Miłość umiera ostatnia ?? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-02-28, 16:16   #1
InnyNick
Przyczajenie
 
Avatar InnyNick
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 9
Arrow

Miłość umiera ostatnia ??


Witam Was gorąco !!

Tak się spisałam, że muszę rozdzielić post na dwie części..

Piszę w kategorii "Intymne", mam nadzieje, że przebrniecie przez mój problem i może porozmawiacie sobie ze mną,... piszę tu, bo nie mam się komu wyżalić, być może jak wyleję wszystkie myśli "na wątek" to być może w końcu mi się coś w głowie rozjaśni. Wasze wskazówki / rady / przemyślenia bardzo miło widziane

Na co dzień na forum piszę pod innym nickiem, lecz w tym wypadku muszę się ukryć, ponieważ nie chcę aby mój TŻ mnie zaraz wyśledził i przeczytał to, co zaraz napiszę.

Jesteśmy ze sobą od 4 lat. Poznaliśmy się jeszcze na studiach. On miał wtedy 24 a ja 20 lat. Od początku dogadywaliśmy się bardzo dobrze. Ten sam rodzaj poczucia humoru, podobne zachowania... Byliśmy do tego stopnia podobni do siebie, że potrafiliśmy skomentować coś w tej samej sekundzie i to nie jednym słowem, tylko całym zdaniem. Inni nazywali nas i sami mówiliśmy o sobie "klony".

Po pół roku zamieszkaliśmy ze sobą. Prowadziliśmy zwyczajne studenckie życie, jeździlismy sobie na wycieczki itd. Po prostu było fajnie

Potem się wszystko zaczęło walić. We wrześniu 2008 roku dowiedziałam się, że moja mama ma raka płuc w bardzo zaawansowanym stadium. Pierwszy szok związany z dowiedzeniem się o chorobie Mamy nawet trochę nie przeminął a już przyszedł kolejny - dużo, dużo cięższy - Mama zmarła w grudniu, niecałe 3 miesiące później. Nie było mnie wtedy przy niej. Studiowałam dziennie, Mama zabroniła mi brać dziekankę ani tym podobnych, nie chciała, żebym zawaliła studia. Jej marzeniem było, żebym została panią magister. W środę wieczorem zadzwoniła do mnie ciocia i powiedziała, że z Mamą naprawdę jest źle i jak mogę, żebym przyjechała wcześniej (miałam przyjechać w piątek). Chciałam jechać w czwartek, jednak mój TŻ stwierdził, że nie bo coś tam (a miał jechać ze mną) i w końcu pojechaliśmy tak jak było planowane w piątek. Przyjechaliśmy w piątek po południu i od razu chciałam jechać do Mamy do szpitala ale jej brat zawiózł mnie i TŻ do moich dziadków i tam mi powiedzieli, że mama zmarła kilka godzin temu, ale nie chcieli mi dzwonić i mówić mi tego przez telefon.

Nie mogę się z tym pogodzić, że nie było mnie przy niej, że nie pojechałam wcześniej... Chyba nawet mam wyrzuty do mojego TŻ, że on mnie zatrzymał, że mogłam jechać i już. Odeszła osoba najważniejsza w moim życiu, miałysmy tylko siebie (nie mam ojca - nigdy go nie poznałam), więc w wieku 21 lat zostałam sama, bez rodziców. Do tej pory nie mogę się z tego otrząsnąć, czuję się sama, opuszczona i to nie do końca prawda, że czas leczy rany - może i leczy, ale zostawia blizny.

TŻ cały czas był przy mnie, też był w szoku, słuchał mnie, przytulał, pocieszał kiedy tak ryczałam, że nie mogłam złapać tchu. Przesiedzieliśmy dwa dni w mieszkaniu, moim i Mamy, wiec wszystko wokół, jej rzeczy, jej zapach jeszcze bardziej potęgował moją rozpacz.

Po pogrzebie mój TŻ pojechał na święta Bożego Narodzenia do swojej miejscowości (moja mama zmarła zaraz przed świętami, 19 grudnia, pogrzeb był 22 grudnia).

Wtedy powiedział rodzicom, że jestem nie wierząca. Temat najprawdopodobniej wywiązał się stąd, że TŻ powiedział, że moja Mama miała pogrzeb świecki. Nie chciałam, żeby wiedzieli od samego początku, chciałam, żeby najpierw mnie poznali, a nie zniechęcali się na dzień dobry. I tak było, jego rodzice bardzo mnie polubili. Jednak kiedy dowiedzieli się, że jestem ateistką (a dowiedzieli się przy wigilijnym stole od TŻ-ta) powiedzieli, że nie chcą mnie więcej widzieć, że jestem taka i owaka (TŻ nawet nie chciał mi tego powtórzyć) i żeby się nawet już ze mną tam nie pokazywał (TŻ pochodzi z małej wioski, gdzie powiedzenie , że nie jest się katolikiem wywołuje taką sensację, wzgardę i agresję jednocześnie, jakby co najmniej zobaczyli murzyna i krzyczeli, że to diabeł im się objawił...). Wywołała się nieziemska awantura, TŻ powiedział, że skoro im nie pasuje, to jego już więcej nie zobaczą, bo on mnie kocha i będzie ze mną a skoro ta wiadomość ma przekreślić wszystko dobre co mówili o mnie i przemienić dobro w zło, to on ich nie chce znać. Zaczął się ubierać i chciał jechać do mnie (dzieliło nas 100km) ale jakoś udało im się go zatrzymać.

25 grudnia zadzwoniła do mnie matka TŻ-ta, powiedziała mi dużo niemiłych, bardzo niemiłych rzeczy, obraziła moją rodzinę, płakała mi do słuchawki. Rozmowa trwała 2 godziny. Przez ten czas próbowałam wytłumaczyć jej, że to, że zostałam tak wychowana nie znaczy, że mogę iść i zabić kogoś na ulicy, bo przecież nie mam sumienia, że nie ważne jest, kto w co wierzy, tylko jakim jest człowiekiem, że nigdy nikogo nie próbowałam przekonać do swojej racji, do swoich poglądów, że szanuje wyznania innych , nie ingeruję w to, nie obrażam uczuć innych i tego również wymagam od innych w stosunku do siebie.

Jest taki pogląd, że synowa z teściową zawsze będą miały do siebie jakiś problem. Ja chciałam to przełamać. Chciałam mieć dobre stosunki z rodzicami TŻ-ta, również z szacunku do niego samego. Boli mnie to, że 5 dni po śmierci mojej Mamy, kiedy to ja potrzebowałam dobrego słowa i zrozumienia, to ja musiałam pocieszać i wysłuchiwać obelg pod adresem moim, mojej Mamy (a ponoć o zmarłych się źle nie mówi) i mojej rodziny. Mogłam się obrazić na śmierć ale nie zrobiłam tego. Po jakimś czasie jego rodzice pogodzili się z tym i ponoć nawet mieli wyrzuty sumienia, że mnie tak potraktowali. Ostatnio dowiedziałam się od TŻ-ta, że odkąd wiedzą, maja inny stosunek do mnie - gorszy. Ja tego nie zauważyłam lub nie chciałam zauważyć, bo dalej usilnie chciałam przełamać stereotyp wojny synowa - teściowa. Od tamtego czasu również usłyszałam od jego mamy wiele niezbyt miłych rzeczy, namawia mnie cały czas na przejście na "ich" wiarę i usłyszałam nawet raz, że "mama cie źle wychowała" - a temat był oczywiście o tym, że nie chodzę do kościoła. Mój TŻ nie przepada za moją rodziną (oprócz mojej Mamy, ale i tak niestety nie zdążył jej dobrze poznać) i zawsze otwarcie o tym mi mówił (niestety u TŻ-ta jest tak, że jeśli ktoś robi inaczej lub zachowuje się inaczej niż u niego w domu, to już jest dziwny i można się z niego śmiać). Mi się robiło przykro ale i tak nie mówiłam, co myślę o jego rodzinie, o tym, że w kółko mnie obrażają itd z szacunku do niego. Ostatnio stwierdziłam, że już się nie będę patyczkować i powiedziałam mu, że dłużej nie wytrzymam udawania, że jest ok, szczególnie jak mi powiedział, że ja jego rodziców w ogóle nie obchodzę. Po co mam się starać, to powinno wychodzić z obu stron a nie z jednej. Doszło do tego, że mój TŻ stwierdził, że nie będzie ze mną odwiedzał mojej rodziny, więc ja stwierdziłam, że skoro tak, to ja jego nie będę też. I z tego też się zrobił konflikt, który trwa.

Skończyłam licencjat, poszłam na studia podyplomowe, przeprowadziliśmy się z TŻ do mieszkania po mojej Mamie, bo nie było sensu wynajmować mieszkania w mieście, w którym studiowaliśmy i opłacać mieszkania po mojej Mamie.

cdn....
InnyNick jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 11:22   #2
InnyNick
Przyczajenie
 
Avatar InnyNick
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 9
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Po roku od śmierci Mamy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Był to dla mnie szok, ponieważ zabezpieczaliśmy się. Tabletki dają 99% pewności - jestem widocznie w tym 1 %. Być może zaszwankowało to przez rewolucje żołądkowe, które wynikały ze stresu, bo zostałam nagle rzucona na głęboką wodę i "radź sobie sama". Jeszcze miałam zaawansowane PCOS więc gin powiedziała, że to jakiś cud, że to było praktycznie niemożliwe. Mimo to, nie cieszyłam się, ba, wręcz się załamałam. Czułam, że kolejny raz świat wali mi się na głowę. Nigdy nie lubiłam dzieci (może się ich bałam??) i raczej nie planowałam ich posiadania. Los wybrał inaczej. Podejrzewam tu jakieś magiczne działanie mojej Mamy ( pewnie pomyślałyście - i kto to mówi, wielka ateistka https://static.wizaz.pl/forum/images...s/rolleyes.gif).

Nie miałam żadnych objawów ciążowych poza jedną rzeczą. Puchłam. Ale nie puchłam tak, jak puchną kobiety ciężarne, co jest normalnym objawem. Ja byłam obrzęknięta. Mam nawet zdjęcia stóp z tamtego okresu, jak teraz komuś opowiadam to pokazuje, i wtedy mówią "myślałam, że przesadzasz ". Jadłam normalnie, nie miałam zachcianek. A waga leciała mi w górę w zastraszającym tempie. Nie wiedziałam dlaczego. "Przytyłam" 47 kilo. Tak - 47 kilo. Myślałam, że mi skórę rozerwie, że wybuchnę. Mój lekarz w ogóle na to nie reagował, kazał mi leżeć z nogami w gorze, to przejdzie. Spałam całą noc z nogami w górze a jak się budziłam, to wyglądałam tak, jak przed pójściem spać. Wyniki krwi wychodziły idealne więc mój gin nie widział potrzeby szukania głębiej, dlaczego tak się ze mną dzieje.

