|
|
#1 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 5
|
Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Jako że to mój pierwszy post tutaj, to na początek zapewne wypada się przywitać. A zatem dzień dobry drogie Panie i zapewne mniej liczni Panowie, forumowiczki i forumowicze, Wizażanki i wizażystki... (ok, chyba już za dużo, wystarczy ;-) )
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że forum przeglądam od dawna, uważam je za wielką kopalnię informacji na tematy różne, nieraz informacje stąd mi się przydały. Zapoznałem się też z regulaminem, forum jest duże, trudno je od razu ogarnąć, ale mam nadzieję, że żadnych zasad forum nie łamię. Poniżej zamieszczam opis przypadku, i liczę na Wasze opinie i odpowiedzi na zadane na końcu pytania, szczególnie od forumowiczek, myślę bowiem, że jest tu na tyle duża i różnorodna reprezentacja kobiet, że Wasze odpowiedzi będą dla mnie reprezentatywną i wartościową wskazówką w sytuacji, która popchnęła mnie do utworzenia tego wątku (a szczerze przyznam, że nigdy nie spodziewałem się, że dojdzie do tego, że będę się zwierzał w takich sprawach gdziekolwiek w Internecie wśród nieznajomych mi osób). Niestety nie mam kogoś na tyle bliskiego, kogo mógłbym się poradzić w takiej sprawie, stąd pytam tutaj. Postaram się też w opisie możliwie najbardziej zachować anonimowość swoją i opisanych osób, zarazem jednak przedstawiając sytuację możliwie dokładnie. Z góry przepraszam za długi tekst, mam niestety tendencje do pisania długich opowieści. A zatem do rzeczy. Kazus jest taki - ja, wiek - do 30 lat brakuje mi jeszcze kilka, ale już mniej niż więcej. Mieszkam w dużym mieście. Aktualnie singiel po dobrych kilku latach związku z dziewczyną ciut młodszą. I o nią się właśnie rozchodzi. Związek miał się dobrze przez kilka lat, ja nigdy nie byłem zaborczy ani nadmiernie zazdrosny, a zatem partnerka miała maksimum swobody. Ona natomiast chętnie z tej swobody korzystała, oczywiście w granicach tego, czym jest trwały związek (czyli ceniąc zaufanie i wierność). Przypuszczam, że zostawiając jej swobodę nie byłem dość stanowczy (czego czasem oczekiwała), do tego doszedł pewien zanik dynamiki w związku, to wszystko popchnęło ją w pewnym momencie do zdrady. Nie mogę zatem w pełni powiedzieć, że zdrada to była tylko jej wina - tak, ona to popełniła, ale ja też temu nie zapobiegłem, nie pielęgnując odpowiednio naszego związku - i nie dlatego, że mi nie zależało (bo zależało), ale dlatego, że z lenistwa chyba przyjąłem, że takie zwyczajne, codzienne wspólne życie z atrakcjami co jakiś czas wystarczy (jak się okazuje - może w wieloletnich, ugruntowanych małżeństwach taki "spokojny" rodzaj relacji zdaje egzamin, ale nie w młodym związku młodych ludzi). Po niezbyt długim czasie zorientowałem się, co się dzieje i wprost o tym jej powiedziałem i wybaczyłem, nie osądzałem i nie odrzucałem, chciałem, aby relacja między nami nadal była pozytywna, bo mi zależało, starałem się nawet, żeby dobra relacja była także między mną a tą osobą, z którą mnie zdradziła. Mimo to po niezbyt długim czasie funkcjonowania akceptowanego stanu rzeczy ona ode mnie odeszła (ja tego nie chciałem). Nasza relacja przeszła zmianę raczej ewolucyjną niż rewolucyjną, dalej utrzymywaliśmy kontakt (możliwie przyjacielski), ona po pewnym czasie zamieszkała z tą drugą osobą, ale tamten związek długo nie wytrzymał - od momentu zdrady może jakieś pół roku. I teraz dopiero zaczyna się robić ciekawie. Po ich rozstaniu (równie łagodnym jak nasze) zaistniała taka sytuacja, że ona, moja ex, choć już była zasadniczo singielką, to utrzymywała bliskie relacje (przyjacielskie, ale i bliższe) zarówno ze mną, jak i z tą drugą osobą. I byłem tego świadom, zasadniczo tolerowałem to (choć nie było tak, że w ogóle nie byłem zazdrosny i w 100% z tym pogodzony). Zresztą między mną i tą drugą osobą relacja też była w porządku, bez spięć, więc jakoś to