|
Notka |
|
Studia Miejsce dla osób, które są zainteresowane studiami. Chcesz dowiedzieć się jak wygląda życie studenckie? Dołącz do nas, podziel się doświadczeniem. |
![]() |
|
Narzędzia |
![]() |
#1 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2020-02
Wiadomości: 36
|
Obiad doktorski - zapraszać czy nie?
Witajcie!
Niedługo przede mną dość stresujące, ale i wyczekane i wypracowane wydarzenie - obrona rozprawy doktorskiej. Wiąże się z nią jedna kwestia, która jest dla mnie problemowa, a mianowicie kwestia obiadu doktorskiego. Mam poważne wątpliwości, czy zapraszać na tenże obiad, obecnie skłaniam się bardziej ku odpowiedzi negatywnej - nie zapraszać - jednak mam pewne wątpliwości, dlatego też postanowiłam anonimowo poradzić się większej liczby osób. Zrobiłam sobie listę "za i przeciw". Zacznę od "przeciw". Przede wszystkim wydam znaczną sumę pieniędzy, 2000 zł, może nawet 3000 zł (zależy, ile osób przyjdzie). U mnie na wydziale panuje zwyczaj zapraszania "na bogato" (nie tak, jak na innych uczelniach - specjalna sala na uniwerku czy poczęstunek i kwiaty, nie nie), do drogich i eleganckich restauracji, zresztą tańszych i jednocześnie eleganckich restauracji nie ma w okolicach wydziału. Jak usłyszałam, ile wydał znajomy doktorant, u którego obronę protokołowałam i na tym obiedzie byłam (bo nalegał), to mi kapcie spadły. Na te obiady chodzą doktorzy z katedry, z którymi nie mamy prawie żadnego kontaktu, inni doktoranci, często z roku niżej, których też nie znamy, no i członkowie komisji, którzy często z posiedzenia sobie wychodzą, przychodzą zagłosować, że obrona ok i że "będzie doktór" i do tego ogranicza się ich "robota". Takie sponsorowanie żarcia w wersji exclusive na koszt świeżo upieczonego doktora. Nawet jak porównuję do mojego promotora na magisterce (opiekun koła naukowego, czytał moje artykuły, sugerował gdzie wnioski złożyć, miałam z nim współautorstwa), to jest niebo a ziemia (niestety tamten pan był "jedynie" doktorem i nie mógł być opiekunem na studiach doktoranckich). Poza tym nie ukrywajmy - mogłabym kupić dobry telefon, pralkę z suszarką czy pojechać na ekstra wakacje za taką sumę, czy nawet wyposażenie do nowego miejsca pracy. Przeciw jest też to, że zapewne będę w wielkim stresie (znam siebie) i średnio sobie wyobrażam te "luźne" pogawędki z recenzentami. Drugim ważnym powodem są moje relacje z promotorem. Relacje te są "pozornie pozytywne" - oboje udajemy pozytywne nastawienie, ale tak naprawdę ja wiedziałam od razu, że chodzi tylko o to, żeby napisać pracę i uciekać. W ciągu 4 lat nie odbyło się ani jedno seminarium doktoranckie (inni promotorzy je jednak robią, ale ten nie), mimo że panu płacą za to podwójną stawkę (za zajęcia z doktorantami tak mają płacone). Parę razy specjalnie zwalniałam się z pracy, jechałam 30 km w jedną stronę, żeby usłyszeć, że seminarium nie będzie (pan sobie je ustalił też na godzinę 12:00, mimo że inni promotorzy rozumieli, że ludzie są na aplikacjach i pracują i ustalali seminaria w godzinach popołudniowych). Promotor nie przeczytał ani jednej strony mojej pracy, ani nawet nie przejrzał żadnego mojego artykułu, a jak poprosiłam, żeby był opiekunem wniosku grantowego, to najpierw się zgodził, myśląc, że zarobi, a kiedy dowiedział się, że opiekun projektu nie może mieć z tego tytułu wynagrodzenia, to odmówił (a zgodziła się pani profesor z zupełnie innej katedry, która zobaczyła mnie pierwszy raz w życiu na oczy) - było