polka/brytyjczyk ON chce zebym sie wyprowadzila do Anglii!!!!

[Tia Maria]

hej, pisalam ostatnio o tym ze balam sie ze bylam w ciazy i niewiedzialam jak mu to powiedziec.... OK w ciazy nie jestem....

ale jest kontynuacja mojej historii...

pisalam ze znamy sie od lipca.... krotko.
miedzy nami jest ogromna chemia. on musial wyjechac z powodu zdrowotnych do anglii. znalazl prace i jest ok.

ciagle jestesmy w kontakcie, tesknimy za soba...

dzis z nim rozmawialam. on chce zebym w styczniu sie do niego wyprowadzila, mamy sobie znalezc mieszkanie, znajdziemy mi prace i bedziemy mieli okazje pracowac nad swoim zwiazkiem a jak nie wyjdzie wroce do irlandii (mieszkam tu od 6ciu lat).....

kiedy on o tym wszsytkim mowil, brzmialo to cudownie, ale ja mam watpliwosci, ok chcialabym! ale... on pracuje od 9.00 do 21.oo... ja bede w obcym kraju, (w miescie gdzie nawet jednego polaka nie ma - kornwalia dokladnie) , bede musiala zaczynac wszsytko od poczatku.... mam tu kupe znajomych, nawet czesc rodziny i przyjaciolke.... a tam bede zdana tylko na siebie i w pewnym sensie jego....

uwielbiam go, zakochana jestem ale to nie jest jeszcze milosc.... doradzcie mi, co mam robic? czy warto? wiem ze ja powinnam wiedziec najlepiej, ale chcialabym uslyszec inne opinie? czy moze ktos kiedykolwiek zmienil wszystko dla tej jedynej osoby? czy bylo warto?
POMOCY!

[Ilsa Lund]

załóżmy że tam pojechałaś, i co robisz ?
Chyba sama widzisz że związek z pracoholikiem nie ma sensu; nie widywałabyś go wcale, tutaj masz rodzinę, przyjaciół i szanse na faceta, który nie stawia Ci ultimatum

[bluebluesky]

Ja zmienilam wszystko dla jednej osoby kilka lat temu, ale bylismy na zaboj w sobie zakochani i pewni, ze damy rade. Jestesmy razem do tej pory.

Mam wrazenie, ze nie znacie sie jeszcze zbyt dobrze. Ty nie jestes pewna swoich uczuc, nie jestes gotowa na poswiecenia. Nie ma w tym, absolutnie, nic zlego. Po prostu potrzebujesz wiecej czasu, wytlumacz mu to i powiedz, zeby nie wywieral na Tobie presji.

[eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64]

Skoro zadajesz takie pytanie, to znaczy, ze jestes pelna watpliwosci i nie jestes na to jeszcze gotowa. W przeciwnym wypadku juz bys sie pakowala. Co robic? Dokladnie powiedziec mu o swoich obawach i zapytac jak on sobie to wyobraza. Swoja droga, takie 'odswiezenie' zycia, to fajna sprawa - zalezy co kto lubi. Mnie by chyba cieszyla perspektywa wyjazdu do nowego kraju, poznania jego obyczajow, a przede wszystkim juz jezyka. Kusila by mnie szansa rozwoju w nowym miejscu. Przyjaciol nowych mozna zawsze poznac. Do Polski niedaleko, rodzine mozna odwiedzac. Poza tym, proba nie strzelba. Wyjazd ten nie oznaczalby 'na zawsze'. W razie gdyby cos sie nie ukladalo, nie bylabys szczesliwa, to po prostu wracasz do Polski. No chyba, ze masz tutaj dobra prace, ktora lubisz bardzo i ciezko Ci z tego zrezygnowac.

Ja, gdybym naprawde byla za facetem, to bym pojechala, ale skoro Ty sama piszesz, ze to nie jest jeszcze milosc, to widocznie nie jest i moze nigdy nie bedzie, stad tyle pytan i watpliwosci.

[andzia1989r]

Znacie się za krótko, plus w ostatnim wątku pisałaś nawet, że nie jesteście razem bo on wyjechał.

Rozmawiajcie, spotykajcie się w miarę możliwości. Jakieś urlopy, dłuższe weekendy itd.

