Toksyczna matka - pomóc czy nie?? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2017-05-23, 09:45   #1
_Lisa_
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-05
Wiadomości: 3

Toksyczna matka - pomóc czy nie??


Piszę trochę po to żeby wylać swoje żale ale głównie żeby zasięgnąć Waszej rady, bo jesteście obiektywne, ja już nie potrafię się zdystansować. Z góry dziękuję każdej osobie, która dobrnie do końca tego postu i odpisze!

Od początku - z matką nie układa mi się od lat. Wychowywała mnie sama, bo ojciec zostawił ją zaraz po moim urodzeniu i nigdy potem się nie odzywał. Wychowywała mnie babcia, bo mama nigdy nie miała do tego głowy. Pamiętam że kiedy byłam dzieckiem to miałam dużo miłości z jej strony ale to się zmieniło kiedy jak większość nastolatek zaczęłam mieć swoje zdanie i generalnie moja obecność zaczęła jej przeszkadzać. Kiedy dostałam się na dzienne studia kazała mi z nich zrezygnować, bo powiedziała że nie będzie mnie wiecznie utrzymywać (btw. ona mieszkała ze swoimi rodzicami do 31 roku życia, mimo że ponoć już wtedy zarabiała dobrze). Zmieniłam tryb na zaoczny i poszłam do pracy na pełen etat, chwilę później ona straciła pracę i utrzymywałam nas przez ok. 2 lata. Dostała kilka propozycji w swoim zawodzie ale uznała, że ma już dość papierkowej roboty i chce czegoś innego (kosmos!) Chodziła na spotkania, z których przynosiła do domu różny sprzęt (garnki, lampy uv, sprzęt medyczny) na który brała pożyczki i który miała sprzedawać ale zawsze była na to zbyt zmęczona i mówiła, że on niej nikt tego nie kupi więc to ja zajmowałam się po pracy dzwonieniem po potencjalnych klientach i bieganiem na spotkania. Kiedy udało mi się coś sprzedać nie było nawet słów podziękowania, po prostu zabierała JEJ pieniądze ale kiedy pieniądze nie spływały - do niczego się nie nadawałam, byłam nieudacznikiem, nie potrafiłam sprzedać nawet głupiego garnka.
Kiedy wreszcie znalazła pracę od razu się wyprowadziłam i próbowałam odseparować ale było mi żal babci, która z nią wówczas mieszkała więc i tak pokazywałam się w "domu" co weekend. Matka ciągle pożyczała ode mnie pieniądze, mówiąc że jeśli nie mam to powinnam zarobić albo wziąć pożyczkę, a jeśli nie chcę jej pomóc to ona więcej mi drzwi nie otworzy, a mam pamiętać że jest moją jedyna rodziną. Oczywiście pomagałam, już nawet nie z jakiejś miłości do niej tylko po prostu - byłam przyzwyczajona. Jakiś czas później namówiła mnie (największy błąd w moim życiu) żebym wzięła kredyt na remont mieszkania, które wynajmowała. Faktycznie było w kiepskim stanie i od dawna jej mówiłam, że mogłaby je trochę odświeżyć. Wmówiła mi, że już ma kredyt i drugiego nie dostanie na dobrych warunkach, a tak ja wezmę 10.000 na kilka lat a ona będzie go spłacać. Wahałam się ale ostatecznie nie potrafiłam się sprzeciwić ani powiedzieć nie. Po wzięciu kredytu i wyremontowaniu mieszkania przestała odbierać ode mnie telefony, kiedy do niej pojechałam powiedziała, że nic jej ten kredyt nie interesuje, ona i tak nie ma pieniędzy na raty i że jestem młoda to sobie poradzę, ona mnie musiała latami utrzymywać. Musiałam znaleźć drugą pracę żeby opłacić czynsz, ratę i mieć pieniądze na czesne za studia. W ciągu dnia pracowałam a biurze 8-16 a od 20-1 w nocy wykładałam towar w supermarketach. Nie miałam czegoś takiego jak życie prywatne, znajomym ciężko było zrozumieć czemu pracuję non stop a i tak ledwo wiążę koniec z końcem. Matka w tym czasie poszła na wcześniejszą emeryturę i siedziała w domu.

Zerwałam kontakt na rok. Spłacałam kredyt. Powiedziałam sobie dość ale wtedy zmarła moja babcia i znowu musiałam jej pomóc w załatwianiu formalności, żeby ją gdzieś zawieźć, pojechać na pogrzeb itp (pożyczałam auto od ówczesnego chłopaka). Po pogrzebie dzwoniła do mnie od czasu do czasu, zapraszała, była miła. Kilka razy zapłaciła nawet za ratę. Powoli znowu zaczęłam się do niej zbliżać, mimo że obiecałam sobie że już nigdy się na to nie nabiorę.
Minęły jakieś 3 lata, relacje były takie sobie. Raz lepiej, raz gorzej ale kontakt był. I wtedy trafiłam do szpitala z wyrostkiem robaczkowym. Kto to przechodził wie jaki to ból. Zadzwoniłam do niej z pogotowia, żeby zajęła się moim psem, bo na pewno będę miała operację i nie wiem kiedy i w jakim stanie wyjdę ze szpitala. Z satysfakcją w głosie powiedziała mi, że pies to mój problem i że ona go nie weźmie, bo przez niego na pewno się nie wyśpi. Usłyszałam jeszcze, że ze mną zawsze są problemy i że nie wie po co w ogóle do niej dzwonię, że co ona ma niby zrobić, jestem dorosła (miałam wtedy 26 lat) i ona mnie nie będzie przecież niańczyć.
Pamiętam, że zaczęłam tak płakać, że lekarze musieli mi podać leki uspokajające. Spotykałam się wtedy z chłopakiem, moim obecnym mężem, zaledwie 1,5 miesiąca. Kiedy dowiedział się jak potraktowała mnie matka był w szoku ale wziął wszystko na siebie. Był codziennie w szpitalu, zabrał do siebie mojego psa, po operacji opiekował się mną w swoim mieszkaniu, jego mama pomagała mi się wykąpać, bo początkowo byłam w kiepskim stanie. Byłam i jestem ogromnie wdzięczna ale cała sytuacja była koszmarnie krępująca. Nie wiem czy kiedykolwiek odwdzięczę się teściom za to jak dobrzy dla mnie byli, mimo że przecież w ogóle mnie nie znali.
Kiedy stanęłam na nogi fizycznie i psychicznie zadzwoniłam do matki, chyba z żalu, żeby powiedzieć jej że żyję i że zaopiekowali się mną obcy ludzie. Zaczęła krzyczeć i rzucila słuchawkę ze słowami że mam do niej więcej nie dzwonić.

Kontakt urwał się na dwa lata, raz napisała do mnie smsa żebym przestała się dąsać ale nie odpisałam. Te dwa lat to był czas spokoju, normalnego życia, wreszcie jakichś przyjemności, bo spłaciłam kredyt i mogłam pierwszy raz odetchnąć finansowo. Dostałam dobrą pracę i zamieszkałam z moim jeszcze nie-mężem, czułam się naprawdę szczęśliwa.
Kiedy po oświadczynach zaczęliśmy planować ślub temat matki powrócił, bo jego rodzice pytali czy zamierzamy ją zaprosić. Nigdy nie pytali co się między nami wydarzyło, jedyną osobą która wie o wszystkim jest mój mąż ale on nie dzielił się z nimi żadnymi informacjami. Długo się wahałam, analizowałam co powinnam zrobić. Wiem, że po tym wszystkim nie powinnam nawet chcieć jej na ślubie ale mózg ludzki jest organem ułomnym, kiedy jesteśmy szczęśliwi łatwo zamieść przeszłość pod dywan. Postanowiłam się z nią spotkać. Oczywiście nie przeprosiła, była zbyt dumna ale uznałam że jestem ponad to, zauważyłam, że już w ogóle nie interesuje mnie jej zdanie, jej humor, to co mówi. Stałam się na nią odporna i ona chyba też to zauważyła, bo pierwszy raz nie odnosiła się do mnie jak do swojego niewolnika. Powiedziała nawet że dziękuje za zaproszenie, że się nie spodziewała. Od ślubu kontakt był średni, ona chyba chciałaby się do mnie znowu zbliżyć ale ja utrzymuję dystans. Owszem była u nas na ostatnich świętach ale poza tym relacje są raczej chłodne.

