|
|
#1 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 619
|
Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Witam wszystkich...
Chciałam opisać sprawę, która przynajmniej od dwóch miesięcy nie daje mi spokojnie żyć. Mam 19 lat, mój chłopak 20. Oboje w tym roku wybieramy się na studia. Będzie się to dla obojga z nas wiązało z wyjazdem do innego miasta (do Warszawy). Żeby się w tym wszystkim nie pogubić napiszę jak było od samego początku. Otóż na początku plan był prosty. Kiedy już dostaniemy się na studia zamieszkamy razem i rodzice TŻ nie będą mieli w tej kwestii nic do powiedzenia (jeśli chodzi o moich rodziców to od zawsze byli za nami i nie wchodziły w grę żadne problemy z ich strony). Ja od początku obawiałam się, że rodzice TŻ będą mieli coś przeciwko, bo są nieco dziwnymi ludźmi, którym ego chyba za bardzo urosło i kreują się na bardziej religijnych niż sami księża czy zakonnicy (przykro mi to mówić, no ale taka jest prawda ). TŻ zapewnił mnie jednak, że nie da rady, żeby wkroczyli w jego życie aż tak i że to on będzie decydował z kim i gdzie będzie mieszkał. Uwierzyłam. Zresztą sama stwierdziłam, że może i w wielu kwestiach ostro przesadzają, no ale przecież nie posuną się aż do takich akcji. Myliłam się...Krótko po tym jak rodzice TŻ dowiedzieli się, że ja idę na studia do Warszawy (i już jest to pewne praktycznie w 100%), zaczęli wymyślać dziwne rzeczy... Tutaj pozwolę sobie na małe sprostowanie i będę się wyrażać tylko o tacie TŻ. Jego mama na samym początku owszem, robiła problemy, ale później odpuściła, poparła TŻ i zaprzestała jakichkolwiek zagrań przeciw nam. ...Tak więc tacie TŻ dziwnym trafem po tym jak dowiedział się, że ja idę na studia do Warszawy, przestały się podobać kierunki wybrane przez mojego TŻ (również w Warszawie). Dodam, że jeśli chodzi o kierunki medyczne (a takie właśnie wybierał TŻ), w Warszawie jest chyba największy wybór... i pomimo, że dużo tych kierunków wybrał tam, zdecydował się również na zabezpieczenie w postaci wyboru innych miast. Długo musiał przekonywać tatę do słuszności wyboru poszczególnych kierunków w Warszawie, natomiast jego tata uważał za DOSKONAŁE kierunki znalezione przez niego samego (oczywiście w innych miastach). Nie mam pojęcia czym spowodowana jest (była) ta niechęć do mnie. Tak naprawdę żadne z jego rodziców nie zna mnie na tyle, aby móc w jakikolwiek sposób oceniać moją osobę. Kiedy jeszcze wcześniej bywałam u nich w domu mało z nimi rozmawiałam, a jeśli już rozmawiałam to sporadycznie. Jednak po jakimś czasie (kiedy to zachowania jego taty zaczęły przekraczać granice przesady) przestałam się tam w ogóle pokazywać. Pomijam tutaj jakieś małe, niewiele znaczące akcje ze strony mojego "teścia". Opisuję tylko to, co najbardziej zapadło mi w pamięć. Takim czymś był słynny zaplanowany przez niego wyjazd do Lublina. Otóż któregoś dnia poprosił TŻ, żeby pojechał z nim do Lublina, bo miał się tam spotkać z adwokatem. Motywował to tym, że nie chce mu się samemu jechać w trasę. TŻ pojechał więc z nim. Na miejscu u tego adwokata TŻ dowiedział się od taty, że skoro są już w Lublinie to niech złoży tam na uczelni podanie. Wszystko od początku zaplanował... wszystko sobie ustalił... zawiózł go do tego Lublina ze sobą, żeby "dołożyć mu" jeszcze jedno miasto inne niż Warszawa. Wiedział, że przecież za niego podania nie złoży, więc postanowił TŻ zmusić do tego podstępem, wstrętnymi podchodami. W drodze z owego Lublina wywiązała się kłótnia między ojcem TŻ a samym TŻ. Ten pierwszy nalegał bez przerwy, żeby TŻ wybierał coraz to nowe kierunki. Zapewniał go, że na pewno nie dostanie się na żadne studia z tych, które sobie wybrał... i że powinien wybierać zupełnie inne kierunki (nie związane z medycyną)... pomijając fakt, że wyniki TŻ z matury są na prawdę dobre i z drugiej strony nawet gdyby chciał wybrać inne kierunki to nie może, bo zdawał na maturze przedmioty związane z medycyną a nie np. prawem czy budownictwem. Przez całą rozmowę ojciec próbował namówić go, żeby po powrocie do domu siadł przed komputerem i logował się na inne kierunki studiów. TŻ powiedział, że skoro taka jest jego opinia to dla jego spokoju jeszcze poprzegląda dostępne kierunki (przy czym nie obiecuje, że coś wybierze, bo to co go interesowało już wybrał), ale