Wykorzystywana czy bluszcz?... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2012-02-29, 09:33   #1
BabyLive
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 61

Wykorzystywana czy bluszcz?...


Już sama nie wiem, co mam o sobie sądzić. Jestem w długoletnim związku. Przeszliśmy razem wiele różnych rzeczy, niektórych strasznie trudnych. Ostatnio już się gubię i sama chyba tracę - nie wiem co - siebie? poczucie wartości? Kłopoty zaczęły się zaraz po porodzie. Miałam cesarkę zupełnie niespodziewanie w nocy o 22. Byłam tam sama - bez bratniej duszy, przestraszona o życie dziecka, było dość poważnie. Zadzwoniłam do męża, spytał czy przyjechać, ale powiedziałam,że tak późno to lepiej żeby odpoczął w domku. I to był dość poważny błąd - nikt nie przyszedł do mnie powiedzieć o stanie dziecka - ile waży, czy zdrowe. Wiedziałam jedynie że dziewczynka. Prosiłam się o jakieś informację albo żeby dziecko ktoś przyniósł, usłyszałam tylko,że jak będzie coś nie tak z dzieckiem to pierwsza się o tym dowiem. Więc leżałam w ciemniej sali bez światła, bez wiadomości żadnych, a że leżałam na końcu korytarza to wydawało mi się, że jak słyszę kroki to że ktoś idzie do mnie powiedzieć coś strasznego...tak dotrwałam do rana. Nawet na wizycie rannej zostałam pominięta...Dopiero potem lekarka po obchodzie przyszła do mnie na sam koniec. Nikt o mnie nie dbał, ja nie miałam siły się podnieść ani domagać swoich praw. Mąż przyjechał ok. 10-tej na godzinkę. Zmęczony, bo jak się okazało to ze znajomymi opijał w nocy, kiedy ja leżałam sama w tej okropnej ciemnicy. Po południu już nie przyjechał, bo pojechał się wspinać.To jego hobby. Stwierdził, że i tak będę pewnie odsypiać to on sobie wykorzysta.Nie odsypiałam. Nie wiem co się ze mną działo. A wieczorem kolejne opijanie w knajpie w większym gronie. Więc znowu sama. Rodziców mam daleko, więc mam tylko jego tutaj. Potem przyjechała moja mama-2 tygodnie po porodzie.Ale mąż jej nie akceptował,uważał,że się wtrąca.A mi było lżej, bo miał mi kto dziecko podać, zrobić obiad.Ledwo się ruszałam.Okazało się,że coś mi dolega po cesarce, dostałam paraliżu.Lekarza nie wiedzieli co mi jest, wypisałam się na żądanie, żeby być przy dziecku.Po jakimś czasie to minęło.Ale musiałam znosić humory męża, że mama mi pomaga, sprząta itd.Więc żeby nie przysparzać mi kłopotów, wyjechała smutna.Ja zostałam znowu sama, bo mąż dużo pracował. Teraz już córcia ma 4 latka. a we mnie to siedzi, mam żal o to wszystko, o czym on wie.Staram się zapomnieć,nie myśleć. Jak córcia miała rok-założyliśmy firmę. Nie było go czasem po 12, 16 godzin. Pracował dla nas.Jak miał tylko wolne to wspinaczka.Ale ilekroć byłam chora, nigdy się nie zwolnił z pracy. Nigdy nie wziął urlopu.zostawiał mnie samą.W gorączce, dreszczach - on jechał do pracy.Jego rodzice nam nigdy nie pomagali.Nie chcieli.O to też były kłótnie.Teraz córcia jest duża,odchowałam ją sporo.Jest mi lżej. Ale sama nie wiem czy jestem osaczona czy może to ja jestem bluszczem. Jak był jakiś wolny weekend- on się wspinał.Niekiedy jechałam z nim, ale nie zawsze mogłam z małym dzieckiem.Ostatnio 2 tygodnie przed wyjazdem, zaplanował z kumplami wyjazd w góry.Akurat w przeddzień wyjazdu rozchorowałam się. Nie byłam w stanie się podnieść z łóżka, dostałam l-4. On pojechał w te góry na 3 dni od pt rana do niedzieli do 23.Jakoś sobie poradziłam, chciałam,żeby był zadowolony.Zaczął też wychodzić do knajpy - niekiedy 2xtydzień, niekiedy 4xtydzień.Wraca późno ok.23-24. Ja siedzę z dzieckiem.Ale mi trudno-mam zły humor, nie wiem czy tak ma być czy nie. Nie chcę go ograniczać, niech wychodzi, ale to ja zostaję z obowiązkami.On czasem coś zmyje jak poproszę, bedę przypominać.Niekiedy odkurzy.To wszsytko zaczyna mnie przytłaczać. Czuję się b. samotna. i chcę, żeby byli wszyscy zadowoleni, ale chyba na tym najbardziej tracę. Ja też czasem wychodzę- na fitness zdarzy się niekiedy czy do knajpki z koleżanką raz na miesiąc. Ważniejsze decyzje podejmuje prawie sam - tyczy się to otwarcia kolejnej firmy czy zakupu auta. Ja właściwie nie mam wiele do powiedzenia, zrobi jak chce. Pyta mnie - czy mogę kupić auto - jego wymarzone, czekał 2 lata na tą okazję, już się wstępnie umówił. To po co to pytanie - tak będzie wiercił dziurę w brzuchu, aż powiem - rób jak chcesz. Tak też jest z wyjściem - mogę iść? co mam poweidzieć? zostań ze mną - i będzie susił? myśłał o tym, gdzie go nie ma? jak już dzwoni do kumpla - ok, jadę. Ale chyba gdzieś się pogubiłam. Jeśli ktoś to będzie miał ochotę czytać, proszę dajcie znać co o tym myślicie. To ja za dużo wymagam? Jestem bluszczem skoro chcę, żeby facet ze mną posiedział?A może on się mną znudził -potrzebuje nowych wrażeń?...

