|
|||||||
| Notka |
|
| Forum ślubne Forum ślubne - zanim staniecie na ślubnym kobiercu, możecie tutaj podyskutować na tematy jak: suknie, stroje dla świadków, wybór wizażystki i fryzjerki itd. |
![]() |
|
|
Narzędzia |
|
|
#1 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 816
|
Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Witajcie,
6 czerwca to był najwspanialszy dzień mojego życia. Teraz jestem przeszczęśliwą mężatką i ze wzruszeniem wspominam tamte chwile.
Edytowane przez Harrods Czas edycji: 2009-06-24 o 21:29 |
|
|
|
|
#2 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 816
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
c.d.
|
|
|
|
|
#3 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-06
Wiadomości: 3 910
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
a czemu zdjęcia tylko czarno- białe?
|
|
|
|
|
#4 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: Kraina Marzeń
Wiadomości: 3 113
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Harrods, powiem szczerze ze czekalam na Twoje fotki
zdradz mi jeszcze tylko, jak bylo u Ciebie z pogoda, bo razem sie o to zamartwialysmy |
|
|
|
|
#5 | |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 816
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Cytat:
A pogoda... cóż... chyba nas wszystkich trochę zawiodła. W poprzednich latach końcówka maja i czerwiec to najpiękniejsze miesiące. Kot by się spodziewał, że w tym roku tak długo będzie się utrzymywała taka kiepska pogoda. Dzień mojego ślubu rozpoczął się wspaniale - przepiękne słońce i cieplutko. Ślub miałam o 16:30. Już po 15:00 słońce się schowało. Gdy wychodziłam z domu ok. 16:10 spadło nawet kilka kropli deszczu, ale dosłownie kilka, nawet nie było sensu rozkładać parasoli. Po ceremonii nadal było pochmurnie, ale nie padało, także życzenia i kilka fotek w plenerze udało się załatwić bez przeszkód. Dopiero później (nawet nie wiem która to mogła być godzina), w środku imprezy lał deszcz. Ale z uwagi na to, że wesele było w lokalu, nie przeszkadzało to wcale. Także biorąc pod uwagę jak wyglądały wcześniejsze dni, które były deszczowe i zimne, oraz następną sobotę, kiedy to cały dzień była po prostu ściana deszczu, w Nasz Dzień pogoda była świetna. Jasne, że nie była wymarzona, ale byłam tak szczęśliwa, że nie zrobiło to na mnie wrażenia. A fotograf... rewelacja. Jestem bardzo, bardzo! zadowolona ze materiału. Ja generalnie nie lubię siebie na zdjęciach, a te oglądam z ogromną przyjemnością. Maggie, a jak było u Ciebie? Jak pogoda? Jak cała reszta? Edytowane przez Harrods Czas edycji: 2009-06-25 o 07:01 |
|
|
|
|
|
#6 | |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Cytat:
miałas przedłużane rzęsy czy swoje takiemasz? czy ten kościół to czasem nie gliwicka katedra?......
__________________
----------------------------------- Razem: 13.01.2003 --- 27.09.2008 --- 19.09.2009 ![]() "tylko spokój nas uratuje..piiiiip...
