![]() |
#1 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 1 833
|
Kiedy umiera dziecko...
Drogie Panie,
Proszę o radę. 2 miesiące temu mojej przyjaciółce zmarło dziecko. Urodziło sie z wada serca, miało przeżyć kilka miesięcy a zmarło w wieku ok 2,5 roku. Moja przyjacioka mimo ze niby powinna być "przygotowana" na to, mówi ze nie spodziewała sie, ze nie umie tego w żaden sposób zaakceptować. Jest w totalnej rozsypce.. Przy życiu trzymają ja już chyba jedynie leki i bliscy, którzy jej pilnują dzień i noc.. Nie wiem jak jej pomoc. Sama nie mam dzieci, nie próbuje sobie nawet tego wyobrazić ale ryczalam z nią jak bobr. Ona nie ma rodziny, jest z domu dziecka, ma przyjaciół, ojciec dziecka ja wspiera jak może ale ma już własna rodzine i coraz mniej serca w to wkłada.. Jakieś rady? Kiedy będzie lepiej? |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#2 |
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 164
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
witaj.nie potrafie wyrazic zalu co czulam jak to czytalam.
Smierc dziecka to dramat.nie potrafie nic wiecej powiediec niz badz z Tą osoba i wspieraj.Albo tylko badz. ![]() Ja pierwsze dziecko stracilam.Pytasz czy i kiedy ten zal minie.Mysle ze nigdy,przykro mi. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#3 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 6 311
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Chyba przede wszystkim musisz jej pozwolić przeżyć tą żałobę, dać czas... to straszne przeżycie. Nie oczekuj od niej że się pozbiera i będzie żyć dalej 2 miesiące po..
Daj się jej wypłakać, wyżalić. Bądź blisko ale nie narzucaj swojej obecności. A próbowała porozmawiać z jakimś psychologiem? |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#4 |
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 1 833
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Ona nie chce pomocy psychologa, chodzi jedynie do psychiatry po receptę. Mam wrażenie że ten lekarz poza wypisywaniem leków nie robi nic więcej. Z nami jakoś rozmawia o tym, na początku była bardziej otwarta, wykrzykiwała cały ból a teraz widzę że zamyka się w sobie, płacze, gapi w jeden punkt...
Martwię się o nią. Nie wiem jak się zachowywać. Nie wiem czy pytać jak się czuje, czy chodzić z nią na cmentarz (potrafiła siedzieć przy grobie GODZINAMI!), czy próbować ją odciągnąć od tego wszystkiego jakoś.. straszne. Ona sama przyznała że rok temu była dużo lepiej oswojona z myślą, że malutka może w każdej chwili odejść ale potem zaczęła myśleć że może jednak zdarzy się cud i to się nie stanie.. Bo w końcu żyła dużo dłużej niż lekarz powiedział. Malutka zmarła w domu we śnie, bez szarpania i dramatów...Jak sobie o tym pomyślę to płaczę... |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#5 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Musi przeżyć załobę. Nie da się tego przyśpieszyć u jednych trwa tydzeń, u innych rok itd. musi znaleźć siłę do życia w sobie. Jedyne co możesz zrobić to stać obok i wspierać. 2 miesiące to bardzo mało. Słowa chyba nie ukoją bólu, trzeba wylać łzy, przejść wszystkie etapy. Dyskretnie patrz, czy nie robi się niebezpiecznie.
moja teściowa straciła dziecko. i jak mi opowiaała to swoje musiała przejsc. Corka zmarła w pazdzierniku, w styczniu nie chciała patrzec na zdjęcia nowonarodzonego dziecka w rodzinie, bo nie miała siły. Czas, czas i jeszcze raz czas... |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#6 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-08
Wiadomości: 4 225
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Nic tu nie pomoże, musi mieć czas na oswojenie się z tym co się stało. I chyba lepiej jej nie odciągać, niech się wypłacze, to jest bardzo potrzebne, bo najgorzej to dusić wszystko w sobie. Bądź po prostu blisko niej, żeby czuła że w każdej chwili może na Ciebie liczyć.
Ciężko mi coś doradzić jak Ty masz się zachowywać, bo jedna osoba woli o tym nie mówić, inna chce się wygadać... Nie dajcie jej odczuć, że jest z tym sama.
__________________
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#7 |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-06
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Autorko byłam i jestem w takiej sytuacji jak Ty.. Córeczka mojej przyjaciółki zmarła nagle, mając niespełna dwa latka...