Dziś minęło 5,5 miesiąca od urodzenia, zeszło mi 30 kg, zostało 17, waga stanęła i mimo diety, ćwiczeń i wielu wyrzeczeń, nie chce się ruszyć. Znów pojawiły się obrzęki, ale już nie w takiej skali jak w ciąży ale jednak. Muszę iść do lekarza, chociaż już mam ich serdecznie dosyć. Nie chce uogólniać ale z własnego doświadczenia stwierdzam, że jak samemu się nie przyjdzie do nich z diagnozą, to sami na to nie wpadną. Mam tylko 24 lata (lub aż - zależy dla kogo ) i ponad 10 lat chodziłam po różnych lekarzach, zanim wykryto u mnie boreliozę (choroba odkleszczowa). Przez boreliozę musiałam zrezygnować ze sportu, który wyczynowo uprawiałam i był moją pasją, ogólnie ta choroba przeszkadza mi w codziennym życiu, mimo, że byłam na nią leczona. Mam przez to częste bóle, szczególnie kręgosłupa i bioder. Jak mnie boli - staję się drażliwa i mam wtedy ponoć specyficzną minę jakbym miała kogoś zasztyletować mój TŻ niby wie o co chodzi, jednak robi mi wyrzuty, że mam taką minę, że znów mnie boli, że narzekam itd...

Kiedy zaczynałam 5 miesiąc ciąży, mój TŻ dostał pracę w swoim miejscu zamieszkania (100 km ode mnie) i przyjeżdżał tylko na weekendy i na szkołę rodzenia (chodziłam, bo chciałam mieć papier, bo chciałam , żeby TŻ przy mnie był). Urodziłam we wrześniu, więc te najcięższe ostatnie miesiące (upalne zresztą, ponad 30 st C w cieniu) musiałam sobie radzić sama. Moi dziadkowie mają po 80 lat, więc to oni potrzebują opieki a nie ja, natomiast na brata mojej Mamy i jego żonę (ku mojemu rozczarowaniu) nie miałam co liczyć. Jak pisałam wcześniej, ojca nie znałam, więc rodzinę mam tylko od strony Mamy. Mam jeszcze siostrę wujeczną, jednak ona mieszka w innym mieście, też nie ma lekko ale w miarę możliwości przyjeżdżała do mnie i mi pomagała.

Poród rozpoczął się w piątek wieczorem, więc na szczęście TŻ już przyjechał na weekend. Przebieg porodu - masakra, przedwczesne odejście wód, wywaliło mi ogromne ciśnienie, wywoływanie porodu 3 metodami, bóle jak w końcowej fazie jednak poród nie postępuje, tętno dziecka zaburzone i w końcu po 11 godzinach pada decyzja o cesarskim cięciu. Dziecko wyciągnęli już sinawe i przyduszone, ja zaraz przed narkozą już mdlałam z bólu.

Jednak moja Mała wyszła z tego, bo jest silną dziewczyną i rozwija się teraz bardzo prawidłowo, być może dlatego, że naprawdę ma siłę, nawet lekarze mówili, że bardzo silna jest i widać, że chce żyć

Miesiąc po porodzie otworzyli filię w moim miejscu zamieszkania i TŻ wrócił do nas.

Jednak między mną a TŻ jest coraz gorzej. Coraz częściej się kłócimy, już bywa, że o totalne pierdoły. Siedzę w domu (studiuje teraz zaocznie mgr) i wyjeżdzam raz na dwa tygodnie na zjazdy i mój TŻ niby to rozumie i cieszy się, że studiuję, jednak jak wyjeżdzam ma pretensje, że mnie nie będzie. Jak wraca z pracy, je obiad i idzie spać (wtedy Moja też ma porę spania więc oni sobie spią a ja przeważnie jade na zakupy). Kiedy się budzi, ja już jestem zmęczona po całym dniu sprzątania, gotowania, opieki nad Moją (chociaż akurat to jest najmniej męczące) i zajmowania się domem i marzę o tym, żeby iść spać. I mój TŻ ma do mnie pretensję, że nie spędzam z nim czasu, że nie mam ochoty na seks. Od dwóch dni śpi w drugim pokoju, bo się obraził na mnie, że ja nie chce i się wykręcam zmęczeniem, więc on w ogóle nie będzie ze mną spał. Mój dzień zaczynam od sprzątania podłogi, żeby można było przejść, wszystko rozwala. Sama nie jestem pedantką ale on mi nie pomaga. Czasem ma jakiś prześwit i stwierdza, że w domu jest syf i zaczyna "sprzątać". Swoje rzeczy chowa a moje rzuca na ziemie lub zbija w kulkę, bo to nie jego. Ja jak sprzatam, zawsze wkładam jego rzeczy do szafy itd. Ostatnio prosiłam go, żeby wywiesił pranie to stwierdził , że nie wywiesi bo tam są tylko moje rzeczy (ponad polowa rzeczy w pralce była jego

Zawsze pamiętam, żeby miał obiad podany pod nos jak wraca z pracy, myślę czy ma wyprane i poprasowane koszule do pracy, rozplanowuję dzień, żeby się ze wszystkim wyrobić. Myślę o wszystkim, dosłownie. Łącznie z płaceniem rachunków itd. Nawet o tym, czy kawa mu się czasem nie kończy, że trzeba dokupić. On o takich rzeczach nie myśli. Tak jakby nie myślał o mnie. Ja chce, żeby mu było dobrze ale jakoś nie czuje, że on też chce, żeby było dobrze mi.

Twierdzi, że mnie kocha, że jestem dla niego wszystkim, jego przyjaciółką, powierniczką, najlepszym przyjacielem. Jednak po chwili jego "przypływu uczuć" dowali mi czymś lub czepi się czegoś , żeby wywołać kłótnie i awantura gotowa.

Twierdzi, że nie rozumie, czym jestem "aż tak zmęczona", bo przecież zajmowanie się domem nie jest męczące. Dlaczego nie mogę sobie pospać w dzień. Jak Mała śpi, przecież mogę pospać z nią. Nie rozumie tego, że jak ona nie śpi to siedzę z nią, bawię się, opowiadam bajki. Po prostu się nią zajmuję. Jak zasypia, biorę się do domowych spraw.
Jego zajmowanie się Nią polega na tym, że pobawi się z nią 5 minut i zostawia ją bo przecież "sama się bawi" - może i tak, ale przecież do dziecka trzeba mówić, pokazywać mu różne rzeczy, bo wtedy się prawidłowo rozwija. I ona się sama bawi a on ogląda tv albo siedzi przed kompem. Ale twierdzi, że jest dla niego najważniejsza. Jak jesteśmy oboje w domu i Mała nie śpi, a ja robię coś innego, to TŻ mówi "zostaw to, Mała jest ważniejsza". Mała ma juz 5,5 miesiąca - zaczyna dostawać jedzenie ze słoiczków. Daje jej to tylko ja, TŻ nie chce jej nawet przy mnie pokarmić bo "nie bo nie, od tego ja jestem". Tłumaczę, że ona jest coraz wieksza i niedługo samo mleko z butelki jej nie wystarczy i co wtedy zrobi, też jej nie da nic innego bo "nie bo nie??" Odpowiedział, że wtedy sobie poradzi. Mówie mu, że trzeba np. poczytać dziecku bo to mu dobrze robi, a nie żeby sie patrzyło w ścianę to usłyszałam, że "przecież ciebie od tego ma".

W styczniu mi się oświadczył, oświadczyny przyjęłam. Od tamtego czasu pogorszyło się jeszcze bardziej. Kłótnie są dosłownie o pierdoły. Kiedys to było nie do pomyślenia, żebyśmy sie np do siebie nie odzywali. Dziś się to zdarza. Nawet dwa razy w tygodniu. Nie wiem już co z tym robić. Zaczynam się zastanawiać, czy ślub to dobry pomysł. Nie wiem czy między nami się już nie wypaliło.

Cały czas o tym wszystkim myślę... Przez te wszystkie kłótnie jak zadaje sobie podstawowe pytanie czy go kocham, zaczynam mieć wątpliwości. Kocham, ale na tyle się wszystko psuje, że ta miłość powoli umiera.

No i jeszcze TŻ od 2 dni śpi w drugim pokoju. Bo stwierdził, że skoro nie chcę z nim sypiać, to znaczy, że go nie kocham... Przecież wyznawanie miłości nie polega na dawaniu d****!!

Cały swój czas poświęcam Małej, TŻ (o ile nie śpi) i domowi. Wszyscy znajomi są gdzieś na studiach, tu nie ma praktycznie nikogo, siedzę sama...

Czasem wpadnie do mnie jakaś koleżanka, ale jak wychodzi to znów ogarnia mnie straszna pustka i samotność... Jak jestem na zjazdach to odrywam się na chwile od monotonii, ale kiedy wracam do domu jestem bardziej zdołowana. Bo koleżanki opowiadają albo gdzie były na imprezach, albo gdzie idą, że były tu, że były tam, że ich rodzice to robią to i tamto, że były z mama na zakupach itd... Jak tego słucham to nie umiem się powstrzymać od tego, że mi się po prostu robi smutno. Że też bym chciała iść z mamą na zakupy... (oczywiście nie daje po sobie tego poznać).

Ostatnio były targi ślubne i mówię TŻ - chodź, pójdziemy, trzeba zacząć powoli o tym myśleć na co on - "nie chce mi się". I tak to wygląda - nic mu się nie chce, przychodzi z pracy, je i śpi. Nawet jak wyszedł ze mną i Małą na spacer, to po godzinie stwierdził, żebyśmy szli już do domu, bo on jest zmęczony ...

Jeśli dobrniecie do tego momentu, pewnie stwierdzicie, że jestem jakąś męczennicą użalającą się nad sobą i pewnie chodzę ze skwaszoną miną i wszystkich dookoła siebie zrażam. Otóż nie. Większość nawet nie wie, że w ogóle mogę mieć jakiś problem. Po prostu nie zamęczam swoimi problemami innych, udaje, że jest ok (tak po amerykańsku ) Dlatego postanowiłam napisać tu, napisać wszystko co mi leży na sercu. I tak niektóre rzeczy pominęłam, ale jeśli któraś z Was będzie chciała ze mną porozmawiać, być może jeszcze coś dodatkowo wyjdzie podczas rozmowy.

Podsumowując - czuję się jak 80-latka. Moim głownym zajęciem jest myślenie co zrobić na obiad, czy w domu jest wszystko zrobione, mam konkretny plan dnia, codziennie ten sam, w kółko mnie coś boli przez tą cholerną boreliozę, nie wychodzę z koleżankami, siedzę w domu, nie mam rodziców - a dopiero co miałam 24 urodziny.

Dziewczyny ( i chłopaki ) - czy tak wygląda proza życia ?? Czy tak to wygląda, tylko ja się czepiam ?? Czy może coś jest nie tak ??