|
|
|
|
|
|
#7 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: Kraina Marzeń
Wiadomości: 3 113
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Cytat:
najgorzej bylo po nas-13tego i ciekawe co bedzie teraz bo zapowiadaja burze i grad ![]() wszystko inne bylo cudowne - jak z bajki to byl zdecydowanie fanatastyczny, niepowtarzalny i najpiekniejszy dzien mojego zycia msza-cudowna-znajomy ksiadz zrobil nam niespodzianke i wraz z kolega prowadzil msze. I ta uroczystosc dzieki temu byla taka tylko nasza-mowil o nas, ze sie znamy tyle i tyle lat, wprowadzal taka swietna atmosfere, a na koniec dostalismy od niego kwiaty jeszcze przed oltarzem ze specjalnymi zyczeniami urodzinowymi dla mnie mojej mamy kolezanki, ktore nie wiedzialy, ze to byly znajomy ksiadz, pytaly czy u nas w kosciele jest taki zwyczaj, ze ksiadz daje mlodym kwiaty przyjecie tez sie baaaardzo udalo-jedzenie pycha, zespol-rewelacja oj szkoda, ze nie mozna sie cofnac w czasie i przezyc to jeszcze raz ![]() WSZYSTKIEGO NAJ NAJ NA NOWEJ DRODZE ZYCIA EDIT: Widze, ze jednak mialas normalnie upiety welon-i bardzo dobrze!!!!! Moje ulubione foto: http://www.wizaz.pl/forum/attachment...2&d=1245871679
__________________
Edytowane przez Maggie1983 Czas edycji: 2009-06-25 o 08:44 |
|
|
|
|
|
#8 | ||
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 816
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Cytat:
A kościół to Parafia Archikatedralna św. Stanisława Kostki w Łodzi. ---------- Dopisano o 16:01 ---------- Poprzedni post napisano o 15:08 ---------- Cytat:
Ja Tobie również życzę wszystkiego najlepszego!!! Dużo miłości i radości każdego dnia. Cieszę się, że Tobie również pogoda nie popsuła humoru. Dzień zaczął się piękną pogodą, bezchmurne niebo i cudowne słońce. Bardzo się cieszę, że dzień tak się zaczął, bo od razu zostałam wprawiona w dobry humor. Z narzeczonym spokojnie zjedliśmy śniadanie i zaczęliśmy przygotowania, tzn. ja udałam się na makijaż, manicure i fryzurę, a TŻ do domu rodzinnego, gdzie czekała mama i bracia. Fryzura, manicure i makijaż wyszły cudownie, więc szczęśliwa wróciłam do domu, gdzie po chwili pojawiły się świadkowa i druhna. Jako że była już godzina 14:00 pozwoliłyśmy sobie otworzyć szampana i wypić małą lampkę. Ok 15:00 przyjechał teść z drużbą i przywieźli mój bukiet, który okazał się przepiękny, co tylko spotęgowało moją radość. Tak więc siedziałyśmy w domu a tu okazało się, że już 15:30 i lada moment ma pojawić się mój tata i fotograf. Zaczęłyśmy biegać po mieszkaniu i się szykować. Najpierw ubrały się dziewczyny, i zaczęłyśmy moje szykowanie. Muszę przyznać, że te chwile minęły mi błyskawicznie. Chyba w tym ba nie momencie zaczęłam się stresować. Gdyby nie moje ukochane przyjaciółki chyba nie dałabym sobie rady. Założyłam bieliznę i halkę i tak wyszłyśmy do dużego pokoju, gdyż w mojej małej sypialni nie zmieściłybyśmy się z suknią. Tak więc założyłam buty. Następnie dziewczyny wbiły mnie w suknię. Świadkowa wpięła welon i już byłam gotowa. Niestety tylko tak mi się wydawało. Ktoś przypomniał mi o biżuterii, więc ją założyłam. Zapomniałam się spryskać perfumami (a jestem maniaczką perfum, bez których nigdy nie wychodzę z domu). Na szczęście o tym też mi świadkowa przypomniała. Miałam też zakupiony balsam do ciała z linii moich perfum i tak sobie wcześniej planowałam że wysmaruję. Niestety o tym zupełnie zapomniałam. Już mieliśmy wychodzić, gdy przypomniało mi się, że powinnam chyba zabrać ze sobą wiązankę. Także po półgodzinnym zamieszani udało nam się wyjść z domu i, o dziwo, o niczym nie zapomnieć - ale ten sukces muszę przypisać również fotografowi, który dzięki swojemu doświadczeniu doradzał nam i przypominał o różnych sprawach. Udało się dotrzeć na dół. Tam czekał na nas teść. Jechaliśmy samochodem teścia, który ma Chryslera - jest to duży i wygodny samochód do którego zapakowaliśmy wszystkie prezenty i stal sobie bezpiecznie na strzeżonym parkingu. Początkowo nie