Nowe miasto, problemy... - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2013-10-21, 15:25   #1
meryam
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 8

Nowe miasto, problemy...


Przepraszam, jeśli wyjdzie za długo, ale chcę się po prostu wyżalić, a niestety nie mam z kim porozmawiać. Dziękuję wszystkim, którzy przez to przebrną.

Mam 19 lat. We wrześniu tego roku wyjechałam na studia. Jakieś 400 km od rodzinnego domu, mimo że pod nosem miałam kilka większych miast (jedno z nich było moim marzeniem, chyba od zawsze). Nie wiem czy daleko czy blisko, ale dla mnie na tyle daleko, że nie mogę sobie pozwolić na weekendowe powroty do domu. Ze względów finansowych, czasowych. Nawet ten jeden raz w miesiącu No ale pojechałam. Oczywiście po kilku kłótniach z rodzicami itd. Ale się dogadaliśmy. W sumie to byłam uważana w rodzinie za taką nieporadną, więc to w jakiś sposób przyczyniło się do tego, aby pokazać, że jednak potrafię być samodzielna (bo taka byłam, tylko że nieśmiałość wszystko mi utrudniała, czego nie rozumieli). Chciałam też zostawić przeszłość za sobą i tamtejszych ludzi. Ale przede wszystkim chciałam wyjechać dla chłopaka. Żeby już nie tęsknić, żeby mieć siebie na miejscu, żeby nie czekać na siebie jeszcze kilku lat. Nie mieszkamy razem, ale to piszę tak informacyjnie. Tylko, że wszystko się pozmieniało i nie jest tak jak to sobie wymarzyłam. Albo za dużo sobie wyobrażałam. Albo on się zmienił. Albo pokazał swoje prawdziwe "ja". Chyba dopiero teraz zrozumiałam, że ten wyjazd to najgłupsza rzecz jaką w życiu mogłam zrobić. Tym bardziej, że on jeszcze parę miesięcy temu powiedział mi, że do mnie na pewno by nie przyjechał. Miłość zaślepiła mnie całkowicie. No ale mam teraz za swoje.

To tak słowem wstępu. Zacznę od najgorszych rzeczy:

Praca. Jak mam do niej iść to po prostu płaczę. Jedynie koledzy i koleżanki są w porządku, ale to niestety nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Szukam innej, ale jest mi strasznie ciężko, tym bardziej, że jakiegoś konkretnego doświadczenia nie mam, a w porównaniu z tysiącami innymi osób to już w ogóle... Utrzymać się jakoś na razie muszę, dlatego nie mam możliwości z niej zrezygnować. Tutaj też sama sobie zgotowałam taki los, bo widziały gały co brały, ale naprawdę nie było innej możliwości. Ale nikt nie powiedział, że będzie lekko, jakoś próbuję się przemęczyć, chociaż poważnie to mi się odbija na zdrowiu.

Tęsknota. Kłótnie kłótniami, ale nie sądziłam, że to będzie aż tak boleć. Z rodzicami rozmawiam dosyć często. I za każdym razem udaję wielce szczęśliwą. A jeśli zdążę przed wybuchnąć płaczem to zasłaniam się przeziębieniem, czymkolwiek. Najbardziej jestem związana z tatą, nierzadko wspominamy stare czasy, co się oczywiście źle dla mnie kończy. Ale okropnie brakuje mi też mamy, brata... Babci, która zawsze mnie wspierała, a która już nie żyje... Gdy to wszystko skumuluje się w jedną całość to jest przeraźliwie źle. Potrafię cały dzień przeleżeć w łóżku, zaryczana, nie wychodząc z niego na krok. Dzisiaj jest podobnie, ale przynajmniej znalazłam trochę siły, żeby to napisać. Tęsknota doskwiera niesamowicie. Na początku wyjazdu nie było nawet tak źle. Tylko teraz nie daję rady. Czekam tylko na święta, żeby pobyć z nimi chociaż te kilka dni Ale nie wiem jak zniosę wyjazd od nich. Boli strasznie, dlatego na tym skończę...

