Wyrzuty sumienia i co teraz? - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-09-12, 22:42   #1
Ciri89
Raczkowanie
 
Avatar Ciri89
 
Zarejestrowany: 2011-11
Lokalizacja: 3miasto;)
Wiadomości: 275

Wyrzuty sumienia i co teraz?


Hej Dziwnie się czuję pisząc tutaj na forum, ale niesamowicie muszę się wygadać i nie bardzo potrafię poradzić sobie z całą sytuacją. Na Wizażu więcej czytam niż piszę, ale wiem że jest tutaj trochę naprawdę ogarniętych osób.

Otóż. Zakończyłam 3 miesiące temu prawie 4-letni związek. Wszystko wyszło w sposób okropny, nie potrafię poradzić sobie z wyrzutami sumienia. Ale od początku.
Związek z A. właściwie nigdy nie należał do szczęśliwych udanych związków. Na początku jemu bardzo zależało, ja widziałam że do siebie nie pasujemy, ale jakoś nie potrafiłam się z tego wyplątać, widząc jego zaangażowanie. Widziałam, i widzę do dziś, że mieliśmy zupełnie inne charaktery, zupełnie inne podejście do życia i oczekiwania. W ciągu pierwszego roku próbowałam zerwać kilka razy. Za każdym razem zatrzymywały mnie jego łzy i właściwie panika, że chcę go zostawić. Stwierdzałam, że jakoś to będzie. Zresztą nie było tak, że nie pasowało mi wszystko. A. był człowiekiem, z którym naprawdę lubiłam spędzać czas i którego bardzo szanuję. Minusy starałam się pomijać i z czasem też zaangażowałam się w związek, zaczęło mi zależeć.

Problem w tym, że przez moje zachowanie na początku, on zdążył stracić do mnie szacunek. Miałam straszne wyrzuty sumienia, głupio mi było, że tak go traktowałam i stwierdziłam, że teraz moja kolej, żeby walczyć. Czasem było idealnie, nie widział poza mną świata, po to żeby później wszystko się sypało. Nie miał ochoty się ze mną spotkać. Raz sam zrywał, po 3 dniach do siebie wracaliśmy, później kiedy ja sugerowałam, że to nie bardzo ma sens w ten sposób, okazywało się, że mu zależy i że przecież możemy to wszystko naprawić. Dochodziło między nami do tak głupich sytuacji, że do dziś jak o tym pomyślę, chce mi się płakać.

Jakieś 5 miesięcy temu dogadałam się z ciocią, że wynajmiemy od niej mieszkanie. Chcieliśmy zamieszkać razem, zobaczyć, czy jesteśmy w stanie ze sobą wytrzymać i jak to będzie. Nie zamieszkaliśmy. Trzy dni przed przeprowadzką zerwaliśmy po raz kolejny kłócąc się o kolejną bzdurę. Napisał mi w sms'ie, że jestem dla niego martwa i przestał odbierać telefony. 3 dni przepłakałam. Nie wiedziałam co robić. Stwierdziłam, że mam 24 lata, załatwione mieszkanie, czas wyprowadzić się od mamusi, sama, nieważne. Przeprowadziłam się. Było to dla mnie ogromnie trudne, bo nigdy do pewnych siebie i wyjątkowo zaradnych osób nie należałam.
Trzy dni później napisał maila. Przeprosił. Ja jednak czułam, że już za późno. Coś we mnie pękło. Nie mogłam na niego liczyć. A. chciał jednocześnie do mnie wrócić i sam miał też wątpliwości. Spotykaliśmy się kilka razy, z rozmów nic nie wynikło, oficjalnie nie byliśmy razem.
I wtedy poznałam B. Poszliśmy na piwo. Wcale nie chciałam poznawać nikogo innego, zwyczajne towarzyskie spotkanie. Piwo przeciągnęło się do tygodnia, który spędziliśmy ze sobą bez przerwy. Tydzień bez snu, bo rozmawialiśmy całe noce. W życiu bym nie wpadła na to, że można tak się czuć przy drugim człowieku. Tak akceptowanym i szczęśliwym.