Edytowane przez BabyLive
Czas edycji: 2012-02-29 o 09:40
BabyLive jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 09:47   #2
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Już sama nie wiem, co mam o sobie sądzić. Jestem w długoletnim związku. Przeszliśmy razem wiele różnych rzeczy, niektórych strasznie trudnych. Ostatnio już się gubię i sama chyba tracę - nie wiem co - siebie? poczucie wartości? Kłopoty zaczęły się zaraz po porodzie. Miałam cesarkę zupełnie niespodziewanie w nocy o 22. Byłam tam sama - bez bratniej duszy, przestraszona o życie dziecka, było dość poważnie. Zadzwoniłam do męża, spytał czy przyjechać, ale powiedziałam,że tak późno to lepiej żeby odpoczął w domku. I to był dość poważny błąd - nikt nie przyszedł do mnie powiedzieć o stanie dziecka - ile waży, czy zdrowe. Wiedziałam jedynie że dziewczynka. Prosiłam się o jakieś informację albo żeby dziecko ktoś przyniósł, usłyszałam tylko,że jak będzie coś nie tak z dzieckiem to pierwsza się o tym dowiem. Więc leżałam w ciemniej sali bez światła, bez wiadomości żadnych, a że leżałam na końcu korytarza to wydawało mi się, że jak słyszę kroki to że ktoś idzie do mnie powiedzieć coś strasznego...tak dotrwałam do rana. Nawet na wizycie rannej zostałam pominięta...Dopiero potem lekarka po obchodzie przyszła do mnie na sam koniec. Nikt o mnie nie dbał, ja nie miałam siły się podnieść ani domagać swoich praw. Mąż przyjechał ok. 10-tej na godzinkę. Zmęczony, bo jak się okazało to ze znajomymi opijał w nocy, kiedy ja leżałam sama w tej okropnej ciemnicy. Po południu już nie przyjechał, bo pojechał się wspinać.To jego hobby. Stwierdził, że i tak będę pewnie odsypiać to on sobie wykorzysta.Nie odsypiałam. Nie wiem co się ze mną działo. A wieczorem kolejne opijanie w knajpie w większym gronie. Więc znowu sama. Rodziców mam daleko, więc mam tylko jego tutaj. Potem przyjechała moja mama-2 tygodnie po porodzie.Ale mąż jej nie akceptował,uważał,że się wtrąca.A mi było lżej, bo miał mi kto dziecko podać, zrobić obiad.Ledwo się ruszałam.Okazało się,że coś mi dolega po cesarce, dostałam paraliżu.Lekarza nie wiedzieli co mi jest, wypisałam się na żądanie, żeby być przy dziecku.Po jakimś czasie to minęło.Ale musiałam znosić humory męża, że mama mi pomaga, sprząta itd.Więc żeby nie przysparzać mi kłopotów, wyjechała smutna.Ja zostałam znowu sama, bo mąż dużo pracował. Teraz już córcia ma 4 latka. a we mnie to siedzi, mam żal o to wszystko, o czym on wie.Staram się zapomnieć,nie myśleć. Jak córcia miała rok-założyliśmy firmę. Nie było go czasem po 12, 16 godzin. Pracował dla nas.Jak miał tylko wolne to wspinaczka.Ale ilekroć byłam chora, nigdy się nie zwolnił z pracy. Nigdy nie wziął urlopu.zostawiał mnie samą.W gorączce, dreszczach - on jechał do pracy.Jego rodzice nam nigdy nie pomagali.Nie chcieli.O to też były kłótnie.Teraz córcia jest duża,odchowałam ją sporo.Jest mi lżej. Ale sama nie wiem czy jestem osaczona czy może to ja jestem bluszczem. Jak był jakiś wolny weekend- on się wspinał.Niekiedy jechałam z nim, ale nie zawsze mogłam z małym dzieckiem.Ostatnio 2 tygodnie przed wyjazdem, zaplanował z kumplami wyjazd w góry.Akurat w przeddzień wyjazdu rozchorowałam się. Nie byłam w stanie się podnieść z łóżka, dostałam l-4. On pojechał w te góry na 3 dni od pt rana do niedzieli do 23.Jakoś sobie poradziłam, chciałam,żeby był zadowolony.Zaczął też wychodzić do knajpy - niekiedy 2xtydzień, niekiedy 4xtydzień.Wraca późno ok.23-24. Ja siedzę z dzieckiem.Ale mi trudno-mam zły humor, nie wiem czy tak ma być czy nie. Nie chcę go ograniczać, niech wychodzi, ale to ja zostaję z obowiązkami.On czasem coś zmyje jak poproszę, bedę przypominać.Niekiedy odkurzy.To wszsytko zaczyna mnie przytłaczać. Czuję się b. samotna. i chcę, żeby byli wszyscy zadowoleni, ale chyba na tym najbardziej tracę. Ja też czasem wychodzę- na fitness zdarzy się niekiedy czy do knajpki z koleżanką raz na miesiąc. Ważniejsze decyzje podejmuje prawie sam - tyczy się to otwarcia kolejnej firmy czy zakupu auta. Ja właściwie nie mam wiele do powiedzenia, zrobi jak chce. Pyta mnie - czy mogę kupić auto - jego wymarzone, czekał 2 lata na tą okazję, już się wstępnie umówił. To po co to pytanie - tak będzie wiercił dziurę w brzuchu, aż powiem - rób jak chcesz. Tak też jest z wyjściem - mogę iść? co mam poweidzieć? zostań ze mną - i będzie susił? myśłał o tym, gdzie go nie ma? jak już dzwoni do kumpla - ok, jadę. Ale chyba gdzieś się pogubiłam. Jeśli ktoś to będzie miał ochotę czytać, proszę dajcie znać co o tym myślicie. To ja za dużo wymagam? Jestem bluszczem skoro chcę, żeby facet ze mną posiedział?A może on się mną znudził -potrzebuje nowych wrażeń?...
Wiedząc jak wygląda ten związek i jaki jest ten facet (nie wierzę, że stał się taki nagle, musiał się tak zachowywać wcześniej), czemu zdecydowałaś się mieć z nim dziecko? Mam wrażenie, że klapki z oczu Ci nagle spadły i przeżywasz szok i rozczarowanie tym, że ten facet to egoista (jego pasje, sporty, koledzy, weekendy - no świetnie, a gdzie w tym jest miejsce na rodzinę, na bycie ojcem, partnerem?) i burak (bo jak można w ogóle pytać rodzącą "czy mam przyjechać?" i sobie zostać w domu i pić z kolegami, bo przecież powiedziała, że nie - w głowie mi się to nie mieści). Pewnie częściowo sama jesteś sobie winna, bo chyba nieźle "rozpieściłaś" pana i nie miał zbyt wielu obowiązków. Po samej sytuacji z porodem facet by leciał przez okno w szpitalu, a nie, że przyszedł na godzinkę skacowany i poszedł biedaczek się wyspać.

Edytowane przez 201803290936
Czas edycji: 2012-02-29 o 09:53
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 09:51   #3
mpt
Zakorzenienie
 
Avatar mpt
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 7 346
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Facet chciał tego dziecka? Masz męża - współlokatora. Jeśli taki jest Twój wybór, to trzeba zacisnąć zęby na kolejne lata. A jeśli chcesz coś zmienić, to najwyższy czas do końca przejrzeć na oczy.
__________________
Tu wyjaśniam w prostych słowach trening, dietę i głowę: instagram.com/prostym_slowem
mpt jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 09:54   #4
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez mpt Pokaż wiadomość
Facet chciał tego dziecka? Masz męża - współlokatora. Jeśli taki jest Twój wybór, to trzeba zacisnąć zęby na kolejne lata. A jeśli chcesz coś zmienić, to najwyższy czas do końca przejrzeć na oczy.
Strzał w 10-tkę.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 10:06   #5
BabyLive
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 61
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Przed śłubem byliśmy 6 lat razem. był inny, opiekuńczy. To dzięki niemu skończyłam studia, wspeirał mnie psychicznie (ogromne problemy w domu) i nieraz finansowo, nawet jeździłam jeść do niego, bo u mnie nie było niekiedy co. Bardzo mi pomagał, jeździł po bibliotekach, książki wypożyczał do pracy mgr, kserował. Bardzo się starał. To on chciał tego dziecka, ja nie byłam gotowa. Ale po jakimś czasie zdecydowaliśmy się razem. Marzył o dziecku, mówił o nim przez ponad rok, czekał tylko na wiadomość o ciąży, gotował obiadki, robił zakupy, przygotowywał kąpiele jak byłam zmęczona. Wszystko się zmieniło...
BabyLive jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 10:07   #6
visionAM
Zakorzenienie
 
Avatar visionAM
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 32 059
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Byłam tam sama - bez bratniej duszy, przestraszona o życie dziecka, było dość poważnie. Zadzwoniłam do męża, spytał czy przyjechać, ale powiedziałam,że tak późno to lepiej żeby odpoczął w domku.
Po pierwsze - jak to on się pytał?! On powinien od razu przyjechać, być przy Tobie! A nie się durnowato pytać. Co za "facet" :/

Po drugie - dlaczego chciałaś żeby został w domu? Żeby się książę nie zmęczył, bo była JUŻ 22?! No proszę Cię! Skoro niczego od niego nie wymagasz to nie dziw się, że on od siebie nic nie daje. Przyzwyczaił się do tego, że nie musi się starać.

W ogóle zaskakują mnie niektóre wątki.
Dziewczyny są z facetami po kilka lat, przez ten okres czasu traktują ich jakby byli z cukru i mieli się za chwilę rozpuścić, wszystko za nich robią, skaczą dookoła nich, starają się, kombinują, wymyślają kolacyjki, obiadki itp. a później wielkie zdziwienie, że facet nie kupił kwiatka, nie poodkurzał, nie zaprosił na pizze, nie stara się w łóżku tylko leży jak kłoda. Trzeba się nawzajem w związku jakoś "wychować", związek to ma być partnerstwo, a nie starania kobiety. Facet się do takiego zachowania szybko przyzwyczai i przestanie się starać, bo po co?

Dla wszystkich dziewczyn, które tak robią przychodzi mi do głowy tylko jedno - same sobie jesteście winne. I zresztą ja się też tak zachowywałam w moim wcześniejszym związku, teraz widzę jaka byłam głupia.
visionAM jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 10:11   #7
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
i chcę, żeby byli wszyscy zadowoleni, ale chyba na tym najbardziej tracę.
Wszyscy są zadowoleni - oprócz Ciebie. I chyba córki, bo nie wierzę, że nie zauważa, jaka atmosfera panuje w domu.
Nie masz męża, masz chłoptasia, niebieskiego ptaszka. To nie jest głowa rodziny tylko ktoś z kim mieszkasz i przypadkiem lub nie - masz dziecko.
Szczerze mówiąc, ja tu nie będę radzić jak to ratować - koleś, który olewa poród swojego dziecka, chorobę swojej kobiety, jest dla mnie zerem.