u mnie w domu, bo już się ze mną na popołudnie umówił. Ojciec nie chciał tego słyszeć i stwierdził, że to nie ja mam go wspierać w tych wyborach tylko oni (rodzice) i wszystko związane ze studiami ma robić w swoim domu a nie u mnie. TŻ powiedział, że niestety ale już jest umówiony i ja czekam na niego w mieście, więc nie będzie teraz nic odwoływał. Wtedy jego ojciec zatrzymał samochód z piskiem opon i powiedział: "jak chcesz sobie do niej jechać, to jedź, droga wolna." i wyrzucił go z samochodu. TŻ nie miał już jak wrócić do domu po swój samochód a bliżej mu było do miasta, więc wsiadł w autobus w stronę centrum (gdzie ja na niego czekałam). Tak więc jak już wspomniałam czekałam sobie spokojnie na TŻ w centrum miasta. Nie miałam zielonego pojęcia co się za moment wydarzy... byłam przekonana, że mój K. jedzie z tatą do domu i zaraz potem przyjedzie do mnie. Wtedy zadzwoniła moja komórka. Nieznany numer... okazało się, że to tata K. (jak się potem dowiedziałam zadzwonił do mnie zaraz po tym jak wyrzucił TŻ z samochodu). Ta rozmowa naprawdę nieźle naruszyła mnie wewnętrznie... przez parę dni nie mogłam się otrząsnąć... łzy same napływały mi do oczu. Zaczął rozmowę dosyć normalnie (można nawet powiedzieć, że kulturalnie). Na początku powiedział, że bardzo mnie prosi abym wpłynęła jakoś na K. żeby wybrał jeszcze więcej kierunków studiów, bo na te które wybrał do tej pory na pewno się nie dostanie. Uznałam, że znowu pakuje się w życie TŻ, no ale jakby nie było można jakoś wytłumaczyć jego zagrywki troską o syna. Zapewne gdyby na tym ta rozmowa się zakończyła, jakoś by to po mnie spokojnie spłynęło. Powiedziałam mu, że uważam, że K. wybrał już wszystko co go ewentualnie interesowało, natomiast jeśli bardzo mu na tym zależy to jeszcze z nim o tym porozmawiam i ewentualnie jak będziemy u mnie to K. siądzie przed komputerem i gdzieś się zaloguje. Wtedy wybuchł... "TO MY jesteśmy od tego, żeby mu pomagać i go wspierać a NIE TY!"- usłyszałam. Potem posypało się więcej... żeby do tego nawiązać muszę wyjaśnić pewną sytuację... Rodzice TŻ wymarzyli sobie dla niego (paradoksalnie to brzmi) studiowanie stomatologii. Ogromnie ciężko jest się tam dostać i pomimo dobrych wyników z matury, TŻ nie dostał się na stomatologię do żadnego miasta. Przez cały rok trochę uczęszczał na politechnikę w naszym mieście (żeby go nie wzięli do wojska) a resztę czasu poświęcał na naukę do matury. Z ręką na sercu mówię, że poświęcał KAŻDĄ chwilę na naukę. Widywaliśmy się sporadycznie... wtedy, kiedy miał jechać do Warszawy na korepetycje (2 dni w tygodniu) widzieliśmy się godzinę przed odjazdem jego pociągu oraz w soboty lub niedziele, też nie na długo. Niestety nie udało mu się poprawić tej matury. Miał już i tak dobre wyniki i przeskoczenie ich było trudne... ale i tak dla każdego to był ogromny szok. Sam TŻ nie mógł się po tym uspokoić... no ale po jakimś czasie uznał, że może po prostu tak miało być, że może miał wybrać inny kierunek (zwłaszcza, że stomatologii sam sobie nie wybrał). Uznał, że może to wszystko potoczyło się właśnie tak po to, żebyśmy mogli być razem w Warszawie... wszystko zdawało się dobrze układać. Tak więc podczas rozmowy przez telefon z ojcem K. usłyszałam również, że powinnam być świadoma tego, że K. przeze mnie nie poprawił matury, że przeze mnie może się nie dostać na studia.. że cały ten czas, kiedy powinien się uczyć spędzał ze mną (a pisałam już jak tak naprawdę było z tym czasem). Wykrzyczał mi wtedy również, że on mi obiecuje, że nasza miłość się skończy. Powiedział, żebym się przygotowała na to, że długo nie będziemy razem. Usłyszałam też: "przecież ja wiem, że wy ze sobą sypiacie!!!"