![]() |
#1 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 5 461
|
Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Chciałabym Was zapytać jak wspominacie swoje lata szkolne.
Jak z perspektywy czasu oceniacie swoich dawnych nauczycieli, atmosferę w klasie szkolnej i ogólnie szkołę jako całość, na różnych etapach Waszej edukacji. Miło byłoby gdybyście napisali również jak patrzyliście na te kwestie wcześniej, czyli właśnie będąc dziećmi/nastolatkami i czy Wasze podejście od tej pory się zmieniło.Było by super, gdybyście napisali na jakie lata przypadły czasy Waszej edukacji. Czy uważacie, że zamiany jakie zaszły od tamtej pory w systemie polskiej edukacji są pozytywne, czy negatywne ?Jak oceniacie nasz obecny system edukacji? Zapraszam do dyskusji ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 294
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
[1=faf3d67d51656f0b2bcdb9f 98a45434bc3aa12e6;8244130 1]Chciałabym Was zapytać jak wspominacie swoje lata szkolne.
Jak z perspektywy czasu oceniacie swoich dawnych nauczycieli, atmosferę w klasie szkolnej i ogólnie szkołę jako całość, na różnych etapach Waszej edukacji. Miło byłoby gdybyście napisali również jak patrzyliście na te kwestie wcześniej, czyli właśnie będąc dziećmi/nastolatkami i czy Wasze podejście od tej pory się zmieniło.Było by super, gdybyście napisali na jakie lata przypadły czasy Waszej edukacji. Czy uważacie, że zamiany jakie zaszły od tamtej pory w systemie polskiej edukacji są pozytywne, czy negatywne ?Jak oceniacie nasz obecny system edukacji? Zapraszam do dyskusji ![]() Fajny temat ![]() Podstawówkę zaczęłam w 1996 roku - co ciekawe, właśnie z tego okresu najwięcej pamiętam i mam najmilsze wspomnienia. Chodziłam do wielkiej szkoły, klasy były aż do J (wyż demograficzny) - regularnie mieliśmy apele (teraz chyba już tego się nie praktykuje tak bardzo?). Pamiętam, że raz na jakiś czas na takim apelu dyrektor publicznie wymieniał najlepsze klasy (najlepsze oceny, najwyższa frekwencja) i najgorsze (czyli najgorsze wyniki + problemy wychowawcze) ![]() ![]() Nauczanie w 1-3 - dużo fajnych lekcji, najbardziej lubiłam dwugodzinny blok praca-technika, w czasie którego robiliśmy różne fajne rzeczy (np. grzechotki z żarówek, albo witraże). Byłam jednym z ostatnich roczników, który obowiązkowo pisał piórem - hasło "masz naboja?" codziennie rozbrzmiewało we wszystkich kątach sali ![]() ![]() 4-6 - tu już było mniej fajnie, bo pojawiły się bezsensowne przedmioty w rodzaju techniki (gdzie trzeba było się uczyć np. o wodociągach ![]() Kolejny etap to gimnazjum - tak wyszło, że rodzice akurat ukończyli budowę domu i przeprowadziliśmy się z jednego miasta na przedmieścia drugiego. Z lenistwa (nie chciało mi się dojeżdżać), poszłam sobie do gimnazjum wiejskiego - szkoły zbiorczej. Cóż, wtedy widziałam, że było nieco patologicznie, dziś jestem pewna, że nawet bardzo ![]() Liceum - sporo zakuwania, ale dobra atmosfera w klasie, bez wyścigu szczurów. Przed maturą było trochę stresu, ale cóż - zaraz po egzaminach zrozumiałam czemu mówi się, że "matura to bzdura" <--- naprawdę trzeba było się postarać, żeby tego nie zdać. Byłam nawet trochę "rozczarowana", bo o maturze zawsze się mówiło, że to taki superważny "życiowy" egzamin - a to taka... lipa ![]() Nie wiem, czy o studiach też pisać? Na razie odpuszczę, najwyżej dopiszę potem ![]() Co do zmian - dziś zbliżam się do 30-tki, mam 13-letniego brata, który obecnie chodzi do siódmej klasy. Na pewno ma o wiele więcej nauki - co tydzień bardzo dużo sprawdzianów, codziennie tony zadań do odrabiania. Właściwie ma bardzo mało czasu pozaszkolnego - u mnie to tak nie wyglądało, nawet jak z powodu przepełnienia szkoły chodziłam na drugą zmianę. Pamiętam, że odrabiało się zadania i leciało bawić na podwórko - nie było zakuwania do nocy, sprawdziany były od czasu do czasu, a nie non-stop. Mam wrażenie, że teraz te dzieci chodzą do szkoły jak do pracy - to wypełnia im 80% życia i przeraża mnie to. Mój brat raczej nie lubi szkoły, choć jest dobrym uczniem, ale widzę, że jest po ludzku zmęczony - tak samo jak ja po ciężkim dniu w pracy. Ja czułam się tak dopiero w liceum i to w klasie maturalnej - jeśli teraz taka jazda zaczyna się już w podstawówce, to moim zdaniem coś jest nie w porządku... ![]() Jestem bardzo ciekawa wypowiedzi innych ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 18 638
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Czasem sobie myślę, że teraźniejszym dzieciom z podstawówki byłoby trudno wyobrazić sobie szkołę w moich czasach, chociaż to wcale jakoś bardzo dawno nie było, bo do podstawówki poszłam w 1998 roku.