Chłopak. Chłopak, którego kocham. Który na początku wydawał mi się taki idealny, dla którego straciłam głowę. Mój pierwszy. Jedyny, ten na zawsze. Pff, gadam jak głupia, zakochana nastolatka, ale cóż... Za to można mnie śmiało wyzwać, jestem świadoma swojej głupoty. Szkoda tylko, że tak późno. Rzeczywistość zapukała do drzwi. Ten ideał prysnął jak bańka mydlana. Jego dominujący charakter dał o sobie poznać. Nie ma już dawnego romantycznego Ukochanego, nie ma tej uroczej pary, jaką tworzyliśmy. Nie dogadujemy się coraz częściej. A do tego całkiem niedawno dowiedziałam się ciekawych rzeczy - dwóch poważnie dzielących nas różnicach, które są dla mnie totalnie nie do przyjęcia. Nie rozumiem czemu nie powiedział mi o tym na początku. Ale mimo to walczyliśmy, próbowaliśmy zmieniać co trzeba. Wychodziło i nie wychodziło. Teraz skończyło się to tym, że na dniach mamy się spotkać. I zdecydować co z nami. Mamy oboje to przemyśleć, ale i tak przeczuwam rozstanie. To by było na pewno najzdrowsze. Tylko że kocham go. I tęsknię nadal kiedy się nie widzimy. Ja rozumiem, że nigdy nie będziemy 24/7, ale praktycznie wszystkie spotkania były z mojej chęci, mojej miłości, mojej tęsknoty. To ja zawsze pytałam kiedy się zobaczymy. Gdy przestałam o to pytać to automatycznie spotkania nie miały miejsca. Parę dni temu wyrzuciłam mu w nerwach parę słów, co w konsekwencji skończyło się tym, że powiedział, że mam wracać do domu, że mam się przenieść na wymarzoną uczelnię, blabla... Ale kocham go i nie wyobrażam sobie bez niego życia. To jest śmieszne, ale taka prawda. Może dlatego, że to jest mój pierwszy, że za bardzo się przyzwyczaiłam, że patrząc na innych chłopaków/mężczyzn to nie potrafię wyobrazić sobie na jego miejscu kogoś innego. Nie teraz. Nie chcę z nim nawet tracić kontaktu. Ale najgorsze jest chyba to, że o wszystko mnie obwinia. Do swojego błędu bardzo ciężko jest mu się przyznać (chociaż na początku było inaczej), ba, nawet nie widzi, że coś zrobił źle, mimo że mówię mu czym mnie zranił. Mimo, że z tego powodu płaczę przy nim, a on nic. Co chwilę poniżam się, żeby tylko było między nami dobrze. Mogłabym dużo jeszcze na ten temat napisać, ale najważniejsze zostało chyba napisane.

Samotność. Poza tym chłopakiem nie znam tu nikogo. No oprócz dwóch koleżanek, z którymi zaczęłam się trzymać na studiach, ale niestety one dojeżdżają na zjazdy, dlatego spotkania są prawie niemożliwe, również ze względu na nasze prace. Chociaż staramy się planować jak tylko możemy. Gdy chłopak nie przyjedzie to siedzę sama w czterech ścianach, nawet wyjście do ludzi, do miasta mi nie pomaga. Zresztą nie mam na to za bardzo ochoty. Podczas kłótni zostawia mnie już całkowicie samą, pozbawia mnie kontaktu na kilka dni. I on mi się dziwi, że chcę wracać do domu. Do tego wszystkiego dochodzi widok innych wracających studentów do domu. Aż mnie zazdrość zżera, kiedy po zjeździe wracają do domu No i od razu pojawia się płacz, ech...

Wobec powyższego, najchętniej z miejsca, natychmiast bym się spakowała i wróciła do domu. Ale teraz o tym, co mnie powstrzymuje:

Studia. Są dla mnie bardzo ciekawe, uczę się tego, co chcę robić w życiu. Bardzo w porządku wykładowcy, ludzie na roku. Nie chciałabym się przenosić, nawet nie wiem gdzie bym trafiła i czy to w ogóle jest teraz możliwe No i oczywiście te koleżanki, z którymi na pewno stworzymy fajną, przyjacielską więź. Nie chciałabym nic z tego stracić.

Hmm... honor? W końcu wykłócałam się o ten wyjazd z rodzicami, nie mówiąc o innych członkach rodziny, którzy odradzali, mówili, że mam kaprysy, że wymyślam, że mam siedzieć na miejscu, a nie że zachciewa mi się gdzieś wyjeżdżać. Koniec końców mają rację, ale jakoś nie mogę tak po prostu wrócić i usłyszeć pewnych rzeczy. Chociaż rodzice pod koniec wykazali się wyrozumiałością i ciągle podkreślali, że w razie czego drzwi do domu są dla mnie otwarte. Wiele im zawdzięczam, pomagają mi sporo.