... a to było wtrącone nie wiem tak naprawdę w jakim celu. Później wypomniał mi, że "przetrzymuję" K. u siebie w domu czasami do późna w nocy... Dodam tutaj, że K. wychodzi ode mnie czasami około 23-24... ale jest człowiekiem dorosłym, do tego ma samochód. Ani mnie ani moim rodzicom to nie przeszkadza. Kiedy zapewniłam go, że nikomu to nie wadzi, usłyszałam, że w takim razie powinnam być świadoma tego co ONI sobie o mnie myślą! Pomijam już tutaj to, że poczułam, że on mi sugeruje, że TŻ tak naprawdę spędza ze mną więcej czasu wieczorami bo ja go do tego zmuszam (a nie dlatego, że sam chce). Pod koniec rzucił, że bardzo mu przykro że musiałam tego słuchać. Faktycznie, cudowne przeprosiny... Mój TŻ kiedy już dotarł tam do mnie do miasta i dowiedział się o tym wszystkim, okropnie się zdenerwował. Rozmawialiśmy długo... opowiedział mi jak to wszystko wyglądało z jego strony. Później w domu porozmawiał najpierw z mamą (która go poparła i ewidentnie była zła na męża... chociaż na pewno nie wiedziała wszystkiego co mi nagadał). Od taty zażądał, żeby mnie przeprosił. Fakt, zrobił to dopiero po jakimś czasie (parę dni temu) i pomimo, że było to wszystko bardzo wymuszone, uznałam sprawę telefonu za zamkniętą (mimo, że ciągle mi to siedzi w głowie i nadal jest mi okropnie przykro). Przejdę teraz do kwestii najbardziej aktualnej... sprawa studiów TŻ mniej więcej się wyjaśniła. Nadal czeka na ostateczną decyzję, ale już praktycznie dostał się na weterynarię (z czego o dziwo jego tata jest bardzo zadowolony). Natomiast poruszona kwestia mieszkania na studiach przyniosła kolejną burzę... TŻ zasugerował, że chcielibyśmy mieszkać razem. Wiadomo, chcemy być razem... ale dochodzą tu też inne kwestie. Żadne z nas nie chce mieszkać w akademiku czy na stancji (nigdy nie wiadomo na kogo się trafi). Nie mamy żadnych znajomych z którymi moglibyśmy mieszkać w jednym mieszkaniu. Pozostaje tylko przyłączenie się do kogoś nieznajomego, albo samodzielne wynajmowanie. Wiadomo, że opcja druga jest lepsza (gdybyśmy zamieszkali razem). Przede wszystkim to lepiej byłoby mieszkać z kimś kogo się zna, a nie z obcą osobą. Do tego moglibyśmy dzielić się kosztami życia i rachunkami. Wszystko to lepiej się opłaca (jeśli chodzi o kwestię finansową). Dodatkowo oczywiście dużo lepiej jest, kiedy chociażby w tej chorobie ma kto zrobić herbaty, czy pójść do sklepu po zakupy. Pojawia się tu też kolejny paradoks. Czy jeśli nie zgodziliby się na wspólne mieszkanie i wynajęli by dla K. jakieś oddzielne lokum to wierzyliby, że spędzamy czas osobno w tych dwóch mieszkaniach? Nie! z pewnością już od pierwszych dni byłoby tak, że siedzielibyśmy (i spalibyśmy) w jednym z nich. Moi rodzice są tego wszystkiego świadomi... wiedzą, że jeśli rodzice K. nie wyrażą zgody na wspólne mieszkanie to i tak będziemy kręcić wokół jedną wielką fikcję i będziemy oboje mieszkać w tym mieszkaniu wynajmowanym przeze mnie. Jestem im ogromnie wdzięczna, że nie robią z tego powodu żadnych problemów. Wiadomo, dochodzi kwestia pieniędzy. Owszem, moich rodziców stać na wynajęcie malutkiego mieszkania tak, żebym nie musiała się do nikogo przyłączać... ale wiadomo, że ich to bardzo obciąży (do tego dochodzi jeszcze kasa na życie i na wydatki związane ze studiami). Jednak rodzice TŻ na wiadomość o tym, że chcielibyśmy razem zamieszkać zareagowali tak: "nie będziemy utrzymywać GRZECHU." Jest to dla mnie śmieszne, bo jakoś nie mieli problemu wtedy, kiedy TŻ wyjechał ze mną na 3 tyg. do mieszkania moich rodziców w górach, ani nie wyrażają się w żaden sposób negatywnie o planowanych przez nas wspólnych wakacjach. Przecież to wszystko również wiąże się ze wspólnym mieszkaniem. Co więcej TŻ usłyszał, że dostanie pieniądze na studia w Warszawie tylko wtedy, jeśli zdecyduje się na mieszkanie nie ze mną. Dzisiaj mama zasugerowała mi, żebym spróbowała jeszcze raz pogadać z K. o tej kwestii mieszkania. A nóż coś zdziałamy i uda się nam zamieszkać razem... Zdaję sobie sprawę, że dla moich rodziców byłoby to naprawdę duże obciążenie finansowe. Oni sami jednak pogodzili się z tym, że bardzo prawdopodobne jest, że będziemy musieli wynajmować dwa oddzielne mieszkania... a co za tym idzie stworzymy pewnego rodzaju fikcję (czy to nie będzie GRZECHEM?)... Jego rodzice jednak ewidentnie się o to prosili. Jest jednak we mnie ciągle trochę nadziei, że może jakoś uda się ich przekonać. Tylko jak??? Jakich argumentów użyć??? Umówiłam się około 19 z TŻ... chcę z nim porozmawiać o tym wszystkim jeszcze raz. Przecież paranoją jest tworzenie takiej fikcji... A jednak do tej pory byliśmy do planowania jej zmuszani. Dziękuję tym wszystkim, którzy to przeczytali... zdaję sobie sprawę, że są to lejące się jak woda żale... Może jednak któraś z Was będzie w stanie jakkolwiek mi pomóc? chociażby w stworzeniu jakiejś solidnej argumentacji dla rodziców K. Za każdą odpowiedź z góry dziękuję...
