Poważny problem z przyszłą teściową!

[ana909]

[melleczka]

A jak Twój narzeczony się na to zapatruje?

Dobrze, że się wyprowadziłaś. Teściową i babkę bym olała ciepłym moczem i żyła swoim życiem. Jeżeli zrobicie wesele i ona na nim będzie to nie zdziw się jak Wam zrujnuje to przyjęcie. Na Waszym miejscu wzięłabym ślub cywilny ze świadkami, a zaoszczędzoną na wesele kasę, wydała na podróż życia w tropiki.

[ana909]

[Yellow Me]

To on - twój Tż powinien RAZ A DOBRZE porozmawiać ze swoja mamuśką i babką, tak żeby już słówkiem źle się o Tobie nie wypowiadały (chyba tego nie umie, jeśli jeszcze tego nie zrobił?), uciąć tą chorą sytuację, oznajmić że to on wybrał Ciebie i z Tobą będzie a jak im się nie podoba to tylko mu robią przykrość.
Zaprosicie je na ślub - jak nie przyjdą to będą miały zgryzotę całe życie. Muszą się z tym w końcu pogodzić bo nie mają (nie powinny mieć!!!) wpływu na Wasze życie i decyzje.

(ja bym tego nie znosiła ani chwili, serio, kazałabym Tżtowi rozwiązać to szybko, a przede wszystkim wyprowadziłabym się od nich po pierwszej gorszej sprzeczce czy tam pouczaniu mnie, paskudna sytuacja )

[kzb1]

Olej babkę i teściową. Ja mam jeszcze gorsze jazdy z moją przyszłą-niedoszłą teściową, zlałam ją ciepłym moczem i mam gdzieś to, co mówi. Chociaż wiele łez i nerwów mnie to kosztowało. Jeżeli Twój narzeczony jest po twojej stronie to bardzo dobrze i to jest najważniejsze

[Kyiia]

Olej teściową i babcię. Nic im do Waszego życia. Ślub cywilny czy kościelny jak najbardziej weźcie A że one straszą że odwołają? Idźcie do księdza, wyjaśnijcie jaka jest sytuacja. Może coś Wam doradzi. My na naukach przedmałżeńskich mieliśmy super księdza, z każdym problemem można się było do niego zwrócić. Opowiadał o różnych sytuacjach z życia gdzie też młodzi mieli problem jak Wy. I udało mu się pomóc. Więc warto spróbować
Poza tym wożąc zaproszenia możecie informować gości o "pomysłach" teściowej i babci TŻta... i prosić żeby w razie jakiejś niejasności kontaktowali się z Wami a nie z nimi. Bo wtedy będą faktycznie mogły coś namieszać.

Bo co więcej mogą zrobić? Wstaną podczas mszy i na głos powiedzą że się nie zgadzają? Chyba bardziej pogrążyć by się już nie mogły A i skutkiem tego byłaby pretensja Twojego narzeczonego i uraza, żal do nich do końca życia.

[iixi]

Napisane przez melleczka

Dobrze, że się wyprowadziłaś. Teściową i babkę bym olała ciepłym moczem i żyła swoim życiem. Jeżeli zrobicie wesele i ona na nim będzie to nie zdziw się jak Wam zrujnuje to przyjęcie. Na Waszym miejscu wzięłabym ślub cywilny ze świadkami, a zaoszczędzoną na wesele kasę, wydała na podróż życia w tropiki.

zgadzam się w 100% z Tobą. Ja w takiej sytuacji wyprowadziła się jak najdalej, wzięła ślub cywilny/kościelny ze świadkami i tyle. Bo tak jak melleczka napisała - jeśli wesele będzie ona/one wam go zrujnują. I będziecie bardziej żałować odprawienia wesela niż tego że go nie zrobiliście. ogólnie taka sytuacja jest chora no ale cóż.. niektórym się nie przegada i lepiej mieć na wszystko wyj**** i żyć w świętym spokoju.

[ana909]

[iixi]

ana mówię Ci - uciekajcie jak najdalej.. Bo nie ma sensu żyć i zatruwać sobie życia przez takie osoby.. to jest wasze życie, wasze decyzje i nikomu innemu nic do tego. A myślę, że Twój Tż to doskonale zrozumie. Bo nawet jakby to była moja mama i by się tak zachowywała to ja bym nie miała żadnych skrupułów żeby się wyprowadzić i żyć tak jak ja chce..

