oczekujesz rad, czy tylko spojrzenia na rozwój innych maluchów.
Nie, raczej nie oczekuję rad. Chciałam się dowiedzieć jak jest u innych, czy mają problemy, czy tylko ja czuję, że je mam, czy to co ja odbieram jako problem jest nim, czy to coś normalnego. Zachowanie opisałam w kilku zdaniach i ciężko jest opisać każdy szczegół mojego reagowania na sytuacje.
Chodziłam na warsztaty w przedszkolu "wychowanie bez klapsa". Gro rodziców wsiadło na mnie, że dziecko nie ma swojego pokoju i dlatego mam problemy (to było wtedy kiedy wracała z przedszkola i urządzała nam piekiełko). Nie docierały argumenty, że przecież jest tyle rodzin, które nie mogą sobie pozwolić na odrębny pokój dla dziecka i nie jest to problem... Tak na mnie wsiadły jakbym ciężko grzeszyła. Sprawiłam jej pokój, skoro są tak święcie przekonane, że tu tkwi problem, to czemu mam nie spróbować takiego rozwiązania? I to święte przekonanie, ze ktoś WIE w czym jest problem bardzo mnie irytuje... Pokój nie zmienił jej zachowania, za to ustalane razem zasady tak... Tak to jest z tymi wszystkowiedzącymi ludźmi. Gdybym napisała o jej zaburzeniach neurologicznych w niemowlęctwie, pewnie by się okazało, że na 100% tu tkwią problemy... Dlatego zamiast rad wolę poczytać jak mamy/ rodzice radzą sobie ze swoimi niesforniakami, o ile takie istnieją...
No chyba, że ktoś wyraźnie prosi o radę, to co innego.

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Jedzenie: skoro nie chce jeść nic innego niż słodycze, odstaw słodycze. Mój syn jest straszliwym niejadkiem. Je tylko wybrane produkty. Nie zmuszam, przekonuję tylko czasami by spróbował czegoś nowego. Słodycze je bardzo rzadko.
Napisałam, że młoda jadłaby tylko słodycze, co nie znaczy, że je. Mamy specjalną skrzynkę wysoko w szafce i sięgamy do niej gdy rodzinnie mamy ochotę sobie osłodzić chwilę. Wtedy częstujemy się we trójkę tym co tam jest i nie hurtem, ale po 2 ciastka i krówkę. Dla młodej jogurt z chrupkami należy do kategorii słodycze i sama go do tej kategorii zaliczyła. Rzadko uda ją się namówić do spróbowania jakiejś nowości. W przedszkolu zjada bardzo ładnie. W domu tylko jej ulubione, wybrane dania. Jakoś to nie jest problem, choć wolałabym widzieć ją bardziej ochoczo spożywającą posiłki wspólnie z nami...

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Dziecko ma prawo nie lubić czegoś lub kogoś, ma prawo reagować z niechęcią.
Zamiast tłumaczyć i racjonalizować warto przyjąć do wiadomości i dać dziecku do zrozumienia, że się to przyjęło:
widzę dziewczynkę, która się złości.
Tak, jedna niezła psycholog ze żłobka nauczyła mnie tego. Dziecko uczy się rozpoznawać swoje emocje.
Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Co do spania i łóżka: myślę, że dużo od niej oczekujesz zważywszy do czego ją przyzwyczaiłaś.
Przyzwyczaiłaś do bliskości, zamiast której chcesz jej dać piękny pokój, w którym jest wszystko tylko nie ma ciebie
To może zająć dużo czasu nim mała przestanie do ciebie przychodzić w nocy.
Przytulać, odnosić, odprowadzać, być.
Gdyby chciała tej bliskości pewnie jakoś tuliłaby się, a ona w zasadzie tego w ogóle nie robi, to ja częściej dopominam się o przytulasy od niej. Bardziej wygląda mi to na jakąś chęć kontrolowania otoczenia i podporządkowania go sobie - "ma być tak jak ja chcę". Nocą też nie przychodzi się przytulić, tylko urządza dziką awanturę.
Zastanawiałam się czy nie jestem zbyt zasadnicza w tym egzekwowaniu spania u siebie. Ale znowu - ile głów tyle prawd. Jedni są oburzeni, że nie ma swojego pokoju i śpi ze mną, a drudzy zdziwieni, że ktoś może im zarzucać błędy wychowawcze, bo śpią z dzieckiem...
Postanowiłam trochę złagodnieć w kwestii spania i albo pozwolę jej się kłaść ze mną jak przyjdzie, albo będę odprowadzać ją do niej i tam z nią będę dopóki nie zaśnie, jeszcze nie zdecydowałam, ale chyba skłonię się ku drugiej opcji.
Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Piszesz o różnicy w zachowaniu w przedszkolu i w domu:
wskazuje to na to, że przyczyną problemu (albo jedną z przyczyn) jest to jak w domu funkcjonujecie.
Psychologowie mówią, że to oznacza, ze w domu czuje się bezpiecznie i pozwala sobie odreagować to przedszkolne "wojsko".

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Porządki: mój syn próbuje sprawę podobnie: nie umiem itd.
Pracujemy razem: podnieś ten klocek, wrzuć do pudełka... czasami szybko czasami wolniej, powolutku do przodu.
I jestem z nim przy tym i rozkładam to sprzątanie na czynniki pierwsze: złóż to, odłoż tamto.
Samo: sprzątamy zabawki niewiele wnosi do procesu...
No tak, może u nas znów za szybko przeszliśmy od etapu wspólnego sprzątania do etapu samodzielnego sprzątania przez nią. Bywa, że nie ma z tym problemu, a bywa, że jest. Muszę to przemyśleć. Moze rzeczywiście za szybko zostaje sama z takim obowiązkiem, to nic, ze ma wszystko przećwiczone i opanowane - jak piszę - zachęta w postaci nagrody i pokoik rach ciach ciach wysprzątany. To też jakiś rodzaj pieszczoty i sposób na skupianie naszej uwagi może. Zbyt samodzielna = za często samotna... Do rozważenia.

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Ubrania
dać do wyboru:
ubierasz to lub to. Czyli wybór ograniczony.
To już za cwane dziecko na takie manewry, ona wie, że jest jeszcze trzecia i czwarta opcja, nawet, jeśli my jej ograniczamy wybór. I nasz nacisk, że w konkursie biorą udział tylko te dwie rzeczy i musi wybrać jedną z nich nic nie dają, bo zaczyna się histeryzowanie, tupanie i próby stawiania na swoim.
Ostatnio getry po domu też się żadne nie podobały, bo musiała być spódniczka. Dopiero gdy naszykowałam kilka rozmaitych rzeczy, z których może wybrać według swojego gustu - uspokoiło się.