|
|
|
|
|
#2 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 26 228
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Cytat:
Dopóki dziecko jest na utrzymaniu rodziców (nieważne czy to dziecko ma lat 5 czy jest to "dorosły" mężczyzna), jest i będzie od nich w jakiś sposób zależne. Jedyne co można zrobić w takiej sytuacji to iść na swoje, w pełnym tego słowa znaczeniu. Jeśli uważacie, że jesteście dorośli, to tak się zachowajcie w tej konkretnej sytuacji. W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, zeby TŻet zarabiał na swoje utrzymanie, a wtedy będzie mógł robić, co tylko dusza zapragnie i rodzice nic nie będą mieli do gadania. Natomiast tak dlugo, dopóki to oni sponsorują jego edukację i utrzymanie, mają prawo wtrącać swoje 3 grosze. To, że ktoś ma 20 lat nie znaczy jeszcze, że jest "dorosły". Jak ktoś się uważa za dorosłego, to niech się zachowuje jak osoba dorosła i odetnie pępowinę, tym samym okaże rodzicom i Tobie, że zależy ma na Tobie na poważnie, bo póki co, to on jest cały czas pod dyktando rodziców, a to się kłóci z dorosłością, gdzie rodzice owszem mogą, ale doradzać, a nie nakazywać. Może wtedy z czasem się przekonają, że nie ma co walczyć z waszą miłością
__________________
|
|
|
|
|
|
#3 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 9 813
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
ja na Twoim miejscu stworzylabym fikcyjne mieszkanie
[czyli np bedzie tam ktos mieszkal...i Ty teorytycznie z nim] a tak naprawde bedziesz u TZ beda go sprawdzac? i nie bedzie takich obciazen finansowych ;p ewentualnie mozesz wynajmowac pokoj i w nim nie mieszkac ;x kilkaset zl to nie to samo co 2 tys ; ))
__________________
nazywaj mnie Vill |
|
|
|
|
#4 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-01
Wiadomości: 15 844
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
sorry wielkie za off topa ale nie wytrzymalam:
Fresa plissss jesli wypowiedz jest tak dluuuuga, a ty w dodatku wypowiadasz sie jako pierwsza to postaraj sie nie cytowac calej wypowiedzi tylko to do czego sie bezposrednio odnosisz. a jak sie odnosisz do wszystkiego to najlepiej nie cytowac w ogole. taka moja prosba zeby nam sie wszystkim milej i latwiej to forum czytalo
|
|
|
|
|
#5 |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Z Leniuchowa :)
Wiadomości: 2 688
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
a ja to bm zrobila tak, zeby rodzice mysleli ze mieszkacie osobno, TZ ciagnal od nich kase ile sie da :P wiem jak to brzmi, no ale...skoro oni sa tacy niedzisiejsi...no to coz..
a jakby oni mieli przyjechac to wiesz, myk mieszaknie jakiegos kumpla i ze niby jego ":P |
|
|
|
|
#6 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 26 228
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Cytat:
Nie wiem, ale chyba lepiej przytrzymać trochę suwak, niż domyslać się o co mogło chodzic...? Cytat:
A co to znaczy: niedzisiejsi? Nie życzą sobie, żeby mieszkali razem przed ślubem i mają do tego prawo, dopóki syn jest na ich utrzymaniu.
__________________
|
||
|
|
|
|
#7 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 619
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi. Fresa, masz rację. Dopóki TŻ liczy na pomoc finansową ze strony rodziców, mają prawo do wtrącania swoich 3 groszy.
Natomiast uważam, że przesadzają i to w bardzo wielu kwestiach... Rozumiem, że chodzi im o GRZECH (mimo, że nawet we własnym życiu tworzą fikcję- kłamstwo, które jest moim zdaniem jeszcze większym grzechem skoro już łapiemy się religii)... ale czy nie oczywiste jest, że mieszkając w jednym mieście w dwóch mieszkaniach (teoretycznie), będziemy i tak spędzali czas w jednym z nich?... Czy nie jest tak, że chcą płacić więcej po prostu za swój duchowy spokój? Może będą się oszukiwać, że o 19 się żegnamy i każdy idzie do swojego mieszkanka... nie wiem już. Dziewczyny, macie rację... jeśli nic nie zadziała to będziemy zmuszeni do tworzenia takiej fikcji... wcześniej jednak chciałabym spróbować wszystkiego, żeby się na to po prostu dobrowolnie zgodzili. |
|
|
|
|
#8 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 3 181
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
A czy On jest jedynakiem?
|
|
|
|
|
#9 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 330
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Czy twój Tż jest jedynakiem?
oddzielcie się od jego rodziców i zamieszkajcie razem! nawet jeśli twój Tż nie będzie dostawał kasy od rodziców to jakoś sobie poradzicie! jak studiujecie dziennie to możecie się podjąć pracy w maku czy innych takich popatrzcie w ogłoszeniach o pracę dla studentów! Są stypendia mieszkaniowe itd A z jego rodzicami możesz szczerze pogadać, zapytać czego się tak na prawdę obawiają! Pokazać się z najlepszej strony że jesteście odpowiedzialni i można wam ufać! Możesz użyć argumentu że w akademikach o wiele więcej się dzieje i by więcej tam grzeszył niż by mieszkał z Tobą! |
|
|
|
|
#10 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 472
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Dziewczyny, które pisały wyżej o tym, że dopóki Twój TŻ jest na utrzymaniu rodziców mogą wtrącać swoje 3 grosze mają rację. To są ich pieniądze i chcą, żeby były dobrze ich zdaniem wykorzystane. Trochę dziwi mnie to, że koniecznie chcesz zamieszkać razem ze swoim TŻ. (pomijając kwestię finansową) Nie wystarczą Wam spotkania?
Zachowanie taty TŻ wobec Ciebie było moim zdaniem skandaliczne. Powiedziałaś o tym swoim rodzicom? Czy rodzice TŻ zamierzają go kontrolować, tzn. przyjeżdżać do Wawy i sprawdzać czy faktycznie nie mieszka z Tobą? Jeśli tak to byłoby to chore... Bo czemu oni chcą w ten sposób zapobiec?
__________________
zonk! |
|
|
|
|
#11 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2006-05
Wiadomości: 706
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
jakbym czytała o rodzicach mojego EX.. święta rodzinka, zakłamana, udająca świętszych od Pana Boga.. Naprawdę, dobrze Cię rozumiem..