chcieliśmy, żeby teść na wiózł, ale po przeanalizowaniu wszystkiego okazało się, że jest to najlepsze wyjście. Przede wszystkim oszczędność - wesele pożera tyle pieniędzy, że tutaj warto było zaoszczędzić. Poza tym dostaliśmy dużo wina, książek, kwiatów i prezentów i co mielibyśmy z tym zrobić. A tak następnego dnia teść nam wszystko przywiózł. Także wpakowali mnie do samochodu (tu był pierwszy test sukni, która była dostć szeroka i do tego uszyta "z koła", i nie było łatwo ją zmieścić) i razem - ja, mój tata, teść, świadkowa i druhna ok 16:10 wyruszyliśmy do kościoła. A że droga niezbyt daleka (z Manhattanu do Katedry Już jak wychodziliśmy z domu, spadło kilka kropli deszczu, ale dosłownie kilka. Nawet nie było sensu rozkładać parasola. Jak podjechaliśmy pod kościół ntaadal padało kilka kropli i mój tata i dziewczyny zaczęli szukać parasoli i pamiętam, że wtedy moje nerwy były na skraju wytrzymałości. Nie chciałam nawet słyszeć o parasolach. Później świadkowa powiedziała, że jak oni zaczęli panikować, to ja powiedziałam żeby się uspokoili, bo ja muszę wziąć klika oddechów W końcu wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do kościoła. Po wejściu dziewczyny poprawiły mi suknię i welon i poszły w stronę ołtarza (narzeczony, świadek, drużba, świadkowa i druhna czekali przy ołtarzu, a mnie odprowadzał tata). Nagle zabrzmiała muzyka, więc ruszyliśmy. To była Bardzo wzruszająca chwila. Szliśmy wolno, a ja widziałam te wszystkie przyjazne twarze zwrócone w moją stronę i uśmiechnięte. Więc i ja ciągle się uśmiechałam i tak już mi została aż do rana. W końcu zobaczyłam narzeczonego, który stał w oczekiwaniu uśmiechnięty. Razem weszliśmy na prezbiterium. Ceremonia była wspaniała!!! Byłam na wielu ślubach i z czystym sumieniem mogę przyznać, że nasza ceremonia była najpiękniejsza. I nie mówię tak tylko dlatego, że była nasza. Wiele osób mnie pyta, czy ksiądz jest naszym znajomym lub z rodziny. Ceremonia była najwspanialsza, piękniejszej nie mogłabym sobie wymarzyć. Ksiądz był uśmiechnięty, dużo i bardzo ciepło mówił od siebie. Jestem mu bardzo wdzięczna za takie wspaniałe wspomnienia, które nam tym samym podarował. Absolutnie nie jestem osobą przesądną (miałam na sobie perły i nie przestrzegałam żadnych innych zasad). Ale wcześniej ustaliliśmy, że po ceremonii mąż weźmie mnie za rękę i za nim pójdę i ruszymy do wyjścia. Ale już tam przytrafił się jeden z serii śmiesznych momentów - między klęcznikami i pufami było tak mało miejsca, że nie zmieściła się w przejściu moja suknia . Także po chwili mąż powiedział żebym się odwróciła i poszła w drugą stronę, a on poszedł za mną. Także pośmialiśmy się i nikt nikogo nie okręcał. Teraz tak analizując tę sytuację... już od początku wiedziałam, że jest tam za mało miejsca na moją suknię, ale nie pomyślałam, żeby zrobić najprostszą rzecz - odrobinę odsunąć stołki. Ale wtedy, w stresie, nie było to takie oczywiste. Ale przynajmniej było wesoło i cały czas się z tego śmiejemy. Po ceremonii było rzucanie ryżem i płatkami róż (kochana moja świadkowa załatwiła płatki róż, które rozdała naszym przyjaciołom i wszyscy nas nimi obsypali). A ryżu to chyba kilogram znalazł się za moją suknią i dopiero w domu zdejmując ją, wszystko się wysypało. Następnie, po życzeniach goście udali się do restauracji, a my z naszym fotografem przejechaliśmy się Piotrkowską i zrobiliśmy kilka plenerowych fotek, które są przepiękne. I, żeby goście nie czekali zbyt długo, poszliśmy do restauracji. Tutaj kieliszek szampana. Goście odśpiewali "Sto lat...", wszyscy się uśmiechają i czekają aż rzucimy za siebie kieliszki. Mąż szybko wychylił zawartość kieliszka, a ja, ze względu na gorset i moje przejecie całą sytuacją, nie mogłam wziąć zbyt dużego łyka. Więc tak chlipałam po trochu, bez przerwy się uśmiechając . Tak więc goście czekają z niecierpliwością, mąż stoi z pustym kieliszkiem, a ja ciągle piję... Na szczęście udało mi się wlać w siebie szampana i kieliszki