Jak często się kłócicie w związku?

[Ariada]

Zastanawia mnie jak często inne pary się kłócą? Wiadomo, że ciężko uniknąć takich sytuacji będąc ze sobą długo, zwłaszcza już mieszkając razem.

Gdzie jest ta granica kiedy stwierdzacie, że kłótni jest za dużo i ilość kłótni sprawia, że związek zaczyna być zły?


Powiem szczerze, ze w mam mało punktów odniesienia jeśli chodzi o dobre, zdrowe związki, dlatego ciekawi mnie to.


Z moim TŻ jesteśmy trochę jak włoskie małżeństwo. Kłótnie są regularnie, najczęściej o drobnostki i najczęściej bardzo szybko się godzimy. Mniej więcej raz na miesiąc potrafimy się posprzeczać.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[cava]

Napisane przez Ariada

Zastanawia mnie jak często inne pary się kłócą? Wiadomo, że ciężko uniknąć takich sytuacji będąc ze sobą długo, zwłaszcza już mieszkając razem.

Gdzie jest ta granica kiedy stwierdzacie, że kłótni jest za dużo i ilość kłótni sprawia, że związek zaczyna być zły?


Powiem szczerze, ze w mam mało punktów odniesienia jeśli chodzi o dobre, zdrowe związki, dlatego ciekawi mnie to.


Z moim TŻ jesteśmy trochę jak włoskie małżeństwo. Kłótnie są regularnie, najczęściej o drobnostki i najczęściej bardzo szybko się godzimy. Mniej więcej raz na miesiąc potrafimy się posprzeczać.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Kłóciliśmy się na samym początku po ślubie przez jakiś czas. Chyba się docieraliśmy zwyczajnie. Potem priorytety się ustaliły i nie kłócimy się.

Sprzeczamy się często, ale o ☠☠☠☠☠☠☠y i bez przykładania do tego wagi i emocji. Włoskiego małżeństwa na pewno nie przypominamy, nikt się na nikogo nie drze i nie robi dram.

[Ariada]

Napisane przez cava

Kłóciliśmy się na samym początku po ślubie przez jakiś czas. Chyba się docieraliśmy zwyczajnie. Potem priorytety się ustaliły i nie kłócimy się.

Sprzeczamy się często, ale o y i bez przykładania do tego wagi i emocji. Włoskiego małżeństwa na pewno nie przypominamy, nikt się na nikogo nie drze i nie robi dram.

Hah, no ja raczej z tym włoskim małżeństwem przesadziłam. Dramy się nie zdarzają i tak na serio kłótni, w których krzyczeliśmy było dosłownie kilka. Ale mamy raczej silne charaktery, które się ścierają ze sobą. Czasami człowiek zwyczajnie powinien odpuścić.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[wikii15]

Na etapie docierania, podziału obowiązków, spr nawzajem gdzie jest granica, której nie powinno się przekroczyć w relacji z partnerem itp kilkukrotnie była wymiana zdań dość burzliwa, ale nie jesteśmy zwolennikami krzyczenia i przekrzykiwania siebie nawzajem. Pomijając początki jeśli komuś coś nie pasuje spokojnie rozmawiamy, ale zdarza się to b. rzadko- chyba po prostu jesteśmy dobrze dobrani do siebie, a jeden drugiemu nie robi 'na złość', stara się i dlatego nie ma o co się sprzeczać.

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

nie kloce sie
jesli mi cos nie odpowiada powiem to dobitnie
o ☠☠☠☠☠☠☠y wogole szkoda mi strzepic jezyka

[Ariada]

[1=7623cb0b746b4d40e529fc1 23bf669aade741778_65822f0 7d8014;83258651]nie kloce sie
jesli mi cos nie odpowiada powiem to dobitnie
o y wogole szkoda mi strzepic jezyka[/QUOTE]A jak Twój partner reaguje na dobitne odpowiedzi?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[ad661336dba67467d5566b7c0c939a9c82ec46ac_5f7e48729cea2]

Jak bylam mlodsza potrafilam sie klocic wlasnie o drobnostki a teraz juz mi sie nie chce sprzeczac o ☠☠☠☠☠☠☠y.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Olcia2402]