__________________
When I grow up I wanna be famous I wanna be a star I wanna be in movies |
|
|
|
|
#12 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 15 678
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
skoplikowana sytuacja nie wiem co doradzic ale nie zazdroszcze.a ropdzice tzta jednym slowem dziwni!
|
|
|
|
|
#13 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 619
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Mój TŻ nie jest jedynakiem. Co więcej jest młodszym dzieckiem. Ma starszą siostrę... ona za trzy tygodnie bierze ślub. U nich było to trochę dziwnie zorganizowane, bo jego siostra ze swoim chłopakiem od razu ustalili, że zamieszkają razem dopiero po ślubie... i mimo, że ona wyjechała na studia na (dosłownie) drugi koniec Polski, a jej chłopak pojechał za nią (co wiązało się ze zmianą pracy, oderwaniem się od życia w poprzednim mieście...) zmuszony był wynajmować oddzielne mieszkanie.
Ja tego nie potępiam... uważam tylko, że skoro oni tak robili to nie znaczy że i my mamy robić tak samo... a obiawiam się, że jego rodzice uznali to za wzór postępowania. Ja zostałam trochę inaczej nauczona (przez życie i nawet przez rodziców). Uważam, że aby kogoś tak naprawdę poznać trzeba z nim być CAŁY CZAS. Nie mówię tu nawet o częstych spotkaniach... tu zawsze można się odwrócić i pójść do siebie (chociażby przy kłótni). Mówię o przebywaniu razem codziennie, regularnie... bez możliwości odwrócenia się i wyjścia "do siebie". Nie wyobrażam sobie np. poślubienia człowieka, z którym chociażby przez jakiś czas nie "spróbowałam życia". Chyba lepiej jest wcześniej zauważyć, że np. do siebie nie pasujemy, nie możemy się znieść... niż zorientować się dopiero po ślubie. Również myślałam o całkowitym pójściu na swoje... Jednak TŻ pomimo, że pracuje (i w czasie studiów też mógłby kontynuować pracę), przez pierwsze 2 lata będzie płacił za studia (3 tys. za semestr)... dostał się na weterynarię, ale wieczorową. Tam przez 4 semestry się płaci a potem przenosi się na dzienne... Nawet gdyby TŻ był w stanie zarobić pieniążki na pełne utrzymanie, nie będzie w stanie opłacić studiów
|
|
|
|
|
#14 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-01
Lokalizacja: z daleka
Wiadomości: 34 839
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Mieszkajac razem jest taniej i bezpieczniej ale tez wieksze ryzykow rozstania w koncu nowe miasto,towarszystwo i dojrzewanie.
Mozecie albo udawac ze nie mieszkacie razem ale czy to jest dorosle zachowanie czy chcecie pogrywac na poziomie rodzicow ? lub pojsc na swoje ,odciac sie od nich co moze okazac sie dobra taktyka bo rura im zmieknie po pol roku szczegolnie ze jak napisalas mama chlopaka przeszla okres klotni. Nie rozumiem tez zaraz pytania o jedynactwo :-/ edit; dasz sobie odciac glowe ze siostra mieszkala osobno z hlopakiem przed slubem czy zagrali fajny fim przed rodzicami ? a dwa chlopak widze taki srednio zdeterminowany co do studiow ;medycyna-polibuda a teraz wet-w dodatku platne ,rozumiem parcie na medycyne ale co on by chcial robic ? rodzice beda opowiadac ze syn bedzie lekarzem ,kwestie kogo bedzie leczyl pomina ? |
|
|
|
|
#15 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 619
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Cytat:
No ale rozgadałam się odnośnie studiów, a nie o tym miałam mówić. Masz rację sugerując, że taka gra będzie zachowaniem godnym jego rodziców... Nie chcę się do tego przyłączać... Dlatego chcę to załatwić jakoś inaczej. A swoją drogą jeśli chodzi o jego siostrę to masz rację... nawet o tym nie pomyślałam. Wiem, że przed wyjazdem na studia on często bywał u niej niekiedy prawie całą noc... także raczej nie mieli oporów przed częstymi, również nocnymi spotkaniami. Jakiś czas temu znaleźli sobie kawalerkę w której planowali zamieszkać po ślubie... nie zdziwiłabym się, gdyby wcześniej np. w mieszkaniu jej chłopaka a później w tej kawalerce mieszkali razem. Zwłaszcza, że jego siostra na początku wynajmowała pokój (stancję) a potem powiedziała rodzicom, że woli akademik... przystali na to i przeniosła się... ale gdzie, tego nie wiem. Zwróciłaś na to moją uwagę, bo nawet bym na to nie wpadła
|
|
|
|
|
|
#16 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2003-01
Lokalizacja: z daleka
Wiadomości: 34 839
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Znam takie pray kiedy ona mieszkala w prywatnym akademiku,rodzice za to placili a tak naprawde mieszkala u chlopaka i byli to juz dorosli ludzie ,ona na 3-4 roku studiow a on 5 lat starszy ,po studiach ona wrocila do rodzicow -inne miasto- bo rodzice tego chcieli ,musialo minac chyba z 2 lata zanim wrocili do siebie i pod presja rodzicow jej wzieli slub inaczej nie mieliby spokoju jak tak bez slubu .
Rozumiem roznice pokolen tylko dlaczego to zawsze mlodzi musza lamac swoje potrzeby ?dla rodzico pojsc na kompromis nie oznacza popuszczamy po pol ale popuszczenie przez 2 strone po calosci i wtedy jest dobrze.czy to jest dobre wychowanie ?dobry przyklad?sparzy sie ,dostanie po dupsku ,wroci z podkulonym ogonem -trudno ,ma doswiadczenie zyciowe. ale to taki OT ja jako rodzic nie chcialabym byc oklamywana.
|
|
|
|
|
#17 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 619
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Dokładnie... ja również nie. Wolałabym już spokojnie wiedzieć, że moje dziecko mieszka z dziewczyną, chłopakiem niż zastanawiać się, czy płacę za pusty pokój. Zresztą gdybym znała tego chłopaka czy dziewczynę i wiedziałabym, że to dobra osoba to nawet wolałabym, żeby mieszkali razem. Jest masa powodów, dla których tak jest lepiej... Chociażby głupia choroba czy zakrztuszenie się... lub inne domowe wypadki.