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Opisana sytuacja z misiami: dziecko kontrolowało sytuację od początku do końca.
ie bardzo rozumiem co masz na myśli. Jak to dziecko kontrolowało sytuację od początku do końca? Tak, postawiła na swoim, ale w rezultacie straciła misie, bo wszystkie poszły do schowka, ja się nie dałam wyprowadzić z równowagi i zrealizowałam ostrzeżenie jakie dostała. Do tego zlikwidowałam problem nadmiernego bałaganu, bo ma teraz mniej zabawek. Nie rozumiem, w którym miejscu ona kontrolowała sytuację...
Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Działasz wg jej humorów. Obawiasz się nastroju po powrocie z przedszkola.
To nie jest zdrowe.
Nie było zdrowe. Masz rację. Oczekiwaliśmy najgorszego i nasze nastawienie mogło wywoływać wilka z lasu, koło zamknięte. Ona zachowywała się strasznie, my nie chcieliśmy jej karać, strofować, w ciągu chwili od jej wejścia do domu nasze nastroje sprowadzały się do złości, bo obrywało się nam za zły humor jej. Pamiętajac, że to dziecko, wykazywaliśmy chęć zrozumienia co się dzieje, ale frustracja nas pokonywała, bo ile można, a odpowiedzi, co było przyczyną takiego zachowania nie ma do tej pory.
Dobrze, że to się zmieniło. Ale chciałabym znać jednak odpowiedź z przeszłości skąd się brało tyle szału w niej...

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Piszesz o tym, że wasze wymagania traktuje jak utrapienie księżniczkowatego życia.
Może warto by dziewczynka przestała być księżniczką?
Tak napisałam, bo tak mi się skojarzyło. Znów nie oznacza to, ze jest przez nas jakoś rozpieszczana nadmiernie i ustępujemy jej we wszystkim. Traktujemy ją zwyczajnie, jak najmłodszą członkinię naszego trijo. Fakt, że wymagania jej nie w smak. Niechęć do wykonywania poleceń. Nie wiem czy u księżniczek jakoś inaczej się to objawia... Normalne chyba, a poczucie nierównowagi tkwi w moim postrzeganiu tego i gdyby była starsza, to myślę, że to poczucie miałoby rację bytu. Chcę tego uniknąć już teraz angażując ją do takich rzeczy jak sprzątanie zabawek, zaniesienie talerza do kuchni czy pomoc w segregacji śmieci, przy czym tylko to pierwsze bywa czasem problemem.

Zdecydowanie lepiej uczyć się z doświadczeń innych, niż być pouczanym i zasypywanym choćby najmądrzejszymi radami...
Cytat:
Napisane przez Patrilla Pokaż wiadomość
Luna ma racje odnośnie jedzenia słodyczy kiedy Pola ma ograniczone je pięknie posiłki
odnośnie ubrań 2 rzeczy do wyboru
Tak czytam i Twoje małe to taki wrażliwczyk skrajny i na sucho nie da rady dać remedium ja mam córkę "dwubiegunową" jak to nazywamy w skrajności w skrajność mnóstwo zabawy
Napisałaś co działa u Was i super
Otóż to, dlatego o to nie proszę.
Ze skrajności w skrajność - raz rozwydrzona, raz do rany przyłóż? Jak to rozumieć?

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-30 o 09:13
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-20, 07:22   #15
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Patri skoro nie chcesz rad to powiem ci tylko tyle:
masz w domu małą fajną dziewczynkę, która czasami się po prostu gubi.
Wiąże się to zapewne częściowo z etapem rozwojowym jak i z funkcjonowaniem waszego domu. (mam wrażenie, że głównie chodzi o komunikację)
Może to mieć związek między innymi z różnym pojmowaniem kwestii:
dla ciebie np. bliskość wiąże się z przytuleniem; dla małej możliwe, że również chociaż niekoniecznie.
(ja jestem dorosła i potrzebuję bliskości, co oznacza czasami mieć kogoś na wyciągnięcie ręki).

Dziecko myśli nieco inaczej niż my, jego sposób postrzegania jest inny.
A to jak się zachowuje często wiąże się z tym, że chce przetrwać i dodatkowo wyciągnąć coś z sytuacji.




Jeśli chodzi o sytuację misiów i kontroli:
mała nie chciała sprzątnąć misiaków i to był jej cel. ( z tego co opisujesz)
Nie sprzątnęła, sprzątnęłaś ty. Decyzja o tym co się wydarzy należała do niej: skorzystała z tej możłiwości.
Po całej sytuacji była spokojna, brak misiaków nie był jakimś większym dramatem.


Znam wiele dzieciaków w podobnym wieku do twojej córki.
U większości zdarzają sie trudne momenty, bunty (czasami irracjonalne jak: płacz, bo ktoś pierwszy zszedł po schodach), zachowania agresywne (chociaż w domu nikt przemocy nie stosuje).
Takie rzeczy się zdarzają. Problem zaczyna się wówczas, gdy przestają się zdarzać a zaczynają być codziennością.

Gdy mój syn zaczyna się zachowywać w taki sposób zastanawiam się dlaczgo. Przyczyny i skutki i wtedy działam. Czasami zmieniam sposób mówienie, rozmawiamy o emocjach itd. A jak widzę, że coś pewnie minie to odpuszczam i powoli, powolutku zmieniamy kwestię (choćby w takiej prostej kwestii jak to, że jadł korzystając z określonego widelca- wdomu oczywiście. Miał inny widelec to od razu zaczynał się smucić i złościć. Teraz po kilku miesiącach rodzaj widelca nie ma znaczenia. Dla mnie taki szczegół, dla niego sprawa wielkiej wagi)
Co do rad i nacisku z zewnątrz: to warto wiedzieć co się robi ( to jest mieć pewność słuszności decyzji) albo słuchać ludzi, którzy wiedzą co mówią.
Są różne metody wychowania(różnice widać nawet tu na wizażu).
Niektóe metody są dramatyczne w skutkach inne lepiej wpływają na dziecko.
Na mnie wielkrotnie wywierano nacisk: bo źle karmię, źle ubieram, nie klepię (więc nie wychowuję), odbieram dziecku dzieciństwo, bo nie mam telewizora i wyrośnie na dzikusa, nie uczę w domu angielskiego, więc moje dziecko jest opóźnione w stosunku do rówieśników (to akurat niedouczona przedszkolanka)


Jeszcze tylko dodam, że jeżeli psycholog powiedziałby mi, że moje dziecko w przedszkolu zachowuje się grzecznie, a w domu odreagowuje i zachowuje się jak tornado to poprosiłabym o radę co z tym fantem zrobić.
I jeśli byłaby konieczność zmieniłabym przedszkole.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-20, 08:54   #16
Patrilla
Zakorzenienie
 
