Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-05-02, 16:29   #1
morska bryza
Raczkowanie
 
Avatar morska bryza
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 49
Unhappy

Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?


Cześć wszystkim,
Właściwie nie wiem, czemu to piszę, może potrzebuję rady jakiejś albo zrozumienia?
Chodzi o to, że zawsze miałam takie poczucie, że życie mija mnie gdzieś obok, a ja tkwię w jednym miejscu. Była szkoła,liceum, studia, więc system edukacyjny pchał mnie do przodu, ale bardzo bałam się myśleć o tym, co będzie dalej. Nie wiedziałam nigdy, co chcę robić w życiu, ten brak pasji to chyba jedna z przyczyn mojego problemu. Zawsze lubiłam angielski, więc skończyłam filologię, licencjat, i magistra zagranicą. Ale zawsze mówiłam, że mogę robić wszystko, tylko nie być nauczycielką, a tu właściwie tak wyszło, że po tych studiach, raczej tylko to mogę robić, ale boję się, czy sobie poradzę. Po licencjacie wyjechałam z koleżankami zagranicę, dostałam fajną pracę, w miarę lekką i dobrze płatną, poznałam chłopaka i tak, nie wiem kiedy, minęło mi prawie 5 lat. Kaska łatwo wpływała na konto, wynajęliśmy mieszkanie, zrobiłam studia mgr i ukończyłam je z dobrym wynikiem, ale jakoś miałam poczucie takiej jakiejś pustki. Czułam, że z chłopakiem tkwimy w miejscu, bo jednym z problemów był jego brak wizy, został w tym kraju ze względu na mnie. Ale to wiązało się z tym, że byliśmy uziemieni i było bardzo ciężko, i jemu i mnie. Chcieliśmy tą sprawę rozwiązać, żeby wszystko było legalnie, ale to wymagało czasu. On musiał pracować "na czarno", było bardzo ciężko, ciągle w strachu,nie mógł przyjechać do mojej rodziny, nie mogliśmy nawet na wakacje pojechać ani na weekend, bo musiał być dyspozycyjny w tej pracy, nawet w święta, zresztą granicy przekraczać nie mógł. I ciągle myślałam "kiedy już rozwiążemy tą sytuację, to zaczniemy żyć naprawdę". W sumie zawsze miałam takie myśli, że jednak na stałe się w tym kraju nie widzę, że tam tak tkwię, ale nie żyję, tak samo z chłopakiem, byliśmy razem, ale od jakiegoś czasu czułam, że to raczej nie to. A z poczucia winy i chyba strachu tkwiłam w tym tak długo. Mieliśmy się pobrać, pojechaliśmy do niego, gdzie pokazał mi, że raczej nie powinnam z nim być,pokazał wszystkie cechy, których nie mogłam zaakceptować, kłóciliśmy się ciągle, więc ślubu nie było, wróciłam do domu sama i jestem. Powinnam jechać zagranicę, pozałatwiać sprawy, odebrać nasze rzeczy, ale jakoś nie mogę się zebrać. Nie chcę wracać do mojej byłej pracy, od jakiegoś czasu tam się źle dzieje,recesja dała się we znaki. I stagnacja, bo mimo wpływu kasy, poczucie, że się nie rozwija, atmosfera też nie bardzo. A z inną pracą tam z moim wykształceniem ciężko, bo tam angielski każdy zna, a do zawodu z magistra kolejka długa i to jest raczej z doskoku, nie na etat. Chociaż ani razu nie próbowałam,nie umiem, jestem bardzo niepewna siebie, przekonana o swojej beznadziejności, nieprzebojowa, no koszmar. I nie potrafię się zmienić, to tkwi tak głęboko we mnie. Jeśli wróciłabym do polski, hmm, bycie nauczycielką, nawet o to teraz trudno bo anglistów wielu,a miejsc mało. Zresztą zarobki takie, że mnie to przeraża, jakbym za to żyła. A tu jeszcze coś pomóc rodzicom finansowo, jak? Poza tym w moim rodzinnym mieście nie mam żadnych znajomych, nie dość, że byłam zawsze nieśmiała i niewielu ich miałam, to z niektórymi przez jakieś dziwne historie potraciłam kontakt, inni się porozjeżdżali, więc, żeby się z kimś spotkać muszę jeździć do innego miasta. No i znów jestem sama, jeszcze nie oficjalnie, ale do tego wszystko prowadzi,zresztą wiem, że nie chcę i nie powinnam z nim być, ale boję się, że nikogo już nie poznam. Mam na karku 26 lat, a czuję, że nic w życiu nie zrobiłam, nie osiągnęłam, nie wiem, co chcę robić, gdzie mieszkać, nie mam swojego miejsca, często przez to mam doły i jestem nerwowa, potrafię się denerwować łatwo. Mam dość, chciałabym się zresetować i zacząć od nowa, pozbyć się tych wszystkich negatywnych myśli i po prostu zacząć żyć i być szczęśliwa, ale jak??

Przepraszam, że tak się rozpisałam, chaotycznie i niegramatycznie, ale musiałam to z siebie wywalić. A jeśli któraś z Was czuła się podobnie i udało jej się z tym poradzić, bardzo proszę o jakąś radę albo tylko potwierdzenie,że jest możliwe wyjście z takiej stagnacji.
morska bryza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-02, 17:15   #2
Clemence
Zakorzenienie
 
Avatar Clemence
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 383
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Kurczę czasami wiem o co Ci chodzi..
też się stresuję. Jestem w innym trybie życia niz Ty,bo jeszcze mam przed sobą 3 lata do czasu zakonczenia studiow,ale też mam czarne wizje.
Ja bym na Twoim miejscu została tam gdzie mogę zarobić pieniądze.. do Polski bym nie wróciła. Próbuj tam ,gdzie przynajmniej temat pracy nie będzie Cię do niczego zmuszał.. Wiem-atmosfera lipna itp,ale to zawsze się dzieki nam czy komuś może zmienić,a niestety ja chyba wolałabym pieniądze z nudą przynajmniej na razie niż ich brak..
Po prostu patrzę na to,że niestety nie ma gdzie zarobić;/ i lepsze to,niż nic.Tak mi się wydaje.
A co do humoru,ja wiem,moze jednak do psychologa się przejdz?
zawze byłaś nieśmiała tak?
Ja Ci powiem,że nie widzę nieśmiałej osoby a miłą i dosyć wygadaną osóbkę

---------- Dopisano o 18:15 ---------- Poprzedni post napisano o 18:09 ----------

Moze powinnas poszukac jakiegos hobby ?
__________________
>
and I'm like... and I'm like... and I'm like...


'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !

<3
Clemence jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-02, 18:37   #3
kalincia
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Na karku 26 to jest młodość i wszystko przed tobą. Mam 41 i wszystko przede mną.
kalincia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-02, 19:15   #4
letik
Zadomowienie
 
Avatar letik
 
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: Oczko górnego śląska:)
Wiadomości: 1 181
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Pomyśl sobie, że inni mają gorzej
Ja mam 25 lat, kończe studia, mgr nie wiem kiedy obronię, raczej nie prędko, bo zawaliłam dosyć skutecznie i nie napisałam pracy, miałam wielkie zawirowania i załamania tej zimy i nie udało się, ale mniejsza o tym..
Pracę mam, zarabiam grosze, nie ma mowy o wyprowadzce z domu, więc nadal siedzę rodzicom na głowie, ale nie mam póki co wyboru.
Miłość mnie omija, mam wielu przyjaciół, ale ciągle czuję, że czegoś mi brakuje..

Chyba nie pozostaje nam nic innego, jak cieszyć się tym co mamy, jak patrzę ile ludzi cierpi w około to stwierdzam,że nie mam aż tak źle..

Nie wiem kochana w sumie co Ci doradzić, rozumiem Cię, no bo to co dla jednego jest szczęściem, dla drugiego niekoniecznie...

