Trochę żalu, trochę prośby o pomoc... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Zdrowie i Medycyna > Dietetyka

Notka

Dietetyka Miejsce dla osób, które są na diecie. Rozmawiamy o zdrowym odżywianiu. Uwaga! Wyznacznikiem jest kaloryczność dobowa diet - muszą one mieć ponad 1000 kcal.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2012-09-23, 23:30   #1
hrabinadesroutoutou
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 148
Unhappy

Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...


Coś dziś we mnie pękło.
Przymierzyłam sukienkę, w której byłam na weselu równe dwa miesiące temu i co...? Nie ma opcji, żebym przełożyła ją przez biodra.
Już nie wiem, co mam robić. Rozpierdzieliłam sobie metabolizm do granic możliwości chyba - bo jaka jest inna tego przyczyna? Jem. Normalnie. Tak, jak jadłam przez całe życie, z małymi przerywnikami na różnego rodzaju diety. Ja już nie tyję - ja puchnę w oczach. Wszyscy się ze mnie śmieją - znajomi ze studiów pytają, gdzie jest ta niezła laska, którą poznali na pierwszym roku,facet dogryza gdzie jest dziewczyna, na którą poleciał, bo była taka apetyczna, matka ciągle pyta, w kogo się wdałam, skoro jestem taka gruba.
Mam coś koło 168cm wzrostu. Ważę jakieś 75kg. Rok temu było to 60... Wróć! W sumie to 68, ale potem moja super prowadząca z dietetyki (tak, skończyłam studia medyczne, nie jestem całkiem zielona w temacie) stwierdziła, że dietę 1000kcal można stosować przez miesiąc bez nadzoru. Układaliśmy sobie jadłospisy. Wkręciłam się. Tęskniłam do moich 55 kilo sprzed roku (a to temat na osobną historię) więc pomyślałam... spróbuję. Półtora miesiąca, siedem kilo do tyłu.
A teraz co? Piękne 75 na wadze. Nie wiem, co mam robić. Jestem bez pracy, a pierwsze zarobione pieniądze mam zamiar wydać na karnet na basen i na siłownię. Nie będzie źle. Tylko pracy szukam, jeszcze miesiąc czy dwa - wytrzymam.
Od paru tygodni znów mieszkam z matką - ona sama się dziwi, że tyję w oczach skoro moje jedzenie jest pięć razy zdrowsze od tego, co ona je. A ona nosi rozmiar 32, taka jest chuda.
Łażę do lekarzy różnej maści, uważają mój jadłospis za normalny, zdrowy, taki, jaki powinna mieć młoda, w miarę aktywna dziewczyna. Każą przymykać oko na kilka wafelków które zdarzy mi się zjeść raz na "ruski rok" czy też na chipsy, które pożeram dzień przed okresem. Nasze ciało to przecież nie gestapo. TSH mam w porządku. Dostaję tylko opierdziel, że nie jem prawie mięsa, bo nie lubię, bo ciągle jestem na skraju anemii, z której próbuję się skutecznie wyleczyć od jakichś ośmiu lat.
Robię obiad z moim facetem. On dostaje cztery ziemniaki - ja dwa. Przy mnie nauczył się jeść razowe i pełnoziarniste chleby. On dostaje dwa słuszne kotlety (nauczył się, że bez tłuszczu też można smażyć), ja kładę na talerz tego najmniejszego. On dostaje trzy łyżki surówki, ja wcinam resztę z półtoralitrowego pojemnika. Tylko on wypomina mi ciągle te trzy wafelki, które zjadłam tydzień temu....
Wiecie co? Ja nie wiem, co mam zrobić już. Przecież nie przybywa mi trzech kilo w ciągu miesiąca przez te trzy wafelki z zeszłego tygodnia! Nie mogę namówić mojego ginekologa na to, aby wystawił mi skierowanie na badania hormonów płciowych, bo on twierdzi, że wymyślam.
Nie odżywiam się źle. Nie objadam. Jem trzy główne posiłki dziennie, zaspokajam głód w momencie, gdy tylko go poczuję, jem w porach w miarę regularnych. Są dni, kiedy jestem tak zabiegana, że pierwszy posiłek zjem o 18, bo mam zasadę: na mieście nie ma jedzenia. A zaspałam i wyszłam bez śniadania, w sklepie dostępne tylko słodkie buły...
Czuję się jak na wiecznej diecie. Prowadziłam przez dłuższy czas dziennik posiłków - wszystko w granicach 1800kcal się mieściło a w ogóle nie uważałam na to, co jem - jadłam tak, jak się nauczyłam (w odwecie od maminej tłustej kuchni), więc w końcu przestałam. Mam zdrową skórę i tylko włosy nie bardzo, bo nadużywam suszarki. Paznokcie jak marzenie.
Tylko czasami idę ulicą i poczuję okropne swędzenie. Po przyjściu do domu zauważam, że właśnie w tym miejscu postanowił mi się dziś zrobić rozstęp, wielki, aktualnie podbiegnięty krwią, bo tak skóra pękła. Nawet jak uda mi się schudnąć ten jeden kilogram, to robią mi się rozstępy. Nawet od chudnięcia!! A tu, proszę państwa, prolaktyna w porządku.
Jestem jednym wielkim poradnikiem dietetycznym. Dziewczyny w mieszkaniu odchudzają się jedząc to, co ja jem - i chudną! Psikus jest jeden - wszystkie trzy mają hashimoto (tak się dobrałyśmy pięknie) i skaczące TSH we wszystkie strony. Rok temu, gdy razem zamieszkałyśmy, każda była przy kości - teraz to prawie modelki chodzące po wybiegach.
Macie jakiś pomysł, co mogę ze sobą zrobić? Zarzuciłam nawet bieganie, bo pomimo przebieganych co drugi dzień sześciu kilometrów, wciąż puchłam. Spuchłam tak, że bieganie stało się dla mnie niemożliwe, bo jestem tak gruba że przy tym obciążeniu siadają mi kolana. Wyrok lekarzy: schudnij.
Pytanie tylko jak? Nawet mam wrażenie, że bez biegania tyje tak jakby wolniej...
Pomożecie?
hrabinadesroutoutou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-23, 23:44   #2
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

A ile wynosi obecnie kaloryczność Twojego jedzenia?
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 00:03   #3
hrabinadesroutoutou
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 148
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Od 1600 do 1800 - gdy bmr dla mnie to około 2200. Cały czas próbuję schudnąć z głową, racjonalnie się odżywiać, bo nie chcę super jojo, jak po diecie 1000kcal.
Dobra, nie dziwię się, że teraz trochę przytyłam, skoro od niecałego miesiąca nie biegam, bo potem nie jestem w stanie chodzić przez ból kolan, stóp i kostek - to jest normalne, jak przestanie się ćwiczyć. Tylko dlaczego tyję wtedy, gdy się ruszam, a dotychczasowa praca to było "12 godzin z motorkiem w tyłku i tańcem na lodzie"?
hrabinadesroutoutou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 00:08   #4
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Niestety, rozregulowana przemiana materii potrzebuje czasu :|,a i tak nigdy nie wiadomo, czy w ogóle o tym kiedyś zapomni.
Co do biegania - jakie jest Twoje doświadczenie w tym sporcie? Czy rzuciłaś się od razu na bieganie, prowadząc wcześniej siedzący tryb życia? Jeśli tak, to nic dziwnego, że stawy siadły, nawet niekoniecznie musi mieć to związek z samą wagą. Bieganie to świetna sprawa, ale z tym też trzeba ostrożnie.
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 00:15   #5
hrabinadesroutoutou
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 148
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

zaczynałam rok temu Razem z dietą 1000kcal. Boże, jak ja sobie teraz o nią w brodę pluję... Na początku zaczęło się od maty do tańca - podróby stepmanii. Polecam tę aktywność fizyczną wszystkim wizażankom! Rewelacja! Potem zaczęły ze mną odchudzać się dziewczyny z mojego mieszkania - i tak zaczęło się od truchtu po 10 - 15 minut, stopniowo. Po roku jestem w stanie przebiec 8-10km, ale jest to takim obciążeniem dla mnie bo... wciąż tyję. Kondycja się poprawiła, owszem, ale tak czy siak - gdybym nie była tak gruba to myślę, że spokojnie wracałabym dwa razy mniej zmęczona z trasy. Tak jak i wspomniane przeze mnie koleżanki... Po prostu tłuszcz spływający ze mnie mnie zabija.
W sumie mogę powiedzieć, że jestem zrozpaczona, zmęczona, mam dość. Ileż można? Co to za tryb wieczne odchudzanie, skoro waga nawet w miejscu nie stoi, a wzrasta?

