Czy studiowalibyście, gdyby studia trwały 7 lat?

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,2...Link&a=66&c=96

Abstrahując od tego czy to rzeczywiście przejdzie, a jeśli przejdzie to jak (mam spore obawy, że wtedy prawo zadziała wstecz i udupi tych, którzy już zaczęli), co myślicie o samym wydłużeniu studiów zaocznych w stosunku do dziennych?

Teoretycznie materiał i wymagania powinny być te same, w praktyce... co uczelnia, a nawet wydział czy kierunek, to inne podejście. Na jednej z moich uczelni mówiono powszechnie, że zaoczni robią na zajęciach 60% tego co my, resztę muszą we własnym zakresie. Egzaminy jednak były inne dla nich i dla nas. A dyplom i uprawnienia te same.

Z drugiej strony znam uczelnie, gdzie zaocznych nie traktowało się w żadnym wypadku ulgowo i faktycznie musieli ogarnąć 100% tego co dzienni.

W dodatku sporo osób decyduje się teraz na studia zaoczne z pełnym przekonaniem, żeby w międzyczasie już zdobywać konkretne doświadczenie zawodowe. Chciałby się Wam w takiej sytuacji poświęcać weekendy (i pieniądze) aż przez 7 lat?

Nie mówiąc już o pani Krysi i pani Jadzi, które spokojnie pracują od 30 lat ale muszą na hurra 'uzupełnić wykształcenie', bo nowe wymogi.

Założenie oczywiście jest takie, żeby pomóc przetrwać uczelniom w dobie niżu demograficznego. Tyle, że może to przynieść wręcz odwrotny skutek, jeśli ludzie pomyślą, że w takiej sytuacji nie warto nawet zaczynać, bo pewnie się nie skończy - i tym samym zamiast spodziewanych większych wpływów z opłat, uczelnie dostaną mniej.

[samotny_t]

[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;7660484 1]http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103085,2...Link&a=66&c=96

Abstrahując od tego czy to rzeczywiście przejdzie, a jeśli przejdzie to jak (mam spore obawy, że wtedy prawo zadziała wstecz i udupi tych, którzy już zaczęli), co myślicie o samym wydłużeniu studiów zaocznych w stosunku do dziennych?

Teoretycznie materiał i wymagania powinny być te same, w praktyce... co uczelnia, a nawet wydział czy kierunek, to inne podejście. Na jednej z moich uczelni mówiono powszechnie, że zaoczni robią na zajęciach 60% tego co my, resztę muszą we własnym zakresie. Egzaminy jednak były inne dla nich i dla nas. A dyplom i uprawnienia te same.

Z drugiej strony znam uczelnie, gdzie zaocznych nie traktowało się w żadnym wypadku ulgowo i faktycznie musieli ogarnąć 100% tego co dzienni.

W dodatku sporo osób decyduje się teraz na studia zaoczne z pełnym przekonaniem, żeby w międzyczasie już zdobywać konkretne doświadczenie zawodowe. Chciałby się Wam w takiej sytuacji poświęcać weekendy (i pieniądze) aż przez 7 lat?

Nie mówiąc już o pani Krysi i pani Jadzi, które spokojnie pracują od 30 lat ale muszą na hurra 'uzupełnić wykształcenie', bo nowe wymogi.

Założenie oczywiście jest takie, żeby pomóc przetrwać uczelniom w dobie niżu demograficznego. Tyle, że może to przynieść wręcz odwrotny skutek, jeśli ludzie pomyślą, że w takiej sytuacji nie warto nawet zaczynać, bo pewnie się nie skończy - i tym samym zamiast spodziewanych większych wpływów z opłat, uczelnie dostaną mniej.[/QUOTE]
Ja popieram takie wydłużenie. Studia niestacjonarne w stanie obecnym względem stacjonarnych mają mniej godzin i moim zdaniem absolwenci po prostu mniej wiedzą (choć oczywiście czasem chodzą jakieś słuchy o jakichś kierunkach, gdzie podobno "wymagają tego samego").

Zauważmy też, że często na dobrych kierunkach i/lub na dobrych uczelniach studiów niestacjonarnych nie ma lub są fikcyjne i zorganizowane identycznie ze stacjonarnymi (choćby informatyka na UW, matematyka na UW, czy medycyna na każdej znanej mi uczelni).