No i wtedy A. się o tym dowiedział. Stwierdził, że mnie kocha, koniecznie chce być ze mną, zmieni się. Że rozumie czemu go zdradziłam, bo było strasznie źle, ale że wszystko naprawimy. Nie widziałam co robić. Próbowałam do niego wrócić, bo przecież nie mogę skreślić od tak prawie 4 lat razem. Ale ciągle czułam, że nie mogę już cofnąć się do tego co było, że nie mogę akceptować, że ktoś mnie tak traktuje, że nie mogę wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. I, że nie mogę zrezygnować z B., bo będę tego żałować do końca życia. I nie mogłam podjąć decyzji przez prawie miesiąc. W końcu A. stwierdził, że ok, zaakceptuje moją decyzję, tylko muszę ją w końcu podjąć. Rozmawialiśmy szczerze, wszystko rozumiał. Był wtedy tak wyrozumiały, spędziliśmy razem wieczór. Znowu rozmawiało się nam tak jak w czasie tych najlepszych chwil, kiedy było idealnie. Stwierdziłam, że z nim zostanę. Uwierzyłam w to.

I wtedy A. złamał nogę. Całkiem przypadkiem, pęknięte 2 kości, zarwane ścięgna, trafił do szpitala. Rozmawiałam z nim przez telefon całą noc, bo nie mógł spać. Rano kupiłam misia, mp3, ściągnęłam serial, żeby miał co robić w szpitalu i przesiedziałam u niego parę godzin. Było dobrze, czułam, że go wspieram i że mu to pomaga. Następnego dnia miał operację. I zaraz po niej do mnie zadzwonił. I wtedy wszystko zepsułam. Byłam akurat w pracy. Rozmawiałam z nim 5min i stwierdziłam, że kurcze muszę wracać do pracy. Nawet nie powiedział, że potrzebuje rozmowy. Rozłączył się i po chwili napisał sms'a, że nie można na mnie liczyć, że dobrze że ma innych przyjaciół. Znowu nie odbierał telefonów. Zerwałam się z pracy, pojechałam specjalnie na oddział, żeby go przeprosić. Nie bardzo mogliśmy rozmawiać, mogłam stać tylko w progu, bo nie mogłam wejść na salę pooperacyjną, ale stwierdził, że jest ok. Tylko że zanim dojechałam do domu zdążyliśmy pokłócić się przez telefon. Próbowałam się z nim dogadać, nic, kompletnie nic nie trafiało. Napisał mi w złości, że strasznie boli go brzuch, że dają mu morfinę i będzie spać. Spanikowałam, brzuch nie powinien boleć go tak bardzo i pojechałam o 22 znowu do szpitala, bo myślałam, że zwariuję. A on się na mnie wkurzył, że straszę pielęgniarki. Bo 'wie, że zawsze staram się robić dobrze, ale nigdy mi to nie wychodzi'.

Po trzech dniach kłótni uciekłam. Stwierdziłam, że i tak nie jestem dla niego bliską osobą. Był pod wpływem bólu, pod wpływem silnych leków, ale powiedział tak wiele rzeczy. Wszystko to znaczyło, że w jego podejściu tak naprawdę nie zmieniło się nic, kompletnie mi nie ufał. Nie odzywałam się, on też się nie odzywał.

Od tego czasu minęły trzy miesiące. Jestem przeszczęśliwa z B. (który mnie wspierał przez ten cały czas). Nie mam wątpliwości, że dobrze że zakończyłam tamten związek. I nie mogę spać, z wyrzutów sumienia, że zostawiłam go w takiej sytuacji. Myślę czy się do niego odezwać, ale się boję... Co ja teraz jeszcze mogę zrobić? I jak sobie z tym poradzić?

Przepraszam za takie wypracowanie
Pozdrawiam.
__________________
-Puchatku?
-Tak prosiaczku?
-Nic, tylko chciałem się upewnić, że jesteś.

21.08.2015
Ciri89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-12, 22:59   #2
Melanchton
Zakorzenienie
 
Avatar Melanchton
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: z najwyższej wieży
Wiadomości: 3 768
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Koleś jest podłym emocjonalnym szantażystą i niezłym manipulatorem, a Ty biorąc się na to jesteś bardzo głupia. I B. też głupi, bo nie powinien wchodzić w związek z Tobą po tym jakie akcje odstawiasz z byłym. Tyle w temacie.
__________________
just like Johnny Flynn said, 'the breath I've taken and the one I must' to go on
Melanchton jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-12, 23:06   #3
wrzesien 2013
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2013-09
Wiadomości: 32
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Cytat:
Napisane przez Ciri89 Pokaż wiadomość
Hej Dziwnie się czuję pisząc tutaj na forum, ale niesamowicie muszę się wygadać i nie bardzo potrafię poradzić sobie z całą sytuacją. Na Wizażu więcej czytam niż piszę, ale wiem że jest tutaj trochę naprawdę ogarniętych osób.