Dlatego napisze tylko, że Cie rozumiem i życzę powodzenia, żeby wszystko się jakoś ułożyło
__________________
Będę walczyć tak długo, aż pewnego dnia powiem skromnie - wszystko czego chciałam, dzisiaj już należy do mnie !
letik jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-03, 00:11   #5
morska bryza
Raczkowanie
 
Avatar morska bryza
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 49
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Dziękuję bardzo za odpowiedzi

Cytat:
Napisane przez Clemence Pokaż wiadomość
Kurczę czasami wiem o co Ci chodzi..
też się stresuję. Jestem w innym trybie życia niz Ty,bo jeszcze mam przed sobą 3 lata do czasu zakonczenia studiow,ale też mam czarne wizje.
Ja bym na Twoim miejscu została tam gdzie mogę zarobić pieniądze.. do Polski bym nie wróciła. Próbuj tam ,gdzie przynajmniej temat pracy nie będzie Cię do niczego zmuszał.. Wiem-atmosfera lipna itp,ale to zawsze się dzieki nam czy komuś może zmienić,a niestety ja chyba wolałabym pieniądze z nudą przynajmniej na razie niż ich brak..
Po prostu patrzę na to,że niestety nie ma gdzie zarobić;/ i lepsze to,niż nic.Tak mi się wydaje.
A co do humoru,ja wiem,moze jednak do psychologa się przejdz?
zawze byłaś nieśmiała tak?
Ja Ci powiem,że nie widzę nieśmiałej osoby a miłą i dosyć wygadaną osóbkę
---------- Dopisano o 18:15 ---------- Poprzedni post napisano o 18:09 ----------

Moze powinnas poszukac jakiegos hobby ?
Co do pogrubionego, dziękuję bardzo jak byłam bardzo mała, to podobno byłam bardzo śmiała, ale miałam dość stresowe wychowanie, które doprowadziło do tego, że bałam się ludzi. W podstawówce, liceum - masakra, jakieś tam znajomości miałam, ale nie tyle ile bym chciała, a to dlatego, że się bałam odezwać do kogoś. Od jakiegoś czasu z tym walczę, i tak jest dużo lepiej niż było, a dążę do tego żeby być po prostu sobą w każdej sytuacji, i nie stresować się kontaktami z ludźmi, bo to niestety tak u mnie działa. Ale jak się z kimś dobrze dogaduję, to tak, jestem rozgadana i ogólnie normalna, tylko potrzebuję kogoś dobrze poznać, muszę to zmienić.

Hobby mam, nawet kilka, jestem amatorką, wiadomo, ale sprawia mi to przyjemność. Chciałabym coś pogłębić, zapisać się na kursy, tylko wtedy musiałabym być w swoim stałym miejscu, a ja nie wiem gdzie ono jest.
Piszesz o finansach, wiem, to też dużo znaczy, gdzie by się lepiej zarabiało, ale ja mam wrażenie, że jeśli czułabym się na miejscu w Polsce, czy gdziekolwiek, to nawet małe zarobki by tego nie zmieniły, chociaż może się mylę. Bardziej doskwiera mi fakt, że właściwie nie wiem co chcę robić, niektórzy mi mówią, że mogłabym w jakichś firmach dostać pracę, ale ja nie wiem, czy chcę, czy to "to". Chciałabym robić coś, co ma znaczenie. Nie wiem, strasznie jestem nieogarnięta.

Cytat:
Napisane przez kalincia Pokaż wiadomość
Na karku 26 to jest młodość i wszystko przed tobą. Mam 41 i wszystko przede mną.
Wiem, wiem, chodziło mi bardziej o to, że już te 26 lat minęło, a ja ciągle myślę, że życie dopiero się zacznie, w podstawówce myślałam, że w liceum się coś zmieni, w liceum, że na studiach, na studiach, że po studiach i tak w kółko, zamiast żyć chwilą, to ciągłe myślenie, że ta chwila jest jakby oczekiwaniem na zmianę, nawet będąc w związku ciągle czekałam, że kiedy on dostanie wizę to dopiero będzie prawdziwy związek i 5 lat minęło. Nie wiem, czy ktoś rozumie o co mi chodzi. Teraz wróciłam z innego kontynentu, sama, i przemyśliwuje swoje życie, właściwie po tylu latach, wracam do niczego. Bo ani praca taka, żebym miała do niej wracać, paru znajomych zagranicą, w Polsce też oprócz rodziny parę osób, co ja robiłam w tym czasie?

Cytat:
Napisane przez letik Pokaż wiadomość
Pomyśl sobie, że inni mają gorzej
Ja mam 25 lat, kończe studia, mgr nie wiem kiedy obronię, raczej nie prędko, bo zawaliłam dosyć skutecznie i nie napisałam pracy, miałam wielkie zawirowania i załamania tej zimy i nie udało się, ale mniejsza o tym..
Pracę mam, zarabiam grosze, nie ma mowy o wyprowadzce z domu, więc nadal siedzę rodzicom na głowie, ale nie mam póki co wyboru.
Miłość mnie omija, mam wielu przyjaciół, ale ciągle czuję, że czegoś mi brakuje..

Chyba nie pozostaje nam nic innego, jak cieszyć się tym co mamy, jak patrzę ile ludzi cierpi w około to stwierdzam,że nie mam aż tak źle..

Nie wiem kochana w sumie co Ci doradzić, rozumiem Cię, no bo to co dla jednego jest szczęściem, dla drugiego niekoniecznie...

Dlatego napisze tylko, że Cie rozumiem i życzę powodzenia, żeby wszystko się jakoś ułożyło
No widzisz, a ja w Twojej sytuacji widzę pozytywy ja zawsze tak miałam, że gdy był jakiś cel, wtedy wszystko miało sens, no bo ok, nie wyszło z obroną, no to trzeba to dociągnąć do końca, więc nie myśli się aż tak na wyrost, co będzie po obronie, tylko byle do obrony, bo to jest najważniejsze
No i przyjaciele oczywiście, tego wszystkim, którzy ich mają zazdroszczę, to jest mój największy chyba ból, zawsze chciałam mieć "paczkę", ekipę na wycieczki, grille, itd, a jakoś nie wyszło. Bez chłopaka się obędę (narazie oczywiście ), ale bez przyjaciół ciężej. I tak się cieszę, że chociaż nie na miejscu w moim mieście, ale trochę dalej parę osób jest, tylko, że to nie to samo.

Pogrubione - racja, też staram się tak myśleć, ale czasem mnie coś najdzie, jak dziś i czarne myśli mnie zalewają.

Dziękuję Wam jeszcze raz zazrozumienie
morska bryza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-03, 15:26   #6
Clemence
Zakorzenienie
 
Avatar Clemence
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 383
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Cytat:
Napisane przez morska bryza Pokaż wiadomość
Dziękuję bardzo za odpowiedzi



Co do pogrubionego, dziękuję bardzo jak byłam bardzo mała, to podobno byłam bardzo śmiała, ale miałam dość stresowe wychowanie, które doprowadziło do tego, że bałam się ludzi. W podstawówce, liceum - masakra, jakieś tam znajomości miałam, ale nie tyle ile bym chciała, a to dlatego, że się bałam odezwać do kogoś. Od jakiegoś czasu z tym walczę, i tak jest dużo lepiej niż było, a dążę do tego żeby być po prostu sobą w każdej sytuacji, i nie stresować się kontaktami z ludźmi, bo to niestety tak u mnie działa. Ale jak się z kimś dobrze dogaduję, to tak, jestem rozgadana i ogólnie normalna, tylko potrzebuję kogoś dobrze poznać, muszę to zmienić.