Edytowane przez hrabinadesroutoutou
Czas edycji: 2012-09-24 o 00:16
hrabinadesroutoutou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 09:35   #6
klora
Rozeznanie
 
Avatar klora
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez hrabinadesroutoutou Pokaż wiadomość
Coś dziś we mnie pękło.
Przymierzyłam sukienkę, w której byłam na weselu równe dwa miesiące temu i co...? Nie ma opcji, żebym przełożyła ją przez biodra.
Już nie wiem, co mam robić. Rozpierdzieliłam sobie metabolizm do granic możliwości chyba - bo jaka jest inna tego przyczyna? Jem. Normalnie. Tak, jak jadłam przez całe życie, z małymi przerywnikami na różnego rodzaju diety. Ja już nie tyję - ja puchnę w oczach. Wszyscy się ze mnie śmieją - znajomi ze studiów pytają, gdzie jest ta niezła laska, którą poznali na pierwszym roku,facet dogryza gdzie jest dziewczyna, na którą poleciał, bo była taka apetyczna, matka ciągle pyta, w kogo się wdałam, skoro jestem taka gruba.
Mam coś koło 168cm wzrostu. Ważę jakieś 75kg. Rok temu było to 60... Wróć! W sumie to 68, ale potem moja super prowadząca z dietetyki (tak, skończyłam studia medyczne, nie jestem całkiem zielona w temacie) stwierdziła, że dietę 1000kcal można stosować przez miesiąc bez nadzoru. Układaliśmy sobie jadłospisy. Wkręciłam się. Tęskniłam do moich 55 kilo sprzed roku (a to temat na osobną historię) więc pomyślałam... spróbuję. Półtora miesiąca, siedem kilo do tyłu.
A teraz co? Piękne 75 na wadze. Nie wiem, co mam robić. Jestem bez pracy, a pierwsze zarobione pieniądze mam zamiar wydać na karnet na basen i na siłownię. Nie będzie źle. Tylko pracy szukam, jeszcze miesiąc czy dwa - wytrzymam.
Od paru tygodni znów mieszkam z matką - ona sama się dziwi, że tyję w oczach skoro moje jedzenie jest pięć razy zdrowsze od tego, co ona je. A ona nosi rozmiar 32, taka jest chuda.
Łażę do lekarzy różnej maści, uważają mój jadłospis za normalny, zdrowy, taki, jaki powinna mieć młoda, w miarę aktywna dziewczyna. Każą przymykać oko na kilka wafelków które zdarzy mi się zjeść raz na "ruski rok" czy też na chipsy, które pożeram dzień przed okresem. Nasze ciało to przecież nie gestapo. TSH mam w porządku. Dostaję tylko opierdziel, że nie jem prawie mięsa, bo nie lubię, bo ciągle jestem na skraju anemii, z której próbuję się skutecznie wyleczyć od jakichś ośmiu lat.
Robię obiad z moim facetem. On dostaje cztery ziemniaki - ja dwa. Przy mnie nauczył się jeść razowe i pełnoziarniste chleby. On dostaje dwa słuszne kotlety (nauczył się, że bez tłuszczu też można smażyć), ja kładę na talerz tego najmniejszego. On dostaje trzy łyżki surówki, ja wcinam resztę z półtoralitrowego pojemnika. Tylko on wypomina mi ciągle te trzy wafelki, które zjadłam tydzień temu....
Wiecie co? Ja nie wiem, co mam zrobić już. Przecież nie przybywa mi trzech kilo w ciągu miesiąca przez te trzy wafelki z zeszłego tygodnia! Nie mogę namówić mojego ginekologa na to, aby wystawił mi skierowanie na badania hormonów płciowych, bo on twierdzi, że wymyślam.
Nie odżywiam się źle. Nie objadam. Jem trzy główne posiłki dziennie, zaspokajam głód w momencie, gdy tylko go poczuję, jem w porach w miarę regularnych. Są dni, kiedy jestem tak zabiegana, że pierwszy posiłek zjem o 18, bo mam zasadę: na mieście nie ma jedzenia. A zaspałam i wyszłam bez śniadania, w sklepie dostępne tylko słodkie buły...
Czuję się jak na wiecznej diecie. Prowadziłam przez dłuższy czas dziennik posiłków - wszystko w granicach 1800kcal się mieściło a w ogóle nie uważałam na to, co jem - jadłam tak, jak się nauczyłam (w odwecie od maminej tłustej kuchni), więc w końcu przestałam. Mam zdrową skórę i tylko włosy nie bardzo, bo nadużywam suszarki. Paznokcie jak marzenie.
Tylko czasami idę ulicą i poczuję okropne swędzenie. Po przyjściu do domu zauważam, że właśnie w tym miejscu postanowił mi się dziś zrobić rozstęp, wielki, aktualnie podbiegnięty krwią, bo tak skóra pękła. Nawet jak uda mi się schudnąć ten jeden kilogram, to robią mi się rozstępy. Nawet od chudnięcia!! A tu, proszę państwa, prolaktyna w porządku.
Jestem jednym wielkim poradnikiem dietetycznym. Dziewczyny w mieszkaniu odchudzają się jedząc to, co ja jem - i chudną! Psikus jest jeden - wszystkie trzy mają hashimoto (tak się dobrałyśmy pięknie) i skaczące TSH we wszystkie strony. Rok temu, gdy razem zamieszkałyśmy, każda była przy kości - teraz to prawie modelki chodzące po wybiegach.
Macie jakiś pomysł, co mogę ze sobą zrobić? Zarzuciłam nawet bieganie, bo pomimo przebieganych co drugi dzień sześciu kilometrów, wciąż puchłam. Spuchłam tak, że bieganie stało się dla mnie niemożliwe, bo jestem tak gruba że przy tym obciążeniu siadają mi kolana. Wyrok lekarzy: schudnij.
Pytanie tylko jak? Nawet mam wrażenie, że bez biegania tyje tak jakby wolniej...
Pomożecie?
Yhm. Napisz co jesz. Przede wszystkim skaczace TSH i puchniecie daje juz obraz jak bardzo namieszalas w hormonach, poprzez diete, glodowki, stres, nadmiar cwiczen.
Trzeba to naprawic. Mysle, ze poziom Twojego stresu jest bardzo wysoki. Jak spisz w nocy? Masz spadki energii? Ciezko wstajesz rano? Potrzebujesz kawy? Jak trawienie? Wzdecia, zaparcia, gazy?
Nie patrz na innych, nie mają Twojego DNA, mają inną biochemię.
Na pewno masz zla diete. Dobra dieta powoduje odpowiednie reakcje hormonalne, a gdy organizm jest zdrowy nie MAGAZYNUJE tkanki tluszczowej, nie ma uczucia glodu, nie ma zachcianek, nie musi sobie odmawiac itd.
Miałam 30 kg nadwagi, jadłam jak inni i tyłam. To naprawdę nie jest wyznacznik. Rozwalony metabolizm nie pracuje jak zdrowy.
__________________


klora jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 11:52   #7
Chocolate77
Rozeznanie
 
