ile wydajcie na jedzenie tygodniowo

[lasubmersion]

Witajcie dziewczyny
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która na dwa pierwsze tygodnie sierpnia będzie mieszkać ze swoim chłopakiem u jego brata(wyjeżdża za granicę i będą mu pilnować mieszkania).
Moja znajoma na codzień mieszka ze swoimi rodzicami.
Podczas rozmowy poruszyłyśmy temat pieniędzy-ile kosztuje wyżywienie.
Na moje oko to tygodniowo wyjdzie 200 złotych, ale to obliczenia ''na oko''.
I teraz pytanie do dziewczyn mieszkających z Tż: ile wydajcie na jedzenie miesięcznie(tygodniowo)?
Razem z moim Tż założyliśmy sobie, że jak razem zamieszkamy to będzie planować posiłki i robić zakupy z głową na karku, ale teoria teorią, a praktyka praktyką.

Ah...jeszcze jedno:
wydatki tej pary obejmować będą tylko żywność +ewentualne wyjścia dlatego też pytam o kwoty wydawane na jedzenie.

I druga rzecz:
ten wątek nie ma na celu dyskryminowanie czy wywyższanie kogokolwiek.
Chodzi mi o uśrednione stawki.

[Weronikapr]

Napisane przez lasubmersion

Witajcie dziewczyny
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która na dwa pierwsze tygodnie sierpnia będzie mieszkać ze swoim chłopakiem u jego brata(wyjeżdża za granicę i będą mu pilnować mieszkania).
Moja znajoma na codzień mieszka ze swoimi rodzicami.
Podczas rozmowy poruszyłyśmy temat pieniędzy-ile kosztuje wyżywienie.
Na moje oko to tygodniowo wyjdzie 200 złotych, ale to obliczenia ''na oko''.
I teraz pytanie do dziewczyn mieszkających z Tż: ile wydajcie na jedzenie miesięcznie(tygodniowo)?
Razem z moim Tż założyliśmy sobie, że jak razem zamieszkamy to będzie planować posiłki i robić zakupy z głową na karku, ale teoria teorią, a praktyka praktyką.

Ah...jeszcze jedno:
wydatki tej pary obejmować będą tylko żywność +ewentualne wyjścia dlatego też pytam o kwoty wydawane na jedzenie.

I druga rzecz:
ten wątek nie ma na celu dyskryminowanie czy wywyższanie kogokolwiek.
Chodzi mi o uśrednione stawki.

Kwota to żaden wskaźnik. Ktoś Ci powie, że 200zł i w koszyku będzie miał 5 produktów, a ktoś inny że tyle samo a koszyk będzie pełen

[Little_Black_Dress_18]

Napisane przez lasubmersion

Witajcie dziewczyny
Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, która na dwa pierwsze tygodnie sierpnia będzie mieszkać ze swoim chłopakiem u jego brata(wyjeżdża za granicę i będą mu pilnować mieszkania).
Moja znajoma na codzień mieszka ze swoimi rodzicami.
Podczas rozmowy poruszyłyśmy temat pieniędzy-ile kosztuje wyżywienie.
Na moje oko to tygodniowo wyjdzie 200 złotych, ale to obliczenia ''na oko''.
I teraz pytanie do dziewczyn mieszkających z Tż: ile wydajcie na jedzenie miesięcznie(tygodniowo)?
Razem z moim Tż założyliśmy sobie, że jak razem zamieszkamy to będzie planować posiłki i robić zakupy z głową na karku, ale teoria teorią, a praktyka praktyką.

Ah...jeszcze jedno:
wydatki tej pary obejmować będą tylko żywność +ewentualne wyjścia dlatego też pytam o kwoty wydawane na jedzenie.

I druga rzecz:
ten wątek nie ma na celu dyskryminowanie czy wywyższanie kogokolwiek.
Chodzi mi o uśrednione stawki.