Hobby mam, nawet kilka, jestem amatorką, wiadomo, ale sprawia mi to przyjemność. Chciałabym coś pogłębić, zapisać się na kursy, tylko wtedy musiałabym być w swoim stałym miejscu, a ja nie wiem gdzie ono jest.
Piszesz o finansach, wiem, to też dużo znaczy, gdzie by się lepiej zarabiało, ale ja mam wrażenie, że jeśli czułabym się na miejscu w Polsce, czy gdziekolwiek, to nawet małe zarobki by tego nie zmieniły, chociaż może się mylę. Bardziej doskwiera mi fakt, że właściwie nie wiem co chcę robić, niektórzy mi mówią, że mogłabym w jakichś firmach dostać pracę, ale ja nie wiem, czy chcę, czy to "to". Chciałabym robić coś, co ma znaczenie. Nie wiem, strasznie jestem nieogarnięta.
Hm ja bym może Ci poradziła jednak temat psychologa.. Wiesz ja
już nie patrzę w sumie na to czy jestem szczęśliwa czy nie,bo chyba
i tak nigdy nie będę- czasami tak to widze,bo kasa bo ludzie ktorych nie znoszę a i tak- brak wyboru bo muszę.. więc ja bym juz cisnela tutaj gdzie jestem..
ale z drugiej strony ktos albo doradzi całkowitą zmianę otoczenia,albo każe Ci odpocząć od wszystkiego.
Najlepiej żebyś jednak miała te znajome.Z nimi zawsze mozna się powygłupiać czy cos :P wtedy łatwiej odetchnąć bo jezeli jest ich brak,to nie ma się komu wyzalic,pojsc z kims gdzies i wogole..
__________________
>
and I'm like... and I'm like... and I'm like...


'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !

<3
Clemence jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-03, 15:58   #7
solideja
Zadomowienie
 
Avatar solideja
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 1 068
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Hej,
przeczytałam Twój post i chociaż jestem dużo młodsza od Ciebie mniej-więcej wiem co czujesz/jestem sobie to w stanie wyobrazić.

Jestem obecnie na studiach, ale całe życie myślałam podobnym do Ciebie schematem: jak pójdę do gimnazjum to wszystko się zmieni, jak pójdę do liceum będzie lepiej, jak pójdę na studia to dopiero będzie super... obecnie jestem na etapie 'jak się wyprowadzę to będę szczęśliwa'. I zawsze jest to rozczarowanie, że ten następny etap w życiu nigdy nie jest taki jak oczekujemy, jest gorszy, nic nie wnosi, właściwie nic się nie zmienia a szczęścia nadal jak nie było tak nie widać go w ogóle na horyzoncie.

Ja radzę sobie, bo nie mogę napisać, że poradziłam uświadomieniem sobie, że problem leży we mnie, że jeśli nie wezmę tego szczęścia gdzieś ze środka siebie to na pewno go nie znajdę. Nic się nie zmieni od tak, nic nie wkroczy nasze życie i nie wywróci go do góry nogami, nie da nam szczęścia i nie powie 'od teraz będziemy naprawdę żyć'.

Nie doradzę Ci co powinnaś konkretnie zrobić, ale myślę, że to kwestia nastawienia. Bycia tu i teraz w 100%. Jeśli masz jakieś pasje (a piszesz że masz) może dołącz do jakiegoś forum tematycznego, zapisz się na kurs, poznaj ludzi, z którymi miałabyś o czym porozmawiać? Nie myśl zupełnie o przyszłości, decyzje podejmuj szybko - być może będą błędnie, ale to takie myślenie 'a co będzie, a to nie wyjdzie, a jak zrobię X,Y,Z to będzie lepiej' wpędzają w taki stan. Możesz iść, jeśli chcesz, do psychologa, aczkolwiek myślę, że w takim wypadku pomaga wygadanie się po prostu komuś i nie trzeba tego robić płacąc komuś za słuchanie.

Musisz uświadomić sobie, że nie będziesz szczęśliwa za 2, 5 lat, czy kiedy znajdziesz nową pracę, nowego chłopaka, znajomych czy jakie jeszcze osiagnięte cele uważasz za szczęście.

Kwestia jest bardzo ciężka i delikatna jednak uważam, tak jak napisałam wyżej, że to kwestia nastawienia i zmiany spojrzenia na świat. Szczęście to nie jest coś, co przychodzi permamentnie, ono raz się pojawi, raz nie i to zależy tylko od Ciebie jak często będziesz się czuła szczęśliwa.

Skończyłaś studia, mieszkasz zagranicą, miałaś bądź co bądź udany związek - to jest coś z czego powinnaś czerpać satysfakcję. Miałaś(masz nadal?) pracę, pieniądze, mieszkanie - to są sukcesy! Przestań stawiać sobie coraz wyższe poprzeczki, bo nawet jeśli dorobisz się rodziny i willi z basenem nagle uznasz, że nadal jesteś nieszczęśliwa bo brak Ci helikoptera i trzeciego dziecka do szczęścia

Oczywiście mogę się mylić i być może źle zrozumiałam Twój problem
solideja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2011-05-03, 22:08   #8
morska bryza
Raczkowanie
 
Avatar morska bryza
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 49
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

o psychologu myślałam, ale jednak nie wiem, czy poradziłabym sobie z opowiadaniem o sobie obcej osobie, szczególnie, że jest tego duuużo więcej niż tu piszę, chyba bym się poryczała heh, ale właśnie dlatego postanowiłam tu napisać, sam fakt, że mogę to z siebie wyrzucić, a jeszcze lepsze to, że ktoś mnie rozumie i podbudowuje psychicznie naprawdę dużo daje, już nawet czuję taką lekką ulgę po wywaleniu tego z siebie

zgadzam się w pełni, że to w sumie kwestia nastawienia, bo wiadomo, że jak się zawsze myśli jak mi źle, to dobrze nie będzie. Staram się to zwalczać, potrafię się delektować chwilami, w których mi naprawdę dobrze. Wiadomo, że nie całe życie było tak niemrawo, bywały chwile, nawet niekiedy całkiem długie, kiedy ciągle coś się działo i czułam, że to jest to, ale patrząc z perspektywy, bardziej widzę tą nicość.

Stawianie sobie poprzeczki, właśnie, zawsze czułam dużą presję, bo mam w rodzinie osoby, które wiele osiągnęły, w sumie odkąd pamiętam byłam do nich porównywana, tzn takie gadanie rodziców: "popatrz na nią, ale trzeba być mądrym", "a ty myślisz, że jakby się ona zachowała", itd, a to się wbija w podświadomość, szczególnie, że te osoby w dorosłym życiu naprawdę wiele osiągnęły, i to na pewno jeszcze nie koniec ich sukcesów, których im oczywiście szczerze życzę, tylko sprawia to, że ja się czuję jak łamaga życiowa. Rodzeństwo moje, parę lat młodsze też ma dobre perspektywy, z czego się bardzo bardzo cieszę, ale utwierdza mnie to w mojej beznadziejności. Chociaż wiem, zamiast się wziąć w garść i ruszyć tyłek, to ja siedzę, nic nie robię i biadolę. I właśnie z tego stanu rzeczy chcę się wyrwać, po prostu zebrać się do kupy i zacząć działać i żyć. Tylko wtedy od razu pojawiają mi się myśli, że gdzie, co, jak, czy dam radę, i tak w kółko.

Zgadzam się, że szczęśliwym trzeba się czuć tu i teraz, a nie w przyszłości, jak już coś się osiągnie, bo zawsze się nowe wymagania pojawią, i tak w nieskończoność.

Rozumiem to, tylko jak to w życie wprowadzić?

Czasem jak się dobrze czuję i jestem zadowolona wystarczy chwila, żeby to się zmieniło, np niedawno cały dzień fajny, dobre , pozytywne myśli, a tu musiałam odwieźć rodzeństwo na jakieś grille, czy spotkania z ich znajomymi z gimnazjum czy liceum, i tak jadę jadę i nagle myśl, że cholerka jaka beznadziejna jestem, że oni tak fajnie mają, od lat się w tych samych składach spotykają, a ja tego nie mam, tzn w moim mieście rodzinnym. Fakt, nie miałam fajnej klasy w liceum, i wiem, że ludzie się raczej nie spotykają, z podstawówki też nie, no ale sama taka myśl i już nastrój o 180 stopni się zmienia. Albo jak się dowiem o czyimś sukcesie, to wiadomo, cieszę się, nigdy bym nikomu źle nie życzyła, tylko od razu mam myśli, że ja też to powinnam osiągnąć, a jak nie dam rady, tzn że jestem przegrana. Ehh ciężko się z tymi myślami walczy.