Avatar Patrilla
 
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Toruń
Wiadomości: 5 725
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Ze skrajności w skrajność - raz rozwydrzona, raz do rany przyłóż? Jak to rozumieć?
rozwydrzona raczej nie jęczącej marudzącej ignorującej polecenia nawet złośliwej ... a potem cudownej opiekuńczej radosnej i super wychowanej Grzeczna spokojna nigdy nie jest taki temperament ja jestem choleryczką złym materiałem na rodzica takiego dziecka ale uczę się cierpliwości

Luna mądra kobieta z Ciebie
Cytat:
Znam wiele dzieciaków w podobnym wieku do twojej córki.
U większości zdarzają sie trudne momenty, bunty (czasami irracjonalne jak: płacz, bo ktoś pierwszy zszedł po schodach), zachowania agresywne (chociaż w domu nikt przemocy nie stosuje).
Takie rzeczy się zdarzają. Problem zaczyna się wówczas, gdy przestają się zdarzać a zaczynają być codziennością.
__________________
Apolonia rośnie poza brzuchem od 03.09.2007'
Bruno dołączył do nas 28.02.2011'
Patrilla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-20, 21:59   #17
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Hej ho dziewczyny.
Wczoraj nocą przyszła do mnie, pozwoliłam jej spać ze mną jednak. Zobaczymy co będzie dzisiaj.
Dzionek był w porządku, za wyjątkiem jednego momentu popołudniem. Zdrzemnęła się w ciągu dnia, kiedy wstała my pracowałiśmy przy komputerach, włączony był TV "1 z 10". Obudziła się, przyszła do nas i nakazałą wyłączyć to, bo ona nie ma ochoty tego oglądać. "Masz to w tej chwili wyłączyć! Czy ja mam cię kopnąć?" Łup - kopnęła w stolik i uderzyła się, no to wrzask i pięści. Do mnie z krzykiem i łapkami: "czy mam ci zamknąć laptopa?"

Tu mam problem i jestem otwarta na Wasze pomysły co do reakcji na coś takiego. Ja mam kłopot w takich sytuacjach, bo dla mnie to jest niezrozumiałe i natychmiast skacze mi ciśnienie...
Powiedziałam, ze po pierwsze nie tym tonem, po drugie u niej nie ma telewizora, więc jeśli nie chce oglądać może iść do siebie, po trzecie proszę nie machać mi tu pięściami. Na trochę poszła do siebie tupiąc po drodze jak dzika, za jakiś czas przyszła już odmieniona i całkiem do życia...

Wieczorem znów chciała wypróbować co się stanie, gdy będzie powtarzać swoje NIE w kwestii rozbierania się do mycia. Nie zdążyła przeciągnąć sprawy, bo zapytałam czy chce dostać punkt za dobre zachowanie. Ożywiła się i powiedziała, że tak, ze chce dostać punkt. Na szybko wyciągnęłam kartkę, przyczepiłam do tablicy korkowej, podzieliłam na pół, na jednej połowie narysowałam uśmiechniętą buzię i na drugiej smutną, ustaliłyśmy razem, że szpilki żółte jak słońce będą za dobre zachowanie, niebieskie jak deszcz będą za złe. Od razu się rozebrała i dostała żółty punkt. Widziałam, ze jest podekscytowana.

Stwierdzam, że jakkolwiek wątek skupia się na rozwiązywaniu moich kłopotów, a nie chciałam żeby tak było, to byłyście inspiracją dla mnie i dzięki temu sytuacja została złagodzona zanim w ogóle powstał konflikt. Nie wiem jeszcze jaka będzie nagroda, ale mam wrażenie, że samo zbieranie punktów to już frajda. Mam nadzieję, że jeśli zjawią się potrzebujące pomysłów mamy, to skorzystają z tego co już napisałyśmy i z tego co jeszcze napiszemy. W każdym razie dziękuję za inspirację, w prawdzie już mieliśmy kiedyś naklejkową tablicę, ale po tym co tu przeczytałam stwierdziłam, że muszę ponownie obudzić moja kreatywność. To jest po prostu nieustające kombinowanie, żeby był wilk syty i owca cała... Nie siłą lecz sposobem. Nie ma taryfy ulgowej, nie ma spoczywania na laurach no i szkoda sił na szarpanie się. Dzięki za wygrzebanie tego z mojej pamięci.

Cytat:
Napisane przez Patrilla Pokaż wiadomość
co do jedzenia u nas pomaga wspólne przygotowywanie posiłków zje to co zrobi nawet jeśli wcześniej mówiła ze tego nie znosi
Patrilla, to ciekawy i rozwijający pomysł, ale nie wiem jak to realizujesz w praktyce. Napiszesz mi?

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-20 o 22:02
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-20, 22:11   #18
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Hej ho dziewczyny.
Wczoraj nocą przyszła do mnie, pozwoliłam jej spać ze mną jednak. Zobaczymy co będzie dzisiaj.
Dzionek był w porządku, za wyjątkiem jednego momentu popołudniem. Zdrzemnęła się w ciągu dnia, kiedy wstała my pracowałiśmy przy komputerach, włączony był TV "1 z 10". Obudziła się, przyszła do nas i nakazałą wyłączyć to, bo ona nie ma ochoty tego oglądać. "Masz to w tej chwili wyłączyć! Czy ja mam cię kopnąć?" Łup - kopnęła w stolik i uderzyła się, no to wrzask i pięści. Do mnie z krzykiem i łapkami: "czy mam ci zamknąć laptopa?"

Tu mam problem i jestem otwarta na Wasze pomysły co do reakcji na coś takiego. Ja mam kłopot w takich sytuacjach, bo dla mnie to jest niezrozumiałe i natychmiast skacze mi ciśnienie...
Powiedziałam, ze po pierwsze nie tym tonem, po drugie u niej nie ma telewizora, więc jeśli nie chce oglądać może iść do siebie, po trzecie proszę nie machać mi tu pięściami. Na trochę poszła do siebie tupiąc po drodze jak dzika, za jakiś czas przyszła już odmieniona i całkiem do życia...

Wieczorem znów chciała wypróbować co się stanie, gdy będzie powtarzać swoje NIE w kwestii rozbierania się do mycia. Nie zdążyła przeciągnąć sprawy, bo zapytałam czy chce dostać punkt za dobre zachowanie. Ożywiła się i powiedziała, że tak, ze chce dostać punkt. Na szybko wyciągnęłam kartkę, przyczepiłam do tablicy korkowej, podzieliłam na pół, na jednej połowie narysowałam uśmiechniętą buzię i na drugiej smutną, ustaliłyśmy razem, że szpilki żółte jak słońce będą za dobre zachowanie, niebieskie jak deszcz będą za złe. Od razu się rozebrała i dostała żółty punkt. Widziałam, ze jest podekscytowana.