Otóż. Zakończyłam 3 miesiące temu prawie 4-letni związek. Wszystko wyszło w sposób okropny, nie potrafię poradzić sobie z wyrzutami sumienia. Ale od początku.
Związek z A. właściwie nigdy nie należał do szczęśliwych udanych związków. Na początku jemu bardzo zależało, ja widziałam że do siebie nie pasujemy, ale jakoś nie potrafiłam się z tego wyplątać, widząc jego zaangażowanie. Widziałam, i widzę do dziś, że mieliśmy zupełnie inne charaktery, zupełnie inne podejście do życia i oczekiwania. W ciągu pierwszego roku próbowałam zerwać kilka razy. Za każdym razem zatrzymywały mnie jego łzy i właściwie panika, że chcę go zostawić. Stwierdzałam, że jakoś to będzie. Zresztą nie było tak, że nie pasowało mi wszystko. A. był człowiekiem, z którym naprawdę lubiłam spędzać czas i którego bardzo szanuję. Minusy starałam się pomijać i z czasem też zaangażowałam się w związek, zaczęło mi zależeć.

Problem w tym, że przez moje zachowanie na początku, on zdążył stracić do mnie szacunek. Miałam straszne wyrzuty sumienia, głupio mi było, że tak go traktowałam i stwierdziłam, że teraz moja kolej, żeby walczyć. Czasem było idealnie, nie widział poza mną świata, po to żeby później wszystko się sypało. Nie miał ochoty się ze mną spotkać. Raz sam zrywał, po 3 dniach do siebie wracaliśmy, później kiedy ja sugerowałam, że to nie bardzo ma sens w ten sposób, okazywało się, że mu zależy i że przecież możemy to wszystko naprawić. Dochodziło między nami do tak głupich sytuacji, że do dziś jak o tym pomyślę, chce mi się płakać.

Jakieś 5 miesięcy temu dogadałam się z ciocią, że wynajmiemy od niej mieszkanie. Chcieliśmy zamieszkać razem, zobaczyć, czy jesteśmy w stanie ze sobą wytrzymać i jak to będzie. Nie zamieszkaliśmy. Trzy dni przed przeprowadzką zerwaliśmy po raz kolejny kłócąc się o kolejną bzdurę. Napisał mi w sms'ie, że jestem dla niego martwa i przestał odbierać telefony. 3 dni przepłakałam. Nie wiedziałam co robić. Stwierdziłam, że mam 24 lata, załatwione mieszkanie, czas wyprowadzić się od mamusi, sama, nieważne. Przeprowadziłam się. Było to dla mnie ogromnie trudne, bo nigdy do pewnych siebie i wyjątkowo zaradnych osób nie należałam.
Trzy dni później napisał maila. Przeprosił. Ja jednak czułam, że już za późno. Coś we mnie pękło. Nie mogłam na niego liczyć. A. chciał jednocześnie do mnie wrócić i sam miał też wątpliwości. Spotykaliśmy się kilka razy, z rozmów nic nie wynikło, oficjalnie nie byliśmy razem.
I wtedy poznałam B. Poszliśmy na piwo. Wcale nie chciałam poznawać nikogo innego, zwyczajne towarzyskie spotkanie. Piwo przeciągnęło się do tygodnia, który spędziliśmy ze sobą bez przerwy. Tydzień bez snu, bo rozmawialiśmy całe noce. W życiu bym nie wpadła na to, że można tak się czuć przy drugim człowieku. Tak akceptowanym i szczęśliwym.

No i wtedy A. się o tym dowiedział. Stwierdził, że mnie kocha, koniecznie chce być ze mną, zmieni się. Że rozumie czemu go zdradziłam, bo było strasznie źle, ale że wszystko naprawimy. Nie widziałam co robić. Próbowałam do niego wrócić, bo przecież nie mogę skreślić od tak prawie 4 lat razem. Ale ciągle czułam, że nie mogę już cofnąć się do tego co było, że nie mogę akceptować, że ktoś mnie tak traktuje, że nie mogę wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. I, że nie mogę zrezygnować z B., bo będę tego żałować do końca życia. I nie mogłam podjąć decyzji przez prawie miesiąc. W końcu A. stwierdził, że ok, zaakceptuje moją decyzję, tylko muszę ją w końcu podjąć. Rozmawialiśmy szczerze, wszystko rozumiał. Był wtedy tak wyrozumiały, spędziliśmy razem wieczór. Znowu rozmawiało się nam tak jak w czasie tych najlepszych chwil, kiedy było idealnie. Stwierdziłam, że z nim zostanę. Uwierzyłam w to.