O rany, ale się znów rozpisałam, przepraszam jak najmocniej, chociaż wątpię, żeby ktoś przez to przebrnął a jeśli tak, to dziękuję i gratuluję
morska bryza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-03, 22:29   #9
inc0rrect
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 4 298
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Cytat:
Napisane przez morska bryza Pokaż wiadomość
o psychologu myślałam, ale jednak nie wiem, czy poradziłabym sobie z opowiadaniem o sobie obcej osobie, szczególnie, że jest tego duuużo więcej niż tu piszę, chyba bym się poryczała heh, ale właśnie dlatego postanowiłam tu napisać, sam fakt, że mogę to z siebie wyrzucić, a jeszcze lepsze to, że ktoś mnie rozumie i podbudowuje psychicznie naprawdę dużo daje, już nawet czuję taką lekką ulgę po wywaleniu tego z siebie

zgadzam się w pełni, że to w sumie kwestia nastawienia, bo wiadomo, że jak się zawsze myśli jak mi źle, to dobrze nie będzie. Staram się to zwalczać, potrafię się delektować chwilami, w których mi naprawdę dobrze. Wiadomo, że nie całe życie było tak niemrawo, bywały chwile, nawet niekiedy całkiem długie, kiedy ciągle coś się działo i czułam, że to jest to, ale patrząc z perspektywy, bardziej widzę tą nicość.

Stawianie sobie poprzeczki, właśnie, zawsze czułam dużą presję, bo mam w rodzinie osoby, które wiele osiągnęły, w sumie odkąd pamiętam byłam do nich porównywana, tzn takie gadanie rodziców: "popatrz na nią, ale trzeba być mądrym", "a ty myślisz, że jakby się ona zachowała", itd, a to się wbija w podświadomość, szczególnie, że te osoby w dorosłym życiu naprawdę wiele osiągnęły, i to na pewno jeszcze nie koniec ich sukcesów, których im oczywiście szczerze życzę, tylko sprawia to, że ja się czuję jak łamaga życiowa. Rodzeństwo moje, parę lat młodsze też ma dobre perspektywy, z czego się bardzo bardzo cieszę, ale utwierdza mnie to w mojej beznadziejności. Chociaż wiem, zamiast się wziąć w garść i ruszyć tyłek, to ja siedzę, nic nie robię i biadolę. I właśnie z tego stanu rzeczy chcę się wyrwać, po prostu zebrać się do kupy i zacząć działać i żyć. Tylko wtedy od razu pojawiają mi się myśli, że gdzie, co, jak, czy dam radę, i tak w kółko.

Zgadzam się, że szczęśliwym trzeba się czuć tu i teraz, a nie w przyszłości, jak już coś się osiągnie, bo zawsze się nowe wymagania pojawią, i tak w nieskończoność.

Rozumiem to, tylko jak to w życie wprowadzić?

Czasem jak się dobrze czuję i jestem zadowolona wystarczy chwila, żeby to się zmieniło, np niedawno cały dzień fajny, dobre , pozytywne myśli, a tu musiałam odwieźć rodzeństwo na jakieś grille, czy spotkania z ich znajomymi z gimnazjum czy liceum, i tak jadę jadę i nagle myśl, że cholerka jaka beznadziejna jestem, że oni tak fajnie mają, od lat się w tych samych składach spotykają, a ja tego nie mam, tzn w moim mieście rodzinnym. Fakt, nie miałam fajnej klasy w liceum, i wiem, że ludzie się raczej nie spotykają, z podstawówki też nie, no ale sama taka myśl i już nastrój o 180 stopni się zmienia. Albo jak się dowiem o czyimś sukcesie, to wiadomo, cieszę się, nigdy bym nikomu źle nie życzyła, tylko od razu mam myśli, że ja też to powinnam osiągnąć, a jak nie dam rady, tzn że jestem przegrana. Ehh ciężko się z tymi myślami walczy.

O rany, ale się znów rozpisałam, przepraszam jak najmocniej, chociaż wątpię, żeby ktoś przez to przebrnął a jeśli tak, to dziękuję i gratuluję
otaczasz sie ludźmi sukcesu- świetnie !
nie każdy ma takie szczęście
od takich osób trzeba sie uczyć, podpatrz jak się zachowują, pytaj sie jak oni to robią, że mają takie życie jakie mają, podpatruj jak zachowują się w relacjach międzyludzkich jeśli masz z tym problem
a to że tak liczne grono w Twojej rodzinie dobrze sobie radzi świadczy właśnie o tym, że sami siebie nakręcają, Ty tez jesteś nakręcona na szczęśliwe życie, na czerpanie z niego jak najwięcej

Ja Twoje dokonania uważam za imponujące- nie każdy ma odwage w tak młodnym wieku wyjechać zza granicę i zaczynać tam od zera, a Ty uważasz to za porażkę


trudno wojować światem w pojedynkę, ale trzeba zaakceptować sytuację, i zrobić co się da, może nie masz zgranej paczki znajomych, ale pomyśl nad rzeczami które można zrobić w pojedynkę a które by Cię usatysfakcjonowały bo szkoda już czasu na czekanie na lepszą chwilę by zacząć żyć tak jak się chce
__________________
Dziewczyny, bardzo proszę o wypełnienie krótkiej ankiety, która jest badaniem rynku usług dietetycznych.

Tutaj link: profitest.pl/s/12254/Tu4ydm2K3ha4YKAM

W ramach podziękowania dla dwóch z Was oferuję bezpłatne konsultacje dietetyczne
inc0rrect jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-03, 23:14   #10
solideja
Zadomowienie
 
Avatar solideja
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 1 068
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Hmm... z tą rodziną sukcesu strasznie przypominasz mi mojego dawnego kolegę. Cała jego rodzina zagranicą i osiągająca naprawdę olbrzymie sukcesy (polityka, handel itp) a on taka czarna owca, chłopak już kończąc gimnazjum był załamany że niczego jeszcze w życiu nie osiągnął i nie dało mu się wytłumaczyć, że co ma niby osiągnąć mając zaledwie 16 lat?

Taka presja jest straszna, wiem co mówię, bo też jestem pod presją, ale w innym środowisku. Poza tym, jestem perfekcjonistką, co czasami zabija wszystkie moje plany i pomysły.

Jak to wprowadzić w życie? Osobiście stosuję metodę 'zrobię to na raz', nie na raz, dwa, trzy, nie jutro, za tydzień... Chcę chodzić na siłownię, ale biadolę, że nie mam z kim, że nie znam tego miejsca, że głupio mi będzie - więc po prostu biorę numer i dzwonię na raz zanim zdążą te wszystkie myśli do mnie dotrzeć.

Jeśli chodzi o te sukcesy to może spróbuj być dla siebie trochę bardziej łagodna? Oczywiście, że cudownie byłoby również je odnosić, ale to nie jest ani przymus, ani wymóg żeby czuć się spełnioną i szczęśliwą. Stawiaj sobie niżej poprzeczkę, wyznaczaj realne cele i spróbuj do nich dążyć, to nie musi być jakiś spektakularny sukces a np. praca, którą będziesz lubić i będzie Ci dawać satysfakcję.

Co do znajomych - nie udało się w szkołach, na studiach, pracy to trzeba szukać dalej. Na pocieszenie powiem Ci, że moja mama jest po 50tce i jakiś rok temu zupełnie przypadkiem spotkała ludzi, z którymi dzisiaj jest ogromnie zaprzyjaźniona i widzą się prawie codziennie w różnym składzie, pomagają sobie, są w przeróżnym wieku, o różnych zawodach, zainteresowaniach, a łączy ich tylko jedna rzecz. I tych ludzi jest naprawdę sporo Znajdź takich ludzi, jest tyle samotnych osób, nawet tu na wizażu dziewczyny się umawiają na spotkania, bo nie mają z kim wyskoczyć na kawę.

