|
Notka |
|
Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności. |
![]() |
|
Narzędzia |
![]() |
#1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 2
|
Ciągła krytyka ze strony matki
Cześć, dziewczyny. Głupio zakładać mi temat, ale chyba potrzebuję się wyżalić...
Odkąd pamiętam miałam niedowagę. Wiadomo, budowa bardzo koścista, co doskwierało mi zwłaszcza w wieku nastoletnim. Brak cyca, brak tyłka. Zamiast tego wystające żebra i kości biodrowe. Nieszczególnie mi to odpowiadało, nie byłam zadowolona ze swojego wyglądu, ale nie potrafiłam przytyć (teraz już wiem, że - przynajmniej początkowo, bo później pojawiły się u mnie zaburzenia odżywiania - była to kwestia nawyków z domu). Ciężko mi powiedzieć ile moja waga wtedy wynosiła, myślę, że to mogło być tak około 46kg przy wzroście 163 cm. Parę miesięcy temu zaliczyłam mocno stresujący okres, schudłam, i tak z dotychczasowej wagi zrobiło się <40kg. Moja mama zaczęła mnie krytykować, że okropnie wyglądam, że nie mam wcale tyłka, żebym coś ze sobą zrobiła. W końcu wzięłam się za siebie, było ciężko, ale po przetrzepaniu internetu i zebraniu potrzebnych informacji w ciągu paru miesięcy udało mi się przytyć do 50 kg. To tak słowem wstępu, żeby nakreślić sytuację. I teraz akcja właściwa - zawsze podobały mi się tzw. zaokrąglone kobiety i im zazdrościłam. Myślałam, że moja sylwetka jest typowo chłopięca, ale po przytyciu okazało się, że jestem klepsydrą. Chyba pierwszy raz zaczęłam być z siebie zadowolona. Facet też zadowolony, mówi, że wyglądam lepiej niż wcześniej. Chciałabym przytyć jeszcze trochę (w czym partner mocno mi kibicuje), myślę, że do tak około 58kg (jakoś taką wagę sobie wymyśliłam, żeby mieć sprecyzowany cel). Budowę mam dość drobną, od obcych osób (kompletnie o to niepytanych) często słyszę, że jestem bardzo szczupła, a jak wspominam, że przytyłam to to wyśmiewają i mówią, że raczej chyba schudłam. W kwestiach technicznych - górę noszę rozmiar 34/36, dół 36/38 (drugie rozmiary ciut luźniejsze). Nie wydaje mi się, żeby była gruba, nie mam dużego brzucha, jest płaski... Moja mama natomiast chyba za cel obrała sobie zdołowanie mnie jak tylko to możliwe :???: Gdy dowiedziała się, że ważę już 51kg to zaczęła sugerować, że jestem gruba i mówić, że to chyba za dużo, że dla niej granica to 50kg. Te komentarze powtarzają się, pomimo moich uwag, że mnie to boli i sobie ich nie życzę. Sama jest ode mnie niższa o dobre 10 cm i jej aktualna waga to własnie 50kg (której nie zamierza zmienić). Wcześniej było to około 60kg, dopiero ostatnio udało jej się schudnąć (mi jej waga kompletnie nie przeszkadzała, jeśli czuła się dobrze to i ja byłam zadowolona) ze względu na pracę. Na moje uwagi, że przecież w razie czego mogę bardzo szybko schudnąć, gdybym wyglądała źle (bo z chudnięciem nie mam żadnego problemu, robię to ekspresowo, najgorzej jest z tyciem i utrzymaniem wagi) ona mówi, że nie wiadomo, że jak będę mieć 58kg to może będę chciała 80kg :???: Czuję się z tym źle, wiem, że nie powinnam się przejmować, ale mam problemy z samooceną (+ zaburzenia psychiczne, które stwierdził psychiatra), moja psychika jest dość krucha. Staram się wyjść z tego zafiksowania na punkcie nienawiści do samej siebie, ostatnio myślałam, że idę do przodu, ale ona ciągle to podkopuje... Odkąd pamiętam mnie krytykowała, jak byłam nastolatką to też cały czas. To źle, tamto źle, brzydko się ubieram, wyglądam jak lump (?), flejtuch etc. Mój partner zwrócił mi kiedyś uwagę na to, że ona chyba chciałaby ze mnie zrobić swoją kopię. Bo faktycznie, próbowała mi narzucić wygląd, kolor włosów, fryzurę, styl ubioru. Czasami sama wypomina mi, że jestem tak bardzo różna od niej. Notorycznie mówi, mi że łysieję (to jest bardzo szeroki temat jeśli chodzi o powód łysienia wg niej, na razie nie chcę się w niego zagłębiać, bo prawdopodobnie zostanę posądzona o bycie trollem), że za parę lat zostanę bez