Ale jest coś takiego we mnie, że mimo wszystko chciałabym spróbować, WZIĄĆ SIĘ W GARŚĆ, pójść nawet do tego psychologa. Chciałam posmakować innego życia w dużym mieście, rozwijać się. Gdzieś z tyłu głowy jest nadzieja, że ułoży się z chłopakiem, że będziemy szczęśliwi, że będzie jak dawniej, jak na początku... Ale boję się, że to są brednie, że nie ma już ratunku. Głupia nadzieja i głupia ja. Nie zmienię przeszłości, chociaż bardzo bym chciała. Nie dopuściłabym do takiego stanu. Człowiek na błędach się uczy, ale pomyśleć trochę przed też bym mogła...

Nie wiem, co zrobić. Tak naprawdę to jestem zrozpaczona tym wszystkim. Pewnie wydaję się Wam dziecinna, zresztą może coś w tym jest. Już to słyszałam. Strasznie namieszałam. Chcę się ogarnąć, ale na razie nie jestem w stanie, to wszystko tak mnie przytłacza, a już najbardziej boli. Nie umiem sobie pomóc. Nie jestem silna. Chcę wracać. Ale też nie chcę się poddawać tak po prostu, tylko że nie mam żadnego oparcia

Na koniec chciałabym strasznie podziękować Osobom, które to przeczytały. To dla mnie dużo znaczy. Bo trochę mi ulżyło, gdy to napisałam.
Pozdrawiam Was.
meryam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-10-21, 16:20   #2
LoveMessages
Zakorzenienie
 
Avatar LoveMessages
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 6 309
Dot.: Nowe miasto, problemy...

Każdy czasami zastamawia się czy wybory, których dokonał są słuszne, ale to jeszcze u Ciebie za krótki okres czasu aby to stwierdzić. Dopiero zapuszczasz korzenie i poznajesz nowych ludzi. Dla pocieszenia powiem Ci, że ja jestem od domu 6 967 km i swojej rodziny nie widziałam już 1,5 roku.
Zostaw tego chłopaka skoro tylko się z nim męczysz i nie skreślaj swoich szans na podstawie tęsknoty za domem i nie udanego związku. Praca jak praca chyba każdy marudzi na swoją pracę (prawie każdy)
LoveMessages jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-10-21, 16:42   #3
HellCommander
Raczkowanie
 
Avatar HellCommander
 
Zarejestrowany: 2013-08
Lokalizacja: Congleton, UK.
Wiadomości: 281
Dot.: Nowe miasto, problemy...

Hmm... powiedz mi, czy to przypadkiem nie byl zwiazek w stylu 'przez internet'? Tzn, czy widywaliscie sie przed Twoim wyjazdem na studia?

Spróbuj wziac sie w garsc. Pogon tego faceta, widac ze mu nie zalezy. Po co Ci taki facet? Spróbuj zrobic cos z tym zyciem w wielkim miescie- znajdz pozytywne strony. Postaraj sie, zeby to dla Ciebie byl najlepszy czas zycia.

Co do tesknoty za domem- kazdy kiedys wyfruwa z gniazda. Masz 19 lat, juz czas sie usamodzielnic, zyc swoim zyciem. Opuszczanie domu rodzinnego nigdy nie jest latwe, ale niestety jest konieczne- taka kolej rzeczy. Znowu: postaraj sie czerpac z tego zycia, jakie masz teraz, jak najwiecej. Zrób cos, zeby je polubic. Przeciez jest TWOJE, i tylko od Ciebie zalezy, jakie bedzie. A moze byc naprawde bardzo fajne, jesli tylko przestaniesz sobie zawracac glowe nieodpowiednim chlopakiem i wezmiesz sie w garsc.

Poczatki sa zawsze trudne, pamietaj. Najwazniejsze, ze nawiazalas juz jakies przyjaznie. Zgrana ekipa to zawsze dobry znak- powiedz im o tym, co czujesz. Jesli sa przyjaciólmi, oni sie juz postaraja, zeby wyciagnac Cie z dolka.
__________________
Tutaj spiewam- wchodzisz/sluchasz na wlasna odpowiedzialnosc!!!
https://www.youtube.com/watch?v=JRRbz9R7hhA


Journey through the ice and snow
To heed the hunter's call,
To slay my enemies as the runes foretold.
HellCommander jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-10-21, 17:06   #4
Rena
Zakorzenienie
 
Avatar Rena
 
Zarejestrowany: 2004-07
Lokalizacja: Paris
Wiadomości: 29 331
Dot.: Nowe miasto, problemy...

a zmiana miasta jest mozliwa? Mozesz sie przepisac na inna uczelnie?