Avatar Chocolate77
 
Zarejestrowany: 2006-06
Lokalizacja: Trójmiasto
Wiadomości: 510
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez hrabinadesroutoutou Pokaż wiadomość
Coś dziś we mnie pękło.
Przymierzyłam sukienkę, w której byłam na weselu równe dwa miesiące temu i co...? Nie ma opcji, żebym przełożyła ją przez biodra.
Już nie wiem, co mam robić. Rozpierdzieliłam sobie metabolizm do granic możliwości chyba - bo jaka jest inna tego przyczyna? Jem. Normalnie. Tak, jak jadłam przez całe życie, z małymi przerywnikami na różnego rodzaju diety. Ja już nie tyję - ja puchnę w oczach. Wszyscy się ze mnie śmieją - znajomi ze studiów pytają, gdzie jest ta niezła laska, którą poznali na pierwszym roku,facet dogryza gdzie jest dziewczyna, na którą poleciał, bo była taka apetyczna, matka ciągle pyta, w kogo się wdałam, skoro jestem taka gruba.
Mam coś koło 168cm wzrostu. Ważę jakieś 75kg. Rok temu było to 60... Wróć! W sumie to 68, ale potem moja super prowadząca z dietetyki (tak, skończyłam studia medyczne, nie jestem całkiem zielona w temacie) stwierdziła, że dietę 1000kcal można stosować przez miesiąc bez nadzoru. Układaliśmy sobie jadłospisy. Wkręciłam się. Tęskniłam do moich 55 kilo sprzed roku (a to temat na osobną historię) więc pomyślałam... spróbuję. Półtora miesiąca, siedem kilo do tyłu.
A teraz co? Piękne 75 na wadze. Nie wiem, co mam robić. Jestem bez pracy, a pierwsze zarobione pieniądze mam zamiar wydać na karnet na basen i na siłownię. Nie będzie źle. Tylko pracy szukam, jeszcze miesiąc czy dwa - wytrzymam.
Od paru tygodni znów mieszkam z matką - ona sama się dziwi, że tyję w oczach skoro moje jedzenie jest pięć razy zdrowsze od tego, co ona je. A ona nosi rozmiar 32, taka jest chuda.
Łażę do lekarzy różnej maści, uważają mój jadłospis za normalny, zdrowy, taki, jaki powinna mieć młoda, w miarę aktywna dziewczyna. Każą przymykać oko na kilka wafelków które zdarzy mi się zjeść raz na "ruski rok" czy też na chipsy, które pożeram dzień przed okresem. Nasze ciało to przecież nie gestapo. TSH mam w porządku. Dostaję tylko opierdziel, że nie jem prawie mięsa, bo nie lubię, bo ciągle jestem na skraju anemii, z której próbuję się skutecznie wyleczyć od jakichś ośmiu lat.
Robię obiad z moim facetem. On dostaje cztery ziemniaki - ja dwa. Przy mnie nauczył się jeść razowe i pełnoziarniste chleby. On dostaje dwa słuszne kotlety (nauczył się, że bez tłuszczu też można smażyć), ja kładę na talerz tego najmniejszego. On dostaje trzy łyżki surówki, ja wcinam resztę z półtoralitrowego pojemnika. Tylko on wypomina mi ciągle te trzy wafelki, które zjadłam tydzień temu....
Wiecie co? Ja nie wiem, co mam zrobić już. Przecież nie przybywa mi trzech kilo w ciągu miesiąca przez te trzy wafelki z zeszłego tygodnia! Nie mogę namówić mojego ginekologa na to, aby wystawił mi skierowanie na badania hormonów płciowych, bo on twierdzi, że wymyślam.
Nie odżywiam się źle. Nie objadam. Jem trzy główne posiłki dziennie, zaspokajam głód w momencie, gdy tylko go poczuję, jem w porach w miarę regularnych. Są dni, kiedy jestem tak zabiegana, że pierwszy posiłek zjem o 18, bo mam zasadę: na mieście nie ma jedzenia. A zaspałam i wyszłam bez śniadania, w sklepie dostępne tylko słodkie buły...
Czuję się jak na wiecznej diecie. Prowadziłam przez dłuższy czas dziennik posiłków - wszystko w granicach 1800kcal się mieściło a w ogóle nie uważałam na to, co jem - jadłam tak, jak się nauczyłam (w odwecie od maminej tłustej kuchni), więc w końcu przestałam. Mam zdrową skórę i tylko włosy nie bardzo, bo nadużywam suszarki. Paznokcie jak marzenie.
Tylko czasami idę ulicą i poczuję okropne swędzenie. Po przyjściu do domu zauważam, że właśnie w tym miejscu postanowił mi się dziś zrobić rozstęp, wielki, aktualnie podbiegnięty krwią, bo tak skóra pękła. Nawet jak uda mi się schudnąć ten jeden kilogram, to robią mi się rozstępy. Nawet od chudnięcia!! A tu, proszę państwa, prolaktyna w porządku.
Jestem jednym wielkim poradnikiem dietetycznym. Dziewczyny w mieszkaniu odchudzają się jedząc to, co ja jem - i chudną! Psikus jest jeden - wszystkie trzy mają hashimoto (tak się dobrałyśmy pięknie) i skaczące TSH we wszystkie strony. Rok temu, gdy razem zamieszkałyśmy, każda była przy kości - teraz to prawie modelki chodzące po wybiegach.
Macie jakiś pomysł, co mogę ze sobą zrobić? Zarzuciłam nawet bieganie, bo pomimo przebieganych co drugi dzień sześciu kilometrów, wciąż puchłam. Spuchłam tak, że bieganie stało się dla mnie niemożliwe, bo jestem tak gruba że przy tym obciążeniu siadają mi kolana. Wyrok lekarzy: schudnij.
Pytanie tylko jak? Nawet mam wrażenie, że bez biegania tyje tak jakby wolniej...
Pomożecie?

Oj, doskonale Ciebie rozumiem!!! Też puchnę w oczach, mam wrażenie że tyję od samego patrzenia na jedzenie. To jest jakaś masakra. Jakiś czas temu, po kilku miesiącach weganizmu i wegetarianizmu (na zmianę) wróciłam do jedzenia mięsa i powoli, powoli coś zaczęło się zmieniać. Najpierw odstawiłam wszystkie produkty zawierające gluten (z węglowodanów teraz jem tylko ziemniaki i bezglutenowe wafle ryżowe lub kukurydziane) - i od razu niemal poprawił mi się wygląd twarzy (już nie mam takiej "nalanej" gęby, a to było moim wielkim zmartwieniem). A od dwóch dni nie jem również nabiału... zdecydowałam się na ten odważny krok po tym, jak zauważyłam, że nadal waga stoi i poczytałam sobie trochę o tym że u niektórych nabiał może rzeczywiście powodować niemożność stracenia na wadze - no i mam nadzieję, że i waga w końcu ruszy w dół.
Chocolate77 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2012-09-24, 13:25   #8
hrabinadesroutoutou
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 148
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Co jem? Wszystko. Unikam po prostu mega bomb kalorycznych, staram się ograniczać kalorie tam, gdzie mogę - zamiast śmietany jogurt naturalny, co mogę - podgrzewam w piekarniku bądź w mikrofalówce. Już nawet nie daję łyżki masła do gotującego się makaronu.
Wczorajszy jadłospis? Na śniadanie: dwie kromki chleba razowego z polędwicą, jednym plasterkiem żółtego sera i pomidorem.
Obiad? Dwa ziemniaki, pół piersi z kurczaka w ziołach z pieca, surówka z pomidorów z jogurtem naturalnym. W międzyczasie - dwie wielkie marchewy. Na kolację nie miałam co zrobić, więc znów zjadłam kanapki z samym pomidorem, tym razem.
Dziś na śniadanie znów zjadłam dwie kromki chleba z wieśniakiem - tak średnio po łyżce na kromkę. Na obiad robię to samo co wczoraj, bo już nie chce mi się wymyślać.
Ogólnie mój stały jadłospis śniadaniowo/kolacyjny wygląda najczęściej tak:
serek wiejski z warzywami (pomidor, papryka, ogórek, co znajdę w lodówce - wymieszany), albo kanapki z szynkami, polędwicami, czasami trochę dżemu... Żółty ser choć lubię, już rzadko używam. Masła też prawie wcale. Musli i owsianki też są na porządku dziennym. Kombinuję z rzeczami małokalorycznymi, czasami zrobię jakąś sałatkę. Zależy, jak mam czas. Kiedy cierpię na jego nadmiar - na drugie śniadanie (do pracy, której chwilowo nie mam) robię sobie właśnie serek wiejski z warzywami, bądź moją ulubioną surówkę - sałatę lodową z papryką kolorową, pomidorem, rzodkiewką i otrębami. Wszystko to przyprawione ziołami prowansalskimi i w zależności od ilości warzyw jedna, bądź dwie łyżki oliwy. To też częsta obiadowa surówka.
Obiady? Od czasu do czasu ziemniak bądź dwa, a do tego rybka pieczona w ziołach/jajko sadzone na teflonie/upieczone kawałki schabu w ziołach tudzież kurczaka/raz na ruski rok magiczny kotlet mielony od mamusi . Do tego wariacje surówkowe w ilościach ogromnych, chyba, że z jogurtem - wtedy surówki jem mało.
Ewentualnie kasza gryczana/ryż uduszone z warzywami.
Od czasu do czasu pofolguję sobie i zrobię makaron ze szpinakiem.
Najczęściej jednak kończy się na samym kawałku mięsa z surówką, albo gotuję kalafiora/fasolkę szparagową i wcinam bez żadnej omasty. Z czasów dzieciństwa mam lekki ziemniakowstręt, także gdy sama gotuję, staram się ich unikać. Zastępuję je kaszą bądź ryżem, jak mi się chce, ale najczęściej i tak pomijam ten element obiadu i jest on po prostu dwuskładnikowy.
Kolacja? Menu podobne, jak na śniadanie.
Do tego w lodówce zawsze mam marchewkę, ogórki i pomidory, więc gdy dopada mnie "mały głód" w porze podwieczorku - obieram i wcinam. Raz ze dwie marchewki, raz ogóra, raz pomidora, co złapię.
Wszystko to w ilościach mikroskopijnych. Obiady jem na małych talerzach, bo nie opłaca się brudzić dużych.
W sumie nie pamiętam, jak smakują frytki, maminy kotlet schabowy taki prawdziwy, smażony, sosy, gulasze.... Zjedzenie kanapki z masłem jest dla mnie momentami dziwne bo zapominam, że tak to zawsze smakowało.

