|
|||||||
| Notka |
|
| Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności. |
![]() |
|
|
Narzędzia |
|
|
#1 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 4
|
Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
Cześć dziewczyny.
Myślałam, że już wyrosłam ze smęcenia w necie, ale jednak postanowiłam coś skrobnąć. Dawno nie wylewałam żadnych swoich szczerych słów poza pamiętnik. Dlaczego?... Czasami czuję się dość idiotycznie, bo jestem totalnie samotna. Nie mam się komu wygadać, bo... bo nie chcę zanudzać innych, obnażając przed nimi swoje durne troski i problemy. Nikt nie jest mi na tyle bliski, bym bez zażenowania mogła mu/jej pisać o swoich niepowodzeniach czy o tym, że w ogóle coś nie tak. A ja jestem takim typem człowieka, u którego często jest coś nie tak. Jako bardzo emocjonalna paranoiczka, niekiedy głupi nieprzemyślany gest czy zachowanie mojego faceta doprowadza mnie do szału, pewnie dlatego, że nie ma nikogo kto mógłby mnie postawić na ziemię. Wydaje mi się, że jestem koleżeńska, sprawiam pozytywne wrażenie na ludziach, ale co z tego? Chyba ich jednak od siebie odpycham albo stawiam widoczną barierę, której nikomu nie chce się burzyć. Nie jestem no-lifem, z chłopakiem o którym wspomniałam jestem w związku już długo. Wcześniej miałam przyjaciółkę przez dobrych kilka lat, była to bardzo otwarta i towarzyska dziewczyna, trochę mnie przytłoczyła (tak myślę z perspektywy czasu). Przyjaźń ta jednak totalnie się rozpadła. Właściwie od dawien dawna nawet nie miałam okazji (i odwagi) komukolwiek powiedzieć co mi na sercu leży, czy to było błahe czy też istotne. Mam trochę znajomych, i z dawnych szkół, i ogólnie, ale do nikogo nie umiem się zbliżyć. Spora część tych znajomych zwierza mi się. Opowiada o tym, co się u nich dzieje, o pozytywnych i negatywnych sprawach. A ja... nie umiem. Czuję się sama jak palec. Wiem, wiem, zaraz spytacie o chłopaka; zależy mi na nim, z pewnością jest to odwzajemnione, ale on poznał mnie w okresie, gdy byłam bardzo zamknięta w sobie (nawet bardziej niż teraz) i w zasadzie nigdy nie nalega na zwierzenia. A ja sama nie potrafię do nich skłonić, poza tym jednak z własnym facetem nie da się pogadać tak totalnie o wszystkim, nie tak jak z przyjaciółką czy przyjacielem. Czy ja jestem jakimś antyspołecznym alienem...? Paskudnie się z tym czuję. Dodam jeszcze, że nie jestem nieśmiała, lubię rozmawiać z ludźmi, gorzej jeśli chodzi o rozmowy na mój własny temat. Wszystko tak kryję w sobie i ewentualnie wybucham, wtedy zawsze stawiam nad przepaścią mój związek, a prawdą jest, że to jedyna relacja która daje mi radość... No bo oprócz tego nie ma nic. |
|
|
|
|
#2 |
|
Biała Dama
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: świętokrzyskie
Wiadomości: 6 434
|
Dot.: Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
No, że to nie jest zdrowe, dusić emocje i nie mieć się komu wygadać, to sama widzisz po sobie. Dlaczego z facetem nie można być tak otwartym jak z przyjaciółmi? Facet powinien właśnie być przyjacielem, jedną z najbliższych osób. Miałam ochotę zaproponować właśnie jego. Jest w nim coś co Ci nie pozwala się otworzyć? Jemu to nie przeszkadza, on też Ci nie mówi o sobie, swoich problemach?