---------- Dopisano o 11:11 ---------- Poprzedni post napisano o 11:08 ----------

Cytat:
Napisane przez visionAM Pokaż wiadomość

Po drugie - dlaczego chciałaś żeby został w domu? Żeby się książę nie zmęczył, bo była JUŻ 22?! No proszę Cię! Skoro niczego od niego nie wymagasz to nie dziw się, że on od siebie nic nie daje.
No właśnie. Ja sobie nie wyobrażam jak po takich przejściach można nie chcieć kogoś bliskiego obok. Wróć! Przecież chciałaś ale "nie chciałaś go męczyć o tej porze". To jest kompletna ignorancja swoich podstawowych potrzeb.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 10:23   #8
visionAM
Zakorzenienie
 
Avatar visionAM
 
Zarejestrowany: 2009-05
Wiadomości: 32 059
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

W ogóle mi się nie mieści to w głowie

żona: kochanie jestem w szpitalu, poród się zaczyna
mąż: aha.. przyjechać do ciebie..?
żona: nie nie, jest już późno, odpoczywaj w domku
mąż: no dobra, pa

visionAM jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 10:24   #9
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez visionAM Pokaż wiadomość
W ogóle mi się nie mieści to w głowie

żona: kochanie jestem w szpitalu, poród się zaczyna
mąż: aha.. przyjechać do ciebie..?
żona: nie nie, jest już późno, odpoczywaj w domku
mąż: no dobra, pa

paranoja, nie? chory związek. a właściwie jego brak.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 10:35   #10
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Przed śłubem byliśmy 6 lat razem. był inny, opiekuńczy. To dzięki niemu skończyłam studia, wspeirał mnie psychicznie (ogromne problemy w domu) i nieraz finansowo, nawet jeździłam jeść do niego, bo u mnie nie było niekiedy co. Bardzo mi pomagał, jeździł po bibliotekach, książki wypożyczał do pracy mgr, kserował. Bardzo się starał. To on chciał tego dziecka, ja nie byłam gotowa. Ale po jakimś czasie zdecydowaliśmy się razem. Marzył o dziecku, mówił o nim przez ponad rok, czekał tylko na wiadomość o ciąży, gotował obiadki, robił zakupy, przygotowywał kąpiele jak byłam zmęczona. Wszystko się zmieniło...
Tylko to, co piszesz zrobiłby dla nas każdy dobry kolega, przyjaciel, czy zżyty współlokator. Wasz związek trwa ponad 10 lat (o ile dobrze liczę) - mało tego jego starania się, jak na opis długoletniego związku. To, co piszesz miało miejsce dawno temu, a przecież życie się toczyło i po studiach, nie tylko studiami żyłaś. Myślę, że byłaś mu tak wdzięczna za pomoc, że kompletnie mu potem odpuściłaś inne obowiązki, przestałaś wymagać czegokolwiek.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 10:55   #11
ksenawojowniczka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 207
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Wydaje mi się, że przez ten czas od porodu tłumaczyłaś sobie poprostu, ze no był taki dobry dla mnie więc teraz ma prawo robić co mu się tylko podoba. Może powinnaś z nim szczerze porozmawiać? Jak to mu przeszkadza pomoc Twojej mamy? Musisz sama postawić twardo, że go i tak nie ma w domu bo jest np w pracy, a Ty sama nie dajesz rady więc dlaczego mama miałaby Ci nie pomagać.... Zastanów się sama czego chcesz i nie patrz tylko na dobro innych ale na swoje przede wszystkim
ksenawojowniczka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 11:10   #12
Oh Stella_Stellah_huh
Raczkowanie
 
Avatar Oh Stella_Stellah_huh
 
Zarejestrowany: 2010-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 150
Send a message via Skype™ to Oh Stella_Stellah_huh
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Już sama nie wiem, co mam o sobie sądzić. Jestem w długoletnim związku. Przeszliśmy razem wiele różnych rzeczy, niektórych strasznie trudnych. Ostatnio już się gubię i sama chyba tracę - nie wiem co - siebie? poczucie wartości? Kłopoty zaczęły się zaraz po porodzie. Miałam cesarkę zupełnie niespodziewanie w nocy o 22. Byłam tam sama - bez bratniej duszy, przestraszona o życie dziecka, było dość poważnie. Zadzwoniłam do męża, spytał czy przyjechać, ale powiedziałam,że tak późno to lepiej żeby odpoczął w domku. I to był dość poważny błąd - nikt nie przyszedł do mnie powiedzieć o stanie dziecka - ile waży, czy zdrowe. Wiedziałam jedynie że dziewczynka. Prosiłam się o jakieś informację albo żeby dziecko ktoś przyniósł, usłyszałam tylko,że jak będzie coś nie tak z dzieckiem to pierwsza się o tym dowiem. Więc leżałam w ciemniej sali bez światła, bez wiadomości żadnych, a że leżałam na końcu korytarza to wydawało mi się, że jak słyszę kroki to że ktoś idzie do mnie powiedzieć coś strasznego...tak dotrwałam do rana. Nawet na wizycie rannej zostałam pominięta...Dopiero potem lekarka po obchodzie przyszła do mnie na sam koniec. Nikt o mnie nie dbał, ja nie miałam siły się podnieść ani domagać swoich praw. Mąż przyjechał ok. 10-tej na godzinkę. Zmęczony, bo jak się okazało to ze znajomymi opijał w nocy, kiedy ja leżałam sama w tej okropnej ciemnicy. Po południu już nie przyjechał, bo pojechał się wspinać.To jego hobby. Stwierdził, że i tak będę pewnie odsypiać to on sobie wykorzysta.Nie odsypiałam. Nie wiem co się ze mną działo. A wieczorem kolejne opijanie w knajpie w większym gronie. Więc znowu sama. Rodziców mam daleko, więc mam tylko jego tutaj. Potem przyjechała moja mama-2 tygodnie po porodzie.Ale mąż jej nie akceptował,uważał,że się wtrąca.A mi było lżej, bo miał mi kto dziecko podać, zrobić obiad.Ledwo się ruszałam.Okazało się,że coś mi dolega po cesarce, dostałam paraliżu.Lekarza nie wiedzieli co mi jest, wypisałam się na żądanie, żeby być przy dziecku.Po jakimś czasie to minęło.Ale musiałam znosić humory męża, że mama mi pomaga, sprząta itd.Więc żeby nie przysparzać mi kłopotów, wyjechała smutna.Ja zostałam znowu sama, bo mąż dużo pracował. Teraz już córcia ma 4 latka. a we mnie to siedzi, mam żal o to wszystko, o czym on wie.Staram się zapomnieć,nie myśleć. Jak córcia miała rok-założyliśmy firmę. Nie było go czasem po 12, 16 godzin. Pracował dla nas.Jak miał tylko wolne to wspinaczka.Ale ilekroć byłam chora, nigdy się nie zwolnił z pracy. Nigdy nie wziął urlopu.zostawiał mnie samą.W gorączce, dreszczach - on jechał do pracy.Jego rodzice nam nigdy nie pomagali.Nie chcieli.O to też były kłótnie.Teraz córcia jest duża,odchowałam ją sporo.Jest mi lżej. Ale sama nie wiem czy jestem osaczona czy może to ja jestem bluszczem. Jak był jakiś wolny weekend- on się wspinał.Niekiedy jechałam z nim, ale nie zawsze mogłam z małym dzieckiem.Ostatnio 2 tygodnie przed wyjazdem, zaplanował z kumplami wyjazd w góry.Akurat w przeddzień wyjazdu rozchorowałam się. Nie byłam w stanie się podnieść z łóżka, dostałam l-4. On pojechał w te góry na 3 dni od pt rana do niedzieli do 23.Jakoś sobie poradziłam, chciałam,żeby był zadowolony.Zaczął też wychodzić do knajpy - niekiedy 2xtydzień, niekiedy 4xtydzień.Wraca późno ok.23-24. Ja siedzę z dzieckiem.Ale mi trudno-mam zły humor, nie wiem czy tak ma być czy nie. Nie chcę go ograniczać, niech wychodzi, ale to ja zostaję z obowiązkami.On czasem coś zmyje jak poproszę, bedę przypominać.Niekiedy odkurzy.To wszsytko zaczyna mnie przytłaczać. Czuję się b. samotna. i chcę, żeby byli wszyscy zadowoleni, ale chyba na tym najbardziej tracę. Ja też czasem wychodzę- na fitness zdarzy się niekiedy czy do knajpki z koleżanką raz na miesiąc. Ważniejsze decyzje podejmuje prawie sam - tyczy się to otwarcia kolejnej firmy czy zakupu auta. Ja właściwie nie mam wiele do powiedzenia, zrobi jak chce. Pyta mnie - czy mogę kupić auto - jego wymarzone, czekał 2 lata na tą okazję, już się wstępnie umówił. To po co to pytanie - tak będzie wiercił dziurę w brzuchu, aż powiem - rób jak chcesz. Tak też jest z wyjściem - mogę iść? co mam poweidzieć? zostań ze mną - i będzie susił? myśłał o tym, gdzie go nie ma? jak już dzwoni do kumpla - ok, jadę. Ale chyba gdzieś się pogubiłam. Jeśli ktoś to będzie miał ochotę czytać, proszę dajcie znać co o tym myślicie. To ja za dużo wymagam? Jestem bluszczem skoro chcę, żeby facet ze mną posiedział?A może on się mną znudził -potrzebuje nowych wrażeń?...
Strasznie przykro to wszystko czytać Nie wiem jak wyglądają wasze relacje jak już w ogóle znajdzie się chwila kiedy jesteście razem. Nie mam pojęcia, czy Twój mąż w ogóle Cię przytula i czy mówi, że Cię kocha, ale jestem przekonana, że tak powinno być. Powinien Cię doceniać i być dla Ciebie wsparciem na dobre i na złe. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego Twój mąż nie był z Tobą w szpitalu kiedy rodziłaś mu jego pierwsze dziecko. To najważniejszy moment w życiu i cokolwiek byś mu wtedy nie zasugerowała powinien się upierać by z Tobą zostać Ma przecież jeszcze czas żeby się wyspać. Rozumiem, że żyjemy w czasach kapitalizmu i często trzeba poświęcać rodzinę na rzecz pracy, ale powinien Ci to chociaż wynagradzać wspólnym weekendem, dobrym słowem i głupim "dziękuję kochanie, że jesteś taka dzielna". On najwyraźniej nie rozumie, że jesteś samotna i smutna. Jeżeli nie ominęłaś z braku obiektywizmu tych 'dobrych chwil' i napisałaś szczerze jak jest między wami, to bardzo bardzo Ci współczuje bo on na Ciebie wcale nie zasługuje