NO I TERAZ do sedna... wybaczcie, tą epopeje ale chcę żebyscie znały genezę problemu.
Moja matka 3 tyg temu trafiła do szpitala. Wiem że od lat ma kłopoty z płucami, miała nawet zapisaną bezpłatna terapie tlenem i wyjazd do sanatorium ale zignorowała zalecenia, bo przecież ona wie lepiej. Oczywiście jest nałogowym palaczem i papierosów też nie rzuciła.
Okazało się że pewnego dnia nie mogła oddychać, zabrało ją pogotowie, potem zatrzymało się jej krążenie, dwa tygodnie leżała pod respiratorem, nie było z nią kontaktu. Obecnie jej stan jest stabilny, mają ją przenieść na oddział pulmonologiczny (chorób płuc) i powstało pytanie co dalej?
Jedyna rodzina, czyli siostra mojej mamy uważa za oczywiste że po wyjściu ze szpitala się nią zajmę, wezmę do siebie. Ona na pewno się nią nie zaopiekuje, czemu się nie dziwię, bo sama walczy z nowotworem a mimo, że moja matka ani razu nie odwiedziła cioci w szpitalu, ona przyjeżdża teraz do niej od czasu do czasu. Moi teściowie nie znając mojej przeszłości zapytali jak będziemy mamie pomagać... a ja sobie tego nie wyobrażam!!
Po prostu nie chcę mieć jej znowu na głowie i kolejny raz podporządkować jej swoje życie Wiem, że to brzmi strasznie ale nie mam wobec niej żadnych uczuć, poza litością. Mój mąż w ogóle wyklucza taką ewentualność, bo ledwo ją toleruje. Dodatkowo kiedy leżała nieprzytomna postanowiłam zapłacić jej rachunki, znalazłam w dokumentach jej login do konta i okazało się że ma kredyt na 52tys. Jest to kredyt konsolidacyjny, który wzięła rok temu żeby pospłacać kilka pozaciąganych przez lata pożyczek. Na co ona to wydała? Nie wiem - bo nie ma nic! Jej mieszkanie, wyremontowane za moje pieniądze to rudera, bo moja matka nie wie jak należy dbać o rzeczy. Wszystko się klei, na podłodze są chyba sprzed kilku lat itp.
Jeżeli będzie w stanie dalej mieszkać samodzielnie to ktoś musi ten cały bałagan posprzątać, bo ona nie może wrócić do mieszkania z kurzem, który narastał latami. A jeśli będzie potrzebować opiekunki albo w ogóle opieki? Kto ma za to zapłacić skoro jej kredyt zabiera prawie 50% jej emerytury i z tego co się zorientowałam stać ją obecnie na skromne życie ale na nic więcej.
Jeśli będzie potrzebować pielęgniarki albo jakichś droższych leków czy nawet rehabilitacji to wszystko będzie na mojej głowie?
Dwa miesiące temu zaczęlismy się starać o dziecko i zastanawiamy się czy w tej sytuacji w ogóle możemy sobie na to pozwolić, bo przecież nie wiadomo co z nią będzie dalej. Nie wspomnę już o tym że od jakiegoś czasu odkładamy pieniądze, bo chcielibyśmy sprzedać mieszkanie męża i wspólnie kupić dom. Czy te wszystkie plany mam ponownie odstawić na bok, bo ktoś kto całe życie udowadniał że jestem jedynie problemem i jednocześnie brał, brał i brał... ponownie ma stać się moja kulą u nogi?
Już czuję się jak jeleń, bo jeżdzę do szpitala codziennie i wykonuję jej polecania, przywożę co chce, kupuje czego potrzebuje, a ona zupełnie nie ma skrupułów żeby mnie wykorzystywać. Robię to bo wiem, że jeśli nie ja to zostanie całkowicie sama ale co mam robić dalej?
Jestem tym wszystkim przygnieciona, bo moje działania nie są podparte troską czy uczuciem tylko koniecznością. Gdyby chodziło o kogos innego to nie miałabym żadnych oporów ale udało mi się odciąć od niej, postawić swoje życie na nogi a tu proszę... nagle trzeba się nią zająć i jeszcze kombinować co z nią później zrobić

Błagam doradźcie mi coś. Z jednej strony czuje złość, że na własną prośbę doprowadziła sie do takiego stanu i teraz oczekuje ode mnie pomocy mimo że od lat traktowała mnie jak zero, a z drugiej mam wyrzuty sumienia, że nie potrafię się zmusić do jakiegoś współczucia.
Co byście zrobiły na moim miejscu? Mam jej dalej pomagać? Dokładać? Finansować? Czy zrobić minimum, tyle ile tylko trzeba i resztą się nie przejmować?
_Lisa_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 10:41   #2
MartaMagda
Zakorzenienie
 
Avatar MartaMagda
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: z szafy
Wiadomości: 7 859
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Cytat:
Napisane przez _Lisa_ Pokaż wiadomość
Piszę trochę po to żeby wylać swoje żale ale głównie żeby zasięgnąć Waszej rady, bo jesteście obiektywne, ja już nie potrafię się zdystansować. Z góry dziękuję każdej osobie, która dobrnie do końca tego postu i odpisze!

Od początku - z matką nie układa mi się od lat. Wychowywała mnie sama, bo ojciec zostawił ją zaraz po moim urodzeniu i nigdy potem się nie odzywał. Wychowywała mnie babcia, bo mama nigdy nie miała do tego głowy. Pamiętam że kiedy byłam dzieckiem to miałam dużo miłości z jej strony ale to się zmieniło kiedy jak większość nastolatek zaczęłam mieć swoje zdanie i generalnie moja obecność zaczęła jej przeszkadzać. Kiedy dostałam się na dzienne studia kazała mi z nich zrezygnować, bo powiedziała że nie będzie mnie wiecznie utrzymywać (btw. ona mieszkała ze swoimi rodzicami do 31 roku życia, mimo że ponoć już wtedy zarabiała dobrze). Zmieniłam tryb na zaoczny i poszłam do pracy na pełen etat, chwilę później ona straciła pracę i utrzymywałam nas przez ok. 2 lata. Dostała kilka propozycji w swoim zawodzie ale uznała, że ma już dość papierkowej roboty i chce czegoś innego (kosmos!) Chodziła na spotkania, z których przynosiła do domu różny sprzęt (garnki, lampy uv, sprzęt medyczny) na który brała pożyczki i który miała sprzedawać ale zawsze była na to zbyt zmęczona i mówiła, że on niej nikt tego nie kupi więc to ja zajmowałam się po pracy dzwonieniem po potencjalnych klientach i bieganiem na spotkania. Kiedy udało mi się coś sprzedać nie było nawet słów podziękowania, po prostu zabierała JEJ pieniądze ale kiedy pieniądze nie spływały - do niczego się nie nadawałam, byłam nieudacznikiem, nie potrafiłam sprzedać nawet głupiego garnka.
Kiedy wreszcie znalazła pracę od razu się wyprowadziłam i próbowałam odseparować ale było mi żal babci, która z nią wówczas mieszkała więc i tak pokazywałam się w "domu" co weekend. Matka ciągle pożyczała ode mnie pieniądze, mówiąc że jeśli nie mam to powinnam zarobić albo wziąć pożyczkę, a jeśli nie chcę jej pomóc to ona więcej mi drzwi nie otworzy, a mam pamiętać że jest moją jedyna rodziną. Oczywiście pomagałam, już nawet nie z jakiejś miłości do niej tylko po prostu - byłam przyzwyczajona. Jakiś czas później namówiła mnie (największy błąd w moim życiu) żebym wzięła kredyt na remont mieszkania, które wynajmowała. Faktycznie było w kiepskim stanie i od dawna jej mówiłam, że mogłaby je trochę odświeżyć. Wmówiła mi, że już ma kredyt i drugiego nie dostanie na dobrych warunkach, a tak ja wezmę 10.000 na kilka lat a ona będzie go spłacać. Wahałam się ale ostatecznie nie potrafiłam się sprzeciwić ani powiedzieć nie. Po wzięciu kredytu i wyremontowaniu mieszkania przestała odbierać ode mnie telefony, kiedy do niej pojechałam powiedziała, że nic jej ten kredyt nie interesuje, ona i tak nie ma pieniędzy na raty i że jestem młoda to sobie poradzę, ona mnie musiała latami utrzymywać. Musiałam znaleźć drugą pracę żeby opłacić czynsz, ratę i mieć pieniądze na czesne za studia. W ciągu dnia pracowałam a biurze 8-16 a od 20-1 w nocy wykładałam towar w supermarketach. Nie miałam czegoś takiego jak życie prywatne, znajomym ciężko było zrozumieć czemu pracuję non stop a i tak ledwo wiążę koniec z końcem. Matka w tym czasie poszła na wcześniejszą emeryturę i siedziała w domu.