Od tego czasu minęło już ponad 2.5 roku.. To nie jest tak, że czas leczy rany.. Tego bólu uleczyć się nie da. Czas potrzebny jest tylko do oswojenia się z tą sytuacją... Ehhh... ciężko pisać... temat rzeka... nawet nie wiem z której strony zacząć to opisywać... Bądź przy niej, nie pocieszaj, wspieraj ale nie bądź nachalna... Tyle w tej sytuacji jest sprzeczności, tyle bólu, tyle łez, że nie da się tego jasno opisać.. Nie ma recepty i nigdy takiej nie będzie.. A szkoda.. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#8 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 52 423
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Jutro minie pół roku od śmierci mojego synka.
Napiszę Ci więc z mojego doświadczenia. Dziewczyny mają rację. Po pierwsze - niczego nie przyspieszaj, nie odciągaj jej, ona musi przeżyć wszystkie etapy żałoby po dziecku. Inaczej będzie się to za nią ciągnąć latami, nigdy z tego nie wyjdzie. Ja też chodziłam na cmentarz codziennie, nawet jak nie widziałam na oczy ze zmęczenia po pracy. Po prostu tego potrzebowałam i już. I też mądra rzecz, którą przeczytałam - aby przeżyć w pełni żałobę, trzeba roku, ze wszystkimi świętami. To jest prawda, ja ciężko przeżywałam wszystkie ważne dni, Wielkanoc (heh, Wielkanoc, w Wielki Piątek pochowaliśmy dziecko), planowy termin porodu (urodziłam synka w 30tc), najpierw każdy tydzień, potem każdy miesiąc od tego cholernego wtorku. Przede mną Dzień Dziecka Utraconego, Wszystkich Świętych i najgorsze, czego sobie nie wyobrażam w ogóle - święta Bożego Narodzenia. Mija już pół roku i spokojnie mogę o tym wszystkim rozmawiać, ale święta to raczej bym wolała ominąć szerokim łukiem. Przecież miał być już na świecie pół roku, to miały być nasze najpiękniejsze święta.... Dla mnie wciąż niewyobrażalne to jest. A Twoja przyjaciółka jest dopiero 2 miesiące po śmierci córeczki, przed nią długa droga ![]() Po drugie - po prostu przy niej bądź. Jeśli czujesz, że ona Cię potrzebuje, to bądź przy niej. Już to pisałam w innym wątku, ale nasz krąg znajomych po stracie synka bardzo się zmniejszył. Niektórzy w ogóle się nie odezwali, inni przyszli na spotkanie z nami ze swoją malutką słodką córeczką (ja się zawsze po takim czymś muszę długo zbierać). Kolega napisał mi mądrą rzecz: że on nie wiedział tak naprawdę, co powiedzieć, bo w takiej sytuacji nie ma dobrych słów, ale brak reakcji jest jeszcze gorszą reakcją. Musiałabyś też wyczuć, czy ona chce mówić o dziecku, czy nie. Różne są reakcje rodziców po takiej tragedii, jedni wolą unikać rozmów, a drudzy właśnie chcą rozmawiać, nie wyobrażają sobie, aby o dziecku zapomniano, przecież ono było. Polecam Ci stronę dlaczego.org. Jest to strona dla osieroconych rodziców, którzy stracili dzieci w różnym wieku. Jest tam sporo artykułów, część dotycząca wiary, ale też psychologii, jest np. lista życzeń osieroconych rodziców.. I może nie teraz, ale w jakiś delikatny sposób zaproponuj koleżance dołączenie do jakiegoś forum czy grupy wsparcia. Ja bez naszych wizażowych Aniołkowych Mamuś miałabym ciężko, ale ja dużo mówię i tam też często musiałam się wygadać. Czytałam też sporo takich historii na forach internetowych, świadomość, że nie jestem jedyna na tym świecie w takiej sytuacji jest ważna. Ktoś przeżył to, co ja, pozbierał się, ma teraz dzieci - to było dla mnie światełko w tunelu. A jak z pracą? Czy koleżanka chce wrócić do pracy? Dla mnie to też była terapia, jak wróciłam do pracy, miałam sporo na głowie, musiałam trochę zmienić garderobę (waga do dziś przypomina mi o ciąży:/), itp. Choć na początku była to tylko taka przykrywka, tzn. w dzień się uśmiechałam, a po pracy po południu wyłam na cmentarzu. Ale potem już się wbiłam w ten tryb i jakoś pomogło. Poza tym ja niejako sama znalazłam swoją terapię, coś, co mi bardzo pomogło. Może koleżance również się uda, to będzie taki przełom, po którym się trochę uspokoi. Ale to, co