I wtedy A. złamał nogę. Całkiem przypadkiem, pęknięte 2 kości, zarwane ścięgna, trafił do szpitala. Rozmawiałam z nim przez telefon całą noc, bo nie mógł spać. Rano kupiłam misia, mp3, ściągnęłam serial, żeby miał co robić w szpitalu i przesiedziałam u niego parę godzin. Było dobrze, czułam, że go wspieram i że mu to pomaga. Następnego dnia miał operację. I zaraz po niej do mnie zadzwonił. I wtedy wszystko zepsułam. Byłam akurat w pracy. Rozmawiałam z nim 5min i stwierdziłam, że kurcze muszę wracać do pracy. Nawet nie powiedział, że potrzebuje rozmowy. Rozłączył się i po chwili napisał sms'a, że nie można na mnie liczyć, że dobrze że ma innych przyjaciół. Znowu nie odbierał telefonów. Zerwałam się z pracy, pojechałam specjalnie na oddział, żeby go przeprosić. Nie bardzo mogliśmy rozmawiać, mogłam stać tylko w progu, bo nie mogłam wejść na salę pooperacyjną, ale stwierdził, że jest ok. Tylko że zanim dojechałam do domu zdążyliśmy pokłócić się przez telefon. Próbowałam się z nim dogadać, nic, kompletnie nic nie trafiało. Napisał mi w złości, że strasznie boli go brzuch, że dają mu morfinę i będzie spać. Spanikowałam, brzuch nie powinien boleć go tak bardzo i pojechałam o 22 znowu do szpitala, bo myślałam, że zwariuję. A on się na mnie wkurzył, że straszę pielęgniarki. Bo 'wie, że zawsze staram się robić dobrze, ale nigdy mi to nie wychodzi'.

Po trzech dniach kłótni uciekłam. Stwierdziłam, że i tak nie jestem dla niego bliską osobą. Był pod wpływem bólu, pod wpływem silnych leków, ale powiedział tak wiele rzeczy. Wszystko to znaczyło, że w jego podejściu tak naprawdę nie zmieniło się nic, kompletnie mi nie ufał. Nie odzywałam się, on też się nie odzywał.

Od tego czasu minęły trzy miesiące. Jestem przeszczęśliwa z B. (który mnie wspierał przez ten cały czas). Nie mam wątpliwości, że dobrze że zakończyłam tamten związek. I nie mogę spać, z wyrzutów sumienia, że zostawiłam go w takiej sytuacji. Myślę czy się do niego odezwać, ale się boję... Co ja teraz jeszcze mogę zrobić? I jak sobie z tym poradzić?

Przepraszam za takie wypracowanie
Pozdrawiam.
Ten zweiązek był burzliwy sam w sobie. Żadnego poczucia bezpieczeństwa czy stabilizacji. Z tego co opisujesz- wielce prawdopodobne jest, że i tak byście się rozstali. Facet jest fosiem, niestabilny emocjonalnie i w dodatku Tobą manipuluje.
Odpuść już.
wrzesien 2013 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-12, 23:13   #4
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Odp: Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Cytat:
Napisane przez Melanchton Pokaż wiadomość
Koleś jest podłym emocjonalnym szantażystą i niezłym manipulatorem, a Ty biorąc się na to jesteś bardzo głupia. I B. też głupi, bo nie powinien wchodzić w związek z Tobą po tym jakie akcje odstawiasz z byłym. Tyle w temacie.
Krotko i na temat. Brakuje ci chorych jazd czy jak? Daj eksowi spokoj i sie nie odzywaj niepotrzebnie.

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 05:44   #5
8dffddb6e628bfb98112858ba516cbd40bf27d07_5e28e2031c1d9
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 4 689
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Skoro się Wam nie układało, dopiero teraz jesteś szczęśliwa to nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia, bo nic złego nie zrobiłaś. Nie byłaś szczęśliwa, więc odeszłaś. Próbowałaś kilka razy to ratować i nie wyszło, więc widocznie do siebie nie pasujecie. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że Twój były facet jest jakiś niestabilny emocjonalnie. Ten związek i tak prędzej czy później pewnie by się rozpadł. Zakończyłaś go, bo miałaś powody, więc teraz pomyśl o sobie i przestań wracać do przeszłości.
8dffddb6e628bfb98112858ba516cbd40bf27d07_5e28e2031c1d9 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 08:04   #6
mpt
Zakorzenienie
 
