Przyczajenie
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 1
|
Problem ze wspólnym wychodzeniem
Witam. Piszę pierwszy raz więc z góry przepraszam jeśli umieszczam temat w złym dziale. Ale od początku.
Jesteśmy parą od roku. Mamy po 24 lata. Ja jestem Jej drugim chłopakiem (pierwszy związek 4 lata, On Ją zostawił, długo po nim rozpaczała). Dla mnie jest to pierwsza partnerka, tak na poważnie (długo się z niej kochałem i czekałem na nasz wspólny moment). Widujemy się dość często, gdyż mieszkamy niedaleko siebie - 3-4 wieczory w tygodniu. Moim zdaniem problem leży w nieco różnych charakterach i podejściu do niektórych spraw.
Na początku naszego związku wszystko było jak należy. Wychodząc razem byliśmy na prawdę razem - najwięcej czasu i uwagi poświęcaliśmy właśnie sobie. Na zabawach tanecznych bawiliśmy się głównie ze sobą, całowaliśmy się itp. co oczywiście mi bardzo odpowiadało. Po jakimś czasie jednak zaczęło się to zmieniać. Ona częściej skupiała uwagę na swoich znajomych (gdyż to głównie z Jej znajomymi wychodzimy) z mojego punktu widzenia zapominając wręcz o tym, że ja również tam jestem. Przy wyjściach ze znajomymi z mojej strony, wiedząc, że nie będzie miała przy sobie żadnej ze swoich przyjaciółek starałem się być przy Niej prawie cały czas, żeby się nie nudziła, albo nie czuła osamotniona. Może dlatego, że ja tak postępuję oczekuję od Niej tego samego?
Często denerwują mnie sytuacje w których idziemy gdzieś razem, w grupie, Ona bierze sobie koleżanki pod rękę i idą na czele stawki, nie oglądając się za siebie. A ja wtedy nie wiem co mam ze sobą zrobić, bo nie czuję się tak dobrze w Jej towarzystwie, jak Ona. Jest bardzo koleżeńska, w przeciwieństwie do mnie. Wychodzą wspólnie ja myślę o tym, że to właśnie z Nią głównie będę mógł spędzić czas, pobawić się, pośmiać, a przy okazji spotkam też kogoś znajomego. U mnie chyba tak nie jest.
Przy wyjściach na zabawy taneczne jest podobnie. Zazwyczaj jest tak, że to ja Ją próbuję wyciągnąć na parkiet, ale spotykam się z odmową a wymówki są naprawdę czasami kuriozalne. Po kilku takich próbach sam się zniechęcam do dalej zabawy z Nią. A po jakimś czasie zauważam, że jest już na parkiecie, bo koleżanki Ją wyciągnęły, a im przecież nie mogła odmówić. Ale jest też tak, że gdy taka sytuacja powstanie,widzi, że siedze sam, to przyjdzie do mnie i zaproponuje zabawę, tylko że wtedy ja już jestem zniechęcony tymi wcześniejszymi próbami i czasami to ja już Jej odmawiam. Moja wina też na pewno w tym jest. Bo gdy tak się dzieje, to zazwyczaj reaguję impulsywnie i agresywnie tzn. myślę sobie, że skoro ona mnie " olewa " to i ja tak zacznę robić, więc przestaję się odzywać, unikam Jej, udaję, że nie słyszę co mówi.
Mówiłem Jej już o tym nie raz, że wolałbym aby to inaczej wyglądało. Starała się, chociaż nie wyglądało to naturalnie, tak jakby na siłę to robiła, aby tylko " odbębnić " sprawę i mieć z głowy. Ale wtedy spotkanie odbywało się w normalnej atmosferze.
Nie wiem, czy to ja już przesadzam, za bardzo chcę Ją mieć dla siebie, na wyłączność, czy Ona faktycznie się dziwnie zachowuje? Twierdzi, że taką ma naturę, takie podejście bo tak i już. Co w takiej sytuacji zrobić powinienem? Bo wiem, że Ona ma już dość takich moich " wyskoków " i robienia Jej pretensji o to, że się bawiła z koleżankami, a ze mną nie, że to z nią szła za rękę, a mnie zostawiła samemu sobie itp. Ja też już mam dosyć takich sytuacji, ale udawanie, że wszystko mi pasuje i podoba się nie jest dla mnie. Ja jestem takim typem człowieka, który oczekuje od Niej trochę więcej uwagi, niż reszta ludzi. Mówi, że chce ze mną wychodzić, tylko dlaczego, skoro głównie myśli o tej reszcie ludzi z którymi się spotka? Jedzie ze mną po to, by mieć świadomość, że tam jestem? Proszę o wasze wypowiedzi i ewentualne porady, z góry dziękuję
|