Zerwałam kontakt na rok. Spłacałam kredyt. Powiedziałam sobie dość ale wtedy zmarła moja babcia i znowu musiałam jej pomóc w załatwianiu formalności, żeby ją gdzieś zawieźć, pojechać na pogrzeb itp (pożyczałam auto od ówczesnego chłopaka). Po pogrzebie dzwoniła do mnie od czasu do czasu, zapraszała, była miła. Kilka razy zapłaciła nawet za ratę. Powoli znowu zaczęłam się do niej zbliżać, mimo że obiecałam sobie że już nigdy się na to nie nabiorę.
Minęły jakieś 3 lata, relacje były takie sobie. Raz lepiej, raz gorzej ale kontakt był. I wtedy trafiłam do szpitala z wyrostkiem robaczkowym. Kto to przechodził wie jaki to ból. Zadzwoniłam do niej z pogotowia, żeby zajęła się moim psem, bo na pewno będę miała operację i nie wiem kiedy i w jakim stanie wyjdę ze szpitala. Z satysfakcją w głosie powiedziała mi, że pies to mój problem i że ona go nie weźmie, bo przez niego na pewno się nie wyśpi. Usłyszałam jeszcze, że ze mną zawsze są problemy i że nie wie po co w ogóle do niej dzwonię, że co ona ma niby zrobić, jestem dorosła (miałam wtedy 26 lat) i ona mnie nie będzie przecież niańczyć.
Pamiętam, że zaczęłam tak płakać, że lekarze musieli mi podać leki uspokajające. Spotykałam się wtedy z chłopakiem, moim obecnym mężem, zaledwie 1,5 miesiąca. Kiedy dowiedział się jak potraktowała mnie matka był w szoku ale wziął wszystko na siebie. Był codziennie w szpitalu, zabrał do siebie mojego psa, po operacji opiekował się mną w swoim mieszkaniu, jego mama pomagała mi się wykąpać, bo początkowo byłam w kiepskim stanie. Byłam i jestem ogromnie wdzięczna ale cała sytuacja była koszmarnie krępująca. Nie wiem czy kiedykolwiek odwdzięczę się teściom za to jak dobrzy dla mnie byli, mimo że przecież w ogóle mnie nie znali.
Kiedy stanęłam na nogi fizycznie i psychicznie zadzwoniłam do matki, chyba z żalu, żeby powiedzieć jej że żyję i że zaopiekowali się mną obcy ludzie. Zaczęła krzyczeć i rzucila słuchawkę ze słowami że mam do niej więcej nie dzwonić.

Kontakt urwał się na dwa lata, raz napisała do mnie smsa żebym przestała się dąsać ale nie odpisałam. Te dwa lat to był czas spokoju, normalnego życia, wreszcie jakichś przyjemności, bo spłaciłam kredyt i mogłam pierwszy raz odetchnąć finansowo. Dostałam dobrą pracę i zamieszkałam z moim jeszcze nie-mężem, czułam się naprawdę szczęśliwa.
Kiedy po oświadczynach zaczęliśmy planować ślub temat matki powrócił, bo jego rodzice pytali czy zamierzamy ją zaprosić. Nigdy nie pytali co się między nami wydarzyło, jedyną osobą która wie o wszystkim jest mój mąż ale on nie dzielił się z nimi żadnymi informacjami. Długo się wahałam, analizowałam co powinnam zrobić. Wiem, że po tym wszystkim nie powinnam nawet chcieć jej na ślubie ale mózg ludzki jest organem ułomnym, kiedy jesteśmy szczęśliwi łatwo zamieść przeszłość pod dywan. Postanowiłam się z nią spotkać. Oczywiście nie przeprosiła, była zbyt dumna ale uznałam że jestem ponad to, zauważyłam, że już w ogóle nie interesuje mnie jej zdanie, jej humor, to co mówi. Stałam się na nią odporna i ona chyba też to zauważyła, bo pierwszy raz nie odnosiła się do mnie jak do swojego niewolnika. Powiedziała nawet że dziękuje za zaproszenie, że się nie spodziewała. Od ślubu kontakt był średni, ona chyba chciałaby się do mnie znowu zbliżyć ale ja utrzymuję dystans. Owszem była u nas na ostatnich świętach ale poza tym relacje są raczej chłodne.

NO I TERAZ do sedna... wybaczcie, tą epopeje ale chcę żebyscie znały genezę problemu.
Moja matka 3 tyg temu trafiła do szpitala. Wiem że od lat ma kłopoty z płucami, miała nawet zapisaną bezpłatna terapie tlenem i wyjazd do sanatorium ale zignorowała zalecenia, bo przecież ona wie lepiej. Oczywiście jest nałogowym palaczem i papierosów też nie rzuciła.
Okazało się że pewnego dnia nie mogła oddychać, zabrało ją pogotowie, potem zatrzymało się jej krążenie, dwa tygodnie leżała pod respiratorem, nie było z nią kontaktu. Obecnie jej stan jest stabilny, mają ją przenieść na oddział pulmonologiczny (chorób płuc) i powstało pytanie co dalej?
Jedyna rodzina, czyli siostra mojej mamy uważa za oczywiste że po wyjściu ze szpitala się nią zajmę, wezmę do siebie. Ona na pewno się nią nie zaopiekuje, czemu się nie dziwię, bo sama walczy z nowotworem a mimo, że moja matka ani razu nie odwiedziła cioci w szpitalu, ona przyjeżdża teraz do niej od czasu do czasu. Moi teściowie nie znając mojej przeszłości zapytali jak będziemy mamie pomagać... a ja sobie tego nie wyobrażam!!
Po prostu nie chcę mieć jej znowu na głowie i kolejny raz podporządkować jej swoje życie Wiem, że to brzmi strasznie ale nie mam wobec niej żadnych uczuć, poza litością. Mój mąż w ogóle wyklucza taką ewentualność, bo ledwo ją toleruje. Dodatkowo kiedy leżała nieprzytomna postanowiłam zapłacić jej rachunki, znalazłam w dokumentach jej login do konta i okazało się że ma kredyt na 52tys. Jest to kredyt konsolidacyjny, który wzięła rok temu żeby pospłacać kilka pozaciąganych przez lata pożyczek. Na co ona to wydała? Nie wiem - bo nie ma nic! Jej mieszkanie, wyremontowane za moje pieniądze to rudera, bo moja matka nie wie jak należy dbać o rzeczy. Wszystko się klei, na podłodze są chyba sprzed kilku lat itp.
Jeżeli będzie w stanie dalej mieszkać samodzielnie to ktoś musi ten cały bałagan posprzątać, bo ona nie może wrócić do mieszkania z kurzem, który narastał latami. A jeśli będzie potrzebować opiekunki albo w ogóle opieki? Kto ma za to zapłacić skoro jej kredyt zabiera prawie 50% jej emerytury i z tego co się zorientowałam stać ją obecnie na skromne życie ale na nic więcej.
Jeśli będzie potrzebować pielęgniarki albo jakichś droższych leków czy nawet rehabilitacji to wszystko będzie na mojej głowie?
Dwa miesiące temu zaczęlismy się starać o dziecko i zastanawiamy się czy w tej sytuacji w ogóle możemy sobie na to pozwolić, bo przecież nie wiadomo co z nią będzie dalej. Nie wspomnę już o tym że od jakiegoś czasu odkładamy pieniądze, bo chcielibyśmy sprzedać mieszkanie męża i wspólnie kupić dom. Czy te wszystkie plany mam ponownie odstawić na bok, bo ktoś kto całe życie udowadniał że jestem jedynie problemem i jednocześnie brał, brał i brał... ponownie ma stać się moja kulą u nogi?
Już czuję się jak jeleń, bo jeżdzę do szpitala codziennie i wykonuję jej polecania, przywożę co chce, kupuje czego potrzebuje, a ona zupełnie nie ma skrupułów żeby mnie wykorzystywać. Robię to bo wiem, że jeśli nie ja to zostanie całkowicie sama ale co mam robić dalej?
Jestem tym wszystkim przygnieciona, bo moje działania nie są podparte troską czy uczuciem tylko koniecznością. Gdyby chodziło o kogos innego to nie miałabym żadnych oporów ale udało mi się odciąć od niej, postawić swoje życie na nogi a tu proszę... nagle trzeba się nią zająć i jeszcze kombinować co z nią później zrobić

Błagam doradźcie mi coś. Z jednej strony czuje złość, że na własną prośbę doprowadziła sie do takiego stanu i teraz oczekuje ode mnie pomocy mimo że od lat traktowała mnie jak zero, a z drugiej mam wyrzuty sumienia, że nie potrafię się zmusić do jakiegoś współczucia.
Co byście zrobiły na moim miejscu? Mam jej dalej pomagać? Dokładać? Finansować? Czy zrobić minimum, tyle ile tylko trzeba i resztą się nie przejmować?
Przede wszystkim idz do radcy prawnego i dowiedz się jakie masz możliwości. Matka może Cie pozwać o alimenty.

Ja się nie dziwię ze nie chcesz jej pomoc i finansowac jej leczenia. Moze sa jakies opcje aby ja umieścić w jakims osrodku - zalatwic jej dom opieki.

A i porozmawiaj z treściami. Nie musisz opowiadac wszystkiego ale nakresl im sytuacje.
__________________
Nina 💕 29.01.2017
MartaMagda jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 10:46   #3
prezent_od_losu
Zrodzona z burzy
 
Avatar prezent_od_losu
 
Zarejestrowany: 2015-11
Wiadomości: 109
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Powinnaś się CAŁKOWICIE odciąć!!! Niech opieka społeczna się nią zajmie. Powinnaś iść na terapię i szykować się na sprawę sądową bo na pewno poda Cię o alimenty. Tacy ludzie się NIE ZMIENIAJĄ a stają jeszcze gorsi na starość.