Moja mama sama powiedziała mi, że w 100% bardziej wolałaby, żebym mieszkała z chłopakiem (nawet gdyby to miał być kumpel czy kuzyn), bo to jest po prostu bezpieczniejsze (zwłaszcza dla dziewczyny). Rodzice TŻ znają mnie i moich rodziców na tyle że wiedzą, że jesteśmy porządną rodziną, że ja nie jestem jakimś dnem... Ehh... już sama nie wiem co mam w tej sytuacji robić. |
|
|
|
|
#18 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2005-04
Wiadomości: 5 075
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
A nei możesz zamieszkać w mieszkaniu, które będzie miał TŻ bez wiedzy jego rodziców? Chyba nie będą wpadać codziennie, prawda? Ew. idź do akademika,ale pomieszkuj i tak u TŻ.
No i najtrudniejsza opcja - niech TŻ uniezależni się od rodziców i pójdzie do pracy. |
|
|
|
|
#19 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Powiem szczerze, że mnie byłoby szkoda życia na ustawianie się pod dyktando rodziców tz-ta (ojca...), którzy nie potrafią przełknąć tego, że 2 20letnich ludzi uprawia ze sobą seks. W szczególności, gdybym odebrała taki sfrustrowany telefonik. Wyznaję zasadę, że głupim, rozmaitym maniakom czy psycholom, lepiej ustępować ;-), stąd dążyłabym do mieszkania razem za cenę okłamywania jego rodziców. Ich wybór, nie urodzili się wczoraj, skoro ktoś w wieku lat 50
potrafi zadawać sobie tyle trudu z tego powodu, że chłopak i dziewczyna będący ze sobą w związku, chcą razem zamieszkać...Swoją drogą, ja nie rozumiem, macie w takim razie wynajmować lokale - każde w pojedynkę? Przecież to tanie nie jest. Weź akademik, mieszkaj z chłopakiem. Tędy droga. |
|
|
Okazje i pomysĹy na prezent
|
|
#20 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 26 228
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Myślę, że tutaj problemem nie jest sam fakt mieszkania ze sobą, ale to, że rodzice nie mają ochoty dokładać ręki (a raczej kasy) do czegoś, czego nie popierają.
I mają do tego prawo. Chcą młodzi ze sobą mieszkać? Ok. Niech mieszkają, ale niech chłopak, bo to ze strony jego rodziców jest problem, się usamodzielni, wtedy rodzice nie będą mieli nic do gadania. A jak to zrobić? Jeśli ma zależy na wspólnym mieszkaniu, niech sobie odpuści ten rok studiów (bo to i raczej jego rodzice naciskają na studia niż on a chęci), zaoszczędzi kasę i startuje w przyszłym roku, a teraz pracuje na opłaty i życie (na swoją połowę, oczywiście) No chyba, że utarga jednocześnie opłaty za studia i za całą resztę. Okłamywać rodziców? tak robią dzieci, a dorośli załatwiaja takie sprawy "po męsku". Tak to widzę.
__________________
|
|
|
|
|
#21 | |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 619
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Cytat:
Nadal jednak żywię nadzieję, że jakieś argumenty do nich przemówią. Wcześniej tak naprawdę nie było rozmowy na ten temat tylko TŻ ich o tym poinformował... Oni powiedzieli co myśleli i na tym rozmowa się zakończyła (bo była przeprowadzana przy okazji zupełnie innej rozmowy). |
|
|
|
|
|
#22 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 4 741
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Powiem Ci jak ja odebrałam tę sytuację.
Ojciec Twego TŻ-eta jest najnormalniej w świecie o Ciebie zazdrosny. Nie chodzi o żadne zasady nie łudźmy się tylko szlak go trafia ,ze masz większy wpływ na ich syna niż ONI. Kilka razy padło nawet padło takie zdanie z jego ust w tym stylu./oczywiscie na okrętkę -ale całkiem jasno w kontekście/ Szlak go trafia i tyle. Rozwiazanie widziałabym tylko jedno ,sęk w tym ,ze w tym domu sie nie pokazujesz a bardzo utrudnia to sprawę.Rozmowa własnie z ojcem. Uzmysłowienie mu ,ze z jego zdaniem bardzo się liczycie /itp itd/ a juz najlepiej byłoby gdyby ten pomysł/zamieszkania razem/ wyszedł od niego ![]() Niech Twój TŻ rozmawia z ojcem własnie akcentując to o czym pisałam. |
|
|
|
|
#23 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-10
Lokalizacja: Bawaria
Wiadomości: 24 548
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Na poczatek:
Ja sama doradzałabym (nie mylić z zabroniłabym!) mojej 19 letniej córce mieszkanie osobno. Wiesz, mieszkanie razem, to juz jakieś takieś.. bardzo dorosłe jest. Już masz jakies obowiazki, już sie o kogos martwisz, z kims musisz się liczyc... No skraca sobie człowiek młodość To własciwie tak, jakbyś w tym wieku za mąż wyszła... I właśnie to, że w razie czego "można się okręcić na pięcie" i wyjść do siebie ma dużo zalet A w temacie: Tak jak pisze Łajka, ojciec jest zazdrosny o Twój wpływ na syna. Trochę zawaliłas, że nie dałaś rodzicom chłopaka się poznać, mozna to nadrobić, wtedy jakoś też nabiorą do Ciebie zaufania. Poza tym dyplomacja! Daj im się poznać, czasem spytajcie o zdanie a nie tylko informujcie o faktach, nie odrzucajcie ich tak całkiem, niech maja na razie poczucie, że jednak z ich zdaniem się liczycie. Oczywiście musi to być delikatne i najlepiej pytać już sugerując odpowiedź I jasna jest sprawą, że nie mówię o tym, ze macie pytac o wszytsko. Ale niech rodzice poczują, że chcecie wysłuchac co oni mysla o tym czy owym, że nie sa jeszcze tacy bardzo niepotrzebni a Ty przez to wybitnie zyskasz w ich oczach
__________________
Nie jestem na tyle młody żeby wiedzieć wszystko J.M. Barrie Afazja, darmowa strona z cwiczeniami! Edytowane przez Luba Czas edycji: 2008-08-07 o 20:39 Powód: kosmetyka |
|
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#24 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
to oczywiste, że okłamywanie rodziców nie jest ani zbytnio dojrzałe, ani moralnie fajne.