Wiem, że mam rozwalony metabolizm. Jak go jednak naprawić? Jem regularnie, nie przejadam się, mam tak wytresowany organizm, że w sumie to z dokładnością do pół godziny jestem w stanie określić czas po momencie, w którym robię się głodna.
Kiedyś miałam straaaaaaaszne zaparcia. Parę miesięcy temu minęły, aczkolwiek zdarza się jeszcze czasem.
Śpię teraz nawet i po 12 - 14h, ale w czasach pracy było to 6 - 8h. Niby śpię dobrze, ale ciężko mi się wyspać. Spadki energii? Codziennie, po 10h z zegarkiem w ręku od pobudki Wtedy kawa i w drogę, tylko dajcie mi tak z pół godziny odpocząć.
Wzdęcia i inne to w sumie nie wiem, bo nauczyłam się pić miętę w ilościach hurtowych.
Ale jestem istnym kawopijcą - minimum trzy w ciągu dnia. Jedna do śniadania, druga po przyjściu do pracy / na zajęcia, trzecia po obiedzie. Bardzo ciężko jest mi się rozruszać rano - pierwsze dwie godziny jestem na zwoooooolnioooonych obrotach nie ważne, czy śpię trzy, czy czternaście godzin.
Co ja mogę jeszcze zrobić? Czekam teraz po prostu na basen, ale wstydzę się rozebrać. Będę jednak musiała się przemóc. Na bieganie jest już dla mnie nieco za zimno, a poza tym - nogi bolą. Jakąś siłownię chcę dorwać.
Boję się tylko, że nie będę miała na to siły po pracy...
hrabinadesroutoutou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 15:26   #9
klora
Rozeznanie
 
Avatar klora
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez hrabinadesroutoutou Pokaż wiadomość
Co jem? Wszystko. Unikam po prostu mega bomb kalorycznych, staram się ograniczać kalorie tam, gdzie mogę - zamiast śmietany jogurt naturalny, co mogę - podgrzewam w piekarniku bądź w mikrofalówce. Już nawet nie daję łyżki masła do gotującego się makaronu.
Wczorajszy jadłospis? Na śniadanie: dwie kromki chleba razowego z polędwicą, jednym plasterkiem żółtego sera i pomidorem.
Obiad? Dwa ziemniaki, pół piersi z kurczaka w ziołach z pieca, surówka z pomidorów z jogurtem naturalnym. W międzyczasie - dwie wielkie marchewy. Na kolację nie miałam co zrobić, więc znów zjadłam kanapki z samym pomidorem, tym razem.
Dziś na śniadanie znów zjadłam dwie kromki chleba z wieśniakiem - tak średnio po łyżce na kromkę. Na obiad robię to samo co wczoraj, bo już nie chce mi się wymyślać.
Ogólnie mój stały jadłospis śniadaniowo/kolacyjny wygląda najczęściej tak:
serek wiejski z warzywami (pomidor, papryka, ogórek, co znajdę w lodówce - wymieszany), albo kanapki z szynkami, polędwicami, czasami trochę dżemu... Żółty ser choć lubię, już rzadko używam. Masła też prawie wcale. Musli i owsianki też są na porządku dziennym. Kombinuję z rzeczami małokalorycznymi, czasami zrobię jakąś sałatkę. Zależy, jak mam czas. Kiedy cierpię na jego nadmiar - na drugie śniadanie (do pracy, której chwilowo nie mam) robię sobie właśnie serek wiejski z warzywami, bądź moją ulubioną surówkę - sałatę lodową z papryką kolorową, pomidorem, rzodkiewką i otrębami. Wszystko to przyprawione ziołami prowansalskimi i w zależności od ilości warzyw jedna, bądź dwie łyżki oliwy. To też częsta obiadowa surówka.
Obiady? Od czasu do czasu ziemniak bądź dwa, a do tego rybka pieczona w ziołach/jajko sadzone na teflonie/upieczone kawałki schabu w ziołach tudzież kurczaka/raz na ruski rok magiczny kotlet mielony od mamusi . Do tego wariacje surówkowe w ilościach ogromnych, chyba, że z jogurtem - wtedy surówki jem mało.
Ewentualnie kasza gryczana/ryż uduszone z warzywami.
Od czasu do czasu pofolguję sobie i zrobię makaron ze szpinakiem.
Najczęściej jednak kończy się na samym kawałku mięsa z surówką, albo gotuję kalafiora/fasolkę szparagową i wcinam bez żadnej omasty. Z czasów dzieciństwa mam lekki ziemniakowstręt, także gdy sama gotuję, staram się ich unikać. Zastępuję je kaszą bądź ryżem, jak mi się chce, ale najczęściej i tak pomijam ten element obiadu i jest on po prostu dwuskładnikowy.
Kolacja? Menu podobne, jak na śniadanie.
Do tego w lodówce zawsze mam marchewkę, ogórki i pomidory, więc gdy dopada mnie "mały głód" w porze podwieczorku - obieram i wcinam. Raz ze dwie marchewki, raz ogóra, raz pomidora, co złapię.
Wszystko to w ilościach mikroskopijnych. Obiady jem na małych talerzach, bo nie opłaca się brudzić dużych.
W sumie nie pamiętam, jak smakują frytki, maminy kotlet schabowy taki prawdziwy, smażony, sosy, gulasze.... Zjedzenie kanapki z masłem jest dla mnie momentami dziwne bo zapominam, że tak to zawsze smakowało.

Wiem, że mam rozwalony metabolizm. Jak go jednak naprawić? Jem regularnie, nie przejadam się, mam tak wytresowany organizm, że w sumie to z dokładnością do pół godziny jestem w stanie określić czas po momencie, w którym robię się głodna.
Kiedyś miałam straaaaaaaszne zaparcia. Parę miesięcy temu minęły, aczkolwiek zdarza się jeszcze czasem.
Śpię teraz nawet i po 12 - 14h, ale w czasach pracy było to 6 - 8h. Niby śpię dobrze, ale ciężko mi się wyspać. Spadki energii? Codziennie, po 10h z zegarkiem w ręku od pobudki Wtedy kawa i w drogę, tylko dajcie mi tak z pół godziny odpocząć.
Wzdęcia i inne to w sumie nie wiem, bo nauczyłam się pić miętę w ilościach hurtowych.
Ale jestem istnym kawopijcą - minimum trzy w ciągu dnia. Jedna do śniadania, druga po przyjściu do pracy / na zajęcia, trzecia po obiedzie. Bardzo ciężko jest mi się rozruszać rano - pierwsze dwie godziny jestem na zwoooooolnioooonych obrotach nie ważne, czy śpię trzy, czy czternaście godzin.
Co ja mogę jeszcze zrobić? Czekam teraz po prostu na basen, ale wstydzę się rozebrać. Będę jednak musiała się przemóc. Na bieganie jest już dla mnie nieco za zimno, a poza tym - nogi bolą. Jakąś siłownię chcę dorwać.
Boję się tylko, że nie będę miała na to siły po pracy...
Dla mnie wszystko jasne.
Dieta nieskokaloryczna i niskotłuszczowa. Za to wysokowęglowodanowa. To cholernie dużo stresu dla organizmu. W efekcie mamy:
- spadki energii i potrzeba kawy
- senność i brak regeneracji
- spadki poziomu cukru i napady głodu (bo jesz praktycznie same węgle)
- totalnie rozwalone hormony (nie maja sie z czego tworzyc nawet)

Jak Twoj okres?

Powinnas zaczac sie normalnie odzywiac. Diete niskokaloryczna zostaw w magazynch kolorowych. Podstawa to 3-4 posilki z wartosciowym bialkiem i tluszczem. Nie jesz cholesterolu to hormony sie nie tworza, to ich budulec. Witaminy sie nie wchlaniaja, bo nie maja jak. Wszystko co wartosiowe wywalilas z diety (maslo, smietana, tluste miesa). Zostawilas przetworzone weglowodany (chleb, kasza, otreby). Insulina rosnie, potem gwaltownie spada i czujesz mega glod wiec rzucasz sie na kolejne wegle i tak w kolko. Nie ma w Twoim meni praktycznie bialka ani tluszczu (oba maj asilny sygnal sytosci). Wedlina to nie mieso, przewaznie to syf. Nie widze ryb, tlustych ryb.
Te ranne klopty ze wstaniem i brkaiem energii to albo od spadku poziomu cukru albo od nadmiaru kortyzolu.
Jesz owoce?

Naprawienie tego bedzie wymagalo wiele pracy - psychicznej. Musisz zaczac jesc tluszcz. Do tego wyeliminowac nadmiar wegli. Jesz ich tyle co super aktywna osoba. No i kalorycznosc diety jest pzrerazajaca, jak Twoj biedny organizm ma utrzymac wszystkie systemy ladnie pracujace jak nie dostarczasz mu energii? Juz uklad hormonalny sie rozwalil...no bo po co komu hormony w normie jak potrzeba utrzymac oddychanie czy podstwowe procesy komorkowe? Na nic innego nie ma juz energii, a przy tym poziomie welowodanow uwalnianie kwasow tluszczowych z bioder i ud jest zablokowane i kolko sie zamyka.

3-4 posilki dziennie, w kazdym min 100g miesa, lub ryby lub jajka, do tego warzywa w ilosci dowolnej i 2 lyzki tluszczu (olej kokoswy, maslo, smalec). Oliwa w malej ilosci, zadnych olejow roslinnych, Tluste miesa i ryby wskazane. Przetwrzone wegle tylko po treningu jak juz musisz.