---------- Dopisano o 12:10 ---------- Poprzedni post napisano o 12:08 ----------

Cytat:
Napisane przez Doris1981 Pokaż wiadomość
Tylko to, co piszesz zrobiłby dla nas każdy dobry kolega, przyjaciel, czy zżyty współlokator. Wasz związek trwa ponad 10 lat (o ile dobrze liczę) - mało tego jego starania się, jak na opis długoletniego związku. To, co piszesz miało miejsce dawno temu, a przecież życie się toczyło i po studiach, nie tylko studiami żyłaś. Myślę, że byłaś mu tak wdzięczna za pomoc, że kompletnie mu potem odpuściłaś inne obowiązki, przestałaś wymagać czegokolwiek.
Dokładnie tak myślę. Twój mąż traktuje wasz dom jak hotel.
__________________
And time is on your side
Its on your side now
Not pushing you down
And all around, no
It’s no cause for concern


Oh Stella_Stellah_huh jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 11:29   #13
BabyLive
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 61
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Mówi, że kocha właściwie co chwila, a na pewno co dzień. Mówi, żebym nie sprzątała, żebym odpoczęła, ale wiem, że jak tego nie zrobię to nikt nie zrobi. Na drugi dzień będę miała 2xtyle zmywania i odkurzania.Mamy 2 koty, więc jest co sprzątać. Czasem mówi-ja to zrobię - ale tego nie robi. Mija dzień, 2, 5.Czekam i nic,więc sama to robię. On ma pretensje,że jemu na złość, że nie poczekałam,że jestem ciągle smutna,że ciągle o coś mi chodzi.Czasem zrobi coś od razu. Nie mamy pomocy finansowej od nikogo.On pracował za nas 2 przez 2 lata,żebym była z dzieckiem,żeby jej do żłobka nie dawać. Jedzie gdzieś czasem,bo mówi, że musi odpocząć od firm, problemów. Mamy ogromne długi, kredyty.Pracuje,ile się tylko da i gdziekolwiek jest zlecenie. Zaczął popadać w stany depresyjne jak było naprawdę ciężko, ale powoli jakoś daliśmy radę.Wtedy robiłam wszystko w domu sama,łącznie z opieką nad dzieckiem. Jego rodzicom powodzi się bardzo dobrze, mają górę pieniędzy,ale nam nie pomagają. Do wszystkiego musimy dochodzić sami.Zresztą nie mają takiego obowiązku.Po ślubie dostał tylko parę ręczników w posagu od matki. Zacisnął zęby - powiedział, że zrobi wszytko, żeby nam nic nie brakowało i dziecku i żeby nigdy nikogo o nic nie prosić. Gubię się....
BabyLive jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 11:47   #14
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 11 924
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Nie jestes bluszczem. Wiesz jak sie nazywa kobiety takie jak Ty? SAMARYTANKI! W ogole nie myslisz o swoim szczesciu, nie wymagasz, nie stawiasz warunkow... byle tylko innym bylo dobrze! Wyniszczasz sie.

---------- Dopisano o 13:47 ---------- Poprzedni post napisano o 13:29 ----------

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Pyta mnie - czy mogę kupić auto - jego wymarzone, czekał 2 lata na tą okazję, już się wstępnie umówił. To po co to pytanie - tak będzie wiercił dziurę w brzuchu, aż powiem - rób jak chcesz.
Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Mamy ogromne długi, kredyty.Pracuje,ile się tylko da i gdziekolwiek jest zlecenie. Zaczął popadać w stany depresyjne jak było naprawdę ciężko, ale powoli jakoś daliśmy radę.
Po co mu sie w takim razie nowego, "wymarzonego" auta zachciewa skoro jestescie w takiej rozsypce finansowej?
eae59dc78e1e9e84c064a10ad74dde2dd7f297a0_6313dc73a6c64 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 11:49   #15
Layla79
Zakorzenienie
 
Avatar Layla79
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 5 921
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

po pierwsze to naprawdę strasznie przykro było to wszystko przeczytać. rozumiem Twoje poczucie samotności po cesarce, bo ja miałam bardzo podobnie. Cesarkę miałam w nocy na cito, mąż na korytarzu, dziecko od razu wywiezli pod lampę, nikt jej nie trzymał, ja jej nawet nie widziałam. męża odesłali do domu, mnie na salę pooperacyjną, gdzie też leżałam w ciemności, środki przeciwbólowe przestały działać, a ja nie mogłam poprosić, bo głosu nie miałam. też pamiętam to okropnie. w ogóle cały szpital był okropny. i też miałam poczucie samotności, mimo że przecież mój mąż cały dzień ze mną był. no ale nie poszło jak chciałam i był też duży strach. u Ciebie też. ja z tego też względu nie planuję więcej dzieci. ciąża i poród to była dla mnie masakra.
natomiast przykre wszystko, co dalej piszesz. że Twojego męża w ogóle nie było z Tobą. to jest kompletnie niezrozumiałe. właściwie dlaczego go nie było? a zresztą.. chodzi tutaj o to, że taki wielki żal w sobie nosisz. i właściwie nic z tym nie zrobiłaś. trochę jest tak, jakbyście żyli razem, ale obok siebie. myślę, że wielokrotnie pokazałaś, że radzisz sobie sama i dlatego Twój mąż przestał o Ciebie dbać i przestał robić coś w domu.
chyba nie ma innego wyjścia, jak usiąść i porozmawiać o dalszym kształcie życia, bo jakoś zeszliście na manowce. a to że on się wspina? kogo to obchodzi. jeżeli założył rodzinę, to musi zaspokoić najpierw jej potrzeby, a jak zostanie czas, to swoje. Wasze są ewidentnie niezaspokojone. my nic za Ciebie nie wymyślimy. nie jesteś żadnym bluszczem. po prostu rozeszły Wam się drogi i może czas porozmawiać o znalezieniu wspólnej..i tak nie wszystko stracone, bo przynajmniej nie chce , zebyś wszystko robiła sama. więc nie rób! spiszcie sobie na kartce podzial obowiązków. coś w końcu w domu musi robić. a może to od siedzenia w domu Ci się ulewa? może czas wrócić do pracy? to już 4 lata w domu?
Layla79 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 12:24   #16
BabyLive
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 61
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Nie. Pracuję od 1,5 roku. Musiałam gdzieś wyjść dla dobra psychicznego. Musiałam mieć kontakt z ludźmi. Próbuję jakoś to zrozumieć, poukładać, ale nie potrafię. W szpitalu byłam sama, bo pielęgniarki powiedziały, że nie czas na wizyty. Sporo w szpitalu przeleżałam, bo ciąża była zagrożona. On nie lubi szpitali, bo jako dziecko z galopującą astmą leżał w szpitalach 22 razy. Niekiedy po parę tygodni. Może to ja jestem jakaś dziwna?... nie umiem wymagać. W domu była okropna bieda. Jakoś tak się złożyło - mama pielęgniarka zarabiała parę groszy, tata pracował w kopalni, ale po jej likwidacji nie umiał znaleźć pracy. Brat bliźniak popadł w narkotyki, alkohol, a w końcu w chorobę psychiczną, agresję. Mąż widział to wszystko, bronił mnie przed bratem, awanturami, zabierał do siebie do domu. u niego pisałam prace mgr i zaliczenia różne, bo ja nie miałam komputera w domu. 3 miesiące przed ślubem znaleźliśmy brata w naszym mieszkaniu - po próbie samobójczej, leżał w wannie. narzeczony jeszcze wtedy wezwał policję, pogotowie, wszystkim się zajął, bo ja nie umiałam. Powiedziałam mu wtedy, że jest we mnie tyle bólu i zranienia, że nie wiem czy mogę coś z siebie jeszcze wykrzesać. Upierał się, że będzie walczył, że będzie przy mnie,żebym nie skreślała naszego życia przez tamte wydarzenia, żebym dała nam szanse. Cały dom był pokrwawiony, wręcz zalany krwią, podłogi, ściany. Wszystko to sprzątał sam,ja leżałam w pokoju, straciłam głos na jakiś czas. Był przy mnie w takich chwilach, o jakich ludziom się nie śni w najgorszych snach, koszmarach. Próbowałam jakoś odnaleźć sens i radość życia. A może to ja nie umiem kochać przez to wszystko? Już nic nie wiem...
BabyLive jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 12:29   #17
Layla79
Zakorzenienie
 