Gazetka z wykładziny, obskurne toalety, drugie na dworze (!), przechodnia klasa, wf na korytarzu, rzutnik, który po prostu rzucał światło przez negatywy zdjęć... W podstawówce były takie przechodnie puchary dla najlepszych klas. O jeden walczyły klasy IV-VI, o drugi gimnazjum. Pamiętam, że na początku podstawówki na wfie często graliśmy w dwa ognie, ale teraz już za bardzo nie pamiętam zasad. Na polskim obowiązkowo pisaliśmy piórem. Na innych przedmiotach początkowo też, ale to się zmieniło w III albo IV klasie. Był szał na ping-ponga, wszędzie stały stoły do niego, uczniowie sobie całe przerwy grali. Zajmowały bardzo dużo miejsca, czasem było aż ciężko przejść. Na korytarzu stały jeszcze 2-3 komputery, takie mocno przedpotopowe, możliwe, że amigi. Była tam jakaś prosta gra, w którą sobie uczniowie grali na przerwach. Po I klasie gimnazjum zmieniłam szkołę i kiepsko wspominam wszystko, co się z tą zmianą wiązało. Właściwie w obu gimnazjach klasy miałam niefajne. Na dodatek w drugiej szkole poziom był niższy. Na niemieckim to pewnie nawet tak o 3 lata... Dobijało mnie, że niektóre lektury przerabiałam trzy razy - w jednym gimnazjum, w drugim gimnazjum i w podstawówce albo LO. Chyba "Małego księcia" tak trzy razy przerabiałam. "Dziady" też na pewno więcej niż raz. W gimnazjum był tylko jeden fajny element, czyli nauczycielka biologii. Starsza pani, nigdy nie podnosiła głosu, nie musiała, na jej lekcjach była cisza, jak makiem zasiał. Mówiła różne rzeczy, zdarzało jej się zejść z tematu, miała ogromną wiedzę; wszyscy byliśmy przekonani, że bez problemu wygrałaby "1 z 10", "Milionerów" i inne takie. Trudno mi ocenić, jakie zaszły zmiany, bo odkąd sama skończyłam podstawówkę, to w podstawówce bywam tylko z okazji jakichś wyborów. I w sumie nie wiem, jak teraz wygląda rozkład zajęć, tyle, co słyszę w mediach, czasem od znanych mi nauczycieli i od trochę młodszego kuzynostwa, które samo już jest w szkole średniej. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 9 831
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Była ch*jnia, jest ch*jnia i będzie ch*jnia.
Amen. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 1 032
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Mimo, że mieszkam w małym mieście poziom moich szkół zawsze był w porządku. Moje zdanie jest takie, że w szkołach jest zbyt dużo teorii, która człowiek musi wykuć tylko po to żeby coś zaliczyć a i tak z czasem zapomni, a zbyt mało praktyki i rzeczy, które mogą się przydać i przez te praktykę utrwalić.
W technikum miałam przedmioty takie np. Podstawy przedsiębiorczości, szczegółowa naukę o rodzaju spółek itd., itd., a nie nauczyli nas nigdy takiej umiejętności podstawowej jak rozliczanie pitow. Takich przykładów jest mnóstwo. Zawsze miałam tak, że nie lubiłam się wychylać, nie zgłaszałam się, mimo, że znałam odpowiedź na pytanie. Zapytana wyrywkowo prawie zawsze udzielałam poprawnej odpowiedzi, nauczyciele z czasem to dostrzegali i zawsze mimo tego, że tego nie chciałam byłam przez nich obserwowana i oceniana inaczej, czułam, że mam przez to jakby podniesiona poprzeczkę. Prawie wcale nie uczyłam się w domu, bo nie zawsze miałam na to warunki, za to byłam uważna na lekcjach i lubiłam robić notatki, bo zawsze szybciej leciał mi czas, przez co zapamiętywałam dużo. Przez to moje oceny byly dobre, ale nie znakomite. Nauczyciele stale starali się podnieść moje ambicje, trochę na siłę. Moment kulminacyjny nastąpił w technikum, kiedy wyprowadziłam się z domu i zaczęłam opuszczać szkole. Bardzo pomogła mi wtedy pewna pani od zawodowych przedmiotów, której wtedy nienawidziłam. Była dla mnie okropna, nawet wychowawca nie czepiał się o moje nieobecności tak jak ona, liczyła każda godzinę na jej przedmiotach, a kiedy mało brakowało, żeby te nieobecności przekroczyły 50% to zagroziła, że nie wystawi mi oceny, zgodnie z regulaminem i będę musiała pisać egzamin z kilku przedmiotów z całego roku. Na każdej lekcji okropnie mi wrzucała, aż przyszedł taki dzień, który był dla mnie okropny, ona dołożyła swoje, nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem, bardziej z gniewu do niej, niż z żalu i wyszłam z klasy. Poszła za mną i przeprowadziłyśmy wtedy taka rozmowę, której nigdy nie zapomnę. Dopiero z czasem doceniłam, że robiła to wszystko dla mojego dobra. Żałuję, że jej nigdy nie podziękowałam. Jeśli chodzi o atmosferę z rówieśnikami to najlepiej wspominam gimnazjum, miałam bardzo fajna klasę, mimo, że to trudny wiek to nikt nikogo nie wyśmiewał i wszyscy się akceptowali. Gorzej było już w technikum bo to była damska klasa z trzema chłopakami. Jak to z babami, grupki, obgadywanie, zawiść, masakra. Rozmawiałam praktycznie tylko z tymi chłopakami i 3 dziewczynami, które w przeciwieństwie do reszty paniusi były moim zdaniem w porządku, ale my z kolei przeginałysy w te bardziej niegrzeczna stronę, bardziej od koloru paznokci interesowały nas handelki na palarni. Ogólne to wszystko bym wtedy dala żeby iść do pracy, a teraz chętnie bym tam wróciła. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Kiedy byłam dzieckiem i nastolatką przyjmowałam wszystko, jakie było, dziś patrzę na to dużo bardziej krytycznie. Myślę, że marnowałam wtedy dużo czasu, gdybym więcej się uczyła, dziś byłoby mi łatwiej (np. znałabym więcej języków). Ale wtedy niczego więcej ode mnie nie wymagano, bo i tak miałam same piątki, a ja sama na tamtym etapie nie wpadłabym jeszcze na to, żeby robić coś dodatkowego. Ale przynajmniej się wtedy wyspałam i naoglądałam anime.