Brzmisz jak miła, fajna kobieta, nie daj sobie marnować reszty życia.

Matka to jest osoba która powinna dziecku wszystko (w sensie uczuć nie pieniędzy) dać a wtedy i to dziecko da matce wszystko w zamian

i pamiętaj, nie powielaj schematy
__________________
Obserwuję was... bardzo uważnie i z zainteresowaniem... nie mówię jak nie MUSZĘ
prezent_od_losu jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 10:48   #4
skara
Zakorzenienie
 
Avatar skara
 
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: Hiszpania
Wiadomości: 5 587
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Nie wiem co bym zrobiła, ale Ty powinnaś pójść na terapię. Masz tak wiele nieprzepracowanych problemów, że do jej śmierci będziesz się z tym szamotała. Nie powinnaś wg mnie wywrócić swojego życia do góry nogami. Matka wiele złego Ci wyrządziła i zupełnie nie czuje się winna. Nie pozwól jej nadal tak robić.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
skara jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 10:49   #5
Hanako
lubi eks swojego męża
 
Avatar Hanako
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 1 791
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Cytat:
Napisane przez _Lisa_ Pokaż wiadomość
Piszę trochę po to żeby wylać swoje żale ale głównie żeby zasięgnąć Waszej rady, bo jesteście obiektywne, ja już nie potrafię się zdystansować. Z góry dziękuję każdej osobie, która dobrnie do końca tego postu i odpisze!

Od początku - z matką nie układa mi się od lat. Wychowywała mnie sama, bo ojciec zostawił ją zaraz po moim urodzeniu i nigdy potem się nie odzywał. Wychowywała mnie babcia, bo mama nigdy nie miała do tego głowy. Pamiętam że kiedy byłam dzieckiem to miałam dużo miłości z jej strony ale to się zmieniło kiedy jak większość nastolatek zaczęłam mieć swoje zdanie i generalnie moja obecność zaczęła jej przeszkadzać. Kiedy dostałam się na dzienne studia kazała mi z nich zrezygnować, bo powiedziała że nie będzie mnie wiecznie utrzymywać (btw. ona mieszkała ze swoimi rodzicami do 31 roku życia, mimo że ponoć już wtedy zarabiała dobrze). Zmieniłam tryb na zaoczny i poszłam do pracy na pełen etat, chwilę później ona straciła pracę i utrzymywałam nas przez ok. 2 lata. Dostała kilka propozycji w swoim zawodzie ale uznała, że ma już dość papierkowej roboty i chce czegoś innego (kosmos!) Chodziła na spotkania, z których przynosiła do domu różny sprzęt (garnki, lampy uv, sprzęt medyczny) na który brała pożyczki i który miała sprzedawać ale zawsze była na to zbyt zmęczona i mówiła, że on niej nikt tego nie kupi więc to ja zajmowałam się po pracy dzwonieniem po potencjalnych klientach i bieganiem na spotkania. Kiedy udało mi się coś sprzedać nie było nawet słów podziękowania, po prostu zabierała JEJ pieniądze ale kiedy pieniądze nie spływały - do niczego się nie nadawałam, byłam nieudacznikiem, nie potrafiłam sprzedać nawet głupiego garnka.
Kiedy wreszcie znalazła pracę od razu się wyprowadziłam i próbowałam odseparować ale było mi żal babci, która z nią wówczas mieszkała więc i tak pokazywałam się w "domu" co weekend. Matka ciągle pożyczała ode mnie pieniądze, mówiąc że jeśli nie mam to powinnam zarobić albo wziąć pożyczkę, a jeśli nie chcę jej pomóc to ona więcej mi drzwi nie otworzy, a mam pamiętać że jest moją jedyna rodziną. Oczywiście pomagałam, już nawet nie z jakiejś miłości do niej tylko po prostu - byłam przyzwyczajona. Jakiś czas później namówiła mnie (największy błąd w moim życiu) żebym wzięła kredyt na remont mieszkania, które wynajmowała. Faktycznie było w kiepskim stanie i od dawna jej mówiłam, że mogłaby je trochę odświeżyć. Wmówiła mi, że już ma kredyt i drugiego nie dostanie na dobrych warunkach, a tak ja wezmę 10.000 na kilka lat a ona będzie go spłacać. Wahałam się ale ostatecznie nie potrafiłam się sprzeciwić ani powiedzieć nie. Po wzięciu kredytu i wyremontowaniu mieszkania przestała odbierać ode mnie telefony, kiedy do niej pojechałam powiedziała, że nic jej ten kredyt nie interesuje, ona i tak nie ma pieniędzy na raty i że jestem młoda to sobie poradzę, ona mnie musiała latami utrzymywać. Musiałam znaleźć drugą pracę żeby opłacić czynsz, ratę i mieć pieniądze na czesne za studia. W ciągu dnia pracowałam a biurze 8-16 a od 20-1 w nocy wykładałam towar w supermarketach. Nie miałam czegoś takiego jak życie prywatne, znajomym ciężko było zrozumieć czemu pracuję non stop a i tak ledwo wiążę koniec z końcem. Matka w tym czasie poszła na wcześniejszą emeryturę i siedziała w domu.

Zerwałam kontakt na rok. Spłacałam kredyt. Powiedziałam sobie dość ale wtedy zmarła moja babcia i znowu musiałam jej pomóc w załatwianiu formalności, żeby ją gdzieś zawieźć, pojechać na pogrzeb itp (pożyczałam auto od ówczesnego chłopaka). Po pogrzebie dzwoniła do mnie od czasu do czasu, zapraszała, była miła. Kilka razy zapłaciła nawet za ratę. Powoli znowu zaczęłam się do niej zbliżać, mimo że obiecałam sobie że już nigdy się na to nie nabiorę.
Minęły jakieś 3 lata, relacje były takie sobie. Raz lepiej, raz gorzej ale kontakt był. I wtedy trafiłam do szpitala z wyrostkiem robaczkowym. Kto to przechodził wie jaki to ból. Zadzwoniłam do niej z pogotowia, żeby zajęła się moim psem, bo na pewno będę miała operację i nie wiem kiedy i w jakim stanie wyjdę ze szpitala. Z satysfakcją w głosie powiedziała mi, że pies to mój problem i że ona go nie weźmie, bo przez niego na pewno się nie wyśpi. Usłyszałam jeszcze, że ze mną zawsze są problemy i że nie wie po co w ogóle do niej dzwonię, że co ona ma niby zrobić, jestem dorosła (miałam wtedy 26 lat) i ona mnie nie będzie przecież niańczyć.
Pamiętam, że zaczęłam tak płakać, że lekarze musieli mi podać leki uspokajające. Spotykałam się wtedy z chłopakiem, moim obecnym mężem, zaledwie 1,5 miesiąca. Kiedy dowiedział się jak potraktowała mnie matka był w szoku ale wziął wszystko na siebie. Był codziennie w szpitalu, zabrał do siebie mojego psa, po operacji opiekował się mną w swoim mieszkaniu, jego mama pomagała mi się wykąpać, bo początkowo byłam w kiepskim stanie. Byłam i jestem ogromnie wdzięczna ale cała sytuacja była koszmarnie krępująca. Nie wiem czy kiedykolwiek odwdzięczę się teściom za to jak dobrzy dla mnie byli, mimo że przecież w ogóle mnie nie znali.
Kiedy stanęłam na nogi fizycznie i psychicznie zadzwoniłam do matki, chyba z żalu, żeby powiedzieć jej że żyję i że zaopiekowali się mną obcy ludzie. Zaczęła krzyczeć i rzucila słuchawkę ze słowami że mam do niej więcej nie dzwonić.

Kontakt urwał się na dwa lata, raz napisała do mnie smsa żebym przestała się dąsać ale nie odpisałam. Te dwa lat to był czas spokoju, normalnego życia, wreszcie jakichś przyjemności, bo spłaciłam kredyt i mogłam pierwszy raz odetchnąć finansowo. Dostałam dobrą pracę i zamieszkałam z moim jeszcze nie-mężem, czułam się naprawdę szczęśliwa.
Kiedy po oświadczynach zaczęliśmy planować ślub temat matki powrócił, bo jego rodzice pytali czy zamierzamy ją zaprosić. Nigdy nie pytali co się między nami wydarzyło, jedyną osobą która wie o wszystkim jest mój mąż ale on nie dzielił się z nimi żadnymi informacjami. Długo się wahałam, analizowałam co powinnam zrobić. Wiem, że po tym wszystkim nie powinnam nawet chcieć jej na ślubie ale mózg ludzki jest organem ułomnym, kiedy jesteśmy szczęśliwi łatwo zamieść przeszłość pod dywan. Postanowiłam się z nią spotkać. Oczywiście nie przeprosiła, była zbyt dumna ale uznałam że jestem ponad to, zauważyłam, że już w ogóle nie interesuje mnie jej zdanie, jej humor, to co mówi. Stałam się na nią odporna i ona chyba też to zauważyła, bo pierwszy raz nie odnosiła się do mnie jak do swojego niewolnika. Powiedziała nawet że dziękuje za zaproszenie, że się nie spodziewała. Od ślubu kontakt był średni, ona chyba chciałaby się do mnie znowu zbliżyć ale ja utrzymuję dystans. Owszem była u nas na ostatnich świętach ale poza tym relacje są raczej chłodne.