Avatar Layla79
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 5 921
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

wiesz co kochać umiesz i myśleć też. idż do psychoterapeuty, coś jest nie tak, może oboje z bratem jesteście dziedzicznie obciążeni depresją? słuchaj, a Wy razem z mężem pracujecie, czy osobno?
Layla79 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 12:39   #18
tacyta
Wtajemniczenie
 
Avatar tacyta
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 2 581
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Nie. Pracuję od 1,5 roku. Musiałam gdzieś wyjść dla dobra psychicznego. Musiałam mieć kontakt z ludźmi. Próbuję jakoś to zrozumieć, poukładać, ale nie potrafię. W szpitalu byłam sama, bo pielęgniarki powiedziały, że nie czas na wizyty. Sporo w szpitalu przeleżałam, bo ciąża była zagrożona. On nie lubi szpitali, bo jako dziecko z galopującą astmą leżał w szpitalach 22 razy. Niekiedy po parę tygodni. Może to ja jestem jakaś dziwna?... nie umiem wymagać. W domu była okropna bieda. Jakoś tak się złożyło - mama pielęgniarka zarabiała parę groszy, tata pracował w kopalni, ale po jej likwidacji nie umiał znaleźć pracy. Brat bliźniak popadł w narkotyki, alkohol, a w końcu w chorobę psychiczną, agresję. Mąż widział to wszystko, bronił mnie przed bratem, awanturami, zabierał do siebie do domu. u niego pisałam prace mgr i zaliczenia różne, bo ja nie miałam komputera w domu. 3 miesiące przed ślubem znaleźliśmy brata w naszym mieszkaniu - po próbie samobójczej, leżał w wannie. narzeczony jeszcze wtedy wezwał policję, pogotowie, wszystkim się zajął, bo ja nie umiałam. Powiedziałam mu wtedy, że jest we mnie tyle bólu i zranienia, że nie wiem czy mogę coś z siebie jeszcze wykrzesać. Upierał się, że będzie walczył, że będzie przy mnie,żebym nie skreślała naszego życia przez tamte wydarzenia, żebym dała nam szanse. Cały dom był pokrwawiony, wręcz zalany krwią, podłogi, ściany. Wszystko to sprzątał sam,ja leżałam w pokoju, straciłam głos na jakiś czas. Był przy mnie w takich chwilach, o jakich ludziom się nie śni w najgorszych snach, koszmarach. Próbowałam jakoś odnaleźć sens i radość życia. A może to ja nie umiem kochać przez to wszystko? Już nic nie wiem...
Bardzo Ci współczuję tego wszystkiego, co przeszłaś. To nieprawda, że nie potrafisz kochasz. Nie wolno Ci tak myśleć. Po prostu się w tym wszystkim pogubiliście, ale może nie wszystko stracone. Może można to jeszcze jakoś posklejać, ale musisz zacząć komunikować mężowi swoje potrzeby i wymagać od niego przewartościowania priorytetów i większego zaangażowania w Wasz związek. Trochę dziwne mi się wydaje, że ktoś kto wcześniej był taki troskliwy i opiekuńczy, nagle zmienił się tak diametrialnie i przestał się starać. Może to wynika z przepracowania i wyczerpania i on powinien nieco zwolnić tempo i złapać zdrową równowagę między pracą a życiem rodzinnym. Powinnaś odbyć z mężem poważną rozmowę. Moze wyskoczcie gdzieś razem na weekend, żeby trochę odpocząć, pobyć razem, odkryć siebie na nowo i ożywić związek, który został zaniedbany w natłoku codzienności.
__________________
Życie jest za krótkie, żeby pić marne wino. Życie jest za krótkie, by miłości dać zginąć. Życie jest za krótkie, żeby się nie spieszyć. Życie, jest za krótkie, by się nim nie cieszyć.

Edytowane przez tacyta
Czas edycji: 2012-02-29 o 12:45
tacyta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 12:44   #19
BabyLive
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 61
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez Layla79 Pokaż wiadomość
wiesz co kochać umiesz i myśleć też. idż do psychoterapeuty, coś jest nie tak, może oboje z bratem jesteście dziedzicznie obciążeni depresją? słuchaj, a Wy razem z mężem pracujecie, czy osobno?
Osobno pracujemy. Ale pomimo biedy, trudności zawsze byłam wesoła, uśmiechnięta, naprawdę się cieszyłam. Znajomi się pytali - jak ty to robisz, że co cię spotkam to jesteś taka uśmiechnięta?? Zarabiałam na korepetycjach, bo mam zdolności językowe od zawsze, pieniądze dawałam mamie, bo były dni,że chleba nie było czy herbaty w domu. Dopiero po porodzie coś we mnie pękło. Po tym jak to wszystko się zmieniło między nami.
Nie wiem czy umiem wymagać. To ja zawsze musiałam być ta silna, ta, która wiele zniesie, ta, która podniesie innych, pocieszy, znajdzie jakieś rozwiązanie.

Edytowane przez BabyLive
Czas edycji: 2012-02-29 o 12:49
BabyLive jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 12:58   #20
Aper
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 1 400
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Przykro to się czyta. wspólczuję przeżyć szpitalnych - po cesarce i tak jest ciężko, co dopiero w ten sposób... A te historie z paraliżem, Twoją chorobą, umęczeniem się i knajpą to wiesz... Szok. To nie jest ojciec rodziny, tylko współlokator.
Wiesz, ja myslę, że zdrową zasadą jest wspólna praca (jest coś do zrobienia - zróbmy razem - np ja zmywam naczynia (po obiedzie) - Ty robisz kolację) i wspólny odpoczynek - a nie samotna ucieczka z domu. Masz prawo zapytać wprost - ile dla niego znaczycie? Dlaczego nie jesteście na I miejscu?

Nie przejmuje swojej częsci obowiązków domowych - przestań mu przysłowiowo "prać gacie". Upchnij je conajwyżej w ciemnym kącie łazienki. Nie wyręczaj, nie podawaj i nie przepraszaj za to że żyjesz.

---------- Dopisano o 13:58 ---------- Poprzedni post napisano o 13:52 ----------