![]() Z podstawówki wiele nie pamiętam. Gimnazjum to była strata czasu. Zajmowałam się wtedy głównie swoją pozycją w stadzie rówieśniczym. Lekcje były tak łatwe i krótkie, że zrozumiałby je chomik. Nie było się czego uczyć. Wystarczyło przeczytać pół strony na przerwie, żeby dostać piątkę ze sprawdzianu. Zmarnowane trzy lata. No i były przedmioty, których nie lubiłam, czyli takie manualno-artystyczne, czyli muzyka, plastyka, technika. Jestem w tym lewa i nijak mnie to nie interesuje, no ale ok, rozumiem, że trzeba tego choć trochę liznąć. Niemniej cieszyłam się, że w liceum ich już nie było. Poszłam niby do najlepszego liceum w mieście, ale z perspektywy czasu oceniam je jako kijowe. Gdybym miała dziś wybierać, pewnie poszłabym choć do najlepszego w województwie, może coś by to dało moim szarym komórkom. Też czułam, że niewiele się ode mnie wymaga, ot napisać maturę i pójść na studia, ale żeby coś więcej w głowie zostało... No i program nauczania też bywał bez sensu, ciągłe reformy edukacji, trzy razy starożytność i ani razu okresu powojennego. Ale ogólnie był to zabawny okres, przerobiłam sporo alkoholu i chłopaków. Ogólnie ten okres wspominam jako dość spokojny, ale też nudny. Często się nudziłam. Kiedy poszłam na studia i do pracy to się zmieniło o 180 stopni. Odkryłam, ile rzeczy jeszcze nie umiem, a do tego cierpię od tamtej pory na nieustanny deficyt czasu. Stąd pewnie wrażenie, że gdyby mnie ktoś zmotywował, pewnie wykorzystałabym tamtą pierwszą połowę życia lepiej. Czasem sobie myślę, że chciałabym chodzić do japońskiej lub koreańskiej szkoły. To trochę sadomasochistyczne, ale edukacja jest dla mnie ważna, a niestety uważam, że polski system daje tylko jej namiastkę. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
zielony stworek
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: z miasta Łodzi kot pochodzi :D
Wiadomości: 16 993
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Nie wydaje mi się, aby się wiele zmieniło. No dobra, budynek wyremontowano, jest domofon, basen stary zburzono i pobudowano nowy, lodowisko też nowe.
Nauczycieli dużo tych samych ( choć na zaczynałam podstawówkę w 1990 roku ). Religia była i jest. Edukacji seksualnej czy coś nie było i nie ma. Etyka była, a teraz chyba nie ma ( w liceum była ). A co do ludzi to zmian dużych nie ma, bo jak u mnie w klasie był podział na lepszych i gorszych, tak jest teraz. Było dużo osób w liceum w klasie, z którymi przez 4 lata nie zamieniłam ani jednego słowa, bo ja byłam z blokowiska, a jaśniepaństwo chodziło wcześniej do elitarnej, prywatnej podstawówki i się z takimi jak ja nie zadaje. ![]() Poziom nauczania zarówno w podstawówce jak w liceum był na naprawdę wysokim poziomie i większość moich znajomych bez problemu się dostała na dzienne studia. Oczywiście, że w podstawówce nie miałam więcej jak rok informatyki i komputerów było mało, ale kiedy wymyślono Windows 95 to jakoś tak miałam go dopiero w 8 klasie. Pamiętam system DOS i mam nawet zeszyt z podstawówki z tego okresu ![]() Część osób bała się tego szatańskiego sprzętu i wolała nawet zrywać się z lekcji i iść do szkolnego dentysty na borowanie ![]() Pamiętam panią od techniki, która już wtedy była wiekowa, a nadal w tej szkole pracuje, która chyba w 7 klasie uczyła nas szyć, szydełkować i gotować. Katechetka była psycholka i nasza klasa ją szybko wykończyła, więc dobrze, że nam dali w końcu kogoś normalnego. Dyrektorka była spoko babka i zawsze po naszej stronie. Dziś tak chyba nie ma. Nikogo nie dziwiło, że mamy w klasie świadków jehowy i oni nie chodzą na religię, natomiast to co słyszę teraz od 9latki to mi się włos na głowie jeży ![]() Ludzi z podstawówki pamiętam trochę jak przez mgłę, bo nie mieliśmy jakieś super więzi, bo nie mogłam się z nimi bawić po lekcjach. Był duży nacisk na naukę języków obcych i zajęcia dodatkowe miałam 4 dni w tygodniu. Z resztą ja chciałam wyrwać się do świata, a nie iść do liceum u nas na osiedlu ( choć jest i było wysoko w rankingu ). W LO było zdecydowanie więcej kobitek niż chłopaków. Nie mieliśmy żadnych mundurków, ale w LO był zakaz makijażu, farbowania włosów, perfum , butów na obcasach i w ogóle uczeni byliśmy, że szkoła to nie wybieg dla modelek. Wszyscy chodziliśmy w podobnych bluzach i jeansach. Tego już nie ma, bo nie ma Ś.P. dyrektora. Chodziłam w LO na religię, ale teraz nie wiem czy ja bym swoje dziecko posłała w świetle takiego podejścia jak jest obecnie. Nasz ksiądz nas chyba uczył o innej Biblii, inne cytaty analizowaliśmy czy co ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 50 575
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Czasem sobie myślę, że edukacja w polskich szkołach jest na poziomie zerowym, skoro nie nauczono ludzi korzystać z wyszukiwarki.
Jest już taki wątek. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 121
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;8245661 6]Była ch*jnia, jest ch*jnia i będzie ch*jnia.
Amen.[/QUOTE] *ujnia z grzybnią. ![]() Podsatwówke zaczęłam w roku 1979. System stary : 8 lat podstawówki, 4-5 kształcenie średnie lub chyba 3-4 zawodowe, studia 1 etapowe magisterskie. Do kolejnego etapu nauczania wszyscy po równo zdawali egzaminy co niwelowało róznice w potencjalnych progach wystawiania ocen w poszczególnych szkołach. Co wydaje mi sie sprawiedliwszym systemem niż teraz zliczanie pokretne punktów z testów/matur, świadectw, jakieś punty za wolontariaty, inne. osobiście uważam, ze bez względu jaki system nie obowiązywał, jednak kiedyś kształcono solidniej. Zwłaszcza z zakresu: matematyka, j. polski (lektury!!!! - chciał nie chciał musiał czytac i ludzie zwyczajnie byli bardziej w swojej masie oczytani, bo nie było internetu i łatwego dostępu do streszczeń i tzw. bryków. Owszem były, papierowe. Ale ciezko było dostać, szybciej szło przeczytanie lektury po prostu.) Za to nauka języków obcych wtedy leżała. No rosyjskiego nauczano przymusowo wszystkich. Nawet nieźle umiałam. Teraz niestety widzę (moje dzieci idą systemem gimnazjalnym) że uczy się głownie pod klucz. Jak zdać testy, a nie jak być nauczonym. I to jest chyba największy problem teraz. Za to nauka języków obcych jest na dużo wyższym poziomie i jest dużo większy wybór.