[ana909]

[iixi]

Napisane przez ana909

Też twierdzę, że gdyby moja mama taka była, to bym nie dała się jej wtrącać. Na szczęście moja mama jest w porządku i tylko mnie wspiera. Zawsze uważałam, że gdyby miał ojca, brata, siostrę czy cokolwiek innego, nasze życie byłoby inne :/

hm niekoniecznie.. u mnie znowu jest tak, że TŻ ma i siostrę i ojca ale jego mama najchętniej by go też w klatce zamknęła i nigdy żadnej nie oddała. ;/ ale on na szczęście się nie daje i nigdy jej nie da się wtrącać i dyktować nam jakichkolwiek warunków. A ja ją widzę może dwa razy na pół roku przez 2 godziny a i tak mam serdecznie dość.

swoją drogą chyba nigdy nie zmienię zdania, że najgorsze co można zrobić dla swojego związku/małżeństwa to mieszkanie z rodzicami...

[ana909]

[kroooliczek89]

Niech TŻ, postawi je przed wyborem. Albo zaakceptują Ciebie, jako jego przyszłą żonę, albo więcej go nie zobaczą. Nie chcesz chyba spędzać z nimi świąt po ślubie w takiej atmosferze. Póki do tych kobit nie dotrze, że on jest z Tobą szczęśliwy i ich gierki na nic się zdadzą, że jeśli się nie zmienią to nie zobaczą jego, ani w przyszłości wnuków, nic się nie zmieni. Może takie "wiadro zimnej wody na głowę" da im coś do myślenia.

[ana909]

:p

[Kate Noir]

Z tż jednogłośnie uważamy, że 300km od teściowej to bezpieczna odległość Oboje lubimy nasze mamy, jednak nie ma co ryzykować. Na Twoim miejscu bym się nie przejmowała i uciekła jak najdalej, bo to ma być Wasze wspólne życie Powodzenia.

[ana909]

:p

[kroooliczek89]

Napisane przez ana909

To niestety niemożliwe. Nie zabronie mu jeżdżenia do domu, zreszta mieszkamy od nich jakieś 5-10 minut jazdy samochodem. A nawet gdybym mu zabraniała, on i tak by mi na to nie pozwalał.

Miałam raczej na myśli, że byłaby to decyzja TŻ-ta, nie Twoje zabranianie.

[ana909]

:p

[adela50]

generalnie nie dziwie się,że tewściowa jest rozwódką, bo nikt by nie chciał z taką wytrzymać. W tej kwesti twój narzeczony powinien być stanowczy,że albo układa życie swoje z tobą,albo z mamą i babcią. Musi się chłopak usamodzielnić. Była w moim środowisku taka sytuacja,że matka jego rządziła,nawet po jego wyprowadzce i musiała się rozwieść,bo on mami synkiem się okazał, a jego matka nawet zawsze wrzeszczała na swojego męża

[simple9]

ale ciężka sytuacja :/ nie dziwi mnie to, że jest rozwódką. W sumie dziwi mnie, że ktoś ją w ogóle chciał za żonę

na taką babę nie ma rady. Może powinnaś się "starać i tolerować bo to mama Twojego przyszłego męża". Ale w tym wypadku dla mnie sprawa jest jasna. Skoro ona teraz tak Cie nienawidzi, że się nie chce na ślub zgodzić itp to już bardziej Cie nie znienawidzi Postaw sprawę na ostrzu noża, nie daj się tak traktować, zerwij kontakt definitywnie. I moim zdaniem Twój facet powinien to zaakceptować bo chyba sam widzi jaka jego matka jest. Do końca życia będziesz mieć takie jazdy więc tylko brak kontaktu Cię przed nimi uchroni. Ja bym mojemu dała warunek, że jak chce to niech sam się z nimi użera ale ja nie chcę słyszeć ani słowa co się tam dzieje - tak jakby ich nie było.

Napisałaś, że masz wrażenie, że rodzinka okaże się ważniejsza. Jeśli faktycznie tak jest a on jest tak uzależniony od takich ludzi, to muszę spytać jesteś pewna, że chcesz się z nim wiązać na całe życie? Bo jeśli on nie będzie na tyle twardy i "oddany Tobie" to przecież bardzo możliwe, że się rozstaniecie bo albo Ty tego nie wytrzymasz albo on. Nie da się żyć spokojnie w takiej atmosferze.