NO I TERAZ do sedna... wybaczcie, tą epopeje ale chcę żebyscie znały genezę problemu.
Moja matka 3 tyg temu trafiła do szpitala. Wiem że od lat ma kłopoty z płucami, miała nawet zapisaną bezpłatna terapie tlenem i wyjazd do sanatorium ale zignorowała zalecenia, bo przecież ona wie lepiej. Oczywiście jest nałogowym palaczem i papierosów też nie rzuciła.
Okazało się że pewnego dnia nie mogła oddychać, zabrało ją pogotowie, potem zatrzymało się jej krążenie, dwa tygodnie leżała pod respiratorem, nie było z nią kontaktu. Obecnie jej stan jest stabilny, mają ją przenieść na oddział pulmonologiczny (chorób płuc) i powstało pytanie co dalej?
Jedyna rodzina, czyli siostra mojej mamy uważa za oczywiste że po wyjściu ze szpitala się nią zajmę, wezmę do siebie. Ona na pewno się nią nie zaopiekuje, czemu się nie dziwię, bo sama walczy z nowotworem a mimo, że moja matka ani razu nie odwiedziła cioci w szpitalu, ona przyjeżdża teraz do niej od czasu do czasu. Moi teściowie nie znając mojej przeszłości zapytali jak będziemy mamie pomagać... a ja sobie tego nie wyobrażam!!
Po prostu nie chcę mieć jej znowu na głowie i kolejny raz podporządkować jej swoje życie Wiem, że to brzmi strasznie ale nie mam wobec niej żadnych uczuć, poza litością. Mój mąż w ogóle wyklucza taką ewentualność, bo ledwo ją toleruje. Dodatkowo kiedy leżała nieprzytomna postanowiłam zapłacić jej rachunki, znalazłam w dokumentach jej login do konta i okazało się że ma kredyt na 52tys. Jest to kredyt konsolidacyjny, który wzięła rok temu żeby pospłacać kilka pozaciąganych przez lata pożyczek. Na co ona to wydała? Nie wiem - bo nie ma nic! Jej mieszkanie, wyremontowane za moje pieniądze to rudera, bo moja matka nie wie jak należy dbać o rzeczy. Wszystko się klei, na podłodze są chyba sprzed kilku lat itp.
Jeżeli będzie w stanie dalej mieszkać samodzielnie to ktoś musi ten cały bałagan posprzątać, bo ona nie może wrócić do mieszkania z kurzem, który narastał latami. A jeśli będzie potrzebować opiekunki albo w ogóle opieki? Kto ma za to zapłacić skoro jej kredyt zabiera prawie 50% jej emerytury i z tego co się zorientowałam stać ją obecnie na skromne życie ale na nic więcej.
Jeśli będzie potrzebować pielęgniarki albo jakichś droższych leków czy nawet rehabilitacji to wszystko będzie na mojej głowie?
Dwa miesiące temu zaczęlismy się starać o dziecko i zastanawiamy się czy w tej sytuacji w ogóle możemy sobie na to pozwolić, bo przecież nie wiadomo co z nią będzie dalej. Nie wspomnę już o tym że od jakiegoś czasu odkładamy pieniądze, bo chcielibyśmy sprzedać mieszkanie męża i wspólnie kupić dom. Czy te wszystkie plany mam ponownie odstawić na bok, bo ktoś kto całe życie udowadniał że jestem jedynie problemem i jednocześnie brał, brał i brał... ponownie ma stać się moja kulą u nogi?
Już czuję się jak jeleń, bo jeżdzę do szpitala codziennie i wykonuję jej polecania, przywożę co chce, kupuje czego potrzebuje, a ona zupełnie nie ma skrupułów żeby mnie wykorzystywać. Robię to bo wiem, że jeśli nie ja to zostanie całkowicie sama ale co mam robić dalej?
Jestem tym wszystkim przygnieciona, bo moje działania nie są podparte troską czy uczuciem tylko koniecznością. Gdyby chodziło o kogos innego to nie miałabym żadnych oporów ale udało mi się odciąć od niej, postawić swoje życie na nogi a tu proszę... nagle trzeba się nią zająć i jeszcze kombinować co z nią później zrobić

Błagam doradźcie mi coś. Z jednej strony czuje złość, że na własną prośbę doprowadziła sie do takiego stanu i teraz oczekuje ode mnie pomocy mimo że od lat traktowała mnie jak zero, a z drugiej mam wyrzuty sumienia, że nie potrafię się zmusić do jakiegoś współczucia.
Co byście zrobiły na moim miejscu? Mam jej dalej pomagać? Dokładać? Finansować? Czy zrobić minimum, tyle ile tylko trzeba i resztą się nie przejmować?
A ona kiedyś zrobiła dla ciebie chociaż to minimum, że się aż tak zastanawiasz? Mąż ma absolutną rację, obecność matki w waszym życiu znowu ci rozora psychikę, zdestabilizuje wasze życie, niewykluczone, że rozbije waszą rodzinę. A mamusia może z chorobą płuc pociągnąć całkiem długo, to nie jest opiekowanie się kobietą w agonii. To jest problem, który będzie nad wami wisiał latami, więc jakbyście mieli z jej powodu przełożyć dziecko, to możecie je przypadkiem przełożyć o 20 lat.

Masz własne życie. Masz własną rodzinę. Nie możesz tego odwiesić na kołek tylko dlatego, że matka. Żyła jak żyła, to jej problem teraz, że nie ma nikogo, kto by się nią interesował. Tym bardziej, że jak widać, nawet teraz matka nie jest wdzięczna za to, że jej pomagasz. Musisz włączyć instynkt samozachowawczy i odciąć się wreszcie od niej na dobre, bo kontakty z nią ci w żaden sposób nie służą.

Najgorzej z aspektami finansowymi, bo tutaj jeżeli matka trafiłaby do jakiegoś ZOLu, czy innego ośrodka, kosztami obciążą ciebie. Nie wiem, czy można się przed tym zabezpieczyć, udowadniając, że matka na ciebie nie łożyła. Mam nadzieję, że wypowiedzą się tutaj prawnicy., ale jeśli masz jakiekolwiek dowody, to zacznij je zbierać.
__________________
chase the rain!
Hanako jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 10:50   #6
Paprotka_
Zakorzenienie
 
Avatar Paprotka_
 
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 4 486
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Strasznie ciężka sytuacja. Ja chyba umieściłabym taką osobę w domu opieki, na pewno nie brałabym jej do siebie w opisanej przez Ciebie sytuacji. Moja pomoc finansowa ograniczyłaby się ewentualnie (o ile w ogóle bym się na nią zdecydowała) do pokrycia części kosztów pobytu. To tak na szybko co mi przyszło do głowy.
__________________
Czasami bywa się gołębiem a czasami pomnikiem.
----------------------------------------------------------
PRETENSJONALNY nie oznacza "pełen pretensji"
Za słownikiem PWN:
pretensjonalny to
1. «zachowujący się sztucznie, krygujący się»
2. «zbyt wyszukany, świadczący o złym guście»
Paprotka_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 10:51   #7
Hultaj
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

idź na terapię. matka zasługuje na to by ją olać po całości. jest bardzo bezczelna.

przestan ukrywać przed teściami jaka była. dlaczego ty masz robić za czarną owcę.

na miejscu męza zabroniłabym Ci wszystkiego co szkodzi Waszej (męża i Twojej rodzinie) i zażądałabym terapii. Ty masz rezygnować z dziecka, Ty masz myśleć o braniu jej do siebie? na miejscu męża naprawdę bym postawiła sprawę na ostrzu noża i zagroziła nawet rozwodem bo taki toksyk w tle i tak zniszczy Wam małżeństwo.

pomysł z poradą prawną jest bardzo dobry.

dziwię się ze latasz do niej ze słoikami, właśnie w życiu nie powinnaś pokazywać jej że jednak się nią zajmujesz, no ale to wynika z tego, że potrzebujesz terapii i w dalszym ciągu jesteś od mamusi emocjonalnie uzależniona.
Hultaj jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2017-05-23, 11:00   #8
bluebluesky
Zakorzenienie
 
Avatar bluebluesky
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 3 573
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Straszliwie wspolczuje sytuacji. Straszna kobieta, matka nazawac jej nie mozna. Az mi sie goraco zrobilo.

Prosze cie, mysl teraz o swojej rodzinie. Tak wiele czasu ona zmarnowala, tyle ci odebrala. Potrzebujesz terapii, to pewne, ale wazne jest tez zebys otoczyla sie sila rodziny. Tesciowie i maz pomoga ci trzymac pion i nie dadza sie zmanipulowac.