Tak się spisałam, że nie wiem czy się to zmieści na całej stronie... I ciekawe, czy się znajdzie jakiś samobójca, który przez to przebrnie
InnyNick jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 11:39   #3
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 2 701
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Wiesz często jest tak, że gdy pojawi się dziecko to trudno sie jest rodzicom znaleść w nowej sytuacji. Powinniście to przetrwać, dużo ze sobą rozmawiać na spokojnie i przede wszystkim spędzać ze sobą czas gdy tylko jest to możliwe.
To wygląda na kryzys ale da się go przetrwać tylko wy musicie znaleść sedno gdzie leży problem.

Edytowane przez 13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608
Czas edycji: 2011-03-01 o 11:40
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 11:44   #4
wandaweranda
Zakorzenienie
 
Avatar wandaweranda
 
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 3 227
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

jakies prowo znowu, czy mi się zdaje?
wandaweranda jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 11:51   #5
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 2 701
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez wandaweranda Pokaż wiadomość
jakies prowo znowu, czy mi się zdaje?
Dlaczego prowo ??
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 11:52   #6
agusiajnw
Zakorzenienie
 
Avatar agusiajnw
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 3 632
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez InnyNick Pokaż wiadomość
[...]I ciekawe, czy się znajdzie jakiś samobójca, który przez to przebrnie
tak - ja

powiem Ci więcej - czytałam z zapartym tchem...

Na początek - strasznie mi przykro z powodu Twojej mamy
Uważam, że zostałaś rzucona na bardzo głęboką wodę przez los i wcale Ci się nie dziwię, że jesteś zmęczona życiem...
Myślę, że głównym problemem jest brak wsparcia ze strony TŻa, ale na dobrą sprawę nic więcej nie można doradzić niż rozmowę... Możliwe, że on nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jest Ci teraz potrzebny... Usiądźcie kiedyś na spokojnie i powiedz mu to wszystko co tu napisałaś... tylko nie w formie wyrzutów i pretensji, żeby nie skończyło się to kolejną awanturą, tylko bez emocji - "na zimno". Trzymam kciuki, żeby ułożyło Ci się w życiu

Edytowane przez agusiajnw
Czas edycji: 2011-03-01 o 11:53
agusiajnw jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 11:59   #7
Narrhien
Zakorzenienie
 
Avatar Narrhien
 
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 6 736
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Chciałam zacytować, ale Wizaż niestety odmówił współpracy, tekst był za długi


"Przebrnęłam" przez to i powiem jedno - strasznie ci współczuję i równocześnie bardzo podziwiam. Jak na tak młody wiek przeżyłaś bardzo, bardzo dużo i wciąż dajesz radę, nie załamałaś się, walczysz - to godne podziwu.

Nie wiem za bardzo, co ci poradzić, bo sama nie potrafię sobie takiej sytuacji, w jakiej teraz jesteś, wyobrazić. Na pewno zastanowiłabym się ze sto razy nad związkiem w momencie, gdy wybuchł konflikt na tle religii. Na pewno nie byłabym tak łagodna jak ty, gdy 5 dni po śmierci mamy (!!!) musiałaś wysłuchiwać obelg itd, ja bym rzuciła słuchawką, zrobiła TŻ awanturę, nie wiem, cokolwiek... podejrzewam, jak się wtedy czułaś, bo sama w podobnym wieku straciłam ojca i kurcze, niewyobrażalne dla mnie jest to, jak potraktowała cię rodzina TŻ.

Zaszłaś w ciążę i myślę, że ta ciąża, ten trudny czas pokazał, jaki naprawdę jest twój TŻ. Wszystko to, co piszesz jest dla mnie koszmarne, jak musiałaś sobie sama radzić z ciążą, jak teraz musisz sama wszystko robić, kurde, z jednej strony kopnęłabym w dupę takiego faceta, z drugiej... na pewno jest ci teraz ciężko, małe dziecko, dom, face, byle jaki, ale zawsze facet to w końcu jakieś oparcie. Zostałas sama na świecie i nie dziwię się, że trzymasz się go, bo uważasz,że to twój ostatni bastion.

Patrząc na sprawę ze strony TŻ - na pewno jemu też jest ciężko, każdy ma jakieś potrzeby seksualne, poza tym sądzę, że jego traktowanie ciebie jako sprzątaczki,kucharki, nani w jednym jest wyniesione z domu, ale to go ABSOLUTNIE nie usprawiedliwia. Jest okrutny.

Inna sprawa,że pewnie sama go przyzwyczaiłaś do tego - zawsze wszystko wyprasowane, obiadek na stole, wszystko pod noskiem...

Nie wiem, co poradzić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nie wiem, co czuje i czego potrzebuje młoda matka, nie mam dzieci, dlatego sądzę, że żadna moja rada nie będzie przydatna, oprócz jednej, której jestem pewna - NIE WYCHODŹ ZA NIEGO ZA MĄŻ. Po ślubie nic się nie zmieni. Ślub nie zmienia ludzi na lepsze - skoro teraz jest źle, to obrączka tego nie poprawi.


Kurcze, strasznie mnie twój post poruszył, nawet nie wiem czemu, ale tak bardzo ci życzę, żeby jednak twoje życie wyszło na prostą - jesteś taka młoda, masz całe życie przed sobą! To, że jesteś mamusią w niczym nie przeszkadza, dziecko niedługo podrośnie, pójdzie do żłobka lub przedszkola, a ty będziesz mogła się rozwijać, zresztą już to robisz, studiujesz zaocznie, bądź z siebie dumna!
To, że masz dziecko, nie musi oznaczać, ze do końca życia będziesz kurą domową, oj nie.

Natomiast to, że masz takiego faceta, to już gorzej. On cię źle traktuje.

Próbowałaś z nim kiedyś porozmawiać? Powiedzieć, że praca w domu i przy dziecku to pełen etat i że ludzie dostają za to pensję? Że nie jestes jego służącą, tylko partnerką i on powinien odciążać cię z obowiązków domowych? Usiłowaliście kiedyś zrobić podział takich obowiązków? Np. niech on wracając z pracy zrobi zakupy wg listy, którą mu przygotujesz.

Próbowałaś mu powiedziec, że czujesz się przez niego zaniedbana, opuszczona i nieszanowana, że przez to, iż ci nie pomaga, jesteś wieczorami zmęczona i nie masz ochoty na seks?

Powiedziałaś mu, że gdy człowiek kocha, to nie szantażuje drugiej osoby? (tak, wyprowadzka do drugiego pokoju bo nie ma seksu to szantaż emocjonalny),

Powiedziałaś mu, że dziecko potrzebuje ojca tak samo, jak matki i że on musi angażować się w opiekę nad nim?


Poza tym powiedz, z czego się utrzymujecie? Rozumiem, że ty nie pracujesz, ale masz może jakieś źródło dochodu? Kto opłacił twoje studia? I najważniejsze - kto zajmuje się dzieckiem, gdy ciebie w weekendy nie ma?
__________________
"Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu."


Narrhien jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 11:59   #8
***luna
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 8 184
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Nie. Tak nie wygląda dobre życie
Przykro mi, że straciłaś mamę i nie masz znikąd wsparcia.


Tak w skrócie: przestań prasować mu koszule i stawiać obiad pod nos każdego dnia.
Moze przestanie to traktować jak oczywistość.
Ignoruj jego fochy, gdy stuadiujesz i wychodzisz z domu.
nie pytaj czy nakarmi Małą: tylko daj mu jedzenie, łyżeczkę i powiedz: nakarm.

I znajdź czas na luz dla siebie, bo się wykończysz.

Nie wychodź za niego dopóki nie będziesz tego pewna.
I tak z tego co piszesz jesteś po prostu sama ze wszystkim.

Co do obrażania się i spania w innym pokoju to zachowanie gówniarza, który nie dorósł do roli męża i ojca, ani nawet do bycia partnerem do rozmowy.
__________________
Blogi są dwa
blogowo: poradnik emigranta nowy post:
14/10/2012 Obyście tego postu nie potrzebowali
blogowo:
aktywnie
nowy post 12/09/2012 Veni Vidi Vici
***luna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 12:15   #9
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 611
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Nie. Tak nie wygląda dobre życie
Przykro mi, że straciłaś mamę i nie masz znikąd wsparcia.


Tak w skrócie: przestań prasować mu koszule i stawiać obiad pod nos każdego dnia.
Moze przestanie to traktować jak oczywistość.
Ignoruj jego fochy, gdy stuadiujesz i wychodzisz z domu.
nie pytaj czy nakarmi Małą: tylko daj mu jedzenie, łyżeczkę i powiedz: nakarm.

I znajdź czas na luz dla siebie, bo się wykończysz.

Nie wychodź za niego dopóki nie będziesz tego pewna.
I tak z tego co piszesz jesteś po prostu sama ze wszystkim.

Co do obrażania się i spania w innym pokoju to zachowanie gówniarza, który nie dorósł do roli męża i ojca, ani nawet do bycia partnerem do rozmowy.
Jak wyżej.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 12:41   #10
Oliath
Zakorzenienie
 
Avatar Oliath
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 5 013
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Przebrnelam nie czytalo sie zle, wiec nie przepraszaj za rozwleklosc.

Pierwsze wrazenie - Twoja historia przypomina troszke moja - szczegolnie sprawa mamy i ogolna kolejnosc zdarzen. Z ta roznica, ze moj TZ, teraz juz maz, zawsze wspieral mnie jak potrafil.

Nie, kochana - to nie tak powinna wygladac nawet najbardziej prozaiczna proza zycia. Sprawiasz wrazenie rozsadnej i poukladanej, silnej kobiety - a Twoj TZ odwrotnie - raczej kogos, kogo pomalu to wszystko przeroslo : dopoki bylo na lajcie, tworzyliscie swietna pare, a teraz - dorosle zycie, jego ciezar, tragedie, odpowiedzialnosc. Czasem dopiero to pozwala zweryfikowac jakosc zwiazku.

Zastanow sie, czy to najlepsza pora na slub, kochana.
Ja mysle, ze powinnas teraz odpoczac, nawet tak zwyczajnie, fizycznie. Wiem, ze bedzie ciezko, bo nie masz znikad pomocy. Ja rozwiazalam sprawe w ten sposob, ze chocby walilo sie i palilo, jestem w lozku o 22 (no, pietnascie po ). Bo wiem, ze moim absolutnym minimum jest te 7h snu - inaczej czuje sie i wygladam zle, libido spada mi do zera absolutnego, chodze podrazniona i w stresie. Sprobuj czegos podobnego - i przestrzegaj "swojej" godziny jak leku na recepte.
A, nie musisz zaraz zasypiac mozesz poczytac, obejrzec film, pokochac sie, porozmawiac z TZtem - jeden warunek, nie wykonujesz juz zadnych okolodomowych obowiazkow

Duzo przeszlas, kobieto, to naturalne, ze skupilas sie na przetrwaniu, wytrwaniu i zwyciestwie nad tym calym zlem i niepowodzeniami. Moglas gdzies w miedzyczasie rozminac sie z TZtem - i cala sztuka to spotkac sie teraz ponownie.