Droga Autorko, ja co prawda mieszkam sama od 6 tygodni i ten tydzień jest już ostatni. W ciągu tego czasu staram się robić zakupy w takich sklepach jak Biedronka itd. jednak kiedy pracuje się w galerii handlowej i ma sklep piętro niżej a jest się w niej przez 12h to baaardzo ciężko jest się oprzeć przed takimi zakupami "śmieciowymi" czyt. mało pożywnych rzeczy. Przez ten czas wydałam tylko na jedzenie 370 zł

[jagodowa90]

No u mnie to wyjdzie sporo, ale też niczego sobie nie żałujemy.

Jedzenie w 1 dzien - bułki, szyneczka na śniadanie, filecik, ziemniaki, surówka + kolacja czyli kanapki z mieskiem i warzywkami, jajecznica albo kiełbaska z piekarnika.
Generalnie żywiąc się w domu wyjdzie jakieś 40 zł dziennie, na dwie osoby to tak maxymalnie bo wiadomo, że warzyw sie kupuje na 2-3 dni, szynka też może być na inny dzień jeszcze.

Nie licząc takich rzeczy jak jogurciki, coś słodkiego, czy zużywających się - masło, olej, cukier, przyprawy, kawa.

Generalnie my akurat, gdy jemy cały tydzień w domu to wychodzi ok 300 zł tygodniowo.
Przy jedzeniu na mieście niestety znacznie więcej.

[asvr]

jak ja mieszkałam z TŻ to strasznie dużo szło nam na jedzenie bo starałam się żeby był jakiś deserek zawsze i dużo napojów i słodkości i owoców. ogólnie co najmniej 50-60 zł dziennie.
chciałam oszczędzać ale jak widzę np faworki a wiem, ze mój ex TZ lubil je no to kupię i tak samo z wieloma rzeczami :P
teraz jak mieszkam sama to wydaję pewnie średnio około 30 zł bo nie gotuję (moze raz na miesiąc) więc wszystko jem kupione/zrobione a to kosztuje więcej.

[Buenaestrella]

raz w tygodniu robimy zakupy za jakieś 200 zł - mięso, mrożonki, warzywa, owoce, musli, jogurty, herbata, szynka, pieczywo, co tam jeszcze. Mieszczą się w tym też środki czystości, często - jakieś słodycze, butelka wina
Te 200 wychodzi bez szczególnego oszczędzania (w delikatesach nie markecie), pewnie starczyłoby całkowicie na cały tydzień, gdyby mieć na tyle samozaparcia, żeby z tego jedzenia w domu zawsze zrobić sobie do pracy sałatkę, kanapkę, kolację w domu ugotować... W praktyce dochodzi nam zwykle jeszcze dość częste wydatki typu kanapka w pracy (bo rano nie chciało się wstać robić choć lodówka pełna ;//) czy kolacja na mieście (bo nie chce się robić). Czasem dokupuję rzeczy gdy znajduję jakiś fajny przepis i chcę ugotować coś "spoza kanonu", do czego nie wystarczą mi rzeczy, które mam

Jak czasem takie większe zakupy robię w markecie nie w delikatesach, wychodzi mi złotych tak ze 100-150 nie 200 co ciekawe. Chyba nawet nie chodzi o to, że wszystko tak znacznie tańsze, a raczej o to, że mniej ładnych, kuszących rzeczy
Pewnie dałoby się i za 500 ale nie wiem, bo nie mogę sobie pozwolić żeby spróbować )
Moja teoria jest taka, że ile się na jedzenie przeznaczy, tyle wydać można - pewnie jakby się uprzeć to można przeżyć tydzień i za 50 zł/osoba na artykułach biedronkowych...

Moje 200 zł pozwala na kupowanie tego, co lubię, bez oszczędzania na czymkolwiek i odmawiania sobie czegokolwiek, ale to dlatego, że ja lubię produkty mało przetworzone - zupełnie inaczej wychodzi, jak się kupuje te bardziej przetworzone, mam wrażenie. Za 200 można napakować warzyw, mięsa i rzeczy niezbędnych ile tylko Twój TŻ uniesie i lodówka pomieści

[anka_res]

200 zł tygodniowo - dwie osoby. Chemia taka typowo proszkowa w tym. Jedzenia na mieście nie wliczam bo to bardzo różne kwoty w zal od czasu i chęci

Zakupy tylko Auchan + Biedronka + wędliny jakieś lepsze bo tych marketowych nie za bardzo lubimy - na giełdzie.