piszesz, o patrzeniu w jeden punkt jest trochę niepokojące. Zwróć uwagę, czy koleżanka nie popada w depresję i może faktycznie pomyślcie o zmianie lekarza, bo same leki tutaj nie pomogą. I też już któraś z dziewczyn to napisała - ten ból nie minie. Koleżanka po prostu nauczy się z nim żyć, ale to nigdy nie minie. Śmierć dziecka jest czymś, z czym nie można się pogodzić, nigdy, bo to nie tak miało być. Na grobie mojego synka widnieje napis: Nic nie boli bardziej niż śmierć spełnionego marzenia. Parę słów, a idealnie oddają rzeczywistość. Przytulam Was mocno, będzie Wam potrzebne dużo siły. W razie czego pisz. ---------- Dopisano o 08:24 ---------- Poprzedni post napisano o 07:41 ---------- Jeszcze z rzeczy, które mogą pomóc przychodzą mi do głowy: aktywność fizyczna aktywność "twórcza" - decoupage, malowanie, itd. pisanie bloga Nie pomogą się pozbierać, ale chociaż na chwilę odciągną myśli albo dają ujście emocjom. Edytowane przez ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91 Czas edycji: 2012-10-02 o 06:46 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#9 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Toruń
Wiadomości: 5 725
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Persephone_ pięknie to napisałaś nic dodać nic ująć
![]() moja koleżanka także straciła dziecko nie narzucać się ale pokazywać swoją obecność i że jesteś kiedy tylko chce ![]() ![]() jej chyba pomogło to że miała już 1 dziecko i postanowiła jednak starać sie o następne to dało jej siłę i odwróciło uwagę ale każdy ma inne potrzeby ![]() leki od psychiatry może są źle dobrane skoro piszesz, że patrzy w jeden punkt - otępiają ją? może warto zmienić lekarza u nas są psychiatrzy z prawdziwego zdarzenia poszukajcie takich empatycznych osób ...
__________________
Apolonia rośnie poza brzuchem od 03.09.2007'
Bruno dołączył do nas 28.02.2011' |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#10 | |||
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 1 833
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Cytat:
---------- Dopisano o 09:10 ---------- Poprzedni post napisano o 09:09 ---------- Cytat:
---------- Dopisano o 09:18 ---------- Poprzedni post napisano o 09:10 ---------- Persephone dziękuję za Twój wpis. Strasznie Ci współczuję. Sama nie mam dzieci i nie czuję się materiałem na matkę ale takie historie mnie poruszają głęboko. Po pierwsze - praca - Anka wróciła do pracy szybko po tym, wytrzymała dwa dni płacząc w toalecie i poszła na zwolnienie. Teraz mówi że nie da rady. Generalnie ona wychodzi tylko do lekarza i na balkon wypalić papierosa.. nigdzie nie daje się wyciągnąć. Wcześniej chodziła na cmentarz, od dwóch tygodni tam nie była. Proponowałam jej żebyśmy poszły tam razem i skończyło się płaczem histerycznym. Wczoraj mi powiedziała że przeleżała cały dzień. Trudne to wszystko. Nie sądziłam że będzie z nią tak ciężko. Ja i jeszcze jedna nasza przyjaciółka staramy się na zmianę po pracy nią zająć. Ojciec dziecka powoli wycofuje się ze wszystkiego, Anka wplątała się w romans z żonatym facetem, który jej obiecywał rozwód a jak zaszła w ciążę to chciał zniknąć. On nie chciał dziecka, w szpitalu był ze dwa razy u małej, na pogrzeb nie przyszedł. Nie wiem co on o tym wszystkim myśli, nie udało mi się szczerze z nim porozmawiać. Dziękuję za wypowiedzi. Trochę się uspokoiłam że robimy wszystko co możemy, ja jej nie bronię płakać ale nie chcę by się zatracała w tej żałobie. Ona ma 29 lat, całe życie przed nią... ---------- Dopisano o 09:20 ---------- Poprzedni post napisano o 09:18 ---------- Cytat:
|
|||
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#11 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 52 423
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Co do pracy, rozumiem. Mnie czasami jest ciężko, praca z ludźmi, czasami przychodzą ludzie z dziećmi, maleńkimi, w "moim" wózku, z "moim" imieniem....
