![]() |
#1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 4
|
niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cześć,
Na wstępie chciałbym powiedzieć, że milion razy zastanawiałem się od czwartku czy zadać pytanie gdziekolwiek anonimowo czy nie warto. Przeważnie sam załatwiałem takie rzeczy bez komentarzy osób trzecich lecz teraz chciałbym posłuchać (a raczej poczytać wasze komentarze) na temat mojego problemu. (nie jestem typem osoby, która chce uzewnętrzniać swoje problemy, no ale kiedyś musi być ten pierwszy raz gdy ktoś sobie nie radzi i nie ma osób, które w większym/mniejszym stopniu pomogą...) Ja i narzeczona znamy się praktycznie ponad 7,5 roku. W lipcu na wyjeździe postanowiłem się oświadczyć jej ponieważ uważałem, że to jest osoba, z którą chce spędzić cały życie, dobre i złe chwila, w szczęściu i nie daj Boże w nieszczęsciu (tfu, tfu...) Ona od roku również przechodzi ciężkie chwile w domu. Rodzice są bardzo chorzy i się boi, że ich straci i zostanie sama bez rodziny ( jest jedynaczką ). Jednak pocieszałem ja, pomagałem jak tylko mogłem, starałem się ją podnieść na duchu. W swoim mniemaniu no stawałem na głowie by było lepiej. Ostatnio miałem kryzys emocjonalny, w pracy mi nie szło, zahaczyłem autem o betonowy blok, nadwyrężyłem rękę na siatkówce i w ogóle od samego rana czułem, że będzie kijowy dzień bo mało, że poniedziałek to w ogóle chciałem odpocząć bo weekend mi szybko minął i w ogóle nie wypocząłem. Opowiedziałem jej jak mi minął dzień i bardziej sam oczekiwałem jakiegoś wsparcia. (raz na rok facetowi też się może przydać słaby dzień. Też będzie oczekiwał trochę wsparcia i pocieszenia) Jednak zostałem olany z kwitkiem, że ona jest padnięta po pracy, że nie rozumie mnie. No zachowała się tak jak bym to wyolbrzymiał jakoś. Nie oczekiwałem jakichś pocieszeń przez miesiąc bo wiem, że auto się wyklepie, jutro lepiej mi pójdzie w pracy, a ręka dojdzie do siebie... Po prostu od tak chciałem pogadać normalnie i opowiedzieć jaki miałem kijowy dzień. No nic zostałem spławiony. Nie ukrywam, że mnie to doszczętnie zdołowało i jakoś tak się potoczyło, że przez jakiś czas rozmawialiśmy zdawkowo. W sensie jak minął dzień i w ogóle... Po czym szedłem spać. W walentynki usiedliśmy i pogadaliśmy co mnie niepokoi, że ostatnia sytuacja mnie wkurzyła itd. Po prostu powiedziałem co leży mi na sercu. Jednak po 7,5 roku usłyszałem, jaki jestem, że nie potrafię sam jej wesprzeć gdy sama jest przygnębiona, że nie chce mieć takiego życia i się zastanawiała czy jest sens dalej być razem. Powiem szczerze, że mnie to zamurowało ponieważ jak chciała się wypłakać to jej to dawałem, jeżeli chciała wsparcia to dawałem. Również po płaczach i lekach mówiłem, że będzie wszystko dobrze i starałem się ją postawić na nogi by walczyła i się nie poddawała. Chciałem by wyparła złe myśli a myślała bardziej pozytywniej. Że zły wynik to nie wyrok i że wszystko dobrze się może potoczyć jak będziemy w to wierzyć. No ogólnie starałem się robić wszytko by czuła się jak najlepiej przy mnie, chciałem być jej wsparciem w trudnych chwilach lecz jak usłyszałem, że to co robię jej nie odpowiada, że nie tego oczekuje itd. i że nie chce tak żyć bo przeze mnie musi skrywać to co czuje i że się zastanawia czy warto to ciągnąć to mi się jedynie przykro zrobiło. Dużo się zastanawiałem co źle robię w życiu. Uważam, że dawałem satysfakcję i dużo miłości lecz po rozmowie sam zacząłem się