Avatar mpt
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 7 346
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Morfinę mu dają na ból brzucha po złamaniu nogi? I Ty to łyknęłaś? Uciekaj i daruj sobie wyrzuty sumienia, bo to kłamca i manipulant.
__________________
Tu wyjaśniam w prostych słowach trening, dietę i głowę: instagram.com/prostym_slowem
mpt jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 09:23   #7
Aphrodisyack
Zadomowienie
 
Avatar Aphrodisyack
 
Zarejestrowany: 2006-05
Lokalizacja: Lub.
Wiadomości: 1 144
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Ciri89 - uważam, że najlepszym wyjściem w tym przypadku będzie odcięcie się od A. Nie pisz do niego, nie dzwoń, nie interesuj się. Wtedy nie będziesz mu robić złudnych nadziei ani mącić mu w głowie. Niech sobie chłopak ułoży zycie z kimś innym, a Ty skup się na B. i razem budujcie szczęście bez oglądania się za siebie
powodzenia
__________________
Homo sum, nihil humani a me alienum esse puto.


Aphrodisyack jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-09-13, 09:36   #8
maszToCoChcesz
Zakorzenienie
 
Avatar maszToCoChcesz
 
Zarejestrowany: 2009-10
Lokalizacja: podlasie
Wiadomości: 4 220
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Ty nic już nie rób, ale dobrze, że związek zakończyłaś. Nie wiem skąd poczucie winy, oddałaś przysługę zarówno sobie,jak i jemu. Dziwię się tylko, że ten B. tyle Ci wybaczył
__________________
it's a fool's game
maszToCoChcesz jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 10:03   #9
coffee_candy
Raczkowanie
 
Avatar coffee_candy
 
Zarejestrowany: 2010-09
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 458
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

"Co BYŁO, a nie jest NIE liczy się w rejestr." 4 lata zmarnowane, a teraz po prostu skup się na nowym związku.
__________________
"So hit me with music!"

coffee_candy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 10:18   #10
ulicznica
Zakorzenienie
 
Avatar ulicznica
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 6 071
Send a message via Skype™ to ulicznica
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Cytat:
Napisane przez Ciri89 Pokaż wiadomość
Hej Dziwnie się czuję pisząc tutaj na forum, ale niesamowicie muszę się wygadać i nie bardzo potrafię poradzić sobie z całą sytuacją. Na Wizażu więcej czytam niż piszę, ale wiem że jest tutaj trochę naprawdę ogarniętych osób.

Otóż. Zakończyłam 3 miesiące temu prawie 4-letni związek. Wszystko wyszło w sposób okropny, nie potrafię poradzić sobie z wyrzutami sumienia. Ale od początku.
Związek z A. właściwie nigdy nie należał do szczęśliwych udanych związków. Na początku jemu bardzo zależało, ja widziałam że do siebie nie pasujemy, ale jakoś nie potrafiłam się z tego wyplątać, widząc jego zaangażowanie. Widziałam, i widzę do dziś, że mieliśmy zupełnie inne charaktery, zupełnie inne podejście do życia i oczekiwania. W ciągu pierwszego roku próbowałam zerwać kilka razy. Za każdym razem zatrzymywały mnie jego łzy i właściwie panika, że chcę go zostawić. Stwierdzałam, że jakoś to będzie. Zresztą nie było tak, że nie pasowało mi wszystko. A. był człowiekiem, z którym naprawdę lubiłam spędzać czas i którego bardzo szanuję. Minusy starałam się pomijać i z czasem też zaangażowałam się w związek, zaczęło mi zależeć.

Problem w tym, że przez moje zachowanie na początku, on zdążył stracić do mnie szacunek. Miałam straszne wyrzuty sumienia, głupio mi było, że tak go traktowałam i stwierdziłam, że teraz moja kolej, żeby walczyć. Czasem było idealnie, nie widział poza mną świata, po to żeby później wszystko się sypało. Nie miał ochoty się ze mną spotkać. Raz sam zrywał, po 3 dniach do siebie wracaliśmy, później kiedy ja sugerowałam, że to nie bardzo ma sens w ten sposób, okazywało się, że mu zależy i że przecież możemy to wszystko naprawić. Dochodziło między nami do tak głupich sytuacji, że do dziś jak o tym pomyślę, chce mi się płakać.