Szkoda, że tak jej się życie poukładało, że znalazła mało odpowiedniego faceta. Wsparcie partnera to nieoceniona rzecz. Mnie bardzo TŻ pomagał, widziałam sens życia tylko w robieniu rzeczy dla niego. Inaczej też by mi się nie chciało wstawać z łóżka. Plus rodzice i siostra - ale tu też Twoja koleżanka ma gorszą sytuację ![]() Bardzo dobrze, że ma Was, myślę, że koleżanka to doceni za jakiś czas, ale naprawdę jesteście wspaniałymi przyjaciółkami, jesteście z nią i ona wie, że może na Was liczyć. To bardzo ważne. I dobrze, że nie chcecie pozwolić jej się zatracić w żałobie. Bardzo łatwo jest wpaść w depresję, a później bardzo ciężko z niej wyjść. A 29 lat to tak jak mówisz, całe życie przed nią. Teraz piszę to tak jakby patrząc na to z boku - bo to się bardzo łatwo pisze, ciężej zrobić. Ale da się. Nie napiszę, że trzeba myśleć pozytywnie, ale po prostu trzeba przez to wszystko przejść nie zatracając się w rozpaczy. Później, po tym najgorszym dołku, przychodzi stabilizacja i są gorsze i lepsze dni, ale jakoś da się funkcjonować. I tak, myślę, że robisz wszystko, co w Twojej mocy. To bardzo dużo. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#12 | |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 6 311
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Przeczytałam nowe wpisy i się popłakałam.
Nawet nie umiem sobie wyobrazić waszego bólu. ---------- Dopisano o 09:47 ---------- Poprzedni post napisano o 09:45 ---------- Cytat:
Ja osobiście pewnie bym się wkurzyła ale po czasie zrozumiała, doceniła i podziękowała że ktoś się zdecydował podejmować decyzje za mnie (słuszne). |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#13 | |
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-06
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Cytat:
Ja miałam o tyle gorzej, że wtedy kiedy jej córeczka zmarła, byłam w ciąży. Wiedziałam, że muszę być przy niej, że potrzebuje mojej obecności, a z drugiej strony wiedziałam też, że to, że spodziewam się córki, nie wpłynie na jej stan najlepiej.. Tymczasem moja ciąża pozwoliła jej się bardziej otworzyć, tematy ciążowo-dzieciowe przerobiłyśmy miliony razy. Ja nigdy nie zaczynałam tego tematu, ale kiedy ona zaczynała o tym mówić, ciągnęłam to.. Ciągnęłam, chociaż słyszałam to już 150 razy.. To jej pomagało wtedy.. Nie można zaprzeczać tej sytuacji. Ona jest, stała się i trzeba z nią żyć. Nie można pocieszać, że jutro będzie lepiej. To nic nie da, bo do jutra to jeszcze trzeba dożyć a dziś jest bardzo źle. Trzeba być tak naprawdę zawsze i wyłapać moment, kiedy ta osoba zechce mówić, opowiadać. Tematu nie można też unikać. Nie można też udawać, że tego dziecka nigdy nie było. Ono przecież żyło, oddychało, jadło, uśmiechało się. To dziecko było a w sercu matki i najbliższych będzie zawsze. Kiedyś myślałam, że to sie nie zdarza, że to tylko gdzieś daleko.. Teraz widzę jak bardzo blisko... |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#14 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 52 423
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Cytat:
Masz tak wiele racji... Naprawdę zazdroszczę Waszym koleżankom takich przyjaciółek. A co do "nie chce się". Ja na cmentarzu poznałam rodziców, którzy stracili córeczkę 2 tygodnie przed terminem. Pierwsze moje wrażenie po krótkiej rozmowie z nimi było właśnie takie - oni są totalnie zrezygnowani. Sama zresztą też tego doświadczyłam. |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#15 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: duplinek
Wiadomości: 12 932
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
wspolczuje Twojej przyjaciolce. moja znajoma tez stracila coreczke w 41 tc, weszlam na ta strone bo nie wiedzialam jak sie wobec niej zachowac
http://dlaczego.org.pl/ycie-po-strac...o-stracie.html spojrz tez na liste zyczen osieroconych rodzicow
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.php?p=43221823 #post43221823 wymienie Tresor Midnight Rose |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#16 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 9 934
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Poroniłam we wczesnej ciąży - dużo osób neguje to - przecież nie straciłam dziecka, nie zdążyłam go nawet zobaczyć, nie znam płci, to był zlepek komórek. A ja bym chociaż chciała wiedzieć, czy było chłopcem czy dziewczynką. Co tu rozpamiętywać, zdarza się... Jak zadzwoniłam do mojej przyjaciółki powiedzieć jej o tym, to stwierdziła, że może to nie była wcale ciąża.... A w ogóle to ją w ogóle boli gardło....