Niestety, zdarzaja sie w zyciu takie zwiazki, gdzie to ona jest silna, jest drzewem, skala i opoka, a on tym bluszczem przyslowiowym, co bez podpory pelza jedynie nisko. Nie zawsze musza byc nieszczesliwe lub wybrakowane. To kwestia komplementarnosci i zgodnosci oczekiwan.

Inna sprawa jesli to pelzanie nisko spowodowane jest raczej obojetnoscia i lenistwem. Ja tego nie wiem odnosnie Twojego TZta - musisz ocenic sama, wyciagnac wnioski i stosownie do tego postapic. Bez watpliwosci - Ty dasz sobie wspaniale rade, podejrzewam, cokolwiek nie postanowisz. Bardzo mocno trzymam kciuki.
__________________
Iza
Diablicja
Lilo
Kubulek
Oliath jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 12:56   #11
Malgorzatka21
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2010-12
Lokalizacja: Przemyśl
Wiadomości: 804
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Ja to Cię, kochana, przede wszystkim bardzo podziwiam, za to jak sobie sama świetnie radzisz z tym wszystkim- zajmujesz się domem, wychowujesz dziecko i jeszcze studiujesz!!!!
Naprawdę, tylko podziwiać i pozazdrościć takiej organizacji!

Również, naprawdę przykro mi z powodu śmierci Twojej mamy!
Ale także , ubolewam nad tą sytuacją z Twoim Tż!!!
To jest nie do pomyślenia, aby on tak się zachowywał karygodnie!

Chyba nie masz w nim oparcia, nie dość , że nie chce przy dziecku za bardzo pomagać to i w takich pracach domowych(z tym rozwieszeniem prania to poprostu mnie rozwalilo-jak tak można pomyśleć-że większa połowa Twoja więc nie rozwieszę).
Przykro mi to pisać, ale on nie dorósł do małżenstwa!

Niestety to jest dość nawet spotykane często, że facet nie dorośnie do małżenstwa i do bycia ojcem.
Moja przyjaciółka również ma ten problem-w młodym wieku (22 lat) ma już 2 małych dzieci.
Jej mąż uważa, że jak ona może narzekać, że zmęczona, nie ma siły skoro TYLKO siedzi w domu i wychowuje dzieci.
Ale tu nie ma co usprawiedliwiać faceta !!!

Przynajmniej (wiem , że to okrutnie zabrzmi)ale nie jesteście małżenstwem jeszcze!
Jeszcze można jakoś popracować może nad nim, aby zmienił swoje zachowanie i przede wszystkim zrozumiał je.

A jak mieszkaliście razem, jeszcze nie mając dziecka, będąc na studiach to jak wtedy wyglądał podział obowiązków?
Czy TŻ coś robił w domu ?
Malgorzatka21 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 13:01   #12
Gwiazdeczka1978
Zakorzenienie
 
Avatar Gwiazdeczka1978
 
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 8 259
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Co Ci moge poradzić- wyluzuj troche ze sprzataniem, gotowaniem, prasowaniem, daj sie facetowi w czyms wykazać. Tak samo z opieką nad dzieckiem, sorry nie mozesz wszytskiego zrobic sama i nawet jesli jego opieka nie wyglada tak jakbys sobie tego zyczyła, to niech robi to jak umie. Nie bede krytykować Twojego męza, choc uwaam, ze za mało Ci pomaga, Tobie natomiast powiem, ze rozpieszczasz go za bardzo. Stałas sie jego drugą mamusią, która pierze, gotuje, opiekuje sie dzieckiem, wyluzuj z tym troche na rzecz pozostania pociągającą kobietą. Odpocznij czasem kiedy dziecko spi, trudno, niech bedzie sama zupa na obiad, ale znajdz tez troszkę czasu dla męza, bo wydaje mi sie, ze w nawale obowiazków o nim zapomniałas.

Co do kg po ciązy, to nie ma reguły. Ja po 1 dziecku po roku doszłam do siebie, a miałam mniej balastu niz Ty do zrzucenia, po 2 dziecku po 2 latach dopiero waga ruszyła. Głowa do góry

Edytowane przez Gwiazdeczka1978
Czas edycji: 2011-03-01 o 13:31
Gwiazdeczka1978 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 13:11   #13
eyo
Zakorzenienie
 
Avatar eyo
 
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 16 947
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

powiem tak
pierwsze co pomyślałam to to, że ten związek był już stracony zanim w ogóle zaszłaś w ciążę...

Nie wyobrażam sobie jak Ty wciąż sobie radzisz z życiem noszą w sobie tyle żalu i na pewno złości. Tyle okropnych rzeczy Cię spotkało.. a Ty wciąż parłaś do przodu, żyłaś dla innych, starałaś się grać do wszystkiego dobrą minę. Kurczę.. no tak nie można żyć bo się człowiek w końcu wykończy i wypali. Jesteś młodą dziewczyną, na pewno masz marzenia a jak dla mnie.. ta opowieść powoli dąży do sytuacji w której stracisz zapal do czegokolwiek. Moim zdaniem powinnaś zacząć myśleć jak najwięcej o sobie. I przede wszystkim powinnaś zacząć mówić bliskim co Cię boli i czego potrzebujesz. Jeżeli ten związek ma mieć szansę to Twój partner musi zrozumieć wszystko co ciebie boli i krzywdzi no i przede wszystkim musi Ci pomóc opiekować się dzieckiem i domem. Każdemu należy się chwila odpoczynku i Ty również powinnaś raz na jakiś czas móc wyjść, odsapnąć, zająć się sobą. Wydaje mi się, że twoje życie to teraz trójetatowa praca a nim niczego z czego mogłabyś czerpać radość bo nawet jak coś takiego się znajdzie to reszta cię przytłacza.

I moim zdaniem to teraz musisz to wszystko zweryfikować a nie brnąć w to dalej. W waszym związku nie jest dobrze według mnie i ślub w tym momencie byłby totalnie złą decyzją. Powinnaś najpierw wyprowadzić ten związek na prostą i dopiero wtedy myśleć o przyszłości zamiast ciągle próbować spełniać cudze oczekiwania i zachowywać się tak jakby wypadało.

I ja nie dziwię się, że jesteś wszystkim wyczerpana i rozczarowana. Życie nie powinno tak wyglądać i masz absolutną rację chcąc czegoś więcej od życia. Uczysz się, dbasz o dom, męża, jesteś wspaniałą matką, radzisz sobie ze wszystkim najlepiej jak potrafisz i jak wiele byś nie miała sił żeby to dalej ciągnąć to i tak powinnaś zwolnić dla samej siebie. Sama napisałaś, że czujesz się jak 80 latka no a przecież jesteś młodą dziewczyną, tyle wszystkiego przed tobą - twoje życie na pewno nie powinno stanąć w punkcie w którym się znalazłaś a powinnaś jak najszybciej ruszyć do przodu.

Pierwsza co powinnaś zrobić to zacząć myśleć o swoim zdrowiu. Poszukaj jakiegoś dobrego lekarza który naprawdę zechce cię wyleczyć, zbadać, ustalić przyczyny Twoich dolegliwości. No bo to nie może tak być że będziesz żyć w takim bólu. Ponad to pisałaś o diecie - brawo za zrzucenie tylu kg! Pamiętaj tylko, że to normalne że dieta przestała 'działać" ale nie poddawaj się, to w pewnym momencie normalnie że zwyczajnie człowiek przestaje chudnąc. Jeżeli chcesz dalej zrzucać nadprogramowe kg to nie możesz się poddawać, zajrzyj na forum dietetyczne - jest mnóstwo porad. Waga na pewno w końcu ruszy. Jesteś teraz szczuplejsza i zbijać kolejne kg będzie co raz trudniej i to będzie się działa co raz wolniej ale to normalne. Powinnaś też zająć się sobą - iść do fryzjera, do kina. Studiujesz więc może wyjdź kiedyś gdzieś ze znajomymi z uczelni ?

A odnosząc się do tematu wątku to.. miłość umiera pierwsza, ostatnie na ogół umiera przywiązanie - niestety
__________________
...

Prędzej czy później cmentarze są pełne wszystkich.

15.02.2017 ♥
eyo jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 14:18   #14
Oliath
Zakorzenienie
 
Avatar Oliath
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 5 013
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Wyzej pisalam ogolnie, teraz nadal nie daje mi spokoju Twoj post i musze szczegolowiej...
Cytat:
Napisane przez InnyNick Pokaż wiadomość


Nie mogę się z tym pogodzić, że nie było mnie przy niej, że nie pojechałam wcześniej... Chyba nawet mam wyrzuty do mojego TŻ, że on mnie zatrzymał, że mogłam jechać i już. Odeszła osoba najważniejsza w moim życiu, miałysmy tylko siebie (...)
Wiem dokladnie, co czujesz w tej kwestii . Przezylam niemal to samo. Ja wtedy bylam daleko i nie przez TZta nie zdazylam przed spiaczka i smiercia, ale uwazalam, ze powinien pocieszac mnie, wspierac i dzwigac ten bol ze mna w wiekszym stopniu niz to robil. A on nie umial. Z jednej strony rozumiem, ze taki charakter - nie przegadywac problemow, nie rzucac pustymi frazesami, nie rozkminiac tematu tam, gdzie zadnego pozytku to nie przyniesie - a z drugiej strony mialam ogromne pretensje i wewnetrzny zal, ze on nie chce sluchac. Ja potrzebowalam sie wyplakac, wyrzucic to z siebie, jak mama umierala, jak potwornie puchla, gdy nerki odmowily pracy, jak inaczej wygladala, jak powoli przez kilka godzin zamieralo serce, jaka robila sie chlodna i sztywna na tym OIOMIE, jak zlowrozbnie pikala aparatura dokola, ze mama nie miala wloskow, ze tak rozpaczliwie i biednie wygladala, podzielic ten ciezar i smutek - a on nie byl w stanie sluchac, wziac na siebie czesci tego wszystkiego.
Dopiero po dlugim czasie zaakceptowalam, ze nie musial chciec tego sluchac, bo byc moze bolalo go tak samo jak mnie - ale nie fakt, ze moja mama, ktorej prawie nie znal, odeszla, ale to, ze widzial jak ja cierpie i nic, zupelnie nic nie mogl zrobic, zebym cierpiala mniej.
Cytat:
(...)Po jakimś czasie jego rodzice pogodzili się z tym i ponoć nawet mieli wyrzuty sumienia, że mnie tak potraktowali. (...) odkąd wiedzą, maja inny stosunek do mnie - gorszy. (...) usłyszałam nawet raz, że "mama cie źle wychowała" - (...) Doszło do tego, że mój TŻ stwierdził, że nie będzie ze mną odwiedzał mojej rodziny, więc ja stwierdziłam, że skoro tak, to ja jego nie będę też. I z tego też się zrobił konflikt, który trwa.
Tesciow nie zmienisz, nie wychowasz, chocbys na rzesach stawala. Jesli chcesz - a widac, ze chcesz - jakies tam poprawne stosunki zachowac, nie zaogniaj, odpusc, pojedz i olewaj szpile, ktore beda Ci wbijac. Rob i mysl swoje. Szanuj jak dotychczas, ze wzgledu na TZta - ale i od niego bezwzglednie wymagaj szacunku dla Twojej rodziny.
Powiem Ci, ze ja swoich krewnych, procz Taty i brata, odpuscilam. Tak wyszlo. Nie zal mi. Nic na sile. Tesciow mam cudownych, i w dodatku daleko - jakkolwiek jednak nie ukladaloby sie miedzy nami, staralabym sie z calych sil, zeby nie rzutowalo to nijak na moje stosunki z TZtem. To na pewno powinnas z nim przegadac i wyjasnic...