sobie w takiej skomplikowanej sytuacji leciało. Moja otwartość i spokojna akceptacja sprawiły, że ona również była w miarę szczera w kwestii tego, jaka jest sytuacja z nami wszystkimi, dlatego wiedziałem, na czym stoję. I nie miałem z tym problemu (uznając, że w życiu bywa różnie, czasem trzeba walczyć, czasem można zaakceptować sytuację i tak też może ostatecznie być dobrze). A zatem nie bez rezerwy, ale tolerowałem to. Ona jednak zaczęła bardziej korzystać z nowej swobody singielki, co prawda żaden nowy związek się nie uklecił, ale oprócz nas dwóch osób sporadycznie znajdowała sobie parę innych „przygód”, a to kolega z uczelni, a to ex z czasów zanim się poznaliśmy itp. I ostatecznie była ze mną na ten temat szczera (mówiła, że to, że może być z różnymi facetami, zwiększa jej pewność siebie i poczucie atrakcyjności), i znowu, nie podobało mi się to, trochę bolało (bo nadal mi na niej zależało) ale że dowiadywałem się po fakcie o tych, było nie było, pojedynczych zdarzeniach, to trochę niczym w filozofii Zen zaakceptowałem to uznając, że co się stało to się nie odstanie, więc po co szarpać sobie nerwy, lepiej się pogodzić, pokonać ból. A zatem tolerowałem to. Nagle jednak sytuacja się zmieniła. Pojawiły się nowe przygody, lecz zupełnie innego kalibru. Ot poznały wraz z koleżanką w klubie facetów sporo starszych, panowie poczęstowali je drogą używką (ale nie było tu ich złych intencji), panie z własnej woli poszły z nimi imprezować w domu jednego z nich, i każda z jednym przespała się tej samej nocy. Nieco później była o tym ze mną szczera, dałem jej jednak do zrozumienia, że to już trochę za daleko, nawet jak się mocno popije, i choć zawsze w klubach miała szczęście a problemów nigdy, to takie nadmierne zaufanie do poznanych w klubie facetów to już jest kuszenie licha, które nie śpi. Niby miała się bardziej pilnować. A już 2 tygodnie później na innej imprezie poznała w klubie kolejnego faceta, nie stąd, bawili się długo w noc, a po imprezie zaoferował jej nocleg u siebie w pokoju w niezłym hotelu. Tym razem jednak zdrowy rozsądek zwyciężył i nie przystała na propozycję. Tyle tylko, że dosłownie następnej nocy, na kolejnej imprezie poznała kolejnego faceta, i tu już trafiła do niego do domu i łóżka. Niby facet w porządku, o dobrym statusie zawodowym, przystojny, ale to znowu była znajomość jednej nocy. I jeszcze kolejnego dnia, kiedy umówiła się z nim na kolację (ciągu dalszego jednak nie było). I obawiam się, że na tym się nie skończy, skoro tak łatwo jej to przychodzi, tylko czekać do następnej imprezy w klubie pełnym nowych ludzi do „poznania”. I to właśnie wydarzenia z tego ostatniego akapitu skłoniły mnie do napisania tutaj. Wiem, że tej drugiej osobie z początku historii (tej od zdrady), tak samo jak mi, zależy na niej i tak samo jak ja martwi się o nią. Ta druga osoba jest bardziej niż ja zaborcza i gorzej taki stan rzeczy przyjmuje. Ja jednak również zacząłem się martwić. I nie z pobudek egoistycznych. Nadal chciałbym wrócić z nią do związku (być może dla niektórych mam dziwną postawę i powinienem dawno dać sobie z nią spokój, ale takich rad nie oczekuję!) - ale nie o to tutaj chodzi. Tym bardziej że nadal i ja, i ta druga osoba, nie jesteśmy jej obojętni (choć ewidentnie nam zależy bardzo, a ona jest „rozdarta”) Tutaj moja troska dotyczy jej zachowania, a nie relacji między nami. Jestem naprawdę tolerancyjny (mam nadzieję, że w powyższej historii to widać), otwarty, dużo potrafię zaakceptować, nawet swoisty otwarty związek bez "licencji na wyłączność”, w jakim zasadniczo żyliśmy od początku problemów, zaakceptowałem. I uważam, że każdy, niezależnie od płci, ma prawo robić co chce, z kim chce, nie zamierzam nikomu niczego zabraniać czy nakazywać, wolna wola jest najważniejsza. A jednak wydaje mi się, że końcówka historii to już spore przegięcie, pomijając kwestie ryzyka związanego z nadmiernym i nieuzasadnionym