to dość żenujące, myślał, że nie widziałam, że nagle jakimś cudem udaje, że nie ma czasu, a 3 minuty wcześniej go miał. Co jeszcze lepsze, na spotkanie w sprawie tego właśnie wniosku grantowego czekałam na niego 8 godzin - kazał mi przyjechać na 10, przyjechałam i usłyszałam, że teraz to nie ma czasu, żebym przyszła o 18 - no to przyszłam i wyszło jak wyszło. Promotor nigdy nie miał dla nas (doktorantów) więcej niż 10 minut, nie nauczył mnie totalnie niczego. Rozmawiałam wielokrotnie z innymi doktorantami i ich promotorzy byli jednak bardziej zaangażowani. Nie wszyscy byli idealni, ale jednak bardziej szanowali ich czas i jak się już umawiali, to albo byli i mieli te 20 minut, albo dzwonili, że nie mogą i trzeba przełożyć. Większość też prowadziła seminaria. Dodam, że promotor wie, że mieszkam daleko i że pracuję. Sam jest typem luzaka (inni promotorzy są bardziej wymagający i surowi), ale jak widać nic z tego nie wynika - tylko pozory i zero pomocy. Do rzeczy - nie mam ochoty facetowi i jego kolegom sponsorować żarcia i winka, bo przez 4 lata miał nas wszystkich gdzieś. "Za" przemawiają właściwie głównie konwenanse, to że wszyscy ten obiad robią i że nie do końca wiem, jak wyjść po obronie, żeby do wszystkich doszło, że obiadu nie ma ![]() Opinie osób, które prosiłam o radę, są podzielone. Mój facet (taki sam obiad szykował 4 lata temu, ale jego promotor był bardzo zaangażowany, pomagał mu we wszystkim, mój tż był jego pupilkiem i w trakcie dr zatrudnił go u siebie w prywatnej działalności, więc sytuacja zupełnie inna) mówi, żebym dla świętego spokoju zrobiła. Rodzice - żeby to olać i zrobić sobie samej fajny prezent. Przyjaciółka - raz na tak, raz na nie. A ja już zgłupiałam. Co sądzicie? |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 997
|
Dot.: Obiad doktorski - zapraszać czy nie?
Robiłabym. Trudno.
Sama piszesz - takie są konwenanse, jednak zakładam, że będziesz z tymi ludźmi w jakiś sposób potem powiązana na uczelni? |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
ist mir egal
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 498
|
Dot.: Obiad doktorski - zapraszać czy nie?
[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;87643098]Robiłabym. Trudno.
Sama piszesz - takie są konwenanse, jednak zakładam, że będziesz z tymi ludźmi w jakiś sposób potem powiązana na uczelni?[/QUOTE] Przecież napisała, że znika z tej instytucji na zawsze. Hmm Autorko, rozumiem dylemat... zastanawiam czy naprawdę nie ma miejsca na opcję pomiędzy? Obiad mniej ekskluzywny, w "zwykłej" knajpie? Ja naprawdę optowałabym za czymś takim. Piszesz, że w okolicach nie ma innej niż ekskluzywna knajpka. To możesz jakaś położona dalej? Profesorowie obiboki (bo wnioskuję po tym, że to ten typ, chodzący chętnie na takie obiadki) to bywa obrażalskie środowisko i zawsze warto być lepiej niż gorzej zapamiętanym - nawet w interesie dalszej kariery zawodowej. I czy nie ma w tym grona osób, ze względu na które chciałabyś jednak zaprosić ich na ten obiad i symboliczną lampkę wina? Możesz potraktować to tak, że sama chcesz zrobić to wydarzenie np. ze względu na tego wspierającego Cię mocno opiekuna SKN, a gościnę reszty, która jest Ci obojętna potraktujesz jako taki kurtuazyjny koszt konieczny.
__________________
Für so einen Unsinn habe ich nur ein müdes Lächeln übrig.
Edytowane przez pancakes Czas edycji: 2020-03-25 o 14:12 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 15:12.