---------- Dopisano o 14:18 ---------- Poprzedni post napisano o 13:37 ----------

Cytat:
Napisane przez InnyNick Pokaż wiadomość
(...) Jak mnie boli - staję się drażliwa i mam wtedy ponoć specyficzną minę jakbym miała kogoś zasztyletować mój TŻ niby wie o co chodzi, jednak robi mi wyrzuty, że mam taką minę, że znów mnie boli, że narzekam itd...
Kurcze, absolutnie go nie chce tlumaczyc, ale moze ma tak jak kilku innych facetow, ktorych znam, ze sie wtedy wscieka i wyladowuje na Tobie swoja bezsilnosc w tej sprawie? Kolejny wazny temat do poruszenia w rozmowie na spokojnie...

Cytat:
Kiedy zaczynałam 5 miesiąc ciąży, mój TŻ dostał pracę w swoim miejscu zamieszkania (100 km ode mnie) i przyjeżdżał tylko na weekendy i na szkołę rodzenia (chodziłam, bo chciałam mieć papier, bo chciałam , żeby TŻ przy mnie był). Urodziłam we wrześniu, więc te najcięższe ostatnie miesiące (upalne zresztą, ponad 30 st C w cieniu) musiałam sobie radzić sama. (...)
Pewnie nie mieliscie wyjscia, ale - duzy blad, z perspektywy wlasnego doswiadczenia mowie ja tez spedzilam konicowe miesiace ciazy z daleka od TZta, ja juz w Polsce, on jeszcze odpracowywal okres wypowiedzenia w UK. Duzo stracilismy, uwazam - wspolne zakupy dla dziecka, ostatnie wieczory TYLKO dla siebie nawzajem, kolejne USG, kopanie taty po plecach przez brzuszek... mysle, ze latwiej potem mezczyznie wejsc w role ojca, jesli uczestniczy w tym wszystkim na biezaco...

Cytat:
(...) wyjeżdzam raz na dwa tygodnie na zjazdy i mój TŻ niby to rozumie i cieszy się, że studiuję, jednak jak wyjeżdzam ma pretensje, że mnie nie będzie. (...)
haha. Moj maz sam mnie zacheca, zebym wyszla gdzies czasem sobie bez niego a jak przyjdzie co do czego, dzwoni co godzine coraz smutniejszy, kiedy wroce Ehhh.
Cytat:
I mój TŻ ma do mnie pretensję, że nie spędzam z nim czasu, że nie mam ochoty na seks. Od dwóch dni śpi w drugim pokoju, bo się obraził na mnie, że ja nie chce i się wykręcam zmęczeniem, więc on w ogóle nie będzie ze mną spał. (...) Bo stwierdził, że skoro nie chcę z nim sypiać, to znaczy, że go nie kocham... Przecież wyznawanie miłości nie polega na dawaniu d****!!
To jest wazna sprawa i wazny red alert . Delikatna bardzo sprawa poza tym. I niedziwna, nierzadka przy malym dziecku. Gorzej, kiedy zostaje Ci potem taka rutyna - dziecko trzyletnie, juz nie tak absorbujace w ciagu dnia, ale za to dochodzi praca zawodowa, plus ekstra etacik w domu, wstawanie o swicie, zeby sie ze wszystkim wyrobic i nie spozniac do biura, padanie na twarz przy jakims filmie o 23, potem przeczolganie do lozka i zaraz budzik znowu dzwoni... ja troszke wpadlam w te pulapke. I mojemu mezowi tez zdarza sie, ze - kiedy go po omacku odpycham, bo mnie budzi pocalunkami, i skrzecze nie, ja spie juz, zoooostaw, ze z impetem i fochem odwraca sie plecami i jeszcze okrycie zabiera zlosliwie, na co ja sie rozbudzam i mam przed oczyma wizje rozwodu spowodowana rozpadem pozycia ja teraz splycam, ale to jest moje duze zmartwienie, ze jestem zbyt zmeczona, ze gdzies stracilam rownowage. Staram sie wynagradzac te odmowy, kiedy akurat jestem wypoczeta i pelna energii, a co za tym idzie czuje sie ladna, atrakcyjna i seksowna... no i czasem mam wrazenie, ze tacy z nas weekendowi kochankowie walcze z tym intensywnie ostatnio - i Tobie tez, kochana, polecam
Cytat:
Myślę o wszystkim, dosłownie. Łącznie z płaceniem rachunków itd. Nawet o tym, czy kawa mu się czasem nie kończy, że trzeba dokupić. (...)
no cala ja
Cytat:
Twierdzi, że mnie kocha, że jestem dla niego wszystkim, jego przyjaciółką, powierniczką, najlepszym przyjacielem. (...)
I dobrze. Musi sobie jeszcze tylko uswiadomic, ze o taki skarb jak Ty i Mala trzeba bardzo, bardzo, bardzo dbac. ROZMAWIAJCIE. Zycze Ci wszystkiego, o czym marzysz - i szczesliwego, spokojnego zycia z dala od cierpien.
__________________
Iza
Diablicja
Lilo
Kubulek
Oliath jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 14:36   #15
kate_rossi
Zadomowienie
 
Avatar kate_rossi
 
Zarejestrowany: 2006-05
Wiadomości: 1 452
GG do kate_rossi
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Współczuję Ci bardzo.

Nie piszesz czy rozmawiałaś o tym co Ci boli z TŻetem, bo jeśli rozmawiałaś i jego zachowanie się nie zmieniło, to nie wiem co jeszcze można Ci poradzić.

Wydaje mi się że oprócz rozmowy twojemu TŻetowi potrzeby jest mocny wstrząs - skoro wg niego nie robisz nic, to zacznij to nic robić.Robisz pranie - tak ale ciuchów swoich i córki, obiad zjedz zanim przyjdzie, jak będzie chciał coś zjeść - niech sobie zrobi. Będziesz zmęczona - jak tż wróci z pracy wyjdź z domu, na zakupy, spacer, czy po prostu na kawę, sama, lub z jakąś znajomą, wątpię żeby tż ignorował płaczące dziecko które trzeba nakramić czy przewinąć, będzie zmuszony żeby się nim zająć.
Po parunastu dniach porozmawiaj jeszcze raz z TŻ czy widzi jak ważna jest twoja praca w domu i czy zacznie doceniać to co ma. Jeśli nadal będzie ignorował twój wkład w związek, na to nie widzę innej rady, jak dać sobie czas na przemyślenie czy warto to ciągnąć.
__________________
kate_rossi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 15:01   #16
musztarda z keczupem
Raczkowanie
 
Avatar musztarda z keczupem
 
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 222
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Nie będę odnosić się do całej opisanej przez Ciebie sytuacji, bo niestety nie potrafię Ci pomóc. Napiszę tylko swoją refleksję na temat jednego aspektu - przyszłego zamążpójścia.
Ostatnio parę lat starsza ode mnie (i od Ciebie) koleżanka powiedziała mi, skąd wiedzieć, że facet z którym jesteś 'to właśnie ten'. Spodobało mi się to, co powiedziała. Myślę że jest w tym dużo prawdy. Dlatego przekażę też Tobie, do przemyślenia:
Skąd wiedzieć, że 'to jest to'? Musisz być pewna, że jak zachorujesz, to on poleci do apteki, lekarza, że będzie przy Tobie kiedy Ty będziesz czegoś potrzebować. Musisz być pewna, że jak zajdziesz w ciążę, choćby nieplanowaną, to nie ucieknie, tylko będzie Ci pomagał. Musisz być pewna, że jak urodzisz dziecko, to on będzie Cię wspierał. Nie będzie co wieczór wychodził z kumplami opijać nowo narodzone dziecko, pójdzie raz (najlepiej kiedy Ty jeszcze będziesz w szpitalu) a później będzie zajmował się rodziną. Ty będziesz mogła wyjść z koleżankami na zakupy, do kina, czy gdziekolwiek - a on zajmie się dzieckiem. I musisz być przy tym spokojna, że sobie poradzi. Musisz od czasu do czasu mieć chwilę dla siebie, podczas gdy on zajmie się obowiązkami.
Musisz być tego wszystkiego pewna na 100%.