zaufaniem do zupełnie obcych ludzi, to to już po prostu nie mieści się w moim zakresie tolerancji choć też nie jestem święty. I chciałbym szczerze jej moją opinię przekazać. Nabrałem jednak wątpliwości, czy to będzie dobry krok, szczególnie, że ona jest bardzo żywiołowa, i jeśli poczuje, że ją moralizuję, strofuję czy krytykuję, to kolokwialnie mówiąc, wkurzy się, obrazi, i przez parę dni już nie pogadamy, a argumentów nie przyjmie. Dlatego też postanowiłem tutaj zapytać: Co na ten temat uważacie? Czy zgodnie powiecie, że wychodzi ze mnie purytanin i konserwatysta (do czego, jak sądzę, mi daleko, naprawdę najwyżej cenię prawo do wolnej woli), a może jeszcze szowinista (Uważam, że facet też nie powinien tak bezrefleksyjnie "szaleć". Nie ważne, kobieta czy mężczyzna - można się bawić, czerpać z życia, flirtować, romansować, mieć przygody - ale z głową!)? Czy może jednak w zaistniałej sytuacji jest coś na rzeczy i potrzeba przemówić jej do rozsądku? Może faktycznie takie nieodpowiedzialne zachowanie, pasujące bardziej do gimnazjalisty/licealisty (płci dowolnej) nagle spuszczonego ze smyczy rodziców to coś, co należałoby zastopować? Wiem, że takie "szlachetne" postawy to tylko w filmach, ale ja naprawdę uważam, że jeśli nie jest nam dane być znowu razem, to trudno, akceptuję to, i jeżeli dla niej lepsze będzie być z kimś innym, to ja chcę, żeby ona była szczęśliwa - los tak chciał. Być może ja znajdę kogoś innego, z kim się szczęśliwie zwiążę, ona też i każdemu będzie lepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że autentycznie się martwię, głowię się, co jej nagle strzeliło do głowy, rozumiałem, że po długim związku odbijała sobie to ostatnie ograniczenie swobody, jakim była wierność (do czasu oczywiście), ale tego, co jest na końcu historii już nie rozumiem i nie akceptuję. Pytanie, czy słusznie. Proszę o poważne odpowiedzi. |
|
|
|
|
#2 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 3 819
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Nie rozumiem Cię. Nie jesteście już razem, wiadomo, zależy Ci na niej, ale to jej sprawa co robi i jak żyje. Może po zakończeniu długiego związku ma ochotę się po prostu wyszaleć i zabawić. Owszem, takie zachowanie nie jest normalne, ale jest dorosła i ma prawo sama decydować o sobie.
Ja bym się zdenerwowała gdyby były chłopak próbował mi "przemówić do rozumu". Byłoby inaczej gdyby np. wstrzykiwała sobie heroinę, albo się cięła, ale luźny tryb życia to nie jest żadna zbrodnia. Moim zdaniem masz inny problem- nie potrafisz się wyleczyć z uczuć do byłej. To już jest tylko była. Na Twoim miejscu ograniczyłabym albo całkowicie zerwałabym kontakt. Nie wiem czy robisz sobie nadzieję na to że do Ciebie wróci, ale wszystko wskazuje na to, że nie.
__________________
Wymiana |
|
|
|
|
#3 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 5 807
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Myślę, że jej się to teraz podoba, imponuje jej zainteresowanie tych mężczyzn, ale nadejdzie taki dzień, że być może pożałuje tego wszystkiego.
Rozumiem, że się martwisz, ale co niby chcesz zrobić? Zabronić jej? Przemówić do rozsądku? Raczej Ci się to nie uda. Najlepiej odetnij się od niej na jakiś czas, niech ona sobie "szumi", nie jesteście razem, a ona swoim zachowaniem raczej pokazuje, że jej na Tobie nie zależy. Nie wiem skąd pomysł, że zależy jej na Tobie i tej drugiej osobie. Naprawdę tak uważasz? Ja tego nie widzę. Rusz do przodu. Jej nie zależy. Tobie, mimo tego co piszesz, też chyba niezbyt. Owszem, martwisz się o nią, ale ja tu nie widzę żadnego materiału na związek. Nie wiem też skąd u Ciebie takie myśli, że moglibyście znów być razem. Serio, chciałbyś tego?
|
|
|
|
|
#4 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 5
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Dzięki za szybkie odpowiedzi. Przyznam, że takich odpowiedzi zupełnie się nie spodziewałem.