zastanawiać nad zerwaniem zaręczyn. Bo tak. Tyle lat razem, podjąłem się pewne kroki by żyć razem, myślę o przyszłości i byłem gotów się pobudować specjalnie dla niej gdyby jeden z rodziców jej potrzebował pomocy lub po prostu by się nie martwiła o nich będąc kilka km ze mną i żeby miała wgląd na któregoś z rodziców... No po prostu dawałem tyle ile mogłem z siebie dać jednak dla niej jest to za mało. Podczas rozmowy wyjawiła mi co robiła potajemnie przede mną gdy jej pies zmarł... (Też rozpaczałem bo fajny psiak był ale też trzeba normalnie żyć). Po całej rozmowie doszedłem do wniosku, że po prostu nie spełniam jej oczekiwań i ,że chyba warto zerwać zaręczyny bo co to za przyszłość jak, ktoś nie potrafi wesprzeć drugiej osoby, że musi skrywać wszystko i potajemnie robić coś by się druga osoba nie dowiedziała… Po za tym było jeszcze kilka uwag do mnie, które strasznie jej przeszkadzają ale wole je pominąć bo to bardziej sytuacja rodzinna z mojego domu. Po dyskusji postanowiliśmy, że pójdziemy na randkę bo tego jej bardzo brakowało. (Człowiek zapracowany i nie ma za bardzo chęci gdzieś wychodzić no ale jak druga połówka chce to czemu nie?!) Postanowiłem pokazać się z dobrej strony. Tzn. Przyszykowałem się dość schludnie koszula, 1 min na ułożenie włosów, ogolony, buty wypastowane, samochód wykąpany cały, bilety zarezerwowane do kina a przed kinem plan był by coś zjeść. Jednak jak wsiedliśmy do auta to atmosfera była już dosyć gęsta. Pierwszy temat o którym rozmawialiśmy skończył się dosyć nieprzyjemnie. Jestem przeczulony na stanowczość i podniesiony głos. Po tym już mi się nie chciało rozmawiać na jakikolwiek temat bo wiem, że rozmowa by była sucha i niezbyt miła. Po prostu widziałem jej złość… Po za tym niesmak do niepewności mi pozostał… Jednym zdaniem, staram się jak mogę i ile mogę by była szczęśliwa lecz widzę, że nie wie czego chce… Temat ślubu olany po całości. Ona nie chce wesela bo uważa że przepuszczenie dużej kasy na jedną noc jest głupotą. (I tak ja więcej daje jeżeli chodzi o kwestie finansowe). Jakiś czas temu zrobiłem szacowania co i ile może kosztować i ile może nas wynieść wesele. Pliki, które stworzyłem jej wysłałem i od tamtej pory cisza. Powątpiewam, że do niego w ogóle nie zajrzała, a co do wpisania rzeczy i akcesoriów, które będą jej potrzebne nawet na ślub kościelny oraz ich cen szacunkowych mogę jedynie pomarzyć… Teraz sam się zastanawiam czy warto walczyć jeżeli moje wszelkie starania idą na marne… Powiedziałem jej w tygodniu przed randką, że nie ma sensu bycia razem jeżeli jedna osoba nie uzewnętrznia się w 100% drugiej osobie bo uważa, że ta osoba i tak nie pomoże. Co to w ogóle za związek jeżeli jedna osoba akceptuje drugą osobe ale bez wzajemności. Ja po prostu sobie nie wyobrażam życia z kimś komu nie odpowiada mój charakter. No jak można sobie coś takiego wyobrazić? Wracasz do domu i co? Słuchasz jaki Ty jesteś? Że nie pomagasz itd.? Dlaczego ja mam tego słuchać jeżeli daje z siebie 100%? Uważam, że do szczęścia jest to potrzebne bo w życiu są dobre i złe chwile a w tych złych chwilach bardziej oczekuje się na wsparcie a nie na gderanie… Nie ukrywam nadszarpnęła moje zaufanie i jakoś jej nie za bardzo ufam. Podejrzewam, że za jakiś czas może być powtórka z rozrywki a ja tego po prostu nie chce bo to już będzie czas kiedy założymy rodzine… |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Przechodzony związek, do skreślenia.