Edytowane przez musztarda z keczupem
Czas edycji: 2011-03-01 o 15:12
musztarda z keczupem jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 15:30   #17
InnyNick
Przyczajenie
 
Avatar InnyNick
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 9
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Uff w końcu odpisałam, ale chyba i tak poprzeoczałam połowę i nie napisałam wszystkiego. Przepraszam Was, postaram się odpisywać na bieżąco ale zszokował mnie aż taki odzew z Waszej strony. DZIĘKUJĘ !! Za wsparcie, za słowa pocieszenia, za dodawanie otuchy, za zainteresowanie, za wszystko
[1=13aa9d55ec6ef8489ab3852 d90deb2979ef9d608;2543682 2]Powinniście to przetrwać, dużo ze sobą rozmawiać na spokojnie i przede wszystkim spędzać ze sobą czas gdy tylko jest to możliwe. [/QUOTE]
Cytat:
Napisane przez agusiajnw Pokaż wiadomość
Myślę, że głównym problemem jest brak wsparcia ze strony TŻa, ale na dobrą sprawę nic więcej nie można doradzić niż rozmowę... Możliwe, że on nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jest Ci teraz potrzebny... Usiądźcie kiedyś na spokojnie i powiedz mu to wszystko co tu napisałaś... tylko nie w formie wyrzutów i pretensji, żeby nie skończyło się to kolejną awanturą, tylko bez emocji - "na zimno". Trzymam kciuki, żeby ułożyło Ci się w życiu
Cytat:
Napisane przez Narrhien Pokaż wiadomość
Próbowałaś z nim kiedyś porozmawiać? Powiedzieć, że praca w domu i przy dziecku to pełen etat i że ludzie dostają za to pensję? Że nie jestes jego służącą, tylko partnerką i on powinien odciążać cię z obowiązków domowych? Usiłowaliście kiedyś zrobić podział takich obowiązków? Np. niech on wracając z pracy zrobi zakupy wg listy, którą mu przygotujesz.
Próbowałaś mu powiedziec, że czujesz się przez niego zaniedbana, opuszczona i nieszanowana, że przez to, iż ci nie pomaga, jesteś wieczorami zmęczona i nie masz ochoty na seks?
Powiedziałaś mu, że gdy człowiek kocha, to nie szantażuje drugiej osoby? (tak, wyprowadzka do drugiego pokoju bo nie ma seksu to szantaż emocjonalny),
Powiedziałaś mu, że dziecko potrzebuje ojca tak samo, jak matki i że on musi angażować się w opiekę nad nim?
I najważniejsze - kto zajmuje się dzieckiem, gdy ciebie w weekendy nie ma?
Cytat:
Napisane przez eyo Pokaż wiadomość
I przede wszystkim powinnaś zacząć mówić bliskim co Cię boli i czego potrzebujesz. Jeżeli ten związek ma mieć szansę to Twój partner musi zrozumieć wszystko co ciebie boli i krzywdzi no i przede wszystkim musi Ci pomóc opiekować się dzieckiem i domem. Każdemu należy się chwila odpoczynku i Ty również powinnaś raz na jakiś czas móc wyjść, odsapnąć, zająć się sobą. Wydaje mi się, że twoje życie to teraz trójetatowa praca a nim niczego z czego mogłabyś czerpać radość bo nawet jak coś takiego się znajdzie to reszta cię przytłacza.
Zawsze byłam tego zdania, że rozmowa to podstawa związku, przyjaźni itp. Zawsze bardzo dużo rozmawialiśmy z TŻ, o wszystkim. Tylko , że tu jest jeden problem. W moim TŻ drzemią chyba dwie osobowości – dobra i zła. I tu nie chodzi o to, że każdy ma czasem lepszy lub gorszy dzień. Mój TŻ ma jakby różne zdanie na określony temat w zależności od… właśnie nie wiem czego… Wygląda to tak, że np. rozmawiamy o czymś, on mnie niby rozumie, mówi, że mnie podziwia, że daje sobie ze wszystkim radę, że sam nie wie jakby sobie on poradził, że chyba by sobie nie poradził, że jest słabszy ode mnie, że wie, że jestem zmęczona, rozumie, jak mnie coś boli… Aż tu nagle… np. na drugi dzień zaczyna się czepiać, mówi, że dlaczego się tak mało uśmiecham (kiedyś się uśmiechałam prawie cały czas), że jak ja jestem smutna to jemu się też udziela i też zaczyna wpadać w jakieś stany depresyjne, że chodzę skrzywiona, że w kółko mnie coś boli, że jestem wiecznie zmęczona, niezadowolona, że stało się i trzeba żyć dalej, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, że syf w domu, że na niczym mi nie zależy i wszystko mam w d***. Po prostu to co mu powiedziałam dzień wcześniej potrafi wykorzystać przeciwko mnie.

Powie mi kilka przykrych rzeczy, a kiedy już jest dobrze, to mówi, żebym się nie przejmowała, bo on jest wredny i specjalnie złośliwie mi takie rzeczy mówi. Przeprasza. W trakcie kolejnej sprzeczki jest to samo. Czyli jednak nie do końca mówi to tylko po to, żeby mi dopiec. Widocznie gdzieś ma do mnie żal, że nie chodzę po domu w szpilkach (wiecie, o co mi chodzi ) i że nie jestem radosna jak wiosna.

Wszystko co tu napisałam, to mój TŻ o tym wie. Nawet mogłabym mu to dać do przeczytania i nie przeczytał by nic, o czym by nie wiedział. Ale nie pokaże mu tego, bo on o tym wie (rozmawialiśmy o tym nie raz, na spokojnie i za każdym razem myślałam, że w końcu mnie zrozumiał) ale mimo wszystko by się obraził. Nawet o to, że wywlekam nasze prywatne sprawy na forum.

Zawsze jak już byłam na skraju załamania, myślałam sobie – inni mają bardziej przerąbane i jakoś żyją. Opisałam to wszystko, bo chciałam zobaczyć, czy faktycznie moje życie to zupełna normalka tylko ja mam jakieś błędne o nim wyobrażenie, czy jednak coś tu nie gra. Teraz dzięki Wam już wiem, że nie gra. Szczerze mówiąc ciężko mi jest określić co to znaczy „normalnie”, ponieważ nie wychowywałam się w pełnej rodzinie, więc u mnie ten wzorzec jest w pewien sposób zaburzony.

Jak mnie nie ma w weekendy, to dzieckiem zajmuje się TŻ. Ale ja podejrzewam, jak ta opieka wygląda – ona sobie leży na macie edukacyjnej i się sama bawi a on pewnie siedzi na kompie.
Tłumaczyłam mu nie raz, że dziecko w równym stopniu potrzebuje matki i ojca. On niby zdaje sobie z tego sprawę. Ale ostatnio stwierdził, że jak mnie nie było to „i tak jak na niego się długo z nią bawił”.
Właśnie w tym wszystkim jest ten problem, że TŻ zdaje sobie NIBY sprawę ze wszystkiego i NIBY wszystko rozumie. Ale to tylko słowa, bo jego postępowanie jest raczej wprost proporcjonalne do jego wiedzy na każdy temat.

A co do spędzania czasu, kiedy jest to tylko możliwe – staram się. Kiedy on wraca z pracy, je i idzie spać (ja wtedy na zakupy lub robię coś w domu, ew. idę na kompa, żeby chwilę odpocząć), potem budzi się ok. 21 i funkcjonuje tak do 2:00 w nocy a ja z nim mimo, że od rana jestem na nogach. Ale to już jest raczej przebywanie obok siebie, bo jednak jestem zmęczona ale jeszcze resztki sił skądś wygrzebuję właśnie po to, żeby z nim pobyć.
Cytat:
Napisane przez Narrhien Pokaż wiadomość
Na pewno nie byłabym tak łagodna jak ty, gdy 5 dni po śmierci mamy (!!!) musiałaś wysłuchiwać obelg itd, ja bym rzuciła słuchawką, zrobiła TŻ awanturę, nie wiem, cokolwiek... podejrzewam, jak się wtedy czułaś, bo sama w podobnym wieku straciłam ojca i kurcze, niewyobrażalne dla mnie jest to, jak potraktowała cię rodzina TŻ.
Patrząc na sprawę ze strony TŻ - na pewno jemu też jest ciężko, każdy ma jakieś potrzeby seksualne, poza tym sądzę, że jego traktowanie ciebie jako sprzątaczki,kucharki, nani w jednym jest wyniesione z domu, ale to go ABSOLUTNIE nie usprawiedliwia. Jest okrutny.
Ooo ja też miałam takie myśli wtedy. Chciałam się na nią wydrzeć, jak można mieć taki tupet i brak wyczucia, brak szacunku, brak poszanowania żałoby (!!!) i brak jakiejkolwiek empatii i trzasnąć słuchawką ale kiedy ona mnie obrażała i płakała w słuchawkę ja sobie liczyłam do dziesięciu, brałam głębokie oddechy i myślałam sobie – uspokój się, pokaż, że nie zniżasz się do jej poziomu, że jesteś ponad to ale teraz sama nie wiem, jak udało mi się zachować taki stoicki spokój…

Masz rację, matka TŻ wychowała 6-ro dzieci i 3 najstarszych zostało wychowanych na roboli a kiedy stwierdziła, że przesadza, to 3 młodszych wychowała kompletnie na odwrót – nic w domu nie musieli robić. Niestety mój TŻ jest najstarszym z tych trzech najmłodszych
Cytat:
Napisane przez Narrhien Pokaż wiadomość
Inna sprawa, że pewnie sama go przyzwyczaiłaś do tego - zawsze wszystko wyprasowane, obiadek na stole, wszystko pod noskiem...
Nie zawsze Nie raz był protest, bunt. Np. stwierdziłam, że nie sprzątam i już. Że nie wypiorę. Że dziecko się domaga uwagi – nie podejdę, przecież ojciec siedzi 2 metry obok. Że nie ugotuję.
No i działa. Na chwilę. Sam czasem mówi, że nie rób, odpocznij. Ale jak już wcześniej pisałam – to tylko słowa. Nie posprzątam – to się robi już taki syf, że dostaję szału. Mi też się zdarza rzucić spodnie na podłogę, jak pisałam już do pedantki mi daleko. To wyobraźcie sobie jaki musi być syf, skoro aż bałaganiarze to przeszkadza !!

I wygląda to wtedy tak, że On mówi, że odkurzy. No i odkurza ale tak, że dalej śmieci są na dywanie (jak to ktoś kiedyś dobrze powiedział – rynek sprząta ale bocznych uliczek już nie ). I ogólnie jak sprząta to jest to zrobione bardzo „po łebkach”. Ale jak już to zrobi to nie poprawiam po nim. Nawet go pochwalę (tak dla zachęty) ale przez to, że jest „niedosprzątane”, to za chwilę się robi większy syf.

Kiedy bunt się przedłuża, robi się awantura. Ze mam wszystko w d***, że mnie nic nie obchodzi, albo jak się sam zabiera za sprzątanie to chodzi i w kółko powtarza, że jest burdel i nic w domu nie zrobione bo ja jestem wielce zmęczona i siedzę na kompie…
Cytat:
Napisane przez Narrhien Pokaż wiadomość
Poza tym powiedz, z czego się utrzymujecie? Rozumiem, że ty nie pracujesz, ale masz może jakieś źródło dochodu? Kto opłacił twoje studia?
TŻ ma stałą pracę a ja mam rentę po Mamie – do 25 r.ż więc jeszcze przez rok. Studia opłacam sobie sama.
Cytat:
Napisane przez Oliath Pokaż wiadomość
Niestety, zdarzaja sie w zyciu takie zwiazki, gdzie to ona jest silna, jest drzewem, skala i opoka, a on tym bluszczem przyslowiowym, co bez podpory pelza jedynie nisko. Nie zawsze musza byc nieszczesliwe lub wybrakowane. To kwestia komplementarnosci i zgodnosci oczekiwan.
Inna sprawa jesli to pelzanie nisko spowodowane jest raczej obojetnoscia i lenistwem.
Oliath bardzo mi się spodobało Twoje porównanie. Nawet się zaczęłam śmiać, bo mam bujną wyobraźnię i wyobraziłam sobie TŻ-ta jako ten bluszcz a ja mu wystawiam nogę i mówię – masz, wesprzyj się i wespnij się

A poza tym strzał w dziesiątkę – to wynika z lenistwa.