Jestem w związku od 5 lat. Kłótnie są mega rzadkie. Nawet nie pamiętam takich. Może kwestia,że oboje mamy wypełnione grafiki - praca, studia, nauka, ogarnianie domu, załatwianie spraw, treningi itd. Jak już na siebie wpadniemy kłótnia jest ostatnim o czym myślimy :P

Pytasz kiedy kłótni w związku jest za dużo - dla mnie ta granica jest niska i cienka
Dawno już przestały mnie bawić codziennie przepychanki z kimś kto podobno jest mi najbliższą osobą, a z kim, jak widać, nie idzie się dogadać. (Mówię tu o byłym, którego m in. dlatego musiałam rzucić.)

[7623cb0b746b4d40e529fc123bf669aade741778_65822f07d8014]

Napisane przez Ariada

A jak Twój partner reaguje na dobitne odpowiedzi?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Normalnie .Nie próbuje przekonywać mnie na sile do swoich racji ani ja nie wymusza na nim pójścia moja droga
Jak się drastycznie w czymś nie zgadzamy to odpuszczamy
Nie krzyczymy nie używamy wulgarnych słów
Mówię ok rób jak uważasz ja robię to po swojemu i tyle

[GdyKochamy]

Ja w ogóle nie toleruję krzyczenia na siebie, wyzywania się czy potem nieodzywania się. Przecież o wszystkim można normalnie porozmawiać.

Myślę, że to kwestia charakteru. Niektórzy potrafią się powyzywać, a potem udawać, że nic się nie stało.

[Ariada]

Dla mnie wyzywanie jest zupełnie nieakceptowalne. Najważniejsze dla mnie to szybko wyjaśnić o co poszło i unikać podobnych kłótni w przyszłości. No i liczy się dla mnie mimo wszystko, żeby na koniec dnia położyć się razem i przytulić, a nie obrażać się na kilka dni i nie rozmawiać. Takie milczenie dla mnie to jakieś tortury. Zdecydowanie jestem fanką szybkiego rozwiązywania problemów.

Co do częstotliwości kłótni to drobne sprzeczki jestem w stanie zaakceptować raz na miesiac, a przesada byłoby dla mnie sprzeczanie się o głupoty kilka razy w tygodniu czy nawet w ciągu jednego dnia. Tak samo z czepianiem się wszystkiego.



Jeszcze mam tak, że mimo wszystko wole, żebyśmy krzyknęli na siebie i wyrzucili co nam na sercu leży niż to dusili w sobie i udawali, że jest ok. Chociaż zdecydowanie krzyk to ostateczność, ale to duszenie w sobie emocji jest wg mnie gorsze.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kalor]

My się pokłóciliśmy ze 3 razy, to były bardziej poważne kłótnie o ważne sprawy. Raz się rozstaliśmy, tylko na tydzień ale to była naprawdę różniąca nas kwestia, jednak później poczyniliśmy pewne zmiany, omówiliśmy to na spokojnie i jest dobrze, już chyba ponad pol roku. O pierdoły się nigdy nie pokłóciliśmy, raczej jesteśmy spokojni i ugodowi, jeśli któreś z nas jest w złym nastroju i nawet coś palnie, to drugie daje spokój, a pierwsze później przeprasza jednak to rzadkość

Jesteśmy razem krótko, bo dopiero 1,5 roku, ale mieszkamy razem przez większość tego czasu i nie musieliśmy się docierać, jeśli coś któremuś nie pasuje w związku ze wspólnym mieszkaniem, to po prostu zwraca uwagę i już.

Mam 23 lata, on 34, dogadujemy się bardzo dobrze i można chyba powiedzieć, że po prostu dojrzale. Taki spokojny model związku bardzo mi odpowiada.