Ale wzruszyłam się na fragmencie o wykąpanym całym samochodzie, choć nie powinnam.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 | |
Przepompownia Ścieków
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: z (pod)Ziemi
Wiadomości: 1 159
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cytat:
Ale co do zielonego: miałam podobny związek co Wy. Ja się często dołowałam, płakałam, martwiłam. Mój były mnie wspierał, podnosił na duchu i wiesz co? W pewnym momencie miałam tego dość. Bo czasem lepiej się zamknąć i po prostu być z drugą osobą, a nie truć d*pę, że trzeba myśleć pozytywnie (co dla mnie jest chyba największą ściemą współczesności, bo pozytywne myślenie jest mylone często z wypieraniem tych trudnych emocji, co jest SZKODLIWE). Też słyszałam setki razy "myśl pozytywnie" "wszystko będzie dobrze" "nie daj się złym myślom". Czułam wtedy, że on mnie po prostu w ogóle nie próbuje zrozumieć. Tylko każe mi walczyć z emocjami własnymi, a ja po prostu potrzebowałam obecności, nie komentarzy. On tego w ogóle nie kumał. Uważał, że ma zdrowsze podejście niż ja, no bo on się "nie poddaje", a ja mam problemy. Nie umiałam tak żyć. W pewnym momencie po prostu coś we mnie umarło. Zaczął mnie wkurzać, irytować. Miałam do niego problem o coraz więcej pierdół. No i się rozstaliśmy, z mojej inicjatywy. Nie wiem, co chcę Ci przekazać tym wpisem ![]() Edytowane przez xenon88 Czas edycji: 2016-02-21 o 14:26 |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Oczko górnego śląska:)
Wiadomości: 1 181
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
No mnie sie wydaje ze oboje jesteście zmeczeni swoimi problemami. Zadne z Was nie probuje zrozumiec drugiej strony. Tobie sie wydaje ze dajesz z siebie 100% ale czy Ty jej sie zapytałes czego ona wlasciwie od Ciebie oczekuje? Czy strzelasz na oślep, namęczysz sie a to na nic bo ona być może chce od Ciebie czegoś zupelnie innego..wsparcie to nie tylko gadanie ze wszystko bedzie dobrze..wiadomo, ze w koncu kiedyś bedzie. Jak sie ma powazne problemy to potrzeba czasem czegoś wiecej. Poza tym..wybacz, ale na jej miejscu też bym sie zdenerwowala jakby mi chorzy rodzine w domu leżeli a Ty przychodzisz aby powiedzieć ze w pracy Ci nie poszlo. Są problemy i "problemy"...nie pomyślałeś, że może ona nie ma teraz głowy do planowania ślubu jeśli jej rodzice sa faktycznie ciężko chorzy..ustalcie cos i zrobcie wspolne plany a nie staraj sie ja uszczęśliwiać na zasadzie przeczucia.
__________________
Będę walczyć tak długo, aż pewnego dnia powiem skromnie - wszystko czego chciałam, dzisiaj już należy do mnie ! |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
zuy mod
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Serio uważacie, że po kilku latach związku, gdy przychodzi kryzys to od razu trzeba związek zakończyć?
Ja bym na razie dala na wstrzymanie, niech emocje opadną. I potem pogadala, czego ona naprawdę oczekuje od Ciebie. Jest w tym trochę racji, że wieczne "nie martw się, będzie dobrze" meczy.
__________________
![]() L'amore scalda il cuore. Do. Or do not. There is no try. 23.05.2011
22.05.2017 02.12.2017 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Po siedmiu latach nie wyszli poza randki. Gdzie ty tu widzisz związek?
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
zuy mod
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Umknęło mi to. Skąd informacja, ze nie wyszli poza randki?