No i z najnowszych wieści – TŻ wczoraj wrócił z wygnania, które sam sobie zafundował do drugiego pokoju – stwierdził, że mu tam jednak niewygodnie i w ogóle jakiś miły był cały dzień i jak na razie jest ta faza ,że jest ok., ale dobrze wiem, że to kwestia czasu…
InnyNick jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 16:40   #18
Oliath
Zakorzenienie
 
Avatar Oliath
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 5 013
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez InnyNick Pokaż wiadomość
(...) Wszystko co tu napisałam, to mój TŻ o tym wie. Nawet mogłabym mu to dać do przeczytania i nie przeczytał by nic, o czym by nie wiedział. (...)
No i bardzo dobrze, kwestia komunikacji z glowy
Cytat:
budzi się ok. 21 i funkcjonuje tak do 2:00 w nocy a ja z nim mimo, że od rana jestem na nogach. Ale to już jest raczej przebywanie obok siebie, bo jednak jestem zmęczona ale jeszcze resztki sił skądś wygrzebuję właśnie po to, żeby z nim pobyć.
No i zle robisz kobieto, jestes czlowiekiem, czy cyborgiem??
Ja komunikuje jasno i czytelnie, ze ide do lozka i jesli przyjdzie do mnie, to zanim zasne jeszcze zdazymy sie poprzytulac i posmiac razem, bo kiedy zasypiam gdzies nad ksiazka czy filmem w salonie, to juz tylko czarny dramat, foch i zabieranie kolderki
Cytat:
(...) przez to, że jest „niedosprzątane”, to za chwilę się robi większy syf.
Skoro juz masz TZta, ktory jak moj - do balaganu pierwszy, do porzadkowania ostatni, to masz dwa wyjscia (albo i trzy): zmieniasz TZta na model z zainstalowanym oprogramowaniem cleaning, walczysz z TZtem roznymi, takze podstepnymi, metodami i nerwy szarpiesz z miernym rezultatem, lub akceptujesz TZta defekt i, skoro i tak sama wszystko robisz, robisz to 1. od razu, 2. dokladnie, 3. systematycznie i syf nie ma kiedy sie zrobic. Sprawdzilam, dziala
Cytat:
Oliath bardzo mi się spodobało Twoje porównanie. Nawet się zaczęłam śmiać, bo mam bujną wyobraźnię i wyobraziłam sobie TŻ-ta jako ten bluszcz a ja mu wystawiam nogę i mówię – masz, wesprzyj się i wespnij się

A poza tym strzał w dziesiątkę – to wynika z lenistwa.
Ale ja tak ogolniej pisalam, nie tylko o sprzataniu i innych obowiazkach, rowniez o radzeniu sobie ze stresem, niepowodzeniami, problemami, nieszczesciami. Sa faceci na tym swiecie, ktorzy dopoki sie nie wespra, odpadaja przy byle problemiku, ale jak juz sie wespra i zdrewnieja wokol tego swojego drzewa, to i drzewo podtrzymaja, jesli sie zacznie walic... idz sobie na spacer z mala gdy sie ociepli i przestudiuj fenomen symbiozy bluszczu i drzewa
__________________
Iza
Diablicja
Lilo
Kubulek

Edytowane przez Oliath
Czas edycji: 2011-03-01 o 16:42
Oliath jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 17:19   #19
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 2 701
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Wydaje mi się, że musisz troszkę wyluzować z domowymi obowiązkami, powiedz mu, żeby cię wyręczył i niech się nie tłumaczy, że po pracy zmęczony . A ty musisz też poświęcić czas sobie, mężczyzna potrzebuje nie tylko żony od sprzątania, gotowania i zajmowania się dzieckiem ale także chce w niej widzieć kobietę( nie chodzi mi tylko o sprawy łóżkowe) i odwrotnie kobieta potrzebuje, mężczyzny nie tylko jako maszyny do robienia pieniędzy ale także chce w nim mieć wsparcie zarówno psychiczne jak i fizyczne. Dzielcie się obowiązkami, niektóre rzeczy postarajcie się wykonywać razem żeby zbliżyć się do siebie.
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 17:20   #20
Niezmienna
Wtajemniczenie
 
Avatar Niezmienna
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 2 640
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Jak ja Ciebie podziwiam!!! Chciałabym miec tyle siły co Ty.
Tylko Ty chyba masz jej ciutkę za dużo
Za dużo przyjełas na swoje barki, i teraz jest Ci z tym wszystkim źle.
Nie napiszę chyba nic nowego niż dziewczyny w poprzednich postach.
Musisz zdjąc z siebie pewne obowiązki. I zacznij oznajmiac tż , że ma coś zrobic. Ty wtedy zajmujesz się sobą.
Niezmienna jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 17:29   #21
kocurek04
Raczkowanie
 
Avatar kocurek04
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 244
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez ***luna Pokaż wiadomość
Nie. Tak nie wygląda dobre życie
Przykro mi, że straciłaś mamę i nie masz znikąd wsparcia.


Tak w skrócie: przestań prasować mu koszule i stawiać obiad pod nos każdego dnia.
Moze przestanie to traktować jak oczywistość.
Ignoruj jego fochy, gdy stuadiujesz i wychodzisz z domu.
nie pytaj czy nakarmi Małą: tylko daj mu jedzenie, łyżeczkę i powiedz: nakarm.

I znajdź czas na luz dla siebie, bo się wykończysz.

Nie wychodź za niego dopóki nie będziesz tego pewna.
I tak z tego co piszesz jesteś po prostu sama ze wszystkim.

Co do obrażania się i spania w innym pokoju to zachowanie gówniarza, który nie dorósł do roli męża i ojca, ani nawet do bycia partnerem do rozmowy.

Zgadzam się z powyzszym.
Powodzenia zycze Droga Autorko wątku
__________________
Nie wiem,
czy w ogóle jest to możliwe,
aby uchwycić moment,
w którym rozpoczyna się miłość.
Nie jakieś tam zakochanie,
ale miłość

BLOG
kocurek04 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 17:51   #22
wisienka_na_torcie
Zakorzenienie
 
Avatar wisienka_na_torcie
 
Zarejestrowany: 2010-06
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 4 010
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez Niezmienna Pokaż wiadomość
Musisz zdjąc z siebie pewne obowiązki. I zacznij oznajmiac tż , że ma coś zrobic. Ty wtedy zajmujesz się sobą.
Zgadzam się. Wystarczająco dużo już w życiu przeszłaś, takie rzeczy zawsze zostawiają jakiś ślad w naszej głowie, o wiele ciężej jest sobie radzić po tak silnych przeżyciach nawet z tymi codziennymi sprawami. Jesteś niesamowicie silna , ale Twój facet powinien Cię wspierać. Powinien Ci pomagać, nie tylko przy dziecku, ale też być dla Ciebie wyrozumiały. Musisz go trochę "przycisnąć", nie rób za niego wszystkiego, odpuść trochę. Z tego co piszesz na temat wychowania Twojego Tż, chyba ma ciężki charakter, ale spróbuj nad nim pracować.

I bezwzględnie, bezapelacyjnie zacznij myśleć więcej o sobie. Myślę, ze bardzo Ci tego potrzeba
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=679770
Zapraszam do wymiany
wisienka_na_torcie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 18:04   #23
krolowazimy
Wtajemniczenie
 
Avatar krolowazimy
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Białystok
Wiadomości: 2 417
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Dzielna z Ciebie dziewczyna, jestem pełna podziwu.

Nie martw się, kiedy Mała podrośnie, kiedy będzie można zostawić ją w przedszkolu lub u niani, Twój plan dnia i życie "trochę" się zmieni

Rozumiem Twojego faceta; i jego zapewne te wszystkie wydarzenia przytłoczyły; może rytuał praca-obiad-sen jest jakąś tam reakcją na nie?

Widzę, że dziewczyny dobrze mówią: poświęć sobie więcej czasu, zaangażuj TŻ-ta; w końcu to nie Twój, a Wasz dom.

Trzymam kciuki.
krolowazimy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 18:36   #24
kennedy
Zakorzenienie
 
Avatar kennedy
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 18 345
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Twoj TZ to nie uposledzone dziecko tylko dorosly czlowiek. Niestety jednak tego nie potrafi udowodnic.
Porozmawiaj z nim jeszcze raz. Ty nie jestes od tego zeby mu pokazywac: tu odkurz, teraz przwin mala. On musi sam to wiedziec! Ma dziecko i MUSi sie nim zajmowac. Co to znaczy ze pozwalasz sobie wmuwic ze nalezy do ciebie zajmowanie sie dzieckiem- a tatus to co raczek nie ma?
Czy jestes jego pokojowka zeby mu pod nos podstawiac? N I E
Dlatego przestan zachowywac sie jak podnozek. Powiedz wyraznie ze macie dzielic sie obowiazkami 50/5o .

Powtorz to kilka razy

Jak nie zaczai to ja bym takiego nie chciala... dwoje dzieci w domu i znikad pomocy.
__________________
Kiedy kobiety kogoś poznają to myślą, że to fajny facet. Jest już wstępnie zaakceptowany jako partner, a później może to tylko zepsuć lub nie. Kiedy mężczyźni kogoś poznają to myślą: „Ma niezłe nogi”.
kennedy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 20:04   #25
InnyNick
Przyczajenie
 
Avatar InnyNick
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 9
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Dziewczyny, dziękuję za odpowiedzi, jestem teraz na chwilę, żeby przeczytać - odpowiem na posty jutro (chwile mi to na pewno zejdzie), bo póki co TŻ śpi ale nie wiem kiedy się obudzi a nie chcę, żeby mi wsadzał kinol w monitor

Proszę o cierpliwość i wyrozumiałość
InnyNick jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-01, 23:17   #26
kate_rossi
Zadomowienie
 
Avatar kate_rossi
 
Zarejestrowany: 2006-05
Wiadomości: 1 452
GG do kate_rossi
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez krolowazimy Pokaż wiadomość

Rozumiem Twojego faceta; i jego zapewne te wszystkie wydarzenia przytłoczyły; może rytuał praca-obiad-sen jest jakąś tam reakcją na nie?

A co miało przytłoczyć tego biednego faceta? Jego rodzic nie zmagał się z ciężką chorobą, nie umarł wkrótce potem, nie jest chory co utrudnia mu codzienne funkcjonowanie, nie zajmuje się własnym dzieckiem jak nie jest do tego zmuszony, nie sprząta/pierze/gotuje.

Ten facet ma 28 lat i przytłoczyć go miałoby założenie własnej rodziny? Czy przejęcie choćby częściowej odpowiedzialności za swoją rodzinę oprócz zarabiania pieniędzy?