Powiedz mu, że musisz go lepiej poznac by rzucic dla niego dotychczasowe życie. Jak jest NORMALNY to zrozumie.

[eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64]

Napisane przez andzia1989r

Jak jest NORMALNY to zrozumie.

a to tez prawda tyle, ze z normalnoscia u facetow ostatnio cos ciezko

[rybkie]

[1=eae59dc78e1e9e84c064a10 ad74dde2dd7f297a0_6313dc7 3a6c64;30575937]Skoro zadajesz takie pytanie, to znaczy, ze jestes pelna watpliwosci i nie jestes na to jeszcze gotowa. W przeciwnym wypadku juz bys sie pakowala. Co robic? Dokladnie powiedziec mu o swoich obawach i zapytac jak on sobie to wyobraza. Swoja droga, takie 'odswiezenie' zycia, to fajna sprawa - zalezy co kto lubi. Mnie by chyba cieszyla perspektywa wyjazdu do nowego kraju, poznania jego obyczajow, a przede wszystkim juz jezyka. Kusila by mnie szansa rozwoju w nowym miejscu. Przyjaciol nowych mozna zawsze poznac. Do Polski niedaleko, rodzine mozna odwiedzac. Poza tym, proba nie strzelba. Wyjazd ten nie oznaczalby 'na zawsze'. W razie gdyby cos sie nie ukladalo, nie bylabys szczesliwa, to po prostu wracasz do Polski. No chyba, ze masz tutaj dobra prace, ktora lubisz bardzo i ciezko Ci z tego zrezygnowac.

Ja, gdybym naprawde byla za facetem, to bym pojechala, ale skoro Ty sama piszesz, ze to nie jest jeszcze milosc, to widocznie nie jest i moze nigdy nie bedzie, stad tyle pytan i watpliwosci.[/QUOTE]

yyyyy jakiego jezyka? przeciez tu i tam jest angielski wiec az takiego szoku kulturowo-jezykowego by nie bylo, Tia Maria powinna troche ochlonac bo za bardzo emocjonalnie podchodzi do wszystkiego tu ciaza, tam wyprowadzka...

[eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64]

Napisane przez rybkie

yyyyy jakiego jezyka? przeciez tu i tam jest angielski wiec az takiego szoku kulturowo-jezykowego

yyyyy, nie doczytalam, Rybo!

[niebieskie_oczko]

no cóż, kroi się poważna rozmowa
spytaj się, jak on widzi wasz związek razem w Anglii. bo jak dla mnie, to on chciałby mieć ciebie obok, ale czy sam coś da od siebie? przecież ty nie jesteś jakimś zwierzątkiem domowym, co będzie czekało na swojego pana wiernie dzień w dzień do 21. on musi jednak zaoferować ci swój czas, bo inaczej będą zgrzyty.

ale druga sprawa, tak jak już napisała Cinderella Girl - to tylko próba, nie oznacza, że to już na zawsze. jakby było coś nie tak, to pakujesz się i wracasz. Irlandia i Anglia to naprawdę nie tak daleko.

[rochelle_]

Hm, w sumie poświęciłam wszystko dla obecnego TŻta. Jeszcze w liceum planowałam studia bliżej domu. Poznałam TŻta i po roku ściągnął mnie do Warszawy. Teraz to uważam za dobrą decyzję: znalazłam łatwo pracę, utrzymałam się, studiowałam. Jednak gdyby jakaś koleżanka powiedziała mi, że poznała faceta, jest bardzo zakochana i zamierza wyprowadzić się do miasta, gdzie nie zna nikogo, to bym jej to mocno odradzała. A tu proszę, zwiazek ten trwa nadal, studia w stolicy okazały się świetnym wyborem i jest dobrze Smutno, bo znajomi zostali na starych śmieciach, ale cóż, znajomych można poznać i tutaj. A rodzina i tak mnie widuje i cieszy się, że znalazłam szczęście.

Jednak nie wiem, co Tobie poradzić. Jeśli miałabyś tam pracę, jakieś zajęcie, to pewnie bym w to poszła - kto wie, może wam się ułoży. Jednak jeśli miałabyś tam siedzieć jak pies cały dzien i wyczekiwać powrotu TŻta - odradzam. Zmarnujesz sobie życie, Kochana.