Powinnas sie odciac, ale jesli nie potrafisz, to na pewno nie wolno ci tracic pieniedzy i czasu na nia. Jest odpowiedzialna za to wszystko.
__________________
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.
bluebluesky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 11:00   #9
Valtamerii
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2016-10
Lokalizacja: pomorskie
Wiadomości: 1 943
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Musisz iść do prawnika. To jest dramat z tymi alimentami na rodziców ,czy na byłych współmałżonków. Te osoby ,którym się należy nie występują a ktoś niezrównoważony to zrobi.
Nawet nie wiem ,czy takiej sytuacji priorytetem nie jest właśnie porada prawna niż terapie. Terapeuta nie zablokuje roszczeń finansowych.
Valtamerii jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 11:07   #10
bluebluesky
Zakorzenienie
 
Avatar bluebluesky
 
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 3 573
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

To prawda, idzcie do prawnika, dowiedzcie sie, jakie macie prawa.

Duzo sily zycze!
__________________
Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś.
bluebluesky jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 11:10   #11
malypeszek
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-02
Wiadomości: 443
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Współczuje sytuacji. Nie jesteś nic winna swojej "matce" i masz prawo się odciąć. Problem tylko w tym, czy to się uda w jej obecnym stanie.
malypeszek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2017-05-23, 11:27   #12
biegajaca_biedronka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 63
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Również radzę Ci iść do prawnika, bo nie tyle co płacenie alimentów może na Ciebie spaść, ale i długi jakie ma twoja matka ...
Idź do prawnika, postaraj się ogarnąć wszystko tak, aby zabezpieczyć sobie przyszłość jak najlepiej bez niej.

Ja zdecydowanie bym takiej matce nie pomagała... Zdecydowanie nie! Twój mąż ma rację. Pomoc matce sprowadzi na was tylko więcej kłopotów i to nie na jakiś rok czy góra dwa lata... a Tak jak wspomniały wcześniej forumowiczki, problem możesz mieć 20lat...

Już teraz matka zaczyna Tobą miotać, więc co będzie jak trafi pod Twój dach
Chorobą będzie usprawiedliwiała każdy swój brak aktywności, paluszkiem nie ruszy, "bo choroba"...
biegajaca_biedronka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 11:49   #13
f3c5f22a477733c3f05238ecee51cadb3aa4293a_6848b944d63c3
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 7 966
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

1. Idź do Empiku, kup książkę http://lubimyczytac.pl/ksiazka/22831...dnik-dla-corek i ją od razu przeczytaj. To świetna lektura, która zmieniła moje podejście do mojej lekko toksycznej matki (jest niczym w porównaniu do Twojej).

2. Poszukaj jakiegoś fajnego psychologa specjalizującego się w temacie i zapisz się do niego.

3. Znajdź również dobrego prawnika, żeby matka nie wykorzystała Cię znowu do spłaty swoich kredytów (może pozwać Cię o alimenty).

4. Załatw matce ośrodek z NFZ (ma emerytuję, więc jest ubezpieczona).

5. Staraj się o dziecko, kochaj męża i bądź szczęśliwa
f3c5f22a477733c3f05238ecee51cadb3aa4293a_6848b944d63c3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 11:51   #14
_Lisa_
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2017-05
Wiadomości: 3
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Cytat:
Napisane przez Hanako Pokaż wiadomość
A ona kiedyś zrobiła dla ciebie chociaż to minimum, że się aż tak zastanawiasz? Mąż ma absolutną rację, obecność matki w waszym życiu znowu ci rozora psychikę, zdestabilizuje wasze życie, niewykluczone, że rozbije waszą rodzinę. A mamusia może z chorobą płuc pociągnąć całkiem długo, to nie jest opiekowanie się kobietą w agonii. To jest problem, który będzie nad wami wisiał latami, więc jakbyście mieli z jej powodu przełożyć dziecko, to możecie je przypadkiem przełożyć o 20 lat.

Masz własne życie. Masz własną rodzinę. Nie możesz tego odwiesić na kołek tylko dlatego, że matka. Żyła jak żyła, to jej problem teraz, że nie ma nikogo, kto by się nią interesował. Tym bardziej, że jak widać, nawet teraz matka nie jest wdzięczna za to, że jej pomagasz. Musisz włączyć instynkt samozachowawczy i odciąć się wreszcie od niej na dobre, bo kontakty z nią ci w żaden sposób nie służą.

Najgorzej z aspektami finansowymi, bo tutaj jeżeli matka trafiłaby do jakiegoś ZOLu, czy innego ośrodka, kosztami obciążą ciebie. Nie wiem, czy można się przed tym zabezpieczyć, udowadniając, że matka na ciebie nie łożyła. Mam nadzieję, że wypowiedzą się tutaj prawnicy., ale jeśli masz jakiekolwiek dowody, to zacznij je zbierać.
Ech no własnie mam poczucie, że przecież karmiła, ubierała mnie, dawała na książki do szkoły. Ciężko mi powiedzieć że NIC dla mnie nie zrobiła. Zrobiła mi wiele złego ale nigdy nie uderzyła, nie piła itp. Mam cały czas jakieś dziwne poczucie obowiązku. Wiem, że to temat na terapię ale tak jak już ktoś wspomniał... w tej chwili to chyba nie jest najpilniejsza sprawa.
Nie wiem na ile ona będzie samodzielna, bo na początku mówiono że konieczna będzie wentylacja mechaniczna, ale obecnie oddycha samodzielnie. Do ZOLu na pewno jej nie przyjmą, bo wydaje mi się że nie będzie potrzebowała całodobowej opieki. Poza tym już się dowiedziałam, że takie miejsca pobieraja 70% emerytury, których ona nie ma, bo rata kredytu jest za duża. Dowodów nie mam, wyprowadziłam się od niech 10 lat temu. Zresztą tak jak pisałam wyżej, ponoć gmina interesuje się jedynie zarobkami dzieci. Mimo wszystko muszę zasięgnąć konkretnej porady.

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
idź na terapię. matka zasługuje na to by ją olać po całości. jest bardzo bezczelna.

przestan ukrywać przed teściami jaka była. dlaczego ty masz robić za czarną owcę.

na miejscu męza zabroniłabym Ci wszystkiego co szkodzi Waszej (męża i Twojej rodzinie) i zażądałabym terapii. Ty masz rezygnować z dziecka, Ty masz myśleć o braniu jej do siebie? na miejscu męża naprawdę bym postawiła sprawę na ostrzu noża i zagroziła nawet rozwodem bo taki toksyk w tle i tak zniszczy Wam małżeństwo.

pomysł z poradą prawną jest bardzo dobry.

dziwię się ze latasz do niej ze słoikami, właśnie w życiu nie powinnaś pokazywać jej że jednak się nią zajmujesz, no ale to wynika z tego, że potrzebujesz terapii i w dalszym ciągu jesteś od mamusi emocjonalnie uzależniona.
Na szczęście mój mąż nie musi mi grozić rozwodem Oboje zdajemy sobie sprawę że ona nie może trafić do nas. Jesteśmy małżeństwem ale to nie zmienia (w mojej głowie) faktu, że to mieszkanie mojego męża. Nigdy nie wywróciłabym jego życia do góry nogami, to nie jego wina że mam taką rodzinę. Nie wyobrażam sobie że nagle miałby spać ze mną na kanapie, bo sypialnia byłaby pokojem mojej matki.
Z teściami już kiedyś próbowałam rozmawiać ale dla nich to wszystko jest takie niepojęte. Nie potrafię o tym mówić na spokojnie i kiedy przed weselem chciałam wytłumaczyć czemu w stosunku do mamy będę chłodna to prawie się poryczałam, więc powiedzieli że niczego nie muszę mówić, że oni rozumieją. W ich oczach nie jestem czarną owcą, po prostu oboje pochodzą z innych domów i myślę, że nie rozumieją. Mimo wszystko chyba rzeczywiście muszę im bardziej szczegółowo nakreślić sytuację.

Cytat:
Napisane przez Valtamerii Pokaż wiadomość
Musisz iść do prawnika. To jest dramat z tymi alimentami na rodziców ,czy na byłych współmałżonków. Te osoby ,którym się należy nie występują a ktoś niezrównoważony to zrobi.
Nawet nie wiem ,czy takiej sytuacji priorytetem nie jest właśnie porada prawna niż terapie. Terapeuta nie zablokuje roszczeń finansowych.
Myślę, że ona nie wie że mogłaby wystąpić o alimenty i mam nadzieję, że nigdy na to nie wpadnie. Oby nikt życzliwy jej tego nie podpowiedział. Z tego co się dowiadywałam przed alimentami nie można się bronić. Prawo ponoć nie uwzględnia sytuacji między stronami tylko kwestie finansową a oboje z mężem zarabiamy ok i sąd raczej nie odpuści. Nie zmienia to faktu, że w przyszłym tygodniu chyba zasięgnę porady prawnika.