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#10 | |||
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
[1=b3e038722b79d57d9174818 9c48a0d4b42934a7c_612ac00 51d267;82460061]Czasem sobie myślę, że edukacja w polskich szkołach jest na poziomie zerowym, skoro nie nauczono ludzi korzystać z wyszukiwarki.
Jest już taki wątek.[/QUOTE] Myślę, że o poziomie edukacji akurat Ty najmniej powinnaś się wypowiadać. Jest wątek o idealnym systemie edukacji oraz o błędach pedagogów i rodziców. No i o sześciolatkach w szkole na mamusiowym. Cytat:
Sama przyznaję wprost, że przeczytałam może 1/4, bo większość to kaszana (jak mi kazali czytać sierotkę marysię w IV klasie to myślałam, że to jakiś kiepski żart) albo bogoojczyźniane patetyczne 'dzieła' ważne co najwyżej ze względu na historię Polski, bo wartość literacka w tym umiarkowana. A czytałam zawsze bardzo, bardzo dużo (często też w szkole pod ławką ![]() Zgadzam się z Tobą jednak co do matematyki - niezrozumiała jest dla mnie taka infantylizacja programu. Uczyłam się z podręczników Twojego pokolenia i jakoś wszystko ogarniałam ![]() Cytat:
Cytat:
Tutaj nic mi się nie zmieniło - już jako dziecko byłam tej straty czasu świadoma (w domu robiłam to samo i jeszcze więcej jakieś siedem razy szybciej i miałam więcej czasu na inne rzeczy - choćby grę na instrumencie) i próbowałam ją uświadamiać dorosłym ![]() Nigdy nie byłam też przesadnie towarzyska - zachować się i funkcjonować w grupie potrafiłam, ale nie sprawiało mi to przyjemności, a na wszelkie odgórne próby ściślejszego "zintegrowania" mnie "z klasą" reagowałam alergicznie. Kolejną traumą był wf - litościwie spuśćmy na to zasłonę milczenia. Padam ze śmiechu za każdym razem jak ktoś mówi, że 4h to za mało!! bo dzieci grube, bo nadwaga, bo wf to się poruszają! nabiorą dobrych nawyków! Boże. ![]() Żałuję też pewnych decyzji - całkowicie moich, ale z perspektywy czasu chętnie bym się cofnęła i puściła parę w inne gwizdki. Strasznie żałuję zainteresowania historią i teologią. Czas który na to straciłam, łącznie z olimpiadami, wolałabym była przeznaczyć na drugi język obcy i matmę. Do dzisiaj to sobie głupio wyrzucam, przecież czasu nie cofnę :-/ Informacje o wszelkich konkursach - w podstawówce i gimnazjum było z tym średnio/dobrze, w liceum dramatycznie. Pół biedy, gdyby takie informacje były na wyciągnięcie ręki i można sobie było startować z wolnej stopy, gorzej jeśli info przychodzi do szkoły i informować o tym mają nauczyciele. Wkurzały mnie też dyplomy dla nauczycieli - przez tyle konkursów ile się przeturlałam, faktycznie zainteresowanych o których można powiedzieć, że mnie przygotowywali było DWOJE. Ale laury dostał każdy, geezus. Co wspominam pozytywnie? Sam początek podstawówki, gdy to wszystko było jeszcze takie świeże i fajne. Kilkoro nauczycieli (4 czy 5 na cały okres edukacji). Zapach książek, zeszytów i okładek, zakupy szkolne ![]() Ogólnie rzecz biorąc poza powyższym żalem z powodu błędnych decyzji, nic mi się w dorosłym życiu nie zmieniło. Byłam przerażająco świadomym dzieckiem ![]() Uważam też, że dzisiaj jest jeszcze gorzej niż było. Przez dwie dekady program się jeszcze bardziej zinfantylizował i dzisiaj bym chyba dosłownie kipnęła z nudów. Powszechniejszym się stało nauczanie więcej niż jednego przedmiotu przez danego nauczyciela, podczas gdy wielu ma braki merytoryczne i/lub dydaktyczne w swojej podstawowej dziedzinie, po pięciu jeszcze wtedy latach studiów. Nowe hybrydy kierunkowe uprawniające do uczenia np. dwóch języków nie po lingwistyce, a zwykłej "filologii nauczycielskiej z drugim językiem" czy kolejnego przedmiotu po podyplomówce to taka farsa, że nic tylko siąść i płakać. |
|||
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#11 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;8246374 6]Powszechniejszym się stało nauczanie więcej niż jednego przedmiotu przez danego nauczyciela, podczas gdy wielu ma braki merytoryczne i/lub dydaktyczne w swojej podstawowej dziedzinie, po pięciu jeszcze wtedy latach studiów. Nowe hybrydy kierunkowe uprawniające do uczenia np. dwóch języków nie po lingwistyce, a zwykłej "filologii nauczycielskiej z drugim językiem" czy kolejnego przedmiotu po podyplomówce to taka farsa, że nic tylko siąść i płakać.[/QUOTE]
Niewątpliwie jest to patologia wyrosła na podwalinach kolejnych reform edukacji, podczas których sukcesywnie zmniejszano liczbę godzin przedmiotowych. Nauczyciele, żeby utrzymać się na powierzchni, zaczęli robić takie dziwne rzeczy. cava nie piję oczywiście bezpośrednio do Ciebie, ale zauważyłam taką tendencję, że pokolenie, które szło systemem ośmioklasowej podstawówki, zwykle ocenia swoją edukację dobrze, a pokolenie gimnazjalne bardziej krytycznie. Wierzy w to też większość społeczeństwa, stąd pewnie taki entuzjazm społeczny wobec pomysłu przywrócenia ośmioklasowej podstawówki. Jednak tak po prawdzie nie udało mi się tego zaobserwować w praktyce. System edukacji, który sama przeszłam, oceniam jako dość mało wymagający. Wiem, że mam sporo braków. Niestety takie same braki zawsze zauważałam w tym starszym pokoleniu. I nie dotyczy to języków obcych, choć fakt, że z tym było marnie (nie chodzi o brak wyboru, ale o opanowanie tego rosyjskiego. Mało znam osób, które potrafiły by w nim cokolwiek powiedzieć. Z angielskim nie jest dużo lepiej, ale zauważyłam, że jednak większy odsetek osób potrafi wydukać choć parę