[Tia Maria]

ok, no to ciagle sie zastanawiam nad wyjazdem do anglii...
on mowi ze damy rade,,, ale ja z natury jestem pesymistka...
probuje sobie pomyslec plusy i minusy, ale nie wiem czy analizowanie tego wyjdzie mi na dobre... bo im dluzej o czyms myslisz tym masz wiecej watpliwosci.... hmmm... oto plusy i minusy...

plusy:
bedziemy razem

zmiana otoczenia,

odswiezenie zycia...

jesli cos nie wyjdzie, moge wrocic

minusy:
kiedy sie poklocimy on pojdzie do kolegow, ja nie mam tam nikogo oprocz niego,

bariera jezykowa...

on ciagle pracuje...

ciezko nam czasem sie porozumiec...

on ma tam bliskich, a ja znowu - nikogo...

praca... jesli w ogole bedzie...

zadnych emigrantow tam nie ma...

znamy sie krotko....

nie jestem pewna ze moge na nim polegac

wniosek? wiecej minusow niz plusow,,, ale kto nie ryzykuje ten nie ma....

[madana]

ale kto nie ryzykuje ten nie ma....

- jak dla mnie niemądre podejście, jeśli ma się dokonać aż taka rewolucja w życiu, a w bilansie wychodzi ci więcej minusów niż plusów, bo rozumiałabym jeszcze gdyby wyszło więcej plusów przy minusach. Na dodatek znacie się bardzo krótko, co zawsze jest ryzykiem, a do tego pan ciągle w pracy. Dla mnie- ryzyko niewarte podjęcia.

[paulinka1128]

Napisane przez Tia Maria

ok, no to ciagle sie zastanawiam nad wyjazdem do anglii...
on mowi ze damy rade,,, ale ja z natury jestem pesymistka...
probuje sobie pomyslec plusy i minusy, ale nie wiem czy analizowanie tego wyjdzie mi na dobre... bo im dluzej o czyms myslisz tym masz wiecej watpliwosci.... hmmm... oto plusy i minusy...

plusy:
bedziemy razem

zmiana otoczenia,

odswiezenie zycia...

jesli cos nie wyjdzie, moge wrocic

minusy:
kiedy sie poklocimy on pojdzie do kolegow, ja nie mam tam nikogo oprocz niego,

bariera jezykowa...

on ciagle pracuje...

ciezko nam czasem sie porozumiec...

on ma tam bliskich, a ja znowu - nikogo...

praca... jesli w ogole bedzie...

zadnych emigrantow tam nie ma...

znamy sie krotko....

nie jestem pewna ze moge na nim polegac

wniosek? wiecej minusow niz plusow,,, ale kto nie ryzykuje ten nie ma....

Jaka bariera jezykowa jak oboje miesszkaja w anglojezycznych krajach?
Jakies te argumaty naciagane sa.
Ale pomysl dobry niech utorka sama sobie zrobi za i przeciw!

[bluebluesky]

Napisane przez paulinka1128

Jaka bariera jezykowa jak oboje miesszkaja w anglojezycznych krajach?
Jakies te argumaty naciagane sa.
Ale pomysl dobry niech utorka sama sobie zrobi za i przeciw!

Tez mnie to zdziwilo

Z tego co mowisz, nie jestescie ze soba jakos blisko, sama mowisz, ze nie wiesz czy mozesz na nim polegac. Poczekaj jeszcze z decyzja o przeprowadzce. Ciezko Wam sie porozumiec, jesli nie mowisz dobrze po angielsku, to na czym zbudowany jest Wasz zwiazek, skoro najwazniejsza powinna byc komunikacja.

[chwast]

Skoro masz wątpliwości, to nie jesteś pewna. Jak nie jesteś pewna to nie jedź.

[elane]

Napisane przez bluebluesky

Tez mnie to zdziwilo

Z tego co mowisz, nie jestescie ze soba jakos blisko, sama mowisz, ze nie wiesz czy mozesz na nim polegac. Poczekaj jeszcze z decyzja o przeprowadzce. Ciezko Wam sie porozumiec, jesli nie mowisz dobrze po angielsku, to na czym zbudowany jest Wasz zwiazek, skoro najwazniejsza powinna byc komunikacja.