Mi osobiście jeszcze pomaga tłumaczenie sobie, że to i to co teraz robię sprawia mi radość. Jem budyń - cieszę się, bo jest dobry, czekoladowy. Idę na zakupy - kupiłam sobie spódniczkę, jest śliczna i dobrze na mnie leży, suszę włosy - nikt mnie nie widzi więc mogę się popodziwiać i poudawać gwiazdę pop przed lustrem. Tłumaczę sobie wszystko aż do bólu łopatologicznie, a potem już nie trzeba sobie tłumaczyć, bo wiesz że te wszystkie drobiazgi niosą Ci radość.

Staram się wystrzegać myślenia: jak będę szczuplejsza, jak znajdę lepszą pracę, jak zdam sesję, jak wyprowadzę się od rodziców, jak kupię sobie to i to, jak pojadę tam i tam. Owszem, chcę te wszystkie rzeczy zrobić, ale zdaję sobie sprawę, że nie są one magicznym punktem, który po przekroczniu go daje szczeście.

Nie wiem co robić z tymi drobiazgami, które psują humor. Też jestem na nie przewrażliwiona i wystarczy jedna myśl, informacja, czyjś komentarz i chodzę struta do końca dnia. Ale na pewno kiedyś i na to znajdę sposób

solideja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-04, 13:29   #11
Clemence
Zakorzenienie
 
Avatar Clemence
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 383
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

'Jestem obecnie na studiach, ale całe życie myślałam podobnym do Ciebie schematem: jak pójdę do gimnazjum to wszystko się zmieni, jak pójdę do liceum będzie lepiej, jak pójdę na studia to dopiero będzie super... obecnie jestem na etapie 'jak się wyprowadzę to będę szczęśliwa'. I zawsze jest to rozczarowanie, że ten następny etap w życiu nigdy nie jest taki jak oczekujemy, jest gorszy, nic nie wnosi, właściwie nic się nie zmienia a szczęścia nadal jak nie było tak nie widać go w ogóle na horyzoncie.'

tekst o mnie;p moze nie do konca,ale czesciowo na pewno..

---------- Dopisano o 14:29 ---------- Poprzedni post napisano o 14:02 ----------

Moze masz klopot z hormonami?
Bo mi si ę tak zdaje,ze nagłe zmiany nastroju mogą byc wlasnie spowodowane nadwyżką czegos albo brakiem-mogę plesc,ale tak coś mi się kojarzy..
ja np przechodze teraz dziwne stany,bo bylam twarda tyle czasu a ostatnio beczę bez powodu.. makabra :| tzn moze i sa powody,ale bez przesady..
jakas bariera immunologiczna przed swiatem mi padła chyba :|
nbo coz.
Ale uwazam,ze pownnas jak najwiecej szukac pozytywnych mysli i zjawisk. Moze nie wiem,cos co naprawdę mocno Ciebie zaangazuje :P
nie wiem czym się dokladnie interesujesz- i Ty tez nie-więc poszukaj tego!
Np tenis,windserfing nie wiem proboj wszystkiego jest bardzo wiele opcji :P np pojsc na basen,pouczyc się plywac cuda niewidy zapisz się np do grupy tanecznej.
Ja np przy wolnym czasie bardzo chętnie bym poszla :p przypomnij sobie co kiedys chcialas zrobic i teraz tego sproboj!
to powinno Ci pomoc;p
a co do psychologa,wiele ludzi naprawdę jest milych i zawalistych;p moja babka od pedago w LO mnie uzdrowila w poaru sprawach
wiec tym sie nie przejmuj ,oni sa od tego abys im zaufała
__________________
>
and I'm like... and I'm like... and I'm like...


'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !

<3
Clemence jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-05-04, 22:18   #12
morska bryza
Raczkowanie
 
Avatar morska bryza
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 49
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

incorrect - dziękuję bardzo za te miłe słowa, tak dobrze coś takiego przeczytać, bałam się, że dostanę odpowiedzi typu "to twoja wina, weź się do roboty a nie wymyślasz sobie problemy, itd" , chociaż sama sobie ciągle to mówię. Muszę sobie Twoje słowa wbić do głowy i powtarzać jak mantrę

solideja - ja też jestem perfekcjonistką, i to niestety nie pomaga, a wręcz utrudnia sprawę, jak się za coś zabieram to muszę zrobić wszystko na tip top, inaczej się źle czuję, a po drugie boję się, że ktoś się przyczepi, że coś jest źle zrobione. Nawet jak kopię w ogródku u mnie tylko nie przekłada się to na zamiłowanie porządku

ze stawianiem sobie niżej poprzeczki, hmm ja mam wrażenie, że w ogóle jeszcze jej sobie nie postawiłam, nie potrafię, musiałabym wtedy podjąć jakąś decyzję, w którym kierunku chcę podążać, a najgorsze jest to, że nie wiem. Patrzę na ludzi, którzy decydują się na studia w danej dziedzinie i w tym kierunku kontynuują karierę zawodową, albo też po studiach zaczynają pracę w zupełnie innej branży, ale to już jakoś ich ukierunkowuje na całą przyszłość. Mnie to przeraża, nie potrafię stwierdzić, czy coś byłoby dobrą decyzją, zawsze myślę, że może inne rozwiązanie byłoby lepsze, czasem mam parę pomysłów, ale nie podejmuję żadnych decyzji, bo nie potrafię. To mnie zatrzymuje w miejscu. A boję się tego, że jak już pójdę w jednym kierunku, to nie będę miała możliwości go zmienić, jeśliby coś nie wyszło, że mój wybór okaże się błędem, a ja stracę kolejnych parę lat i znów wyjdę na zero i będę musiała zaczynać od nowa, tylko, że im później, tym ciężej, są już inne zobowiązania, własna rodzina.

Teraz się waham, czy zostać w Polsce i się wreszcie osiedlić. Mam jeszcze ochotę trochę popodróżować, mam parę miejsc na liście, myślę raczej o wyjazdach do pracy, bo wiadomo, za coś trzeba zwiedzać, dlatego chciałabym to połączyć. Jedno miejsce to moje marzenie od dzieciństwa, ten rok to ostatni dzwonek na wyjazd, musiałabym wyjechać na rok. I tu od razu, najpierw podekscytowanie, że jadę, będzie super, a potem myślę, że to kolejny rok, po którym wrócę, i co? W drugim miejscu mogłabym pracować w zawodzie, ale duże bezrobocie, więc dużo zależałoby od szczęścia, i też pewnie na rok, parę miesięcy. W obu wypadkach podszkoliłabym języki, na czym mi bardzo zależy, ale nie wiem. Kolejny rok byłby "z głowy", znów wracałbym do niczego, takie oderwanie od rzeczywistości. Chociaż nie powiem, marzą mi się takie historie jak w "Eat, pray, love"

clemence - dzięki za podpowiedź, w sumie coś z tymi hormonami chyba jest, bo przeważnie mam takie załamanie nastroju w czasie pms, więc coś może być na rzeczy, muszę to sprawdzić głębiej, ale to po prostu nasila te wszystkie myśli, które i tak we mnie ciągle są.
morska bryza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-05, 00:15   #13
solideja
Zadomowienie
 
Avatar solideja
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 1 068
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Widzisz? Znowu dopadają Cię rozmyślania, które Cię skutecznie blokują: a co będzie potem itd. Wiem, że bardzo ciężko jest to zwalczyć. Ja studiuję kierunek, który jest mało przyszłościowy, absolutnie nie dla takich małych panienek jak ja, a do tego kiepskie są po nim pieniądze. Na dodatek każdego dnia borykam się z myślą, że to nie to co naprawdę chcę robić, ale do zawodu który pragnę się nie nadaję ani psychicznie, ani fizycznie! Jestem w trakcie walki z tym czego pragnie moje serce a z tym co mówi rozum, który niestety ma rację, bo nie wszystko jest dla nas, nawet jeśli bardzo, bardzo chcę.