Czasami najlepiej nie mówić nic, a być z kimś. Ja bym się najbardziej obawiała samobójstwa Twojej przyjaciółki i to nie koniecznie teraz, a za jakiś czas. Obojętnie jak bardzo jest dla Ciebie ważna, masz też swoje życie i w końcu może poukładać się tak, że nie będziesz miała już czasu/ siły/możliwości...Myślę, że jej doskwiera, że nie ma dla kogo żyć, a z tego co piszesz to w ogóle życie jej nie rozpieszczało od początku... Chciałabym mieć taką przyjaciółkę jak TY W terminie porodu byłam już w drugiej ciąży (i nadal jestem) i nie ma dnia żebym nie myślała o tamtym dziecku. Teraz byłabym w domu z noworodkiem... Dlatego tez myślę, że najgorsza rzecz to tekst będziesz mieć następne... I co z tego? Tamtego nic nie zastąpi, przez to, że jestem w ciąży wcale nie jest mi lepiej. Mam też świadomość, że gdyby tamto dziecko nie zginęło to tego wcale by nie było, bo na jednym miało się skończyć.
__________________
"The past is history. Tomorrow is a mystery. Today is a gift. That is why it is called the present" Anon. ![]() ![]() ![]() Edytowane przez scarlett26 Czas edycji: 2012-10-02 o 10:56 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#17 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 52 423
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Z tym "będziesz mieć następne" to jest według mnie i tak i nie.
Z jednej strony to jest oczywiste, że żadnego dziecka nie da się zastąpić innym. Ale z drugiej - dla mnie świadomość, że jestem młoda, nie mam nic w środku "uszkodzone", z zajściem w ciążę nie miałam problemów i że może doczekam się ziemskiego szczęścia jest budująca. Moim celem obecnie stało się posiadanie dziecka, więc "będziesz mieć następne" jest akurat dla mnie czymś, co mnie bardzo pociesza. Nigdy nie zapomnę o pierwszym synku, ale będę się starała mieć kolejne dzieci. Gdy miałam 13 lat, zmarła moja koleżanka, miała guza mózgu. Za jakieś 2-3 lata jej rodzice doczekali się kolejnej dziewczynki (a mieli już syna, 2 lata starszego od nas). Kolejne dziecko nie zastąpi zmarłego, ale w pewien sposób ukoi ból. Można tu dywagować naprawdę godzinami, ale to są tylko ludzkie odruchy. Ale to wszystko tak trochę abstrahując od tematu, bo tutaj raczej o kolejnym dziecku na razie nie ma co mówić. Ale zszokowało mnie trochę to, co napisałaś scarlett26 o samobójstwie ![]() Edytowane przez ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91 Czas edycji: 2012-10-02 o 11:21 |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#18 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-08
Lokalizacja: Toruń
Wiadomości: 5 725
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
tak sobie pomyślałam, a może poszukać osób w sytuacji podobnej do Twojej przyjaciółki (kobiet po stracie) i umówić ją z nią na spotkanie
![]() a rodzina wspiera tą dziewczynę czy jej nie ma lub jest daleko. Martwi mnie to otępienie - tak nie powinno być, ja też zamówiłabym wizytę domową dobrego specjalisty, bo leki mają pomóc radzić sobie ze sobą - z sytuacją, a nie zagłuszać, otępiać ...
__________________
Apolonia rośnie poza brzuchem od 03.09.2007'
Bruno dołączył do nas 28.02.2011' |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#19 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-06
Wiadomości: 13 215
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Dobry pomysł z tym spotkaniem. U mnie w poprzedniej pracy jedna dziewczyna straciła ciąże w 9 miesiącu i nawet dziecka nie widziała a druga pracownica w podobnym czasie straciła kilkutygodniowe dziecko. Kierowniczka pozwoliła im w czasie godzin pracy spotkać się ze sobą i porozmawiać, widziałam że im to pomogło.
Mnie samej brakuje kogoś, ale po poronieniu. Kilka dni temu, miałam usuwaną martwą ciąże o którą starałam się kilka lat. Jestem smutna, samotna, i ze łzami w oczach patrze na mój pusty już brzuszek. A najgorszy to był pobyt w szpitalu, gdzie w pokojach obok kwiliły noworodki, takie śliczne maleństwa, podczas gdy ja podłączona do kroplówki, lekko zaspana po narkozie właśnie straciłam swój cud. Mąż bardzo mnie wspiera, gdyby nie on... ale ta pustka i tak boli. ![]()
__________________
Zmieniaj swoje życie
![]() |
![]() ![]() |
![]() |
Okazje i pomysĹy na prezent
![]() |
#20 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 4 123
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Jak człowiek płacze czytając takie opowieści...to nie wyobrażam sobie nawet w jednym ułamku jak można przejść przez taki koszmar.