Co tu jest niezrozumiałego? Autorce chodzi o to, że w parze mieszanej czasami cięzko jest się dogadac. Będzie musiała z nim rozmawiać cały czas po angielsku, a nie po polsku. Ciężko czasami jest osobie z innego kraju wytłumaczyć dokładnie o co nam chodzi, podczas kłótni tym bardziej, wytłumaczyć swoje racje, bo naprawdę czasami brakuje odpowiednich określeń na daną chwile w głowie, a przecież nie będzie za nim latać ze słownikiem

[bluebluesky]

Napisane przez elane

Co tu jest niezrozumiałego? Autorce chodzi o to, że w parze mieszanej czasami cięzko jest się dogadac. Będzie musiała z nim rozmawiać cały czas po angielsku, a nie po polsku. Ciężko czasami jest osobie z innego kraju wytłumaczyć dokładnie o co nam chodzi, podczas kłótni tym bardziej, wytłumaczyć swoje racje, bo naprawdę czasami brakuje odpowiednich określeń na daną chwile w głowie, a przecież nie będzie za nim latać ze słownikiem

Tak sie sklada, ze jestem w takim zwiazku. Jesli ludzie nie potrafia sie porozumiec, maja problemy z wyjasnieniem swoich racji, slowem jedno nie rozumie, co drugie do niego mowi, to jak mozna mowic o powaznym zwiazku?

Poza tym, nie zrozumialas, dlaczego tak sie zdziwilysmy, nie doczytalas, ze dla Autorki wyjazd z IRLANDII do ANGLII wiaze sie z problemem z bariera jezykowa. W tym przypadku, mam wrazenie, ze Autorka, bez uszczypliwosci w jej strone, angielski zna powierzchownie.

[elane]

napisała, że: - bariera językowa
tyle

No ja rozumiem, że jak się z kimś nie da dogadać to nie ma co się pchać, ale mam koleżankę, co po angielsku mówi we dwóch czasach i kilka słówek na krzyż, a jest w związku mieszanym. Nie wiem jak ona to robi albo jak ONI to robią, że się dogadują, jestem pełna podziwu
Myślę, ze jeśli autorka mówi po angielsku dobrze, to z czasem nie poczuje różnicy czy jest z Polakiem czy Anglikiem

[bluebluesky]

Napisane przez elane

napisała, że: - bariera językowa
tyle

No ja rozumiem, że jak się z kimś nie da dogadać to nie ma co się pchać, ale mam koleżankę, co po angielsku mówi we dwóch czasach i kilka słówek na krzyż, a jest w związku mieszanym. Nie wiem jak ona to robi albo jak ONI to robią, że się dogadują, jestem pełna podziwu
Myślę, ze jeśli autorka mówi po angielsku dobrze, to z czasem nie poczuje różnicy czy jest z Polakiem czy Anglikiem

Kolezance sie udaje, ale ja sie zastanawiam, jakiej jakosci jest to zwiazek. Zgadzam sie, ze jesli jezyk nie sprawia jej problemu, to jak to dobrze ujelas, nie poczuje roznicy.

Tak czy inaczej uwazam, ze Autorka nie jest gotowa na ten krok, przede wszystkim dlatego, ze nie jest pewna swojego faceta.

[Tia Maria]

Napisane przez bluebluesky

Tez mnie to zdziwilo

Z tego co mowisz, nie jestescie ze soba jakos blisko, sama mowisz, ze nie wiesz czy mozesz na nim polegac. Poczekaj jeszcze z decyzja o przeprowadzce. Ciezko Wam sie porozumiec, jesli nie mowisz dobrze po angielsku, to na czym zbudowany jest Wasz zwiazek, skoro najwazniejsza powinna byc komunikacja.

tu nie chodzi o angielski, umiem ang, nie mam problemu z komunikacja po angielsku, bariera jezykowa jest tak czy siak, inne zarty, slang itd... ale co do znalezienia wspolnego jezyka z nim? no coz czasem nie jest tak latwo, on nie jest wylewny...