Ciężko zejść niżej.

[201608251020]

jakieś 60 zł tygodniowo na suchy prowiant, biorąc pod uwagę że dostaję z domu zamrożone pierogi itp. Gdyby nie to, to pewnie ok.100 bym wydała

[Madzialenka_21]

Jak mieszkam sama to wydaje malutko. Jakieś 30zł tygodniowo. Nie mam zbyt dużo czasu na jedzenie, a i kasy mi szkoda. Ale jak już przyjedzie TŻ to bardziej szalejemy. Jemy w miare regularnie i niekoniecznie w domu. Z 300zł na tydzień zejdzie na pewno. Z reguły z jego kieszeni, bo to on jest większym żarłokiem i przeważnie większość produktów do mnie przywozi.

[lasubmersion]

Rozmawiałam jeszcze ze znajomym, który razem ze swoją narzeczoną wydają około 400-500 złotych miesięcznie na żywność.
Trochę się zdziwiłam, ale wytłumaczył mi, że z wielu rzeczy dobrowolnie zrezygnowali.
Obydwoje studiują i pracują(ale nie na pełen etat).
Jadłospis ustalają na tydzień.
Przestrzegają zasady, żeby nic nie wyrzucać. Oczywiście na początku mieli problemy ile np.ziemniaków/makaronu czy ryżu ugotować, ale teraz już znają swoje potrzeby.
Zrezygnowali z róznego rodzaju napojów gazowanych itp.
Słodkości pieką sami.
Zawsze robią kanapki/inne jedzenie na uczelnie i do pracy.

Bardzo ich podziwiam dlatego, że mnie się czasem nie chce robić kanapek na uczelnie i zwykle kończy się w green way'u czy w innym barze
A najbardziej podziwiam dyscyplinę w zakresie niekupowania różnych przekąsek typu chrupki czy krakersy.

[201608251020]

Napisane przez lasubmersion

Jadłospis ustalają na tydzień.
Przestrzegają zasady, żeby nic nie wyrzucać. Oczywiście na początku mieli problemy ile np.ziemniaków/makaronu czy ryżu ugotować, ale teraz już znają swoje potrzeby.
Zrezygnowali z róznego rodzaju napojów gazowanych itp.
Słodkości pieką sami.
Zawsze robią kanapki/inne jedzenie na uczelnie i do pracy.

Bardzo ich podziwiam dlatego, że mnie się czasem nie chce robić kanapek na uczelnie i zwykle kończy się w green way'u czy w innym barze
A najbardziej podziwiam dyscyplinę w zakresie niekupowania różnych przekąsek typu chrupki czy krakersy.

Dlaczego? Chrupki to głupia zachciewajka... Już wolę oszczędzić sobie na jakąś fajną wycieczkę jednodniową z TŻem niż przejadać kasę.. Napoje gazowane są niezdrowe i też ich nie kupuję - parzę w dużym dzbanku herbatę zieloną i potem piję jak jest już zimnawa - super orzeźwia. Na uczelnię biorę akurat jogurty/kefiry, a słodkości? Ja piekę czasem mini chlebki z czekoladą ale najczęściej sięgam po jabłko czy nektarynkę, a jak już muszę to małego batonika kupuję.

[awia]

My miesiecznie wydajemy 800 zl na samych zakupach w marketach (auchan, tesco) + drobnostki a Almie.
z tym ze to nie jest samo jedzenie, bo i chemia, kosmetyki, i jakies ciuchy sie zdarzaja, i dla kotów.

takze kwota nie jest szczegolnie duza na pare z 2 kotami i akwarium

[tinpanalley]

jak zamieszkaliśmy z mężem razem, to staraliśmy się oszczędzać na jedzeniu. I powiem, że nic dobrego z tego nie wychodziło. Ciągle jakieś problemy ze zdrowiem, podjadanie. W myśl przysłowia: "Jak nie wydasz na kucharza, to wydasz na lekarza". Posłuchałam moich rodziców i na jedzeniu nie oszczędzam. Nie chodzi o to, żeby zajadać się frykasami, ale żeby było dobrej jakości mięso, pieczywo, nabiał, dżemy. Żeby skład był należyty. średnio na tydzień 150-200 zetów. Ostatnio wyczytałam, że zdrowe i bogate w białko są podroby, a stosunkowo tanie: wątróbka, ozorki, serduszka.
Można natomiast oszczędzać na środkach czystości, ubrania często kupuję w sh, dodatki do domu na pchlim targu.
Rozsądna oszczędność, ale nie sknerzenie na jedzeniu.