Dodam, że jestem na kierunku humanistycznym, całe nastoletnie życie byłam przekonana że powinnam iść na politechnikę, bo tak chciała mama, bo pieniądze, bo prestiż, bo praca jest. I nadal mam to gdzieś zakodowane i żałuję, że nie urodziłam się informatycznym mózgiem.

Lepiej dla Ciebie żebyś ruszyła w jakimkolwiek kierunku, jeśli zmarnujesz te X lat to trudno... nie dowiesz się tego jeśli nie spróbujesz. Może się okazać że podjęta decyzja była jednak trafna Może spróbuj wypisać sobie na kartce czego chcesz, czego pragniesz? W punktach, a potem posegreguj co jest dla Ciebie najważniejsze. Na Twoim miejscu bym zaryzykowała i wybrała te podróże, w Polsce zawsze jeszcze się zdążysz osiedlić jeśli będziesz chciała, czy też w jakimś innym kraju gdzie złapiesz może jakąś porządną pracę.

Rok nie będzie 'z głowy', to będzie rok poświęcony na przyjemności i nowe doświadczenia. Patrz w ten sposób - zrealizujesz swoje marzenia, odwiedzisz miejsca, które chcesz zobaczyć, poznasz więcej świata, podszkolisz języki. To nie jest marnowanie czasu. A takie historie czasem się zdażają, zdażają się też takie o kopciuszkach (mam na to niezbite dowody!) więc może... może...

Ciężko jest mi coś doradzić, ale może spróbuj się kierować tym czego chcesz? Chcesz wyjechać? Jedź! Nie zastanawiaj się co będzie potem. Może nie być żadnego potem, może nam się skończyć świat czy coś, więc nie warto jakoś szczególnie się przejmować. Jest dziś i dziś powinnaś przeżywać swoje życie.
solideja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-05-08, 23:22   #14
morska bryza
Raczkowanie
 
Avatar morska bryza
 
Zarejestrowany: 2011-02
Wiadomości: 49
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

ja mam podobnie, nie nadaję się do tego, co bym chciała robić, tzn. myślę, że medycyna albo weterynaria byłoby czymś, co by mi dawało poczucie sensu w życiu, ewentualnie psychiatria, ale niestety prawie mdleję na widok krwi i jestem bardzo słaba psychicznie, do operacji bym się nie nawała bo nie jestem zręczna i łapy mi się trzęsą, także odpada

"Dodam, że jestem na kierunku humanistycznym, całe nastoletnie życie byłam przekonana że powinnam iść na politechnikę, bo tak chciała mama, bo pieniądze, bo prestiż, bo praca jest. I nadal mam to gdzieś zakodowane i żałuję, że nie urodziłam się informatycznym mózgiem. " - ważne, że sama dokonałaś wyboru i nie poszłaś drogą, którą mama chciała na Tobie wymusić.

Ja np. w sumie mogłam iść na ścisły kierunek, bo mam ścisły umysł, ale wymagałoby to ode mnie więcej nauki, bo na filologię nie musiałam tak bardzo się przykładać, na dodatek rodzice mi doradzali filologię bo tak fajnie być nauczycielem, że posłuchałam ich, nie siebie.

Na szaro musiałam się wygadać, trochę pisanej psychoterapii hehe można ominąć czytanie

W ogóle tak sobie obserwuję ostatnio i dotarło do mnie, że moja mama jest tak negatywna, że chyba bardziej się nie da, od zawsze tak było, wszystko jest źle, a jej dzieci zawsze były najgorsze, pamiętam jak inne mamy chwaliły się swoimi dziećmi,chociaż były mało zdolne np, ale zawsze"moja kasia to i tamto", "mój przemuś to", itd,a moja mama"te dzieci nic nie wiedzą", "te dzieci nic nie rozumieją", i w ten sposób, chociaż nieskromnie powiem, że myśmy byli naprawdę zdolni, a teraz każde z nas ma problemy z poczuciem własnej wartości, ciekawe przez co?
Nie lubię też odzywać się w większej grupie, dla mnie większa grupa to już ponad 4 osoby, bardzo mnie to męczy, jak jest tyle osób,szczególnie, że mam wrażenie,że wtedy jestem niezauważalna. Ostatnio miałam parę przykładów tego, ale całe życie to się powtarzało, że czasem nawet chcę coś powiedzieć, mówię to i nikt nie zwraca na mnie uwagi. Teraz dotarło do mnie czemu, mam delikatny głos, nie patrzę ludziom w oczy, jestem taka niezauważalna i po prostu mówię za cicho, nie gestykuluję, ludzie po prostu mnie nie słyszą. Muszę to zmienić. Ale z drugiej strony, bardzo mnie denerwują osoby, które zawsze muszą zabierać głos, mówią dużo za głośno, żeby przekrzyczeć innych i zwrócić na siebie uwagę, strasznie mnie one drażnią. A po drugie niestety mam przypadłość rumieńcową, to jest straszne, nie znoszę jak uwaga skierowana jest na mnie, bo wtedy czerwienię się jak burak,a to mnie jeszcze bardziej zawstydza i czerwienię się jeszcze bardziej. Ostatnio też zauważyłam czemu, oczywiście w domu jest jedna osoba, która zawsze mi to wytknie, chociaż podobno nie ma złych intencji. Zawsze tak było z tą jedną osobą, i teraz wydaje mi się, że każdy zawsze to skomentuje, chociaż chyba obcy ludzie aż tak na to nie zwracają uwagi, a na pewno nie tak, żeby komentować to na głos.

hehe widać, że mam problemy ze sobą (i jest ich dużo więcej), a nie tylko z tym, jaką decyzję podjąć, ale to wszystko jest połączone.


psychoterapii ciąg dalszy hehe


i dalej nie wiem, co chcę zrobić. Powinnam już dawno zarezerwować bilety i chociaż na chwilę wrócić do starej pracy, było już parę promocji lotów, a ja dalej nie kupiłam biletu, jakaś siła mnie przed tym powstrzymuje, nie wiem czemu. A już od paru miesięcy powinnam i mogłam być tam. Znajomi stamtąd pytają kiedy będę, oferują, że mogę pomieszkać u nich, zresztą chcę się z nimi zobaczyć, bo już mnie tam pół roku nie ma, a ja nie mogę zdobyć się na kupno biletu. Jak pomyślę, że znowu bym wylądowała w tamtym miejscu pracy to mnie skręca, nie chcę, ale chyba będę musiała, chociaż na chwilę, chociaż coś zarobić.

Teraz od powrotu od chłopaka jestem w domu i trapi mnie to, że marnuję czas. A z drugiej strony myślę co robiłam dokładnie o tej porze w tamtym roku, i co mi wychodzi? Pracowałam, po 8/9 godz dziennie, powrót do domu, to na basen albo coś ćwiczyć (usilnie chciałam schudnąć, to już od paru lat,masę czasu poświęciłam na ćwiczenie, siłownie, jogging, baseny, itd, co i tak nic nie dało i było o d* potłuc), na co schodziło mi koło 2/3 godzin,coś ugotować dla nas, umyć głowę po ćwiczeniach i czekać aż wyschnie (nie używam suszarki, bo mam straszne włosy, zniszczone i suche), jak się jeszcze z kimś spotykałam po pracy to już w ogóle,w domu koło 21/22, czasem później, szybko coś ugotować na następny dzień do pracy i już prawie północ. Weekendy to już w ogóle jak 2 minuty mijały. Czas leciał jak szalony, a ja nie miałam poczucia, że jakoś go pożytkuję, tylko, że go tracę bezpowrotnie i bezsensownie, no oprócz tego, że zarabiałam na utrzymanie, i ciągle miałam myśli, że to nie jest miejsce, w którym chcę pracować, ani sposób w jaki chcę żyć. Czy tak normalnie, prawdziwe życie wygląda?