Jakieś 5 miesięcy temu dogadałam się z ciocią, że wynajmiemy od niej mieszkanie. Chcieliśmy zamieszkać razem, zobaczyć, czy jesteśmy w stanie ze sobą wytrzymać i jak to będzie. Nie zamieszkaliśmy. Trzy dni przed przeprowadzką zerwaliśmy po raz kolejny kłócąc się o kolejną bzdurę. Napisał mi w sms'ie, że jestem dla niego martwa i przestał odbierać telefony. 3 dni przepłakałam. Nie wiedziałam co robić. Stwierdziłam, że mam 24 lata, załatwione mieszkanie, czas wyprowadzić się od mamusi, sama, nieważne. Przeprowadziłam się. Było to dla mnie ogromnie trudne, bo nigdy do pewnych siebie i wyjątkowo zaradnych osób nie należałam.
Trzy dni później napisał maila. Przeprosił. Ja jednak czułam, że już za późno. Coś we mnie pękło. Nie mogłam na niego liczyć. A. chciał jednocześnie do mnie wrócić i sam miał też wątpliwości. Spotykaliśmy się kilka razy, z rozmów nic nie wynikło, oficjalnie nie byliśmy razem.
I wtedy poznałam B. Poszliśmy na piwo. Wcale nie chciałam poznawać nikogo innego, zwyczajne towarzyskie spotkanie. Piwo przeciągnęło się do tygodnia, który spędziliśmy ze sobą bez przerwy. Tydzień bez snu, bo rozmawialiśmy całe noce. W życiu bym nie wpadła na to, że można tak się czuć przy drugim człowieku. Tak akceptowanym i szczęśliwym.

No i wtedy A. się o tym dowiedział. Stwierdził, że mnie kocha, koniecznie chce być ze mną, zmieni się. Że rozumie czemu go zdradziłam, bo było strasznie źle, ale że wszystko naprawimy. Nie widziałam co robić. Próbowałam do niego wrócić, bo przecież nie mogę skreślić od tak prawie 4 lat razem. Ale ciągle czułam, że nie mogę już cofnąć się do tego co było, że nie mogę akceptować, że ktoś mnie tak traktuje, że nie mogę wchodzić drugi raz do tej samej rzeki. I, że nie mogę zrezygnować z B., bo będę tego żałować do końca życia. I nie mogłam podjąć decyzji przez prawie miesiąc. W końcu A. stwierdził, że ok, zaakceptuje moją decyzję, tylko muszę ją w końcu podjąć. Rozmawialiśmy szczerze, wszystko rozumiał. Był wtedy tak wyrozumiały, spędziliśmy razem wieczór. Znowu rozmawiało się nam tak jak w czasie tych najlepszych chwil, kiedy było idealnie. Stwierdziłam, że z nim zostanę. Uwierzyłam w to.

I wtedy A. złamał nogę. Całkiem przypadkiem, pęknięte 2 kości, zarwane ścięgna, trafił do szpitala. Rozmawiałam z nim przez telefon całą noc, bo nie mógł spać. Rano kupiłam misia, mp3, ściągnęłam serial, żeby miał co robić w szpitalu i przesiedziałam u niego parę godzin. Było dobrze, czułam, że go wspieram i że mu to pomaga. Następnego dnia miał operację. I zaraz po niej do mnie zadzwonił. I wtedy wszystko zepsułam. Byłam akurat w pracy. Rozmawiałam z nim 5min i stwierdziłam, że kurcze muszę wracać do pracy.
Nawet nie powiedział, że potrzebuje rozmowy. Rozłączył się i po chwili napisał sms'a, że nie można na mnie liczyć, że dobrze że ma innych przyjaciół. Znowu nie odbierał telefonów. Zerwałam się z pracy, pojechałam specjalnie na oddział, żeby go przeprosić. Nie bardzo mogliśmy rozmawiać, mogłam stać tylko w progu, bo nie mogłam wejść na salę pooperacyjną, ale stwierdził, że jest ok. Tylko że zanim dojechałam do domu zdążyliśmy pokłócić się przez telefon. Próbowałam się z nim dogadać, nic, kompletnie nic nie trafiało. Napisał mi w złości, że strasznie boli go brzuch, że dają mu morfinę i będzie spać. Spanikowałam, brzuch nie powinien boleć go tak bardzo i pojechałam o 22 znowu do szpitala, bo myślałam, że zwariuję. A on się na mnie wkurzył, że straszę pielęgniarki. Bo 'wie, że zawsze staram się robić dobrze, ale nigdy mi to nie wychodzi'.

Po trzech dniach kłótni uciekłam. Stwierdziłam, że i tak nie jestem dla niego bliską osobą. Był pod wpływem bólu, pod wpływem silnych leków, ale powiedział tak wiele rzeczy. Wszystko to znaczyło, że w jego podejściu tak naprawdę nie zmieniło się nic, kompletnie mi nie ufał. Nie odzywałam się, on też się nie odzywał.