[amiien_]

Fajny temat
ja na tydzień na jedzenie wydaje ok.50 Chyba że muszę uzupełniać zapasy to max 75zł.
Odrzuciłam wszelkie jedzenie typu fast food za to staram się gotować zdrowe jedzenie, lekkostrawne.
Sama robię pierogi, naleśniki, kopytka, kasza gryczana z warzywami, makarony z sosami typu bolognese, carbonara, sałatki warzywne, kasza manna z bananami, ryż z warzywami.
Po takim posiłkach nie czuje się ospała, zmęczona wręcz przeciwnie mam energie i czuje się dobrze.
Nie pije żadnych gazowanych napojów, przerzuciłam się na dzbanek Brita i popijam sobie wodę przefiltrowaną + plasterki cytryny.
Z napojów to zamiennie herbatki owocowe, w sezonie schłodzone z kostkami lodu.
Chleby wyczaiłam dobre w inter marche (dodatkowo dobra cena) czosnkowy z majerankiem lub ziołowy. pyszne
Trochę wędlin, bardziej żółte sery lub twaróg z rzodkiewką, pietruszką.
Ciasta robię sama, nie jadam słodyczy, czekolad.
Za to uwielbiam owoce, warzywa.
Plus tego jest taki że czuje się lekko do tego poprawiła mi się cera, włosy.

[201608251020]

Napisane przez tinpanalley

ale nie sknerzenie na jedzeniu.

Nikt nie mówi o sknerzeniu ale jedni wolą zjeść dżem kupiony w Biedronce a drudzy w Almie. Jedni kupują ubrania w sklepach a inni w sh. Nie ma co popadać w skrajności. Ja nie poczułam się za całe 4 lata studiów ani razu chora przez moje jedzenie.

[tinpanalley]

Napisane przez paollino

Nikt nie mówi o sknerzeniu ale jedni wolą zjeść dżem kupiony w Biedronce a drudzy w Almie. Jedni kupują ubrania w sklepach a inni w sh. Nie ma co popadać w skrajności. Ja nie poczułam się za całe 4 lata studiów ani razu chora przez moje jedzenie.

Ja lubię parówki, chociaż wiadomo, a raczej nie wiadomo, co w nich jest. Nie można dać się zwariować. Ale nawyki żywieniowe wychodzą po latach. Kupuję ubrania w sh i w sklepach, ale wolę wydać pieniądze na dobrej jakości wołowinę na tatara, na dżem z owocami a nie z wypełniaczami niż na kolejną pierdołkę. płaszcz, buty kupię w dobrym firmowym sklepie, żeby mi długo służyły.
Gospodarowanie finansami, żeby nie przepłacić, ale też nie zrobić sobie kuku to sztuka.
Jak kupię sobie kolejną parę butów, to mam wyrzuty sumienia, ale na żywności nie mam.

[201608251020]

Napisane przez tinpanalley

Ja lubię parówki, chociaż wiadomo, a raczej nie wiadomo, co w nich jest. Nie można dać się zwariować. Ale nawyki żywieniowe wychodzą po latach. Kupuję ubrania w sh i w sklepach, ale wolę wydać pieniądze na dobrej jakości wołowinę na tatara, na dżem z owocami a nie z wypełniaczami niż na kolejną pierdołkę. płaszcz, buty kupię w dobrym firmowym sklepie, żeby mi długo służyły.
Gospodarowanie finansami, żeby nie przepłacić, ale też nie zrobić sobie kuku to sztuka.
Jak kupię sobie kolejną parę butów, to mam wyrzuty sumienia, ale na żywności nie mam.