No właśnie, miałaś kiedyś przyjaciółkę, której ufałaś, nikogo poza nią nigdy nie było, komu mogłabyś się zwierzyć? Masz jakąś koncepcję dlaczego? Jakie masz/miałaś relacje z rodziną? Stało się kiedyś cuś co Ci odebrało wiarę w ludzi? Jeśli się nie ma z kim pogadać, wylać żalów, to często wraca, albo się właśnie to wszystko zbiera aż nie wytrzymujesz i wybuchasz raniąc tym bliską osobę, albo wraca pod postacią problemów ze zdrowiem, nie potrafisz mówić o problemach, za to zaczynasz narzekać na bolący brzuch, problemy z oddychaniem... Albo się otworzysz przed kimś bliskim, albo powinnaś pójść do psychologa żeby Cię nauczył radzić sobie z tym wszystkim |
|
|
|
|
#3 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 4
|
Dot.: Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
Odkąd zawiódł mnie pewien inny facet (przeżyłam to bardzo, ale to bardzo boleśnie), właśnie ta była przyjaciółka i kilka innych osób, stałam się bardzo nieufna i sceptycznie nastawiona do ludzi. Nawet do mojego obecnego faceta, bo jemu także nie potrafię całkowicie zaufać, mimo że bardzo bym chciała. Jemu początkowo przeszkadzało to wszystko, ale musiał ulec i pozwolić mi "oddychać" tzn. nie nalegać i nie denerwować się, gdy milczę. W przeciwnym razie wiedział dobrze, że odejdę, oddalę się, bo inaczej nie umiem. On mówi mi o wszystkim co się u niego działo/dzieje, jest bardzo wylewny. Z rodziną, no cóż, mam poprawne relacje, ale niezbyt bliskie. Mam do rodziców sporo żalu, bo zostałam wychowana "w cieniu" brata, który tak naprawdę... no cóż, nie osiągnął w życiu nic. Ale nie o tym chciałam pisać. Doskonale wiem, że takie życie jakie prowadzę jest złe, że to mi szkodzi, zdaję sobie sprawę z tego bardzo dobrze. Jeśli chodzi o psychologa to definitywnie odpada, czułabym się tragicznie gdybym miała opowiadać o tym co czuję obcej osobie, której OBOWIĄZKIEM byłoby wysłuchanie mnie, bo wszak pacjent to pacjent. Zastanawiam się po prostu na czym polega mój problem i dlaczego nie potrafię mieć przyjaciół? Albo jak mam sobie radzić w życiu bez nich?
|
|
|
|
|
#4 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: Bydgoszcz
Wiadomości: 306
|
Dot.: Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
Cytat:
. Kiedyś też się martwiłam, co ze mną jest nie tak - teraz po prostu się z tym pogodziłam. Taka po prostu jestem i już. Tak jak są koty pręgowane lub nie - po prostu jedni ludzie są tacy, a drudzy inni. A jak sobie radzić bez nich? Tu nie pomogę, Mama była dla mnie dużym wsparciem...Wobec tego może by jednak zaufać TŻ-owi...
|
|
|
|
|
|
#5 | |
|
Biała Dama
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: świętokrzyskie
Wiadomości: 6 434
|
Dot.: Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
Właśnie psycholog by Ci pomógł w odpowiedzeniu na pytania
Cytat:
Ja sobie mogę pozgadywać, bo nie mam na ten temat takiej wiedzy jaką bym chciała, no ale pomyślmy - nie mówisz o swoich problemach, a mówisz tu że je masz, i to całkiem sporo. Otoczenie widzi te problemy? Proponuje pomoc? Czy nikt się nie domyśla że coś Ci dolega, coś Cię gnębi? Może kiedyś ktuś Cię skrytykował, powiedział że np. użalasz się na sobą, i Ty uznałaś że nie będziesz sobą innym zawracać głowy bo i tak Cię zlekceqważą. Może właśnie Twój brat był zawsze ważniewjszy dla rodziców i Ty też uznałaś że nie będziesz dla nikogo na tyle ważna żeby się naprawdę zainteresował Twoją sytuacją. No ale widzisz, możliwości jest dużo, trzeba sobie uświadomić najbardziej prawdopodobną przyczynę, a potem uwierzyć że jest nieracjonalna. Robisz z siebie na pokaz innym ludziom jaka to jesteś dzielna, oni mają tysiące problemów którymi Cię zasypują, Ty się kreujesz na taką co ich nie ma - nie ma takich ludzi, czasami każdy potrzebuje wsparcia, z nim jest o niebo łatwiej. Ty albo się unosisz dumą że nie potrzebujesz od ludzi litości, albo uważasz że nie zasługujesz na uwagę, dobre słowo od kogoś, nie doczekasz się go. Większość ludzi się w ten sposób nie karze, tak, to jest karanie samej siebie. Mówienie o swoich słabościach, problemach to wystawianie się na cios, Ty wolisz sobie wybudować mur obronny, ale łatwiej przez to nie jest i nie będzie. To już wiesz, pomyśl naprawdę solidnie nad przyczyną, nie spiesz się, ale przemyśl sobie wszystko dokładnie, bardzo ważne jest zrozumieć gdzie to się zaczęło, to tak jak z powojem - pieliłaś kiedyś ogródek? Powój to takie płożące stworzenie, próbujesz go wyrwać, ale jak złapiesz z brzegu to oderwiesz tylko jedną łodyżkę a chwast ma się dobrze dalej. Trzeba znaleźć to miejsce gdzie cała roślina wyrasta, wtedy pozbędziesz się problemu najszybciej i najskuteczniej. Tylko musisz być przed sobą absolutnie szczera |
