Synek tatusia
Witam wszystkie forumowiczki. Wraz z mężem bardzo szybko zostaliśmy rodzicami, mieliśmy po 21 lat. Mamy 17 letniego syna. Od jakiś 4 lat syn ma dosłownie obsesję na punkcie ojca. Ja właściwie nie istnieję. Jestem kimś w rodzaju niewidzialnej służby, kucharki, sprzątaczki. W żadnym razie kimś, z kim należałoby się liczyć. Jeżeli ja proszę, przypominam, błagam, żeby syn zrobił porządek w pokoju - zero reakcji. Wystarczy, że mąż powie "młody, ale tu burdel" - w pół godziny wszystko lśni. Kiedy ja mówię, żeby brudne buty zdjął i nie chodził po domu, bo brudzi podłogę - zero reakcji. Ale wystarczą dwa słowa męża - "młody, klapki" a syn idzie i zdejmuje buty. W dodatku teraz zrobili sobie z naszej starej szopy w ogrodzie "męską jaskinię". Tydzien ją malowali, z zewnątrz i wewnątrz. Mają tam laptopa, który łapie internet z domu, więc mają netflixa i jakieś tam inne kanały, ogrzewanie, mąż nawet tam prąd podprowadził. I tam spędzają całe dnie. Albo tam, albo przy samochodzie. Ja wiem, rozumiem, staram się zrozumieć, że chłopcy mają swoje zabawki i chcą mieć swoją przestrzeń, ale ten lekceważacy stosunek syna do mnie sprawia, że czuję się jak wredna baba, która jest już tak upierdliwa i nieznośna, że trzeba było sobie szopę w ogrodzie urządzić, byle już ani na nią nie patrzeć, ani z nią nie przebywać. Pzepraszam za chaotyczność tego postu, bo generalnie chodziło mi o zachowanie syna, ale mąż w tym wszystkim też mnie wkurza.
|