Proponowane rozwiązanie, jeśli wejdzie w życie, zwiększy dla potencjanych studentów atrakcyjność studiów stacjonarnych względem niestacjonarnych.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[zakonna]

Nie. Nie studiowałabym. Za długo. Szczególnie ze wtedy przeważnie się pracuje. Ja pracowałam normalnie na etat Plus po południu . 7 lat w takim systemie by mnie wykonczylo

wysłane telepatycznie

[b937e0c478c7f0bdd9edd1f55f22ced0e16f646d]

Napisane przez samotny_t

Ja popieram takie wydłużenie. Studia niestacjonarne w stanie obecnym względem stacjonarnych mają mniej godzin i moim zdaniem absolwenci po prostu mniej wiedzą (choć oczywiście czasem chodzą jakieś słuchy o jakichś kierunkach, gdzie podobno "wymagają tego samego").

Zauważmy też, że często na dobrych kierunkach i/lub na dobrych uczelniach studiów niestacjonarnych nie ma lub są fikcyjne i zorganizowane identycznie ze stacjonarnymi (choćby informatyka na UW, matematyka na UW, czy medycyna na każdej znanej mi uczelni).

Proponowane rozwiązanie, jeśli wejdzie w życie, zwiększy dla potencjanych studentów atrakcyjność studiów stacjonarnych względem niestacjonarnych.

No własnie więc skoro i tak zorganizowane są identycznie dlaczego mają trwać rok dłużej?
Ja skończyłam magisterskie wieczorowe właśnie tylko z nazwy bo zorganizowane jak dzienne i miałabym chodzić na nie rok dłużej i zapłacić kilka tyś więcej? Nie, nie zdecydowałabym się.

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[397c2675f3cdfd9a8d969495a6edd4aafb32f2d2_655aa1f83943f]

Dla mnie to przeszkadzanie w osiągnięciu samodzielności. Na magisterkę będę chodzić zaocznie, bo chcę już być finansowo niezależna. Zgodnie z tym pomysłem za studia musiałabym zapłacić jakieś sześć tysięcy więcej i rok dłużej zrezygnować z wolnych weekendów, czyli właściwie życia osobistego. W takiej sytuacji pewnie zrezygnowałabym z drugiego stopnia.

[eyo]

Napisane przez samotny_t

Ja popieram takie wydłużenie. Studia niestacjonarne w stanie obecnym względem stacjonarnych mają mniej godzin i moim zdaniem absolwenci po prostu mniej wiedzą (choć oczywiście czasem chodzą jakieś słuchy o jakichś kierunkach, gdzie podobno "wymagają tego samego").

Zauważmy też, że często na dobrych kierunkach i/lub na dobrych uczelniach studiów niestacjonarnych nie ma lub są fikcyjne i zorganizowane identycznie ze stacjonarnymi (choćby informatyka na UW, matematyka na UW, czy medycyna na każdej znanej mi uczelni).

Proponowane rozwiązanie, jeśli wejdzie w życie, zwiększy dla potencjanych studentów atrakcyjność studiów stacjonarnych względem niestacjonarnych.

ja na studiach zaocznych na 15 dostępnych w semestrze weekendów miałam na ogół około 12 całodziennych weekendów zjazdowych - różnica godzin między zaocznymi a dziennymi była marginalna a na niektórych przedmiotach żadna, nie wiem więc co miałabym robić na studiach przez kolejne rok czy dwa

tak samo jak są wymagające kierunki bez opcji studiów zaocznych tak samo są kulawe kierunki dzienne produkujące kadrę dla Macdonalda

dla kogoś kto musi pracować żeby się utrzymać i studiować studia stacjonarne nie zrobią się atrakcyjniejsze, po prostu taka osoba nie pójdzie na żadne studia co w zasadzie będzie tylko szkodliwe bo jednak za studia zaoczne płacą ludzie którym te studia są do czegoś potrzebne więc zniechęcenia do studiów takich osób przy jednoczesnym zachęcaniu rzeszy maturzystów na garnuszku rodziców do studiowania byle czego byle by studiować i byleby szybciej skończyć na pewno dobrze zrobi poziomowi edukacji

[Pani_Mada]

jak zawsze są dwie strony medalu.. 7 lat pozwoli na zrobienie teamtu w takim zakresie jak na dziennych. można się oszukiwać, że obecnie tak jest, ale to tylko pobożne życzenia. ale z drugiej strony mniej osób będzie się decydowało na takie studia. czy to pomoże przetrwać uczelniom czas niżu? wątpię. czy zdecydowałabym się? też wątpię, nie jestem zwolennikiem takiego trybu uczenia się. człowiek nie jest w stanie skupiać się i pracować w 100% na wszystkich 3 przedmiotach trwających po 2,5 godziny. efektywnie pracuje się może na jednym. trzeci z kolei przedmiot to już tylko odliczanie czasu do końca.