poleciały. Restauracja jest bardzo elegancka i bardzo się bałam, żeby tym kieliszkiem w coś nie trafić, więc starałam się, żeby nie rzucić za mocno. W efekcie tego, kieliszek upadł tuż za mną i roztrzaskał się na welonie. Od razu podbiegła koleżanka i zaczęła uwalniać mój welon spod rozbitych kieliszków. Było też oczywiście powitanie chlebem i solą, co było bardzo śmieszne. Nasze rodziny nie są bardzo tradycyjne i nikt nie pomyślał, żeby dowiedzieć się, co się robi z tym chlebem. Wchodzimy do lokalu, a ty obsługa prosi rodziców i podaje tacę. Mama męża wzięła ją do rąk i nie wiedząc co zrobić, z mocno zdezorientowaną miną, podchodzi do nas Po tym pełnym śmiechu powitaniu, można było zasiąść do stołów. Jedzenie było przepyszne, nigdy na weselu nie jadłam lepszego. Była też oczywiście wódka. Jak tylko usiedliśmy, kelnerzy nalali każdemu wódkę, żeby wznieść pierwszy toast i drugi i trzeci.... a ja przypomniałam sobie, że przynieśliśmy dwie puste butelki, żeby napełnić je wodą, żebyśmy się z mężem zbytnio nie upili (bo generalnie nie mieliśmy zamiaru unikać alkoholu, ale wypicie z każdym z 70 gości wymagałoby naprawdę mocnej głowy ). Świadkowie pobiegli i za moment kelner przyniósł dwie butelki z wodą mineralną i napełnił nam nią kieliszki. Wypiliśmy więc kolejny toast krzywiąc się odpowiednio Później był pierwszy taniec, którego melodia już na zawsze będzie mi się kojarzyła z najpiękniejszą chwilą w moim życiu. Po niedługim czasie został podany tort - był przepiękny i przepyszny - najpyszniejszy na świecie!!! Był to orzechowy tort hiszpański od Sowy pokryty masą marcepanową. Do czasu podania tort przebywał w chłodni i masa bardzo stwardniała i nie mogliśmy sobie z mężem poradzić z pokrojeniem. Później już tylko zabawa, tańce, krótkie oczepiny (tylko rzucanie welonem i krawatem). Podsumowując: Ślub i wesele były jak z bajki. Wszystko udało się świetnie. Gdybym mogła coś zmienić to byłaby to pogoda. Ale że na to nie ma się nigdy wpływu, to mogę stwierdzić, że nic bym nie zmieniła. Tort - fot. Z. Kruk Edytowane przez Harrods Czas edycji: 2009-06-25 o 19:39 |
||
|
|
|
|
#9 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 193
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Gratuluję i życzę Ci, żeby Wasze wspólne życie było tak wspaniałe i udane jak dzień Waszego ślubu, a uśmiech, który widzę na zdjęciach nigdy nie schodził z Twojej twarzy
__________________
|
|
|
|
|
#10 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 816
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Dziękuję za życzenia
|
|
|
|
|
#11 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-06
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 5 346
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Achhh pięknie wszystko opisane
![]() Nam ksiądz kazał zwrócić uwagę na to kiedy się wstaje kiedy klęka. Bo zazwyczaj wygląda to jak fala na meczu siatkarskim. A że rodziny są z różnych miast to tym bardziej się na tym trzeba skupić. Ja zwyczajnie popatrzę na ministrantów ![]() Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Aby ten dzień najwspanialszy był wstępem do wspaniałego życia
|
|
|
|
|
#12 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 6 935
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Gratuluje
fociaki super ![]() Wszystkiego najlepszego na nowej drodze zycia... oby usmiech goscil na Waszych buzkach codziennie |
|
|
|
|
#13 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 303
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Witam
Piekne zdjęcia. Ja tez ślubowałam 06.06.2009 i u nie pogoda była dokładnie taka jak u was,rano słoneczko a jak moj TŻ do mnie przyjechał to juz sie chmurzyło,ale nie lało,jechalismy kabrioletem i wszystko było ok oprocz tego ze w dzien wesela dostałam zapalenie krtani i straciłam głos ,przysiege jeszcze jakos wychrypałam ale na weselu to juz ani słówkiem, ale i tak jestem zadowolona i przeszczesliwa ze juz jestem mezatką.