Mogę jedynie powiedzieć, że JA nie rozumiem tego faceta.
__________________
kate_rossi jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-02, 07:44   #27
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 2 701
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez kate_rossi Pokaż wiadomość
A co miało przytłoczyć tego biednego faceta? Jego rodzic nie zmagał się z ciężką chorobą, nie umarł wkrótce potem, nie jest chory co utrudnia mu codzienne funkcjonowanie, nie zajmuje się własnym dzieckiem jak nie jest do tego zmuszony, nie sprząta/pierze/gotuje.

Ten facet ma 28 lat i przytłoczyć go miałoby założenie własnej rodziny? Czy przejęcie choćby częściowej odpowiedzialności za swoją rodzinę oprócz zarabiania pieniędzy?

Mogę jedynie powiedzieć, że JA nie rozumiem tego faceta.
Nawet jak by miał 40 lat to jednak stanie się ojcem i nowa rola jest dla niego dużą zmianą w której też musi się odnaleść, jednym to przychodzi odrazu innych trzeba nauczyć jeszcze inni sami sie tego uczą. Tak samo jest z kobietami.
Ale wydaje mi się że TŻ autorki to za bardzo przyzwyczaił się do wygody i braku domowych obowiązków które wykonuje ona i mysli, że do jego zadań nalezy tylko chodzenie do pracy i utrzymanie rodziny.
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-02, 08:37   #28
Agnes!84!!
Rozeznanie
 
Avatar Agnes!84!!
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 871
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Twój facet został wychowany w przekonaniu, że żona skacze wokół męża: ma być świetną kucharką, sprzątaczką, nianią i kochanką jednocześnie. Myślę, że rozmowa z mężem nie wystarczy. Trzeba zastosować terapię wstrząsową. Przestań mu usługiwać, zacznij wymagać od niego. Wyznacz mu jakieś zadania. Podzielcie się obowiązkami domowymi. Nie można go usprawiedliwiać, twierdząc że nie radzi sobie z nową sytuacją spowodowaną pojawieniem się dziecka. Tu też uznał, że jego rola skończyła się na przekazaniu Ci spermy.
Przyznam, że jednak nie wierzę w zmianę na lepsze. Mam przykład swojego ojca, który "nie potrafi" sobie nawet odgrzać przygotowanego już obiadu. Na Twoim miejscu nie brałabym pod uwagę ślubu z takim mężczyzną.
Agnes!84!! jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-02, 08:46   #29
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 2 701
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

A mnie się wydaje, że jeżeli będzie mu zależało to się zmieni, to jaki jest facet dużo zalezy od kobiety, oni mają trochę inną psychikę niż my i potrzebują czarno na białym. Oczywiście wszystko ma się też od charakteru i od tego czy faktycznie ma chęci cos polepszyc w związku.

Ale nie mozna nikogo przekreślać odrazu bo jak jest taki to już sie nie zmieni.
13aa9d55ec6ef8489ab3852d90deb2979ef9d608 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-03-02, 09:20   #30
A kuku
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 802
Dot.: Miłość umiera ostatnia ??

Cytat:
Napisane przez wandaweranda Pokaż wiadomość
jakies prowo znowu, czy mi się zdaje?
Też mi tak jakoś podpowiada moja męska intuicja.

[1=13aa9d55ec6ef8489ab3852 d90deb2979ef9d608;2543705 8]Dlaczego prowo ??[/QUOTE]

Może dlatego, że dziwną przypadłością wizażu jest fakt, iż gdy w jakimś kontrowersyjnym wątku rozgorzeje zażarta dyskusja o wyższości świąt Wielkiej Nocy na świętami Bożego Narodzenia, to całkiem znienacka pojawia się wątek pokazujący szczegółowy wycinek rzeczywistości opiewanej w tamtym wątku w diametralnie innym ujęciu. Wątek wręcz zapraszający do dyskusji zwolenników obu świąt, ale jednocześnie będący pułapką na tych "nieprawomyślnych". Przerabiałem to parę razy, nie wchodziłem w zastawione wnyki i tu też wietrzę podstęp, ale mimo wszystko pozwolę na siebie zapolować. Zrobię tak dlatego, że po pierwsze nie mam dowodów, a jedynie swoją męską intuicję, a po drugie jeśli to prowokacja, to Autorka (bo podejrzewam, że jest to kobieta niezależna) włożyła w nią tyle pracy, że szkoda, aby się zmarnowała.

Jednak pisał będę tak, jakby wszystko co napisała Autorka było prawdą. Nie mam prawa Jej nie wierzyć, a jeśli to prawda, to sytuację ma rzeczywiście trudną, jest niesamowicie dzielna, warta szacunku, podziwu i wsparcia.

Cytat:
Napisane przez InnyNick Pokaż wiadomość
Tak się spisałam, że nie wiem czy się to zmieści na całej stronie... I ciekawe, czy się znajdzie jakiś samobójca, który przez to przebrnie
Ciekawe dlaczego samobójca, a nie samobójczyni? Nie tylko przebrnąłem, ale przeczytałem trzykrotnie.

Cytat:
Napisane przez InnyNick Pokaż wiadomość
Dziewczyny ( i chłopaki ) - czy tak wygląda proza życia ?? Czy tak to wygląda, tylko ja się czepiam ?? Czy może coś jest nie tak ??
Tak wygląda proza życia w wielu wypadkach, ale nie powinna tak wyglądać. Wiele rzeczy jest nie tak, jak być powinno. Czemu pytasz chłopaków, przecież to nie w stylu Wizażątek?

Po pierwsze Autorko wielki szacunek i ogromny podziw dla Ciebie, że jeszcze nie zwariowałaś i masz siłę jakoś to ciągnąć. Po drugie jeszcze większy szacunek i podziw dla Ciebie, że nie godzisz się z tym. Po trzecie największy szacunek i podziw dla Ciebie, że chcesz walczyć. Uprawiałaś sport wyczynowy więc wiesz, że najłatwiej się poddać, ale to niczego nie rozwiązuje. Więc walcz.

Zacznijmy od przeszłości. Popełniłaś parę błędów, które się nie odstaną, ale które może Ci coś uzmysłowią, gdy się im przyjrzysz.
Po pierwsze - zachowanie Twoje i Twojego TŻ-ta, gdy umierała Twoja mama. Chciałaś jechać, a on miał "coś tam" do załatwienia. Bardzo nie podoba mi się to, że nie pojechałaś sama. Z tak wielką miłością piszesz o swojej mamie, o tym, że miałyście tylko siebie, a w takiej chwili sprawy TŻ-ta były ważniejsze? Nie podoba mi się to, bo nie pasuje do Twojego wizerunku jaki kreujesz. Ale zostawmy to i zajmijmy się Twoim TŻ-em. Dla mnie jego zachowanie byłoby bardzo poważnym sygnałem ostrzegawczym - nie traktuje mnie, moich uczuć do mamy, mojej rodziny poważnie skoro "coś tam" jest ważniejsze. Ona umiera więc nie ma ważniejszych spraw!!! Czy, gdy mnie to spotka, to też będzie coś ważniejszego? Jak dla mnie, to za łatwo jemu i sobie wybaczyłaś.
Druga sprawa - Wigilia i święta Bożego Narodzenia. Nie pojechałaś z nim, on nie został z Tobą. Byłaś sama w takiej chwili? Pięć dni po śmierci mamy?? Dwa dni po pogrzebie??? Jak dla mnie bezapelacyjna dyskwalifikacja faceta. Tylko dlaczego Ty nie opisujesz swoich uczuć wtedy? Przecież to musiało być straszne, a Ty nic o tym nie piszesz??? Nic nie piszesz co czułaś, jak wtedy o nim myślałaś.
Trzecia sprawa - jego zachowanie w Wigilię. Wściekł się, nawygrażał się im i ... został u nich, a nie wrócił do Ciebie, czyli do tej, o którą tak dzielnie walczył jak lew, a która była sama w takim dniu? Jaki z tego morał również dla Ciebie? Kłapie dziobem jak kaczka, ale łatwo go przerobić, bo zmienia zdanie. Wystarczy tylko wiedzieć jak. Poszukaj tego sposobu.
Czwarta sprawa - zatajanie Twojego ateizmu. "Niech mnie poznają, polubią, to będzie łatwiej." Nie było łatwiej. Trzeba było wierzyć Senece, gdy mówił: "Prawda nie lubi czekać". Być może dziś nie miałabyś tych kłopotów, które masz, bo już dawno nie byłabyś z nim.
Piąta sprawa - ciąża i poród. Sama w ostatnich miesiącach ciąży? Opuchnięta opuchlizną ważącą 47 kilo, a Twój TŻ gdzieś tam, bo mu się 100 km nie chce dojeżdżać przez parę miesięcy do roboty? Bo nie można czegoś wynająć na parę miesięcy żeby być razem? Dyskwalifikacja TŻ-ta.
Szósta sprawa - oświadczyny. Jakoś nie pasują mi do faceta, którego opisujesz. Ale niech tam. Zanim bym je przyjął zapytałbym na Twoim miejscu: "Po co? Po to, żeby usankcjonować papierkiem stan istniejący, który mi nie odpowiada?"
Siódma sprawa - ślub. Błąd jeszcze nie popełniony, ale jesteś na najlepszej drodze, aby go popełnić. A popełnisz go, jeśli nic się między Wami nie zmieni, a Ty mimo wszystko wyjdziesz za niego. Wtedy będzie już tylko gorzej. A i alimenty wywalczysz później, bo sprawa rozwodowa się troszkę pociągnie, a sędzia/sędzina będzie się pytał: "Po co Pani w to brnęła, skoro widziała Pani jak jest i nie odpowiadało to Pani?"

Co dalej?
1. Niech Twój facet zapomni o ślubie do czasu, gdy sprawy w domu nie zaczną wyglądać tak, jak powinny.
2. Przeanalizuj swoje aktywa. Masz mieszkanie, rentę, studiujesz, a jak facet się zlisi będziesz miała alimenty. Do czasu ukończenia studiów powinno wystarczyć.
3. Nie zaniedbując Małej skończ studia.
4. Zacznij wychowywać swojego faceta do roli męża i ojca w czym pomocne powinny Ci być rady Miłych Pań zwłaszcza Oliath, a których nie będę powtarzał.
5. Jego wychowanie zacznij od siebie. Przestań rozwalać swoje rzeczy. Chowaj je od razu, a wtedy zostaną tylko jego. Nie siedź z nim po nocach, tylko idź spać. Nie masz siły sprzątać? To posprzątaj tylko tam, gdzie przebywa Mała, gdzie się bawi. Nie masz siły prać, to przepierz tylko rzeczy Małej i parę swoich.
6. Wytłumacz mu dokładnie dlaczego tak robisz i jak to widzisz dalej.
7. Zacznij od niego wymagać i bądź konsekwentna i nieugięta.
A kuku jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:14.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.