---------- Dopisano o 00:49 ---------- Poprzedni post napisano o 00:48 ----------

Napisane przez elane

co tu jest niezrozumiałego? Autorce chodzi o to, że w parze mieszanej czasami cięzko jest się dogadac. Będzie musiała z nim rozmawiać cały czas po angielsku, a nie po polsku. Ciężko czasami jest osobie z innego kraju wytłumaczyć dokładnie o co nam chodzi, podczas kłótni tym bardziej, wytłumaczyć swoje racje, bo naprawdę czasami brakuje odpowiednich określeń na daną chwile w głowie, a przecież nie będzie za nim latać ze słownikiem

dokladnie!

[33owieczka]

Tia Maria, pamiętam Twój poprzedni wątek:

Ok, moja historia zaczela sie w lipcu 2011,
Obecnie mieszkam w Irlandii, mam 23 lata, w lipcu poznalam faceta, jest Brytyjczykiem, zakochalam się, po 3 miesiacach związku musial wyjechac do Anglii, z powodu choroby….
Powiedział mi ze mogę na niego liczyc, ze zawsze będę mogla do niego przyjechac i raz oznajmil ze mnie kocha ale ze milosc to nie wszystko i czasami inne rzeczy przeważają , a zwiazek na odległość nie wchodzil w rachube…

Miesiac po rozstaniu pojechałam do anglii… do niego… spedzilismy razem super czas, kochaliśmy się rano i wieczorem…
Minely 3 tygodnie, i chyba jestem ww ciazy…..
Musze mu o tym powiedziec, ale jak??? Przez telefon? I jak? „hej kochanie, przepraszam ale będę miala twoje dziecko”?
Nie oczekuje nic od niego, ale sam fakt doprowadza mnie do szalu… nie martwie się ze nie dam rady, bo sobie poradze i bylabym najszczesliwsza mama na swiecie… po za tym, mam wsparcie… ale jak mam mu to powiedziec,,,,
PS. Ciagle jesteśmy w kontakcie, on pisze, mowi ze tęskni… ale co mi z tej tęsknoty kiedy ja go potrzebuje…. I tak przy okazji to on ma 32 lata….

Twój związek jest BARDZO krótki. Po tak króciutkiej znajmości i to w wiekszej częsci na odległość Wy juz rozmawiacie o wspólnym mieszkaniu?
Moim zdaniem powinniście się lepiej poznac. Nie koniecznie od razu mieszkając rzem. może dłuższe wyjazdy do Niego abys poznała jak mieszka, jak pracuje, jak wygląda Jego życie codzienne?

To raz, a dwa- pisząc poprzedni wątek nie byłaś taka jego pewna- pisałaś, że nic od Niego nie chcesz, że tylko nie wiesz jak mu to zakomunikowac. Tak nie pisza osoby kochającem pewne swojego partnera. Co zmienilo się od tego czasu? (nie miną nawet miesiąc). Bo teraz myslisz nad wyprowadzeniem się do Niego, nad wspólnym zuyciem, nad totalną zmianą TWOJEGO zycia (bo Jego duzo mniejszą). To Ty wyjedziesz, to Ty będziesz oderwana od dotychczasowego środowiska, to Ty bedziesz szukac nowej pracy....

[bluebluesky]

Napisane przez Tia Maria

tu nie chodzi o angielski, umiem ang, nie mam problemu z komunikacja po angielsku, bariera jezykowa jest tak czy siak, inne zarty, slang itd... ale co do znalezienia wspolnego jezyka z nim? no coz czasem nie jest tak latwo, on nie jest wylewny...

Ja to widze, troche inaczej, ale spierac sie nie bede.

Ciezko Ci do niego czasem dotrzec i nie masz wiekiego zaufania. To nie jest odpowiedni moment na przeprowadzke.

[rybkie]

a jakby mieszkal w Irlandii to nie bylo by bariery jezykowej? albo gdyby byl Irlandczykiem?nie obczajam tego argumentu na nie i w ogole nie obaczajam tego calego "zwiazku" za krotko aby az tak wywrocic cale dotychczasowe zycie do gory nogami zreszta Tia Maria sama nie wie czego chce..