Edytowane przez morska bryza
Czas edycji: 2011-05-08 o 23:24
morska bryza jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-06, 17:24   #15
mokreoczy
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 2
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Właśnie natknęłam się Twój post i postanowiłam się zarejestrować, aby móc się podzielić z kimś swoimi (podobnymi) odczuciami, tymbardziej, że widzę tutaj zrozumienie i dobre rady ze strony innych.
Moja historia wygląda pokrótce tak...
Przeszłam juz przez wszystkie etapy edukacji myśląc podobnie - że w końcu coś się zmieni na lepsze i tak minęło 28 lat...
W międzyczasie byłam 8 lat w związku z człowiekiem, którego bardzo kochałam pomimo, że zawsze gdzieś w środku czułam,że on nie czuje tego co ja, co potwierdzało jego zachowanie, ale z wierzchu wszystko wyglądało dobrze (każdy dookoła tak myślał). Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale tak mijał okres studiów, ja w tym czasie zrezygnowałam z całego życia towarzyskiego, nie miałam wielu znajomych (bo studiowałam daleko od miasta rodzinnego), a nie łatwo nawiązuje kontakty, całe moje życie podporządkowałam jemu, nikt mnie do tego nie zmuszał, robiłam to, co czułam. Tak zleciał cały okres studiów, on znalazł pracę zagranicą (oboje bylismy tam czesniej na zarobkowych wakacjach i bardzo nam sie podobało), chciał, żebym do niego przyjechała...ja czułam już, że nie powinnam tego robić, bo wiem, że niepowaznie mnie traktuje (nigdy nie rozmawiał ze mną o wspólnej przyszłosci, slubie, rodzinie), wiedziałam, że powinnam skupic sie na sobie, znalezc prace (bylam swiezo po studiach) i dac sobie z nim spokoj, ale mimo wszytsko pojechalam do niego Myslslam, ze sie cos zmieni, ze cos zrozumial skoro tak bardzo chcial, zeby do niego przyjechala... Zagranica zlecialo kolejne 3 lata, troche pracowalam, ale, że jestem niesmiala osoba ciezko szlo mi znaleznie pracy, znajomych czy rodziny nie mialam w ogole, mijal dzien po dniu, a ja coraz bardziej sie dolowalam, ze zyje w zawieszeniu, ze nic nie jest tak jak chcialam i jak powinno byc. W koncu postanowilam po roku od przyjazdu, ze koniec, odchodze i wracam do Polski, twedy sie na chwilke ocknal - oswiadczyl sie nie majac pierscionka, ale ja zamiast byc szczesliwa poczulam sie jak ostatnia idotka Pech chcial, ze akurat wtedy dostalam prace, wiec zostalam nadal zagranica, prace, ktorej nienawidzialm, bo strasznie sie stresowalam, ale przynajmniej mialam kase, niewytrzymalam tam dlugo, ok.5miesiecy, bo zaczelam sie problemy ze zdrowiem (laryngologiczne z uchem). Za granica słuzba zdrowia jest wedlug mnie beznadziejna, zignorowali moje objawy, wiec rzucilam prace i postanowilam leczyc sie w Polsce - tutaj niestety tez mnie nie mogli zdiagnozowac (ale przynajmniej sie strali biorac po uwage, ze mi robili rozne badania), takze zostalam z problemem ostatecznie sama i musialam sie przyzwyczaic. Wrocilam znowu zagrnice do niego, szukania pracy byly bezskuteczne, dopiero po jakims czasie znalazlam cos dorywczego - czulam, ze ani w moim zyciu prywatrnym ani zawodowym nie jest dobrze, czulam, ze jestem beznadziejna, nic mi nie wychodzi, ale nie potrafilam wrocic do Polski, bo tez nie wiedzialam, co mnie tam czeka, w zasadzie wiedzialam, ze nic mnie nie czeka, nic dobrego. Ostatecznie jakos udalo mi sie po 3 latach przelamac i wrocic. Teraz pracuje jako nauczyciel chcoc zawsze bardzo nie chcialam tego robic! moja rodzina jest pelna nauczycieli i cale zycie powtarzalam, ze ja nim nie zostane.... Ale tak wyladowalam i to musze przyznac i tak mialam szczescie, ze sie praca znalazla. Wrocilam do rodzinnego miasta, ale nie mam z kims spedzac czasu, bo znajmomi, ktorych mialam porozjezdzali sie do innych miast, poza tym przez tyle lat nie utrzymywalam z nimi kontaktu. Dobrze, ze mam 1 dobra kolezanke na miejscu, ale wiadomo, ze ona ma swoje zycie (niedlugo wychodzi za mac), wiec nie moge jej siedziec na glowie. Tak wiec wyglada moje zycie teraz....czuje sie strasznie samotna i czasami mam wrazenie, ze zwariuje, w nocy czasami nie moge spac. Wiem juz, ze nie mozna dla nikogo (nawet osoby, ktora kochamy najbardziej) rezygnowac z wlasnego zycia, trzeba byc egoista, ale ja nie potrafie... Tez nie wiem, co chaialbym w zyciu robic dokladnie, tzn.wiem w jakim dziale chcialabym pracowac, ale zdaje sobie sprawe, ze przeciez nie dostane pracy bez doswiadczenia w tym wieku. Od zawsze chcialam miec tez jakas firme, ale nie wiem jaka i boje sie cokoliwek zaczac, zeby nie stracic na tym, bo wiele nie mam. I tak znowu zyje w zawieszeniu, mija mi kazdy dzien i uplywa zycie.
Ja coprawda nie mialam tak, ze rodzice cos ode mnie wymagali, czy byli ze mnie niezadowoleni, ale nie mialam zbyt szczesliwego dziecinstwa.
Wracajac jeszcze do tej "mojej wielkiej milosci", ktora tak bardzo mnie rozczarowala i zranila, przez ktora cierpie rowniez i teraz i pewnie bede cierpiala nadal dopoki ponownie nie znajde kogos mi bliskiego (a nie zapowiada sie, bo niby jak mam to zrobic?), on wlasnie mial rodzicow (w zasadzie ojca), ktory wiecznie od niego cos wymagal, ktoremu zawsze bylo malo, ktory sam odniosl sukces i kierowal synem (coprawda nie mowiac wprost, ale sie to czulo) w taki sosob, ze w koncu kiedys byc z niego dumny. A on zawsze staral sie wypelniac oczekiwania tatusia, nie myslac co sam chce w zyciu. Wiem, ze jego niedojrzalosc wynika z wychowania (pochodzimy z zupelnie innych domów), ale usprawiedliwa to wyrzadzanie innym krzywdy - ja go nie prosilam, zeby ze mna byl, mogl odejsc w kazdym momencie, ja nie moglam, bo nie potrafilam go przestac kochac. Przechodzialm juz przez faze zlosci, nienawisci, a teraz jestem na etapie ciaglego godzenia sie ze straconymi latami - nie wiem ile to jeszcze zajmie - mysle wlasnie, ze jak wydarzy sie cos w koncu dobrego, w koncu cos, ze bede szczesliwa, to zapanuje we mnie w srodku spokoj i zgoda, ale jak tego dokonac....???
mokreoczy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-06, 17:44   #16
mokreoczy
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 2
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Postanowilam zarejestrować się na tym forum po przeczytaniu twojego posta i powdzielic sie moimi doswiadczeniami, podobnymi.
Tyle sie opisalam, ale z jakichs wzgledow sie nie wyslalao....
Nie mam sily zaczynac chyba od poczatku, nie teraz, ale moze wroce to tego...bo pewnie bede potrzebowala sie komus wygadac.
mokreoczy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-06, 23:58   #17
ewik1962
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 83
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Czesc dziewczyny,