Pisze tak na szybko, co i ja dlaczego napisalam, mozesz poczytac na wizazu, moim blogu, w necie...
Powinnas byc bardziej swiadoma jak dziala organizm i co to jest utrata tkanki tluszczowej, bo wyeliminowanie tluszczu ktory jest skladnikiem kazdej komorki ciala swiadczy o tym, ze nie wiesz nic o biologi...a skoro tak to nie powinnas kombinowac z radykalnymi dietami. I mowi to osoba, ktora jadala gorzej i rozwalila sobie metabolizm jako nastolatka pewnie duzo bardziej Na szczescie przez ostatnich 10 lat zmadrzalam.
__________________


klora jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 16:27   #10
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Zgadzam się, dieta, którą opisujesz, jest drastycznie niskokaloryczna. Twój organizm przez ostatni rok został już nieźle wytrenowany w zwalnianiu metabolizmu, ograniczając mu porcje jedzenia tylko go do tego zachęcasz. On nie wie, że mamy XXI wiek i pełne lodówki na każdym kroku, biedak robi, co może, żeby walczyć o przetrwanie. Możliwe też, że jeśli teraz zaczniesz jeść normalnie, to przytyjesz, ja tak miałam, ale mimo wszystko uważam, że się opłaciło. I zgadzam się, tragicznie mało białka, mało tłuszczu.
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 16:59   #11
hrabinadesroutoutou
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 148
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

To tak właściwie... Co ja mam teraz zrobić? Jak jeść? Korzystać z którychś jadłospisów podanych na wizażu? Jak wrócę do swojego mieszkania we Wrocławiu, złapię 7 czy 14 dniowe plany dietetyczne (wyniesione z poradni dietetycznej, w której kiedyś miałam praktyki ) na 1000 -1200 - 1500 - 1800 - 2000 kcal. Ile kalorii dziennie mam jeść?
Co w ogóle jeść? Jak się ruszać?
Najlepiej byłoby mi zacząć od... dzisiejszej kolacji. Nie wiem, co mam zrobić. Zagubiłam się i boję się, że sama nie dam rady sobie z tym poradzić. I mały problem: na dietetyka mnie po prostu nie stać, z resztą - nie wierzę, aby był w stanie rzucić mi czymś więcej niż kartką wydrukowaną dla "jednych z wielu", bo niestety tak to wygląda od środka. I pełno porad rzuconych ot tak.
Naprawdę nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić...
A chciałabym do przyszłego miesiąca zrzucić chociaż 4 kilo, żeby nie wyglądać jak taka straszna słonica na weselu.

Edit: co do okresu, to różnie. Jest co miesiąc, ale raz skoczy dwa, trzy dni albo i tydzień w jedną lub drugą stronę. Najczęściej jest jednak wcześniej, niż powinien. Od dawna mówiłam ginekologom, że mi się to nie podoba, mam problemy z tyciem, kiedyś okres jak w zegarku... Wtedy każdy z nich twierdzi, że to normalne, ja przesadzam, jakby się spóźniał miesiącami to możemy pogadać. A ja chyba siebie znam i wiem, kiedy coś jest nie tak, a takie sytuacje jak się zdarzają, bolesne owulacje, nagłe plamienia okołoowulacyjne z wielkim bólem są dla mnie nienormalne. Szkoda tylko, że nikt nie chce słuchać.

Edytowane przez hrabinadesroutoutou
Czas edycji: 2012-09-24 o 17:04
hrabinadesroutoutou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2012-09-24, 17:17   #12
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Po pierwsze - Twoja waga to jeszcze nie najgorsza tragedia świata. Masz nadwagę, ale jeszcze nie jest to żadne ekstremum. Nawet otyli ludzie mogą się ładnie ubrać itd. Nie nastawiaj się na żadne 4kg do wesela, raczej szukaj planu na całe życie. I powiedz facetowi, żeby z Ciebie zszedł, nie daj sobie wmawiać różnych dziwnych rzeczy. Może stara się pomóc, ale ta metoda, jak widać, nie skutkuje.
Ja też Ci nie powiem jedz to, jedz tamto, bo uważam, że każdy organizm jest inny. Na pewno stopniowo zwiększałabym kaloryczność, szczególnie na korzyść białka i tłuszczu. Czyli raczej cała pierś, niż pół, więcej tego serka, bo dwie łyżeczki na kanapce to trochę mało itd.
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 21:27   #13
viki1988
Zakorzenienie
 
Avatar viki1988
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Gdynia
Wiadomości: 8 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez hrabinadesroutoutou Pokaż wiadomość
Edit: co do okresu, to różnie. Jest co miesiąc, ale raz skoczy dwa, trzy dni albo i tydzień w jedną lub drugą stronę. Najczęściej jest jednak wcześniej, niż powinien. Od dawna mówiłam ginekologom, że mi się to nie podoba, mam problemy z tyciem, kiedyś okres jak w zegarku... Wtedy każdy z nich twierdzi, że to normalne, ja przesadzam, jakby się spóźniał miesiącami to możemy pogadać. A ja chyba siebie znam i wiem, kiedy coś jest nie tak, a takie sytuacje jak się zdarzają, bolesne owulacje, nagłe plamienia okołoowulacyjne z wielkim bólem są dla mnie nienormalne. Szkoda tylko, że nikt nie chce słuchać.
Nie poważny ten Twój ginekolog radzę zmienić i wydębić w końcu te badania, a zrobił Ci chociaż USG dopochwowe? Z jednej strony racja że 2-3 dni spóźnienia itp. nie są powodem do niepokoju ale tydzień to już jednak sporo, zwłaszcza jeśli zdarza się to często , może spróbuj poprowadzić samoobserwacje? Chociażby samej temperatury?
A co do TSH to generalnie normy w Polsce są zawyżone i młode osoby powinny mieć TSH w granicach 1-2 mimo, że norma jest niby do 4

Aczkolwiek zgadzam sie również z tym co dziewczyny napisały apropos twojej diety Twój organizm cały czas działa w trybie "klęski głodowej" i dlatego chomikuje wszystko co tylko nadprogramowego zjesz
__________________
21.06.2014r.
28.01.2016r.
viki1988 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-24, 23:53   #14
hrabinadesroutoutou
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2009-05
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 148
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

dopochwowe robi zawsze, nawet, jak pojawiam się u niego raz w tygodniu Niby jesteśmy na etapie ustalania, dlaczego mam takie bolesne owulacje, ale ja nie godzę się brać hormonów - po prostu boję się, że roztyję się jeszcze bardziej, jak było podczas brania ostatnich, ale zastanawiam się nad tym ciągle - bo może rzeczywiście problem leży właśnie tutaj i wszystko udałoby się unormować? Ale bez badania, którego on nie chce zrobić, nic się nie dowiem. Może i zrobiłabym je na własną rękę, ale i kasa jest ważna, ale przede wszystkim to, że sama już nie wiem które, i kiedy.
hrabinadesroutoutou jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-25, 09:01   #15
klora
Rozeznanie
 
Avatar klora
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez hrabinadesroutoutou Pokaż wiadomość
dopochwowe robi zawsze, nawet, jak pojawiam się u niego raz w tygodniu Niby jesteśmy na etapie ustalania, dlaczego mam takie bolesne owulacje, ale ja nie godzę się brać hormonów - po prostu boję się, że roztyję się jeszcze bardziej, jak było podczas brania ostatnich, ale zastanawiam się nad tym ciągle - bo może rzeczywiście problem leży właśnie tutaj i wszystko udałoby się unormować? Ale bez badania, którego on nie chce zrobić, nic się nie dowiem. Może i zrobiłabym je na własną rękę, ale i kasa jest ważna, ale przede wszystkim to, że sama już nie wiem które, i kiedy.
Masz problemy z okresem i tyciem, bo zle sie odzywiasz...napisalam Ci juz w poscie wyzej. Jesli chcesz cos zmienic zaczniej sie edukowac.
Najlatwiej gotowa diete, badania i leki? To nie jest wyjscie. Powinnas zazcac sie odzywiac prawidlowo. Napialam Ci dokladnie jak
Jesli chcesz moge we Wroclawiu pomoc. Ale sama musisz chciec sie nauczyc co jesc i dlaczego
A ginekolg jest ok, ciesz sie ze nie wrzucil Cie na hormony, bo takie wahania sa najczesiej spowodowane stylem zycia, a nie zla praca organow samych w sobie.
Bolesne miesiaczki/PMS jest czesto wynikiem nadmiaru/przewagi estrogenow (byc moze od stresu) i diety ubogiej w skladniki odzywcze (magnez, wit E). Dla mnie jestes ksiazkowa Tak jak traktujesz organizm tak odpowiada i wszystko naprawde jest prawidlowe. Nie ma tu zadnej magii ani zagadki
__________________



Edytowane przez klora
Czas edycji: 2012-09-25 o 09:06
klora jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-25, 11:06   #16
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Badania zawsze warto zrobić, ale nie ma co liczyć na cudowną pigułkę, którą lekarz przepisze i nagle bach!, jesteśmy szczupłe. Badania badaniami, ale zajęłabym się prostowanie ewidentnych błędów. Sama widzisz, że taki tryb do niczego nie prowadzi, trzeba coś zmienić. Przede wszystkim myślenie. Odpuść sobie wizję 4kg do wesela, płaski brzuch do lata i inne takie sezonowe akcje, diety kapuściane, nie wiem, co jeszcze. Szukaj sposoby na to, żeby Twoje ciało było w dobrej formie do późnego wieku. I przestań o sobie myśleć, jako o słonicy, samoakceptacja jest, moim zdaniem, bardzo ważna i wiele osób zaczyna chudnąć dopiero wtedy, kiedy się pogodzi ze swoim ciałem i zaczyna z nim współpracować, a nie walczyć.