Od tego czasu minęły trzy miesiące. Jestem przeszczęśliwa z B. (który mnie wspierał przez ten cały czas). Nie mam wątpliwości, że dobrze że zakończyłam tamten związek. I nie mogę spać, z wyrzutów sumienia, że zostawiłam go w takiej sytuacji. Myślę czy się do niego odezwać, ale się boję... Co ja teraz jeszcze mogę zrobić? I jak sobie z tym poradzić?

Przepraszam za takie wypracowanie
Pozdrawiam.
Jaki piękny przykład manipulatora... Dałaś się pięknie urobić, podjęłaś decyzję o powrocie pod wpływem jednej miłej rozmowy, tymczasem jego celem były Twoje wyrzuty sumienia - przyjdziesz do niego się pokajać, przeprosić, i zgadnij co wtedy zrobi - znowu kopnie Cię w d.pę. Ten typ tak ma. Wykorzystał szpital jako pretekst do tego, żeby znowu Ci dowalić.
Całą noc nie spać i gadać przez telefon z powodu złamanej nogi - sorry, ale jestem straszną egoistką, bo chyba ktoś tu zwariował, nie wiem które z was bardziej.
Poza tym sama widzisz jak zareagował, kiedy wystraszona (i jakże naiwna) przyjechałaś na wieść o morfinie - więc chyba nie jest z nim aż tak źle.
O głowę też powinien zadbać przy okazji, bo coś jest z nim nie tak.

Skup się na sobie, zapomnij o nim, nie zajmuj się jego tematem i nie dawaj złapać się w pułapkę, że jesteś mu coś jeszcze winna, czy on cierpi z Twojego powodu - dla takich osób faktycznie najlepiej być "martwym".
__________________
CZERWCOWE NOWOŚCI KOSMETYCZNE

KSIĄŻKOWE NOWOŚCI W WĄTKU - KLIK!

Biżu i ciuchy M, L, XL

"Bo gdy Bóg zamyka drzwi, otwiera okno..."
ulicznica jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 11:38   #11
Ciri89
Raczkowanie
 
Avatar Ciri89
 
Zarejestrowany: 2011-11
Lokalizacja: 3miasto;)
Wiadomości: 275
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Cytat:
Napisane przez wrzesien 2013 Pokaż wiadomość
Ten zweiązek był burzliwy sam w sobie. Żadnego poczucia bezpieczeństwa czy stabilizacji. Z tego co opisujesz- wielce prawdopodobne jest, że i tak byście się rozstali. Facet jest fosiem, niestabilny emocjonalnie i w dodatku Tobą manipuluje.
Odpuść już.
Też myślę, że byśmy się rozstali prędzej czy później. Mi tylko jest strasznie głupio, że stało się to w takim momencie. Ciągle mi się pojawiają w głowie obrazy, że nie dość że cierpiał przez ból, to jeszcze musiał siedzieć w domu z nogą w gipsie i pewnie nie bardzo mógł oderwać myśli od tego wszystkiego. I że zostawiłam go w chwili, kiedy człowiek najbardziej potrzebuje wsparcia. Nawet jeśli byśmy i tak mieli się rozstać, to nie zasłużył sobie na coś takiego...

Cytat:
Napisane przez mpt Pokaż wiadomość
Morfinę mu dają na ból brzucha po złamaniu nogi? I Ty to łyknęłaś? Uciekaj i daruj sobie wyrzuty sumienia, bo to kłamca i manipulant.
Wiem, głupia jestem, kompletnie nie znam się na medycynie, a słowo morfina przeraziło mnie na tyle, że nie bardzo miałam w głowie sprawdzanie wtedy w googlach o co chodzi.^^

Cytat:
Napisane przez Aphrodisyack Pokaż wiadomość
Ciri89 - uważam, że najlepszym wyjściem w tym przypadku będzie odcięcie się od A. Nie pisz do niego, nie dzwoń, nie interesuj się. Wtedy nie będziesz mu robić złudnych nadziei ani mącić mu w głowie. Niech sobie chłopak ułoży zycie z kimś innym, a Ty skup się na B. i razem budujcie szczęście bez oglądania się za siebie
powodzenia
Właśnie żeby nie mącić mu w głowie nie odzywałam się przez 3 miesiące. Tylko że nie umiem sobie z tym poradzić. Chciałabym wiedzieć jak on się czuje, czy sobie radzi. Nie wiem nic, i tylko mam koszmarnie pesymistyczne wizje, które mnie wykańczają.