Ja nawet myśleć o tym normalnie nie mogę..jak tylko pojawia się myśl o śmierci dziecka w mojej głowie, to dręczy mnie całymi godzinami....nie mogę się ogarnąć. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#21 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 52 423
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Cytat:
![]() Dobrze Cię rozumiem. Mnie do dzisiaj brakuje kopniaczków, skaczącego brzucha, czkawki.... A po porodzie w szpitalu w otępieniu słuchałam KTG z sali obok, bicia serduszka na USG z sali naprzeciwko czy płaczu dzieci z góry... Na szczęście położono mnie w jednoosobowej sali na oddziale ginekologicznym, a rodziłam w zabiegówce, nie zniosłabym porodówki, a początkowo położna mnie tam wysyłała, bo to był 7 miesiąc... Po porodzie nie umiałam patrzeć na swój brzuch, był taki pusty i bezsensowny :/ Szukajcie grup wsparcia. Na stronie dlaczego czasami pojawiają się informacje o takich grupach. Naprawdę razem jest łatwiej. Ja się udzielam na forach i mi to wystarcza na razie, ale myślę też, czy by się nie wybrać na taką grupę wsparcia gdzieś niedaleko siebie... |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#22 | ||
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2007-06
Wiadomości: 2 737
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
[1=ecd9a68db8379fc22aec146 35aa2645aca7c721b_6070dc9 9c9f91;36866496]Masz tak wiele racji... Naprawdę zazdroszczę Waszym koleżankom takich przyjaciółek.
A co do "nie chce się". Ja na cmentarzu poznałam rodziców, którzy stracili córeczkę 2 tygodnie przed terminem. Pierwsze moje wrażenie po krótkiej rozmowie z nimi było właśnie takie - oni są totalnie zrezygnowani. Sama zresztą też tego doświadczyłam.[/QUOTE] Niestety to jest chyba taki etap.. Brak celu, nie ma po co wstać rano, nie ma po co w ogóle cokolwiek robić.. A osoba, która chce pomóc, chce ulżyć, jest bezsilna.. To okropny czas.. Nigdy nie pomyślałam, że ktoś mógłby inaczej postępować niż ja wtedy. To było dla mnie takie naturalne w tej całej nienaturalnej sytuacji. Płynące skądś. Niczym się wtedy nie podpierałam, nie szukałam odpowiedzi na to, jak mam się zachować i jak jej pomóc. To wychodziło samo, a poza tym nie było wtedy na to czasu.. Cytat:
---------- Dopisano o 15:49 ---------- Poprzedni post napisano o 15:33 ---------- Cytat:
Chociaż przyznam, że dla mnie też jest różnica w śmierci dziecka a utracie ciąży, ale nigdy nie mogłabym powiedzieć czegoś takiego. To uważam ja i ja inaczej podeszłabym do poronienia. Dla Ciebie wielkim przeżyciem było to i ja to szanuję. Nie odważyłabym się nigdy powiedzieć Ci, że nie masz prawa do przeżywania straty, bólu, bo to jeszcze nic nie było... Nie odważyłabym się powiedzieć czegoś takiego osobie, która ma do tego stosunek inny niż ja. To naprawdę okropne i mogę sobie tylko wyobrazić co wtedy poczułaś, kiedy zamiast wsparcia, wysłuchania, dostałas taki tekst.. [1=ecd9a68db8379fc22aec146 35aa2645aca7c721b_6070dc9 9c9f91;36867880]Z tym "będziesz mieć następne" to jest według mnie i tak i nie. Z jednej strony to jest oczywiste, że żadnego dziecka nie da się zastąpić innym. Ale z drugiej - dla mnie świadomość, że jestem młoda, nie mam nic w środku "uszkodzone", z zajściem w ciążę nie miałam problemów i że może doczekam się ziemskiego szczęścia jest budująca. Moim celem obecnie stało się posiadanie dziecka, więc "będziesz mieć następne" jest akurat dla mnie czymś, co mnie bardzo pociesza. Nigdy nie zapomnę o pierwszym synku, ale będę się starała mieć kolejne dzieci. Gdy miałam 13 lat, zmarła moja koleżanka, miała guza mózgu. Za jakieś 2-3 lata jej rodzice doczekali się kolejnej dziewczynki (a mieli już syna, 2 lata starszego od nas). Kolejne dziecko nie zastąpi zmarłego, ale w pewien sposób ukoi ból. Można tu dywagować naprawdę godzinami, ale to są tylko ludzkie odruchy. Ale to wszystko tak trochę abstrahując od tematu, bo tutaj raczej o kolejnym dziecku na razie nie ma co mówić. [/QUOTE] Moja przyjaciółka nie chce mieć dziecka. Ona po prostu nie potrafi racjonalnie podejść do pewnych spraw związanych z posiadaniem dziecka i otwarcie o tym mówi. Sama też widziałam niejednokrotnie tego przesłanki.. Jej córeczka zmarla nagle, nikt nie był na to przygotowany, nikt nigdy nie podejrzewał, że może się stać coś takiego i nagle jednego dnia dziecka juz nie było.. |