Co do sportu - jeśli bieganie jest teraz dla organizmu zbyt wyczerpujące, to odpuść, nic na siłę. Zalecz stawy i znajdź coś, co możesz robić. Polecam Ci ćwiczenia siłowe (są bardzo ważne w procesie odchudzania, bo trzeba organizmowi dać sygnał, że mięśnie są używane i potrzebne, więc należy je oszczędzać a spalać tłuszcz). Nie musi to być od razu sztanga, początkującym wystarczy obciążenie własnego ciała. Ponadto to, na co Ci stawy pozwolą, może marsz, rower, basen?
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-25, 17:14   #17
klora
Rozeznanie
 
Avatar klora
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez anna87 Pokaż wiadomość
Szukaj sposoby na to, żeby Twoje ciało było w dobrej formie do późnego wieku. I przestań o sobie myśleć, jako o słonicy, samoakceptacja jest, moim zdaniem, bardzo ważna i wiele osób zaczyna chudnąć dopiero wtedy, kiedy się pogodzi ze swoim ciałem i zaczyna z nim współpracować, a nie walczyć.
To zlota prawda
Co do cwiczen sie nie zgadzam. Sa potrzebne dla zdrowia i kondycji, dla redukcji niekoniecznie i ja nie polecalabym ich przed uporzadkowaniem diety (z wielu pwoodow). Pozniej jak anna napisala - silowe przede wszystkim, poza tym aktywnosc codzienna i starczy. Ale dieta przede wszystki, dlatego ze tu hormony juz szaleja i dodawanie czegokolwiek stresujacego (a cwiczenia to silny stresor) tylko pogorsza sprawe.
A jak widac, hrabinie stresu nie brakuje
__________________


klora jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-25, 18:05   #18
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Wiesz, ja nie mam na myśli żadnego hardcoru. Sama też już okres zmagań sportowych mam za sobą . Jeśli autorka wątku ma siedzący tryb życia (a wiele na to wskazuje), to dodatkowy ruch jest konieczny. Nie tylko dla figury, ale dla zdrowia. Kilka powodów:
- stawy są lepiej odżywione - chrząstkę odżywia maź stawowa
- podczas treningu wydzielają się hormony, które w pewien sposób to pomaga wyjść z pętli insulinowej i insulinoodporności
- aktywność fizyczna to dobry sposób na odreagowanie stresu
- silniejsze mięśnie łatwiej utrzymują prostą postawę, dzięki czemu mniej cierpi kręgosłup a ciało o razu wygląda zgrabniej
- o tym, że na diecie (szczególnie radykalnej) organizm próbuje zwolnić przemianę materii redukując masę mięśniową już pisałam
itd itd. Wcale nie namawiam do przerzucania ton żelastwa czy ostrego biegania. Ale spacer czy prosta gimnastyka na dywanie na początku jak najbardziej.
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-26, 08:03   #19
klora
Rozeznanie
 
Avatar klora
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez anna87 Pokaż wiadomość
Wiesz, ja nie mam na myśli żadnego hardcoru. Sama też już okres zmagań sportowych mam za sobą . Jeśli autorka wątku ma siedzący tryb życia (a wiele na to wskazuje), to dodatkowy ruch jest konieczny. Nie tylko dla figury, ale dla zdrowia. Kilka powodów:
- stawy są lepiej odżywione - chrząstkę odżywia maź stawowa
- podczas treningu wydzielają się hormony, które w pewien sposób to pomaga wyjść z pętli insulinowej i insulinoodporności
- aktywność fizyczna to dobry sposób na odreagowanie stresu
- silniejsze mięśnie łatwiej utrzymują prostą postawę, dzięki czemu mniej cierpi kręgosłup a ciało o razu wygląda zgrabniej
- o tym, że na diecie (szczególnie radykalnej) organizm próbuje zwolnić przemianę materii redukując masę mięśniową już pisałam
itd itd. Wcale nie namawiam do przerzucania ton żelastwa czy ostrego biegania. Ale spacer czy prosta gimnastyka na dywanie na początku jak najbardziej.
Ja wiem Aniu, i zgadzam sie...z jednym ale...cwiczenia zawsze powoduja pewne zmiany w ciele. Tu sie woda zatrzyma, tu czlowiek sie zmeczy za bardzo, tu nam sie wydaje ze spalilismy tyle kalorii spacerem, ze mozemy podjesc itd. Ja po prostu zauwazam, ze jak dieta nie jest ustabilizowana to ludzie, ktorzy nie maja widzy ani prawdlowego obrazu wlasnej osoby zaczynaja albo przesadzac z cwiczeniami, albo sobie je wynagradzac, albo stresowac sie, ze nie dzialaja itd. Kwestia oczekiwan po prostu i realnego podejscia, ktorego brak u niektorych osob.
Co do insuliny i insulinopornosci - tylko trening o wysokiej intesywnosci moze wplynwac na isnuline, tylko beztlenowe ciwczenia maja taki efekt hormonalny. Mialam insulinoopornosc chyba od zawsze i duzo bolu i wysilku mi zajelo, aby komorki znow byly wrazliwe na insuline.
http://www.springerlink.com/content/hwwyhk2tk897wx7f/

Chociaz sa badania, ktore pokazuja ze nawet niska aktywnosci pozwala troche polepszyc wrazliwosc insulinowa. Tylko wiekszosc z nich dotyczy osob otylych o siedzacym trybie zycia lub starszych.

Ja osobiscie robiac cardio czy typowe tlenowe aktywnosci nie widzialam efektow. Dopiero po roku interalow/hiitow/treningu silowego calkowicie zeszlam z lekow.

Ale to tak poza tematem, bo co do aktywnosci to nie mam co gdybac, wazne jest abysmy sie ruszali, nasze cialo do tego zostawo stworzone. I spacery, joga, zabawa, rower nikomu nie zaszkodza.

Tylko cos naszej hrabiny nie ma i same sobie doradzamy
__________________


klora jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2012-09-26, 11:11   #20
gabka9
Zadomowienie
 
Avatar gabka9
 
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Żywiec / Warszawa
Wiadomości: 1 662
GG do gabka9
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Klora ma rację i bardzo mądrze mówi (Swoja drogą super blog, bardzo mnie zaciekawił) Autorko, musisz odwrócić swój sposób żywienia o 180 stopni i kalorie nie mają tu nic do rzeczy. Potrzebujesz pełnowartościowego białka, tłuszczu oraz kolorowych warzyw. Produktów naturalnych i jak najmniej przetworzonych.

Poczytaj na ten temat, przejrzyj jakie jadłospisy proponuje i jakie ma założenia choćby dieta South Beach czy Paleo. Dodatkowo polecam przeczytanie tej książki oraz tego artykułu.


A co do tego, że koleżanki chudną na Twojej diecie a Ty nie, to pamiętaj: każdy organizm ma inny metabolizm.
__________________

Siedzę i zastanawiam się co robi pozostałe 6 cudów świata


Bloguję:

WrzosowiskoMakeUp




gabka9 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-26, 11:26   #21
S_andy
Zadomowienie
 
Avatar S_andy
 
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: woj. śląskie
Wiadomości: 1 575
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Postawa ginekologa nie jest godna polecenia ;/ Jak można powiedzieć pacjentce, że wymyśla n/t jej własnego zdrowia. Wybierz się do innego, tego bym omijała szerokim łukiem
__________________
Styl i uroda - Odkrywaj, wyraź się, kolekcjonuj na Stylowi.pl

Lato!

Master's Thesis
S_andy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-26, 12:30   #22
Chocolate77
Rozeznanie
 
Avatar Chocolate77
 
Zarejestrowany: 2006-06
Lokalizacja: Trójmiasto
Wiadomości: 510
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Mam pytanie do Klory, odnośnie oleju kokosowego... dużo naczytałam się na temat tego oleju, że jest mega- zdrowy, przyczynia się do szybszego zrzucenia wagi itp... ale nie bardzo wiem jak go używać - poza smażeniem rzecz jasna. Np. chciałabym go wykorzystywać do sałatek, ale jak to zrobić gdy on jest w postaci stałej, zbija się w grudki itp.?? Z góry dzięki za odp.
Chocolate77 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-26, 13:03   #23
klora
Rozeznanie
 
Avatar klora
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez gabka9 Pokaż wiadomość
Klora ma rację i bardzo mądrze mówi (Swoja drogą super blog, bardzo mnie zaciekawił) .
Dziękuję. I teraz mi głupio, bo siedzę i oglądam pyszności na Twoim blogu...i co jak co, ale do domowego pichcenia mam słabość...te pralinki to jak marzenie I serniki.....