Tak samo nie wyobrażam sobie wyzwisk, obrażania, nawet powiedzenia „zamknij się”, „gadasz głupoty”, „nie chce mi się ciebie słuchać”. Najważniejsze dla mnie jest wysłuchać drugiej strony i starać się zobaczyc sytuację z jej perspektywy. I traktować się tak, jak sami byśmy chcieli być traktowani. Myślę, że dobrze nam to wychodzi

[Rena]

Napisane przez Ariada

Z moim TŻ jesteśmy trochę jak włoskie małżeństwo. Kłótnie są regularnie, najczęściej o drobnostki i najczęściej bardzo szybko się godzimy. Mniej więcej raz na miesiąc potrafimy się posprzeczać.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Nie rozumiem tego fragmentu. Piszesz klotnie sa regularne, raz na miesiac. Albo regularne, albo raz na miesiac. No chyba ze to w rownych odstepach czasu sie odbywa.

[Caudofemoralis]

Według psychologa Johna Gottama, w zdrowym związku proporcja interakcji pozytywnych do negatywnych wynosi 5:1. Więc to nie jest tak, że nie wolno się kłócić, ważne tylko, żeby poza kłótniami odnosić się do siebie z szacunkiem i miłością

[I am Rock]

My się praktycznie nie kłócimy, bo ja jestem oazą spokoju, a mój mąż też do awanturnych nie należy. Zresztą oboje raczej nie generujemy konfliktów. Nie, że spijamy sobie z dzióbków, ale staramy się wszystko przegadać.

[Ariada]

Napisane przez Rena

Nie rozumiem tego fragmentu. Piszesz klotnie sa regularne, raz na miesiac. Albo regularne, albo raz na miesiac. No chyba ze to w rownych odstepach czasu sie odbywa.

Odbywa się w dosyć regularnych odstępach czasu i wypada mniej więcej 1 kłótnia na miesiąc. Czy to aż tak bardzo istotne?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[gothka152]

Jesteśmy razem 1,5 roku, od prawie roku mieszkamy razem. Nigdy o nic się nie kłóciliśmy ani nie było między nami sprzeczek. Może to dlatego, że mój tż jest spokojnym człowiekiem a ja przy nim znacznie wyciszyłam swój wybuchowy charakter.
Na samym początku wspólnego mieszkania denerwowały mnie pełne zaparzacze do herbaty, które tż namiętnie zostawiał po użyciu w zlewie... Powiedziałam mu więc po prostu, że irytuje mnie ich opróżnianie w trakcie mycia i od tej pory opróżnia je zaraz po zaparzeniu herbaty
Szkoda życia na kłótnie

Z poprzednim partnerem, z którym byłam 6 lat, kłóciliśmy się czasem kilka razy dziennie Czasami chodziło już tylko o to, kto wytoczy mocniejsze argumenty i wygra te słowne potyczki Żadne z nas nigdy nie chciało ustąpić. Po czasie- nie chciało nam też się i starać rozwiązywać konflikty inaczej, niż kłótnią.
Cóż, to była młodzieńcza miłość, która się skończyła. Nie pasowaliśmy do siebie.

[SteveS]

Zdarzają się nam kłótnie (bez wyzwisk i jakichś wrzasków), które jednak oboje szybko rozwiązujemy - przeprosinami i dojściem do kompromisu. Najczęściej wynikają ze zmęczenia i tego, że skończyły się siły i cierpliwość Niegdyś zdarzały się przez ingerencje osób trzecich (rodziny), obecnie już mamy to za sobą - 10 lat związku. Nie byłabym w stanie wytrzymać w atmosferze ciągłych kłótni, tak jak to ma jedno małżeństwo podobne wiekiem (ale młodsze stażem) w naszej rodzinie; regularnie co 2-3 miesiące kłócą się do tego stopnia, że on się wyprowadza.

[linaya]

Kłócimy się rzadko. Bywa, że się spieramy na jakieś tematy, mamy odmienne zdanie, ale kłótnie z piorunami i wodotryskiem zdarzają się nam niezmiernie rzadko.