włosów. Może faktycznie nie są zbyt gęste, ale takie mam geny. Jestem blondynką i moje włosy zawsze były delikatne. Dbam o nie, staram się kontrolować to, co się z nimi dzieje. Nie zauważyłam wzmożonego wypadania, mój partner też nie. Mierzę od dwóch lat obwód kucyka (bez grzywki) i cały czas wynosi on 8,5 cm. Te komentarze też cały czas się pojawiają, od 6-7 lat. Myślę, że gdybym rzeczywiście łysiała to już dawno zostałabym bez włosów. Była ze mną u wielu lekarzy (rodzinny, dermatolog, trycholog, endokrynolog, nawet ginekolog) i żaden nie swierdził niczego. Tylko to, co ja sama mówię - że rzeczywiście moje włosy są delikatne i żebym ewentualnie zrezygnowała z farbowania. Mojemu bratu (11 lat) też powtarza, że wypadają mu włosy i ja widzę jak to na nim się odbijało, stresował się. On też bardzo źle reaguje na jej komentarze (chociaż w jego kierunku, całe szczęście, jest ich dużo mniej) i ona jest tego świadoma. Ja wiem, ze wy nie jesteście w stanie ocenić na podstawie tekstu tego, jak wyglądam. Dlatego starałam się podać choć trochę danych technicznych, żeby zobrazować jak najlepiej całą sytuację. Może źle robię, bo to ja powinnam być zadowolona, ale już sama nie wiem jak sytuacja wygląda, mam teraz wątpliwości i przed chwilą patrząc na zdjęcia i siebie w lustrze zaczęłam sobie wyrzucać, że jestem gruba, tłusta. Nie rozumiem dlaczego mama cały czas mnie krytykuje. Ta krytyka pojawia się na różnych płaszczyznach. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Boję się, że wpadnę w anoreksję. Mam jadłowstręt, do jedzenia muszę się zmuszać, na początku wręcz prawie wymiotowałam przy jakimkolwiek posiłku. Problemy odreagowuję nie jedząc niczego. Dlatego przytycie wymagało ode mnie dużo pracy nad sobą. Teraz jest lepiej, ale mam świadomość tego, że tamte problemy mogą bardzo łatwo wrócić. Cieszyłam się z tego, że coś udało mi się osiągnąć, że wyglądam lepiej, że odżywiam się, że nie jest już mi tak potwornie zimno, że nie choruję, że mój organizm lepiej znosi stresujące sytuacje, że nie mam już brzydkiej cery i zapadniętych policzków. Zaczynam się zastanawiać czy nie postrzegam siebie jakoś dziwnie, czy ona nie ma jednak racji, a ja sobie wmawiam, ze wyglądam lepiej. Ktoś był w podobnej sytuacji? |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 | |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2013-09
Lokalizacja: Łóżeczko - moje ulbione miejsce
Wiadomości: 1 003
|
Dot.: Ciągła krytyka ze strony matki
Cytat:
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 2 270
|
Dot.: Ciągła krytyka ze strony matki
jak masz ten cel 58 kg to sie go trzymaj. sorry za porównanie ale badz jak kon z klapkami na oczach- czyli patrz na te 58 a na boki (otoczenie) juz nie
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 3 893
|
Dot.: Ciągła krytyka ze strony matki
Jedyne, co możesz zrobić, to usamodzielnić się i oderwać od swojej matki - niestety, na nią wiele nie zadziała. Mnie otoczenie też mocno jechało za wagę, obecnie ja sama czuję, że czas poćwiczyć, bo mi się przytyło, choć dla osob "z zewnątrz" nadal jestem super chuda
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
|
Dot.: Ciągła krytyka ze strony matki
Chyba na gazeta.pl był artykuł o narcystycznych matkach. Nie Ty jedna masz taki problem.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę: https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#6 | ||||
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 2
|
Dot.: Ciągła krytyka ze strony matki
Dziewczyny, dziękuję za odpowiedzi! Już mi lepiej, jesteście kochane
![]() Cytat:
Tak czy siak, Twoja odpowiedź trochę mi rozjaśniła. Na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie zerwać z matką kontaktu, ale planowałam zrobić to od razu w momencie wyprowadzki. Po rozmowie z babcią, która stwierdziła, że nie powinnam się przejmować i że moja mama może się zmieni (choć powtarza to po każdej kłótni po której do niej przychodziłam) zaczęłam się wahać. Teraz widzę, że nie powinnam. Cytat:
Cytat:
Cytat:
W ogóle, przypomniały mi się jeszcze inne złośliwości z jej strony. Jestem średnio towarzyska, ale znajomych mam, spotykamy się grupką średnio raz na dwa tygodnie, czasem częściej. A moja mama pewnego dnia zaczyna mówić ze złośliwością jak bardzo jej mnie szkoda, że znajomych wcale nie mam... Albo innym razem, kiedy odnowiłam kontakt z dwoma koleżankami i od miesiąca wychodziłam z każdą co najmniej dwa razy w tygodniu, a jej wspomniałam o którejś - z wielkim zdziwieniem, że jak to, przecież ja koleżanek wcale nie mam i nigdzie nie wychodzę ![]() Partner zwrócił mi kiedyś uwagę, że ona jest chyba o mnie zazdrosna. Była taka sytuacja, że pojechaliśmy raz w góry na parę dni za zarobione w wakacje pieniądze. Rano, przed wyjazdem, mama okropnie się do mnie odzywała, krzyczała, zrobiła awanturę o jakąś zwykłą siatkę, którą potrzebowałam wziąć. Chłopak powiedział mi, że to może przez to, że sama nie była z moim ojcem od chyba 20 lat na wakacjach, ale wtedy uznałam to za absurdalne. Parę tygodni po powrocie usilnie namawiała mnie, abyśmy następnym razem wzięli ją i mojego brata ze sobą w dokładnie to samo miejsce (pomijam fakt, że to był bardzo mały domek z jednym pokojem, także zero prywatności, o czym wiedziała - a także to, że nigdy mnie jako dziecko nie chciała zabrać na żadne wakacje). ![]() To też przypomniało mi inną rzecz - nie lubi mojego partnera od początku, nie podobało jej się jak do mnie przychodził, przeszkadzał jej*. Ale jednocześnie już zaznaczyła, że jak my się wyprowadzimy to ona z nami zamieszka (ma swoje mieszkanie, nadal jest z moim ojcem) i będzie się opiekować naszym dzieckiem ![]() ![]() ![]() ![]() Czasami czuję się jak wariatka. Gdyby nie to, że mój partner też w niektórych sytuacjach uczestniczył to pomyślałabym, że mam jakieś urojenia, bo ona czasem potrafi się wyprzeć rzeczy, którą powiedziała. *Tu chodziło o to, że cytując, nie mogła chodzić po domu w majtkach (nikt jej nie zabraniał, poza tym, my nie wychodziliśmy z mojego pokoju, bo był nawet problem, żeby on mógł ze mną jednorazowo wejść do kuchni i przynieść coś do jedzenia). |
||||
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2013-09
Lokalizacja: Łóżeczko - moje ulbione miejsce
Wiadomości: 1 003
|
Dot.: Ciągła krytyka ze strony matki
To Twoja matka ma duży problem ze swoją psychiką, a Ty rykoszetem przebywając w jej otoczeniu zbierasz na siebie wszystkie jej dziwactwa i odchylenia. Nie chodzi o to, żeby oskarżać rodziców o popełnione błędy wychowawcze, ale przede wszystkim o to, żebyś uwierzyła w siebie i w swoje odczucia. Dla Ciebie teraz najważniejszą rzeczą jest wyznaczenie sobie norm i ustalenie tego, co jest normalne. Takie ustawienie własnych granic pozwoli Ci na filtrowanie wiadomości, jakie otrzymujesz na swój temat i po prostu odrzucanie tych, które są nieprawdziwe i krzywdzące. Po prostu naucz się patrzeć na świat swoimi oczami i nie lękaj się żadnej krytyki tym bardziej takiej, z którą się nie zgadzasz. A co do psychoterapii grupowej... Jeżeli masz taką okazję to skorzystaj z niej. Pracując z psychologiem wyłącznie indywidualnie nie masz możliwości spojrzenia na swój problem z szerszej perspektywy i możesz za bardzo zasklepiać się w swoich odczuciach. Tymczasem pracując z grupą uzyskujesz niepowtarzalną szansę na skonfrontowanie swoich odczuć i reakcji z uczuciami innych, a ponadto otrzymujesz wskazówkę, że nie jesteś ze swoimi problemami sama. To bardzo wzmacia i motywuje do pracy. Poza tym nie traktuj spotkania z grupą jako kary, ale staraj się odebrać to jako podróż w głąb siebie, tylko w towarzystwie, które czuje i cierpi podobnie jak Ty i tak jak Ty szuka najlepszego rozwiązania. Trzymaj się cieplutko!
Edytowane przez green way Czas edycji: 2016-09-01 o 20:04 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 03:39.