||
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#23 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-03
Lokalizacja: kraina uśmiechu i dobrego humoru :-D
Wiadomości: 9 036
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Osobiście nie przeżyłam takiej tragedii, jedynie moja bliska krewna straciła dorosłe juz dziecko i jedyne co mogę stwierdzić to to że najmocniej własnie przeżyła śmierć dziecka ( dwa lata wcześniej zmarł jej mąż)
Z moich doświadczeń nt. załoby i straty mogę jedynie napisać co mi bardzo pomogło przejść przez ten cięzki okres ( smierć ukochanego Taty) Troska przyjaciół - chęć wysłuchania - to daje bardzo wiele. Samo zaoferowanie pomocy. Praca. Mechaniczna, zajmująca. Oddanie rzeczy zmarłej osoby, spakowanie, wyniesienie. Nie oglądanie zdjęć przez dłuzszy czas z tą osobą ( szczególnie na początku kiedy rana jest bardzo swieża) Znalezienie sensu samej śmierci, odpowiedzi na pyt. dlaczego. Znalezienie sensu dalszego życia. Zaakceptowanie faktu że to się stało i że spędzilismy ze sobą tak wiele cudownych lat. Na wszystko potrzeba czasu, przemysleń ... jak któraś wspominała roku z wszystkimi jego świętami. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#24 |
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-09
Wiadomości: 17 087
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
To chyba Korczak pisał, że dzieci też mają prawo do śmierci.
Chociaż to wydaje sie niezgodne z naturą, kolejnością rzeczy, ale tak bywa. Odkąd mam dziecko, też mi się zimno robi, kiedy słyszę o ciężkich chorobach czy śmierci dziecka. Na to chyba nie ma pocieszenia. |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#25 | |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 52 423
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Cytat:
Przede wszystkim wiele mam nie chce wyrzucać rzeczy związanych z dziećmi, chce oglądać zdjęcia, chce zamanifestować, że dziecko - choć małe - było, liczyło się, było realną osobą. Po drugie śmierć dziecka nie ma żadnego sensu. Nie można jej zaakceptować, ani sercem ani rozumem. To jest wbrew naturze, bo najpierw jest życie, a potem śmierć. Tu nie było żadnych lat, tu była chwila. Sens życia też się czasem gubi i pozostaje gapienie się w ściany. I nigdy, przenigdy nie udaje się odnaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego. (Piszę to wszystko z punktu widzenia rodzica. Inni, lekarze czy tam ktoś może potrafią wytłumaczyć racjonalnie taką śmierć, ale rodzic - nigdy) Edytowane przez ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91 Czas edycji: 2012-10-02 o 18:32 |
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#26 |
Gang Iren
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Poznań/UK
Wiadomości: 52 313
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Strasznie wspolczuje.Nie umiem nic doradzic,dziewczyny juz wszystko co mozna napisaly.Nie potrafie wyobrazic sobie ogromu bolu jaki czuje sie tracac dziecko.Mojej znajomej dziecko zylo tylko 5 dni,wiele lat trwala jej zaloba.To chyba najgorsze co moze sie przydazyc-pochowac wlasne dziecko.
__________________
We all find time to do what we really want to do... |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#27 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 3
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Witam was, chcę się z wami podzielić swoją historią, być może niczego nie zmieni to w moim życiu, ale nie chcę tego dusić w sobie.