Stwierdzam, że jakkolwiek wątek skupia się na rozwiązywaniu moich kłopotów, a nie chciałam żeby tak było, to byłyście inspiracją dla mnie i dzięki temu sytuacja została złagodzona zanim w ogóle powstał konflikt. Nie wiem jeszcze jaka będzie nagroda, ale mam wrażenie, że samo zbieranie punktów to już frajda. Mam nadzieję, że jeśli zjawią się potrzebujące pomysłów mamy, to skorzystają z tego co już napisałyśmy i z tego co jeszcze napiszemy. W każdym razie dziękuję za inspirację, w prawdzie już mieliśmy kiedyś naklejkową tablicę, ale po tym co tu przeczytałam stwierdziłam, że muszę ponownie obudzić moja kreatywność. To jest po prostu nieustające kombinowanie, żeby był wilk syty i owca cała... Nie siłą lecz sposobem. Nie ma taryfy ulgowej, nie ma spoczywania na laurach no i szkoda sił na szarpanie się. Dzięki za wygrzebanie tego z mojej pamięci.



Patrilla, to ciekawy i rozwijający pomysł, ale nie wiem jak to realizujesz w praktyce. Napiszesz mi?
Patri ja w takich sytuacjach mowie, ze widze, ze sie zlosci.
Opisuje uczucia.
Gdy zachowuje sie w sposob, ktorego nie akceptuje mowie o tym.
Widze, ze sie zloscisz, ale nie oodoba mi sie jak to okazujesz.
Nie akceptujemy w naszej rodzinie takich zachowan (kopania, plucia itp. Wstawic co pasuje).

Proponowalam tez pozbycie sie zlosci.
Wywrzeszczal sie do zbednego pudelka (cala zlosc sie w pudelko zmiescila), po czym pudelko wynieslismy do ogrodu.



mamy ksiazeczke dla przedszkolakow o przedszkolakach i tam jednym z opowiadan sposobem jest wyrzucanie zlosci do kosza.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-21, 01:25   #19
taszkin
Zakorzenienie
 
Avatar taszkin
 
Zarejestrowany: 2004-12
Lokalizacja: Podbeskidzie/BB
Wiadomości: 4 758
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
CD
Rozumiem, że ten wysiłek to czas i energia, który wkładasz we wspólne przedsięwzięcia, czy jeszcze coś innego masz na myśli?
Tak, właśnie o tym. Bo to, że dziecko wygląda na grzeczne często sprawia, że słyszę "ty to masz szczęście, w ogóle nie masz z nim roboty"
Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Ja też nie pracuję, usiłuję ukończyć studia i pewnie wkrótce, mam nadzieję, osiągnę ten cel.
To powodzenia, trzymam kciuki Tez miałam plany zrobić mgr w tym roku, ale niestety muszę odłożyć na później.
Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Co to znaczy?
To znaczy, że póki obce dziecko jest dla niej miłe jest ok (choć też nie zawsze, niewiele trzeba by czuła się osaczona i ucieka). Nie potrafi sobie poradzić gdy jakieś powie do niej "złaź z huśtawki, jesteś za mała" albo "masz brzydką sukienkę" czy nawet "nie krzycz" czy inne tam. Nie mówię już, gdy jakieś jest agresywne, ale takie drobnostki sa dla niej trudne do zniesienia. Płacze, nie może się uspokoić, chce iść do domu.
Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Myślisz czasem skąd taka zmiana?
Wiesz, nie nazwałabym tego zmianą. Ona taka była zawsze. Tylko z wiekiem przyjmuje to inną formę. Gdy była malutka moja mama przyniosła ze sklepu ananasa. Na jego widok rozpłakała się (ale nie ze strachu), powiedziała "muci mnie on" [smuci] i nie pozwoliłą go tknąć, spała z nim, tuliła, ale ciągle ją wzruszał. Takich scen mogłabym namnożyć miliony.
Obecnie - Na przykład: zajęcia muzyczne mamy na 18stą. Ostatnio całe przesiedziała siedząc z boku (zawsze aktywnie uczestniczy, śpiewa, inscenizuje) ze łzami w oczach i zatykając uszy, bo jak tylko weszłyśmy przypomniała sobie, że miałyśmy zrobić dwa kucyki z nowymi gumkami do włosów, a zapomniałyśmy (tak sobie rano postanowiła).

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Jak się przejawiał ten bunt? Widzisz jakiekolwiek podobieństwo do tego co ja opisałam? A ta złość, jak się objawiała?
Pewnie u Was jest inaczej, bo jesteś z nią w domu i dużo czasu spędzacie razem - wypracowałyście wspólne porozumienie.
Tak, jesteśmy na dobrej drodze coraz lepiej sobie z tym radzi. Ale, takie sceny jak opisujesz zdarzały się. I zdarzają nadal. Ona wtedy wie, że się przeciwstawia (bo wie doskonale, dlaczego coś trzeba zrobić ), najczęściej robi to gdy po prostu czuje, że "coś trzeba", że jest jakaś wyższa racja, do której trzeba się dostosować. To ją jakby przerasta i broni się. Wtedy muszę skupić się na tym małym problemie, przybliżyć jej go i wyjaśnić najprościej jak się da. Najgorsze co wtedy robiłam to dałam się ponieść nerwom. A najlepsze, spokojnie siadam, proponuję, żeby się uspokoiła. Mówię, że widzę jej złość ale nie podoba mi się, że wtedy np. kopie. Mówię, że wysłucham jej jak usiądzie przy mnie i opowie mi dlaczego nie chce np. tej bluzki. Bez morałów o zachowaniu, prawdach rządzących światem itp. Staramy się ustalić rozwiązanie (okazuje się, że np ta bluzka ją smuci i chce się do niej przytulić a ubrać inną - ok, to bluzka pod pachę a ubieramy inną) itp. Niedawno powiedziała mi "mamo, to było dla mnie takie ważne, dzięki, że to dla mnie zrobiłaś i się nie zezłościłaś". Aż mnie ścisnęło.



Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
W jakich np sprawach dajecie młodej wolną rękę? Jeśłi stawia na swoim, to w jaki sposób to robi? No właśnie, jak nauczyc dziecko, żeby nie wytupywało i nie krzyczało stawiając na swoim, żeby potrafiło zaakceptować odmowę. Na razie tłumaczymy, że słowo tak i nie są tej samej wagi, ktoś może powiedzieć tak, ale może też powiedzieć nie i ma do tego prawo. (Ona to wykorzystuje: Idziemy myć rączki - nie, mam prawo powiedzieć NIE! ) Racjonalnie, zgadza się, tyle że dziecko jest pod opieką rodziców i o wielu sprawach oni decydują. ... Też staram się, żeby zrozumiała powód odmowy.
Wolną rękę, tak jak pisałam, w sprawach błahych, np daję jej wybrać ubranie, czasem razem ustalamy co na obiad, wybiera trasę spaceru, co chce robić po obiedzie, jak idziemy na zakupy też daję jej wybrać spośród np. mydeł takie jakie chce itp. Często pyta "mogę wybrać"? Jeśli nie może, tłumaczę dlaczego, że będzie mogła wybrać coś innego. Ma swój pokoik, gdzie wiesza swoje plakaty, rysunki, może tam ustawiać swoje rzeczy jak chce i gdzie chce (nie mylić z jedzeniem w łóżku, niszczeniem mebli czy notorycznym bałaganem)
Jeśli chce bardzo postawić na swoim, albo usłyszy coś z czym się nie zgadza (np. nie możemy zawrócić do domu po maskotkę, której zapomniała, a chciała zabrać bo się spieszymy) najczęściej po prostu płacze. Takim płaczem z krzykiem. Czekam aż się uspokoi i tłumaczę. Ale staram się tłumaczyć tylko tą sytuację, dlaczego teraz 'nie'. Nie rozprzestrzeniać się na tłumaczenie (wytłuszczone), że w innych sytuacjach kiedyś/ktoś/coś tam, dziecko i tak nie odniesie tego do tej sytuacji i nie wyciągnie wniosku na przyszłość, a wiedza, że rodzic może powiedzieć i tak i nie - ok, ale dla dziecka to tylko komunikat, że ono też może, i nie ma związku ani z jego zachowaniem, ani nie tłumaczy dlaczego musi coś zrobić.
Jak tupała, czekałam aż przestanie i dopiero wtedy byłam gotowa, żeby jej wysłuchać. Oczywiście, mówiłam, ze widzę jej złość ale poczekam aż przejdzie i wtedy pogadamy.
A przyjmowanie odmowy? no, to trudne, bo dziecko wcale nie musi akceptować, nawet jak się mu wytłumaczy, nawet jak zrozumie. Z czasem (mam wrażenie) uczy się akceptować pewne stany rzeczy dopiero po czasie. Staram się tłumaczyć dlaczego, odmawiam tak, by była w tym zawsze jakaś mała korzyść (dla niej). Nie, nigdy nie obiecuję czegoś odrębnego (np nagrodę w postaci zabawki za grzeczne umycie zębów) tylko skupiam się na tym co tu i teraz (nie możesz teraz zjeść ciasteczka, brzuszek nie będzie miał miejsca na zdrową zupkę, może potem boleć z głodu, nie chcesz skosztować jaką dobrą marcheweczkę w zupie mamy? sama wybierałaś, tak ci się podobała na targu, a ile witaminek!, ciastko zjemy po zupie, wtedy brzuszek będzie zdrowszy i zadowolony itp) Może to się wydawać "męczeniem kota" ale u nas się sprawdziło.
Coraz częściej zgadza się/przyjmuje odmowę, nie wiem, czy z wiekiem czy tłumaczenie pomaga, ale sprawia wrażenie, jakby sama analizowała za i przeciw i zgadzała się. Jak wypracowujemy kompromis pozwalam jej też czasem zaproponować rozwiązanie, czasem potrafi mile zaskoczyć.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Widać, że starszyzna nie wchodzi Ci w paradę w wychowaniu córki.
Ja mam wrażenie, że młoda specjalnie wywołuje u nas stan granicznego zdenerwowania. My nie powinniśmy dać satysfakcji i pozostać spokojnymi niczym stabilna, spokojna góra... ale jeszcze tak nie potrafię. Mam swój próg odporności na bezczelność. Pracuję nad tym, ale to naprawdę nie jest łatwe.
Wiem.
To prawda, że "nie wchodzą w paradę", ale nawet gdyby opiekowali się małą nie miałabym (z moimi rodzicami, z którymi mieszkamy) takich problemów. A, że tylko ja pełnię tą rolę to, nie wiem czy robię dobrze, ale przynajmniej nie mam poczucia, że ktoś robi coś za mnie.

[QUOTE=Patri;29487241]
U nas gdy zaczęło się fantazjowanie i wplatanie tego w rzeczywistość, znów nie wiedzieliśmy jak sprawę załatwić. Sama się rozwiązała a mianowicie tak, że opowiadałam TŻ swój sen i rózne niesamowite historie w tym śni, on mi też opowiadał. Ona to słyszała. A później gdy chciała popłynąć w fantazję zaczynała od: śniło mi się, że... Samo się rozwiązało. Ale jeśli chodzi o kłamanie w znaczeniu zaciemnianie prawdy, to nie mamy sukcesów, ale nie mamy też sytuacji do pracy nad tym
A brzydkie wyrazy? Też było, ale krótko. Żadnych oburzeń z naszej strony, tylko informacja, że to jest brzydkie słowo, używają go dorośli gdy są bardzo xłi, ale nie używają go dzieci. To jest słowo dla dorosłych, tak jak piwo i coca cola. Wystarczyło.[QUOTE]

No i super. Czasem rozwiązanie samo przyjdzie, czasem trzeba się napocić.

[QUOTE=Patri;29487241]
Najgorsze dla mnie, to zostać z problemem samemu i nie mieć punktu odniesienia, wtedy nie wiesz czy coś jest normalne, czy należy nad tym pracować.[QUOTE]

Otóż to. Ja też nie mam zbyt wielu punktów odniesienia, do tego wiem, że dziecię me ma specyficzny rodzaj wrażliwości i nie wiem co pod to podciągać, co zrzucić na swoje błędy w postępowaniu...


Trzymam kciuki
Mam nadzieję, że nie potraktujesz moich wypowiedzi jako złośliwych "rad wszechwiedzącej". Staram się pomóc, a moge jedynie pisząc co się u nas sprawdziło a co nie, nawet, jeśli oprę się na Waszym przykładzie (bo to np. coś co wypróbowaliśmy, ale się nie sprawdziło).

Cieszę się, że tablica z punktami pomogła. Ja takich nie stosuję, jakoś bardziej wierzę w to, żeby dziecko robiło coś bo zna tego sens niż "dla punktu", choćby nauka miała trwać dłużej i na efekty trzeba długo czekać. Ale broń Boże nie krytykuję, każdy szuka metody, która jemu odpowiada i ważne, by wszyscy byli zadowoleni

Edytowane przez taszkin
Czas edycji: 2011-09-21 o 02:46
taszkin jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-09-21, 10:27   #20
Patrilla
Zakorzenienie
 
Avatar Patrilla
 
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Toruń
Wiadomości: 5 725
Talking Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Patri ja w takich sytuacjach mowie, ze widze, ze sie zlosci.
Opisuje uczucia.
Gdy zachowuje sie w sposob, ktorego nie akceptuje mowie o tym.
Widze, ze sie zloscisz, ale nie oodoba mi sie jak to okazujesz.
Nie akceptujemy w naszej rodzinie takich zachowan (kopania, plucia itp. Wstawic co pasuje).