Cytat:
Napisane przez malypeszek Pokaż wiadomość
Współczuje sytuacji. Nie jesteś nic winna swojej "matce" i masz prawo się odciąć. Problem tylko w tym, czy to się uda w jej obecnym stanie.
Nie jestem w stanie zostawić jej w szpitalu i nie odwiedzać, olać. Zresztą pielęgniarki dzwonią do mnie jak skończy się woda mineralna czy czegoś potrzebuje. Szpital nie będzie tego sam fundował, co jest dla mnie zrozumiałe. Ustaliliśmy już, że kiedy wyjdzie z oddziału intensywnej terapii i przeniosą ją do innego szpitala to ograniczymy wizyty, nie będzie już zagrożona. Poradzi sobie. Może to też da jej do myślenia, że nie wracam do poprzednich schematów.
Nie wiem tylko co potem... naprawdę nie mam pomysłu. Najłatwiej byłoby ją ulokować w jej mieszkaniu, ale w takim razie chyba i tak musimy je ogarnąć, bo jeśli tego nie zrobię to za chwilę znowu będę jezdzić do szpitala, bo w tym kurzu długo nie pooddycha
_Lisa_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 12:26   #15
Ferocious
Raczkowanie
 
Avatar Ferocious
 
Zarejestrowany: 2017-04
Wiadomości: 61
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Karmiła cię, ubierała i dawała na książki do szkoły, bo to był jej psi obowiązek.
Ty nie masz obowiązku opiekowac się toksycznym, złym człowiekiem i dokładac się do jego utrzymania, bez względu na to czy to matka, ojciec, czy brat.
Niepojęte, jak można traktowac w ten sposób inną osobę, w dodatku własną córkę, niezmiernie ci współczuję. Pamiętaj, że nie jestes jej nic winna. Ona nie zasługuje nawet na Twoją litosc. Trzymaj się, i oby ten człowiek więcej cię nie niszczył. Niech ci nie jest jej żal, ona nie przejmowała się Tobą, gdy leżałaś w szpitalu, miała cię gdzieś i nawet wprost ci to powiedziała. Potwór nie matka. Zapomnij o niej.

Edytowane przez Ferocious
Czas edycji: 2017-05-23 o 12:28
Ferocious jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 12:35   #16
MartaMagda
Zakorzenienie
 
Avatar MartaMagda
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: z szafy
Wiadomości: 7 859
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Z tymi alimentami to tak nie jest że sąd bierze pod uwagę tylko finanse. Dopytaj o to radcę.

Dziewczyny mają rację. Jesteś uzależniona emocjonalnie od matki. To dorosła kobieta która powinna radzić sobie sama i sama o siebie dbać. Ma bajzel w mieszkaniu to wynajmuje sprzątaczkę, nie ma na to kasy to prosi o pomoc. I wtedy jej ewentualnie pomagasz i na swoich warunkach. Ty jednak sama z siebie chcesz wszystko za nią ogarnać. To Cię prędzej czy później zje od środka.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
__________________
Nina 💕 29.01.2017
MartaMagda jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 12:48   #17
michal321
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-08
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 268
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Ja na twoim miejscu poszedłbym do prawnika a następnie odciął się od tej osoby ( której nawet nie można nazwać matką)
Skup się na prawdziwej rodzinie.
michal321 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 13:44   #18
arno22
Zadomowienie
 
Avatar arno22
 
Zarejestrowany: 2017-04
Lokalizacja: północna wielkopolska
Wiadomości: 1 052
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

może jest dodatkowo chora na Alzhaimera lub inną chorobę która uniemożliwia samodzielną egzystencję ( zlecić badania neurologiczne i psychiatryczne ) istnieje wtedy możliwość ubezwłasnowolnienia mamy i przejęcie kontroli nad majątkiem i zdrowiem mamy.
arno22 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 13:46   #19
ssnn
Rozeznanie
 
Avatar ssnn
 
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 781
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Trzymam kciuki za skuteczne odcięcie się od tej osoby.
Wiem, jak to działa i czemu biegasz z tą mineralną, ale ona na to nie zasłużyła.
ssnn jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2017-05-23, 13:46   #20
ajah
wańka wstańka
 
Avatar ajah
 
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 12 467
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Nie przyjelabym jej do swojego domu. Pomoglabym jej znaleźć dom opieki lub opiekę dochodząco; skonsultowalabym się z prawnikiem, by wiedzieć na czym stoję i co się może wydarzyc ( obowiązek alimentacyjny? Kwestie spadkowe, zadluzenie).
Myślę, że priorytetem jest zdrowie twoje i twojej rodziny. Nadmierne angażowanie się w sytuację kobiety, która całe życie ciągnęła cię w dół, wykorzystywała może bardzo źle na Ciebie i rodzinę wpłynąć.
__________________
nauczycielu, zajrzyj

Edytowane przez ajah
Czas edycji: 2017-05-23 o 13:53
ajah jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 14:55   #21
lightangel
Zakorzenienie
 
Avatar lightangel
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 8 102
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Pewne jest jedno - nie musisz się obawiać długów matki. To tylko i wyłącznie jej odpowiedzialność i nikt nie może Cię zmusić do spłaty jej zobowiązań póki żyje. Gdyby kiedykolwiek jacyś windykatorzy przekonywali Cię że jest inaczej to wyślij ich na drzewo i nie płać ani złotówki. Co innego po ewentualnej śmierci Twojej matki, wtedy jak najszybciej będziesz musiała złożyć w sądzie zrzeczenie się spadku, to ochroni Cię przed dziedziczeniem długów. Co do ewentualnych alimentów niestety nie mam wystarczającej wiedzy żeby coś doradzać.

W mojej rodzinie był podobny przypadek do Twojego. Sytuacja nie była aż tak zła jak u Ciebie, ale osoba która nie interesowała się nikim i niczym nagle też zaczęła potrzebować opieki. Od początku było wiadomo że nie ma opcji żeby zamieszkała z kimś z rodziny.
Najpierw dzieci wynajęły dla niej opiekunkę (można się starać o opiekunkę z pomocy społecznej, nawet jeśli trzeba będzie do niej dopłacić to i tak wyjdzie taniej niż przy wynajęciu przez jakąś firmę). Opiekunka przychodziła na 2 godziny dziennie, w tym czasie robiła zakupy, przygotowywała posiłki, sprzątała (na zasadzie umycia naczyń, wytarcia stołu - nie sprzątania całego mieszkania jak gosposia), pomagała się umyć. Z czasem przytrafiło się złamanie biodra i kilkudniowy pobyt w szpitalu. Po nim jakiś miesiąc w domu opieki i muszę przyznać że ten miesiąc był katorgą - ciągłe telefony z naleganiem żeby ją stamtąd zabrać, nawet w środku nocy (opieka w ośrodku była wzorowa, powodem było to że ta osoba nienawidziła innych ludzi i nie chciała z nikim przebywać). Wiadomo, nikogo na siłę w takim ośrodku trzymać się nie da, więc po miesiącu wróciła do domu. Znowu do schematu opiekunki na dwie godziny dziennie, dzieci i wnuki pojawiały się sporadycznie bo im była starsza tym bardziej nieznośna i nieprzyjemna dla wszystkich, zwłaszcza rodziny. Ona sama nie szukała kontaktu z rodziną więc było łatwiej. Przykro jest to powiedzieć, ale po jej śmierci wszyscy odetchnęli z ulgą.