zdań). Słowem, chociaż to starsze pokolenie ocenia swoją edukację lepiej, zawsze zauważałam u nich podobny poziom ignorancji. I nie, nie wszyscy czytali książki. Z połowa mojej rodziny żadnych nigdy nie czytała, a większość szła starym systemem. Być może pozytywna ocena wynikała więc raczej z tego, że mniej osób na przykład szło na studia, przez co uchodziły za elitarne. To trochę jak z przedwojenną maturą, która uchodzi za trudną, a wcale taka nie była (w internecie można znaleźć zadania), tylko mało osób do niej przystępowało? Akurat jedną z niewielu rzeczy wprowadzonych przez kolejne systemy edukacji, które bardzo cenię, są egzaminy CKE. System starych matur oceniam dość krytycznie. Przykład? Mam w najbliższym otoczeniu starszą ode mnie osobę, która z dumą twierdzi, że nigdy nie przeczytała żadnej książki i wykazuje się brakami tak elementarnej wiedzy, że często bywa przedmiotem żartów. Osoba ta bez problemu zdała maturę i poszła na niezbyt oblegany kierunek studiów, na który był akurat konkurs dyplomów, a nie egzaminy wstępne. Ogólnie niemal wszyscy w tym technikum kiedyś zdawali maturę. Po wprowadzeniu nowej matury (która i tak jest moim zdaniem zbyt łatwa) zdaje w tej szkole 50% uczniów. Uczniowie są głupsi czy raczej poziom starej matury dostosowywano do poziomu szkoły i wszystkich przepychano? Moim zdaniem to drugie. Jestem w stanie postawić pół litra, że ta osoba z mojego otoczenia nie zdałaby dziś nawet tej podstawowej matury i nie poszła na studia. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#12 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 121
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Ja system gimnazjalny nawet popieram. Moje dzieci nim szły/ idą i ma to swoje zalety. Np pozwala dzieciakom wcześniej się kierunkować. Jedna moja poszła do gimnazjum językowego, druga też wybrała mocno profilowane.
Lub po prostu zmienić bezproblemowo szkołę jeśli w podstawówce coś nie grało- poziom lub nielubiana klasa. po rosyjsku starsi nie mówią, bo język nieużywany się zapomina. Po prostu. A wtedy, raczej był do niego bardzo negatywny stosunek ze względu na zaszłości polityczne i sam przymus jego nauki. To nie w systemie podziału lat nauki tkwi obniżenie poziomu, tylko w celowym okrajaniu programu przez lata. I przez kładzenie nacisku na naukę pod klucz. I ja nie napisałam ze kiedyś wszyscy byli oczytani, tylko ze siłą rzeczy ogół był jednak bardziej oczytany bo musiał. Pewnie ze uchowywały się osobniki odporne, ale to zawsze jakiś procent był i będzie, co się prześlizga .
__________________
Cava Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety. Liz Williams |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#13 | |||
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Cytat:
Za chyba największy grzech polskiej edukacji uważam to karygodnie zaniedbanie, niewykorzystywanie naturalnej ciekawości dzieci. Cytat:
Cytat:
|
|||
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#14 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 989
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Kiedyś czytałam, ze wlasnie w PRLu była dobre metoda nauczania rosyjskiego, oparta na komunikacji, i dzięki temu ludzie tak uczeni po latach dalej potrafią się dogadać. Widzę to na przykładzie mojej rodziny. Jedna osoba w ramach innowacji miała angielski w technikum - chyba dla angielskiego tak świetnej metody nie mieli, bo dziś po angielsku nie powie ani słowa
![]() ![]() Ze starego systemu najbardziej brakuje mi matmy na wysokim poziomie. U mnie w mat-fizie doszliśmy tylko do pochodnych. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#15 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
I zgadzam się i nie zgadzam z tym infantylizowaniem programu. Z jednej strony to prawda i ma to też podłoże ekonomiczne (mniej godzin = mniej etatów = oszczędność dla budżetu). I jest on raczej równany do tych, którzy radzą sobie słabiej. (Zawsze mnie dziwi lament, ile procent uczniów nie zdało matury, jakby wszyscy musieli zdać). Ci, którzy radzą sobie lepiej, zwykle się nudzą. Pewnie jakimś rozwiązaniem byłoby pogodzenie się z faktami, że różni uczniowie mają różne możliwości i podzielenie ich na jakieś grupy zaawansowania, ale to by się podniósł lament o dyskryminację.
Druga kwestia to to, że sam program niewiele daje. Pewnie stąd mój problem ze starszym pokoleniem, które w programie miało niby więcej. To niestety nie oznacza, że to wszystko będzie w głowach. To jest w ogóle dla mnie bolączka naszego systemu edukacji. Odklepać coś na liście tematów i załatwione. A szansę, że jeśli ktoś usłyszał o czymś raz w piątej klasie, to będzie o tym pamiętał w liceum, są niestety marne. Ja akurat jestem po studiach językowych, a w moich czasach szkolnych zagadnienia językowe i gramatyczny były już całkiem wyrugowane z lekcji języka polskiego w liceum. No bo przecież było w podstawówce i gimnazjum, nie? No może i było, ale do studiów już praktycznie nic nie zostawało. Dlatego ja jestem za realizmem i uważam, że jednak czasem lepiej coś powtórzyć i nawet zrobić mniej, ale żeby uczeń coś zapamiętał. A nie przerobić bardzo ładnie program na papierze, po czym nikt nic nie pamięta. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#16 |
Inez
Zarejestrowany: 2014-12
Wiadomości: 4 350
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Mam +/- 20 lat, więc raczej nic nie zdążyło się zmienić.