__________________
![]() L'amore scalda il cuore. Do. Or do not. There is no try. 23.05.2011
22.05.2017 02.12.2017 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Przepompownia Ścieków
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: z (pod)Ziemi
Wiadomości: 1 159
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Fajnie by było, gdyby w wątku pojawiła się dziewczyna Autora. To by pomogło
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Rzeczywiście, teraz czytam i wcale nigdzie nie ma, że nie mieszkają razem, ale takie odniosłam wrażenie na samym początku. Może autor doprecyzuje.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#10 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 4
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Może tak... Zacznijmy czym jest wsparcie... Względem mnie nie jest to ciągłe gadanie "wszystko będzie dobrze...". Ciągle jej powtarzam, że jak będzie potrzeba niech mi da znać to pojade z rodzicami do lekarza. Mogę się też nimi zaopiekować jak ona będzie musiała coś załatwić. W weekendy wożę ją po sklepach by szybko i wygodnie kupiła najważniejsze rzeczy do domu, w tyg też jeździłem z nią po aptekach by kupiła leki dla nich. Również jakieś naprawy, z którymi kobiety sobie nie radzą też wykonywałem. Byłem i jestem na każde kiwnięcie jeżeli chodzi o pomoc. Czasami też marudziłem, żeby zakupy przełożyć np na inny dzień bo chcę pobyć z nią w domu a nie na zakupach ale nie robiłem z tego jakichś awantur. Powiedziałem, że nie chce ale i tak pojechałem. (czasami człowiek na spokojnie chce posiedzieć z drugą połówką i pogadać, coś razem obejrzeć lub po prostu coś razem porobić....). Co do wsparcia takiego psychicznego to nie raz rozmawialiśmy. Prosiła bym był przy niej i po prostu przytulił dając jej się wypłakać. Siedzieliśmy/leżeliśmy i nic nie gadałem ale jak nic nie mówiłem to ona zaczynała opowiadać czego się boi. No ciężko mi inaczej odpowiadać jak nie pocieszać. ( No nie jestem sadolem! Jak ktoś mówi że czegoś się boi to co mam odpowiedzieć? Tak bój się tego?! Chyba bardziej szuka wsparcia, jakiegoś zaczepienia czegoś dobrego. Jakiegoś dobrego słowa... Nie milczenia lub po prostu potwierdzenia, że to czego się boi się spełni). Czasami miałem wrażenie, że trafia do niej to co ja mówię. Przeważnie to co ja mówiłem sprawdzało się w rzeczywistości. Co do chorób rodziców jej to mamy takie same zdanie. Rodzice jej omijali lekarzy za wszelką cene bo uważali, że jak pójdą to się dowiedzą o strasznej chorobie i tak żyli w przekonaniu aż ona i ja musieliśmy dzwonić po karetki... Są sami sobie winni. Na osobności rozmawiałem z jej mamą i powiedziałem, że to co robią, ich punkt widzenia jest niepoważny! Oni wszystko robią by narzeczona się nie denerwowała a tak naprawdę swoją ignorancją powodują, że ona się załamuje... Po moich interwencjach ojciec zaczął się leczyć i chodzić do lekarzy. Również z grymasami przypomina się o leki jakie powinien zażyć... Ale nie chce się kreować na bohatera... Ostatnio mi wypomniała, że się nie uśmiecham. Na ogół lubię się śmiać, często też żartowałem z nią. ( z niej też ale nie aż tak by przykrość jej zrobić... Fason trzeba trzymać...) Ale widzę, że dom ją przytłacza, a praca ją nie satysfakcjonuje i jak się spotkamy to widzę sam kamienną minę i nawet już teraz nie zaczynam żartować bo jest już wielki krzyk. Mówiłem jej nie raz żeby zmieniła pracę (jest nauczycielką) i poszła do firmy. Ma drugi kierunek więc może go wykorzystać i się spełniać zawodowo. Jednak ona ciągle odmawia choć jej tłumacze, co to za sens pracować w pracy z której nie ma się satysfakcji. Staram się jak mogę ją wypchnąć na świat, pokazać, że jak chce to może wszystko no ale też zwracam uwagę na to co ona stara mi się przekazać. Również proponowałem jej by własną działalność założyła. Na początku jakiś sklepik internetowy lub coś w podobnego. Jeżeli chodzi o kwestie informatyczne to jej bym pomógł tylko jest jeden problem. Ona bardzo chce mieć własną firmę tylko nie wie co chce robić w niej/sprzedawać. Jak moja siostra wychodziła za mąż to bardzo się wczuła w organizacje ślubu. Zaproponowałem jej to to najpierw jej się pomysł spodobał ale później już jej się odwidziało.
