|
Notka |
|
Przygody z suszeniem ubrań
|
|
Narzędzia |
![]() |
#1 |
Raczkowanie
|
O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
W kilku słowach wstępu chcę przybliżyć Ci drogi Czytelniku zaistniałą sytuację. Osoby i wydarzenia opisane w tekście są prawdziwe. Choć czasem może zbytnio wyolbrzymiam czy też minimalizuję ich gesty, zasługi, cechy charakteru i takie tam inne rozbieżności. Mimo wszystko, ja uważam tekst ten za dokument potwierdzający fakty. Postaciom nadaję jednak pseudonimy, wcale nie po to by ukryć ich tożsamość, bo chcą być znane i lubiane. Pokrzyżuję im plany. Otóż jest nas cztery: Cherubinek, Wiewióra, Izzi i ja Forceps. Razem dzielimy niedolę prania, wieszania prania, gotowania i zmywania naczyń; jedyne kolizje istnieją w odkurzaniu i wynoszeniu śmieci. Takie życie spowodowane jest jednym pokojem, który dzielimy w akademiku.
Ze względu na narzucony temat zacznę już temat suszenia prania. Jesteśmy na ten czas w posiadaniu dwóch egzemplarzy suszarek. Obie obecnie stoją na korytarzu obładowane ciemnym praniem, schnącym już tydzień. Bo należy od razu nadmienić, że stanowią one również naszą tzw. dodatkową półkę na ubrania. Drogi Czytelniku tak właśnie wygląda nasza ekonomia miejsca. Proszę nie oceniaj nas, tylko spróbuj sobie wyobrazić ileż ubrań mogą mieć cztery dziewczyny w okresie największej aktywności „modowej”. A pokój jest mikroskopijny. Czasem wolałybyśmy pozbyć się łóżek czy też lodówki, byleby mieć więcej miejsca. Wracając do suszarek stricte przedmiotów. Jedna ma kolor bordowo-biały, druga granatowo-biały. Co do pierwszej jestem w stanie opowiedzieć Ci historię jak się znalazła w naszym posiadaniu. Co do granatowej mogę tylko fantazjować, jak to Wiewióra wyrwała ją z rąk przerażonego sprzedawcy w Auchan. Wyobrażam sobie jej pianę na ustach, kiedy podbiegła do kasy i nie chciała dać nabić kod kreskowy. Pewnie już czuła więź z tym przedmiotem. Ale wróćmy do bordowej. Rok temu mieszkałam z Izzi w jednym, innym pokoju. Razem z Wiolą i Agą. Dzisiaj nie ma już ich z nami. Opuściły akademik. Niech im los sprzyja, na tyle ile zasłużyły. Aga puściła sobie sznurek i wieszała u siebie swoje pranie… zresztą nie chcę się wbijać w szczegóły. Problem wieszania prania przez trzy nas pozostałe, pozostał niemały. Choć mały był kaloryfer w pokoju. Po kilku wymienionych zdaniach i obserwacjach starszych kolegów, mieszkających dłużej w akademiku, postanowiłyśmy zakupić takową. Oczywiście pomysł szlachetny i rozwiązujący problem. Ale oczywiście żadna nie ruszyła się do sklepu. Dopiero gdzieś po tygodniu, kiedy skończyło mi się jedzenie, udałam się do Arkadii (miejsca zakupowych rozpustnic). Obleciałam oczywiście najpierw ambitnie Leroy Merlin. Ceny jednak zablokowały mój portfel. Który obluzował swe zamki w pobliskim Carrefourze – 20zł. Pieniądze ściągnęłam bez problemów z Izzi i Wioli po 5 złotych. Piszę o tym gdyż uświadamiam Ci to, iż mam 50%udziałów w tym niezbędnym domowym machinarium. Aby o samym suszeniu cokolwiek rzec, trzeba przybliżyć obrządek prania. Otóż my, w pokoju, pierzemy swoje brudy razem, jawnie i zawsze z pompą. Zaczyna się od tygodniowego knucia. Bezpośrednią przyczyną początku planowania są trzy sytuację: 1.jedna z suszarek jest złożona i stoi w pokoju, 2. kosze na brudne ubrania są pełne, 3. nie ma w co się ubrać. Jeżeli wszystkie trzy nałożą się na siebie- proces przyspiesza samoistnie. Gorzej jak np. tylko jedna z nas nie ma co ubrać, wtedy innym tak bardzo nie zależy i proces się przedłuża. Zwykle wygląda to tak, że jedna np. ja wyczekuje kiedy wszystkie będą w pokoju i rzuca w powietrze : „Kiedy robimy pranie?”. Często jest tak, iż żadna nie chce brać na siebie odpowiedzialności podjęcia decyzji. Wtedy proponuję: „Może dzisiaj wieczorem?”