Podstawówkę wspominam dobrze. Szczerze mówiąc nie pamiętam zbyt wiele z tamtego okresu. Wszystko pamiętałam z lekcji, praktycznie nigdy nie musiałam się uczyć w domu. Materiał, jak to w podstawówce był łatwy, wystarczyło otworzyć zeszyt na przerwie. Miałam w klasie dużo koleżanek. Po powrocie do domu wychodziłam na zewnątrz z bandą osiedlowych dzieciaków. Kiedy w 4 czy 5 klasie zaczęłam chodzić prywatnie na angielski do szkoły językowej, byłam bardzo zła, bo nie mogłam się bawić, tylko trzeba było jechać. Z perspektywy czasu strasznie tego żałuję, bo byłam bystrym dzieckiem i spokojnie można mi było wpoić ten język na jakimś przyzwoitym poziomie. Obecnie widzę, że mam ogromne braki. Gimnazjum wspominam średnio. Z nauką nie miałam problemów, czasami uczyłam się w domu, ale miałam bardzo dużo wolnego czasu. Miałam fajną panią od fizyki. Wszyscy się jej bali, ale kiedy ja i kilka osób z innych klas siedzieliśmy z nią na kółku fizycznym, była świetna. Przygotowywała nas do konkursów, zależało jej na nas. Dzięki niej bardzo polubiłam fizykę. Moje gimnazjum było raczej przeciętne. Nauczyciele naprawdę różni: garstka świetnych, kilku tragicznych, większość pozostawiała wiele do życzenia. Ja uczyłam się zawsze dobrze, przez co niezbyt wpasowałam się w towarzystwo. Czasami zdarzały mi się niemiłe sytuacje z ludźmi z klasy. Oczywiście, miałam kilka koleżanek, ale pod względem towarzyskim wspominam gimnazjum bardzo źle. Nasza klasa była zawsze najgorsza pod względem frekwencji, ocen, zachowania. Nigdy nie pojechaliśmy na wycieczkę dalej niż do kina. Cieszę się, że się wyrwałam. Ciągnęło mnie do dużego miasta. Wybrałam najlepsze liceum w mieście wojewódzkim. Wiązało się to z pobytem w domu tylko w weekendy. Nauki dużo, nawet bardzo. Z resztą biol-chem to bardzo wymagający profil. Byłam jedną z najlepszych w klasie. Lubiłam i wciąż lubię się uczyć. Liceum to też czas pierwszych imprez, papierosów, alkoholu. Wspominam to bardzo pozytywnie. Szkoła była dobra, duża selekcja ludzi przy rekrutacji. Jeździliśmy na fajne, zagraniczne wycieczki, były też organizowane wymiany, ale w żadnej nie brałam udziału. Nauka była bardzo ukierunkowana na klucz maturalny. Czy to dobrze? Sama nie wiem. Były tygodnie, podczas których funkcjonowałam jak zombie. Tylko nauka, szkoła, nauka, kilka godzin snu. Sama nie wiem, czy był sens aż tak się zamęczać. Na początku moje liceum wydawało mi się być szkołą marzeń, elitą, wszystkim co najlepsze. Z perspektywy czasu widzę, że to szkoła jak szkoła. Owszem, poziom był wysoki, ale były też różne szkolne absurdy i kilku średnich nauczycieli. Cieszę się ze swojego wyboru, ale chyba zbyt entuzjastycznie do tego podchodziłam. W mojej klasie było około 30 dziewczyn i kilku chłopaków. Niby każdy miał swoją grupką, niby wszyscy się lubili, ale potem różne sytuacje wychodziły. Tu ploteczki, tam obgadywanie. Tu niby grupa przyjaciół, a tu jakieś podgrupy, które niekoniecznie pozytywnie rozmawiały o reszcie. Rozmawiałam ze wszystkimi, ale z większością nie mam obecnie kontaktu. Z czasów licealnych zostało mi tylko kilka koleżanek, które zawsze były w porządku. Początkowo przyjaźniłam się z dziewczyną, która wprowadzała między nami atmosferę wyścigu szczurów. To nie była zbyt dobra relacja. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#17 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2015-03
Wiadomości: 1 813
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Fajny wątek
![]() Do podstawowki poszłam w 1996r. Czasy podstawowki i gimnazjum to najlepsze wspomnienia z edukacji ![]() Do szkoly 1-3 uwielbiałam chodzic, mialam super wychowawce, klase, poznalam ludzi z ktorymi do dzis sie przyjaznie. Klasy 4-6 i gimnazjum tez wspominam bardzo dobrze. Gimnazjum to chyba najlepszy czas ![]() Ogolnie podstawowka i gimnazjum to byl fajny czas, bo bardzo malo musialam sie uczyc miec dobre oceny. Szlo sie do szkoly, potem ewentualnie jakies zadanie domowe i reszta dnia na dworze ![]() A poziom wg mnie nie był niski, bylo tak jak powinno byc- dzieci mialy czas dla siebie, na wyjscie na podworko itp. Od liceum juz gorzej- z ambicji wybralam liceum dosyc prestizowe. Gdybym mogla cofnąc czas nigdy nie podjełabym takiej decyzji. Pelno nauki, liczyly sie tam tylko oceny, w szkole nic sie nie dzialo. Stracony czas na nauke nieprzydatnych rzeczy, towarzystwo mocno srednie Studia wspominam dobrze, ale do dzisiaj zastanawiam jak wyglądalaby moja sytuacja zawodowa gdybym jednak wybrala inaczej ![]() Wnioski: z perspektywy czasu na pewno zmienilabym moj stosunek do nauki: - uczylabym sie mniej, nie zwazalabym tak na oceny, w wiekszym stopniu postawilabym na języki. - Wybralabym liceum pod kątem towarzystwa a nie nauki, Poza tym: - teraz na pewno na minus jest to, ze wiele dzieci ma za duzo zajec. Nauka w szkole, a potem ktorepetycje, dodatkowe zajecia, języki itp. Dzieci nie mają czasu zeby sie w tygodniu ze sobą spotkac :/ (moze nie we wszystkich szkolach i rejonach tak jest) - obecne 7 klasy mają przerąbnae ze wzgledu na reforme Wysłane z aplikacji Forum Wizaz |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#18 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2011-04
Lokalizacja: Dziki Wschód
Wiadomości: 1 975
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Podstawówka rozpoczęta w 1986, liceum w 1994- egzaminy wstepne z matematyki i j.polskiego, stara matura, studia 1998- egzaminy wstępne z matematyki i biologii. Religia w salce przy kosciele. Dopiero od 8 klasy w szkole. W szkole podstawowej rosyjski z rusycystka z zamiłowania, pisanie zadań na j.polskim wychwalajacych rewolucje październikowa. W LO matematyka na poziomie studiów z genialnym matematykiem, nauczyciele z ogromną wiedzą. Teraz jak jest, nie wiem bo moje dzieci dopiero w przedszkolu.