[fairywho]

Nie zdecydowałabym się na takie studia, nie chciałabym przez tyle lat wydawać na to pieniędzy. 2, 3 czy 5 lat - myślę, że bym dała radę, ale nie 7. Wolałabym zrobić licencjat dziennie, jakoś to połączyć z pracą i wyszłoby na to samo. Zresztą studia dzienne i zaoczne nie zawsze się jakoś szczególnie różnią, przykładowo na moim wydziale egzaminy były takie same dla wszystkich. A jeśli uczelnia jest słaba to dzienne studia będą tak samo beznadziejne jak zaoczne.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Nie zdecydowałabym się na 7 lat studiów zaocznych. Ale na 5 też nie.

[wanda164]

Siedem lat to wielki kawał życia do stracenia, decyzja byłaby trudna. Nie widzę uzasadnienia dla wydłużania. Na siódmym roku już nie będę pamiętać materiału z pierwszego roku...
Bo i teraz, co pamiętacie pod koniec studiów z pierwszego roku? Zdalibyście egzamin "z marszu" z tego co było parę lat temu?
Egzaminy powinny być po prostu takie same (chyba zresztą są) dla dziennych i zaocznych. Takie same wymagania. Po prostu zaoczni powinni poświęcić więcej czasu i wysiłku na samokształcenie, jeśli mają mniej godzin (u mnie godziny były te same, dlatego zaoczni zaczynali od września i kończyli rok akademicki w lipcu).
Dlaczego uważam za lata "do stracenia"? Zmęczenie. Praca, po pracy odebrać dzieci, ogarnąć dom, i kiedy już padasz z nóg, a rodzina zasypia, oczy się kleją - bo jutro wstajesz o czwartej do pracy - a tu zamiast spać trzeba usiąść do komputera, wyciągnąć notatki... I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Zero spacerów, rodzinnych spotkań, towarzystwa, wyjazdów. Gdy się ma rodzinę i pracę, jest ciężko, głównie z powodu braku snu. Przedłużenie tego koszmaru do siedmiu lat...

[201708280929]

Problemem nie jest liczba zjazdów tylko poziom polskich uczelni i wykładowców, który często jest żenujący.

Studiowałam zarówno na studiach dziennych jak i zaocznych, na dobrych uczelniach. Różnica była taka, że na zaocznych częściej wykładowcy zapominali o wykładach (jeden z wykładowców na 7 zjazdów zapomniał o 2, pozostałe skończył wcześniej) i w ogóle traktowali nas mniej poważnie, chociaż egzaminy były podobno identyczne jak te dla studiów dziennych.

Pamiętam zajęcia, z których nie wyniosłam absolutnie nic, bo wykładowcy np. przychodzili i opowiadali nam przez 2,5 h o stołówce w swojej pracy albo komentowali bieżące wydarzenia polityczne.

Pamiętam też "e-learningi" - copy paste z wikipedii i innych źródeł z internetu.

Tego wydłużenie studiów nie zmieni.

Pomijając jak można oferować zaoczną medycynę.

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez powolutku

Problemem nie jest liczba zjazdów tylko poziom polskich uczelni i wykładowców, który często jest żenujący.

Studiowałam zarówno na studiach dziennych jak i zaocznych, na dobrych uczelniach. Różnica była taka, że na zaocznych częściej wykładowcy zapominali o wykładach (jeden z wykładowców na 7 zjazdów zapomniał o 2, pozostałe skończył wcześniej) i w ogóle traktowali nas mniej poważnie, chociaż egzaminy były podobno identyczne jak te dla studiów dziennych.

Pamiętam zajęcia, z których nie wyniosłam absolutnie nic, bo wykładowcy np. przychodzili i opowiadali nam przez 2,5 h o stołówce w swojej pracy albo komentowali bieżące wydarzenia polityczne.