. Tutaj jeżeli się zgadzają, to i tak robimy jutro lub pojutrze. A jeżeli nie, pytanie ponawiam następnego dnia i następnego… aż wreszcie się uda. Czasem samoistnie, że tak ni stąd ni zowąd wstajemy i robimy pranie. W tym przypadku nawet suszarka może być obładowana. Zazwyczaj robimy dwa rodzaje: ciemne i jasne. W akademiku są trzy pralki i ok. 150 osób. Często się zdarza czekanie aż się któraś zwolni. Do pralni idziemy z wielkimi miskami pełnymi ubrań i wykrzykujemy hasła typu: „Cherubinek a tarę to ty wzięła?”, „A co to będzie jak w rzece lód” i takie tam inne. Z kolei jak wracamy: „Zimna woda w tej Wiśle”. Zazwyczaj to jest tak, że miski idą pierwsze. A za nimi jedna z nas, co by pilnowała żeby majtki nie wypadły. Nie wiem jak to jest, skarpetka czy bluzka nie wypadną. Ale majtki i biustonosze choćbyśmy je na dno wrzucały to i tak znajdą się takie co spadają na ziemię. Teraz główna czynność. Przepraszam, że tak się rozpisałam. Ale jak można mówić o szczególe, nie przybliżając wpierw ogólnego mechanizmu. Jak w agroturystycznym gospodarstwie, zawsze rozgadane, uśmiechnięte, rozwieszamy pranie. Ale choćbyśmy nie miały w ręku swojego ubrania, to jak zaczyna być mało miejsca na drutach: odzywa się w nas duch walki o ostatni wolny przedział na suszarce. Wtedy raptem każda milknie i napina mięśnie, zmieniając swą sylwetkę. Bo jak nie zawiesisz tej bluzki, to coś się stanie… właściwie to nic. Chodzi tylko o poczucie, że zrobiło się wszystko dla prania. Że ta sukienka w twoich rękach kiedyś ci podziękuje za trud włożony w jej rekonwalescencję z mokrości w suchość. Rok temu, jak mieszkałyśmy z Izzi na parterze (teraz żyjemy na drugim piętrze), ubrania schły dosłownie godzinę. Nie wiem jaki był tego mechanizm. Ha tu trzeba napomknąć, Tobie drogi Czytelniku, o męskiej skarpetce. Pewnego parania, po zebraniu wszystkiego co zostało na suszarce znalazłyśmy obiekt niezidentyfikowany. Granatowa skarpetka. Nastąpiła faza poszukiwania właściciela. Kiedy wyczerpały się zasoby (w formie 4 osób ja, Izzi, Aga i Wiola) nastąpiła faza oskarżeń. Że to w pokoju chłopcy u nas gubią skarpety, że to nie godzi się niewiastom… Dobra, dobra, głównie to chodziło u której był młodzieniec-Kopciuszek. Potem etap teorii spiskowych: fetyszysta nam ją podrzucił. W zamian ukradł nasze majtki. Oczywiście ilość majtek na stanie się zgadzała. Tzn. nie wiem ale tak się umówiłyśmy. Skarpetka zaginęła i jej tajemnica nie została rozwiązana. Kiedy z praniem w miskach stoimy przed naszymi drzwiami - jedna suszarka zawsze rozstawiona na nas czeka. Ale dla drugiej musimy wywalczyć miejsce wśród suszarek sąsiadów. Mam taką hipotezę, że jak budowali ten akademik to odstępy między drzwiami pokoi były tak pomyślane, żeby zmieściła się jedna rozstawiona suszarka plus kosz na śmieci. Wobec czego dodatkowa nie ma miejsca. Dzięki uprzejmości najbliższych sąsiadek mamy miejsce (nie wystawiają kosza). Chociaż, nie obywa się bez przesuwania i zastawiania w połowie drzwi. Kiedy tak się wspólnie robi pranie, często traci się orientację w kierunku co jest czyje. Ja na przykład mam problem z majtkami. Bo wraz z Izzi kupiłyśmy sobie w ten sam wzór z tym, że 4 różne kolory. I obie pokochałyśmy je. Nie obyło się bez publicznego pytania, w stylu „Forceps, te czerwone to na pewno moje?” „chyba tak” „to chyba czy na pewno” „czekaj sprawdzę w półce”…”tak na pewno” „o to dobrze bo już nałożyłam.”. Ostatnio wstaję rano, a Izzi nade mną stoi z ręcznikiem w ręku. „Ej bo nie wiem to mój ręcznik? Bo nie wiem, wzięłam z suszarki.” „No miałaś taki brązowy, ale to chyba nie ten”. To czyj o to jest pytanie? Okazało się, że Izzi. Ale bywa tak, że zostają rzeczy na suszarce i nikt się nie przyznaje. Mamy od tego specjalne krzesło. Jeżeli któraś zbiera pranie (głównie Cherubinek się nad nami lituje w tej sprawie) to jak wie co jest czyje, to kładzie mu to na łóżko. Sporne rzeczy zostają na wspomnianym krześle. Jest to zwykle pokaźna kolekcja skarpetek. Ale raz znalazł się tam niczyj ręcznik. „Nie znam, to nie mój” wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy. Znalazł on zastosowanie. W zimę wycierałyśmy nim buty i znowu odżył. Raz na trzy- cztery miesiące zdarza się w akademiku, że komuś coś ukradną. Wtedy Raptem zapominamy o prawach ekonomii i znajduje się miejsce zaraz po wyschnięciu w naszych półkach na