Dziękuję bardzo za odpowiedzi.
__________________
-Puchatku?
-Tak prosiaczku?
-Nic, tylko chciałem się upewnić, że jesteś.

21.08.2015
Ciri89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2013-09-13, 11:50   #12
ulicznica
Zakorzenienie
 
Avatar ulicznica
 
Zarejestrowany: 2008-04
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 6 071
Send a message via Skype™ to ulicznica
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Cytat:
Napisane przez Ciri89 Pokaż wiadomość
Też myślę, że byśmy się rozstali prędzej czy później. Mi tylko jest strasznie głupio, że stało się to w takim momencie. Ciągle mi się pojawiają w głowie obrazy, że nie dość że cierpiał przez ból, to jeszcze musiał siedzieć w domu z nogą w gipsie i pewnie nie bardzo mógł oderwać myśli od tego wszystkiego. I że zostawiłam go w chwili, kiedy człowiek najbardziej potrzebuje wsparcia. Nawet jeśli byśmy i tak mieli się rozstać, to nie zasłużył sobie na coś takiego...



Wiem, głupia jestem, kompletnie nie znam się na medycynie, a słowo morfina przeraziło mnie na tyle, że nie bardzo miałam w głowie sprawdzanie wtedy w googlach o co chodzi.^^



Właśnie żeby nie mącić mu w głowie nie odzywałam się przez 3 miesiące. Tylko że nie umiem sobie z tym poradzić. Chciałabym wiedzieć jak on się czuje, czy sobie radzi. Nie wiem nic, i tylko mam koszmarnie pesymistyczne wizje, które mnie wykańczają.

Dziękuję bardzo za odpowiedzi.
Nie wiem, jak można się wyleczyć z takiej naiwności. Gdyby jeszcze przed wypadkiem traktował Cię normalnie, zrozumiałabym, gdyby to była choroba przewlekła, która może mieć wpływ na psychikę - on używa złamanej nogi do manipulowania Tobą i wzbudzania Twojego poczucia winy. Co mu się zresztą świetnie udaje.

Założę się o 100 złotych, że na pewno żyje i ma się dobrze, może nawet lepiej niż w związku z Tobą.
__________________
CZERWCOWE NOWOŚCI KOSMETYCZNE

KSIĄŻKOWE NOWOŚCI W WĄTKU - KLIK!

Biżu i ciuchy M, L, XL

"Bo gdy Bóg zamyka drzwi, otwiera okno..."

Edytowane przez ulicznica
Czas edycji: 2013-09-13 o 11:51
ulicznica jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 14:12   #13
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

złamana noga to nie choroba śmiertelna, więc... nie przesadzaj.
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 15:45   #14
blackdaisy
Rozeznanie
 
Avatar blackdaisy
 
Zarejestrowany: 2003-05
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 934
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Daj spokoj i zyj swoim zyciem- z dala od niego.
blackdaisy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-09-13, 16:13   #15
czarny_kot_czarownicy
Raczkowanie
 
Avatar czarny_kot_czarownicy
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 54
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

Cytat:
Napisane przez Ciri89 Pokaż wiadomość
Ciągle mi się pojawiają w głowie obrazy, że nie dość że cierpiał przez ból, to jeszcze musiał siedzieć w domu z nogą w gipsie i pewnie nie bardzo mógł oderwać myśli od tego wszystkiego. I że zostawiłam go w chwili, kiedy człowiek najbardziej potrzebuje wsparcia. Nawet jeśli byśmy i tak mieli się rozstać, to nie zasłużył sobie na coś takiego...

Tylko że nie umiem sobie z tym poradzić. Chciałabym wiedzieć jak on się czuje, czy sobie radzi. Nie wiem nic, i tylko mam koszmarnie pesymistyczne wizje, które mnie wykańczają.
ależ Cię omotał
__________________
1+1 to czasem więcej niż 2

czarny_kot_czarownicy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2013-09-13, 22:41   #16
Elfir
Zakorzenienie
 
Avatar Elfir
 
Zarejestrowany: 2006-07
Lokalizacja: Poznań
Wiadomości: 14 836
Dot.: Wyrzuty sumienia i co teraz?

koleś jakiś psychopata!
__________________
https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...story by Elfir

***
Kiedy stwórca składał ten świat, miał mnóstwo znakomitych pomysłów, jednak uczynienie go zrozumiałym jakoś nie przyszło mu do głowy.
T.Pratchett
Elfir jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 15:51.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.