Nie nie mieszkamy razem choc proponowałem jej wynajecie kawalerki.Mam do niej 1km co prawda ale wolałbym miec koło siebie. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#11 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 831
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
Okazje i pomysĹy na prezent
![]() |
#12 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 866
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Autorze, ja akurat rozumiem Twoje zachowanie, bo też jestem typem, który stara się pocieszać, że wszystko będzie dobrze, że trzeba pozytywnie myśleć (i to moim zdaniem jest lepsze niż wpędzanie się w spiralę pt. "nic się nie uda"). Oprócz tego oczywiście po prostu JESTEM, ale nie umiem tak po prostu przejść do porządku dziennego z tym, że ukochana osoba cierpi i ani trochę nie próbować podnieść jej na duchu, także jak mówię, Twoje zachowanie dobrze rozumiem. Nie mówię, że nasze podejście jest w 100% prawidłowe (jak widać nie, o czym świadczą wypowiedzi tutaj), ale rozumiem je całkowicie.
Autorze, poczekałabym na Twoim miejscu aż emocje opadną, aż sytuacja trochę się unormuje. Nie do końca rozumiem dlaczego Twoja dziewczyna uważa, że powinna się przed Tobą chować z bólem, łzami, emocjami, dałeś jej kiedykolwiek do zrozumienia, że nie może się z Tobą tym podzielić? Serio, poczekajcie aż będzie spokojniej i wtedy pogadajcie o ślubie (bo ona podejrzewam do tego tematu w ogóle nie ma głowy), o Waszych oczekiwaniach, przyszłości, choć szczerze to zachowanie Twojej dziewczyny mi się niezbyt podoba. Edytowane przez daf502bc9430c04b8cbdbd94f51a8624bed02f84_61e0bd2ac4d4e Czas edycji: 2016-02-21 o 15:51 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#13 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 831
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#14 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 16 866
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#15 |
Regulator reniferów
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;5609976 3]Zapytaj ją czy Cię jeszcze w ogóle kocha, bo wygląda na to, że nie.[/QUOTE]
Ale za to ma szofera oraz "przyjaciela", więc ciężko zrezygnować.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#16 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 4
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#17 |
Naczelna Nastolatka
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: Podkarpacie
Wiadomości: 25 807
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Niestety, ale prawda może być właśnie taka, że ona potrzebuje tych usług i oparcia od ciebie, ale kochać to cie nie kocha.
__________________
Małgorzata i spółka. Matka natura to suka. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#18 | |
Przepompownia Ścieków
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: z (pod)Ziemi
Wiadomości: 1 159
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cytat:
|
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#19 |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Mam wrażenie, że macie spory problem z komunikacją.
Ona Ci powiedziała kiedyś czego (jakiego wsparcia) oczekuje? Bo wiesz, nie zawsze mówienie "będzie dobrze, nie martw się, myśl pozytywnie" będzie dla kogoś pomocne. Jak jest obiektywnie kiepsko, to "myśl pozytywnie" brzmi absurdalnie i "na odwal się". Z kolei ona nie słyszy jak Ty chcesz jakiegoś wsparcia. Ślub - jak ona ma ciężką sytuację w domu, między Wami jest słabo, powiedziała Ci, że zastanawia się nad sensem związku - to dziwisz się, że nie wciągają jej teraz przygotowania do ślubu? |
![]() ![]() |
![]() |
Okazje i pomysĹy na prezent
![]() |
#20 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 3 395
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
a może ona powinna porozmawiać z psychologiem, bo ma parę problemów, z którymi sobie nie radzi, trzyma je w sobie a potem wybucha, jest sfrustrowana i marudzi...
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#21 |
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
No ja bym się nad tym poważnie zastanowiła, bo dziewczyna już powiedziała przecież, że się zastanawia nad sensem związku. Robi awantury o byle co, czepia się, olewa problemy autora. Albo tak na nią działa cały stres, albo rzeczywiście już nie kocha, ale tkwi w związku, bo jej wygodniej z kimś niż samej.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#22 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2013-08
Wiadomości: 3 663
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Nie podoba mi się zachowanie tej dziewczyny. "Nie powiem ci czego oczekuję, ale obrażę się, jeśli mi tego nie dasz" to nie jest najlepszy sposób pielęgnowania związku. Jak dla mnie to wygląda, jakby cię nie kochała, chociaż może sama jeszcze tego nie rozumie. Przez to rośnie w niej frustracja, która wypływa pod postacią pretensji o jakieś bliżej niesprecyzowane rzeczy. Gdyby naprawdę zależało jej na zmianie tych konkretnych zachowań, to po prostu by ci o tym powiedziała.