__________________
"Mówimy o Polsce. Tam nic i nigdy nie jest normalne" A. Sapkowski "Narrenturm" |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#19 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: z szafy
Wiadomości: 7 859
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Ja do szkoły zaczęłam chodzić w 1990 roku. To, co mnie najbardziej uderza jesli chodzi o zmiany to zasady i szacunek.
Nauczyciele w latach 90 w mojej szkole dbali o uczniów a uczniowie wiedzieli, że nie mogą fikać, bo będą z tego problemy. I to nie tak, że dzieciaki były grzeczne czy coś ![]() W LO pod tym kątem było trochę gorzej, ale nauczyciele dalej poczuwali się do dbania o uczniów ich wychowanie i edukację. W 2006-2007 roku miałam praktyki w szkole (podstawowka, gimnazjum, LO) i uderzylo mnie, ze nauczycielom z tych szkół nie zależało. Owszem robili swoje, ale dzieciaki ich już mało interesowały. Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Nina 💕 29.01.2017 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#20 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Cytat:
2. Nie tylko siódme. Zasadniczo wszystkie poczynając od obecnych czwartych + ten ostatni rocznik gimnazjalny, który stanie do podwójnej rekrutacji. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#21 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 10 463
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Cytat:
Od siebie dodam, że najlepiej wspominam dwa lata w klasie sportowej w gimnazjum. Było nas 12 osób w klasie, podejście do uczniów bardziej indywidualne - nauczyciel miał czas, żeby nad każdym się pochylić i nawet jeśli nie był wybitnym pedagogiem, to udawało mu się podciągnąć tych mniej bystrych, aby zrozumieli podstawowy materiał, a trochę więcej wycisnąć z tych zdolniejszych. W klasach ogólnych, 30osobowych wszyscy byli równani do tego samego [słabego] poziomu i nie było żadnego "wolniej" czy "chcę więcej", nauczyciele mieli na to wywalone, program musiał być zrobiony. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#22 | ||
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2016-08
Wiadomości: 6 222
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Ja zaczęłam podstawówkę w 1996 roku. Gimnazjum mieściło się w tym samym budynku, więc cały czas miałam tą samą klasę. Dzieci w mojej klasie były w większości z pogranicza patologii, raczej bez ambicji. Mama na samym początku chciała mnie przenieść do innej klasy, ale ja z jakiegoś powodu nie chciałam, więc mnie do tego nie zmuszała. Ogólnie teraz tego żałuję. Nie ze względu na edukację, bo raczej nic nie straciłam, ale ze względu na towarzystwo. Wtedy dogadywałam się z klasą, ale z nikim z tamtego okresu się już teraz nie przyjaźnie.
Liceum wspominam dobrze. Poznałam fajnych ludzi, miałam super zgraną klasę, wszyscy bardzo się lubiliśmy, pamiętam, że jak zaczął się okres 18, to jak robiliśmy imprezy to praktycznie każdy zapraszał wszystkich, nie było jakiś grupek. Z większością osób do tej pory mam kontakt, z częścią się przyjaźnie. Moje liceum miało dobry poziom nauczania pomimo, że pochodzę z małego miasta. Na ten moment pewnie też bym do niego poszła, po żeby iść do znacznie lepszego musiałabym się wyprowadzić do innego miasta. I w podstawówce i w gimnazjum i w liceum trafiałam na kiepskich wychowawców. Niechętnie jeździli z na wycieczki, nie jeździliśmy na zielone szkoły czego trochę żałuję. Żałuję, że nie uczyłam się na własną na własną rękę języków i że za mało czasu temu poświęcałam. Co do systemu edukacji uważam, że za dużo jest niepotrzebnych informacji, za mało praktycznych rzeczy, które mogą się przydać w życiu po opuszczeniu szkoły. Pomimo dużej ilości języka angielskiego, były to bzdury, a nie nauka dzięki, której można było się dogadać. Problemem są też kiepscy nauczyciele, którzy niestety zdarzą się wszędzie. Najgorzej jeśli klasa trafi na takiego właśnie nauczyciela w przypadku wiodącego przedmiotu. Co do gimnazjów są plusy i minusy. Wydaje mi się, że plusem są w większych miastach gdzie są lepsze i gorsze oraz profilowane. Faktycznie dziecko może się wcześniej zacząć kształcić w kierunku, który go interesuje. W przypadku mniejszych miast to nic nie zmienia i wg mnie ma minusy. Znów jest powtarzanie wszystkiego co było, wyrównywanie poziomu w przypadku gdy klasy wymieszane. Potem w liceum jest mniej czasu na naukę tego co faktycznie jest potrzebne. Wydaje mi się też, że dzieci/młodzież teraz nie ma szacunku do nauczycieli, rodzice są bardziej roszczeniowi i wiem to od ludzi, którzy są nauczycielami. Mniej się wymaga, matura wg mnie jest banalna. Była już taka kiedy ja ją zdawałam. Odkąd matematyka stała się obowiązkowa uważam, że jest prosta, a wiele osób i tak nie zdaje. Na studia łatwiej się dostać. Cytat:
![]() Cytat:
__________________
🍀🍀🍀🍀🍀 |
||
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#23 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2016-11
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 6 604
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Zaczynałam szkołę w 2002. Całkiem dobrze wspominam podstawówkę (kameralna szkoła, zaangażowani nauczyciele) i liceum. Gimnazjum - bałagan i dyrekcja zainteresowana przede wszystkim osiągnięciami sportowymi.