Proponowalam tez pozbycie sie zlosci.
Wywrzeszczal sie do zbednego pudelka (cala zlosc sie w pudelko zmiescila), po czym pudelko wynieslismy do ogrodu.
Twoja wypowiedź przypomniała mi książkę http://wysylkowa.pl/ks249361.html jak nie lubie poradników to ta książka jest wartościowa wiele rzeczy w niej poruszanych robiliśmy intuicyjnie.
Taszkin kuźwa wzruszyłam się chyba się starzeję
Cytat:
Niedawno powiedziała mi "mamo, to było dla mnie takie ważne, dzięki, że to dla mnie zrobiłaś i się nie zezłościłaś". Aż mnie ścisnęło.
Poli też się zdarza powiedzieć dziękuję Ci mamo że mi pozwoliłaś (czuję sie jak tyran wtedy )
Patri no właśnie ta autonomia jednostki kiedyś rzadko trafiali się rodzicie pozwalający decydować nie to nie i koniec ale to już inna historia
Pytałaś o jedzenie poprostu ustalamy dziś robimy pizzę przygotowujemy składniki Pola tnie warzywa ściera ser dosypuje składniki do miski na ciasto a wiesz jaka duma jak znajomi przyszli i byli pizzą zachwyceni 3 dni temu robiłyśmy placuszki z jabłkami ja tylko asystowałam 2 świetne rozwiązanie choć Pola mówi ze aż nie chce jej sie zjeśc kanapki to kanpaki lub dania z obrazami dla przykładu http://ryjbuk.pl/zlosliwe-kanapki-257830
http://www.gotujmy.pl/kanapki-urodzi...y,33340g1.html kurka gdzieś miałam cała stronę z potrawami ale myślę, że sama znajdziesz pomysły
__________________
Apolonia rośnie poza brzuchem od 03.09.2007'
Bruno dołączył do nas 28.02.2011'
Patrilla jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-23, 20:03   #21
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Przez chwilę tablica wydawała się dawać rozwiązania, ale to było złudzenie, bo trafiło akurat na czas gdy młoda była ok. Rano 10 stopni na zewnątrz, a ona nie założy rajstop, bo nie i już. A już nie wypowiedziane raz pociągnęło za sobą inne nie, nie umyję zębów, nie uczeszę włosów, nie założę butów... Ręce opadają.
Tablica z punktami - jeszcze raz powtórzę, a później wstawię niebieski punkt (za złe zachowanie).
Ona: wstawiaj i tak rajstop nie założę.

Poradziłam sobie tak, że dałam jej niebieski punkt za rajstopy, a potem jeszcze jeden za wrzeszczenie, to się rozpłakała. Powiedziałam, że zdejmę jeden niebieski punkt z tablicy jeśli założy rajstopy. Założyła.

Ogólnie dziś z nią koszmar...
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-26, 11:26   #22
Bettina_
Wtajemniczenie
 
Avatar Bettina_
 
Zarejestrowany: 2011-03
Lokalizacja: południe
Wiadomości: 2 286
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Patri jeśli chodzi o wyjście do przedszkola to u nas jest np problem ze wstaniem to pytam syna czy idzie do przedszkola czy zostaje w domu ? wie, że nie żartuje bo kiedyś marudził i nie zaprowadziłam go .... cieszył się do momentu gdy -
chciał bajki - wytłumaczyłam że wszystkie dzieci w przedszkolu/szkole więc bajki nie lecą ( nie spieszy mi się uczyć go obługi pilota czy wlanczać mu gier w kompie )
chciał się ze mną bawić - wytłumaczyłam że muszę sprzątać/gotować i nie mam czasu,
po dwóch godzinach nudy ( nienawidzi się sam bawić ) chciał iść do przedszkola.....

codziennie rano pytam jak nie chce wstać lub wymyśla jakieś pracochłonne śniadanko lub coś mu nie pasi "idziesz dzisiaj do przedszkola ? " ................ zawsze chce iść
Bettina_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-28, 09:33   #23
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Ciekawe Bettinka jak u mnie potoczyłaby się sytuacja, gdyby młoda dostała wybór... na szczęście nie muszę sprawdzać, chętnie chodzi do przedszkola.

Tablica z punktami jednak przyniosła efekty. Nie jako punkt za dobre zachowanie, punkt za złe i tyle, ale przy każdym punkcie jest notatka za co go dostała.

I tak na przykład za próbowanie nowych rzeczy w czasie posiłku - zwykle sosy były fuuuuj, ale gdy zdecydowała się spróbować sos, dostała punkt z adnotacją, że to punkt za próbowanie nowych rzeczy. Sos oczywiście jej posmakował i fasolkę po bretońsku zjadła niemal do końca. Bardzo chętnie teraz próbuje nowych rzeczy. Przekonała się, że to co z góry uznawała za niedobre jest całkiem smaczne. Wczoraj zjadła lane kluski w zupce pomidorowej, bez problemu, bez namawiania, wcześniej byłoby fuuuj z odepchnięciem talerza takim, że zupa ląduje na obrusie... :/

Gdy broi zagrożenie niebieskim punktem działa lepiej niż nasze upominania czy nakazy i zakazy. Niestety. Ale dobre i to...

Staramy się, żeby zawsze była przewaga żółtych punktów, żeby dziecko miało dobry obraz siebie we własnych oczach i chęć starać się dalej. Niebieskich ma 3, a żółtych 8.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-28 o 09:42
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-30, 09:19   #24
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

No to się nachwaliłam...

Kilka sytuacji pod analizę wrzucam:

1. Młoda dostała od babci grę "skaczące czapeczki".
Tak układała rękę na tej małej wyrzutni, że ją blokowała i czapeczka zamiast polecieć spadała z wyrzutni. Trzy razy nieudane i młoda wpadła w furię, zaczęła rzucać pionkami i innymi elementami, gdybym nie zestawiła planszy ze stołu byłaby ją porwała na strzępy!!!! Nie pomagały wyjaśnienia, że musi inaczej ułożyć rączkę, nie wyszło parę razy i jest po zabawie...

2. Tak samo gdy uczyłam ją rysować ludziki - że ludzik ma szyję, że ma tułów, że ręce wychodzą z tułowia. Spróbowała sama rysować. Gdy nie spodobała jej się szyja ("nie wyszła") zamazała ze wściekłością tego oryginalnego ludzika, a potem wzięła czerwoną kredkę i przekreśliła. Powiedziała, że to jest rysunek pod tytułem "zakaz rysowania takich ludzików". Oczywiście furia gdy zaproponować jej, żeby spróbowała jeszcze raz, że widzę że się złości. Tłumaczenie, że na początku jest bardzo trudno narysować ludzika i że to normalne, ze nie od razu wychodzi (za książką "Jak mówić żeby dzieci słuchały, jak słuchać żeby dzieci mówiły") nie ma w ogóle sensu.