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Osobno pracujemy. Ale pomimo biedy, trudności zawsze byłam wesoła, uśmiechnięta, naprawdę się cieszyłam. Znajomi się pytali - jak ty to robisz, że co cię spotkam to jesteś taka uśmiechnięta?? Zarabiałam na korepetycjach, bo mam zdolności językowe od zawsze, pieniądze dawałam mamie, bo były dni,że chleba nie było czy herbaty w domu. Dopiero po porodzie coś we mnie pękło. Po tym jak to wszystko się zmieniło między nami.
Nie wiem czy umiem wymagać. To ja zawsze musiałam być ta silna, ta, która wiele zniesie, ta, która podniesie innych, pocieszy, znajdzie jakieś rozwiązanie.
Oj, doczytałam. Ciężkie rzeczy przeszłaś.
Poszukaj teraz dla siebie pomocy - ale nie u męża (póki co). Pewnie pora odwiedzić psychologa - widzisz to?
Życzę dużo sił i odmiany na lepsze.
Aper jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 13:02   #21
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Piszesz, że wieloletni związek, a masz takie problemy z powiedzeniem facetowi o co Ci chodzi i jak nie powinny sprawy wyglądać, jak nastolatka w swoim pierwszym, kilkumiesięcznym związku. Nie mamy kasy? Nie ma wyjazdu na weekend (kolejnego) - zaplanujmy razem wypad za miasto na kilka godzin, pospacerujemy z dzieckiem. Mamy długi? Samochód nie jest na potrzebny lub nie nowy i nie w takiej cenie - musimy ustalić co jest dla nas priorytetem. Czy Wy kiedykolwiek usiedliście razem z kartką i długopisem i spisaliście co i kiedy spłacacie, z czego, jakie macie dochody etc.? Czy mówisz mu wprost co Cię boli i co Ci się nie podoba w obecnej sytuacji? Czy - po tym, jak on obiecuje, że posprząta / pozmywa - ustalasz z nim konkretnie kiedy to będzie? Facet mówi "pozmywam", Ty na to "kiedy dokładnie kochanie?", "yyy", "no nie, musimy to ustalić, bo to nie może stać 2 dni, ale potrzebuję, aby było zrobione do 21. góra - więc kiedy DOKŁADNIE to zrobisz, skoro się deklarujesz?". Niestety, ale przez te braki w komunikacji, przez nie do końca rozsądne podejście do kasy, przez takie życie trochę obok siebie, zawaliliście i to nieźle. Możliwe, że da się to uratować, a możliwe, że nie, ale musisz zacząć działać konkretnie, a nie robić smutną minę i czekać, że facet się wreszcie domyśli. Za mordę go, za tyłek i dawaj - koniec z obietnicami bez pokrycia, działamy - głównie wspólnie, aby coś zmienić na lepsze.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 13:28   #22
BabyLive
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 61
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez Doris1981 Pokaż wiadomość
Piszesz, że wieloletni związek, a masz takie problemy z powiedzeniem facetowi o co Ci chodzi i jak nie powinny sprawy wyglądać, jak nastolatka w swoim pierwszym, kilkumiesięcznym związku. Nie mamy kasy? Nie ma wyjazdu na weekend (kolejnego) - zaplanujmy razem wypad za miasto na kilka godzin, pospacerujemy z dzieckiem. Mamy długi? Samochód nie jest na potrzebny lub nie nowy i nie w takiej cenie - musimy ustalić co jest dla nas priorytetem. Czy Wy kiedykolwiek usiedliście razem z kartką i długopisem i spisaliście co i kiedy spłacacie, z czego, jakie macie dochody etc.? Czy mówisz mu wprost co Cię boli i co Ci się nie podoba w obecnej sytuacji? Czy - po tym, jak on obiecuje, że posprząta / pozmywa - ustalasz z nim konkretnie kiedy to będzie? Facet mówi "pozmywam", Ty na to "kiedy dokładnie kochanie?", "yyy", "no nie, musimy to ustalić, bo to nie może stać 2 dni, ale potrzebuję, aby było zrobione do 21. góra - więc kiedy DOKŁADNIE to zrobisz, skoro się deklarujesz?". Niestety, ale przez te braki w komunikacji, przez nie do końca rozsądne podejście do kasy, przez takie życie trochę obok siebie, zawaliliście i to nieźle. Możliwe, że da się to uratować, a możliwe, że nie, ale musisz zacząć działać konkretnie, a nie robić smutną minę i czekać, że facet się wreszcie domyśli. Za mordę go, za tyłek i dawaj - koniec z obietnicami bez pokrycia, działamy - głównie wspólnie, aby coś zmienić na lepsze.

Doris, rozmawiamy.Mówię konkretnie - pozmywaj najlepiej teraz. on - zaraz. Poczekam chwilę - pozmywaj. On - za chwilę. I albo pozmywa faktycznie albo nie. Ja go nie tłumaczę bo wiem, że b. ciężko pracuje fizycznie i do tego dużo czasu spędza na podróżach. Czasem był tak zmęczony, że spowodował 2 wypadki. Prawie usnął za kierownicą, więc też nie wiem czy mogę go tak terroryzować. Jeździ na weekend- śpi pod namiotem, nawet w zimie, z kolegami składają się na paliwo w 3 czy 4, jedzą jakieś kiełbaski przy ognisku. Mam mu tego zabronić?Powtarza mi - pracuję sporo, potrzebuję chwili wytchnienia, oderwania się od wszystkiego., nie mogę myśleć tylko o problemach.
Auto kupił - czekał na niego 2 lata. Kosztował 4tys., ma prawie 30 lat ten samochód. Taki na wypad w niedzielę gdzieś albo w gości. Na co dzień jeździ kangoorem, który jest roboczy, poplamiony smarem, farbami, narzędzia w nich wozi itd.
Nie usprawiedliwiam. Ja tylko szukam co robię źle, co jest nie tak.
Do znudzenia czasami wymagam od niego to słyszę - nie umiesz się na chwilę cieszyć, zapomnieć o wszystkim? dasz mi odpocząć?
A niekiedy jak mam się tak umęczyć i prosić i chodzić za nim to wolę sama zrobić dla świętego spokoju. Dość już mam awantur, przepychanek, każdy ciągnie w swoją stronę...... ja już czasami wolę zrobić sama, żeby nie wybuchła kolejna sprzeczka, na którą nie mam sił i ochoty

Edytowane przez BabyLive
Czas edycji: 2012-02-29 o 13:50
BabyLive jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 13:56   #23
Aper
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 1 400
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Doris, rozmawiamy.Mówię konkretnie - pozmywaj najlepiej teraz. on - zaraz. Poczekam chwilę - pozmywaj. On - za chwilę. I albo pozmywa faktycznie albo nie. Ja go nie tłumaczę bo wiem, że b. ciężko pracuje fizycznie i do tego dużo czasu spędza na podróżach. Czasem był tak zmęczony, że spowodował 2 wypadki. Prawie usnął za kierownicą, więc też nie wiem czy mogę go tak terroryzować. Jeździ na weekend- śpi pod namiotem, nawet w zimie, z kolegami składają się na paliwo w 3 czy 4, jedzą jakieś kiełbaski przy ognisku. Mam mu tego zabronić?Powtarza mi - pracuję sporo, potrzebuję chwili wytchnienia, oderwania się od wszystkiego., nie mogę myśleć tylko o problemach.
Auto kupił - czekał na niego 2 lata. Kosztował 4tys., ma prawie 30 lat ten samochód. Taki na wypad w niedzielę gdzieś albo w gości. Na co dzień jeździ kangoorem, który jest roboczy, poplamiony smarem, farbami, narzędzia w nich wozi itd.
Nie usprawiedliwiam. Ja tylko szukam co robię źle, co jest nie tak.
Do znudzenia od czasami wymagam od niego to słyszę - nie umiesz się na chwilę cieszyć, zapomnieć o wszystkim? dasz mi odpocząć?
Ty mówisz do niego jak mama, a nie partnerka, wiesz? A on odpowiada jak nastolatek przed kompem - ZARAAAAZ....
Widzisz różnicę w tym co pisze Doris, a co Ty przytaczasz w rozmowie o tym zmywaniu?

Powtarzam - wspólna praca (w tyg na zasadzie - Ty zasuwasz w pracy i w domu - a on haruje na wyjeździe - no niech będzie, jesli po 12-14 godz poza domem jest). Przychodzi weekend - to co do zrobienia - zaliczacie wspólnie - w sobotę do południa - zakupy, sprzątanie; a potem wspólny odpoczynek (czasem może być i osobny - czyli np on po południu (dopiero) w sobotęwyjeżdża, a Ty w tym czasie leżysz przed tv w wysprzątanym domku, piłujesz pazurki i czytasz z córeczką bajeczki).
Bez psychologa się nie obejdzie,


---------- Dopisano o 14:56 ---------- Poprzedni post napisano o 14:51 ----------

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
A niekiedy jak mam się tak umęczyć i prosić i chodzić za nim to wolę sama zrobić dla świętego spokoju. Dość już mam awantur, przepychanek, każdy ciągnie w swoją stronę...... ja już czasami wolę zrobić sama, żeby nie wybuchła kolejna sprzeczka, na którą nie mam sił i ochoty
Dziewczyno, no proszę Cię - właśnie o to chodzi... Żebyś nie robiła. Póki co - nie wdawaj się w awantury, ustal z nim raz co jest do zrobienia. Nie pozmywa naczyń - nie będzie na czym podać mu obiadu.

Proszę jeszcze raz - zadbaj o siebie, odbuduj poczucie pewności, swojej wartości z psychologiem - i wtedy zabieraj się za ogarnięcie małżeństwa (jeśli dalej uznasz, że jest co ogarniać).
Aper jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2012-02-29, 14:03   #24
tacyta
Wtajemniczenie
 
Avatar tacyta
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 2 581
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość
Ty mówisz do niego jak mama, a nie partnerka, wiesz? A on odpowiada jak nastolatek przed kompem - ZARAAAAZ....
Widzisz różnicę w tym co pisze Doris, a co Ty przytaczasz w rozmowie o tym zmywaniu?