Z nieco nietypowych na tamten czas rzeczy - informatykę miałam przez całe 6 lat podstawówki, a większość szkół zaczynało te zajęcia dopiero w 4 klasie. Z absurdów - niemiecki w gimnazjum, który nie był wpisywany na świadectwo (obowiązkowy drugi język obcy został wprowadzony kilka lat później). Nauczyciele mieli olewczy stosunek, większość uczniów jeszcze bardziej. Rok po mnie zmieniała się podstawa programowa. Moim zdaniem część zmian jest zdecydowanie na gorsze - np. przez jeszcze bardziej obciętą podstawę z matematyki. Boli mnie też trochę, że przedmioty przyrodnicze w zakresie podstawowym zostały obcięte do 1 godziny w tygodniu przez 1 rok - podczas gdy historii nadal jest 3 lata po 2 godziny (nawet, jeśli po roku nazywa się to "historią i społeczeństwem"). Zgodzę się ze wspomnianym wyżej wnioskiem, że dzieci mające korepetycje z X przedmiotów niekoniecznie są dziećmi, które nie są w stanie same opanować materiału. Niestety na co dzień to widuję ![]() Niestety na obecną reformę łapie się mój kuzyn. Najgorzej moim zdaniem są dzieciaki, które w tej chwili są w klasach 5-7, bo do szóstej klasy realizują program zgodnie ze starą podstawą, a potem są wrzucane w sam środek nowej (przez co np. są dwa lata nauki biologii i geografii do tyłu). No i hit nowej podstawy - uczenie historii nie do końca chronologicznie ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#24 |
BAN stały
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 7 488
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Wiecie co jest najgorsze w tej reformie edukacji? (Poza wydawaniem milionów złotych w sumie na nic). Że jak się zmieni władza znowu z PiS-u na PO, to pewnie będą próbowali to odkręcić albo nawet przywrócić poprzedni system. A uczniowie znowu przerobią ten sam materiał albo czegoś nie przerobią, bo kto by się przejmował.
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#25 | |
Gazela inteligencji
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 6 371
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Cytat:
Gimnazjum było totalnie bez sensu, tak jak ktoś pisał wyżej, zbyt łatwe rzeczy, nie musiałam się uczyć, teraz nie umiem się uczyć na poważnie. Zupełnie bezsensownie zmarnowane 3 lata. Uważam, że system podstawówka i liceum jest bardzo dobry, ale w obecnej formie? Szkoda gadać. Powinno być 8 lat PORZĄDNEJ podstawy, a w liceum rozszerzanie wiedzy, przedmioty kierunkowe bardzo rozszerzone, reszta mniej, ale tez w jakimś stopniu. A my wcześniej przez każdą kolejną szkołę przerabialiśmy materiał od nowa. Do liceum poszłam do najlepszej szkoły w okolicy oprócz szkół w mieście wojewódzkim, trochę było za daleko, a nie chciałam mieszkać w internacie. Poziom był niższy niż w mieście wojewódzkim, ale nie żałuję. Był odpowiedni, dosyć wysoki, miałam w miarę porządne zajęcia, wystarczające do napisania matury na bardzo dobrym poziomie i na zdobycie wiedzy powszechnej na takim poziomie, żeby nie wstydzić się w towarzystwie ![]()
__________________
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#26 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 18 638
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Pamiętam jeszcze, że miałam w LO taką wychowawczynię, że przy organizowaniu wycieczki postawiła warunek, że hotel musi mieć ileś gwiazdek, klimę i basen. Na szczęście potem zaszła w ciążę i z nami nie jechała.
Wysłane z mojego HUAWEI LUA-L21 przy użyciu Tapatalka |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#27 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 989
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;8262918 1]1. To raczej problem nadmiernych ambicji rodziców z jednej strony, a lenistwa dzieci z drugiej. Jeśli 'korepetycje' z języka czy jakiegoś przedmiotu, którym dziecko się szczególnie interesuje to po prostu wybiegające ponad program dodatkowe zajęcia to pół biedy. Ale masa przypadków to korepetycje w sensie ścisłym, "bo dziecko sobie nie radzi". Tyle, że takich, które faktycznie sobie same nie mogą poradzić z materiałem szkolnym jest garstka. Reszta nawet nie spróbuje otworzyć książki i nauczyć się chociaż słówek na pamięć. A potem na korkach rodzice oczekuję cudów, że dodatkowy nauczyciel przyjdzie z magicznym szpadelkiem i włoży to leniuszkowi do główki. Nie ogarniam, że ludzie tak ochoczo wyrzucają w błoto kupę kasy, podczas gdy spokojnie można by się bez tego obyć.[/QUOTE]
Tak samo uważam, ta moda na korki jest dla mnie przedziwna. Wśród moich znajomych popularne też było przerabianie na korkach z języka dodatkowego materiału, przy jednoczesnym nieogarnianiu tego co się działo na lekcjach (przy bardzo dobrej nauczycielce w szkole, tyle że wymagającej) Dla mnie wyrobienie nawyku samodzielnego dociekania i nauczenie się jak się uczyć to rzeczy dużo cenniejsze niż część wiedzy szkolnej |
![]() ![]() |
![]() |
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
![]() |
#28 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2016-11
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 6 604
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Moda na korki daje rodzicom złudne wrażenie, że coś robią (a skoro korki nie pomagają, to najwyraźniej nauczyciele się na ich kochane dziecko uwzięli). Poza tym już kilka razy usłyszałam coś w rodzaju: "nie pamiętam, żeby nam się takich rzeczy (głupot) kazali uczyć!"
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#29 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2016-09
Wiadomości: 9 219
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Mnie rozwalają korki z polskiego czy historii.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#30 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 10 463
|
Dot.: Nasze wspomnienia z lat szkolnych vs obecne podejście do edukacji
Cytat:
![]() |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
Narzędzia | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 23:26.