3. Rajstopy. Zakładanie rajstop nie należy do rzeczy łatwych ani przyjemnych nawet dla mnie.
Pcha obie nogi na raz i ciągnie z całej siły za "pasek" - jakby wkładała spodnie. Tłumaczę, że rajstopy zakłada się inaczej, że najpierw dokładnie trzeba włożyć stopy, nad stopami się namarszczy, ale to nic, bo następnie chwyta się rączkami pod kolankiem i naciąga rajstopy na kolanko, a później rączkami tam gdzie udko i się naciąga i hop. można już pociągnąć do góry i rajstopy założone. Nie da sobie powiedzieć, nie wchodzą ciągnięte za pas, zdejmuje z szałem, szarpie te rajtuzy, gryzie!!, wyrzuca!!! Płacze, wścieka się, nas wyzywa, nie wiadomo co zrobić!!!

Pytanie 1: jak nauczyć dziecka cierpliwości w takiej sytuacji?
Pytanie 2: jak się zachowywać?


---------- Dopisano o 10:19 ---------- Poprzedni post napisano o 09:56 ----------

Cytat:
Napisane przez Patrilla Pokaż wiadomość
Ja niestety jestem wstrętna ale u nas w domu nie ma czegoś takiego nie pójdę gdzieś my wychodzimy jest lament krzyk, ale jak nie chce sama zostać musi iśc z nami - takie życie ..
Te warsztaty "Wychowanie bez klapsa" były oparte o książkę: Jak mówić... , jak słuchać..." I tam jest, żeby nie straszyć dzieci karą, której nie da się zastosować, na przykład "bo zostaniesz sama w domu". Moja powiedziała, ok, wy idźcie, ja popilnuję domu. I już, masz wytrącony z reki argument. Wtedy cóż mi pozostaje, bez dyskusji - idziemy całą rodziną, nikt nie zostaje w domu - mało to empatyczne, ale modlić się nad każdym kwikiem i humorkiem małej to też nie jest chyba zdrowe...

Cytat:
Napisane przez Patrilla Pokaż wiadomość
Myślę że problemem u Was jest też ten syndrom jedynego dziecka w rodzinie niestety z tym nie bardzo jest co zrobić
No widzisz, nie znam się. Domyślać się mogę, że dwójka jest w stanie sama sobą się zająć i nie potrzebni są rodzice do zabawy w takim aż stopniu. Masz rację, nie da się z tym nic zrobić. Zresztą chętni jestesmy do zabawy, ale nie wtedy gdy terror mała nakłada na nas od rana. Odechciewa się wszystkiego na resztę dnia, łącznie z kontaktem z dzieckiem. Ty myślisz, ze zrobisz jej frajde, fajna kolorowa gra, odpowiednia dla wieku i w ogóle, siadamy rodzinnie i ona, a tu masz, trzy minuty i po zabawie. Wydaje mi się, że musi istnieć jakaś temperówka na takie nieskoordynowane dzieci. Za dwa lata do szkoły! I co powie, że nie będzie pisać tylko będzie rysować, bo tak jej się chce? Znam takie dzieci. Przez kilka lat byłam wychowawcą na półkoloniach zdrowotnych. Pamiętam gagatka, który robił nie to co aktualnie cała grupa i nie było na niego sposobu, bo robił karczemne awantury z rękoczynami włącznie. Nawet psycholog nie chciał z nim pracować. Mam nadzieję, że u mojej córki nie rozwinie się to do takiej postaci. Na razie mam wniosek, ze jest bardzo niecierpliwa i niestety nie bardzo wiem jak ją przekonać, żeby próbowała ponownie i ponownie i ponownie, aż w końcu jej się uda i będzie z siebie zadowolona....

Cytat:
Napisane przez Patrilla Pokaż wiadomość
a odnośnie napadów złości u nas jest to forma odreagowywania lub próba zwrócenia na siebie uwagi i jak sinusoida np miesiąc super miesiąc tragiczny awantura co dnia
Chyba u nas też, tyle że częstotliwość jest większa. Powiedzmy tydzień na tydzień...
Dziś, po porannym rzucaniu rajstopami, drugi dzień z rzędu, mam jej powyżej dziurek w nosie.
Tak, mam niechęć do kontaktu z nią.

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-30 o 09:31
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-30, 18:29   #25
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Patri:u ważam, ze zachowac trzeba sie spokojnie.
Unikać zbędnych tłumaczeń.
Nazwać emocje, opisać sytuację, zaznaczyć, ze nie wolno niszczyć.


Co do sytuacji nr 2:
Powiem szczerze, że gdybyś mi tak tłumaczyła to pewnie też bym się zezłościła czy zirytowałą.
Niech ludzika narysuje sama. Ludzik przez ciebie narysowany nie powinine być jakimś wzorem i przykładem czegoś lepszego.

Z opisu tej i innych sytuacji odnoszę wrażenie , że mówisz o małej dziewczynce, która nie dorasta do włąsnych oczekiwań, co wywołuje u niej samej frustrację.
Problem w tym, że dziecko buduje oczekiwania wobec siebie na podstawie tego czego oczekują od niego bliskie osoby m.in ty.

Sytuacja 3:
Jak wyżej.
Nie ma co się spieszyć czy irytować.
Nie ma co pouczać, racjonalizować.
Łatwiej i skuteczniej będzie pobawić się sytuacją (oczywiście, gdy czas nie goni).
Można lalki ubierać i rozbierać





Mam wrażenie, ze zbyt dużo od niej oczekujesz. Warto spróbować spojrzeć na sytuację jej oczami. Łatwe to nie jest, ale warto spróbować
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-30, 20:51   #26
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Co do sytuacji nr 2:
Powiem szczerze, że gdybyś mi tak tłumaczyła to pewnie też bym się zezłościła czy zirytowałą.
Niech ludzika narysuje sama. Ludzik przez ciebie narysowany nie powinine być jakimś wzorem i przykładem czegoś lepszego.
A potem słucham w przedszkolu, że dzieci pojęcia nie mają jak człowiek wygląda, że rysują głowonogi zamiast ludziopodobnych...
Mam wizję Ciebie jako osoby, która dzieciom samym zostawia ich rozwój - rysuje tak, czy tak, co za różnica?, zero sugestii, pokazania, dorównania poziomu dziecka z resztą równieśników na poziomie przeciętnym przez wspólną zabawę, ćwiczenia, naśladowanie... oby tylko nie zaburzyć widzimisię dziecka. Nie zgadzam się z Twoim podejściem.

Ma ktoś inne spostrzeżenia?