Powtarzam - wspólna praca (w tyg na zasadzie - Ty zasuwasz w pracy i w domu - a on haruje na wyjeździe - no niech będzie, jesli po 12-14 godz poza domem jest). Przychodzi weekend - to co do zrobienia - zaliczacie wspólnie - w sobotę do południa - zakupy, sprzątanie; a potem wspólny odpoczynek (czasem może być i osobny - czyli np on po południu (dopiero) w sobotęwyjeżdża, a Ty w tym czasie leżysz przed tv w wysprzątanym domku, piłujesz pazurki i czytasz z córeczką bajeczki).
Bez psychologa się nie obejdzie,
Racja. Kluczowymi słowami są tutaj wspólna praca i wspólna odpoczynek (od czasu do czasu warto też skorzystać z pomocy kogoś z rodziny czy wynająć opiekunkę do dziecka i wyskoczyć gdzieś razem, spędzić czas tylko we dwoje, bo ciągłe życie obok siebie prowadzi do rozluźnienia więzi). Rozumiem, że facet ma stresującą pracę i że czasami chce odetchnąć od codzienności, ale nie może być tak, że on zawsze łapie ten oddech na wyjazdach z dala od żony i że ciągle mijają się jak współlokatorzy. Oni powinni spędzać ze sobą więcej wolnego czasu, znaleźć jakieś wspólne zajęcia dające im radość i odskocznię od codzienności.
__________________
Życie jest za krótkie, żeby pić marne wino. Życie jest za krótkie, by miłości dać zginąć. Życie jest za krótkie, żeby się nie spieszyć. Życie, jest za krótkie, by się nim nie cieszyć.
tacyta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 15:24   #25
new woman in town
Zakorzenienie
 
Avatar new woman in town
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: W.
Wiadomości: 3 218
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Przykro się to czyta. Współczuję ci bardzo, jednak uważam, że sama jesteś sobie winna.
Tak bardzo chcesz żeby on był szczęśliwy i wypoczęty, że zdejmujesz z niego wszystkie obowiązki domowe, ojcowskie. Panicz ciężko tyra, więc 2 -4 razy w tygodniu na piwo wyskoczy, na skałki itd. Jak w ciągu kilkunastu minut nie zmyje talerzy - zrobisz to za niego. Wiesz, jeśli mój mąż mi mówił, że mam pozmywać czy odkurzyć, po 5 minutach mnie poganiał a po 15 sam to za mnie zrobił - uwierz mi, nie kiwnęłabym więcej palcem. Bo i po co? Samo się zrobi. Co najwyżej trochę przy tym gderania by było, marudzenia. Ale ogólnie niski koszt.

Nie wiem co teraz możesz zrobić. Na pewno raz ale porządnie z nim porozmawiać. O tym, że ty z obowiązkami domowymi sobie nie radzisz. Że razem wychowujecie to dziecko. Że ty też pracujesz zawodowo i bywasz zmęczona, a także , że i ty masz prawo do relaksu w takim samym wymiarze jak on. I co najbardziej istotne - niby masz męża a tak naprawdę go nie masz. Emocjonalnie, fizycznie. A mąż na papierku czy na godziny to dupa a nie wsparcie.

Musisz mu wszystko powiedzieć. I musicie razem postanowić coś z tym zrobić. Inaczej za kilka lat widzę ciebie jako zgorzkniałą kobietę pogrążoną w mocnej depresji.

Edytowane przez new woman in town
Czas edycji: 2012-02-29 o 15:26
new woman in town jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 18:51   #26
burrito_
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-08
Lokalizacja: Wawa
Wiadomości: 302
GG do burrito_
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Już sama nie wiem, co mam o sobie sądzić. Jestem w długoletnim związku. Przeszliśmy razem wiele różnych rzeczy, niektórych strasznie trudnych. Ostatnio już się gubię i sama chyba tracę - nie wiem co - siebie? poczucie wartości? Kłopoty zaczęły się zaraz po porodzie. Miałam cesarkę zupełnie niespodziewanie w nocy o 22. Byłam tam sama - bez bratniej duszy, przestraszona o życie dziecka, było dość poważnie. Zadzwoniłam do męża, spytał czy przyjechać, ale powiedziałam,że tak późno to lepiej żeby odpoczął w domku. I to był dość poważny błąd - nikt nie przyszedł do mnie powiedzieć o stanie dziecka - ile waży, czy zdrowe. Wiedziałam jedynie że dziewczynka. Prosiłam się o jakieś informację albo żeby dziecko ktoś przyniósł, usłyszałam tylko,że jak będzie coś nie tak z dzieckiem to pierwsza się o tym dowiem. Więc leżałam w ciemniej sali bez światła, bez wiadomości żadnych, a że leżałam na końcu korytarza to wydawało mi się, że jak słyszę kroki to że ktoś idzie do mnie powiedzieć coś strasznego...tak dotrwałam do rana. Nawet na wizycie rannej zostałam pominięta...Dopiero potem lekarka po obchodzie przyszła do mnie na sam koniec. Nikt o mnie nie dbał, ja nie miałam siły się podnieść ani domagać swoich praw. Mąż przyjechał ok. 10-tej na godzinkę. Zmęczony, bo jak się okazało to ze znajomymi opijał w nocy, kiedy ja leżałam sama w tej okropnej ciemnicy. Po południu już nie przyjechał, bo pojechał się wspinać.To jego hobby. Stwierdził, że i tak będę pewnie odsypiać to on sobie wykorzysta.Nie odsypiałam. Nie wiem co się ze mną działo. A wieczorem kolejne opijanie w knajpie w większym gronie. Więc znowu sama. Rodziców mam daleko, więc mam tylko jego tutaj. Potem przyjechała moja mama-2 tygodnie po porodzie.Ale mąż jej nie akceptował,uważał,że się wtrąca.A mi było lżej, bo miał mi kto dziecko podać, zrobić obiad.Ledwo się ruszałam.Okazało się,że coś mi dolega po cesarce, dostałam paraliżu.Lekarza nie wiedzieli co mi jest, wypisałam się na żądanie, żeby być przy dziecku.Po jakimś czasie to minęło.Ale musiałam znosić humory męża, że mama mi pomaga, sprząta itd.Więc żeby nie przysparzać mi kłopotów, wyjechała smutna.Ja zostałam znowu sama, bo mąż dużo pracował. Teraz już córcia ma 4 latka. a we mnie to siedzi, mam żal o to wszystko, o czym on wie.Staram się zapomnieć,nie myśleć. Jak córcia miała rok-założyliśmy firmę. Nie było go czasem po 12, 16 godzin. Pracował dla nas.Jak miał tylko wolne to wspinaczka.Ale ilekroć byłam chora, nigdy się nie zwolnił z pracy. Nigdy nie wziął urlopu.zostawiał mnie samą.W gorączce, dreszczach - on jechał do pracy.Jego rodzice nam nigdy nie pomagali.Nie chcieli.O to też były kłótnie.Teraz córcia jest duża,odchowałam ją sporo.Jest mi lżej. Ale sama nie wiem czy jestem osaczona czy może to ja jestem bluszczem. Jak był jakiś wolny weekend- on się wspinał.Niekiedy jechałam z nim, ale nie zawsze mogłam z małym dzieckiem.Ostatnio 2 tygodnie przed wyjazdem, zaplanował z kumplami wyjazd w góry.Akurat w przeddzień wyjazdu rozchorowałam się. Nie byłam w stanie się podnieść z łóżka, dostałam l-4. On pojechał w te góry na 3 dni od pt rana do niedzieli do 23.Jakoś sobie poradziłam, chciałam,żeby był zadowolony.Zaczął też wychodzić do knajpy - niekiedy 2xtydzień, niekiedy 4xtydzień.Wraca późno ok.23-24. Ja siedzę z dzieckiem.Ale mi trudno-mam zły humor, nie wiem czy tak ma być czy nie. Nie chcę go ograniczać, niech wychodzi, ale to ja zostaję z obowiązkami.On czasem coś zmyje jak poproszę, bedę przypominać.Niekiedy odkurzy.To wszsytko zaczyna mnie przytłaczać. Czuję się b. samotna. i chcę, żeby byli wszyscy zadowoleni, ale chyba na tym najbardziej tracę. Ja też czasem wychodzę- na fitness zdarzy się niekiedy czy do knajpki z koleżanką raz na miesiąc. Ważniejsze decyzje podejmuje prawie sam - tyczy się to otwarcia kolejnej firmy czy zakupu auta. Ja właściwie nie mam wiele do powiedzenia, zrobi jak chce. Pyta mnie - czy mogę kupić auto - jego wymarzone, czekał 2 lata na tą okazję, już się wstępnie umówił. To po co to pytanie - tak będzie wiercił dziurę w brzuchu, aż powiem - rób jak chcesz. Tak też jest z wyjściem - mogę iść? co mam poweidzieć? zostań ze mną - i będzie susił? myśłał o tym, gdzie go nie ma? jak już dzwoni do kumpla - ok, jadę. Ale chyba gdzieś się pogubiłam. Jeśli ktoś to będzie miał ochotę czytać, proszę dajcie znać co o tym myślicie. To ja za dużo wymagam? Jestem bluszczem skoro chcę, żeby facet ze mną posiedział?A może on się mną znudził -potrzebuje nowych wrażeń?...
Pogrubione - droga autorko, ten Twój mąż to buc i tyle. Wyłania się tutaj obraz faceta samoluba, który znalazł sobie babę, która będzie sprzątała, gotowała, zajmowała dzieckiem i nie narzekała za bardzo przy tym.