nie jestescie odosobnione,myslicie moze,ze malo kto zrozumie wasze rozterki,ze czasem nawet lepiej przemilczec,nie dawac nikomu szansy oslabic sie jeszcze bardziej.
Znam to i ja.Jednak mimo,ze nie wiecie co zrobic z Waszym zyciem to musicie zyc,
inaczej nie da rady.A myslenie o sobie tak jak myslicie,to dokopywanie sobie jeszcze bardziej.
Mam 49 lat i podobne doswiadczenia.Moge powiedziec,ze polmetek.
Bylo ciezko( i nadal bywa) ale kurde...dalam rade.
Pociesze Was troche,ze przychodza chwile lepsze,kiedy wierzysz w siebie bardziej
i wtedy pojawiaja sie okazje na lepsza prace,biznes.Pojawiaja sie pomysly i szczesliwe trafy. Wtedy budujcie,rozwijajcie sie
jak najwiecej,bo amplituda opadnie i trzeba bedzie jakis czas poczekac.
Akurat teraz jestem w depresji i nic mi sie nie chce,ale wiem,ze za jakis czas troche zelzeje.
Jestem bardzo skryta,nikt,nawet moj TZ nie zna mnie od tej strony(nie mieszkamy razem).W pracy tez roznie,ale inni powiedzieliby-oto kobieta sukcesu.
I tu jest pulapka myslenia,ze inni maja lepiej.
Tzn.niektorzy maja,ale wiekszosc mydli oczy lub ukrywa swoje sprawy(ja z leku przed zranieniem pokazuje swiatu inna twarz).
Tak naprawde pomaga zajecie sie wylacznie soba.Troche los Wam pomoze,naprawde,troche same pociagniecie,cos sie wyjasni a co inne zagmatwa.
Jedna rzecz sprawi,ze nie bedzie zadnej watpliwosci co,jak robic ,co wybrac i czym sie pokierowac-mam na mysli macierzynstwo.Maksymalne sprezenie sie przyjdzie
i potrwa dlugo Potem mozecie byc juz innymi ludzmi . Pozdrawiam Was cieplutko
ewik1962 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-01-07, 09:22   #18
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

Cytat:
Napisane przez morska bryza Pokaż wiadomość
Cześć wszystkim,
Właściwie nie wiem, czemu to piszę, może potrzebuję rady jakiejś albo zrozumienia?
Chodzi o to, że zawsze miałam takie poczucie, że życie mija mnie gdzieś obok, a ja tkwię w jednym miejscu. Była szkoła,liceum, studia, więc system edukacyjny pchał mnie do przodu, ale bardzo bałam się myśleć o tym, co będzie dalej. Nie wiedziałam nigdy, co chcę robić w życiu, ten brak pasji to chyba jedna z przyczyn mojego problemu. Zawsze lubiłam angielski, więc skończyłam filologię, licencjat, i magistra zagranicą. Ale zawsze mówiłam, że mogę robić wszystko, tylko nie być nauczycielką, a tu właściwie tak wyszło, że po tych studiach, raczej tylko to mogę robić, ale boję się, czy sobie poradzę. Po licencjacie wyjechałam z koleżankami zagranicę, dostałam fajną pracę, w miarę lekką i dobrze płatną, poznałam chłopaka i tak, nie wiem kiedy, minęło mi prawie 5 lat. Kaska łatwo wpływała na konto, wynajęliśmy mieszkanie, zrobiłam studia mgr i ukończyłam je z dobrym wynikiem, ale jakoś miałam poczucie takiej jakiejś pustki. Czułam, że z chłopakiem tkwimy w miejscu, bo jednym z problemów był jego brak wizy, został w tym kraju ze względu na mnie. Ale to wiązało się z tym, że byliśmy uziemieni i było bardzo ciężko, i jemu i mnie. Chcieliśmy tą sprawę rozwiązać, żeby wszystko było legalnie, ale to wymagało czasu. On musiał pracować "na czarno", było bardzo ciężko, ciągle w strachu,nie mógł przyjechać do mojej rodziny, nie mogliśmy nawet na wakacje pojechać ani na weekend, bo musiał być dyspozycyjny w tej pracy, nawet w święta, zresztą granicy przekraczać nie mógł. I ciągle myślałam "kiedy już rozwiążemy tą sytuację, to zaczniemy żyć naprawdę". W sumie zawsze miałam takie myśli, że jednak na stałe się w tym kraju nie widzę, że tam tak tkwię, ale nie żyję, tak samo z chłopakiem, byliśmy razem, ale od jakiegoś czasu czułam, że to raczej nie to. A z poczucia winy i chyba strachu tkwiłam w tym tak długo. Mieliśmy się pobrać, pojechaliśmy do niego, gdzie pokazał mi, że raczej nie powinnam z nim być,pokazał wszystkie cechy, których nie mogłam zaakceptować, kłóciliśmy się ciągle, więc ślubu nie było, wróciłam do domu sama i jestem. Powinnam jechać zagranicę, pozałatwiać sprawy, odebrać nasze rzeczy, ale jakoś nie mogę się zebrać. Nie chcę wracać do mojej byłej pracy, od jakiegoś czasu tam się źle dzieje,recesja dała się we znaki. I stagnacja, bo mimo wpływu kasy, poczucie, że się nie rozwija, atmosfera też nie bardzo. A z inną pracą tam z moim wykształceniem ciężko, bo tam angielski każdy zna, a do zawodu z magistra kolejka długa i to jest raczej z doskoku, nie na etat. Chociaż ani razu nie próbowałam,nie umiem, jestem bardzo niepewna siebie, przekonana o swojej beznadziejności, nieprzebojowa, no koszmar. I nie potrafię się zmienić, to tkwi tak głęboko we mnie. Jeśli wróciłabym do polski, hmm, bycie nauczycielką, nawet o to teraz trudno bo anglistów wielu,a miejsc mało. Zresztą zarobki takie, że mnie to przeraża, jakbym za to żyła. A tu jeszcze coś pomóc rodzicom finansowo, jak? Poza tym w moim rodzinnym mieście nie mam żadnych znajomych, nie dość, że byłam zawsze nieśmiała i niewielu ich miałam, to z niektórymi przez jakieś dziwne historie potraciłam kontakt, inni się porozjeżdżali, więc, żeby się z kimś spotkać muszę jeździć do innego miasta. No i znów jestem sama, jeszcze nie oficjalnie, ale do tego wszystko prowadzi,zresztą wiem, że nie chcę i nie powinnam z nim być, ale boję się, że nikogo już nie poznam. Mam na karku 26 lat, a czuję, że nic w życiu nie zrobiłam, nie osiągnęłam, nie wiem, co chcę robić, gdzie mieszkać, nie mam swojego miejsca, często przez to mam doły i jestem nerwowa, potrafię się denerwować łatwo. Mam dość, chciałabym się zresetować i zacząć od nowa, pozbyć się tych wszystkich negatywnych myśli i po prostu zacząć żyć i być szczęśliwa, ale jak??

Przepraszam, że tak się rozpisałam, chaotycznie i niegramatycznie, ale musiałam to z siebie wywalić. A jeśli któraś z Was czuła się podobnie i udało jej się z tym poradzić, bardzo proszę o jakąś radę albo tylko potwierdzenie,że jest możliwe wyjście z takiej stagnacji.
I ja Cię rozumiem zbyt dobrze.
Sama szukam odpowiedzi na Twoje pytania.
Pozdrawiam Cię ciepło.
Patri jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-09-26, 15:32   #19
rere
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2006-11
Wiadomości: 3
Post Dot.: Życie w zawieszeniu, jak się z tego wyrwać i zacząć żyć naprawdę?

hej,
Tak jakbym to ja napisała ten post.
Mam nadzieje, że odnalazłaś swoja droge i zaczełaś żyć.
Ja ciagle szukam...i bładzę ale mam nadzieję że będzie dobrze.
Jak masz jakieś wskazówki to chętnie wysłucham.
pozdr,
rere jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2016-09-26 16:32:04


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 14:01.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.