Ale dobrze zrobiłem, że napisałem - chyba potrzebna mi była diagnoza "z zewnątrz".Czasem się zastanawiałem, czy faktycznie nie lepiej byłoby radykalnie ograniczyć relację (głównie jednak w gorszych momentach), przynajmniej do czasu, jak to dobrze Gwiazdeczka223 ujęła, wyleczenia się z uczuć. Niewykluczone, że to jest dobre wyjście, tylko zabrakło mi kogoś, kto by mi to w tej sytuacji powiedział , a samemu zabrakło mi odwagi do podjęcia takiej decyzji. Chyba muszę się nad tym głęboko zastanowić, bo jak teraz mi to piszecie, to brzmi to bardzo sensownie. A co do zabawiania się, heroiny dożylnie może nie było, ale wciąganie kokainy już tak, o czym wspomniałem (aczkolwiek nie chciałem tak wprost o tym pisać). Nie podejrzewam jej o pójście radykalnie dalej, ale z drugiej strony o inne rzeczy też jej nie podejrzewałem. Wiem, że nie mam prawa narzucać jej niczego, koleżanki za takie rzeczy bym nie moralizował, ale trudno mi patrzeć obojętnie na "szaleństwa" osoby mimo wszystko wciąż mi bliskiej, z którą łączy mnie wciąż wiele (choć już nie związek). I gdzieś w tyle głowy mam takie poczucie, że jeśli bym to zignorował i stało się coś niedobrego, to będę miał poczucie winy. No i niezależnie od tych wydarzeń teraz wciąż wydaje mi się, że chciałbym powrotu, nawet po tym wszystkim. Ale chyba faktycznie wszystko sprowadza się do niewyleczenia z uczuć, takie oderwanie się być może zmieniłoby mój punkt widzenia. Pytanie tylko, jak to zrobić? [Przypuszczam jednak, że takie oderwanie to już jest problem dość typowy i tu na forum zaraz znajdę parę odpowiednich wątków. ]
|
|
|
|
|
#5 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2012-12
Wiadomości: 5 807
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Cytat:
|
|
|
|
|
|
#6 |
|
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Ona do kobiety odeszła, że tak dziwnie piszesz "ta osoba", ale o jej przygodach już normalnie "faceci"?
Szczerze, to moim zdaniem nie jesteś "szlachetny", tylko zaślepiony. Dziewczyna zdradziła, odeszła do kogoś innego, teraz ostro imprezuje, sypia z kim popadnie i ćpa na imprezach, na dodatek wciąż bidna jest "rozdarta" między Tobą a "osobą"... Dajże spokój, i przestań tak "tolerować" wszystko, bo wylądujesz w końcu w toksycznej relacji, o ile jeszcze w takiej nie jesteś... Co do imprezowania, owszem, moim zdaniem dziewczyna przesadza, ale jednocześnie to nie jest Twoja sprawa raczej, nie jesteście razem, w przyjacielskie intencje nie uwierzę, bo sam piszesz że chcesz do niej wrócić. Ona się może "bawić" no to się bawi, a że (moim zdaniem) bardzo głupio to robi, to cóż
|
|
|
|
|
#7 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-12
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 311
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Wszystko pięknie, ale zapominasz o jednym - to JEJ życie. I proponuję rozpocząć w końcu swoje.
|
|
|
|
|
#8 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-01
Wiadomości: 684
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Hmm...wiesz co...jak czytam tą historię to coś mnie kłuje we wnętrzu... No, ale przejdźmy do rzeczy.
Uważam, że jeśli chcesz pomóc tej dziewczynie - to najlepiej będzie jak się od niej odetniesz. Ona czuje, że ma Cię zawsze w zapasie. Jesteś jej dodatkową linką bezpieczeństwa, która się nie buntuje, a na wszystko zgadza. Dzięki temu może ,,skoczyć" jeszcze dalej. Skoro wiesz o wielu ,,przygodach" z jej życia to musicie sporo rozmawiać. Może ona lubi Ci ,,imponować" w ten sposób? Wiem...to porąbane. Gadaniem nic nie zdziałasz. Powinieneś zacząć nowy rozdział w życiu. Od niej stanowczo się odciąć. Moim zdaniem tylko w ten sposób możesz jej jakoś pomóc. Może utrata osoby, która się o nią martwiła - chociaż trochę ją ogarnie. Na resztę jej życia nie masz wpływu i musisz się z tym pogodzić. Edytowane przez BadLife Czas edycji: 2013-04-29 o 00:48 |
|
|
|
|
#9 | |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 5
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Cytat:
![]() Chociaż w sumie to ważne. Na początku nie potraktowałem tego poważnie, i to był błąd, bo przez to brnąłem w to dalej. Być może terapia szokowa w postaci zdrady z jakimś znanym mi kolegą a nie koleżanką od razu otworzyłaby mi oczy. Trudno się nie zgodzić. Ale nie jest to takie proste. Co nieco poczytałem, widzę, że wielu osobom takie uczucie zalega długo po rozstaniu i męczy psychikę. Często aż do następnego silnego związku. Ja niestety mam taką wadę charakteru, że wiele spraw z przeszłości długo rozpamiętuję, więc w tej kwestii będzie tym trudniej. |
|
|
|
|
|
#10 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Autorze, zacznij żyć swoim życiem i przestań monitorować życie swojej koleżanki tylko dlatego, że byliście kiedyś razem. Ona ma prawo do swobodnych przygód.
|
|
|
|
|
#11 |
|
*sportaddict*
Zarejestrowany: 2005-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 12 127
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Autorze, wyglądasz na miłego faceta ale - pomimo, że wiem, że nie takiej rady oczekujesz - zostaw ją i ten temat. Twoja ex jest wyraźnie w okresie fascynacji eksperymentami i nie jest zainteresowana stałym związkiem, widocznie jej się spodobało takie życie. Ty natomiast, przestań, pod płaszczykiem przyjaźni, zapewniać sobie stały dopływ informacji na jej temat (być może daje Ci to poczucie trzymania ręki na pulsie), bo robi Ci to tylko krzywdę a jej dodatkowo daje poczucie, że to co robi, jest ok, bo może o tym komuś bez wstydu (i krytyki) opowiadać.