[elvegirl]

Ja jestem strasznie kłótliwe babsko, w dodatku dużo gestykuluję i bywa że podnoszę głos, także u mnie jest chyba bardziej "po włosku" Natomiast wywalam wszystko z siebie od razu i dość szybko się uspokajam, nawet jeśli wciąż nie jest po mojej myśli. Luby siedzi wtedy, patrzy i czeka aż mi przejdzie, żeby móc pogadać na spokojnie Z kolei on bardzo dużo tłamsi w sobie, zamiast wywalić od razu i potem się potrafi wylać wszystko wodospadem, wtedy ja czekam aż mu przejdzie. Także raczej jednostronne kłótnie prowadzimy

[danuta_nowa]

Prawie codziennie dochodzę do wniosku,że stworzyłam kolejny związek toksyczny.
Obecnie zbieram na terapię bo jestem DDA

[chwast]

Ja sie nie kłócę, jestem spokojna osoba. Kiedyś rzeczywiście było intensywniej, ale teraz .......

[ptasie__mleczko]

Napisane przez Ariada

Zastanawia mnie jak często inne pary się kłócą? Wiadomo, że ciężko uniknąć takich sytuacji będąc ze sobą długo, zwłaszcza już mieszkając razem.

Gdzie jest ta granica kiedy stwierdzacie, że kłótni jest za dużo i ilość kłótni sprawia, że związek zaczyna być zły?


Powiem szczerze, ze w mam mało punktów odniesienia jeśli chodzi o dobre, zdrowe związki, dlatego ciekawi mnie to.


Z moim TŻ jesteśmy trochę jak włoskie małżeństwo. Kłótnie są regularnie, najczęściej o drobnostki i najczęściej bardzo szybko się godzimy. Mniej więcej raz na miesiąc potrafimy się posprzeczać.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

My się bardzo rzadko kłocimy. Czasem o pierdoły a czasem o bardzo poważne rzeczy. Kiedyś nie kłóciliśmy się wcale ale po 10 latach trochę się tego zbiera ciężko mi tak rzucić liczba. Może raz na 2 miesiące się pokłócimy o coś?

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[kasztanka3]

Napisane przez GdyKochamy

Ja w ogóle nie toleruję krzyczenia na siebie, wyzywania się czy potem nieodzywania się. Przecież o wszystkim można normalnie porozmawiać.

Myślę, że to kwestia charakteru. Niektórzy potrafią się powyzywać, a potem udawać, że nic się nie stało.

Mam tak samo. Sprzeczki, owszem, czasami sie zdarzaja, ale bez krzykow i ublizania sobie, mam fiola na punkcie komunikacji i wzajemnego szacunku, zadnych fochow, zadnych wyzwisk.
U nas w ogole jest tak, ze angielski nie jest ani moim ani meza pierwszym jezykiem i czasami zdarzaja sie nieporozumienia, ale zawsze sa to blahostki, takiej konkretnej klotni nie mielismy chyba nigdy.

[Mijanou]

Ja nie jestem kłótliwa. Jestem bardzo zrównoważona, cierpliwa i tolerancyjna (skrzywienie zawodowe) ale jesli coś mnie naprawdę"ugryzie" to wolę to zrzucić z siebie niż kumulować. Jeśli kumuluję to wtedy już jadę "po całości".

Co ciekawe, naprawdę trudne sprawy spokojnie obgaduję. Ale wkurzają mnie drobiazgi.

Na szczęscie mój TŻ to typowy flegmatyk i wie, że jak się wygadam to mi przechodzi od razu i nigdy nie chowam urazy i nie pieszczę swoich "krzywd".

[elvegirl]

Napisane przez Mijanou

Co ciekawe, naprawdę trudne sprawy spokojnie obgaduję. Ale wkurzają mnie drobiazgi.

O, ja też, o dziwo.

[LadyChatterbox]

Napisane przez elvegirl

Ja jestem strasznie kłótliwe babsko, w dodatku dużo gestykuluję i bywa że podnoszę głos, także u mnie jest chyba bardziej "po włosku" Natomiast wywalam wszystko z siebie od razu i dość szybko się uspokajam, nawet jeśli wciąż nie jest po mojej myśli. Luby siedzi wtedy, patrzy i czeka aż mi przejdzie, żeby móc pogadać na spokojnie Z kolei on bardzo dużo tłamsi w sobie, zamiast wywalić od razu i potem się potrafi wylać wszystko wodospadem, wtedy ja czekam aż mu przejdzie. Także raczej jednostronne kłótnie prowadzimy

U nas to samo, tyle, że on chodzi denerwuje się, macha łapami i pokryzkuje. Ja w tym czasie zwykle coś robie na kompie i udaje że to slucham. Jak ochlonie to przeprasza po pięciu minutach i jest spokój

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[b3e038722b79d57d91748189c48a0d4b42934a7c_612ac0051d267]

Jesteśmy ze sobą 5 lat.