![]() natomiast jeśli chodzi o zasadniczość, rodzice oczekują, że młodzi razem będą dopiero po ślubie itd., to już i tak ich w pewnym sensie oszukujecie, no chyba, że seksu nie uprawiacie. Oczywiście, mają prawo wymagać od Was konkretnych zachowań, łożąc ^^ na Was pieniądze; okłamywać ich w takiej sytuacji , to okazywać im brak szacunku. Paula wspomniała, że jako rodzic nie chciałaby być okłamywana. Ale aby nie chcieć być okłamywanym, to trzeba tzw. być mądrym rodzicem , można wpoić dziecku szacunek do swojego ciała, to, by odpowiedzialnie podejmowało współżycie, ale co młode ;-) zrobi, zależy już od niego, zamkniesz na klucz, może wyjść oknem. I niektórzy rodzice tak właśnie wolą zamykać na klucz, myśląc, że to coś da (pewnie i czasem daje :-D) - i to są właśnie ludzie, którzy wolą być oszukiwani.
|
|
|
|
|
#25 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-01
Wiadomości: 26 228
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Jak w tej sytuacji być tzw. mądrym rodzicem?
Hm, że niby starsi mają ustąpić? A dlaczego to nie mlodzi mieliby ustąpić? dzieci też powinny być tzw. mądrymi dziećmi ![]() To gdzie w tym konkretnym przypadku znaleźć ten złoty środek? Jest jakaś możliwość, żeby i wilk był syty i owca cała? No, poza wielką reowlucją pod tytułem: "idziemy na swoje na całego".
__________________
|
|
|
|
|
#26 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2007-12
Wiadomości: 27 877
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Mogą pogadać z rodzicami i to wszystko.
Mogą zrezygnować ze szkoły, czy on może, mogą się usamodzielniać. Sami muszą zdecydować, co wolą, studia, brać pieniądze, mieszkać razem. Proponowałabym tą opcję, ale to już każdy myśli po swojemu. |
|
|
|
|
#27 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2007-09
Wiadomości: 619
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
TŻ właśnie rozmawia ze swoim tatą. Wiecie, tu faktycznie chyba chodzi o to, że on jest zazdrosny... wcześniej czuł, że tylko on ma "aż tyle" do powiedzenia jeśli chodzi o jego życie.
Natomiast jeśli chodzi o to, że nie dałam im się poznać... Cóż, do pewnego momentu bywałam tam bardzo często. Od początku nie czułam się w tym domu dobrze. Pisałam nawet o tym w wątku pt. "mama TŻ mnie nie lubi"... wtedy też odczuwałam niechęć tylko z jej strony. Nie odzywała się do mnie... czasami nawet nie odpowiadała na "dzień dobry"... była masa sytuacji, które sprawiały, że czułam się okropnie skrępowana. Wtedy jednak tata TŻ był zupełnie inny. Wydawało mi się, że nie ma nic przeciwko mnie... że mnie lubi. Zawsze był uprzejmy. Dopiero, kiedy wyniknęła sytuacja z tymi studiami (te wszystkie "jazdy") zaczęłam rzadziej się tam pojawiać... Dokładnie było to wtedy, kiedy zabronił K. samodzielnego wyboru kierunku studiów (co moim zdaniem jest cholerną paranoją) i około 23 stwierdził, że on jedzie do mnie (do moich rodziców) uświadomić im, że ja sobie pozwalam na własne plany, do tego z K. Mój TŻ przekonał go, że pojawianie się u kogoś w domu po 23 do tego z awanturą nie jest w pełni kulturalne... i zdecydował się tylko na telefon do nich. Moja mama rozmawiając z nim (oczywiście w pełni życzliwie i kulturalnie) uświadomiła mu, że nie mają z tatą zamiaru ingerować w moje plany. Owszem, mogą mi doradzić, zasugerować... ale nie będą za mnie decydować. Cóż, mój teść chyba miał zamiar uświadomić moich rodziców, że za krótko mnie trzymają :/ Podczas tej rozmowy padły niemiłe słowa dotyczące mnie (chociaż wtedy tłumaczyłam sobie, że to przez nerwy...) i sugestie, że jak najbardziej mogę być nieodpowiednią "przyjaciółką" dla jego syna, no ale "JESZCZE nic złego o mnie nie wiedzą, także nic nie mówią". Wtedy ograniczyłam swoje wizyty tam, bo po prostu czułam się niechciana. Nie powiem, że byli wobec mnie niegrzeczni... po prostu nie istniałam. A po telefonie do mnie, w ogóle przestałam się u nich w domu pokazywać... teraz owszem, przeprosił mnie. Powiedział, że zdaje sobie sprawę, że użył zbyt ostrych słów... że był zły o to jak toczy się sprawa Krzyśka ze studiami. Powiedział też, że jestem u nich w domu jak najbardziej mile widziana i żebym do nich przychodziła. Także sama już nie wiem... :/ Zdaję sobie sprawę, że wiele go kosztowało takie przyznanie się (częściowe) do winy, że wyraził, że żałuje (tak mi się wydaje), ale nie wiem... jakoś tak nadal czuję się z tym dziwnie. TŻ się odezwał. Rozmawiał z tatą. Obiecał mu, że się zastanowi. |
|
|
Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe
|
|
#28 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-06
Lokalizacja: Przylądek Zieleni
Wiadomości: 6 764
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Sprawa skomplikowana.