Pojechał się wspinać dzień po Twoim porodzie Jakby mój TŻ tak zrobił to kopnęłabym go w cztery litery, bo to niemalże znaczyłoby, że nie zależy mu na mnie.

Wątpię żeby on się zmienił. Facet, który kocha to facet, który troszczy się o swoją ukochaną, a on tego nie robi.

Edytowane przez burrito_
Czas edycji: 2012-02-29 o 18:55
burrito_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 19:32   #27
Visez
Zakorzenienie
 
Avatar Visez
 
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Trele Morele
Wiadomości: 14 318
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez visionAM Pokaż wiadomość
Po pierwsze - jak to on się pytał?! On powinien od razu przyjechać, być przy Tobie! A nie się durnowato pytać. Co za "facet" :/
Też mnie to zszokowało... Prawdziwy mężczyzna bez głupiego pytania błyskawicznie przyjechałby do żony po porodzie a nie pił z kumplami
__________________
*Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.
Visez jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2012-02-29, 21:44   #28
karuzel_a
Raczkowanie
 
Avatar karuzel_a
 
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 348
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Boże... Pierwsze pytanie: jak Ty to wytrzymujesz? Nie jesteś wykorzystywana, nie jesteś te bluszczem... Ty jesteś chyba jakąś męczennicą będąc z kimś takim... Facet nie przejmuje się Tobą w ogóle. Tylko on, jego praca, kumple i "wspinaczka"...

Bardzo dobrze udało mu się wbić Ciebie w rolę matki polki, która ugotuje, posprząta, posiedzi w domu i poczeka z utęsknieniem na swojego kochanego męża...

Nie dziwię się, że jesteś rozgoryczona...
__________________
http://art-lifestyle-by-bea.blogspot.com/

blog o codziennych rzeczach w niecodziennym stylu...
karuzel_a jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-29, 21:55   #29
ClassicBabe
Przyczajenie
 
Avatar ClassicBabe
 
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 17
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Z jednej strony naprawdę Ci współczuję, z drugiej strony, zgadzam się z dziewczynami, sama mu na to pozwoliłaś. Najbardziej przeraziła mnie ta sytuacja z porodem. Ty przysztraszona, zmęczona, wycieńczona, a on niech zostanie w domku bo biedaczek zmęczony? No proszę Cię, przecież to jego dziecko, nie wpierac swojej kobiety w tak wyjątkowej dla obojga chwili jest co najmniej nie na miejscu. Nie umiem sobie tego nawet wyobrazic.
ClassicBabe jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-03-01, 02:02   #30
Melanchton
Zakorzenienie
 
Avatar Melanchton
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: z najwyższej wieży
Wiadomości: 3 768
Dot.: Wykorzystywana czy bluszcz?...

Cytat:
Napisane przez Doris1981 Pokaż wiadomość
Wiedząc jak wygląda ten związek i jaki jest ten facet (nie wierzę, że stał się taki nagle, musiał się tak zachowywać wcześniej), czemu zdecydowałaś się mieć z nim dziecko? Mam wrażenie, że klapki z oczu Ci nagle spadły i przeżywasz szok i rozczarowanie tym, że ten facet to egoista (jego pasje, sporty, koledzy, weekendy - no świetnie, a gdzie w tym jest miejsce na rodzinę, na bycie ojcem, partnerem?) i burak (bo jak można w ogóle pytać rodzącą "czy mam przyjechać?" i sobie zostać w domu i pić z kolegami, bo przecież powiedziała, że nie - w głowie mi się to nie mieści). Pewnie częściowo sama jesteś sobie winna, bo chyba nieźle "rozpieściłaś" pana i nie miał zbyt wielu obowiązków. Po samej sytuacji z porodem facet by leciał przez okno w szpitalu, a nie, że przyszedł na godzinkę skacowany i poszedł biedaczek się wyspać.
Zgadzam się z Doris. Zrobiłaś z siebie matkę-polkę, sama zepchnęłaś siebie na drugi plan. Masz pretensje, że mąż nie przyjechał, kiedy rodziłaś, Wizażaki piszą: buc z niego, wiadomo było, że go potrzebujesz. Ale Ty powiedziałaś: nie, nie przyjeżdżaj. I nie przyjechał. Może jest mało domyślny. A może przekonany o tym, że Ty zawsze ze wszystkim radzisz sobie sama. Albo o tym, że Twoje potrzeby nigdy nie są tak ważne, jak jego. Przykro mi to mówić, ale sądzę, że tych ostatnich dwóch rzeczy winna jesteś sama Ty.
Cytat:
Napisane przez BabyLive Pokaż wiadomość
Doris, rozmawiamy.Mówię konkretnie - pozmywaj najlepiej teraz. on - zaraz. Poczekam chwilę - pozmywaj. On - za chwilę. I albo pozmywa faktycznie albo nie. Ja go nie tłumaczę bo wiem, że b. ciężko pracuje fizycznie i do tego dużo czasu spędza na podróżach. Czasem był tak zmęczony, że spowodował 2 wypadki. Prawie usnął za kierownicą, więc też nie wiem czy mogę go tak terroryzować. Jeździ na weekend- śpi pod namiotem, nawet w zimie, z kolegami składają się na paliwo w 3 czy 4, jedzą jakieś kiełbaski przy ognisku. Mam mu tego zabronić?Powtarza mi - pracuję sporo, potrzebuję chwili wytchnienia, oderwania się od wszystkiego., nie mogę myśleć tylko o problemach.
Auto kupił - czekał na niego 2 lata. Kosztował 4tys., ma prawie 30 lat ten samochód. Taki na wypad w niedzielę gdzieś albo w gości. Na co dzień jeździ kangoorem, który jest roboczy, poplamiony smarem, farbami, narzędzia w nich wozi itd.
Nie usprawiedliwiam. Ja tylko szukam co robię źle, co jest nie tak.
Do znudzenia czasami wymagam od niego to słyszę - nie umiesz się na chwilę cieszyć, zapomnieć o wszystkim? dasz mi odpocząć?
A niekiedy jak mam się tak umęczyć i prosić i chodzić za nim to wolę sama zrobić dla świętego spokoju. Dość już mam awantur, przepychanek, każdy ciągnie w swoją stronę...... ja już czasami wolę zrobić sama, żeby nie wybuchła kolejna sprzeczka, na którą nie mam sił i ochoty
Dałaś sobie wmówić, że go terroryzujesz, a prawda leży nieco bardziej po środku. Owszem masz jakieś tam pretensje, które mu komunikujesz i które on zapewne uważa za ględzenie i terroryzowanie, ale tak naprawdę - zawsze spychasz siebie i swoje potrzeby na drugi plan. Nie wyobrażam sobie, żebym ja, rodząc pomyślała: nie trzeba męża budzić, niech się wyśpi. No, nie wyobrażam sobie.
Sprowadzam wszystko do tej jednej sytuacji, bo moim zdaniem dobrze obrazuje ona mechanizm, jaki sama wytworzyłaś w tym związku: masz jakieś oczekiwani --> uznajesz, że potrzeby faceta są ważniejsze (bo on jest niewyspany, bo on ciężko pracuje, bo on musi na piwo, bo on się wspina, bo jemu jest trudno) --> stawiasz jego na pierwszym miejscu, marginalizując siebie --> frustrujesz się --> on to odczuwa --> koło się zamyka.

Dla mnie ten wątek to typowy skutek wychowywania dziewczynek, które potrzeby pana męża stawia zawsze na pierwszym miejscu. Przychodzisz z roboty, nic nie jadłaś, ale przecież mężowi najpierw trzeba zrobić obiad, a potem coś przegryźć samemu. Dziecko w nocy płacze? Oboje idziecie do pracy, ale przecież "on będzie jutro taki zmęczony" - i wstajesz Ty. 10 godzin z dzieckiem w domu i padasz na pysk? Małżonek wraca z pracy, ale niech odpocznie sobie, bo on tak ciężko pracuje. Można mnożyć i mnożyć takie przykłady... Poświęcasz się z pełną świadomością przez całe lata, a potem dziwisz, że nikt tego nie docenia... tymczasem, jak doceniać coś, co od lat zawsze było w standardzie i czego tak właściwie nigdy się nie wymagało?
Porozmawiaj z mężem o tym, że sama zaczęłaś marginalizować swoje potrzeby i oczekiwania, a potem wszystko przewróciło się jak domino. Porzuć heroiczne zachowania i od faceta też nie wymagaj heroizmu. On ma prawo być zmęczony, ale Ty też masz prawo być zmęczona. Ważne, żebyście znali i rozumieli nawzajem swoje potrzeby. Pozdrawiam.
__________________
just like Johnny Flynn said, 'the breath I've taken and the one I must' to go on
Melanchton jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 19:34.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.