ubrania. Nam jeszcze nic nie zniknęło. Jeszcze trzeba przytoczyć problem prania ręcznego. Już nie będę rozprawiać o warunkach i takich tam. Kłopot jest z wyciskaniem. Ja to zawsze zrobię kałużę na pół korytarza. Raz tego pożałowałam. Wywróciłam się na cztery litery na własnej kałuży. Od tego czasu podstawiam miskę. Dziewczyny już wcześniej tak czyniły. Ze mnie był leń. Właściwie to nikt o tym nie wie. Czytelniku nieznany - jesteś pierwszy. Szkoda, że Wiewióra, Izzi i Cherubinek muszą zatwierdzić ten tekst przed publikacją. Na koniec wyjawię Ci, że wczoraj zapytałam się czy zrobimy jasne pranie. Odpowiedziało mi milczenie… ale tak naprawdę, to ja tak zapobiegawczo, na następny tydzień się pytam. ---------- Dopisano o 11:40 ---------- Poprzedni post napisano o 11:40 ---------- Na koniec wyjawię Ci, że wczoraj zapytałam się czy zrobimy jasne pranie. Odpowiedziało mi milczenie… ale tak naprawdę, to ja tak zapobiegawczo, na następny tydzień się pytam.
__________________
Chcę kupić ci kwiaty,
Zawstydza mnie tylko to, że jesteś chłopcem. Ale jeżeli nie jesteś dziewczynką, To nikt nie kupuje ci kwiatów. |
![]() ![]() |
![]() |
#2 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-06
Lokalizacja: CairnLand
Wiadomości: 16 938
|
Re: O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
Oj wiem cos o tym
![]() Swojego czasu mieszkalam w mieszkaniu trzypokojowym z dwiema wloszkami. A syszarke druciana mialysmy jedna i w piwnicy pralke gdzie czas na pranie rezerwowalysmy zawsze wspolnie. Po wyprowadzce mialam kilka skarpetek nie do pary kilku par majtek brakuje ![]() ![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#3 |
Raczkowanie
|
Dot.: Re: O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
ja mam 8 skarpetek nie do pary;-D
Cieszę się że przebyłaś całość mojego tekstu;-)
__________________
Chcę kupić ci kwiaty,
Zawstydza mnie tylko to, że jesteś chłopcem. Ale jeżeli nie jesteś dziewczynką, To nikt nie kupuje ci kwiatów. |
![]() ![]() |
![]() |
#4 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 53
|
Dot.: O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#5 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 88
|
Dot.: O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
Też przebrnęłam przez Twój tekst
![]() Zebrało mi się na wspominki - jak mieszkałam w akademiku! Na szczescie ani ja ani moje wspołlokatorki nie mialysmy nigdy wątpliwości które majtki są czyje, bo każda z nas nosiła inny rozmiar ![]() ale pamiętam jak wstawalam rano, jeszcze trochę zaspana, i szłam do łazienki. No i często zdarzalo sie, ze prawie zaliczałam glebe... bo na korytarzu była wielka kałuża wody. Moja współlokatorka często robiła pranie wieczorem, a potem rozwieszała ciuchy na suszarce i tak całą noc z nich kapało ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#6 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 117
|
Dot.: O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
takich doświadczeń to ja nie mam
![]()
__________________
Postanowiłam użyć jednego z moich rozlicznych talentów i zawalczyć o toster w konkursie Electrolux "Przygody z suszeniem ubrań". ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
#7 |
Raczkowanie
|
Dot.: O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
hi hi;-) tak to już jest w akademikach
ale nie wyobrażam sobie innego prania jakbym mieszkała sama to bym chyba brudna chodziła i głodna
__________________
Chcę kupić ci kwiaty,
Zawstydza mnie tylko to, że jesteś chłopcem. Ale jeżeli nie jesteś dziewczynką, To nikt nie kupuje ci kwiatów. |
![]() ![]() |
![]() |
#8 |
Raczkowanie
|
Dot.: O wspólnym praniu brudów i suszeniu czystości.
dzisiaj zrobiłyśmy pranie! yeah!
właśnie skończyłyśmy rozwieszać bolą mnie plecy od targania miski z tarą
__________________
Chcę kupić ci kwiaty,
Zawstydza mnie tylko to, że jesteś chłopcem. Ale jeżeli nie jesteś dziewczynką, To nikt nie kupuje ci kwiatów. Edytowane przez berethalia Czas edycji: 2010-06-01 o 00:29 Powód: błąd |
![]() ![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 21:41.