No cóż, ja tam uważam że nikt nie ma w tym zakresie jedynej absolutnej i tajemnej wiedzy jak umiejętnie gospodarować. Osobiście przy produkcji tych dżemów też nie byłaś, więc ja wyznaję zasadę : albo ufam tylko temu co sama zrobiłam (a powidła śliwkowe mojej mamy wymiatają ) albo stwierdzam że wszystko jest na podobnych zasadach, to niezdrowe i to nie lepsze

[tinpanalley]

Napisane przez paollino

No cóż, ja tam uważam że nikt nie ma w tym zakresie jedynej absolutnej i tajemnej wiedzy jak umiejętnie gospodarować. Osobiście przy produkcji tych dżemów też nie byłaś, więc ja wyznaję zasadę : albo ufam tylko temu co sama zrobiłam (a powidła śliwkowe mojej mamy wymiatają ) albo stwierdzam że wszystko jest na podobnych zasadach, to niezdrowe i to nie lepsze

to jest wiedza nabyta, poparta logiką, a nie tajemna.

[amiien_]

Napisane przez paollino

No cóż, ja tam uważam że nikt nie ma w tym zakresie jedynej absolutnej i tajemnej wiedzy jak umiejętnie gospodarować. Osobiście przy produkcji tych dżemów też nie byłaś, więc ja wyznaję zasadę : albo ufam tylko temu co sama zrobiłam (a powidła śliwkowe mojej mamy wymiatają ) albo stwierdzam że wszystko jest na podobnych zasadach, to niezdrowe i to nie lepsze

koleżanko-wizażanko podziel się przepisem na powidła jeśli możesz

[201608251020]

Napisane przez tinpanalley

to jest wiedza nabyta, poparta logiką, a nie tajemna.

Ja tylko piszę jak Ty o tym opowiadasz jaka to wielka sztuka, jak to się trzeba nauczyć itp. Każdy ma swój sposób, nie da się wyrokować że czyjś jest "lepsiejszy" a ktoś za parę lat będzie leżał w szpitalu bo wcinał parówki co niedziela

[anka_res]

Ja bym nie przesadzała, przez 3 lata studiów jadłam byle co i zdrowa jestem z kasą było tak no- studencko, ale dobre kosmetyki i ciuchy mieć musiałam. Choć faktycznie nie wiadomo, czy by mi się to nie odbiło na zdrowiu, takie odżywianie, na dłuższą metę?

Zapomniałam dodać, osobno oprócz tego, co zjadamy, używamy suplementacji (Herbalife). Czyli należałoby to chyba doliczyć.

I nie kupujemy mineralnej, w Rzeszowie można pić wodę z kranu (zdaję sobie sprawę, że mineralna to co innego, ale mam na myśli, że nie kupuję tych baniaków czystszej kranówki z marketów )

Heh no i niestety tryb wyrzutów sumienia po zakupie butów, czy to 5tej czy 15tej pary mi się nie załączył, a czasem by się przydał

[201608251020]

Napisane przez amiien_

koleżanko-wizażanko podziel się przepisem na powidła jeśli możesz

Mamy się muszę dopytać, sama nie umiem, ja tylko umiem je pochłaniać

[Poznanska Lasica]

Wszystko zależy przede wszystkim od tego w jakich sklepach robisz zakupy i czy masz zamrażalkę. Bo np chodzenie po same bułeczki do sklepu osiedlowego potrafi zrujnować. Lepiej , np raz w tygodniu robić naprawdę duuuże zakupy i część zamrozić ( pieczywo, wędliny ) a potem systematycznie wyjmować. Dalszym, co ogromnie rujnuje budżet jest kupowanie gotowych dań. Są małe i przelicznik cena/jakość nie wychodzi jakoś szałowo.

Świetnym sposobem na oszczędności w żywieniu jest gotowanie zup oraz jedzenie np ziemniaków czy ryżu z przygotowanymi sosami. Zapycha. Tak samo objętościowe sałatki też nie wychodzą drogo a potrafią zapełnić żołądek.

Dobrym pomysłem jest kupowanie na rynkach. Ceny a co najważniejsze jakość owoców, warzyw, wędlin biją na głowę wszelkiierzeczy oferowane w marketach.