Mam znajoma parę (obecnie rok po ślubie). Oboje religijni, ale nie zdewociali Ona musiała okłamywać swoich rodziców, że nie mieszka z nim mimo, że miała 26 lat, a on więcej...Oni po prostu chcieli ze sobą zamieszkać, nie chodziło o seks, bo starali się żyć w czystości. Na początku mieszkali kilka lat osobno. Było im ciężko. W końcu zdecydowali się na kłamstwo. Nie potępiam, bo częściowo rozumiem desperację - żadne rozmowy nie pomagały. Tu sytuacja jest trochę inna, przez pewien czas można spróbować mieszkać oddzielnie. To dopiero pierwszy rok studiów, jeszcze trochę tych lat do mieszkania razem zostanie
__________________
|
|
|
|
|
#29 |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
jestem w podobnej sytuacji.. po maturze wyjechalismy do warszawy.. tyle, ze ja jestem z wlkp a on ma tu rodzine..
powiem tak, analizujac to wszystko co napisalas.. jego rodzice wymyslili sobie idealne zycie dla syna.. i jesli on nie robi czegos zgodnie z ich planem to wina spada na Ciebie, bo Ty jako jego ukochana masz na niego duzy wplyw.. moze nawet wiekszy niz oni sami.. stalas sie dla nich zagrozeniem.. i wydaje mi sie, ze nie chodzi tylko o tą' grzesznosc' tylko o robienie sobie na zlosc.. czuja, ze niewiele zdzialaja bo Twoj chlopak chce isc wlasna sciezka i szukaja wszelkich argumentow zeby tylko bylo na ich.. tak sie sklada, ze ja mialam podobna sytuacje.. tez czulam sie winna za kazda decyzje podejmowana wbrew jego rodzicom.. ale tak nie mozna.. skoro go kochaja, powinni szukac rozwiazan najlepszych dla niego.. nie maja swiadomosci jak ciezko jest zyc w warszawie.. jeszcze samemu.. i macie wiele bardzo dobrych argumentow.. m.in. to z choroba.. przeciez kto bedzie dbal w tym miescie lepiej o ich synka niz Ty..? macie jeszcze troche czasu do pazdziernika.. niech Twoj chlopak poprosi ich o rozmowe.. albo raczej zeby go wysluchali.. niech powie, ze jest szczesliwy, ze o tym marzy, ze nawzajem siebie wspieracie.. i ze nie jestes dla nich zadnym zagrozeniem.. bo po prostu wszyscy jestescie dla niego bardzo wazni.. nie wydaje mi sie, ze bedziesz czuc sie dobrze tkwiac w tym klamstwie.. to moze Was jedynie poroznic.. ;/ niech wpadna z niezapowiedziana wizyta.. zaczna sie kolejne klopoty.. i tlumaczenia.. najlepiej poszukac jakiegos porozumienia.. na cos w koncu przystana.. wiedza, ze sa na straconej pozycji.. a ja trzymam za Ciebie kciuki.. nie tylko w kwestii rodzicow.. ale i mieszkania z facetem.. ))bedzie dobrze, zobaczysz.. |
|
|
|
|
#30 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 17 881
|
Dot.: Wspólne mieszkanie a rodzice TŻ (doprawadzający mnie do szału)
Zdecydowanie powinnas sie przemoc i wspolnie z Tz-tem porozmawiac z jego ojcem. Wiem, ze to nie bedzie ani latwe ani mile i ze skoro on jest taki zacietrzewiony to moze to nic nie dac, ale sprobowac zawsze warto. Wtedy nie bedziesz mogla sobie niczego zarzucic, bo zrobisz wszystko co w Twojej mocy.
__________________
Lubię siłę czerni,
i nieużywania słów. Wszystkiego, co niezmienne, w nicości za oknem, gdy budzą się mgły... |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 08:28.



). TŻ zapewnił mnie jednak, że nie da rady, żeby wkroczyli w jego życie aż tak i że to on będzie decydował z kim i gdzie będzie mieszkał. Uwierzyłam. Zresztą sama stwierdziłam, że może i w wielu kwestiach ostro przesadzają, no ale przecież nie posuną się aż do takich akcji. Myliłam się...







jakbym czytała o rodzicach mojego EX.. święta rodzinka, zakłamana, udająca świętszych od Pana Boga.. Naprawdę, dobrze Cię rozumiem..


ja jako rodzic nie chcialabym byc oklamywana.