Ewentualnie przelewa na ciebie frustrację związaną z całą resztą życia. W każdym razie nie sądzę, żeby kluczem do rozwiązania tego problemu były próby spełniania jej żądań, szczególnie tak nieprecyzyjnych. Uważam, że powinieneś zacząć myśleć też o sobie. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#23 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 346
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
po poście autora wynika, że: nie chciał z nią chodzić na randki bo zmęczony po robocie, kiedy mu się żaliła odpowiadał "będzie dobrze" zamiast powiedzieć konstruktywnego coś, rodzice dziewczyny są ciężko chorzy a on ma żal że dziewczyna nie pieści się nad jego nadwyrężoną na siatkówce ręką... nie mówię że ona jest idealna, ale autor też by mnie wkurzał
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#24 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 3 240
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Treść usunięta
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#25 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2004-07
Lokalizacja: Paris
Wiadomości: 29 331
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Mam wrazenie, ze dla niej rodzina to tylko rodzice. Przeciez jak sie ozenicie i bedziecie miec dzieci to wtedy maz jest najblizsza rodzina.
Robisz tam chyba za sluzacego jasnie panstwa, podaj przyniesc. A ze nie trzeba Ci placic czy sie rewanzowac, to jestes chetnie widziany. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#26 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 3 573
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Mam wrazenie, ze czego bys nie zrobil, bedzie zle. Moze tym razem ona powinna o ciebie zawalczyc? Wiadac, ze jestes wartosciowym facetem, ktory umie duzo z siebie dawac.
Czy jestescie razem juz od liceum?
__________________
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#27 | |
zuy mod
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cytat:
Swoją drogą rodzice autorki są chorzy od dłuższego czasu, ja rozumiem, że to trudna sytuacja, ale nie można zamykać się na partnera całkowicie bo JA MAM GORSZE PROBLEMY.
__________________
![]() L'amore scalda il cuore. Do. Or do not. There is no try. 23.05.2011
22.05.2017 02.12.2017 |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#28 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 2 713
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Wydaje mi się, że czegoś już u Was nie ma Autorze.
Jakby brakowało miłości, a za dużo było przywiązania. Rozumiem, że rodzice chorzy, praca wkurza I że trzeba pomarudzic czasem. Ale wszystko w granicach rozsadku. Nie można siedzieć i się ciągle nad sobą uzalac bo to pochlastać się tylko zostanie. Co mnie bardzo zdziwiło - Ty Oskar, bardzo dużo od siebie dajesz. Baaardzo dużo. Ona bierze i w sumie....koniec, nie daje nic od siebie. Ponadto nie rozmawia z Tobą, czepia się, wkurzasz ją na każdym kroku - bardzo zły znak. Przy takiej prognozie proponowalabym zastanowienie się nad związkiem. Nie mówię, że rozstanie ale pokaż jej,że nie jesteś jej panem " przynieś podaj pozamiataj", że masz swoje życie, pasje i może Cię stracić. No i póki nie zacznie z Tobą szczerze rozmawiać, to ciężko pracować nad związkiem. Bądź szczery sam ze sobą. daj sobie czas na przemyślenie tego wszystkiego. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#29 | |
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 847
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Cytat:
Wysłane z mojego HTC Desire 620 przy użyciu Tapatalka
__________________
Wanna see father raping her stepdaughter? Visit: https://www.pis.wtf/s/pr06 (Tor Browser only) |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#30 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 1 582
|
Dot.: niepewność narzeczonej spowodowała, że sam już jestem niepewny...
Autorze, może twoja dziewczyna ma depresje? Może nakłoń ją do zapisania sie na wizytę do psychologa/psychoterapety/psychiatry.
Ale jeśli ona nadal będzie 'tylko wiecznie smutna', a ty będziesz musiał 'wiecznie ją wspierać' podczas gdy sam takiego wsparcia nie otrzymasz to możesz sam pogorszyć swój stan psychiczny.
__________________
Wszystkie nicki zajęte. ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:00.