Przewijały się też napoje. Najlepiej pić wodę ( wychodzi najtaniej ) . Wszelkie cole itd, nawet kupowane w dyskontach po ssumowaniu tworzą dość duże wydatki.

Reasumując , dwie osoby za 200 zł mogą wyżyć całkiem nieźle o ile będą kupowały z listą zakupów, nie będą jadały na mieście.

Mam nadzieję że pomogłam

[201608251020]

Napisane przez Poznanska Lasica

Dalszym, co ogromnie rujnuje budżet jest kupowanie gotowych dań. Są małe i przelicznik cena/jakość nie wychodzi jakoś szałowo.

Jedyne na czym kiepsko wyszłam zdrowotnie to były zupki w proszku. Masakra. Po ponad półrocznym spożywaniu na pierwszym roku studiów, wylądowałam na ostrym dyżurze z torsjami żołądka. Nie polecam.

[amiien_]

o to podpytaj,co?

[201608251020]

Napisane przez amiien_

o to podpytaj,co?

Nie ma sprawy jutro wracam do domu rodzinnego

[tinpanalley]

Napisane przez paollino

Ja tylko piszę jak Ty o tym opowiadasz jaka to wielka sztuka, jak to się trzeba nauczyć itp. Każdy ma swój sposób, nie da się wyrokować że czyjś jest "lepsiejszy" a ktoś za parę lat będzie leżał w szpitalu bo wcinał parówki co niedziela

A żebyś wiedziała, że to sztuka. Oczywiście, że da się ocenić, czy coś jest lepsze czy gorsze, po efektach. Parówki były przykładem tego, że nie zawsze rozsądek zwycięża, tylko zachciewajka.
Mówię tak i wierzę w to nie bez powodu. Moi rodzice zawsze jadali tylko zdrowe jedzenie. Nie znają nawet smaku fast foodów. Nie będę się tu rozpisywać, co jedzą, bo każdy wie, mniej więcej, co jest zdrowe, a co nie. Mają swoje lata i dzięki Bogu nie mają problemów ze zdrowiem. Moi teściowie natomiast, dużo smażonego, mortadela, 100% cukru w cukrze, najtańsze mięso, wędliny, ale telewizor największy w "całej wsi", wypasione meble, itp. I zaawansowana miażdżyca, osteoporoza, kilka udarów, gościec. A są młodsi od moich.

[201608251020]

Napisane przez tinpanalley

A żebyś wiedziała, że to sztuka. Oczywiście, że da się ocenić, czy coś jest lepsze czy gorsze, po efektach. Parówki były przykładem tego, że nie zawsze rozsądek zwycięża, tylko zachciewajka.
Mówię tak i wierzę w to nie bez powodu. Moi rodzice zawsze jadali tylko zdrowe jedzenie. Nie znają nawet smaku fast foodów. Nie będę się tu rozpisywać, co jedzą, bo każdy wie, mniej więcej, co jest zdrowe, a co nie. Mają swoje lata i dzięki Bogu nie mają problemów ze zdrowiem. Moi teściowie natomiast, dużo smażonego, mortadela, 100% cukru w cukrze, najtańsze mięso, wędliny, ale telewizor największy w "całej wsi", wypasione meble, itp. I zaawansowana miażdżyca, osteoporoza, kilka udarów, gościec. A są młodsi od moich.

A mój tata też nie zna smaku fast foodów,co więcej jego rodzice wszystko mieli działkowe - warzywa, owoce, soki, kompoty. Mama w domu też gotuje chudo. I co? Cukrzyca typu 2 w wieku 50 lat. Choroba czasem przychodzi bez powodu.
Ale już się nie będę spierać, bo nie przegadam

[tinpanalley]

Napisane przez Poznanska Lasica

Dobrym pomysłem jest kupowanie na rynkach. Ceny a co najważniejsze jakość owoców, warzyw, wędlin biją na głowę wszelkiierzeczy oferowane w marketach.

[amiien_]

Napisane przez paollino

Nie ma sprawy jutro wracam do domu rodzinnego

oo, to jak nie zapomnisz to gites.