Otóż 1.5 miesiąca temu straciłam dziecko, w 15 tyg ciąży. Nie było łatwo i nadal nie jest. Podczas USG usłyszałam: "Przykro mi, ale ciąża nie jest prawidłowa" to chyba najgorsze, co może usłyszeć przyszła matka. Lekarz wykonujący USG nie pozostawił mi złudzeń. Ogromna przepuklina mózgowo-rdzeniowa, deformacje w obrębie twarzoczaszki, nieprawidłowa praca serca... Powiedział wprost: "to dzieciątko nie ma szans, umrze w pani łonie, Nigdzie nie znajdzie pani lekarza, który zgodzi się prowadzić tą ciążę" Dlaczego, przecież ja już miałam swojego lekarza, napewno mi pomoże- pomyślałam . Jakże się przeliczyłam. Mój lekarz prowadzący, gdy tylko zobaczył wydruk USG zaczął krzyczeć: Jak Pani mogła do tego doprowadzić?! Nie może pani urodzić tego potworka!- Pomyślałam, przecież to moje dziecko, dlaczego? co zrobiłam nie tak? Prawda była taka, że ta ciąża była wymarzona i oczekiwana, dbałam o siebie, jak tylko mogłam, więc dlazego ja? do tej pory szukam odpowiedzi. Mój prowadzący dał mi wtedy skierowanie do szpitala, rozpoznanie: missed abortium. Pojechałam, byłam w szoku, jednak w szpitalu uświadomiłam sobie do czego chce mnie zmusić mój lekarz. w szpitalu kolejne USG potwierdzające diagnozę poprzedniego lekarza i pytanie: czy chce Pani zakończyć ciąże??Wtedy odpowiedziałam niewiem, nie mogę decydować o życiu dziecka. Nie musiałam, moje dzieciątko zmarło 2 dni później, mój synek sam podjął decyzję, odciążył mnie w tej kwestii. Jest ciężko, zastanawiam sie dlaczego padło na nas, przecież mamy już jednego zdrowego syna, więc jak to mogło się stać?? "Mój lekarz prowadzący" nie jest już moim lekarzem, nie mogłam na niego patrzeć po tym wszystkim co od niego usłyszałam. W szpitalu spotkałam się z ogromnym zrozumieniem i taktem lekarzy i personelu. Ale boję się. Bedąc w ciąży nie takiego scenariusza oczekiwałam, los z nas zadrwił okrutnie. Teraz już wiem, że ciąża nie jest tylko pasmem szczęścia. Chyba już nigdy nie zdecyduję się na dziecko, boję się, nie chce tego przechodzć jeszcze raz. |
![]() ![]() |
![]() |
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
![]() |
#28 |
Zakorzenienie
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
pirania-to straszne,co Cię spotkało
![]() Tak bardzo nie chcę by w tym wątku,kiedykolwiek pojawiły się jeszcze takie wpisy ![]() |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#29 |
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 52 423
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
Pirania bardzo mi przykro, z powodu tego wielkiego nieszczęścia, jakie Cię spotkało oraz z powodu tego, jak potraktował Cię lekarz prowadzący.
Bardzo mało czasu upłynęło od tego wydarzenia, więc pewnie bardzo to jeszcze przeżywasz, mam nadzieję, że z czasem będzie Ci łatwiej. I nie trać nadziei.... Zapewne to był przypadek 1 na 100000, tak jak u nas, wielki pech, że akurat na Was trafiło.... ![]() Też już to pisałam w innym wątku, ale uważam, że personel medyczny powinien przejść w czasie studiów kurs z psychologii i nauczyć się rozmawiać z pacjentami o takich rzeczach. Ja, rodząc martwego dzidziusia i mówiąc, że boli, usłyszałam od położnej: ja wiem, że poród boli, urodziłam dwoje dzieci :| Miałam ochotę jej wykrzyknąć: ale pani dzieci pewnie żyją... Poza paroma osobami (m.in. ta położna i kilku lekarzy) spotkałam się jednak w szpitalu z dobrym traktowaniem, ordynator położył mnie w pojedynczej sali, pozwolił rodzić w zabiegówce na ginekologii, a nie kazał iść na porodówkę, przychodził do mnie kilkukrotnie, przysłał psychologa.... Przez to, mimo całej traumy, bardzo życzliwie go wspominam. Ale za to o niektórych osobach stamtąd nie chcę pamiętać :/ Takie wydarzenie to wielka trauma, a czasami osoby, które mają w zamierzeniu pomóc, jeszcze ją pogłębiają :/ |
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
#30 |
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-10
Wiadomości: 3
|
Dot.: Kiedy umiera dziecko...
w moim przypadku personel szpitalny był bardzo delikatny i taktowny. Mimo kilkudniowego pobytu w szpitalu, miałam pojedyńczą salę, lekarze i pielęgniarki mili i taktowni. Nikt mi nie wmawiał, że jestem jeszcze młoda i urodzę jeszcze zdrowe dziecko. Wszyscy taktownie milczeli i za to im dziękuję z całego serca, bo wiem że żadne słowa by mi nie pomogły. Jedynie mam żal do lekarza, który mnie prowadził za to w jaki sposób mnie potraktował. Mam żal, ponieważ widząc w jakim stanie jestem opowiadał mi o aborcjach, które przeprowadzał, to w jaki sposób mnie potraktował było wręcz nie ludzkie.
|
![]() ![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|



Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:21.