---------- Dopisano o 14:03 ---------- Poprzedni post napisano o 13:59 ----------

Cytat:
Napisane przez Chocolate77 Pokaż wiadomość
Mam pytanie do Klory, odnośnie oleju kokosowego... dużo naczytałam się na temat tego oleju, że jest mega- zdrowy, przyczynia się do szybszego zrzucenia wagi itp... ale nie bardzo wiem jak go używać - poza smażeniem rzecz jasna. Np. chciałabym go wykorzystywać do sałatek, ale jak to zrobić gdy on jest w postaci stałej, zbija się w grudki itp.?? Z góry dzięki za odp.
Ja jem łyżką ze słoika jako suplement po prostu jak nie mam jak dodać do potrawy. Ostatnio trzymam go na parapecie, gdzie jest cieplej i jest płynny więc do sałatek idealnie czy do obiadu się nadaje.
Możesz go lekko ogrzać, bo nasycone tłuszcze nie ulegają zniszczeniu pod wpływem temp - mają dosć wysoki punkt.
No i polecam czekoladki na jego bazie

Mam słoik w pracy na wypadek nagłego głodu i właśnie sprawdziłam, że też pływa...ale siedział w szufladzie i mam dość ciepło w pracy
__________________


klora jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-26, 18:16   #24
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez klora Pokaż wiadomość
Ja wiem Aniu, i zgadzam sie...z jednym ale...cwiczenia zawsze powoduja pewne zmiany w ciele. Tu sie woda zatrzyma, tu czlowiek sie zmeczy za bardzo, tu nam sie wydaje ze spalilismy tyle kalorii spacerem, ze mozemy podjesc itd. Ja po prostu zauwazam, ze jak dieta nie jest ustabilizowana to ludzie, ktorzy nie maja widzy ani prawdlowego obrazu wlasnej osoby zaczynaja albo przesadzac z cwiczeniami, albo sobie je wynagradzac, albo stresowac sie, ze nie dzialaja itd. Kwestia oczekiwan po prostu i realnego podejscia, ktorego brak u niektorych osob.
Co do insuliny i insulinopornosci - tylko trening o wysokiej intesywnosci moze wplynwac na isnuline, tylko beztlenowe ciwczenia maja taki efekt hormonalny. Mialam insulinoopornosc chyba od zawsze i duzo bolu i wysilku mi zajelo, aby komorki znow byly wrazliwe na insuline.
http://www.springerlink.com/content/hwwyhk2tk897wx7f/

Chociaz sa badania, ktore pokazuja ze nawet niska aktywnosci pozwala troche polepszyc wrazliwosc insulinowa. Tylko wiekszosc z nich dotyczy osob otylych o siedzacym trybie zycia lub starszych.

Ja osobiscie robiac cardio czy typowe tlenowe aktywnosci nie widzialam efektow. Dopiero po roku interalow/hiitow/treningu silowego calkowicie zeszlam z lekow.

Ale to tak poza tematem, bo co do aktywnosci to nie mam co gdybac, wazne jest abysmy sie ruszali, nasze cialo do tego zostawo stworzone. I spacery, joga, zabawa, rower nikomu nie zaszkodza.

Tylko cos naszej hrabiny nie ma i same sobie doradzamy
Może masz rację i nie wszystko naraz. Ale zajrzałam na Twojego bloga i zorientowałam się, że my jednak nie o tym samym mówimy. Ja też miałam okres (wieloletni) wyczerpujących treningów i teraz dopiero zaczyna do mnie docierać, że nie tędy droga. W przeciwieństwie do Ciebie uważam, że w naturze wysiłek to byłoby nasze drugie imię, w końcu w naturze trzeba by się było nieźle namęczyć, żeby znaleźć coś do zjedzenia. A w naturze to ja byłabym już pewnie bezzębną, 30-letnią staruszką jedną nogą w grobie .
Dlatego szukam czegoś między tymi dwoma skrajnościami, bo do siedzenia kilka(naście) godzin dzienne przed komputerem też nie jest przesadnie zdrowe. Jestem zauroczona Pilatesem, mało które ćwiczenia dają mi takie wrażenie wyluzowania. Fantastycznie wpływa na kręgosłup. Lubię też bieganie, chociaż te uprawiam już bardzo oszczędnie, kiedy jestem w dobrej formie. Po prostu muszę "mieć dzień" na bieganie. Kocham długie spacery. Lubie też proste ćwiczenia siłowe, co jakiś czas sama sobie wymyślam jakiś układ. Generalnie podchodzę do tego teraz z dużym luzem. Jak ciało mówi "nie", to znaczy "nie". Jeśli pojawia mi się znów sportowa ambicja, to ją zabijam w zarodku.
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-26, 20:56   #25
gabka9
Zadomowienie
 
Avatar gabka9
 
Zarejestrowany: 2005-09
Lokalizacja: Żywiec / Warszawa
Wiadomości: 1 662
GG do gabka9
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez klora Pokaż wiadomość
Dziękuję. I teraz mi głupio, bo siedzę i oglądam pyszności na Twoim blogu...i co jak co, ale do domowego pichcenia mam słabość...te pralinki to jak marzenie I serniki.....

Haha, no ja właśnie miotam się między zdrowym odżywianiem, a tym pichceniem które kocham Staram się na co dzień jadać zdrowo, ale wiadomo jak to bywa A serniki to moja absolutna miłość, zarówno ze względu na smak, jak i na dużą ilość wartościowych składników
__________________

Siedzę i zastanawiam się co robi pozostałe 6 cudów świata


Bloguję:

WrzosowiskoMakeUp




gabka9 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-27, 09:28   #26
klora
Rozeznanie
 
Avatar klora
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 975
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez anna87 Pokaż wiadomość
Może masz rację i nie wszystko naraz. Ale zajrzałam na Twojego bloga i zorientowałam się, że my jednak nie o tym samym mówimy. Ja też miałam okres (wieloletni) wyczerpujących treningów i teraz dopiero zaczyna do mnie docierać, że nie tędy droga. W przeciwieństwie do Ciebie uważam, że w naturze wysiłek to byłoby nasze drugie imię, w końcu w naturze trzeba by się było nieźle namęczyć, żeby znaleźć coś do zjedzenia. A w naturze to ja byłabym już pewnie bezzębną, 30-letnią staruszką jedną nogą w grobie .
Dlatego szukam czegoś między tymi dwoma skrajnościami, bo do siedzenia kilka(naście) godzin dzienne przed komputerem też nie jest przesadnie zdrowe. Jestem zauroczona Pilatesem, mało które ćwiczenia dają mi takie wrażenie wyluzowania. Fantastycznie wpływa na kręgosłup. Lubię też bieganie, chociaż te uprawiam już bardzo oszczędnie, kiedy jestem w dobrej formie. Po prostu muszę "mieć dzień" na bieganie. Kocham długie spacery. Lubie też proste ćwiczenia siłowe, co jakiś czas sama sobie wymyślam jakiś układ. Generalnie podchodzę do tego teraz z dużym luzem. Jak ciało mówi "nie", to znaczy "nie". Jeśli pojawia mi się znów sportowa ambicja, to ją zabijam w zarodku.
No z ta natura to nie tak do konca Wystarczy popatrzec na dzikie zwierzeta. Ale z pewnoscia aktywnosci bylo duzo i tego nam brakuje. Ludzkie cialo nie jest ewolucyjnie stworzone aby godzine skakac i podnosic sprzet na silowni w kosmicznych pozycjach. A pozniej siedziec 10h przed komputerem.
Niestety funkcjonalne treningi nie sa popularne, a nasz tryb zycia jest jaki jest. Pracowac jakos trzeba I nie o tym chcialam pisac, tylko o tym ze podoba mi sie Twoje podejscie Podziwiam i zazdroszcze Ja sie ucze odpuszczac i generalnie robic mniej (w zyciu tez ogolnie).

---------- Dopisano o 10:28 ---------- Poprzedni post napisano o 10:24 ----------

Cytat:
Napisane przez gabka9 Pokaż wiadomość
Haha, no ja właśnie miotam się między zdrowym odżywianiem, a tym pichceniem które kocham Staram się na co dzień jadać zdrowo, ale wiadomo jak to bywa A serniki to moja absolutna miłość, zarówno ze względu na smak, jak i na dużą ilość wartościowych składników
Widziałam też zdrowsze propozycje, ale szczerze ominęłam je i przeszłam do deserów
W ogóle to mimo, że rzadko zdarza mi się jeść niezdrowo, to potrafię przez pół godziny oglądać wypieki na różnych blogach Torty to moja absolutna miłość ostatnio.
__________________


klora jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-27, 11:14   #27
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez klora Pokaż wiadomość
No z ta natura to nie tak do konca Wystarczy popatrzec na dzikie zwierzeta. Ale z pewnoscia aktywnosci bylo duzo i tego nam brakuje. Ludzkie cialo nie jest ewolucyjnie stworzone aby godzine skakac i podnosic sprzet na silowni w kosmicznych pozycjach. A pozniej siedziec 10h przed komputerem.

