|
Notka |
|
Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności. |
![]() |
|
Narzędzia |
![]() |
#1 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2017-07
Wiadomości: 1
|
rzeczywiste problemy czy może moja nadwrażliwość...?
cześć, Dziewczyny.
![]() jestem ze swoim chłopakiem od pięciu lat. przez pierwsze cztery lata wszystko układało się super i nie chciało mi się nawet wierzyć, że może być między nami źle - R. rozumiał mnie jak nikt inny, był czuły, troskliwy i spokojny, a to akurat bardzo w ludziach cenię. chłopak bardzo się o mnie starał, bo poznaliśmy się chwilę po tym, jak zerwałam ze swoim byłym i nowe związki nie za bardzo były mi w głowie. R. czekał wytrwale i stawał na rzęsach, nawet gdy dawałam mu do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. R. urzekł mnie swoim charakterem, oddaniem i łagodnością - wydał mi się najlepszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam. rozumieliśmy się bez słów i czułam się przy nim bardzo komfortowo. zakochałam się w nim nie od razu, ale tak szczerze, że zrobiłabym dla niego wszystko, nawet dzisiaj. zamieszkaliśmy razem po trzech latach znajomości i wszystko było ok aż do stycznia tego roku. chłopak stał się mniej czuły, nieco bardziej wybuchowy, zaczął słuchać innej muzyki, nie za bardzo pomagał mi w domu, prawie nigdzie razem nie wychodziliśmy mimo moich próśb... wszystko to sprawiło, że zaczęłam czuć się rozdrażniona i nieszczęśliwa w związku, a to rodziło kłótnie (z mojej strony, z jego strony nigdy, bo jemu nic we mnie nie przeszkadzało). kłóciliśmy się często aż do lipca tego roku - skończyła nam się umowa na mieszkanie i, za decyzją R., wróciliśmy do swoich domów rodzinnych, co było dla mnie ciosem. warto chyba dodać, że chłopak mieszka dość blisko miasta, w którym studiujemy i jego mieszkanie ze mną nie było koniecznością, lecz dobrą wolą jego rodziców, którzy na to poszli. cały czas chłopak namawiał mnie na zamieszkanie z nim, wraz z jego rodzicami, ale nie czułam się gotowa, więc nie naciskał. wyprowadzka z wynajmowanego mieszkania nie wiązała się z końcem związku - mówił, że może taka przerwa zrobi nam dobrze, odpoczniemy od siebie, docenimy, zatęsknimy, ale będziemy widywać się regularnie. rzeczywiście tak jest - widujemy się, sypiamy u siebie kilka razy w tygodniu, mamy już jeden wyjazd za sobą, planujemy kolejny... chłopak co prawda nie pomagał mi za bardzo w domu i nieszczególnie chciał gdzieś wychodzić (to raczej taki kanapowiec), ale zawsze podwiózł mnie na uczelnie, kiedy chciałam, odwiózł do domu rodzinnego na weekend, pojechał na zakupy, coś tam naprawił itd., więc to nie tak, że nie potrafię obiektywnie spojrzeć na sytuację i nie doceniam tego, co dla mnie robi. potrafię docenić, ale czułości z początku związku brakowało mi tak bardzo, że zrobiłam z niej priorytet i nie potrafiłam mu odpuścić. R. zarzucał mi, że próbuję go zmienić, że go nie kocham, próbuję wymusić na nim jakieś zachowania... rzeczywiście, nie podobało mi się to, że zaczął słuchać innej muzyki, ubierać się w bluzy (a wie, że wolę go w koszuli, choć raz na jakiś czas), nie patrzył na mnie takim wzrokiem, jak kiedyś i nie przytulał mnie tak często, jak kiedyś, mimo że mówiłam, że bardzo mi tego brakuje. chłopak nalega, żebym zamieszkała u niego po wakacjach, ale boję się, że tam już w ogóle nie będę mogła się odezwać. swoją drogą mam nieodparte wrażenie, że teraz jest między nami ok, bo staram się nic nie mówić i nie narzekać nawet, jak mnie coś boli. obawiam się, że gdybym znowu zaczęła prosić go o coś, to by się bez mrugnięcia okiem zawinął. nie wiem, czy to tylko moja nadwrażliwość i tendencje do nadmiernego rozmyślania, czy fakt. bo niby dzwoni, niby mówi, że mnie kocha, niby pracuje, żebyśmy mogli gdzieś wyjechać (oczywiście ja też płacę, to nie sponsoring), ale czuję, że to nie to, co kiedyś. na moją prośbę o miłego sms'a raz na jakiś czas stwierdził ostatnio, że to głupie i bardziej liczą się