---------- Dopisano o 16:07 ---------- Poprzedni post napisano o 16:02 ----------

ps. z tym alkoholem to trochę aż nie wierzę w co czytam. Nie robicie sobie romantycznych wieczorów przy winie? teściowa sprawdza Cię czy jesteś pijana jak wracasz? Pyta dokąd idziesz a Ty jej mówisz "że nie na piwo"?
Już nie mówiąc, że np wino wytrawne do obiadu jest zdrowe i nawet powinno się go pić. To z tym alkoholem to jakieś przegięcie.
Ale powiem Ci, że bardzo Cię podziwiam, że jesteś taka spokojna i znosiłam takie rzeczy. Musisz być oazą spokoju. Ja po pierwszej akcji bym nie wytrzymała...

[ana909]

:p

[simple9]

milczenie też nie jest takie dobre jak nie mówisz tego co myślisz. Wyobrażasz sobie ślub po tym jak ona mówiła, że nie chce Cię za synową? Podziękowanie dla rodziców itp? Ja bym nigdy nie podeszła do niej podczas piosenki "cudownych rodziców mam".
Przecież to w Tobie zostanie już na zawsze. I całe życie będziecie się szarpać i denerwować, bo ona będzie mu na Ciebie narzekać i go wkurzać przy każdej okazji. Oczywiście każdy ma inną granicę tolerancji ale ja na Twoim miejscu urwałabym całkowicie kontakt z takimi ludźmi. Definitywnie i konkretnie. A od TŻ bym wymagała abym w żaden sposób nie odczuwała jego rodziny i tych scen. Nie możesz mu zakazać kontaktu ani kazać wybierać bo to są bliscy mu ludzie, ale jak Ci na nim zależy a jemu na Tobie musi uszanować to, że nie dasz sobą poniewierać ani rządzić i nie powinien Cię zmuszać do kontaktu z nimi - tak się mi przynajmniej wydaje. Tz. ja bym tak zrobiła.

[ana909]

:p

[cukraktywna]

Bardzo ciężka sytuacja.

Trzymajcie się z TŻ razem, to najważniejsze. Ja bym chyba zlekceważyła pogróżki tej jego "rodzinki", w końcu jeżeli to jedynak i ich oczko w głowie, to nie wyobrażam sobie żeby nie stawiły się na jego ślubie i weselu.

Może dałoby się polepszyć relacje z nimi będąc nadal na dystans? Poczekaj na imieniny którejś z nich, upiecz ciasto, kup kwiatki i przyjedźcie z wizytą? Wiem, że tamte kobiety nie miały racji wtrącając się do Waszego życia, ale może spróbuj Ty je przeprosić i powiedzieć, że zależy Ci na ich sympatii. Jeżeli Twój TŻ jest z nimi związany, to ja starałabym się utrzymać dobre relacje.

Tylko broń Boże nie wracajcie mieszkać z nimi, to brzmi jak frustrujące błędne koło, zamęczysz się w takiej atmosferze.

[sensibleheart]

Zawsze powtarzam wszystkim moim koleżankom to, czego nauczyła mnie moja mama :
Przestań patrzeć na innych ludzi i dostosowywać się do nich. To jest Twoje życie i Tobie ma być dobrze.

wiem, że to ciężko, ale jeżeli się kochacie to powinniście się trzymać razem i nie patrzeć, czy to kogoś kole w oczy... różne są sytuacje z teściami, każdy jest inny,narazie się zdystansujcie do tej sprawy, niech emocje ucichną, a wszystko się samo rozwiąże.

[ana909]

:p

[simple9]

Napisane przez cukraktywna

Poczekaj na imieniny którejś z nich, upiecz ciasto, kup kwiatki i przyjedźcie z wizytą? Wiem, że tamte kobiety nie miały racji wtrącając się do Waszego życia, ale może spróbuj Ty je przeprosić i powiedzieć, że zależy Ci na ich sympatii. Jeżeli Twój TŻ jest z nimi związany, to ja starałabym się utrzymać dobre relacje.