__________________
Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy. |
|
|
|
|
#14 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-10
Lokalizacja: moje miasto...?
Wiadomości: 21 441
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Świetne jest Twoje zdjęcie z Tatą w pierwszym poście. Takie nietypowe... piękne. Wszystkie są fajne, gratuluję gorąco!
|
|
|
|
|
#15 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 18 294
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Mi rowniez podoba sie zdjecia z tata w pierwszym poscie
Gratuluje i zycze wszystkiego najlepszego na nowej drodze A powiedz mi, jak bylo u was z blogoslawienstwem, bo widze, ze narzeczony czekal na Ciebie pod oltarzem, wiec jestem ciekawa jak rozwiazaliscie ta kwestie? ![]() ---------- Dopisano o 19:34 ---------- Poprzedni post napisano o 19:32 ---------- I jeszcze to mi sie podoba https://wizaz.pl/forum/attachment.ph...8&d=1245871739 Lubie zdjecia z takiej perspektywy
__________________
Razem 14.08.2004 Zaręczeni 14.01.2011 Małżeństwo 06.09.2014 |
|
|
|
|
#16 | |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 816
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Cytat:
Ale nasi znajomi też wybrali takie rozwiązanie - ojciec prowadzi młodą, a narzeczony widzi ją dopiero w kościele. Ale zależało im bardzo na błogosławieństwie. Więc narzeczony czekał razem z pozostałym rodzicami przy pierwszej ławce i ojciec z młoda do nich podeszli. Młodzi uklęknęli, rodzice pobłogosławili i młodzi wstali i podeszli do krzeseł. |
|
|
|
|
|
#17 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 18 294
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Cytat:
Bo ja tez bym chciala, zeby Tato prowadzil mnie do oltarza, a narzeczony zobaczyl dopiero w kosciele
__________________
Razem 14.08.2004 Zaręczeni 14.01.2011 Małżeństwo 06.09.2014 |
|
|
|
|
|
#18 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 1 816
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
|
|
|
|
|
#19 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-07
Wiadomości: 18 294
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
He he, ale zanim moj slub to troche minie ;]
__________________
Razem 14.08.2004 Zaręczeni 14.01.2011 Małżeństwo 06.09.2014 |
|
|
|
|
#20 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2008-05
Lokalizacja: Lublin
Wiadomości: 670
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
Cytat:
Ja robię dokładnie tak samo
__________________
29.08.2009 - 12.09.2011 Emma i Gabriel już z nami Edytowane przez egwene6 Czas edycji: 2009-07-20 o 23:22 |
|
|
|
|
|
#21 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 5 339
|
Dot.: Najpiekniejszy dzień mojego życia - 6 czerwca 2009
dla mnie też 6 czerwca 2009 roku był najpiękniejszym dnia życia!
życzę Wam, żebyście i Wy mogli go zawsze tak właśnie wspominać. ps. macie śliczne zdjęcia. |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Forum ślubne
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:46.



i ze wzruszeniem wspominam tamte chwile.







to byl zdecydowanie fanatastyczny, niepowtarzalny i najpiekniejszy dzien mojego zycia 




. Także po chwili mąż powiedział żebym się odwróciła i poszła w drugą stronę, a on poszedł za mną. Także pośmialiśmy się i nikt nikogo nie okręcał. Teraz tak analizując tę sytuację... już od początku wiedziałam, że jest tam za mało miejsca na moją suknię, ale nie pomyślałam, żeby zrobić najprostszą rzecz - odrobinę odsunąć stołki. Ale wtedy, w stresie, nie było to takie oczywiste. Ale przynajmniej było wesoło i cały czas się z tego śmiejemy. 