---------- Dopisano o 21:51 ---------- Poprzedni post napisano o 21:45 ----------

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Z opisu tej i innych sytuacji odnoszę wrażenie , że mówisz o małej dziewczynce, która nie dorasta do włąsnych oczekiwań, co wywołuje u niej samej frustrację.
Problem w tym, że dziecko buduje oczekiwania wobec siebie na podstawie tego czego oczekują od niego bliskie osoby m.in ty.
Irytacja moja osiąga dość wysoki poziom gdy Cię czytam.

Gra dla trzylatków to za dużo dla czteroipółlatka?
Zresztą nikt nie mówił na razie o jakichkolwiek regułach. Ot zabawa kolorową rzeczą. To za dużo dla niej? Bo co? Bo denerwuje się ponad przecietność? Nie problem w moich oczekiwaniach (jakie nadzwyczajne mam oczekiwania???? ) ale w jej charakterku i niesamowitej niecierpliwości. Ona by chciała umieć wszystko natychmiast!!!

Założenie rajstop to osiągnięcie nie na miarę czteroipółlatka???

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Mam wrażenie, ze zbyt dużo od niej oczekujesz. Warto spróbować spojrzeć na sytuację jej oczami. Łatwe to nie jest, ale warto spróbować
Mam wrażenie, że masz mylne wrażenie.
W przedszkolu chodzi jak zegarek i radzi sobie z zadaniami przed nią stawianymi, w domu zamienia się z niemowlę.
Co takiego ciężkiego od niej wymagam i oczekuję?

Rozumiem, że jest dzieckiem i denerwuje się gdy jej nie wychodzi. Nie wypracowała jeszcze metod na bezbolesne rozprawienie się z własną frustracją. Dziś ciskała układanką, bo jej nie wyszło, babcia tłumaczy: powoli i spokojnie, nie wolno tak się denerwować. A ja dodałam, ze układankę jej schowam jeśli bedzie nią rzucała. Ułożyła w końcu i uśmiechała się dumnie, że się udało. Umie wiele rzeczy, łapie się chętnie za różne czynności, ale rezygnuje natychmiast gdy tylko zdarzy się niepowodzenie.
"Chodź, nauczymy się tańca "
"Ale ja nie uuumiemmm...."
A kto wymaga, żeby umiała? NIKT!!!

Zamiast mi pisać, że mam za wysokie wymagania może znasz sposób jak pracować z dzieckiem, żeby zminimalizować te ataki furii, gdy coś jej nie wychodzi?

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-09-30 o 21:51
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-30, 20:57   #27
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 190
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
A potem słucham w przedszkolu, że dzieci pojęcia nie mają jak człowiek wygląda, że rysują głowonogi zamiast ludziopodobnych...

Ma ktoś inne spostrzeżenia?

Rysowanie głowonogów to etap nauki rysowania postaci.
Dziecko uczy się rysować postać i generalnie panować na kreską m.in poprzez obserwację i samodzielne próby.
Ważne jest rozwijanie mięśni rączki np. dzięki ciastolinie.
Zamiast instruować na sucho można uczyć poprzez wierszyki takie jak: "kropka, kropka, kreska, kreska, fotografia mego pieska..."

Nie rozumiem w jakim kontekście w przedszkolu pojawiają się uwagi na temat rysowania postaci czy głowonogów.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-09-30, 21:46   #28
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Rysowanie głowonogów to etap nauki rysowania postaci.
Wiem o tym.
I jeśli dziecko nie ma umiłowania do kredek i rysunku to na tym etapie pozostaje...
Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Nie rozumiem w jakim kontekście w przedszkolu pojawiają się uwagi na temat rysowania postaci czy głowonogów.
W takim kontekście, że: "wiedza dzieci jest pływająca. One nie wiedzą, że jest tułów, a postacie rysują bez szyi z rękami wychodzącymi z głowy. Nie wiedzą jak zbudowana jest osoba i to wychodzi na rysunkach. Zrobiłam im lekcję poglądową, pytałam co to jest, a co to jest pokazując na części ciała z wyłączeniem intymnych. Dopiero po takiej lekcji rysowane stworzenia nabierają cech ludzkich, pojawia się szyja, nos, uszy, a czasem nawet włosy i rzęsy".
Moje dziecko z umiłowaniem malowało kleksy mówiąc, że oto namalowało farby. I tak wyglądał każdy jej rysunek. Uczyłam ją rysować choć kwiatki i słońce!!!! No nie wierzę, że to za dużo dla czterolatki!!!!!!!!!!!

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2011-10-01 o 11:06
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-01, 09:00   #29
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Patri, a może spróbuj od rysowania prostych postaci po śladzie? Maila daj.
0096a1e2f6245c4e98bc18de9b0ed84c369ef137_632f8bf2adc0b jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-01, 10:36   #30
Bettina_
Wtajemniczenie
 
Avatar Bettina_
 
Zarejestrowany: 2011-03
Lokalizacja: południe
Wiadomości: 2 286
Dot.: Jak sobie radzić z czterolatkiem? Grupa wsparcia.

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Moje dziecko z umiłowaniem malowało kleksy mówiąc, że oto namalowało farby. I tak wyglądał każdy jej rysunek. Uczyłam ją rysować choć kwiatki i słońce!!!! No nie wierzę, że to za dużo dla czterolatki!!!!!!!!!!!
mój pół roku młodszy i rysuje po swojemu co mnie aktualnie przeraża bo mają książki dla 4 latków
ostatnio widziałam rysunek - pościg za przestępcą normalnie nikt by nie zgadł

ja odkryłam przy moim 4 latku że pewne "rzeczy" przychodzą same jak dziecię gotowe, nie wymagam żeby sam rajstopy ubrał, żeby sam posprzątał zato uwielbia robić ze mną czy z m. wszystko - nawet prasowanie, lepienie ciastek, mycie podłogi, plewienie na działce albo chodzi z m. naprawiać auto hobby

chyba mam łatwiej Patri z moim dzieciem bo mimo że strasznie żywy to się nie buntuje, co powiemy jest święte nie ma "nie" więc i nie ma buntu i histerii, jak coś nie po jego myśli to bardziej jest płacz, popłacze , pomyśli i wraca jeszcze przeprosić wtedy gadamy czemu tak a nie inaczej

wiem że nie chcesz rad ale nie mogę się powstrzymać : może sprawcie jej siostrzyczkę lub braciszka

---------- Dopisano o 11:36 ---------- Poprzedni post napisano o 11:29 ----------

[QUOTE=Patri;29727106]Zrobiłam im lekcję poglądową, pytałam co to jest, a co to jest pokazując na części ciała z wyłączeniem intymnych. !!![]

mój wie jak się nazywają części intymne
wolę ja mu wytłumaczyć niż miałby to robić jakiś zbok powie np choć pokaże Ci penisa a syn będzie myślał że to jakaś zabawka
synek nigdzie sam nie chodzi ale chronionego Pan Bóg strzeże
Bettina_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Odchowalnia - jestem mamą


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2015-10-03 22:26:27


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:21.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.