|
|
|
|
|
#6 | |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 4
|
Dot.: Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
Cytat:
Jeśli chodzi o reakcję otoczenia - prawda jest taka, że takie i inne problemy mam już jakiś czas. I bywały gorsze momenty, znacznie gorsze. I wtedy otoczenie próbowało zareagować. Rodzice też zaczęli się o mnie martwić, ale ich troska tylko mnie denerwowała, bo była taka... chwilowa. Tak czy siak poradziłam sobie, przebrnęłam przez to i tak w sumie to daję sobie radę sama. Ale to boli, ten brak kogokolwiek bliskiego... to, że nagle wybucha kłótnia z TŻ, a ja zdaję sobie sprawę,że hej ? kogo ja mam się poradzić? Czy ja w ogóle wiem co robić? czy to naprawdę jest tak ,a nie inaczej? i myślę, i próbuję być "sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem", ale nie jestem obiektywna... |
|
|
|
|
|
#7 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-01
Lokalizacja: stąd
Wiadomości: 36 831
|
Dot.: Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
Cytat:
![]() IMO facet nie powinien być tylko partnerem i po prostu 'facetem', ale właśnie również przyjacielem. I ja np. uważam mojego faceta za mojego najlepszego przyjaciela Zawsze o wszystkim mogę z nim pogadać, czy to są kosmetyki, ciuchy, czy ploteczki, czy cokolwiek innego. Niemniej jednak innych przyjaciół też mam i uważam, że to bardzo ważne mieć kogokolwiek poza facetem |
|
|
|
|
|
#8 | |
|
Biała Dama
Zarejestrowany: 2010-02
Lokalizacja: świętokrzyskie
Wiadomości: 6 434
|
Dot.: Same smęty, czyli malutkie wyznania samotniczki.
Cytat:
Co do wytłuszczonego - Szczerze mówiąc to tak jest, dalsi znajomi i obcy nie przejmują się Tobą, bardziej działają dla własnej korzyści niż dla Twojej, ale masz jakichś tam znajomych którzy Tobie ufają i chyba nie są złymi ludźmi, byłoby naturalne gdybyś i Ty im zaufała. Mówisz że tamta przyjaciółka Cię przytłoczyła, rodzice też Cię w jakiś tam sposób tłamsili. Ale to nie są prawidłowe, zdrowe relacje między ludźmi, to są toksyczne relacje. Straciłaś zaufanie do ludzi ale większość z nich jednak potrafi stworzyć relacje dobre, oni Cię obdarzają sympatią, mówią z Tobą o swoich sprawach. Ty im odpłacasz nieufnością. Nie chcę Cię tu urazić, ale powinnaś sobie uświadomić że to nie jest w porządku wobec nich. W jakiś sposób ich odtrącasz, a to przykre być odtrącanym. Żeby relacja była zdrowa powinna być symetryczna, żeby wszystkie zasady działały w obie strony. Nie ranisz ich tak jak raniono Ciebie, ale jednak to jeszcze nie jest to co powinno. A najbardziej to uderza w Ciebie. Życie takie jest że ludzie ranią, ale zazwyczaj jeden Cię zrani a pięciu innych Ci pomoże się podnieść. Ale Ty za pomoc dziękujesz i wstajesz sama. A potem masz żal że nie ma przy Tobie nikogo. Myśliwski tak mądrze napisał w jednej książce, nie staraj się tak na siłę być silny, siła odgradza nas od innych ludzi. Sprawiasz wrażanie niezależnej, samodzielnej, pewnie dumnej, więc ludzie sądzą że ich nie potrzebujesz. Czasami warto przyznać, nie radzę sobie, nie wiem co robić. Jakich odpowiedzi byś się spodziewała od znajomych? Przecież nie powiedzą że ich to nie obchodzi, radź sobie sama. Ludzie lubią doradzać, choćby dlatego że czują się wtedy mądrzy a jak jesteś dla nich ważna to również poczują się potrzebni. Sądzę z tego co widzę że jesteś rozsądną dziewczyną, i możliwe że oceniasz sytuacje dobrze, ale być pozostawioną samą sobie w trudnych chwilach to okropne uczucie, dużo trudniej się pozbierać. Powinnaś próbować mówić o swoich problemach, nauczyć się tego. Możesz zacząć od drobiazgów, typu zepsuło mi się radio, co mi poradzisz, warto naprawiać czy kupić nowe? A potem stopniowo przechodzić do rzeczy ważnych dla Ciebie. Myślisz że dałabyś radę się przełamać i powoli próbować? |
|
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 10:43.






. Kiedyś też się martwiłam, co ze mną jest nie tak - teraz po prostu się z tym pogodziłam. Taka po prostu jestem i już. Tak jak są koty pręgowane lub nie - po prostu jedni ludzie są tacy, a drudzy inni. A jak sobie radzić bez nich? Tu nie pomogę, Mama była dla mnie dużym wsparciem...Wobec tego może by jednak zaufać TŻ-owi...





a jak jesteś dla nich ważna to również poczują się potrzebni. 