No właśnie niby tak, niby nie. Wystarczy popatrzeć na kraje mniej rozwinięte, gdzie ludzie pracują fizycznie od świtu do do nocy. I to jest niby dla nas naturalne, ale Ci ludzie zwykle bardzo szybko się starzeją i są po prostu zniszczeni. W naturze naszym głównym celem byłoby wydanie kolejnego pokolenia, po jego usamodzielnieniu się bylibyśmy kompletnie zbędnym balastem. Nie zgodzę się też, że dzisiejszy tryb życia generuje tyle stresu, uważam, że ludzie u progu cywilizacji, których życie było dzień w dzień zagrożone, byli specjalnie wyluzowani. Natura jest piękna, uwielbiam ją, kocham podglądać dzikie zwierzęta, spacerować po górach. Natura jest piękna, ale też brutalna i bezwzględna. I mimo tego całego przetworzonego jedzenia, zanieczyszczenia środowiska i paskudnej chemii w kosmetykach średnia życia na przestrzeni pokoleń wciąż się wydłuża. No i my nie jesteśmy zwierzętami, mimo biologicznych podobieństw, różnimy się od nich pod wieloma względami, nasze potrzeby są inne.

Cytat:
Napisane przez klora Pokaż wiadomość
Niestety funkcjonalne treningi nie sa popularne, a nasz tryb zycia jest jaki jest. Pracowac jakos trzeba I nie o tym chcialam pisac, tylko o tym ze podoba mi sie Twoje podejscie Podziwiam i zazdroszcze Ja sie ucze odpuszczac i generalnie robic mniej (w zyciu tez ogolnie).
Do mnie to wszystko też niedawno dotarło, trochę za późno, bo zdążyłam sobie zrobić parę razy krzywdę treningami, ale z drugiej strony - takie jest życie, że się człowiek uczy na błędach . Coś straciłam, coś zyskałam, wiecznie i tak żyć nie będę. Zrozumiałam, że na karierę sportowca jest już dla mnie za późno i zmieniły się moje priorytety, teraz podstawa to zdrowie i dobre samopoczucie. Nie ćwiczę według żadnego planu, wbrew pozorom bez planu nawet łatwiej mi się zmobilizować, bo robię to, na co akurat mam ochotę i kiedy mam ochotę. Jak ognia unikam wszelkich dzienniczków treningowych, grup wsparcia itd, bo wtedy murowanie ambicja znów mnie poniesie.
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-27, 17:34   #28
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 121
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez hrabinadesroutoutou Pokaż wiadomość
To tak właściwie... Co ja mam teraz zrobić? Jak jeść? Korzystać z którychś jadłospisów podanych na wizażu? Jak wrócę do swojego mieszkania we Wrocławiu, złapię 7 czy 14 dniowe plany dietetyczne (wyniesione z poradni dietetycznej, w której kiedyś miałam praktyki ) na 1000 -1200 - 1500 - 1800 - 2000 kcal. Ile kalorii dziennie mam jeść?
Co w ogóle jeść? Jak się ruszać?
Najlepiej byłoby mi zacząć od... dzisiejszej kolacji. Nie wiem, co mam zrobić. Zagubiłam się i boję się, że sama nie dam rady sobie z tym poradzić. I mały problem: na dietetyka mnie po prostu nie stać, z resztą - nie wierzę, aby był w stanie rzucić mi czymś więcej niż kartką wydrukowaną dla "jednych z wielu", bo niestety tak to wygląda od środka. I pełno porad rzuconych ot tak.
Naprawdę nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić...
A chciałabym do przyszłego miesiąca zrzucić chociaż 4 kilo, żeby nie wyglądać jak taka straszna słonica na weselu.

Edit: co do okresu, to różnie. Jest co miesiąc, ale raz skoczy dwa, trzy dni albo i tydzień w jedną lub drugą stronę. Najczęściej jest jednak wcześniej, niż powinien. Od dawna mówiłam ginekologom, że mi się to nie podoba, mam problemy z tyciem, kiedyś okres jak w zegarku... Wtedy każdy z nich twierdzi, że to normalne, ja przesadzam, jakby się spóźniał miesiącami to możemy pogadać. A ja chyba siebie znam i wiem, kiedy coś jest nie tak, a takie sytuacje jak się zdarzają, bolesne owulacje, nagłe plamienia okołoowulacyjne z wielkim bólem są dla mnie nienormalne. Szkoda tylko, że nikt nie chce słuchać.
Wiesz co... daj Ty sobie spokój z jakimikolwiek dietami.
Wracasz do domu, masz tam zdrową szczupłą mamę - jest duża szansa że skoro to tak bliska krew,to Tobie posłuży to co jej.
Wróć do normalności - normalność to niemyślenie o jedzeniu, nie liczenie kalori, nie zauważanie tłuszczy, nie wypatrywanie węglowodanów.
To jedzenie jak się jest głodnym tego na co ma się akurat ochotę, albo jest po prostu akurat dostępne, albo podane. To jedzenie w towarzystwie rodziny wspólnych posiłków o stałej porze w miłej atmosferze.
Jedz to co ona, tylko troszkę więcej - jesteś ze 20 lat młodsza, więc powinnaś przyjmować trochę więcej kalorii.
Na początku każdej zmiany diety, rozkładu posiłków organizm może zareagować tyciem, ale to normalne, powinno się unormować w 2, 3 tygodnie i waga powinna zacząć spadać, a urozmaicona " niezdrowa" dieta mamy powinna uzupełnić braki które wywołałaś tym całym swoim " zdrowym odżywianiem"

Po swoich koleżankach już paniach ponad 40 letnich widzę jedno - w diecie jak w wychowaniu dzieci - najbardziej szkodzi nadmiar teorii - sama to chyba widzisz na własnym przykładzie?
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-27, 17:54   #29
201705042038
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 5 868
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Coś w tym jest, Cava, co piszesz. Jedzenie to najnormalniejsza rzecz na świecie i nie trzeba do tego doktoratu. My tutaj mamy trochę inne patrzenie, bo interesujemy się dietetyką, trochę wiedzy jest zresztą niezbędne, ale analizowanie każdego kęsa już czasami bardziej przeszkadza, niż pomaga. Tyle, że jak już się namiesza i dojdzie do zaburzeń odżywiania, to nie jest tak prosto się z tego wymaglować i niektórzy ludzie całe życie potem walczą a to z nadmiernym szaleństwem, a to z nadmierną kontrolą.
201705042038 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-09-27, 21:05   #30
cava
Zakorzenienie
 
Avatar cava
 
Zarejestrowany: 2007-02
Wiadomości: 22 121
Dot.: Trochę żalu, trochę prośby o pomoc...

Cytat:
Napisane przez anna87 Pokaż wiadomość
Coś w tym jest, Cava, co piszesz. Jedzenie to najnormalniejsza rzecz na świecie i nie trzeba do tego doktoratu. My tutaj mamy trochę inne patrzenie, bo interesujemy się dietetyką, trochę wiedzy jest zresztą niezbędne, ale analizowanie każdego kęsa już czasami bardziej przeszkadza, niż pomaga. Tyle, że jak już się namiesza i dojdzie do zaburzeń odżywiania, to nie jest tak prosto się z tego wymaglować i niektórzy ludzie całe życie potem walczą a to z nadmiernym szaleństwem, a to z nadmierną kontrolą.
Się też trochę interesuję i właśnie dlatego uważam, że ona ma tak namieszane w głowie że wpadła w błędne koło bycia na jakiejś diecie, powinna skorzystać z okazji i powzorować się na kimś kto jest jej bliski i psychicznie i biologicznie i podpatrzeć, jak jeść normalnie bez wpadania w paranoje. Dieta kolejna, to ostatnie co jej pomoże - bo to kolejna pożywka tej obsesji która ją doprowadziła w miejsce w jakim jest.

Co z tego że ma się teoretyczną wiedzę, jak w wyniku skupiania się na niej, siedzi się bez śniadania na głodnego do 18tej?! " Bo w sklepie były tylko słodkie buły"
Tyle że zjedzenie nawet 3 słodkich buł w tym czasie, jest lepsze od głodowania przez prawie dobę w imię zdrowego odżywiania.
Ze słodką bułą itp. od czasu do czasu w miarę zdrowy organizm sobie poradzi bez szwanku i na drugi dzień zapomni, a z takim szaleństwem już nie.
__________________
Cava

Z salamandrą w dłoni szedłem przez powierzchnię komety.
Liz Williams
cava jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Dietetyka


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 12:18.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.