a za niby ona ma przepraszać? to autorkę powinni przeprosić... przeproszenie za nic to będzie pokazanie braku siły, poddanie się, podporządkowanie i udowodnienie, że godzi się na wszytko i daje sobą pomiatać...
do autorki: obrażała jeszcze Twoja rodzinę? wtrąca się do ustawienia stołów? mi się w głowie nie mieści, że są tacy ludzie. Ja bym tej baby nie zaprosiła na wesele a napewno nie dała jej się w nic wtrącać... jak chce niech przyjdzie na Wasze wesele które WY zorganizujecie a nie zamęcza swoją osobą młode narzeczeństwo zjadając im nerwu i wprowadzając taka atmosferę :/

[MoniaS93]

Jeżeli byłabym w takiej sytuacji jak autorka to chyba zażądałabym postawienia sprawy : albo rodzina narzeczonego mnie akceptuje albo jedyny kontakt jego z nimi jest 2x do roku na święta.

Powiecie, że to niedojrzałe ale szczerze mówiąc znam małżeństwo w którym dziewczyna od razu odcięła swojego męża od takiej walniętej mamusi i dobrze bo pewnie dziś byłoby już po rozwodzie. Jeżeli sytuacja byłaby aż tak patologiczna jak opisuje autorka - nie chciałabym mieć nic wspólnego z tą kobietą. To nic, że to matka jej przyszłego męża - niech sobie będzie jego matką, nie jej przecież.

To WY macie tworzyć teraz rodzinę i nie wyobrażam sobie, żeby TŻ utrzymywał bliski kontakt z kimś kto mnie nie akceptuje, obraża i nawet nie chciałby przyjść na nasz ślub.

Z drugiej strony ktoś ostatnio opowiadał mi o parze, w której teściowa nie akceptowała synowej, nie przyszła nawet na ślub i wesele. A po wielu latach, na pewno ponad 10, życie tak się potoczyło że są najlepszymi przyjaciółkami.

[ana909]

[skazana_na_bluesa]

Napisane przez ana909

Witam Was, chciałabym po krótce opisać swoją sytuację ale z góry przepraszam. bo może się to nie udać. Potrzebuję pomocy i wsparcia osób, które mają już doświadczenie w tym temacie.

Otóż ze swoim narzeczonym jestem już od przeszło 5 lat. W tym okresie zaliczyliśmy zaledwie jedną rozłąkę - 4 miesięczną, która tylko wzmocniła nasze uczucie. Zamieszkaliśmy ze sobą (u niego) rok temu. Niestety łączyło się z tym zamieszkanie z jego mamą i babcią.
ON jest nie tylko jedynakiem, jest też synem samotnej matki i jedynym wnukiem samotnej babki. Teściowa rozwiodła się w wieku 30 lat i od tamtej pory spotykała się paroma facetami, obecnie ma jednego od moze 2-3 lat, ale żaden nigdy nie mieszkał z nią. Z obecnym widuje się co tydzień-dwa, przez góra jeden dzięń, u niego, bo (o zgrozo) babka mojego jej zabrania (teściowa ma już 50 lat). Nie cierpi go, wyzywa od najgorszych itp. Swoją drogą moim zdaniem facet nigdy sobie na to nie zasłużył, ale własnie taka już jest babka mojego narzeczonego.

Kierując się do sedna, moja teściowa z racji samotnego wychowywania i pracy na dwa etaty jest kobietą twardą, wymagającą i pragnącą aby jego żona nie tylko go szanowała, kochała i była mu wierna. Synowa ma skakać koło jej syna, robic mu wszystkie posiłki w ciągu dnia, a także kanapki do pracy, ma prasować jego ubrania (mimo, ze tak go chwaliła ze sam potrafi), ma mu nie pozwalac pić, a jesli pojedzie do kolegi, to ma za nim jechac i go stamtąd zabrac, zeby niczego nie wypił. Jeśli już zła synowa dopuści do upojenia alkoholowego jej ukochanego syna - dostaje taki opieprz, jakby sama mu ten alkohol wlewała do gardła.

Synowa ma dodatkowo być stuprocentową abstynentką, nie wolno jej nigdzie wychodzić na piwo z kolezanką, czy nie daj Boże wypić kieliszek wina na ostatkach. Tak kochane - dostałam taką jazdę za to, że na ostatkach w lutym wypiłam kilka kieliszków u znajomych, bo przyszłej matce i żonie nie wypada!

Dobra synowa sprząta tylko tak, jak teściowa i babcia każą, nie tylko ma używać tych misek i szmatek, które one pozwolą użyć. Liczy się także sposób! Nie liczy się, że okno jest czyste, liczy się, że ma być tak umyte jak one sobie życzą! Za to też miałam opieprz, bo umyłam po swojemu.