Cała ta sytuacja była bardzo bolesna dla rodziny, bo z jednej strony to bardzo bliska osoba która teoretycznie powinna być kochana i uwielbiana. A z drugiej strony to samo co u Ciebie, całkowity brak szacunku do rodziny, ciągłe pretensje o wszystko. Niestety, czasem trafia się tak źle i jedyne co można zrobić to spróbować pomóc na odległość (np. przez wynajęcie opiekunki), a samemu się odciąć. Inaczej praktycznie nie da się żyć normalnie.
lightangel jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 14:57   #22
MissChievousTess
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2012-04
Wiadomości: 12 916
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Radzę punk po punkcie zrealizować rady od użytkowniczki o nicku hiperaktywna. Bo faktycznie jeśli mamy nie będzie stać na dom opieki czy spłatę zobowiązań z jej własnej emerytury to pewnie pozwie Cię o alimenty. Więc lepiej temu przeciwdziałać zanim do tego dojdzie. A psycholog to inna sprawa. Nie da się pomóc toksycznej osobie. Można tylko nauczyć się taktyk samoobrony przed kimś takim. Podobnie nie da się pomóc osobie o autodestrukcyjnych skłonnościach typu nałóg nikotynowy, który szkodzi jej zdrowiu jeśli ona sama nie chce dać sobie pomóc. Ja w tym zakresie dostałam ważną lekcję od świętej pamięci Marka Kotańskiego, który każdej nadopiekuńczej matce narkomana mówił, że "najlepiej dziecku pomoże wyjść z nałogu jeśli wyrzuci je z domu, odetnie od kasy i uda, że dla niej umarło". Brutalne, ale działo. Z osobami toksycznymi jest niestety podobnie. Muszą dotknąć dna, obudzić się pewnego dnia zupełnie same i wtedy czasem chcą coś zmienić. Z nałogiem papierosowym jest podobnie. Część ludzi z nałogów nie wychodzi nigdy i ostatnią rzeczą jakiej pragnie tuż zanim nałóg ich zabije to ostatnie oddanie się nałogowi. Niejeden onkolog powie Ci, że palacz z rakiem płuc raczej tuż przed śmiercią poprosi o pozwolenia na wyjście na dymka niż o możliwość pożegnania z rodziną. Tu możesz zbankrutować na ratowanie matki przed nią samą, a koniec końców rak płuc albo żołądka zapewne będzie i zapewne zawsze wybierze papierosa, a nie Ciebie.
A to co piszesz brzmi strasznie tylko dla ludzi, którzy nie mieli w rodzinie toksycznej osoby. Dla osoby, która taką osobę wśród bliskich miała wszystko co piszesz jest normalne, zrozumiałe, a Twoje dotychczasowe wybory najrozsądniejsze z możliwych jakie miałaś do dyspozycji. Jeśli nad czymś powinnaś popracować to nad swoim poczuciem winy bo jeśli ono jest to można nadal Twoimi emocjami manipulować. A prawda jest taka, że nie ma Twojej winy w tym jaką miałaś matkę bo to była dorosła osoba, na którą jako dziecko nie mogłaś mieć żadnego wpływu bo pojawiłaś się w jej życiu gdy jej charakter, sposób bycia był już w pełni ukształtowany niepodatny na zmiany, szczególnie ze strony dziecka. To ona powinna chronić Ciebie i traktować Cię jako stronę słabszą, a nie Ty ją. Problem w takich relacjach polega na tym, że dziecko nie może być dzieckiem, a musi bawić się w rodzica. I dlatego emocje w takim układzie rodzinnym są takie popaprane. I dla własnego dobra mogłabyś poczytać o toksycznych matkach. Niedawno wyszła polska książka "W co grają matki i córki" i zrozumieć w jaki sposób jesteś w tym wszystkim uwikłana i po prostu mieć pod ręką zestaw w miarę bezpiecznych dla Ciebie taktyk postępowania.
__________________
Proszę zajrzyj do tego wątku i wypełnij ankietę:
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=733894
MissChievousTess jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 15:55   #23
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 803
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Każdy kredyt jest ubezpieczony, więc nie ma obaw, że autorka zostanie z tym długiem po śmierci matki.
Skoro ma dostęp do papierów, to w umowie kredytowej na pewno znajdzie stronę z warunkami ubezpieczenia.
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2017-05-23, 16:13   #24
201803111829
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-12
Wiadomości: 13 966
GG do 201803111829
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Nie pomagaj. Po prostu. Nie miej wyrzutów sumienia.

Wysłane z mojego ALE-L21 przy użyciu Tapatalka
201803111829 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 16:49   #25
la'Mbria
Zakorzenienie
 
Avatar la'Mbria
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Shmalzberg
Wiadomości: 7 002
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Jedyną pomoc jakiej udzieliłabym na twoim miejscu to pomoc w znalezieniu opieki/opiekunki na godziny. Natomiast po znalezieniu opiekunki zmienilabym numer tel. i w razie śmierci matki nie przyjęła spadku.
Odetnij się od niej całkowicie. Masz rodzinę w rodzinie męża i w nim samym, nie odpuść takiej osoby do was.

Wysłane z mojego SM-J710F przy użyciu Tapatalka
__________________
jedyne miejsce gdzie sukces jest wcześniej niż wysiłek, to słownik

jak chłopu zależy, to żeby skały srały, a mury pękały, to znajdzie czas i sposób, żeby się z Tobą skontaktować...
la'Mbria jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 16:56   #26
f3c5f22a477733c3f05238ecee51cadb3aa4293a_6848b944d63c3
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 7 966
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Cytat:
Napisane przez I am Rock Pokaż wiadomość
Każdy kredyt jest ubezpieczony, więc nie ma obaw, że autorka zostanie z tym długiem po śmierci matki.
Skoro ma dostęp do papierów, to w umowie kredytowej na pewno znajdzie stronę z warunkami ubezpieczenia.
Właśnie nie każdy. Ostatnio w rodzinie miałam taką sytuację i długi przechodzą na innych członków.
f3c5f22a477733c3f05238ecee51cadb3aa4293a_6848b944d63c3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 17:04   #27
Vrenth
Zadomowienie
 
Avatar Vrenth
 
Zarejestrowany: 2005-11
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 1 593
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Nie pytałaś o to, ale dziewczyny słusznie mówią, że powinnaś chodzić do psychologa. Tata ma podobną matkę i latami się leczy. Ty nie brzmisz źle, więc pewnie masz sporo mniej problemów do rozwiązania, ale nie czekaj długo - musisz sobie z tym poradzić, zwłaszcza jak planujesz dzieci.

Co do głównego pytania - nie mieszaj się za bardzo a jednocześnie nie odcinaj. Wiem, to jest bardzo trudne, ale nie ma wyjścia. Jasne, że jakieś podstawowe zapewnienie opieki jest konieczne, bo to jest Twoja matka i ją kochasz. Poza tym masz milion różnych uczuć, ale jak nie zrobisz pewnych podstawowych rzeczy, to będziesz żyć ciągle z wyrzutami sumienia. Jednocześnie rób wszystko, żeby się nie wmieszać w jej długi i nie zaangażować bardziej niż czujesz, że możesz. Na teraz pomoc chorej matce w szpitalu jest jak najbardziej normalna, ale tylko w typowych granicach: odwiedzić, zrobić zakupy, przynieść ubrania na zmianę, ogarnąć mieszkanie jak będzie wychodzić.

Co do dalszej opieki, to musisz się zorientować, czy np. pomoc społeczna byłaby w stanie coś zaoferować. Jeśli potrzebna jest opieka, to może trzeba pomyśleć o domu opieki - na to pewnie starczyłoby jej emerytury. Jeśli nie będzie potrzebować profesjonalnej opieki, to możesz ją raz na czas odwiedzać, pomóc w zakupach, itp. Jej kredyt jest jej problemem. Z tego, co kiedyś szukałam, to alimenty dotyczą tylko osób, które mają zbyt niskie dochody, żeby się utrzymać - wydaje mi się, że kredyty nie mają na to wpływu, więc prawnie nie musisz jej nic płacić. A po śmierci wydaje mi się, że wystarczy nie przyjąć spadku, żeby nie musieć płacić długów, ale to lepiej skonsultować z prawnikiem.

A, jeszcze jedno - Twoja matka ma najwyraźniej straszny problem z utrzymaniem pieniędzy. Jak będziesz jej chciała pomagać, to nie dawaj jej żadnych pieniędzy. Przyjedź i zrób jej większe zakupy albo kup jej lekarstwa, jak będzie potrzebować.
Vrenth jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 17:21   #28
Francesc_a
Zakorzenienie
 
Avatar Francesc_a
 
Zarejestrowany: 2014-09
Lokalizacja: Pomorze
Wiadomości: 3 798
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

Ja się tylko odniose do alimentów. Jeżeli rodzic jest w potrzebie i nie starcza mu na podstawowe potrzeby to sąd zasądzi alimenty od ciebie. Nie bierze pod uwagi czy się kochaliscie, pomagałyście.
Takie coś nam prawnik powiedział w związku z podobną sytuacja u tż.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
Francesc_a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 18:48   #29
madzia0007
Zadomowienie
 
Avatar madzia0007
 
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Holandia
Wiadomości: 1 736
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

W razie gdyby podala cie o alimenty to możesz powolac sie na nieprzestrzeganie przez matkę zasad współżycia społecznego. Może nie będziesz musiała płacić. Nie pomagalabym jej, ta kobieta chyba cie nienawidzi I przy kazdej okazji próbuje wykorzystać. Tesciom sytuacje może wyjaśnić twoj mąż, moze to byłoby dla ciebie Łatwiejsze.
madzia0007 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2017-05-23, 18:49   #30
I am Rock
lokalna gwiazda
 
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: Mazury
Wiadomości: 19 803
Dot.: Toksyczna matka - pomóc czy nie??

[1=f3c5f22a477733c3f05238e cee51cadb3aa4293a_6848b94 4d63c3;74058646]Właśnie nie każdy. Ostatnio w rodzinie miałam taką sytuację i długi przechodzą na innych członków.[/QUOTE]
Nie chce mi się wierzyć, że bank lekką ręką udzielił tak wysokiego kredytu bez ubezpieczenia.
Ale to wszystko autorka sobie w dokumentach, które znalazła, sprawdzi.
Zresztą po wydaniu orzeczenia o nabyciu spadku, jest czas na odrzucenie go, zanim wyrok się uprawomocni. Albo można przyjąć spadek z dobrodziejstwem inwentarza i wtedy długi są spłacane ze spuścizny po zmarłym, a nie przez spadkobierców.
I am Rock jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2017-06-18 22:56:37


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 05:00.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.