Pamiętam też "e-learningi" - copy paste z wikipedii i innych źródeł z internetu.

Tego wydłużenie studiów nie zmieni.

Pomijając jak można oferować zaoczną medycynę.

przecież nie ma zaocznej medycyny.

[62f33e9ec77d3cf0943e95da9955941e4a625c6c]

Nie studiowalabym. Zastanawiam sie, dlaczego zmieniac ilosc, skoro mozna zmienic jakosc?

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

[1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7664067 1]Nie studiowalabym. Zastanawiam sie, dlaczego zmieniac ilosc, skoro mozna zmienic jakosc?[/QUOTE]

Jak to dlaczego? Żeby hajsy się zgadzały.

Dłuższy okres płatnych studiów = w założeniu więcej kasy wpływa na uczelnię.

Tylko, że nawet szybka sonda w tym wątku pokazuje, że ludzie szybciej zrezygnują ze studiów zaocznych / studiów w ogóle, niż będą się w to bawić dłużej. Ergo - skończy się wpływami niższymi
od zakładanych.

Czy studia będą trwały 7 lat czy 4, nie wpłynie to na wykładowców-olewusów, którzy dają fory zaocznym, bo albo im się faktycznie nie chce nic robić, albo mają odgórny prikaz, żeby przypadkiem nie zakręcić źródełka uwalając "zbyt dużą" liczbę studentów.

[62f33e9ec77d3cf0943e95da9955941e4a625c6c]

[1=3ebdb6c370169ce1a39c163 fc8d64643247d9f80;7664141 6]Jak to dlaczego? Żeby hajsy się zgadzały.

Dłuższy okres płatnych studiów = w założeniu więcej kasy wpływa na uczelnię.

Tylko, że nawet szybka sonda w tym wątku pokazuje, że ludzie szybciej zrezygnują ze studiów zaocznych / studiów w ogóle, niż będą się w to bawić dłużej. Ergo - skończy się wpływami niższymi
od zakładanych.

Czy studia będą trwały 7 lat czy 4, nie wpłynie to na wykładowców-olewusów, którzy dają fory zaocznym, bo albo im się faktycznie nie chce nic robić, albo mają odgórny prikaz, żeby przypadkiem nie zakręcić źródełka uwalając "zbyt dużą" liczbę studentów.[/QUOTE]

Masz racje. Rozwiazaniem bylaby panstwowa uczelnia online na wysokim poziomie (na kierunkach typowo pamieciowych), laczaca nowoczesne techniki e-learning z obowiazkowymi pojedynczymi seminariami i jednakowymi egzaminami dla wszystkich. Ale to takie utopijne mysli .

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

[1=62f33e9ec77d3cf0943e95d a9955941e4a625c6c;7664154 1]Masz racje. Rozwiazaniem bylaby panstwowa uczelnia online na wysokim poziomie (na kierunkach typowo pamieciowych), laczaca nowoczesne techniki e-learning z obowiazkowymi pojedynczymi seminariami i jednakowymi egzaminami dla wszystkich. Ale to takie utopijne mysli .[/QUOTE]

wiesz co, w dobie MOOCs, gdzie na wyciągnięcie ręki masz często wręcz genialne kursy uniwersytetów ze ścisłej światowej czołówki, polskie uczelnie musiałyby się baaaaardzo postarać, żeby nawet takie rozwiązanie miało sens.

Z drugiej strony, o ile fanką MOOCs jestem zagorzałą, o tyle w trakcie studiów najważniejsza była dla mnie możliwość obcowania z czołowymi specjalistami i pasjonatami mojej dziedziny. Miałam ogromnie dużo szczęścia, to fakt (oraz pasji i zaangażowania, żeby jak najwięcej z tego skorzystać) i o ile większość materiału zapewne spokojnie mogłabym ogarnąć sama, o tyle ten czas dyskusji, spotkań i seminariów był szalenie inspirujący i naprawdę nie do przecenienia.


Co do jednakowych egzaminów dla wszystkich - jak najbardziej popieram. I po prostu dziwi mnie, że nie jest to standardem. Ale znowuż - czas trwania studiów nie ma tu absolutnie nic do rzeczy.