I tak na przyszłość - z mojego doświadczenia wynika, że pewne granice są niezbędne. Osób, które godzą się bez szemrania na wszystko, zwykle się po prostu nie szanuje. |
|
|
|
|
#12 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Cytat:
Ja mam jedną zasadę: jeżeli zaczynam kogoś analizować, rozbijać w jego przypadku g... na atomy, to chyba czas zakończyć znajomość, bo albo ta osoba za bardzo obciąża mnie swoimi problemami, albo ze mnie uleciała sympatia do niej. Tak, czy inaczej czas się odciąć. Przyjaźń / dobra znajomość toczy się swobodnie, bez takich "rozkmin". Edytowane przez 201803290936 Czas edycji: 2013-04-29 o 08:16 |
|
|
|
|
|
#13 |
|
Przyjaciel wizaz.pl
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
A co w praktyce oznacza "ciut młodsza"? Ile ta dziewczyna ma lat? Może faktycznie ma "fazę" na eksperymenty
Edytowane przez Lexie Czas edycji: 2013-04-29 o 09:13 |
|
|
|
|
#14 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 1 215
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Ja bym rzekła,że się puszcza
ale to tylko moje zdanie;p nie czekaj na nią,bo ona się dobrze bawi a Ty ewidentnie zasługujesz na kogoś kto Cię doceni i nie będzie zdradzał. Bo ile takich zdrad przetrzymasz? A jak już jedna się zdazyła,to kolejne też będą.
__________________
Fool me once, shame on you, fool me twice, shame on me.
|
|
|
|
|
#15 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2012-08
Wiadomości: 5
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
24-25 lat. Czas na bawienie się to jest, i owszem, ale aż na takie zachłyśnięcie wolnością? Z drugiej strony, jak była młodsza, to takiego czasu nie miała, poznaliśmy się akurat jak zaczynała studia, więc nie miała okazji się w taki sposób wyszaleć (oczywiście nie żeby każdy musiał dokładnie wtedy, ale to taki typowy czas na "wyszumienie").
|
|
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#16 |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 2 128
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
od kiedy zwykłe kurest*o eufemistycznie nazywa się potrzebą 'wyszumienia'? z wolnością seksualną to też nic wspólnego nie ma.
masz niezwykłą tolerancję zatem, do poziomu ekstremum. i nieszanowania siebie w tym układzie. (ani też swojego zdrowia - badała się ona chociaż po tym swoim 'wyszumieniu'? jesteś pewien, że nic Ci nie 'sprzedała'?) |
|
|
|
|
#17 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 4 689
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Zgadzam się z dziewczynami - daj sobie z nią spokój. Nie rozumiem jak po tym wszystkim co ona robi chciałbyś jeszcze z nią być. Ona teraz szaleje i może jej się podoba to, że się o nią martwisz i traktuje Cię jak 'koło zapasowe', bo wie, że zawsze ją przyjmiesz spowrotem. Najlepiej to odetnij się od niej całkowicie, bo jaki sens ma denerwowanie się przez nią i czekanie aż ona 'zmądrzeje'. Tolerancja tolerancją, ale nie przesądzaj. Rozumiem, że była Ci bliska i to rozpamiętujesz, ale jej już nie zależy. Na własne życzenie takie życie sobie funduje. To już nie jest Twoja dziewczyna, zostawiła Cię, więc nie musisz tak się angażować w jej życie. Nie masz takiego obowiązku. Może jak zauważy, że dałeś sobie spokój to w końcu przystopuje z tym szaleństwem. To jej życie.
|
|
|
|
|
#18 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 576
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
"od kiedy zwykłe kurest*o eufemistycznie nazywa się potrzebą 'wyszumienia'? z wolnością seksualną to też nic wspólnego nie ma."