Swoją drogą, to tylko przykłady, takie lekko opisujące, żeby się mozna było wczuć w moje życie. Dostawałam opieprz o wszystko, ze w niedziele spie do 10, ze jezdze do mamy (bo po co?), ze nie robie mu kanapek do pracy... Moja praca sie nie liczy, bo zarabiam mniej niż moj M, bo pracuje mniej niż on (jest kucharzem), że nie rozpaczam kiedy on tak ciężko pracuje i ze jeszcze mu na to pozwalam. Przykladów opisujących jest tak duzo, ze nie mam ochoty wszystkiego pisać.

Wracajac do tresci mojego problemu, problem pojawiać się zaczął dopiero po zimie w tym roku. Dopiero teraz zaczely się przyczepki, pretensje itp. Ja chce życ po swojemu, sprzątac po swojemu, ukladac nasze stusunki z narzeczonym po swojemu, a one ciagle się wtrącają. We wszystko. W koncu nie wytrzymalam i powiedzialam ze chce się wyprowadzić. Teściowa najechała z babką na mnie jakbym im życie zrujnowała. Że wszystko dostałam, przyszłam z niczym, a teraz wzgardzam. Wyprowadziłam się ponad 2 tyg temu, narzeczony razem ze mną. Kiedy przyjechałam po swoje rzeczy, akurat nikogo nie było w domu (babka w kościele, teściowa w pracy), normalnie Bóg nade mną czuwał. Jednak kiedy wczoraj pojechaliśmy odwiedzić jego rodzinę, dostałam taki opieprz jakiego się nie spodziewałam. Że uciekłam, bez słowa.

No ale ogólnie rzecz biorąc dowiedziałam się że teściowa nie pozwoli nam na ślub, że ona się nie zgadza na niego, ze jak ja sali nie odwołam to ona to zrobi, bo ja mam paskudny charakter, że ze mną nie będzie szczesliwy, ze z tego zwiazku małżeństwa nie będzie, a ON będzie przeze mnie płakał.

Smutne to wszystko, bo nigdy przeze mnie nie płakał, tylko ja przez niego. Nigdy nie okazałam mu braku szacunku, niezmiennie go kocham od samego początku. Nie wyzywamy się podczas kłutni, nie rzucamy sobie g*ównem w twarz, nie oszukujemy się itp. Skończyłam szkołę średnią z wyróżnieniem, pracuję, jak na polskie realia zarabiam dobrze, jestem oszczędna, spokojna, nigdy się nie upijam, swoją drogą piję nie więcej niż jedno piwo tygodniowo, a na imprezie góra 3 (dwa razy do roku). W związku jestem tą osoba odpowiedzialną, pilnująca budżetu, spraw urzędowych itp. Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie?

Zdecydowaliśmy się na przyjęcie weselne, ale jak je zrobić, skoro teściowa powiedziała, że ona mnie za synową nie chce? Nie wypada mi przecież jej nie zaprosić...

Szkoda tylko, ze nie zapytała się nigdy syna czy jest szczesliwy. Bogu dziękuję tylko, że stanął i ciągle staje w mojej obronie. Co wy na to? Czy macie jakieś pomysły jak to wszystko rozwiąząć?

Napisane przez ana909

Cały czas mnie broni. Ja się podczas tych wywodów nie odzywałam, chociażby dlatego, że teściowa jest osobą pracującą m.in na targu i ma tak gadane, że w życiu bym jej nie przegadała. Poza tym ona i babka zaraz unoszą głosy. Mimo wszystko ciężko było mu się wyprowadzić, bo tam mielibyśmy mieszkanie na własność (z kochaną jego rodzinką), a tak to wynajmujemy kawalerkę w bloku. No i nie zaprzeczę, że zawsze był blisko związany z nimi, jak to jedynak.

Problem polega na tym, że bardzo pragnę ślubu kościelnego. Tylko, że domyślam się, że od niej błogosławieństwa nie dostaniemy. Chyba, że do przyszłego roku jej przejdzie.

a po co macie się prosić o błogosławieństwo?
po drugie - facet powinien je ustawić do pionu. i wskazane by było ochłodzenie kontaktów, żeby poczuły, że nie mogą cię bezkarnie obrażać.