[cocolocco]

Moim zdaniem ten pomysł nie ma większego sensu.. każdy ktokolwiek kiedyś studiował wie, że na studiach wykładowcy raczej nie wiele uczą A jedynie zakuwa się do egzaminów w domu, z książek. Studia niestacjonarne sa ponadto płatne wiec wydaje mi się ze ma To na celu jedynie powiększenie majątku uczelni.. A wracając do tytułowego pytania, moja odpowiedź brzmi nie

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[wanda164]

To jeśli tylko kwestia kasy, to może podniesienie opłat ratowałoby sytuacje? To, co mielibyśmy wpłacić przez 7 lat, zapłaćmy w ciągu pięciu? Po co robić z tego jakieś niby reformy?
Mnie się wydaje, że chodzi o coś innego. Żeby po prostu ludzi zniechęcić do studiowania zaocznie.
Po pierwsze: dzienne staną się bardzo cenne i ludzie będą się bardziej starać, bo alternatywa - zaoczne - bardzo uciążliwa. Przez to nieco się podniesie poziom.
Po drugie - będą się starali już w liceum, żeby się dostać na dzienne, i mniej będzie młodzieży, która już z wyboru idzie do pracy + zaoczne.
Po trzecie - siłą rzeczy część ludzi na studia nie pójdzie, więc państwo zyska sporo średniego i niższego personelu zawodowego, czego dziś brakuje.
Po czwarte - ponieważ tego personelu będzie dużo, nie wszyscy muszą otrzymywać wysokie pensje, bo na czyjeś miejsce będę czekać inni.
Po piąte - kto nie skończy dziennych, bo np. trafi się dziecko - jest często uziemiony, bo perspektywa uzupełnienia wykształcenia nie jest zachęcająca. Siedzi w domu i wychowuje, czyli tradycyjny model (nie to, że mam coś przeciwko, po prostu spekuluję).
Po szóste - młodzież dłużej na utrzymaniu rodziców, bo wszyscy na dzienne. W dodatku na prywatnych uczelniach płatne, a jak dziecko skończy 18 lat, to już nie ma 500+. Więc starzy nie odchodzą na emeryturę, tylko harują do 70+.

Jak myślicie? Jest coś w tym?

[Pigeons]

Dla mnie osobiście : opcja bez sensu.
Studiuję zaocznie informatykę, cześć ludzi od pierwszego roku normalnie pracowała w zawodzie. Sami mówili, że w sumie to niewiele nauczyli się na studiach jeżeli chodzi o kwestie typowo programistyczne, a większość zawdzięczają pracy samodzielnej i zawodowej.
Zresztą każdy kto poszedł do pracy w zawodzie potwierdzi, że tam nauczysz się o wiele więcej niż na studiach.
Po co więc katować ludzi, którzy w większości realizują i rozwijają zawodowo dłuższymi studiami?

Może lepiej zająć się studentami studiów dziennych którzy w wielkich bólach muszą zrobić jedne praktyki przez pięć lat studiów, a później sami nie wiedzą co ze sobą zrobić, niż kłaść kłody pod nogi ludziom łączącym pracę na pełen etat i studia?

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Napisane przez Pigeons

Dla mnie osobiście : opcja bez sensu.
Studiuję zaocznie informatykę, cześć ludzi od pierwszego roku normalnie pracowała w zawodzie. Sami mówili, że w sumie to niewiele nauczyli się na studiach jeżeli chodzi o kwestie typowo programistyczne, a większość zawdzięczają pracy samodzielnej i zawodowej.
Zresztą każdy kto poszedł do pracy w zawodzie potwierdzi, że tam nauczysz się o wiele więcej niż na studiach.
Po co więc katować ludzi, którzy w większości realizują i rozwijają zawodowo dłuższymi studiami?

Pigeons - nie bierz tego osobiście, chcę powiedzieć o pewnym zjawisku, luźno odnosząc się do Twojego posta.


Z drugiej strony mierzi mnie pogarda dla studiów jako takich, "bo 80% ze studiów nie przyda mi się w pracy, a w pracy z kolei trzeba się uczyć wielu rzeczy od podstaw". Coś poszło bardzo nie tak, skoro uważamy studia za szkoły zawodowe. Nie takie było założenie i nie taki jest ich najważniejszy cel. Dobre studia mają dać mądremu studentowi narzędzia do wykorzystania w ciągu circa 40 lat życia zawodowego (że o takich sprawach jak poszerzenie horyzontów i zdobycie wiedzy akademickiej dla samej miłości do wiedzy nie wspomnę).