"Szczerze, to moim zdaniem nie jesteś "szlachetny", tylko zaślepiony. Dziewczyna zdradziła, odeszła do kogoś innego, teraz ostro imprezuje, sypia z kim popadnie i ćpa na imprezach, na dodatek wciąż bidna jest "rozdarta" między Tobą a "osobą"... Dajże spokój, i przestań tak "tolerować" wszystko, bo wylądujesz w końcu w toksycznej relacji, o ile jeszcze w takiej nie jesteś... " "Co do imprezowania, owszem, moim zdaniem dziewczyna przesadza, ale jednocześnie to nie jest Twoja sprawa raczej, nie jesteście razem, w przyjacielskie intencje nie uwierzę, bo sam piszesz że chcesz do niej wrócić. Ona się może "bawić" no to się bawi, a że (moim zdaniem) bardzo głupio to robi, to cóż " Mi się wydaje, ze próbuje ci jakoś zaimponować. Może wzbudzić zazdrość. Jak to czytałem to przyznam, że wpadłem w lekki stan irytacji i coś mnie kuło w żołądku w połączeniu z wstydem za ciebie. Bo ona się dobrze bawi ( wyżej napisane co jeszcze) a ty się o nią martwisz. Jest takie przysłowie "Głupota nie boli" albo stare łacińskie przysłowie "Volenti non fit iniuria" ( Chcącemu nie dzieje się krzywda). Będąc na twoim miejscu zerwałbym znajomość, ułożył myśli. Znalazł sobie kogoś dojrzalszego. Bo obawiam się, że po takim związku i takiej relacji możesz mieć później poważne problemy z innymi kobietami. I chyba dobrze mówisz z tym, że za dużo wolności. Chyba lepiej jakbyś zrobił jej raz na jakiś czas awanturę o jakiegoś znajomego (jak jeszcze byliście razem i ogólnie rada na przyszłość)
__________________
"You and me We’ll all go down in history With a sad Statue of Liberty And a generation that didn't agree" |
|
|
|
|
#19 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-07
Wiadomości: 119
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Całkiem niedawno byłam w bardzo, bardzo podobnej sytuacji - tyle, że o faceta starałam się troszczyć. Byłego. Skończyło się pretensjami o to, że mu matkuję i wielką obrazą majestatu.
Tak więc skończyłam grać Matkę Teresę i Tobie, Autorze, polecam to samo. ...Bo nie przegadasz, a nawet gdyby, to później przez cały czas będziesz miał poczucie, że jesteś jedyną odpowiedzialną osobą w związku i musisz troszczyć się za dwoje. A to nie jest zdrowa relacja. Nie warto.
__________________
"Wylewanie wody z dziurawej łodzi zabiera energię potrzebną na wiosłowanie."
|
|
|
|
|
#20 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2013-04
Wiadomości: 8
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Również byłem w podobnej sytuacji choć przyznaje,że nie tak skrajnej. Jak już ktoś wspomniał nie da się martwić i starać za dwie osoby, to do niczego nie prowadzi pomijając już fakt,że nie jest to w porządku. Jedna osoba się bawi i "korzysta" z życia a druga się martwi i przez to stara się być obecna w życiu tej pierwszej nawet kontrolując ją, rozumiem wszystko ale są granice.
Podziwiam determinację bo mało kto by wytrzymał w takiej chorej? sytuacji, można być tolerancyjnym bo nikt z nas nie jest idealny ale nie można być zaślepiony z powodu no właśnie miłości? Radzę naprawdę odpuścić i znaleźć kogoś z kim będzie szansa zbudować trwały związek a nie dziwny układ. |
|
|
|
|
#21 |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
jesli dobrze zrozumiałam nadal utrzymujecie te "bliższe" poza przyjacielskimi relacje? że się tak spytam wprost, nie boisz się że syfa jakiegoś złapiesz?
a co do strony emocjonalnej: wykańczasz się, a jesli ona zdaje sobie sprawę jakie ma dla Ciebie znaczenie to dodatkowo jest sadystką opowiadając o tych wszystkich swoich przygodach. ja bym się odcięła od takiej osoby.
__________________
be my only, be the water where i'm wading/you're my river running high, run deep run wild |
|
|
|
|
#22 | |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Cytat:
|
|
|
|
|
|
#23 | |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 2 128
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Cytat:
a to, że ex-facet-pierdoła się o nią martwi, jest dla mnie co najmniej kuriozalne
|
|
|
|
|
|
#24 |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
dla mnie to to nie jest jeszcze nic szokującego, o wiele gorsze jest to że jednoczesnie utrzymuje bliskie relacje z dwojgiem ex-partnerów i opowiada im o swoich szaloych podbojach, to jest akurat chore, bo bujne życie seksualne to można sobie mieć dopóki naraża się na krzywdę tylko siebie.