Kłócimy się raz na kilka miesięcy. Może ze 2 razy w roku. W tym co roku praktycznie, pod koniec zimy, jak już jest zmęczenie materiału, brak słońca, plucha, ponuro, bo nasze wspólne zainteresowania/hobby i miłe spędzanie czasu razem dotyczą raczej ładnej pogody. Oboje przy końcu zimy jesteśmy nie w sosie i wystarczy iskra i się kłócimy, chyba tylko po to, aby coś się działo (tak jak teraz na to patrzę tak z boku, bo obecnie jest ok i mogę spojrzeć z dystansem).

Ogólnie mieliśmy od samego początku 3 punkty zapalne wywołujące kłótnie. 2 się pozbyliśmy a 1 został, ale powoli dochodzę do wniosku, że to już zostało tyle razy poruszone, że powoli mi się odechciewa powtarzać i w sumie po co się kłócić jak i ja jak i on znamy swoje zdania w tym temacie na wskroś...

Sprzeczki typu: "miałeś umyć gary" "miałaś umyć podłogę" "prosiłem abyś stukała buty przed wejściem do samochodu" "takie z tobą chodzenie po sklepach, że szukasz wyjścia ewakuacyjnego z ikei po 5 minutach" występują może raz na 4 miesiące... Nie wiem w sumie... Może nawet rzadziej... To raczej w tych okresach końcowo-zimowych jak jesteśmy do kitu, albo w letnich jak TŻ ma tzw. "sezon" i wiecznie nie ma na nic czasu.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Ariada]

Ja w sumie jestem nerwusem i zwłaszcza na kilka dni przed okresem moja cierpliwość równa się 0. Przeważnie mój TŻ jest ostoją spokoju i ignoruje moje nerwy i czeka aż mi przejdzie, ale czasami też mu się udziela - możliwe, że to dlatego mniej więcej raz w miesiącu jest u nas sprzeczka.

Generalnie motywem do założenia tego wątku było jego stwierdzenie, że często się kłócimy, gdzie mi się wydawało, że jest to jeszcze w normie, tym bardziej, że ilość pozytywnej relacji w naszym związku jest bardzo duża - lubimy spędzać razem czas, komplementujemy się wzajemnie i sprawia nam przyjemność przebywanie we własnym towarzystwie.

[K1987]

Ja się z moim Tż nie kłócę, bo się zwyczajnie nie da

Ja wulkan energii, wygadam się i cała złość mi przechodzi, on spokojny, musi sobie przemyśleć i dopiero mówi, więc jakby rozmijamy się z tymi nerwami i zwykle jedna str po prostu prowadzi monolog
Z drugiej str, kiedyś dawno dawno temu zdarzały nam się ostre burze. Najśmieszniejsze jest to, że zwykle sam problem schodził na dalszy plan, a nakręcaliśmy się samym sposobem naszej komunikacji. Mojemu Tż nie odpowiadało, że ja trochę głos podnoszę, uważał że na niego krzyczę bez powodu, ja się wpieniałam, że on nie reaguje na to co mówię tylko siedzi i milczy albo jakieś tam słowo rzuci. I ja nie wiem, czy mnie nie słucha czy myśli o czymś innym... ale teraz, jak już znamy się jak łyse konie takich problemów nie ma. Raz, że zwyczajnie nauczyliśmy się siebie, więc ja np wiem co go denerwuje i tego nie robię (w drugą str tak samo), plus baaardzo dużo ze sobą rozmawiamy, więc tak na prawdę żaden problem nie ma czasu przerodzić się w kłótnię, bo gdzieś tam po drodze zdążymy go obgadać.