czyny, a nie słodkie sms'y i patrzenie sobie w oczy. mówi, że jest mężczyzną, a mężczyźni tak się nie zachowują. ![]() może powtarzam się z muzyką, ale jak zobaczyłam, że słucha gościa z poharataną twarzą, śpiewającego niewybrednie o tancerkach z klubu go-go, to poczułam się lekko zażenowana. czuję, że to nie jest już mój R., tylko jakiś obcy koleś... może gdyby nie stał się mniej czuły, to ta jego muzyka by mi latała. ale zmienił się pod tym względem i wulgarny wokalista na jego plejliście dodatkowo mnie drażni. boję się, że nasłucha się kolesia, który śpiewa o prostytutkach, koksie i milionach, i sam zapragnie stać się jeszcze większym "mężczyzną". ![]() proszę, Dziewczyny, o radę. czy ja wymyślam sobie problemy? czy faktycznie nie potrafię zaakceptować chłopaka i próbuję go sobie ułożyć pod siebie? czy może moje zachowanie jest uzasadnione? wiem, że początek znajomości to specyficzny okres i nie wymagam, żebyśmy patrzyli sobie słodko w oczy, zapewniali, kto mocniej kocha i słodzili sobie do uszka. nie w tym rzecz. chciałabym tylko odrobiny tej łagodności, czułości i oddania, które mnie w nim urzekły i dzięki którym zdecydowałam się z nim związać. bo teraz czuję się rozczarowana na maksa. dodam, że chłopak często mówi, że mnie kocha, że mam się wprowadzić i mamy zacząć na nowo, że chce być tylko ze mną. ale skoro nie potrafi zrobić tego, o co od tak dawna go proszę, to jak mam być pewna, że jest ze mną, bo np. nie boi się samotności? albo nie szuka sobie w wolnej chwili innej...? osobie, którą się kocha, okazuje się czułość, a on czasem nie powie mi przez telefon, że mnie kocha, bo jego tata stoi obok. niby temu zaprzecza, no ale... ![]() z góry dziękuję za odpowiedzi. ![]() ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-02
Wiadomości: 71
|
Dot.: rzeczywiste problemy czy może moja nadwrażliwość...?
wymyślasz sobie ogromne problemy, chociaż ich nie masz. więc lepiej zostaw tego chłopaka, bo to szukanie dziury w całym. może już ci się znudził, skoro nie akceptujesz jego zmiany gustu muzycznego, odzieżowego i jakiego tam jeszcze. sama chyba od siebie też nie wymagasz zbyt wiele w tym związku, chcesz mieć miłego, potulnego baranka któremu będziesz mogła dyktować jaką koszulę ma założyć. słabo to wygląda dla tego chłopaka...
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
|
Dot.: rzeczywiste problemy czy może moja nadwrażliwość...?
Niedobrze to wygląda. Albo jest się razem i razem pokonuje się pewne trudności, przepracowuje napięcia i problemy, albo to takie udawanie poważnego związku. "Zatęsknianie" za sobą to taka ułuda, że jest lepiej, bo wiadomo, że jak się człowiek zaczyna rzadziej widywać, to tęskni, ale co to w sumie zmienia? Niczego to nie rozwiązuje. Wcale nie wymyślasz problemów, bo nie obudziłaś się któregoś dnia i nie stwierdziłaś, że Ci za dobrze, to sobie wymyślisz coś, tylko 1. facet zmienił się na gorsze, 2. nie byliście partnerami jeżeli chodzi o obowiązki domowe (facet nie ma Ci pomagać w domu, tylko razem z Tobą się tym domem zajmować; przestań w ogóle myśleć o "pomaganiu"; dzielenie obowiązków, wiadomo, że niekoniecznie pół na pół, bo to są płynne sprawy, ale jednak dzielenie, a nie jakieś "misio łaskawie pomaga), 3. stagnacja, brak wyjść, brak rozrywek. I tak dalej.
Nie mówię, że to się na 100% źle skończy, ale weź niestety pod uwagę, że nie każdy związek musi trwać 20-30 lat. Jak dla mnie to dorośliście w tym związku i Wasze drogi zaczęły się rozchodzić. Czy da się to posklejać? Wymagałoby to naprawdę dużej pracy z OBYDWU STRON. I szczerej sympatii wobec siebie. Nie miłości, bo to dosyć oczywista sprawa, a sympatia często o dziwo wcale już taka oczywista nie jest między rzekomo kochającymi się ludźmi. Nie odzywanie się i nie mówienie o problemach to nie jest metoda. Wybrałaś najgorszą z możliwych dróg. W imię czego? Żeby w sztuczny sposób było między Wami cacy? Ile tak wytrzymasz? |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:29.