__________________
be my only, be the water where i'm wading/you're my river running high, run deep run wild |
|
|
|
|
#25 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-05
Wiadomości: 20 982
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Treść usunięta
Edytowane przez Trzepotka Czas edycji: 2013-04-30 o 15:38 |
|
|
|
|
#26 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2013-03
Wiadomości: 576
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Cytat:
albo tak jak tu to nazwać
__________________
"You and me We’ll all go down in history With a sad Statue of Liberty And a generation that didn't agree" |
|
|
|
|
|
#27 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 13 025
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
|
|
|
|
|
#28 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-04
Lokalizacja: 3city
Wiadomości: 43
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Ciężka sprawa dla chłopaka, bo dziewczyna jak widać inaczej to odbiera
) No ja tam jestem za tym aby nikogo nie oceniać, bo nie wiadomo co kieruje tą dziewczyną.. skąd to zachowanie się bierze.. Moralizowanie chyba niewiele pomoże.. Może warto byłoby się dowiedzieć "co" załatwia sobie tym zachowaniem.. dlaczego tak potrzebuje zwrócić na siebie uwagę.. a co ona z tym zrobi.. któż to wie ) Pozdrawiam
|
|
|
|
|
#29 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-11
Wiadomości: 5 479
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Cytat:
Jeśli myślisz, że ona kiedykolwiek z tobą będzie i zarazem będzie wierna - to głupiś, bo jest to niewykonalne już na zawsze ugruntowałeś sobie w jej oczach pozycje jelenia, którego można bez sentymentów kopnąć czy wycyganić więc jeśli nawet ona będzie z tobą - to nie ma możliwości, aby była wierna, po pewnym czasie pójdzie w bok - po pół roku, po roku, po 5 latach, ale pójdzie i masz to pewniejsze niż w banku ona teraz jest w innym jakby świecie niż ty, przekroczyła takie granice, że w inny sposób patrzy na ciebie, niżbyś się spodziewał muszę to dodać, bo pierwotnie mój post brzmiał cośkolwiek zbyt wprost i, jak się zdaje, za brutalnie, więc go przemodeluję otóż mówię o tym, że ona teraz na inne kategorie będzie ludzi dzielić, nie takie jakich ty byś użył i ty jesteś dla niej w kategorii naiwnego dobrego misia, który czeka cierpliwie - i jest wyjściem awaryjnym ona teraz sobie hula i szuka wiatru w polu, zapoznaje różne typy ludzi ty, z powodu swojej (posuniętej do głupoty) cierpliwości - jesteś dla niej taką przystania, która sobie gdzieś tam jest i, jak ona się wybawi i zobaczy, że guzik z tego wynika, to staniesz się wyjściem całkiem zdroworozsądkowym, kimś, kogo można wybrać, by wrócić do normalności, bo jesteś (będziesz) odmienny od różnych śmieci, których niechybnie pozna jest wskazane, abyś jej drogę do siebie, czyli do tego "wyjścia awaryjnego" zwyczajnie odciął ponieważ ona już jest przyzwyczajona do tego, że z ciebie się korzysta, a nie z tobą współdziała jesteś, albo będziesz (zależnie od tego, kiedy się ona w miarę wyhula) kimś, kogo wybiera się z kalkulacji (bo normalność przy tobie) a nie z powodu uczuć! jeśli będzie z tobą - to wyłącznie z rozsądku, na pewno nie miłości ona nie jest rozdarta, ją tylko skrupuły trzymają i wygoda; gdyby zachowywała się szczerze wobec siebie, to was obydwu by pogoniła w diabły, bez większych wzruszeń (ona już teraz wobec żadnego z was większych wzruszeń nie odczuwa) nie będzie ciebie widzieć jako wartościową osobę z zasadami per se, tylko będzie ciebie widzieć raczej jako kogoś, kogo można wybrać dla zapewnienia sobie spokoju jeśli będziesz dla niej jakimś wyborem - to takim wyborem, który ma doprowadzić do jakiegoś celu kładę nacisk na to: ona inaczej będzie ciebie widzieć, niż dziewczyna normalna (z poukładanym w głowie, że tak powiem) tam, gdzie dziewczyna normalna dostrzeże dobrą cechę - ona zobaczy raczej okazję na coś tam, gdzie inna zobaczy, żeś człek fajny - ona zobaczy sposobność do zapewnienia sobie czegoś: spokoju, stabilizacji (ale nie piszę o trywialnych rzeczach, że o finanse chodzi; nie, tu chodzi o spokój, normalność, stabilizację dnia powszedniego) ciężko jest wytłumaczyć, na czym polega ta różnica, ale jest ona zasadnicza: jest to różnica jak między działaniem z premedytacją a działaniem w afekcie masz więc teraz do czynienia nie z dziewczyną fajną, tylko panią na cztery kopyta kutą, "doświadczoną", która już swoje chłodne wnioski wyciągnie z doświadczeń nieciekawych, jeśli będziesz się jej stale podsuwał pod nos innymi słowy: czekaj sobie na nią, to (być może! o ile problem na zimno przemyśli) obłaskawi cie byciem z tobą - ale na wierność i na uczciwość nie licz, bo to się z nią już nie stanie ----------------------------------- jeśli więc odpowiada ci pozycja"ciepłego misia", który każdy jej powrót przyjmie - to tak, toleruj to innego wyjścia nie masz nie stoisz na pozycji dyktującego warunki i już nigdy nie będziesz na niej stał - bo masz ugruntowana pozycje jelenia (wg niej), to jest nieodwracalne radzę ci te słowa przyjąć do siebie, bo tak sie sprawa przedstawia ---------- Dopisano o 23:11 ---------- Poprzedni post napisano o 23:06 ---------- acha, chcę ci powiedzieć: tkwisz w typowym toksycznym związku czyli będzie ci bardzo trudno z tej relacji wyjść jesteś w tej relacji oczywiście słabszą stroną twój jedyny atut, który przedstawiasz w jej oczach teraz: to to, że tak sie nią zachwycasz, że tak ciągniesz do niej toksyszne relacje są spolaryzowane: silniejsza strona jest egoistyczna i robi co chce, mniej jej zależy i odchodzi jak zachce druga osoba, słabsza, to ta, którą ciągnie i chce do silniejszego - i tej zależy bardziej i obie strony coś sobie dają, przez co toksyczna relacja jest obustronna: silna - daje słabszej huśtawkę emocji, dziś wściekłość, jutro spokój, a to uzależnia - co widać po tobie a słaba daje silniejszej: zachwyt, to, że jej tak zależy, uwielbienie, wybaczanie cierpliwe - a to też może uzależnić dlatego taka relacja może trwać latami zazwyczaj do momentu, kiedy słabsza strona zmądrzeje (bo silniejsza nic na takiej relacji nie traci, wyłącznie zyskuje - dlatego nic jej nie zaszkodzi ciągnąć to latami) jeśli więc nie masz zamiaru mądrzeć, kończyć tego - to cierpliwie znoś swój los, bo twoja pozycja nie zmieni się, nie staniesz się mężczyzną jej życia, zawsze od ciebie pójdzie gdzieś w bok, choćby dla sportu choćbyś dokonał cudu, to nie złowisz jej na stałe -------------------------------------- ty nie powinieneś pytać "co robić, by ją mieć/by była ze mną/by przestała fikać" ty sie powinieneś pytać "co mam zrobić, żeby wyjść z tego szamba w którym nurkuję i umieć znaleźć normalną dziewczynę" na razie jesteś głupi - tak jak głupi jest każdy w toksycznym związku głupi - czytaj: mało inteligentny, tępawy masz tak wyprany mózg i tak jesteś na tą gównianą relację nakręcony, że - wybacz szczerość - obecnie nie przedstawiasz żadnej wartości dla jakiejkolwiek normalnej dziewczyny, ponieważ tak bardzo przez jeszcze jakis czas będzie ci brak silnych wrażeń, bez nich będzie ci sie w jakimkolwiek normalnym związku nudziło przez określony czas po zerwaniu dlatego im szybciej dasz sobie z nią spokój, tym szybciej nastąpi moment najpierw otrząśnięcia sie, potem zmadrzenia, zdystansowania, a potem możliwe, że znalezienia porządnej dziewczyny i faktycznego ułożenia sobie życia piszę szczerze, sama tkwiłam w toksycznym związku i wiem, jak proces mądrzenia po nim wygląda i sama jeszcze w czasie tkwienia w tej relacji wiedziałam, że mądra nie jestem dlatego ten post, w którym piszę szczerze i bez owijania w bawełnę mam nadzieję, że choć tyle w tobie rozsądku zostało, że będziesz zdawał sobie z własnej głupoty sprawę, i nie będziesz narzekał, że się z tobą nie cackają Edytowane przez JanePanzram Czas edycji: 2013-04-30 o 03:28 |
|
|
|
|
|
#30 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 383
|
Dot.: Granice tolerancji, granice zdrowego rozdądku
Matko,pisze drugi raz posta,co za dzien !! ;/
Ja Ci dobrze radze,.daj sobie siana. Zobacz,ze Ty nie ejstes w ogole szczesluwy,troszczysz sie o to ,co sie juz skonczylo dawno temu.. PO CO? Dziewczyna sie Toba nie interesuje,rani Cie a ma dwoch facetow co jej jedza z reki,bez wzgledu na to,czy im opowiada krwawa historie z horroru, czy przesypia sie z kim popadnie.. GDZIE TWOJE SZANOWANIE SIE? No gdzie? Nie rozumiem idei otwartego zwiazku,bo takie NIE ISTNIEJA. Nie ma zwiazku w ktorym jest wiecej niz dwie osoby,to juz sie robi i duszno i jaka to milosc? no bez jaj,mowiac trywialnie. Tty po prostu szukasz akcveptacji i zgadzales sie dzieki temu na wszystko. To źle. Znajdz sobie kogos kto fakttycznie Cie pokocha i nie bedzie takich cyrkow,jak tutaj. I zostaw to ,naprawde dobrze Ci radzę..
__________________
> and I'm like... and I'm like... and I'm like... 'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !
<3 |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 00:46.





Ale dobrze zrobiłem, że napisałem - chyba potrzebna mi była diagnoza "z zewnątrz".







ale to tylko moje zdanie;p nie czekaj na nią,bo ona się dobrze bawi a Ty ewidentnie zasługujesz na kogoś kto Cię doceni i nie będzie zdradzał. Bo ile takich zdrad przetrzymasz? A jak już jedna się zdazyła,to kolejne też będą.