Skoro z chlopakiem nie wyszlo, a masz tak daleko rodzine, poza tym zdaje sie, ze studiujesz zacznie, wiec troche nie mam zycia studenckiego. To ze sie klocilas z rodzicami to norma, od zwykle odcinanie pepowiny, zawsze jest troche dymu obok. Takze tym sie w ogole nie sugeruj. Ja na Twoim miejscu bym sie przeniosla.
Rena jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-10-21, 17:41   #5
Bea_91
Zadomowienie
 
Avatar Bea_91
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 1 406
Dot.: Nowe miasto, problemy...

a może na razie wróć do domu i dojeżdżaj na zjazdy co dwa tyg, rozejrzyj się za tym samym kierunkiem w twoich okolicach - mówiłaś że masz dużo miast koło siebie. Skoro to był związek na odległość to teraz powinien być dla was najlepszy czas, ale nie jest wiec musisz zadecydować żeby nie utknąć w mieście w którym dosłownie nikogo nie znasz, masz beznadziejną prace, najblizsi 400 km od Ciebie a zjazdy są co dwa tygodnie. Masz jeszcze czas podjać decyzje.
__________________
Przeciętność daje poczucie bezpieczeństwa, ale tylko podejmując ryzyko można spełniać swoje marzenia
Bea_91 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-10-21, 17:41   #6
meryam
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 8
Dot.: Nowe miasto, problemy...

LoveMessages
Aż boję się pomyśleć jak możesz się czuć Mam nadzieję, że jednak niedługo spotkasz się z rodziną. Nie potrafię wyobrazić sobie takiej sytuacji Strasznie Ci współczuję. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale jednak ważne jest, żeby widzieć się z bliskimi, chociaż co jakiś czas. Dziękuję Ci za odpowiedź. Fakt, że ledwo co zaczęłam i może powinnam poczekać jeszcze trochę. Ale nie wiem jak to wszystko wytrzymam.

HellCommander
Niekoniecznie przez Internet. Poznaliśmy się na żywo, postanowiliśmy spróbować. Widywaliśmy się przed przyjazdem. Co prawda rzadko niestety, ale jednak się zdarzało. Tylko jak widać nie poznaliśmy się w ten sposób wystarczająco, a wiadomości i telefon to zdecydowanie nie to samo, co realne spotkania… Po co mi taki facet? Może dlatego, że w tym całym jeziorze wad, ma pewne cechy, które doceniam. No i jak pisałam wcześniej – wciąż ta nadzieja. I nie jest łatwo tak po prostu odejść, gdy się kogoś kocha Na spotkaniu się okaże co dalej. A w dużym mieście dostrzegłam sporo zalet, nie to co moje małe miasteczko, ale co mi po tym, skoro nie potrafię się cieszyć z tego, że tu jestem Może i czas się usamodzielnić, ale jestem bardzo rodzinną osobą. Mama też zawsze myślała, że zostanę w domu, a jeśli już miałabym się wyprowadzić to gdzieś bliżej. Tu się muszę z nią zgodzić. Koleżanek aż tak dobrze jeszcze nie znam, ale wszystko idzie dobrze. Dziękuję Ci za poradę.

Rena
Niestety nie wiem czy jest możliwa, nie mam na razie siły, żeby się tym zająć Nawet jeśli jest możliwa, to zaczęłam się zastanawiać czy by to miało jakiś sens. Jeśli będzie nadal tak źle, to wrócę gdy skończy się rok akademicki Ale wydaje się to tak bardzo odległe Potrzebuję po prostu wsparcia. A rodzicom nie powiem jak naprawdę jest. Dziękuję, Twoją poradę również zapamiętam.

Bea_91
Może i też masz w tym rację co mówisz, ale… No właśnie, jest to głupie „ale”. Nie mam uporządkowanego życia. Muszę się zastanowić, ale mój stan mi na to nie pozwala. Jutro do pracy, a na samą myśl o niej zbiera mi się na płacz. Naprawdę gdybym mogła to wyjechałabym natychmiast. Jest tyle „za”, ale jest też „przeciw”. Coraz bardziej zastanawiam się nad psychologiem Nie daję rady. Nie wiem na razie, co myśleć.

Dziękuję za odpowiedź.

Edytowane przez meryam
Czas edycji: 2013-10-21 o 17:51
meryam jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-10-21, 20:10   #7
HellCommander
Raczkowanie
 
Avatar HellCommander
 
Zarejestrowany: 2013-08
Lokalizacja: Congleton, UK.
Wiadomości: 281
Dot.: Nowe miasto, problemy...