Jeśli ktoś pragnie tylko i wyłącznie wiedzy ściśle utylitarnej (w czym nie ma nic złego, bo wiedza akademicka nie jest większości ludzi niezbędna do życia) to lepszym rozwiązaniem będą kursy i szkoły typu tych policealnych. Uważam, że warto byłoby pójść w rozwinięcie takich ścieżek kształcenia i zostawić uniwersytety dla tych 25-30%, którzy chcą i są w stanie studiować na poziomie akademickim. A naukowcom, tym z prawdziwego zdarzenia, dać w końcu możliwość 'robienia nauki'.

Jak słyszę jęki 'magistrów' (w odróżnieniu od porządnych magistrów bez '') politologii, socjologii i innych -logii, że na wuja im te 5 lat studiów z których "nic im się w pracy nie przydaje" to mnie telepie. To nie wina studiów, tylko ich, że nie chcieli z tych studiów nic pożytecznego dla siebie samych i swojej przyszłej kariery zawodowej wynieść.

Oczywiście jest też wielu bystrych absolwentów, którzy wykorzystają "niepraktyczne" studia w sensowny sposób, zdobywając narzędzia do wykorzystania w przyszłej pracy.

Nie każdy może i powinien studiować, i brak dyplomu nie powinien być żadną ujmą, bo do wielu prac w których pracodawcy żadają dzisiaj dyplomu, studia faktycznie nie są potrzebne. No ale tej mentalności wydłużenie studiów zaocznych na pewno nie zmieni.

[AuroraCoriolis]

jesli chca podwyzszyc poziom studiow to nie wydluzac powinni, tylko wymagac od studentow prawdziwej nauki na egzaminy i scigac sciagajacych.

Studia zaoczne sa z zalozeniem,ze student sporo nadrobi sam w domu i jest to spokojnie mozliwe w 5 lat o ile ktos naprawde sie uczy. A slizgajacy sie na sciagach sa i na dziennych i na zaocznych . I tyle.
Chyba,ze pan ogolnie chce pozbyc sie studiow zaocznych bo nagle straca troche na atrakcyjnosci jak trzeba bedzie studiowa dluzej

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[134079501]

Studiuję na politechnice gdańskiej i moj kierunek w trybie zaocznym juz teraz trwa 6 lat. A dzienny oczywiście 5.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[Pani_Mada]

nie czytacie ze zrozumieniem. nie chodzi o wyrównywanie poziomu ale żeby pomóc przetrwać uczelniom w dobie niżu demograficznego.

[jaksy]

Co za idiotyzm. To 1. niech nie przyjmują setek osób na rok 2. po prostu w dobie niżu będzie mniej osób na miejsce i mniejsza konkurencja. Ale rozumiem, że z każdego studenta mają kasę, a hajs musi się zgadzać. Jak dla mnie to zwykła głupota, albo celowe działanie, żeby ludzie na nie nie szli.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[201708280929]

Napisane przez Timon i Pumba

Treść usunięta

Licencjat i magisterka w formie w jakiej obecnie istnieją w UE to chaos. Istnieją zbyt wielkie rozbieżności. W Polsce jeszcze z licencjatem dostaniesz się na magisterkę na inny kierunek (co mówi nieco o poziomie na studiach magisterskich). W niektórych krajach UE takie coś jest praktycznie niemożliwe, trudno nawet zmienić uniwersytet jeśli chcesz studiować to samo na magisterce, bo różnice programowe, więc studia właściwie są jednostopniowe, tyle, że możesz "odpaść" po 3 latach.

[62f33e9ec77d3cf0943e95da9955941e4a625c6c]

Napisane przez powolutku

Licencjat i magisterka w formie w jakiej obecnie istnieją w UE to chaos. Istnieją zbyt wielkie rozbieżności. W Polsce jeszcze z licencjatem dostaniesz się na magisterkę na inny kierunek (co mówi nieco o poziomie na studiach magisterskich). W niektórych krajach UE takie coś jest praktycznie niemożliwe, trudno nawet zmienić uniwersytet jeśli chcesz studiować to samo na magisterce, bo różnice programowe, więc studia właściwie są jednostopniowe, tyle, że możesz "odpaść" po 3 latach.

? chyba jednak nie wszedzie tak jest. mi odpowiada tryb licencjat+magister.