Oj Skarbie, naprawde nie da sie zbudowac prawdziwej, trwalej i dobrej relacji na SMSach i GG i rozmowach telefonicznych. W ten sposób NIGDY nie poznasz faceta dokladnie. Zeby kogos doglebnie poznac, trzeba byc z nim, przy nim, zobaczyc jaki ktos jest na codzien, troche razem przezyc. Nie mówie od razu mieszkac ze soba, ale byc blisko, widywac sie. Niestety internet i komórka to tylko namiastka kontaktu, której nawet nie da sie porównac z byciem przy sobie. Klawiatura jest zimna i martwa. Nie odda w calosci prawdziwego czlowieka. W tej sytuacji wyprowadzka po to, zeby byc z kims z kim widzialas sie kilka razy w zyciu i rozmawialas tylko przez internet/telefon to faktycznie nie byl dobry ruch.

Jestes w moim wieku- zycie przed Toba. Nie zawracaj sobie glowy facetem którego w sumie... nie znasz (co zreszta chyba sama widzisz). Zastanów sie- zerwiesz, to wiadomo ze odchorujesz to przez jakis czas, a pozniej mozesz przeciez poznac kogos wartosciowego na miejscu. Mozesz byc z kims szczesliwa, a cena za to szczescie to tylko kilka tygodni bólu serca, który i tak minie.

I tak Ci powiem z doswiadczenia: tez kochalam kilku facetów, oj, kochalam ale tak na zabój. I byla tesknota, placz taki, ze wodospad Niagara to przy tym malenki strumyczek , i oj, nie wyobrazalam sobie zycia bez X, a pózniej bez Y, a jeszcze pózniej bez Z, i sluby byly planowane, i deklaracje przerózne byly, i milosc miala byc juz taka do grobowyj deski. A po zerwaniach wiadomo, myslalam ze nie ma lepszego/przystojniejszego/bardziej inteligentnego, ze w ogóle moje zycie stracilo sens i swiat mi sie caly zawalil, i cierpialam jak nie wiem co...

I tak sobie mysle- ze kurcze, jakbym do teraz byla z X, Y czy Z.... to nigdy nie poznalabym mojego fantastycznego TZta, z którym jestem NAPRAWDE szczesliwa. Tak naprawde, naprawde szczesliwa i SPOKOJNA. Przede wszystkim spokojna. I wiesz, cale to cierpienie i ból serca byly tego warte...
__________________
Tutaj spiewam- wchodzisz/sluchasz na wlasna odpowiedzialnosc!!!
https://www.youtube.com/watch?v=JRRbz9R7hhA


Journey through the ice and snow
To heed the hunter's call,
To slay my enemies as the runes foretold.

Edytowane przez HellCommander
Czas edycji: 2013-10-21 o 20:15
HellCommander jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2013-10-21, 21:43   #8
Syl993
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2012-07
Wiadomości: 1 705
Dot.: Nowe miasto, problemy...

Ja w Twoim wieku wyjechalam do Londynu, oj bolalo. Czytajac to wydaje mi sie, ze czytam o swoim pierwszym roku tutaj, ile razy bylam gotowa sie pakowac i uciekac do Polski do rodzicow. Jednak wiedzialam, ze musze sie wziac za siebie i sprobowac powalczyc o swoje marzenia.
Udalo sie, moze nie tak jak sobie to wymyslilam ale jakos to idzie do przodu.
Musisz sprobowac, bo za jakis czas bedziesz zalowala, ze rzucilas to wszystko i wrocilas do domu.
Faceta tez kopnij w tylek, znajdziesz lepszego, ktory bedzie mial na Ciebie czas, ludzi poznasz jeszcze, jestes dopiero od pazdziernika na studiach, wiec to malo. Pewnie sa imprezy studenckie w klubach dla danego uniwerku czy polibudy, imprezy w akademikach, pojdz na jakas a zobaczysz ile ludzi mozna poznac i dobrze sie bawic.

Musisz tylko sprobowac, jesli sie uda, to bedzie tylko Twoj sukces, bo to Ty na niego zapracujesz.
Syl993 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2013-10-21, 21:55   #9
Loorrdd
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2013-10
Wiadomości: 51
Dot.: Nowe miasto, problemy...

Spróbuj jeszcze powalczyć. Poszukaj nowej lepszej pracy, bierz udział w życiu towarzyskim/studenckim, możliwe, że spotkasz nową miłość. Jak nie wyjdzie to przynajmniej będziesz wiedziała, że wszystko zrobiłaś, i nie będziesz później żałować. Chłopak raczej nie jest ciebie wart. Powinien cię wspierać anie dołować. Powalcz jeszcze, początki zawsze są trudne. Pozdrawiam
Loorrdd jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:17.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.